Opinie użytkownika (919)

Kupowałam książkę i...
Kupowałam książkę i gdybym miała kupować wysyłkowo, nie zdecydowałabym się na zakupy u tego sprzedawcy. Firma oczywiście jest firmą wysyłkową i sprzedaje przez Allegro. Dlaczego kupiłam? Bo była to jedyna księgarnia oferująca ten tytuł z odbiorem osobistym w Krakowie. Strona z aukcją była ładnie rozwiązana graficznie, chociaż niepotrzebnie na dole aukcji była wstawiona galeria z innymi książkami sprzedającego. Galeria ma na celu zwiększenie sprzedaży, ale ta była bardziej nie dopasowana stylem do strony, zdjęcia, które w niej się wyświetlały były kiepskiej jakości i sam pasek galerii był bardzo niepozorny i trudny do zauważenia. Cena za wysyłkę była skalkulowana na rozsądnym poziomie, 9 złotych niezależnie od ilości zamówionych towarów. Niestety firma nie wychodzi naprzeciw klientom i nie realizuje wysyłki za pobraniem, czym zresztą łamie polskie prawo, które nakazuje sprzedawcom wysyłanie klientom za pobraniem. Na stronie nie było też informacji gdzie można dokonać odbioru. To duży błąd ze strony firmy, bo klient lubi wiedzieć, czy po odbiór będzie się trzeba zgłaszać w pobliżu, czy na drugi koniec miasta. Niezbyt dobre wrażenie robiły też różnego rodzaju zastrzeżenia, w rodzaju zakaz (!) wpłaty na konto, jeżeli chce się odbierać osobiście, uwagi, czy uprzedzenie, że książki może nie być w dniu zalicytowania przed godziną 16:00. Logiczne, ale po co wstawiać trzy wykrzykniki !!! Karta komentarzy użytkownika nie wyglądała źle, ale widać było, że firma nie szanuje klientów i pozwala sobie na uwagi pod ich adresem „niech się Pani zastanowi nad sobą”, „powinni Pani zawiesić konto”. Książkę kupiłam, napisałam do firmy e-mail. W tym samym dniu dostałam wiadomość, że odbioru mogę dokonać na ulicy Kalwaryjskiej, w księgarni Czytanie. Dodatkowo dowiedziałam się z listu, że jeżeli nie odbiorę w ciągu 7 dni, to potem nie będzie już możliwości!!! oczywiście z wykrzyknikami. Nie lubię być tak dziecinnie straszona. Następnego dnia udałam się pod wskazany adres. Księgarnię znalazłam bez problemów. Wnętrze było przestronne, czyste, nie było czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów. Było sporo książek, ładnie wyeksponowanych, podzielonych tematycznie. Pomieszczenie było oświetlone tylko światłem naturalnym i przy pochmurnej pogodzie było ciemno, zbyt ciemno, żeby wygodnie oglądać książki. Przy oknie znajdowała się kasa. Siedziała tam młoda dziewczyna zajęta czytaniem. Podeszłam i wyjaśniłam jej, w jakim celu przyszłam. Zapytała o login z Allegro, podała kwotę do zapłaty, książkę, resztę i paragon. Poza pytaniem o login i podaniem kwoty do zapłaty nie powiedziała do mnie nic więcej. Nie uśmiechała się, generalnie wyczuwałam w jej zachowaniu, że chce się jak najprędzej pozbyć kłopotu, czyli mnie. Usiadła i z powrotem wzięła coś do czytania. Podeszła do niej jakaś inna klientka z prośbą o pomoc w wyszukaniu czegoś. Opuściłam sklep. Wieczorem wystawiłam sprzedającemu pozytywny komentarz, następnego dnia dostałam zwrotny od firmy. Towar był zgodny z opisem.

Astrum

27.08.2010

Tania książka tania wysyłka

Placówka

Kraków, Kalwaryjska 54

Nie zgadzam się (20)
Przyznam się szczerze,...
Przyznam się szczerze, że nie lubię tego sklepu i zajrzałam do niego tylko dlatego, że byłam w okolicy, spieszyłam się, wiedziałam, że wieczorem nie będę miała czasu iść do sklepu, a potrzebowałam pieczywo na kolację i śniadanie. Minusy - sklep jest dość drogi. Znajduje się w centrum miasta, przy głównych dworcach PKP i PKS, przy dużej galerii handlowej. Może sobie pozwolić na ceny o kilkanaście a czasem nawet kilkadziesiąt procent wyższe niż w innych sklepach tej sieci. Ale to nie jedyna wada. Sklep jest stosunkowo mały i sprzedaje sporo towarów, co powoduje, że jest bardzo ciasny. W wąskich alejkach dwie osoby z wózkami mają problem się minąć. Wnętrze jest źle oświetlone, ciemne. W połączeniu z wąziutkimi alejkami daje to atmosferę nieprzyjemną i niezachęcającą do dłuższego przebywania. W sklepie był duży ruch. Za bramkami znajdowały się małe, granatowe koszyki dla klientów. W większości z nich znajdowały się woreczki, gazetki reklamowe pozostawione przez poprzednich klientów. Wzięłam jeden i udałam się na zakupy. Produkty na sali były uporządkowane, podłoga była czysta. Przeszłam na drugi koniec i zabrałam z półki chleb. Postanowiłam kupić również pomidory. W sklepie były trzy samoobsługowe wagi dla klientów, do których i tak była kolejka. Symbole produktów były duże i wyraźne, umieszczone na czterech sąsiednich przyciskach w formie dużego kwadratu, dzięki temu łatwe do znalezienia. Kupiłam również spory kawałek kiełbasy, włożyłam go do koszyka i udałam się do kasy. Czynnych było kilkanaście kas i do wszystkich stały kilkuosobowe kolejki. Wykładając towar na taśmę zauważyłam, że osoba pakująca mi kiełbaskę zrobiła to bardzo niechlujnie, wyraźnie oszczędzając opakowanie. Towar owinięty był w jeden kawałek papieru, sklejony jedynie nalepką z wagą i ceną i w chwili, gdy wyjmowałam go z koszyka już się opakowanie rozchyliło. Miałam problem ułożyć paczkę na taśmie w taki sposób, żeby kiełbasa nie stykała się z taśmą. Zapytałam kasjerkę o jakiś woreczek. Usłyszałam, że ona ma tylko reklamówki po 60 groszy i nic innego. Zdziwiłam się, bo w takich sytuacjach w różnych sklepach jednak znajdowały się zwykłe woreczki. Kasjerka była nieuprzejma. Do klientów odzywała się najmniej jak to możliwe, to znaczy podawała kwotę do zapłaty. Jeżeli musiała powiedzieć coś więcej, mówiła bardzo opryskliwie. Miała minę osoby, której kazano tu siedzieć za karę. Zabrałam moje nieszczęsne zakupy i poszłam do Punktu Obsługi Klienta. Nie było tam żadnego pracownika. Przed Punktem stał ochroniarz, u którego upewniłam się, że to istotnie jest POK. Potwierdził bez uśmiechu, z wyraźnym znużeniem. Zapytałam, czy ktoś tu obsługuje. Powiedział, że tak. Faktycznie, po chwili przyszła młoda kobieta, która z jedną z klientek sprawdzała coś na sali. Kiedy skończyła rozmowę z nią pokazałam jej moją kiełbasę i powiedziałam, że potrzebuję jakieś opakowanie. Podała mi wielki foliowy worek. Czyli jednak się dało. Obsłużyła mnie bez słowa i uśmiechu.

Astrum

26.08.2010

Carrefour

Placówka

Kraków, Pawia 5

Nie zgadzam się (23)
Merkor to firma...
Merkor to firma zajmująca się regeneracją i sprzedażą zamienników tuszy do drukarek. Jak zauważyłam, mają też w ofercie tonery. Jestem klientką firmy od 9 lat, od chwili jej powstania, a w każdym razie pojawienia się na ulicy Czarnowiejskiej. Próbowałam regenerować tusze w różnych firmach i nigdzie nie byłam tak zadowolona z rezultatu, jak w Merkorze. Ostatnio znów udałam się do sklepu. Wejście jest bardzo niezachęcające. Szyby w oknach i drzwiach są bardzo brudne, dawno nie myte. Sklep z zewnątrz sprawia wrażenie opuszczonego i nieczynnego. Wewnątrz niestety nie wygląda lepiej. Pomieszczenie w którym odbywa się sprzedaż nie jest małe. Znajduje się w nim biurko, przy którym siedziała sprzedawczyni, krzesło dla klienta przy biurku, regały za sprzedawczynią i jeszcze było bardzo dużo wolnego miejsca, zupełnie nie wykorzystanego. Obsługiwała dość młoda dziewczyna. Sprzedająca nie usiłowała nawiązać żadnego kontaktu ze mną. Odpowiedziała na moje powitanie i czekała, co powiem. Podałam jej mój tusz i powiedziałam, że chciałam taki sam. Sprzedająca w czasie kiedy mnie obsługiwała rozmawiała z kimś przez GG (przychodzące wiadomości wydają charakterystyczny dźwięk), co jest wyrazem kompletnego lekceważenia klienta. Stałam przed biurkiem (nie zaproponowała mi, żebym usiadła), słyszałam, jak przychodzi wiadomość, patrzyłam jak dziewczyna odpisuje, wstaje, zdejmuje z półki nowy tusz, przychodzi wiadomość, podaje mi tusz, odpisuje i pyta czy chcę fakturę czy paragon. Super obsługa. Powiedziałam, że wystarczy paragon. Podała mi cenę, 39 złotych. Podałam jej 100 złotych. Niestety sklep nie był przygotowany na wydanie z tak wielkiej kwoty (nie była klientką świeżo po otwarciu punktu). Dziewczyna rozmieniła pieniądze w swojej portmonetce. Wydała mi, podała tusz w ładnym kartoniku, a mój, przyniesiony na wymianę celnym rzutem dołożyła do kartriży leżących w pudle pod ścianą. Ciekawe na ile są odporne na rzucanie... Zabrałam swój, wyszłam, wychodząc powiedziałam "Do widzenia" i nie usłyszałam odpowiedzi. Ponieważ sprzedająca nie dała mi paragonu spodziewałam się, że o nim zapomniała, ale w domu zauważyłam, że dołożyła go do kartonika z tuszem. Miło byłoby, gdyby powiedziała, że go tam wkłada. Byłam w tym sklepie wielokrotnie, ale z takim zachowaniem spotkałam się pierwszy raz.

Astrum

26.08.2010

Merkor

Placówka

Kraków, Czarnowiejska 73

Nie zgadzam się (25)
Kupowałam w tej...
Kupowałam w tej firmie klasery filatelistyczne. Zakupu dokonałam za pośrednictwem Allegro. Strona aukcji jest przejrzysta i prosta. Niestety brakuje na niej wielu ważnych informacji odnośnie firmy i sprzedawanego produktu. Z danych sprzedającego podany jest jedynie numer telefonu i to nie w samym opisie aukcji ale w informacjach odnośnie transportu. I oczywiście widoczny jest numer konta, podany wielką czcionką w innym kolorze. Opis produktu dość rzeczowy, ale brakuje porządnych, poglądowych zdjęć, na podstawie których można by sobie wyrobić opinię o tym, co się kupuje. Zdjęcia na stronie małe, pokazujące klasery zafoliowane i jeden otwarty. Przydałoby się jakieś zbliżenie przedmiotu. Na podstawie zdjęcia również trudno ocenić kolor okładki. Firma ma siedzibę w sąsiednim mieście więc pomyślałam, że zapytam o odbiór osobisty. Bardzo szybko dostałam odpowiedź, że jest możliwy. Szkoda, że taka informacja nie została podana od razu w opisie, zaoszczędziłaby mi pisania. Natomiast śmiać mi się chciało, bo odnośnie wysyłki zamieszczono informację "Przesyłka wysyłana natychmiast po zaksięgowaniu wpłaty przez kuriera", z czego wynika, że kurier księguje wpłaty. Myślę, że firma powinna bardziej zwracać uwagę na zamieszczone na stronie teksty, żeby nie wypuszczać w świat błędów. Po zakupie napisałam jeszcze raz, kiedy można odebrać. Również bardzo szybko dostałam odpowiedź, że pod adresem (nazwa ulicy i numer domu), w godzinach od 9-13 i 14-17. Sklep dobrze oznaczony, nie miałam problemu ze znalezieniem. Na drzwiach były podane godziny otwarcia - do 18:00. Po co w takim razie podawali, że do 17:00, niepotrzebnie się aż tak spieszyłam. Sklep bardziej przypominał magazyn niż salon kolekcjonerski, cały zastawiony pudełkami, za którymi nawet nie było widać sprzedającego. Ale ktoś był, bo odpowiedział na "Dzień dobry". Obsługiwał mężczyzna koło 50tki. Bardzo szybko znalazł transakcję, miał zaznaczone, że zapłacona. Podał klasery, pozwolił jeszcze raz się zastanowić odnośnie wyboru koloru, w końcu kupiłam inne kolory, niż pierwotnie zalicytowałam. Sprzedający sprawdził, czy towar nie jest uszkodzony. Zakupy udane, towar dobrej jakości. Firma powinna jednak trochę poprawić strony na Allegro.

Astrum

25.08.2010

Ryszard Marczukiewicz Salon Kolekcjonerski

Placówka

Olkusz, ul. Kościuszki 12

Nie zgadzam się (14)
Przechodziłam koło sklepu...
Przechodziłam koło sklepu i postanowiłam przy okazji kupić kilka drobiazgów potrzebnych do obiadu. Do wyboru miałam wielki metalowy kosz, który w tym sklepie (z doświadczenia wiem, że małym i ciasnym), tylko by przeszkadzał albo czerwony koszyk na kółkach na długim ramieniu, bardzo niestabilny i wywrotowy. Przy wejściu do sklepu od razu natrafiłam na puste palety po wodach mineralnych i ubożuchny wybór tychże. Chciałam kupić gazowanego Polarisa, ale niestety nie było go. Przeszłam w stronę centralnej części sklepu i tutaj musiałam przepychać się koło palet z towarem, którymi pozastawiane było pół sklepu. Palety zafoliowane, czekające dopiero na rozpakowanie. Podeszłam do stoiska z warzywami i owocami i ze zdziwieniem zauważyłam że prawie nie ma co kupić. Marchewek było kilka sztuk, miękkie i z brunatnymi plamami, pietruszki malutkie, nie za piękne selery i to wszystko w zakresie włoszczyzny. Zauważyłam, że dużą część stoiska zajmują brzoskwinie i nektaryny, niestety dziwnie miękkie, poobijane, z po uszkadzanymi skórkami. Wybrałam najlepsze możliwe owoce i podeszłam do chłodni z mięsem. Kiedyś kupowałam tacki z kawałkami kurczaka i widziałam, że na etykietach jest wybita waga towaru i cena za konkretną tackę. Tym razem była tylko waga i cena zamieszczona na etykiecie przy chłodni, szkoda, bo jeżeli była podana cena na produkcie można było o wiele szybciej ocenić kwotę zakupów. Do kasy była spora kolejka, 5 czy 6 osób, czynne były dwie kasy. Przede mną kasjerka po jakieś wymianie zdań z klientką odebrała jej loda i położyła koło kasy. Nie dosłyszałam, z jakiego powodu klientka nie zakupiła produktu, ale nie rozumiem, dlaczego kasjerka trzyma na kasie towary tak wrażliwe na temperaturę jak lody na patyku. Niestety widzę, że w tym sklepie takich produktów kupować nie można, bo nie wiadomo jak były przechowywane. Kasjerka, młoda dziewczyna, średnio uprzejma, wyraźnie rozdrażniona i zniecierpliwiona, mruczała nie wyraźnie kwoty do zapłaty, nie wysilała się w witanie klientów. Sklep niezbyt sympatyczny.

Astrum

24.08.2010

Biedronka

Placówka

Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 211

Nie zgadzam się (26)
Zastanawialiśmy się z...
Zastanawialiśmy się z mężem nad zakupem nowej drukarki. W tym celu zajrzeliśmy do sklepu Komputronik, mieszczącego się w pasażu Galerii Krakowskiej. Sklep wygląda jak przeciętny sklep komputerowy. Pomieszczenie jest malutkie, wokół ścian stoją zamknięte gabloty ze sprzętem. Wybór towaru bardzo ubogi, po jednym sprzęcie z danego asortymentu do obejrzenia. Na środku pomieszczenia, na przeciwko wejścia znajdowało się stanowisko w którym pracowała obsługa. Miało wygląd wręcz fortecy, zastawionej jakimiś reklamami i innym elementami, zza których mało było widać pracowników, a na mnie zrobiło bardzo nieprzyjemne wrażenie firmy, która robi co może, żeby się odgrodzić od klientów. Wystrój sklepu szary, niezbyt przyjemny, ale wewnątrz czysto i jasno. Znaleźliśmy drukarkę, nad którą się już wcześniej zastanawialiśmy i przyglądaliśmy jej się. Siedzący za ladą pan z obsługi powiedział gdzieś, albo przez telefon, albo do innego pracownika, że "zaraz (coś tam), tylko (to znaczy nas) ich załatwię" i wyszedł do nas. Poprosiłam, żeby powiedział mi coś więcej o tej drukarce - i wskazałam konkretny model na półce. W odpowiedzi pan stwierdził, że trudno mu będzie powiedzieć coś więcej, niż tu jest napisane. Miał na myśli karteczkę z ceną przy towarze. Chcąc ułatwić mu powiedziałam co mnie interesuję: koszt eksploatacji, czyli tuszu, jego wydajność, ewentualnie koszt i wydajność zamienników. Sprzedawca zrobił dziwną minę, jakbym nie wiem jakie wymagania miała i grymasy stroiła po czym wszedł za ladę i zaczął coś szukać w komputerze. Po chwili wyszedł i udzielił informacji, z których wynikało, że koszt użytkowania drukarki jest bardzo wysoki i wydruki wychodzą po około 40 groszy strona (czarno - biała). Zdziwiło mnie to, bo czytałam o tej drukarce jako o niezwykle ekonomicznej, z wydrukami w cenie 6 groszy za czarno - białą stronę. Podziękowaliśmy za informację. Sprzedawca wrócił do siebie, nie zaproponował nam żadnej pomocy, ani żadnej dodatkowej informacji, pokazania produktu, opowiedzenia o nim, zaproponowania czegokolwiek innego. Nie zatrzymywani i nie pożegnani poszliśmy sobie. Sklep moim zdaniem nie wart powtórnych odwiedzin. Ceny porównywalne z innymi sklepami, asortyment ubogi, doradztwo żadne. Zainteresowało mnie stwierdzenie sprzedawcy, że na drukarkę producent daje aż rok gwarancji, ponieważ według prawa polskiego na sprzęt sprzedawca musi dać dwa lata gwarancji. Tym bardziej nie zamierzam kupować w tym sklepie, żeby w razie czego nie musieć w sądzie dochodzić swoich praw.

Astrum

24.08.2010

Komputronik

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (29)
Bardzo lubię hipermarkety...
Bardzo lubię hipermarkety sieci Auchan, dlatego cieszę się, że chociaż jeden z nich otwarł się w moim mieście - Krakowie. Hala sklepowa jest duża, przestronna, jasno oświetlona. Alejki miedzy półkami są na tyle szerokie, że nie ma problemu z poruszaniem się po nich ani wózkiem, ani wyminięciem się z inną osobą, ani ominięcie palety, z której pracownik dokłada towar. Towarów jest bardzo dużo, w dużym wyborze, w różnych cenach, od tanich do delikatesowych, co komu odpowiada. Przy czym ceny tych ostatnich są konkurencyjne w stosunku do delikatesów. Półki i podłoga w sklepie w zasadzie są czyste, towar dokładany na bieżąco, raczej nie zauważyłam strasznych pustek na półkach. I jest to jeden z nielicznych sklepów, w którym torebki reklamowe są w dalszym ciągu rozdawane klientom. Nie mówię, że jestem zwolenniczką stosów foliowych siatek, sama używam często tekstylnych, ale nie lubię sklepów, które za byle foliowy woreczek wołają 60 groszy. W dodatku w Auchanie, jako chyba jedynym markecie zakupy są pakowane przez kasjerki. Co natomiast nie odpowiada mi w sklepie? Przede wszystkim stoisko z warzywami i owocami, nad którym obsługa nie panuje. Przykład z wczoraj: przechodzę obok, w powietrzu czuć jakiś niezbyt miły zapach. Rozglądam się, na końcówce leżą ziemniaki. W cenie niskiej, nieco poniżej 1 zł za kilogram, ale za to tragicznej jakości, po prostu zgniłe. Problemem byłoby wybranie chociaż kilograma dobrych ziemniaków, bez zgnilizny. Obok, również na końcówce leżały banany. Pogniłe, całe w brązowych plamach. Jeżeli już takie produkty zostały wystawione na sprzedaż do chociaż powinny być oznaczone jako towar gorszej jakości. Niestety tego rodzaju asortyment zdarza się tutaj nie raz. Około dwóch tygodni wcześniej usiłowałam kupić pomidory i niestety były same bardzo brzydkie, nadające się co najwyżej na zupę, niestety w cenie zupełnie dobrych pomidorów. Tydzień temu sprzedawane były na końcówce winogrona i w promieniu kilku metrów od stoiska leżały porozrzucane przez klientów pudełka z winogronami. Rozumiem, że klienci szukając dla siebie ładnych owoców porozkładali pudełka, ale obsługa nic nie robiła z tym. Kiedy byłam przy stoisku przechodziła jedna z menagerek Auchana i widząc to wybuchnęła śmiechem. Skoro z bałaganem na stoisku spotykam się przeciętnie co tydzień, to jest niestety norma, a nie jednorazowa wpadka. Gdyby nie to stoisko, to sklep oceniłabym na najwyższą możliwą ocenę. Drugi minus, to gigantyczne kolejki do kas. Z tym spotkałam się w tym sklepie po raz pierwszy, zawsze obsługa jest bardzo sprawna, niestety tym razem do kas stało po 6 - 8 osób, z pełnymi koszykami i czekanie na skasowanie trwało bardzo długo.

Astrum

24.08.2010

Auchan

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (24)
Chciałam zalogować się...
Chciałam zalogować się na moje konto. Na głównej stronie zauważyłam reklamę nowej lokaty "Zarabiaj każdego dnia". Z reklamy wynikało, że odsetki na lokacie sięgają aż do 7,59%. Po kliknięciu zostałam przeniesiona na stronę poświęconą lokatom. Dowiedziałam się, że są dostępne dwa rodzaje lokat, jedna na 180 dni a druga na dwa lata. Że oprocentowanie nominalne krótszej ma wynosić 5% a dłuższej 5,8%, ale po uwzględnieniu kapitalizacji dziennej wyniesie to odpowiednio 6,25% i 7,59%. Oprócz tego w jasnej i czytelnej formie zamieszczone były informacje na temat produktu: zapewnienie odnośnie niezmienności oprocentowania lokaty, możliwości założenia lokaty nie będąc klientem banku, minimalna kwota lokaty to 1000 zł itp. Zachęcona zalogowałam się i weszłam w zakładkę lokat. Rzeczywiście, oprócz wcześniejszych,standardowych lokat pojawiły się dwie nowe, 180 dni kapitalizacja dzienna i 2Y kapitalizacja dzienna. Ponieważ miałam na koncie wolne środki, które chciałam i tak przelać na lokatę rozpoczęłam proces zakładania. Ku mojemu zdumieniu, oprocentowanie, które wyświetliło się przy zakładaniu lokaty wynosiło 4,3% dla półrocznej i 5% dla dwuletniej. To są niestety znacząco niższe od obiecywanego w reklamie i nieznacznie wyższe od standardowego oprocentowania lokat. Po pół roku oszczędzania różnica byłaby groszowa. Przykro mi, że bank zamiast oferować poważne usługi bawi się w szukanie naiwnych. Strona internetowa banku ładna graficznie i łatwa w nawigacji.

Astrum

17.08.2010

Alior Bank

Placówka

Nie zgadzam się (21)
Robiłam duże warzywne...
Robiłam duże warzywne zakupy na Placu Imbramowskim (duże targowisko). Ponieważ w chwili gdy tam byłam na miasto spadła gigantyczna ulewa przechadzałam się po placu, czekając aż nieco przestanie padać. Ponieważ miałam zamiar kupić naczynie żaroodporne zajrzałam do sklepu Beta, bo zauważyłam, że sprzedają tam naczynia szklane i garnki. Sklepik jest malutki, bardzo ciasno zabudowany półkami. Można tam znaleźć naczynia, słoiki, garnki, różne pojemniki plastikowe, butelki ozdobne i tego rodzaju elementy, niezbędne w każdym domu. Stanęłam przy wejściu i zaczęłam się rozglądać. W sklepie pracowało dwóch mężczyzn, jeden około 30 lat, drugi znacznie starszy. Wewnątrz, pomimo nagromadzenia towaru było czysto. Młodszy mężczyzna zapytał w czym mi może pomóc. Kiedy powiedziałam czego szukam zaprowadził mnie między półki, do miejsca, gdzie leżały naczynia. Mieli ich całkiem niezły wybór, z trzech lub czterech firm, w różnych pojemnościach, od małych do 8 litrowych. Ponieważ zależało mi na pojemniku średniej wielkości, około 5 litrów wyszukałam sobie takie z dwóch różnych firm i zaczęłam je porównywać. Młodszy mężczyzna zaproponował rozpakowanie i dokładne obejrzenie. Ponieważ przy półce nie było na to miejsca zaniósł do lady, gdzie obaj rozpakowali, pozwolili mi oglądać i zastanawiać się. Wyjaśnili mi, jakiej oba są produkcji, że różnią się nieco grubością szkła, jak liczona jest pojemność jednego i drugiego. Doradzili mi jeden z nich. Cała rozmowa odbywała się w miłej atmosferze, żartowaliśmy sobie na temat mojego poprzedniego naczynia, które pękło po postawieniu na wilgotnej desce. Produkt został mi zapakowany w karton ponownie i do reklamówki, odpowiednio solidnej. Jedyny"zgrzyt" w czasie całych zakupów - musiałam upomnieć się o paragon. Reszta obsługi idealna. I kupiłam taki sam pojemnik, jaki oglądałam dzień wcześniej w Carrefour o około 10 złotych taniej.

Astrum

10.08.2010

Beta

Placówka

Kraków, Plac Imbramowski 27

Nie zgadzam się (24)
Wracając do domu...
Wracając do domu wstąpiłam do Biedronki zrobić małe zakupy. Sklep mieści się w małym, wolno-stojącym pawilonie. Jest wyjątkowo mały jak na Biedronkę. Naturalne światło doprowadzane jest tylko przez (dwa lub trzy) malutkie okienka, a sztuczne światło jest bardzo słabe. Sklep robi ponure i nieprzyjemne wrażenie. W pierwszej alei podłoga była bardzo brudna, można się było dosłownie przylepić do niej. W następnej alei dwie panie ustawiały paletę z towarem. Jedna udawała, że myje podłogę. Napisałam, że udawała, bo myła mocząc mopa w bardzo brudnej wodzie i podłoga po jej myciu nie wyglądała dużo lepiej niż przed, w dodatku pokrywała się rozmazanymi, mokrymi brudnymi plamami. Panie jakość ustawiły paletę, tak że całkiem sporo wystawała na aleję. Podeszłam do stoiska z warzywami. Zawsze w tym sklepie trzeba było ważyć towary na stoisku a nie przy kasie. Tym razem zauważyłam, że na wadze powieszono kartkę, że towary należy ważyć na kasie, gdyż waga jest zepsuta.Ogólnie stoisko było nie najgorzej zaopatrzone, towary ładnie poukładane, czyste, nie zgniłe. Kupowałam też kawałki kurczaka. W chłodni leżały kawałki kurczaka, udka, piersi, popakowane na tackach, z cenami za kilogram i za ten kawałek. Bardzo dobrze pomyślane, od razu wiadomo ile trzeba będzie zapłacić. Kasy były czynne dwie, do każdej była kolejka po około 3 - 4 osoby. Kasjerka dość namolnie usiłowała mi sprzedać reklamówkę, proponowała mi ją trzykrotnie. Zaproponowała mi również magazyn telewizyjny. Ogólnie nie mam zastrzeżeń co do obsługi, natomiast bardzo przeszkadza mi słabe oświetlenie i ciasnota. Do tego sklepu zaglądam naprawdę bardzo rzadko.

Astrum

06.08.2010

Biedronka

Placówka

Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 211

Nie zgadzam się (21)
Z przyjemnością mogę...
Z przyjemnością mogę bardzo pozytywnie ocenić pracę Poczty Polskiej. Zamówiłam w sklepie internetowym kilka przedmiotów. We wtorek po południu dostałam e-mail, że towar został wysłany. Zamówiłam sobie paczkę ekonomiczną. Jeżeli został wysłany we wtorek po południu, to spodziewałam się ją dostać najwcześniej w czwartek. Ku mojemu zdumieniu w środę około godziny 14 tej zadzwonił telefon. Dzwonił bardzo uprzejmy pan, który przedstawił się i poinformował, że ma dla mnie paczkę z poczty, darmową. Rozumiem, że chodziło mu o to, że nie za pobraniem, ale sformułowanie było trochę niezręcznie dobrane. Dzwonił czekając u mnie pod domem. Poinformowałam go, że mogę być w domu najwcześniej za pół godziny, lub nawet później. Pan powiedział, że przed 40 minut będzie w okolicy i jak wrócę, mam mu dać znać. Przyjechałam znacznie później, co najmniej godzinę od zakończenia rozmowy. Ponieważ ani w skrzynce ani w drzwiach nie znalazłam awizo zadzwoniłam do kuriera. Pan w dalszym ciągu był bardzo miły, zapytał, czy może mi przywieść paczkę za około 40 minut. Powiedziałam, że oczywiście. Po około półgodzinie kurier przywiózł mi paczkę. Obsługa idealna, szybko, uprzejmie i z dużą dbałością o klienta.

Astrum

06.08.2010

Poczta Polska

Placówka

Nie zgadzam się (26)
Pękła rura od...
Pękła rura od odkurzacza. Ponieważ takim sprzętem nie dało się sprzątać, musiałam szybko kupić nową rurę. Mój odkurzacz nie należy do najpopularniejszych modeli w Polsce więc byłam skazana na szukanie akcesoriów przez internet. Znalazłam na Allegro kilku sprzedawców oferujących poszukiwany przeze mnie towar. Zdecydowałam się na ofertę Profi - System, bo jako jedyni oferowali nie tylko przewód, ale i zestaw flitów, więc mogłam kupić różne akcesoria płacąc tylko raz za przesyłkę. Grafika na aukcjach jest tragiczna. W miniaturkach (wyświetlających się na liście) widać głównie nazwę firmy napisaną w krzykliwych kolorach a nie sprzedawany towar. Kolorystyka aukcji jest fatalna. Szare tło, pomarańczowe, gryzące się ze sobą i tłem kolory napisów - pomarańczowy i elementy niebieskie. Opis aukcji, wprawdzie poprawny merytorycznie robi wrażenie chaotycznego, nieuporządkowanego i nie zachęca do zapoznania się z treścią aukcji. W czasie przeglądania zauważyłam, że sprzedający zaplanował od piątku urlop (był wtorek). W opisie aukcji były podane numery telefonów do firmy. Dodzwoniłam się i dowiedziałam się, że towar będzie wysyłany do czwartku, więc na pewno mój zostanie wysłany, o ile wpłyną pieniądze. Powiedziałam, że mogę zapłacić kartą. Mężczyzna, z którym rozmawiałam powiedział, że w takim razie bez wątpienia zdążą wysłać. Zapytałam o koszt wysyłki łączonej, rury i filtrów. Pan z miejsca powiedział, że koszt wysyłki będzie taki jak samej rury, 11 złotych. Zrobiłam zakupy i zapłaciłam. Tego samego dnia po południu dostałam wiadomość, że towar został wysłany. Następnego dnia wczesnym popołudniem paczka została dostarczona. Rewelacja !

Astrum

06.08.2010

Profi-System

Kontakt online

Nie zgadzam się (27)
W firmie Olbut...
W firmie Olbut robiłam zakupy za pośrednictwem Allegro. Byłam w tym czasie u rodziców. Rodzice zdecydowali się na zakup odkurzacza i właśnie za pośrednictwem Allegro wyszukaliśmy i zakupiliśmy sprzęt. Zapłaciłam od razu. Jako adres wysyłki oczywiście podałam adres rodziców. Opis aukcji czytelny. W opisie zostały zawarte wszystkie ważne dane techniczne. Podana informacja, że towar jest na magazynie, co sugeruje szybką wysyłkę, chociaż nie podano w ciągu ilu dni towar zostanie wysłany. Opis aukcji wprawdzie merytorycznie poprawny, ale bardzo kiepski graficznie, robiony amatorsko. Zdjęcie towaru bardzo słabej jakości. Następnego dnia zadzwoniłam do firmy w celu poznania szczegółów dostawy. Zadzwoniłam koło południa. Dowiedziałam się, że towar być może zostanie wysłany dziś lub jutro. Usłyszałam również, że zostanę poinformowana e-mailem, że wysyłka została dokonana. Zapytałam jeszcze, za pośrednictwem jakiej firmy otrzymam paczkę. Tutaj mężczyzna, z którym rozmawiałam zaskoczył mnie, bo powiedział, że nie wie, bo jeszcze nie sprawdzał z komputerze i mam zadzwonić za 15 minut. Następnego dnia po południu dostałam e-mail, że paczka została nadana. W środę, przed południem mama zadzwoniła, że już jest. Polecam sklep. Towar zgodny z opisem i oczekiwaniami. Cena zarówno odkurzacza jak i przesyłki umiarkowana. Wysyłka bardzo szybka - towar zamówiony z niedzielę w środę już został dostarczony.

Astrum

06.08.2010

Olbut

Kontakt online

Nie zgadzam się (28)
Udałam się do...
Udałam się do sklepu zrobić podstawowe zakupy, sklep wybrałam skuszona reklamą bardzo taniego mięsa wieprzowego. Zaraz po wejściu na salę sprzedaży, dosłownie tuż przy bramkach, natknęłam się na chłodnie z reklamowanym mięsem. Ucieszyłam się, bo bałam się, że towaru może nie być w ogóle, ale niestety były same ogromne paczki. Wybrałam najmniejszą, ważącą prawie 5 kg. Sama chłodnia nie budziła zastrzeżeń, czysta, zawierająca kilka różnych promocyjnych produktów, z zamieszczonymi ich cenami. Przejście przez sklep było bardzo niewygodne. Aleja zaraz na przeciwko bramek była zastawiona towarem w promocji. W sklepie było sporo klientów i naprawdę ciężko było przejechać z metalowym koszykiem. W promocji były głównie artykuły związane ze szkołą. Chciałam kupić naczynie żaroodporne. Znalazłam odpowiedni dział i półkę. Na dziale stały porozstawiane pudła, paleciaki i kosze na śmieci. Ciężko było się między tym poruszać. Ponieważ chcieliśmy też kupić akcesoria do łazienki mąż udał się na inny dział a ja zostałam przy naczyniach. Był nawet całkiem spory wybór produktów. Niestety na półkach nie znalazłam cen wszystkich interesujących mnie naczyń i musiałam chodzić z nimi do czytnika cen. Koło półki chodził młody chłopak, zajęty dokładaniem towaru. Przychodził, przyciągał palety, pudła, zostawiał w alejce i szedł dalej. W końcu poszłam poszukać męża. Zauważyłam, że w innej części sklepu ten sam młody chłopak zajmuje się towarem. Tutaj również aleje były zastawione. Udaliśmy się na dalsze zakupy. Na dziale mięsnym okazało się, że promocyjne mięso jest również w mniejszych opakowaniach, po około kilogram. Udaliśmy się też na warzywa i owoce. Kupowałam pomidory. Zauważyłam, że w kartonach z pomidorami znajdują Do stoisk z wędlinami i serem stały długie kolejki. W głównej alei, równoległej do kas, stały znowu wyspy z promocjami. Oczywiście maksymalnie utrudniające poruszanie się. Rozumiem, że duża ilość promocji jest dla sklepu ważna, ale Carrefour chyba przesadził i po prostu uniemożliwia klientom poruszanie się po sklepie. Na sklepie było czysto. Dużo było palet z dokładanym towarem. Przy kasach kolejki. Czynna mniej więcej co piąta kasa. Kiedy stałam w kolejce zauważyłam, że na taśmę sąsiedniej, nieczynnej kasy zostały odłożone towary, z których zrezygnowali klienci. Między innymi leżała tam paczka głęboko zamrożonych pierogów, niestety w tym momencie już częściowo rozmrożonych. Ponieważ obawiam się, że te pierogi za jakiś czas wrócą do lodówki (trafiałam już na pierogi czy lody których wygląd świadczył o tym, że rozmroziły się i zostały ponownie zamrożone, teraz już wiem skąd mogło to się brać), głęboko się zastanowię, zanim kupię tego rodzaju towar w Carrefourze. Kasjerka uprzejma, podczas kasowania towaru stosowała zwroty grzecznościowe.

Astrum

06.08.2010

Carrefour

Placówka

Kraków, Medweckiego 2

Nie zgadzam się (28)
Ponieważ jechaliśmy samochodem...
Ponieważ jechaliśmy samochodem przez cały dzień byliśmy dość głodni i zmęczeni. Widząc przy drodze drogowskazy zapowiadające KFC postanowiliśmy zatrzymać się i coś zjeść. Dojazd do restauracji jest bardzo dobrze oznaczony, z podaniem odległości. Trochę trudno było nam się w pierwszej chwili zorientować, gdzie jest parking, ale na szczęście w pobliżu było kilka dużych sklepów, których parkingi były w tym momencie puste i bez problemu zaparkowaliśmy. Dzień był chłodny i deszczowy, ale wewnątrz było ciepło i przyjemnie. Część stolików była zajęta przez klientów, około połowy było wolnych. Stoliki były czyste. Podłoga również. Na sali nie było czuć żadnych zapachów z kuchni. Ponieważ chcieliśmy też skorzystać z internetu mąż włączył laptopa. Trochę problemów mieliśmy ze znalezieniem gniazdka. W międzyczasie poszłam umyć ręce. Toaleta była niewielka, ale czysta. Udałam się złożyć zamówienie. Nie wiedziałam za bardzo, co wybrać więc stanęłam przy ladzie i czekałam na pracownika. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna i zapytała w czym pomóc. Zapytałam, czy może mi coś polecić. Dziewczyna zapytała, czy chcę kanapkę czy kawałki kurczaka. Powiedziałam, że wolę kanapkę, a najbardziej mi zależy na dużych frytkach. Zaproponowała mi kanapkę Grander, jak powiedziała, jedyną z dużymi frytkami. Poprosiłam, żeby powiedziała mi coś więcej o kanapce. Dziewczyna podała mi składniki wchodzące w skład kanapki. Zdecydowałam się na kanapkę w zestawie dla mojego męża i zapytałam, czy może mi polecić coś innego dla mnie. Dziewczyna opisała mi kilka innych kanapek, podając mi ich skład. Bardziej interesowałaby mnie informacja na temat ich smaku czy ostrości, niestety musiałam to wszystko z niej wyciągać. Zdecydowałam się na zestaw. Zastrzegłam sobie, że jedne frytki mają być niesolone. Zostałam poinformowana, że muszę na nie czekać 3 minuty. Nie był to dla mnie problem. Zapytałam jedynie, czy zostanę zawołana. Zapłaciłam za zamówienie, które w międzyczasie zostało już skompletowane. Powiedziałam, że chciałabym jeszcze keczup do frytek. Poszłam z tacą do stolika. Po chwili kasjerka zawołała mnie do kasy po moje frytki. Były elegancko przygotowane na talerzyku. Upomniałam się o ketchup. Okazało się, że pracownicy o tym pamiętali i dołączyli go do frytek. W lokalu spędziliśmy dość długą chwilę. Przyszło więcej klientów, którzy zachowywali się dość głośno i hałaśliwie. Obsługa nie reagowała. Pomimo tego wizytę uważam za udaną, jedzenie było smaczne i ciepłe, otoczenie przytulne i niekrępujące.

Astrum

03.08.2010

KFC

Placówka

Toruń, Szosa Lubicka 109/111

Nie zgadzam się (23)
Zaskakuje mnie sposób...
Zaskakuje mnie sposób namawiania klienta na nowe usługi przez pracowników Ery. Chwilowo na szczęście ja mam spokój, natomiast firma postanowiła za wszelką cenę coś sprzedać mojemu mężowi. Robią w wyjątkowo denerwujący sposób. Dzwoni telefon z numerem Ery a po odebraniu telefonu człowiek jest skazany na czekanie na połączenie i słuchanie muzyczki. Moim zdaniem jest to bardzo nieuprzejme ze strony firmy, ponieważ to w końcu oni mają do nas sprawę, dzwonią i zabierają nasz czas rozmową i dodatkowo skazują nas na tracenie czasu przy czekaniu na połączenie! Po dłuższym czasie słuchania mąż rozłączył się. Po kilku godzinach numer zadzwonił jeszcze raz. Po odebraniu znów włączono muzyczkę. Taka zabawa trwała przez dwa dni, po kilka razy dziennie. W końcu ktoś zadzwonił i od razu zaczął rozmowę. Mąż zauważył, że nie zamierza tracić czasu na słuchanie włączanej muzyczki. Pracownik bezczelnie powiedział, że takie sytuacje się nie zdarzają. Mąż powiedział, że owszem, zdarzają się i to co chwilę. Pracownik powiedział, że to w takim razie musiał być błąd systemu. Zaproponował mojemu mężowi włączenie bezpłatnych rozmów w weekendy. Mąż powiedział, że dziękuję. Nie jest mu taka usługa po prostu potrzebna. Pracownik chwilę próbował przekonywać, ale w końcu się rozłączył. Po kolejnych dwóch dniach zaczęła się taka sama zabawa. Znowu dzwonił numer, po czym włączano muzyczkę. W końcu zadzwoniła pani z pytaniem, czy mąż nie zmienił zdania i jednak nie chce skorzystać z tej oferty. Nie znam się na telemarketingu, ale mam wrażenie, że zirytowanie klienta nie jest najlepszą metodą na sprzedanie mu czegoś.

Astrum

30.07.2010

T-Mobile

Placówka

Nie zgadzam się (18)
Robiłam zakupy spożywcze...
Robiłam zakupy spożywcze w Auchanie. Do sklepu jako całości nie mam zastrzeżeń. Chciałam jednak opisać stoisko warzywa owoce w tym sklepie. Wyglądało fatalnie. Na stoisku był bardzo ubogi wybór produktów. Między innymi były w promocyjnej cenie pomidory – po 3 złote z groszami. Niestety były one tragicznej jakości, brzydkie, poobijane, po uszkadzane. Po przejrzeniu sporej ich ilości zdecydowałam się na zakup leżących obok trochę droższych. Chciałam też kupić bób, ale był w foliowych woreczkach, zaparzony, nie nadający się już do jedzenia. Rzodkiewki również były zwiędłe i częściowo zgniłe. Wychodząc ze stoiska zauważyłam, że zaparzone i częściowo zgniłe są również koperki i szczypiorki. Najdziwniejsze, że na stoisku znajdowali się pracownicy. Jeden z nich zajmował się krojeniem arbuzów. Na stoisku stała też paleta z warzywami, pozostawiona przez pracownika. Produkty na stoisku były zepsute, stare lub źle przechowywane. Wyglądały bardzo niezachęcająco i obrzydzały zakupy. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam w żadnym sklepie takiej ilości zepsutych produktów na raz.

Astrum

30.07.2010

Auchan

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (25)
Szukaliśmy dywanu do...
Szukaliśmy dywanu do pokoju. Ponieważ kiedyś już kupowaliśmy w sklepie Komfort zajrzeliśmy też tym razem tutaj. Mam wrażenie, że sklep znacznie zmniejszył swoją powierzchnię w ciągu ostatnich kilku lat, w tym samym znacznie zmalał wybór dywanów. Ogólnie w sklepie było czysto. Towar był dobrze wyeksponowany. Zauważyłam kilku pracowników na sklepie i przy kasie. Zaczęliśmy oglądać dywany. Oglądaliśmy je dość długo, wysuwaliśmy, porównywaliśmy. Nie zainteresował się żaden pracownik. W końcu uznaliśmy, że decydujemy się na jeden z dywanów. Poszliśmy szukać pracownika. Zagadnęłam pana stojącego przy kasach. Zapytałam go o możliwość zamówienia transportu. Odpowiedział, że kosztuje 43 złote do 10 kilometrów. Zapytał co chcę kupić i jaki mam samochód. Po uzyskaniu odpowiedzi stwierdził, że bez problemu dywan zmieści się do samochodu. Zapewnił, że dywan jest zwijany ciasno i zawijany w folię dla ochrony przed deszczem. Zapytał też czy jedziemy od razu do domu, bo jeżeli nie, to nie radzi wozić ze sobą, bo mogą ukraść. Ponieważ planowaliśmy jechać na zakupy spożywcze postanowiłam nie brać od razu dywanu, tylko przyjechać po niego w drodze powrotnej. Zapytałam o możliwość rezerwacji. Pracownik zaczął mówić niejasno i wykrętnie. Właściwie nie wiem, o co mu chodziło. Potem stwierdził, że jak chcę, to sobie mogę za dywan od razu zapłacić. Nagle w trakcie rozmowy wyszedł i poszedł w stronę dywanu. Zdjął z niego metkę z ceną. Nie wiem, czy to miało oznaczać rezerwację, bo nie powiesił żadnej informacji na ten temat. Ani nic nam nie powiedział. Dla pewności mąż zawołał do niego, że za niedługo wrócimy po dywan Uważam, że pracownik zachował się niegrzecznie i nieuprzejmie. Po około godzinie wróciliśmy do sklepu. Podeszliśmy od razu do tego samego mężczyzny, który znowu stał przy kasach, i powiedzieliśmy, że przyjechaliśmy po dywan. Pracownik powiedział, że dobrze i podszedł do kasy. Zapytał czy chcemy fakturę czy paragon. Mąż odpowiedział, że wystarczy paragon. Pracownik zawołał inną dziewczynę do skasowania, bo czegoś nie umiał zrobić przy kasie. Zapytałam ją o jakieś środki do czyszczenia dywanu i ewentualnie tapicerki. Dziewczyna wzięła jakiś spray i powiedziała mi, że ten jest dobry, o wiele lepszy od płynów, bo dywan jest wrażliwy na wodę. Powiedziała również, że wszelkie zanieczyszczenia należy natychmiast czyścić. Zapytałam ją o wydajność pianki. Dowiedziałam się, że około 30 m kwadratowych, chyba, że jest bardziej zanieczyszczone. Nie pytając mnie o zgodę skasowała również preparat. Mąż podał jej kartę kredytową. Okazało się, że jest odmowa transakcji. Dziewczyna na cały sklep zawołała do mężczyzny pakującego dywan „Nie pakuj bo jest odmowa”. Mało taktowne i niegrzeczne. Podałam kasjerce moją kartę i zapłaciłam za dywan. Dostałam kartę gwarancyjną. Obok na stosie wykładzin pojawił się zrolowany dywan. Nikt nie powiedział nam, że to jest nasz dywan. Kiedy zapytaliśmy, czy to jest nasz dywan nikt nie odpowiedział. Poczułam, że zapłaciłam, to już można się nami przestać zupełnie interesować. Upewniliśmy się, że to nasz zakup. Mąż wziął dywan pod pachę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Ze strony pracowników nie padło żadne do widzenia ani dziękuję. Zauważyliśmy, że pada w dalszym ciągu deszcz. Przypomnieliśmy sobie, że pracownik obiecał zabezpieczyć dywan przed wodą. Ponieważ w pobliżu znajdował się jeden z pracowników poprosiliśmy go o folię. Poszedł na zaplecze i po chwili wrócił z folią. Przyszedł do niego pracownik, który obsługiwał nas na początku. Ten drugi wyjaśnił mu, że państwo sobie życzą zawinąć. Razem sprawnie zawinęli dywan. Drugi pracownik pożegnał nas i życzył miłego popołudnia. Niestety to był jedyny pracownik sklepu, który zachował się na poziomie. Po wizycie niestety pozostał niesmak.

Astrum

30.07.2010

KOMFORT

Placówka

Kraków, Wadowicka 9

Nie zgadzam się (20)
Ponieważ planowaliśmy spędzić...
Ponieważ planowaliśmy spędzić trochę czasu w Toruniu i zwiedzić miasto szukaliśmy tam miejsca na nocleg. Ponieważ jednym z naszych hobby są dziewiętnastowieczne fortyfikacje bardzo się ucieszyliśmy, gdy znaleźliśmy ofertę noclegów w pruskim forcie w Toruniu. Ponieważ wiedzieliśmy, że do Torunia przyjedziemy dość późno, chcieliśmy mieć zarezerwowany nocleg i nie tracić czasu i nerwów na szukanie. Zadzwoniliśmy kilka dni przed planowanym wyjazdem na podany na stronie telefon stacjonarny. Zadzwoniliśmy około godziny 17 tej. Odebrał mężczyzna, powiedział, że już jest w domu i nie ma możliwości sprawdzenia i żebyśmy zadzwonili następnego dnia. Zdziwiliśmy się, bo podany był telefon stacjonarny, czyli spodziewaliśmy się, że odbierze go osoba przebywająca w firmie. Później o tym zapomnieliśmy. Kiedy już jechaliśmy w stronę Torunia kilka dni później postanowiliśmy zadzwonić jeszcze raz. Tym razem odebrała kobieta. Poinformowała, że owszem są wolne miejsca. Zapytała czy życzymy sobie pokój z łazienką czy bez. Powiedziałam, że chyba wystarczy bez łazienki. Zapytałam o koszt – usłyszałam, że dla dwóch osób bez łazienki to 56 złotych, a z łazienką 80 złotych za noc. Zdziwiłam się, bo na stronie było podane, że noc bez łazienek kosztuje 29 złotych, czyli dla dwóch osób 58, ale pomyślałam, że widocznie w internecie był błąd. Zapytałam też kobietę, jak dojechać. Zapytała skąd jedziemy. Powiedziałam, że od strony Olsztyna. Powiedziała wówczas, że nie wie jak, ale na pewno przy drodze wylotowej na Gdańsk i ulicą Chrobrego i mamy jechać prosto, do końca, aż zobaczymy fort. Dojazd był trochę bardziej skomplikowany, ale trafiliśmy. Na parkingu przed fortem nie było miejsc, bo w środku odbywało się wesele. Podeszliśmy do recepcji. Wyjaśniliśmy, że mamy tu zarezerwowane noclegi. Pani potwierdziła. Zapytała, czy naprawdę nie chcemy pokoju z łazienką. Zrobiło to ma mnie wrażenie wciskania na siłę droższego pokoju. Powiedzieliśmy, że dziękujemy. Policzono nam za nocleg, okazało się, że noclegi kosztują tyle ile było podane na stronie www, a nie przez telefon. Zapłaciliśmy kartą, chociaż recepcjonistka za bardzo nie wiedziała jak obsłużyć terminal. Pani zabrała klucze i poprowadziła nas korytarzem. W budynku czuć było wilgoć i nieprzyjemny zapach stęchlizny i brudu. Zdziwiłam się, bo wcześniej przebywałam już w fortach z tego okresu adaptowanych na lokale użytkowe i nie spotkałam się z taką wilgocią i nieprzyjemnym zapachem. Recepcjonistka w skrócie przedstawiła nam historię fortu. Zaprowadziła nas piętro niżej i pokazała pokój. Był koszmarny. Nie miał okna (o tym wiedziałam), lampa oświetlająca wnętrze świeciła bardzo słabo, ściany były pomalowane na koszmarny pomarańczowy kolor, wnętrze było bardzo ciasne, śmierdziało wilgocią i stęchlizną. Gdybym nie zapłaciła wcześniej za pokój to chyba bym w tym momencie powiedziała, że rezygnuję. Recepcjonistka pokazała nam jeszcze świetlicę, gdzie znajdował się czajnik bezprzewodowy (jedyny w całym budynku dla klientów!) i telewizor. W świetlicy również było ciemno, ponuro i śmierdziało. Potem pokazano nam łazienki. Męska była ładnie urządzona ale śmierdząca, damska mieszcząca się na poziomie wyższym wyglądała i pachniała normalnie. Poczuliśmy się załamani perspektywą spędzenia dwóch nocy w takim pokoju. Zapytaliśmy się jak wygląda pokój z łazienką. Recepcjonistka zaprowadziła nas znowu na recepcję, pobrała inny klucz i pokazała nam pokój z łazienką na parterze (w budynku był parter i piętro poniżej). Ten pokój wyglądał trochę lepiej – nie śmierdziało w nim aż tak i był pomalowany kolorem bardziej żółtym, przez co mniej irytujący. Pani poinformowała, że ten pokój kosztuje 80 złotych za dobę za dwie osoby. Pokazała nam jeszcze pokój trzyosobowy z oknem, mówiąc, że kosztuje 120 złotych, nawet jeżeli mieszkają w nim dwie osoby. Dała nam jeszcze klucze do pokoju z łazienką, mieszczącego się na dole, żebyśmy go sobie obejrzeli. Miał łazienkę, ale był śmierdzący i pomalowany drażniącym kolorem. Wybraliśmy ten wyżej, dopłaciliśmy różnicę i rozpakowaliśmy się. W pokoju nie było żadnej możliwości regulacji ogrzewania (chociaż recepcjonistka mówiła że jest). Łazienka była ładna, z ciepłą wodą i czystymi kafelkami. Pokój był malutki. Stały w nim dwa łóżka, stolik, dwie szafki nocne, dwa krzesła i po wniesieniu toreb podróżnych był problem z przejściem z jednej części pokoju do drugiej. Nie było szafy na ubrania, jedynie mała wnęka z wieszakami. Wentylacja w pomieszczeniu była bardzo słaba. Oświetlenie niewystarczające. Łóżko nawet dość wygodne. Dowiedzieliśmy się, że mamy możliwość zwiedzenia fortu, jako osoby w nim mieszkające bez dodatkowej opłaty. Tego dnia obejrzeliśmy wnętrze, następnego dnia wybraliśmy się na wały forteczne. Od recepcjonistki dostaliśmy plan fortu wraz z opisem. Dobrze pomyślane i przygotowane. Szkoda, że nie pożyczono nam latarek, bo niektóre pomieszczenia nie były w ogóle oświetlone. Trasa była interesująca i przeszliśmy ją z przyjemnością. Dowiedzieliśmy się, że na terenie fortu są pomieszczenia w których jest możliwość skorzystania z internetu. Niestety nie było na ten temat żadnej informacji, dowiedzieliśmy się jedynie poprzez wypytywanie recepcjonistki. Klucz do pomieszczenia dał nam inny już recepcjonista. Internet bezprzewodowy był, ale miał tak słaby zasięg, że nie dało się skorzystać. Na szczęście w pomieszczeniu był też kabel i podłączyliśmy się do niego. Kiedy wieczorem mąż zamykał pomieszczenie okazało się, że nie ma w recepcji żadnego pracownika. Później sprawdzaliśmy kilkakrotnie, nikt się nie pojawił. Klucz zabraliśmy do pokoju. Rano chcieliśmy skorzystać z sieci, okazało się że nie działa. Na recepcji była tym razem pani, powiedziała, że nie wie dlaczego tak się dzieje, u niej sieć jest. Ponieważ mieliśmy dość ważną rzecz do sprawdzenia w internecie recepcjonistka zaproponowała wpięcie się do sieci u niej na recepcji. Plus dla pracownika, że stara się być pomocny. Podsumowując, noclegi w Forcie IV polecam tylko pasjonatom fortyfikacji, pomieszczenia są nieprzemyślane, nie przygotowane na przyjęcie gości. Budynek jest źle osuszony, kiepsko oświetlony, ciekawy do zwiedzenia, ale nie nadający się na dłuższy pobyt. Niestety na zdjęciach zamieszczonych w internecie całość wygląda dużo lepiej niż w rzeczywistości. Na korytarzu wywieszono prośbę o wypełnienie on – line, niestety pytania w niej zawarte odwołują się do bardzo ogólnych aspektów, więc raczej mam wrażenie że ankieta nie odzwierciedli mojego zdania na temat obiektu.

Astrum

30.07.2010

Twierdza Toruń

Placówka

Toruń, Chrobrego 86

Nie zgadzam się (21)
Zwiedzając miasto postanowiliśmy...
Zwiedzając miasto postanowiliśmy usiąść na chwilę i coś zjeść. Zainteresowała nas duża restauracja znajdująca się tuż koło ratusza. Na zewnątrz stały w trzech miejscach, niedaleko od siebie ogródki. Przy nich umieszczona duże tablice, zachęcające do skorzystania z dania dnia, kotleta szwajcarskiego z ziemniakami i surówką, za 15 złotych. Pomyśleliśmy, że chyba się na niego skusimy. Usiedliśmy. Bardzo szybko przyszła kelnerka i przyniosła nam karty. Z kart nie korzystało się zbyt wygodnie, ponieważ miały postać wielkich, za laminowanych płacht papieru, w formacie większym niż A4. Po obejrzeniu menu zrezygnowaliśmy z kotletów i zdecydowaliśmy się na pierogi. Kelnerka dość szybko odebrała od nas zamówienie. Ponieważ zamówiłam dodatkowo barszczyk zasugerowała go również mężowi. Bardzo szybko zostały przyniesione sztućce, przyprawy i podkładki na stół. Po chwili dostałam barszczyk, natomiast na pierogi musieliśmy czekać bardzo długo. W międzyczasie skorzystałam z toalety. Nie byłoby mi łatwo jej znaleźć, gdyby nie to, że słyszałam, jak jedna z kelnerek tłumaczyła innej klientce, gdzie jest. W toalecie było czysto, ale kabiny były bardzo ciasne. W końcu doczekaliśmy się jedzenia. Porcja 8 pierogów kosztowała 14 złotych. Pierogi były bardzo duże – jak dla mnie porcja była za duża. Mąż chciał zapłacić kartą. Kelnerka przyniosła rachunek i terminal. Jedzenie było bardzo smaczne. Lokal wart polecenia.

Astrum

28.07.2010

Restauracja Ratusz

Placówka

Toruń, Rynek Staromiejski 1

Nie zgadzam się (19)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi