Opinie użytkownika (902)

Robiłam duże warzywne...
Robiłam duże warzywne zakupy na Placu Imbramowskim (duże targowisko). Ponieważ w chwili gdy tam byłam na miasto spadła gigantyczna ulewa przechadzałam się po placu, czekając aż nieco przestanie padać. Ponieważ miałam zamiar kupić naczynie żaroodporne zajrzałam do sklepu Beta, bo zauważyłam, że sprzedają tam naczynia szklane i garnki. Sklepik jest malutki, bardzo ciasno zabudowany półkami. Można tam znaleźć naczynia, słoiki, garnki, różne pojemniki plastikowe, butelki ozdobne i tego rodzaju elementy, niezbędne w każdym domu. Stanęłam przy wejściu i zaczęłam się rozglądać. W sklepie pracowało dwóch mężczyzn, jeden około 30 lat, drugi znacznie starszy. Wewnątrz, pomimo nagromadzenia towaru było czysto. Młodszy mężczyzna zapytał w czym mi może pomóc. Kiedy powiedziałam czego szukam zaprowadził mnie między półki, do miejsca, gdzie leżały naczynia. Mieli ich całkiem niezły wybór, z trzech lub czterech firm, w różnych pojemnościach, od małych do 8 litrowych. Ponieważ zależało mi na pojemniku średniej wielkości, około 5 litrów wyszukałam sobie takie z dwóch różnych firm i zaczęłam je porównywać. Młodszy mężczyzna zaproponował rozpakowanie i dokładne obejrzenie. Ponieważ przy półce nie było na to miejsca zaniósł do lady, gdzie obaj rozpakowali, pozwolili mi oglądać i zastanawiać się. Wyjaśnili mi, jakiej oba są produkcji, że różnią się nieco grubością szkła, jak liczona jest pojemność jednego i drugiego. Doradzili mi jeden z nich. Cała rozmowa odbywała się w miłej atmosferze, żartowaliśmy sobie na temat mojego poprzedniego naczynia, które pękło po postawieniu na wilgotnej desce. Produkt został mi zapakowany w karton ponownie i do reklamówki, odpowiednio solidnej. Jedyny"zgrzyt" w czasie całych zakupów - musiałam upomnieć się o paragon. Reszta obsługi idealna. I kupiłam taki sam pojemnik, jaki oglądałam dzień wcześniej w Carrefour o około 10 złotych taniej.

Astrum

10.08.2010

Beta

Placówka

Kraków, Plac Imbramowski 27

Nie zgadzam się (24)
Wracając do domu...
Wracając do domu wstąpiłam do Biedronki zrobić małe zakupy. Sklep mieści się w małym, wolno-stojącym pawilonie. Jest wyjątkowo mały jak na Biedronkę. Naturalne światło doprowadzane jest tylko przez (dwa lub trzy) malutkie okienka, a sztuczne światło jest bardzo słabe. Sklep robi ponure i nieprzyjemne wrażenie. W pierwszej alei podłoga była bardzo brudna, można się było dosłownie przylepić do niej. W następnej alei dwie panie ustawiały paletę z towarem. Jedna udawała, że myje podłogę. Napisałam, że udawała, bo myła mocząc mopa w bardzo brudnej wodzie i podłoga po jej myciu nie wyglądała dużo lepiej niż przed, w dodatku pokrywała się rozmazanymi, mokrymi brudnymi plamami. Panie jakość ustawiły paletę, tak że całkiem sporo wystawała na aleję. Podeszłam do stoiska z warzywami. Zawsze w tym sklepie trzeba było ważyć towary na stoisku a nie przy kasie. Tym razem zauważyłam, że na wadze powieszono kartkę, że towary należy ważyć na kasie, gdyż waga jest zepsuta.Ogólnie stoisko było nie najgorzej zaopatrzone, towary ładnie poukładane, czyste, nie zgniłe. Kupowałam też kawałki kurczaka. W chłodni leżały kawałki kurczaka, udka, piersi, popakowane na tackach, z cenami za kilogram i za ten kawałek. Bardzo dobrze pomyślane, od razu wiadomo ile trzeba będzie zapłacić. Kasy były czynne dwie, do każdej była kolejka po około 3 - 4 osoby. Kasjerka dość namolnie usiłowała mi sprzedać reklamówkę, proponowała mi ją trzykrotnie. Zaproponowała mi również magazyn telewizyjny. Ogólnie nie mam zastrzeżeń co do obsługi, natomiast bardzo przeszkadza mi słabe oświetlenie i ciasnota. Do tego sklepu zaglądam naprawdę bardzo rzadko.

Astrum

06.08.2010

Biedronka

Placówka

Gdańsk, Aleja Grunwaldzka 211

Nie zgadzam się (21)
Z przyjemnością mogę...
Z przyjemnością mogę bardzo pozytywnie ocenić pracę Poczty Polskiej. Zamówiłam w sklepie internetowym kilka przedmiotów. We wtorek po południu dostałam e-mail, że towar został wysłany. Zamówiłam sobie paczkę ekonomiczną. Jeżeli został wysłany we wtorek po południu, to spodziewałam się ją dostać najwcześniej w czwartek. Ku mojemu zdumieniu w środę około godziny 14 tej zadzwonił telefon. Dzwonił bardzo uprzejmy pan, który przedstawił się i poinformował, że ma dla mnie paczkę z poczty, darmową. Rozumiem, że chodziło mu o to, że nie za pobraniem, ale sformułowanie było trochę niezręcznie dobrane. Dzwonił czekając u mnie pod domem. Poinformowałam go, że mogę być w domu najwcześniej za pół godziny, lub nawet później. Pan powiedział, że przed 40 minut będzie w okolicy i jak wrócę, mam mu dać znać. Przyjechałam znacznie później, co najmniej godzinę od zakończenia rozmowy. Ponieważ ani w skrzynce ani w drzwiach nie znalazłam awizo zadzwoniłam do kuriera. Pan w dalszym ciągu był bardzo miły, zapytał, czy może mi przywieść paczkę za około 40 minut. Powiedziałam, że oczywiście. Po około półgodzinie kurier przywiózł mi paczkę. Obsługa idealna, szybko, uprzejmie i z dużą dbałością o klienta.

Astrum

06.08.2010

Poczta Polska

Placówka

Nie zgadzam się (26)
Pękła rura od...
Pękła rura od odkurzacza. Ponieważ takim sprzętem nie dało się sprzątać, musiałam szybko kupić nową rurę. Mój odkurzacz nie należy do najpopularniejszych modeli w Polsce więc byłam skazana na szukanie akcesoriów przez internet. Znalazłam na Allegro kilku sprzedawców oferujących poszukiwany przeze mnie towar. Zdecydowałam się na ofertę Profi - System, bo jako jedyni oferowali nie tylko przewód, ale i zestaw flitów, więc mogłam kupić różne akcesoria płacąc tylko raz za przesyłkę. Grafika na aukcjach jest tragiczna. W miniaturkach (wyświetlających się na liście) widać głównie nazwę firmy napisaną w krzykliwych kolorach a nie sprzedawany towar. Kolorystyka aukcji jest fatalna. Szare tło, pomarańczowe, gryzące się ze sobą i tłem kolory napisów - pomarańczowy i elementy niebieskie. Opis aukcji, wprawdzie poprawny merytorycznie robi wrażenie chaotycznego, nieuporządkowanego i nie zachęca do zapoznania się z treścią aukcji. W czasie przeglądania zauważyłam, że sprzedający zaplanował od piątku urlop (był wtorek). W opisie aukcji były podane numery telefonów do firmy. Dodzwoniłam się i dowiedziałam się, że towar będzie wysyłany do czwartku, więc na pewno mój zostanie wysłany, o ile wpłyną pieniądze. Powiedziałam, że mogę zapłacić kartą. Mężczyzna, z którym rozmawiałam powiedział, że w takim razie bez wątpienia zdążą wysłać. Zapytałam o koszt wysyłki łączonej, rury i filtrów. Pan z miejsca powiedział, że koszt wysyłki będzie taki jak samej rury, 11 złotych. Zrobiłam zakupy i zapłaciłam. Tego samego dnia po południu dostałam wiadomość, że towar został wysłany. Następnego dnia wczesnym popołudniem paczka została dostarczona. Rewelacja !

Astrum

06.08.2010

Profi-System

Kontakt online

Nie zgadzam się (27)
W firmie Olbut...
W firmie Olbut robiłam zakupy za pośrednictwem Allegro. Byłam w tym czasie u rodziców. Rodzice zdecydowali się na zakup odkurzacza i właśnie za pośrednictwem Allegro wyszukaliśmy i zakupiliśmy sprzęt. Zapłaciłam od razu. Jako adres wysyłki oczywiście podałam adres rodziców. Opis aukcji czytelny. W opisie zostały zawarte wszystkie ważne dane techniczne. Podana informacja, że towar jest na magazynie, co sugeruje szybką wysyłkę, chociaż nie podano w ciągu ilu dni towar zostanie wysłany. Opis aukcji wprawdzie merytorycznie poprawny, ale bardzo kiepski graficznie, robiony amatorsko. Zdjęcie towaru bardzo słabej jakości. Następnego dnia zadzwoniłam do firmy w celu poznania szczegółów dostawy. Zadzwoniłam koło południa. Dowiedziałam się, że towar być może zostanie wysłany dziś lub jutro. Usłyszałam również, że zostanę poinformowana e-mailem, że wysyłka została dokonana. Zapytałam jeszcze, za pośrednictwem jakiej firmy otrzymam paczkę. Tutaj mężczyzna, z którym rozmawiałam zaskoczył mnie, bo powiedział, że nie wie, bo jeszcze nie sprawdzał z komputerze i mam zadzwonić za 15 minut. Następnego dnia po południu dostałam e-mail, że paczka została nadana. W środę, przed południem mama zadzwoniła, że już jest. Polecam sklep. Towar zgodny z opisem i oczekiwaniami. Cena zarówno odkurzacza jak i przesyłki umiarkowana. Wysyłka bardzo szybka - towar zamówiony z niedzielę w środę już został dostarczony.

Astrum

06.08.2010

Olbut

Kontakt online

Nie zgadzam się (28)
Udałam się do...
Udałam się do sklepu zrobić podstawowe zakupy, sklep wybrałam skuszona reklamą bardzo taniego mięsa wieprzowego. Zaraz po wejściu na salę sprzedaży, dosłownie tuż przy bramkach, natknęłam się na chłodnie z reklamowanym mięsem. Ucieszyłam się, bo bałam się, że towaru może nie być w ogóle, ale niestety były same ogromne paczki. Wybrałam najmniejszą, ważącą prawie 5 kg. Sama chłodnia nie budziła zastrzeżeń, czysta, zawierająca kilka różnych promocyjnych produktów, z zamieszczonymi ich cenami. Przejście przez sklep było bardzo niewygodne. Aleja zaraz na przeciwko bramek była zastawiona towarem w promocji. W sklepie było sporo klientów i naprawdę ciężko było przejechać z metalowym koszykiem. W promocji były głównie artykuły związane ze szkołą. Chciałam kupić naczynie żaroodporne. Znalazłam odpowiedni dział i półkę. Na dziale stały porozstawiane pudła, paleciaki i kosze na śmieci. Ciężko było się między tym poruszać. Ponieważ chcieliśmy też kupić akcesoria do łazienki mąż udał się na inny dział a ja zostałam przy naczyniach. Był nawet całkiem spory wybór produktów. Niestety na półkach nie znalazłam cen wszystkich interesujących mnie naczyń i musiałam chodzić z nimi do czytnika cen. Koło półki chodził młody chłopak, zajęty dokładaniem towaru. Przychodził, przyciągał palety, pudła, zostawiał w alejce i szedł dalej. W końcu poszłam poszukać męża. Zauważyłam, że w innej części sklepu ten sam młody chłopak zajmuje się towarem. Tutaj również aleje były zastawione. Udaliśmy się na dalsze zakupy. Na dziale mięsnym okazało się, że promocyjne mięso jest również w mniejszych opakowaniach, po około kilogram. Udaliśmy się też na warzywa i owoce. Kupowałam pomidory. Zauważyłam, że w kartonach z pomidorami znajdują Do stoisk z wędlinami i serem stały długie kolejki. W głównej alei, równoległej do kas, stały znowu wyspy z promocjami. Oczywiście maksymalnie utrudniające poruszanie się. Rozumiem, że duża ilość promocji jest dla sklepu ważna, ale Carrefour chyba przesadził i po prostu uniemożliwia klientom poruszanie się po sklepie. Na sklepie było czysto. Dużo było palet z dokładanym towarem. Przy kasach kolejki. Czynna mniej więcej co piąta kasa. Kiedy stałam w kolejce zauważyłam, że na taśmę sąsiedniej, nieczynnej kasy zostały odłożone towary, z których zrezygnowali klienci. Między innymi leżała tam paczka głęboko zamrożonych pierogów, niestety w tym momencie już częściowo rozmrożonych. Ponieważ obawiam się, że te pierogi za jakiś czas wrócą do lodówki (trafiałam już na pierogi czy lody których wygląd świadczył o tym, że rozmroziły się i zostały ponownie zamrożone, teraz już wiem skąd mogło to się brać), głęboko się zastanowię, zanim kupię tego rodzaju towar w Carrefourze. Kasjerka uprzejma, podczas kasowania towaru stosowała zwroty grzecznościowe.

Astrum

06.08.2010

Carrefour

Placówka

Kraków, Medweckiego 2

Nie zgadzam się (28)
Ponieważ jechaliśmy samochodem...
Ponieważ jechaliśmy samochodem przez cały dzień byliśmy dość głodni i zmęczeni. Widząc przy drodze drogowskazy zapowiadające KFC postanowiliśmy zatrzymać się i coś zjeść. Dojazd do restauracji jest bardzo dobrze oznaczony, z podaniem odległości. Trochę trudno było nam się w pierwszej chwili zorientować, gdzie jest parking, ale na szczęście w pobliżu było kilka dużych sklepów, których parkingi były w tym momencie puste i bez problemu zaparkowaliśmy. Dzień był chłodny i deszczowy, ale wewnątrz było ciepło i przyjemnie. Część stolików była zajęta przez klientów, około połowy było wolnych. Stoliki były czyste. Podłoga również. Na sali nie było czuć żadnych zapachów z kuchni. Ponieważ chcieliśmy też skorzystać z internetu mąż włączył laptopa. Trochę problemów mieliśmy ze znalezieniem gniazdka. W międzyczasie poszłam umyć ręce. Toaleta była niewielka, ale czysta. Udałam się złożyć zamówienie. Nie wiedziałam za bardzo, co wybrać więc stanęłam przy ladzie i czekałam na pracownika. Po chwili podeszła do mnie dziewczyna i zapytała w czym pomóc. Zapytałam, czy może mi coś polecić. Dziewczyna zapytała, czy chcę kanapkę czy kawałki kurczaka. Powiedziałam, że wolę kanapkę, a najbardziej mi zależy na dużych frytkach. Zaproponowała mi kanapkę Grander, jak powiedziała, jedyną z dużymi frytkami. Poprosiłam, żeby powiedziała mi coś więcej o kanapce. Dziewczyna podała mi składniki wchodzące w skład kanapki. Zdecydowałam się na kanapkę w zestawie dla mojego męża i zapytałam, czy może mi polecić coś innego dla mnie. Dziewczyna opisała mi kilka innych kanapek, podając mi ich skład. Bardziej interesowałaby mnie informacja na temat ich smaku czy ostrości, niestety musiałam to wszystko z niej wyciągać. Zdecydowałam się na zestaw. Zastrzegłam sobie, że jedne frytki mają być niesolone. Zostałam poinformowana, że muszę na nie czekać 3 minuty. Nie był to dla mnie problem. Zapytałam jedynie, czy zostanę zawołana. Zapłaciłam za zamówienie, które w międzyczasie zostało już skompletowane. Powiedziałam, że chciałabym jeszcze keczup do frytek. Poszłam z tacą do stolika. Po chwili kasjerka zawołała mnie do kasy po moje frytki. Były elegancko przygotowane na talerzyku. Upomniałam się o ketchup. Okazało się, że pracownicy o tym pamiętali i dołączyli go do frytek. W lokalu spędziliśmy dość długą chwilę. Przyszło więcej klientów, którzy zachowywali się dość głośno i hałaśliwie. Obsługa nie reagowała. Pomimo tego wizytę uważam za udaną, jedzenie było smaczne i ciepłe, otoczenie przytulne i niekrępujące.

Astrum

03.08.2010

KFC

Placówka

Toruń, Szosa Lubicka 109/111

Nie zgadzam się (23)
Zaskakuje mnie sposób...
Zaskakuje mnie sposób namawiania klienta na nowe usługi przez pracowników Ery. Chwilowo na szczęście ja mam spokój, natomiast firma postanowiła za wszelką cenę coś sprzedać mojemu mężowi. Robią w wyjątkowo denerwujący sposób. Dzwoni telefon z numerem Ery a po odebraniu telefonu człowiek jest skazany na czekanie na połączenie i słuchanie muzyczki. Moim zdaniem jest to bardzo nieuprzejme ze strony firmy, ponieważ to w końcu oni mają do nas sprawę, dzwonią i zabierają nasz czas rozmową i dodatkowo skazują nas na tracenie czasu przy czekaniu na połączenie! Po dłuższym czasie słuchania mąż rozłączył się. Po kilku godzinach numer zadzwonił jeszcze raz. Po odebraniu znów włączono muzyczkę. Taka zabawa trwała przez dwa dni, po kilka razy dziennie. W końcu ktoś zadzwonił i od razu zaczął rozmowę. Mąż zauważył, że nie zamierza tracić czasu na słuchanie włączanej muzyczki. Pracownik bezczelnie powiedział, że takie sytuacje się nie zdarzają. Mąż powiedział, że owszem, zdarzają się i to co chwilę. Pracownik powiedział, że to w takim razie musiał być błąd systemu. Zaproponował mojemu mężowi włączenie bezpłatnych rozmów w weekendy. Mąż powiedział, że dziękuję. Nie jest mu taka usługa po prostu potrzebna. Pracownik chwilę próbował przekonywać, ale w końcu się rozłączył. Po kolejnych dwóch dniach zaczęła się taka sama zabawa. Znowu dzwonił numer, po czym włączano muzyczkę. W końcu zadzwoniła pani z pytaniem, czy mąż nie zmienił zdania i jednak nie chce skorzystać z tej oferty. Nie znam się na telemarketingu, ale mam wrażenie, że zirytowanie klienta nie jest najlepszą metodą na sprzedanie mu czegoś.

Astrum

30.07.2010

T-Mobile

Placówka

Nie zgadzam się (18)
Robiłam zakupy spożywcze...
Robiłam zakupy spożywcze w Auchanie. Do sklepu jako całości nie mam zastrzeżeń. Chciałam jednak opisać stoisko warzywa owoce w tym sklepie. Wyglądało fatalnie. Na stoisku był bardzo ubogi wybór produktów. Między innymi były w promocyjnej cenie pomidory – po 3 złote z groszami. Niestety były one tragicznej jakości, brzydkie, poobijane, po uszkadzane. Po przejrzeniu sporej ich ilości zdecydowałam się na zakup leżących obok trochę droższych. Chciałam też kupić bób, ale był w foliowych woreczkach, zaparzony, nie nadający się już do jedzenia. Rzodkiewki również były zwiędłe i częściowo zgniłe. Wychodząc ze stoiska zauważyłam, że zaparzone i częściowo zgniłe są również koperki i szczypiorki. Najdziwniejsze, że na stoisku znajdowali się pracownicy. Jeden z nich zajmował się krojeniem arbuzów. Na stoisku stała też paleta z warzywami, pozostawiona przez pracownika. Produkty na stoisku były zepsute, stare lub źle przechowywane. Wyglądały bardzo niezachęcająco i obrzydzały zakupy. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam w żadnym sklepie takiej ilości zepsutych produktów na raz.

Astrum

30.07.2010

Auchan

Placówka

Kraków, Kamieńskiego 11

Nie zgadzam się (25)
Szukaliśmy dywanu do...
Szukaliśmy dywanu do pokoju. Ponieważ kiedyś już kupowaliśmy w sklepie Komfort zajrzeliśmy też tym razem tutaj. Mam wrażenie, że sklep znacznie zmniejszył swoją powierzchnię w ciągu ostatnich kilku lat, w tym samym znacznie zmalał wybór dywanów. Ogólnie w sklepie było czysto. Towar był dobrze wyeksponowany. Zauważyłam kilku pracowników na sklepie i przy kasie. Zaczęliśmy oglądać dywany. Oglądaliśmy je dość długo, wysuwaliśmy, porównywaliśmy. Nie zainteresował się żaden pracownik. W końcu uznaliśmy, że decydujemy się na jeden z dywanów. Poszliśmy szukać pracownika. Zagadnęłam pana stojącego przy kasach. Zapytałam go o możliwość zamówienia transportu. Odpowiedział, że kosztuje 43 złote do 10 kilometrów. Zapytał co chcę kupić i jaki mam samochód. Po uzyskaniu odpowiedzi stwierdził, że bez problemu dywan zmieści się do samochodu. Zapewnił, że dywan jest zwijany ciasno i zawijany w folię dla ochrony przed deszczem. Zapytał też czy jedziemy od razu do domu, bo jeżeli nie, to nie radzi wozić ze sobą, bo mogą ukraść. Ponieważ planowaliśmy jechać na zakupy spożywcze postanowiłam nie brać od razu dywanu, tylko przyjechać po niego w drodze powrotnej. Zapytałam o możliwość rezerwacji. Pracownik zaczął mówić niejasno i wykrętnie. Właściwie nie wiem, o co mu chodziło. Potem stwierdził, że jak chcę, to sobie mogę za dywan od razu zapłacić. Nagle w trakcie rozmowy wyszedł i poszedł w stronę dywanu. Zdjął z niego metkę z ceną. Nie wiem, czy to miało oznaczać rezerwację, bo nie powiesił żadnej informacji na ten temat. Ani nic nam nie powiedział. Dla pewności mąż zawołał do niego, że za niedługo wrócimy po dywan Uważam, że pracownik zachował się niegrzecznie i nieuprzejmie. Po około godzinie wróciliśmy do sklepu. Podeszliśmy od razu do tego samego mężczyzny, który znowu stał przy kasach, i powiedzieliśmy, że przyjechaliśmy po dywan. Pracownik powiedział, że dobrze i podszedł do kasy. Zapytał czy chcemy fakturę czy paragon. Mąż odpowiedział, że wystarczy paragon. Pracownik zawołał inną dziewczynę do skasowania, bo czegoś nie umiał zrobić przy kasie. Zapytałam ją o jakieś środki do czyszczenia dywanu i ewentualnie tapicerki. Dziewczyna wzięła jakiś spray i powiedziała mi, że ten jest dobry, o wiele lepszy od płynów, bo dywan jest wrażliwy na wodę. Powiedziała również, że wszelkie zanieczyszczenia należy natychmiast czyścić. Zapytałam ją o wydajność pianki. Dowiedziałam się, że około 30 m kwadratowych, chyba, że jest bardziej zanieczyszczone. Nie pytając mnie o zgodę skasowała również preparat. Mąż podał jej kartę kredytową. Okazało się, że jest odmowa transakcji. Dziewczyna na cały sklep zawołała do mężczyzny pakującego dywan „Nie pakuj bo jest odmowa”. Mało taktowne i niegrzeczne. Podałam kasjerce moją kartę i zapłaciłam za dywan. Dostałam kartę gwarancyjną. Obok na stosie wykładzin pojawił się zrolowany dywan. Nikt nie powiedział nam, że to jest nasz dywan. Kiedy zapytaliśmy, czy to jest nasz dywan nikt nie odpowiedział. Poczułam, że zapłaciłam, to już można się nami przestać zupełnie interesować. Upewniliśmy się, że to nasz zakup. Mąż wziął dywan pod pachę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Ze strony pracowników nie padło żadne do widzenia ani dziękuję. Zauważyliśmy, że pada w dalszym ciągu deszcz. Przypomnieliśmy sobie, że pracownik obiecał zabezpieczyć dywan przed wodą. Ponieważ w pobliżu znajdował się jeden z pracowników poprosiliśmy go o folię. Poszedł na zaplecze i po chwili wrócił z folią. Przyszedł do niego pracownik, który obsługiwał nas na początku. Ten drugi wyjaśnił mu, że państwo sobie życzą zawinąć. Razem sprawnie zawinęli dywan. Drugi pracownik pożegnał nas i życzył miłego popołudnia. Niestety to był jedyny pracownik sklepu, który zachował się na poziomie. Po wizycie niestety pozostał niesmak.

Astrum

30.07.2010

KOMFORT

Placówka

Kraków, Wadowicka 9

Nie zgadzam się (20)
Ponieważ planowaliśmy spędzić...
Ponieważ planowaliśmy spędzić trochę czasu w Toruniu i zwiedzić miasto szukaliśmy tam miejsca na nocleg. Ponieważ jednym z naszych hobby są dziewiętnastowieczne fortyfikacje bardzo się ucieszyliśmy, gdy znaleźliśmy ofertę noclegów w pruskim forcie w Toruniu. Ponieważ wiedzieliśmy, że do Torunia przyjedziemy dość późno, chcieliśmy mieć zarezerwowany nocleg i nie tracić czasu i nerwów na szukanie. Zadzwoniliśmy kilka dni przed planowanym wyjazdem na podany na stronie telefon stacjonarny. Zadzwoniliśmy około godziny 17 tej. Odebrał mężczyzna, powiedział, że już jest w domu i nie ma możliwości sprawdzenia i żebyśmy zadzwonili następnego dnia. Zdziwiliśmy się, bo podany był telefon stacjonarny, czyli spodziewaliśmy się, że odbierze go osoba przebywająca w firmie. Później o tym zapomnieliśmy. Kiedy już jechaliśmy w stronę Torunia kilka dni później postanowiliśmy zadzwonić jeszcze raz. Tym razem odebrała kobieta. Poinformowała, że owszem są wolne miejsca. Zapytała czy życzymy sobie pokój z łazienką czy bez. Powiedziałam, że chyba wystarczy bez łazienki. Zapytałam o koszt – usłyszałam, że dla dwóch osób bez łazienki to 56 złotych, a z łazienką 80 złotych za noc. Zdziwiłam się, bo na stronie było podane, że noc bez łazienek kosztuje 29 złotych, czyli dla dwóch osób 58, ale pomyślałam, że widocznie w internecie był błąd. Zapytałam też kobietę, jak dojechać. Zapytała skąd jedziemy. Powiedziałam, że od strony Olsztyna. Powiedziała wówczas, że nie wie jak, ale na pewno przy drodze wylotowej na Gdańsk i ulicą Chrobrego i mamy jechać prosto, do końca, aż zobaczymy fort. Dojazd był trochę bardziej skomplikowany, ale trafiliśmy. Na parkingu przed fortem nie było miejsc, bo w środku odbywało się wesele. Podeszliśmy do recepcji. Wyjaśniliśmy, że mamy tu zarezerwowane noclegi. Pani potwierdziła. Zapytała, czy naprawdę nie chcemy pokoju z łazienką. Zrobiło to ma mnie wrażenie wciskania na siłę droższego pokoju. Powiedzieliśmy, że dziękujemy. Policzono nam za nocleg, okazało się, że noclegi kosztują tyle ile było podane na stronie www, a nie przez telefon. Zapłaciliśmy kartą, chociaż recepcjonistka za bardzo nie wiedziała jak obsłużyć terminal. Pani zabrała klucze i poprowadziła nas korytarzem. W budynku czuć było wilgoć i nieprzyjemny zapach stęchlizny i brudu. Zdziwiłam się, bo wcześniej przebywałam już w fortach z tego okresu adaptowanych na lokale użytkowe i nie spotkałam się z taką wilgocią i nieprzyjemnym zapachem. Recepcjonistka w skrócie przedstawiła nam historię fortu. Zaprowadziła nas piętro niżej i pokazała pokój. Był koszmarny. Nie miał okna (o tym wiedziałam), lampa oświetlająca wnętrze świeciła bardzo słabo, ściany były pomalowane na koszmarny pomarańczowy kolor, wnętrze było bardzo ciasne, śmierdziało wilgocią i stęchlizną. Gdybym nie zapłaciła wcześniej za pokój to chyba bym w tym momencie powiedziała, że rezygnuję. Recepcjonistka pokazała nam jeszcze świetlicę, gdzie znajdował się czajnik bezprzewodowy (jedyny w całym budynku dla klientów!) i telewizor. W świetlicy również było ciemno, ponuro i śmierdziało. Potem pokazano nam łazienki. Męska była ładnie urządzona ale śmierdząca, damska mieszcząca się na poziomie wyższym wyglądała i pachniała normalnie. Poczuliśmy się załamani perspektywą spędzenia dwóch nocy w takim pokoju. Zapytaliśmy się jak wygląda pokój z łazienką. Recepcjonistka zaprowadziła nas znowu na recepcję, pobrała inny klucz i pokazała nam pokój z łazienką na parterze (w budynku był parter i piętro poniżej). Ten pokój wyglądał trochę lepiej – nie śmierdziało w nim aż tak i był pomalowany kolorem bardziej żółtym, przez co mniej irytujący. Pani poinformowała, że ten pokój kosztuje 80 złotych za dobę za dwie osoby. Pokazała nam jeszcze pokój trzyosobowy z oknem, mówiąc, że kosztuje 120 złotych, nawet jeżeli mieszkają w nim dwie osoby. Dała nam jeszcze klucze do pokoju z łazienką, mieszczącego się na dole, żebyśmy go sobie obejrzeli. Miał łazienkę, ale był śmierdzący i pomalowany drażniącym kolorem. Wybraliśmy ten wyżej, dopłaciliśmy różnicę i rozpakowaliśmy się. W pokoju nie było żadnej możliwości regulacji ogrzewania (chociaż recepcjonistka mówiła że jest). Łazienka była ładna, z ciepłą wodą i czystymi kafelkami. Pokój był malutki. Stały w nim dwa łóżka, stolik, dwie szafki nocne, dwa krzesła i po wniesieniu toreb podróżnych był problem z przejściem z jednej części pokoju do drugiej. Nie było szafy na ubrania, jedynie mała wnęka z wieszakami. Wentylacja w pomieszczeniu była bardzo słaba. Oświetlenie niewystarczające. Łóżko nawet dość wygodne. Dowiedzieliśmy się, że mamy możliwość zwiedzenia fortu, jako osoby w nim mieszkające bez dodatkowej opłaty. Tego dnia obejrzeliśmy wnętrze, następnego dnia wybraliśmy się na wały forteczne. Od recepcjonistki dostaliśmy plan fortu wraz z opisem. Dobrze pomyślane i przygotowane. Szkoda, że nie pożyczono nam latarek, bo niektóre pomieszczenia nie były w ogóle oświetlone. Trasa była interesująca i przeszliśmy ją z przyjemnością. Dowiedzieliśmy się, że na terenie fortu są pomieszczenia w których jest możliwość skorzystania z internetu. Niestety nie było na ten temat żadnej informacji, dowiedzieliśmy się jedynie poprzez wypytywanie recepcjonistki. Klucz do pomieszczenia dał nam inny już recepcjonista. Internet bezprzewodowy był, ale miał tak słaby zasięg, że nie dało się skorzystać. Na szczęście w pomieszczeniu był też kabel i podłączyliśmy się do niego. Kiedy wieczorem mąż zamykał pomieszczenie okazało się, że nie ma w recepcji żadnego pracownika. Później sprawdzaliśmy kilkakrotnie, nikt się nie pojawił. Klucz zabraliśmy do pokoju. Rano chcieliśmy skorzystać z sieci, okazało się że nie działa. Na recepcji była tym razem pani, powiedziała, że nie wie dlaczego tak się dzieje, u niej sieć jest. Ponieważ mieliśmy dość ważną rzecz do sprawdzenia w internecie recepcjonistka zaproponowała wpięcie się do sieci u niej na recepcji. Plus dla pracownika, że stara się być pomocny. Podsumowując, noclegi w Forcie IV polecam tylko pasjonatom fortyfikacji, pomieszczenia są nieprzemyślane, nie przygotowane na przyjęcie gości. Budynek jest źle osuszony, kiepsko oświetlony, ciekawy do zwiedzenia, ale nie nadający się na dłuższy pobyt. Niestety na zdjęciach zamieszczonych w internecie całość wygląda dużo lepiej niż w rzeczywistości. Na korytarzu wywieszono prośbę o wypełnienie on – line, niestety pytania w niej zawarte odwołują się do bardzo ogólnych aspektów, więc raczej mam wrażenie że ankieta nie odzwierciedli mojego zdania na temat obiektu.

Astrum

30.07.2010

Twierdza Toruń

Placówka

Toruń, Chrobrego 86

Nie zgadzam się (21)
Zwiedzając miasto postanowiliśmy...
Zwiedzając miasto postanowiliśmy usiąść na chwilę i coś zjeść. Zainteresowała nas duża restauracja znajdująca się tuż koło ratusza. Na zewnątrz stały w trzech miejscach, niedaleko od siebie ogródki. Przy nich umieszczona duże tablice, zachęcające do skorzystania z dania dnia, kotleta szwajcarskiego z ziemniakami i surówką, za 15 złotych. Pomyśleliśmy, że chyba się na niego skusimy. Usiedliśmy. Bardzo szybko przyszła kelnerka i przyniosła nam karty. Z kart nie korzystało się zbyt wygodnie, ponieważ miały postać wielkich, za laminowanych płacht papieru, w formacie większym niż A4. Po obejrzeniu menu zrezygnowaliśmy z kotletów i zdecydowaliśmy się na pierogi. Kelnerka dość szybko odebrała od nas zamówienie. Ponieważ zamówiłam dodatkowo barszczyk zasugerowała go również mężowi. Bardzo szybko zostały przyniesione sztućce, przyprawy i podkładki na stół. Po chwili dostałam barszczyk, natomiast na pierogi musieliśmy czekać bardzo długo. W międzyczasie skorzystałam z toalety. Nie byłoby mi łatwo jej znaleźć, gdyby nie to, że słyszałam, jak jedna z kelnerek tłumaczyła innej klientce, gdzie jest. W toalecie było czysto, ale kabiny były bardzo ciasne. W końcu doczekaliśmy się jedzenia. Porcja 8 pierogów kosztowała 14 złotych. Pierogi były bardzo duże – jak dla mnie porcja była za duża. Mąż chciał zapłacić kartą. Kelnerka przyniosła rachunek i terminal. Jedzenie było bardzo smaczne. Lokal wart polecenia.

Astrum

28.07.2010

Restauracja Ratusz

Placówka

Toruń, Rynek Staromiejski 1

Nie zgadzam się (19)
Będąc na wakacjach...
Będąc na wakacjach w okolicach Ełku chcieliśmy skorzystać z jednej z największych atrakcji turystycznych regionu – rejsu kanałem Elbląsko – Ostródzkim. Dzień wcześniej zapoznałam się ze stroną internetową firmy. Dowiedziałam się z niej, że rejsy trzeba rezerwować, przy czym podany był numer telefonu. Podane były również ceny rejsów na różnych trasach. Na stronie była zamieszczona mapka kanału w formatach jpg i pdf. Dzięki przestudiowaniu jej i cennika zrozumiałam jak biegną szlaki rejsów. Dowiedziałam się, że firma na niektórych trasach organizuje powrót, na innych można wrócić autobusem PKS, a na niektórych klient jest zostawiony samemu sobie. Bardzo chciałam przepłynąć całą trasę, z Elbląga do Ostródy, niestety firma tutaj skazuje na powrót we własnym zakresie, a ponieważ nie znalazłam żadnej informacji na temat połączeń PKS czy PKP na trasie Ostróda – Elbląg około godziny 19 – tej uznałam, że nie będę ryzykować. Wybrałam najatrakcyjniejszą trasę po pochylniach, z Elbląga do Buczyńca. Koszt znaczny – 75 złoty od osoby. Zadzwoniłam pod podany numer. Dowidziałam się, że owszem są jeszcze miejsca na jutro, dokonałam imiennej rezerwacji na rejs i powrót – koszt powrotu 11 złotych. Rozmowa odbyła się w miłym tonie. Tego samego dnia pomyślałam, że może nie będzie potrzeby wypłacania pieniędzy z bankomatu, bo może można zapłacić kartą. Próbowałam zadzwonić jeszcze raz i zapytać. Przez kilka godzin numer telefonu był zajęty za każdym razem, gdy próbowałam. W końcu udało się uzyskać połączenie. Tym razem rozmawiałam z kobietą. Dowiedziałam się, że jeżeli będę kupowała u nich w biurze, to można zapłacić kartą. Nie wiem gdzie jeszcze mogłabym kupować, bo następnego dnia ze statku odesłali mnie bezwarunkowo do biura. Zapytałam również o możliwość zaparkowania samochodu przy przystani lub siedzibie firmy. Usłyszałam, że mogę zostawić samochód gdziekolwiek, oni nie mają parkingu, a w mieście nie ma wyznaczonych stref parkowania. Następnego dnia rano przyjechaliśmy do Elbląga. Zaparkowaliśmy na mieście, zresztą dość daleko od przystani. Ku naszemu zdumieniu przy brzegu był duży parking, na którym parkowali chyba wszyscy uczestnicy rejsu. Na statku powiedziano nam, gdzie mamy się udać po bilety. Zakup biletów odbył się sprawnie. Nabyliśmy od razu bilet na autobus powrotny i zostaliśmy poinformowani jakim statkiem płyniemy i jakim autobusem wracamy. Statki były czyste, ale stare. Kiedy płynęliśmy silnik pracował dość głośno. Górny pokład statku nie był z żaden sposób zacieniony, co przy temperaturach ponad 30 stopni, jakie panowały w lipcu sprawiało, że przebywanie na pokładzie było dość męczące. Pod pokładem były wygodne ławeczki ze stolikami, niestety był tam bardzo słaby przewiew i duszno. Na dole znajdował się mały bar, można w nim było kupić napoje ciepłe i ziemne, nawet w dość rozsądnych cenach. Do jedzenia było nie było prawie nic, jakieś chipsy i z ciepłych rzeczy parówki i coś z dań barowych. Ponieważ cały rejs po kanale (od Elbląga do Ostródy) trwał od 8 rano do 19 tej wieczorem oferta gastronomiczna była moim zdaniem przesadnie uboga. Dopiero na pokładzie dowiedziałam się, że rezerwacja obejmuje wyłącznie miejsca pod pokładem, natomiast nie firma nie przyjmuje żadnych roszczeń z powodu braku miejsc na górze. Sformułowanie to było moim zdaniem bardzo nieprzyjemne. I uważam, że przed zakupem biletu powinnam zostać o tym poinformowana, ponieważ to byłaby dla mnie duża różnica, siedzieć na górze i obserwować kanał, albo mieć bardzo ograniczony widok z dołu. Na szczęście w tym dniu nie było aż tylu klientów i można było obserwować i fotografować spokojnie. Personel był życzliwy i uprzejmy. Panowie marynarze byli ubrani w białe koszule z logo statku. Odpowiadali na pytania o kanał, techniczne zasady działania pochylni, ułatwili robienie zdjęć. Ogólnie rejs był bardzo przyjemny. Chwilę przed wysiadaniem jeden z marynarzy poprosił o napiwki, co uważam za przesadę, zważywszy na nie najniższą już i tak cenę rejsu. Prosto ze statku udaliśmy się do autobusu. Żałowałam, że nie mieliśmy trochę więcej czasu, bo przy przystani na której wysiadaliśmy działało muzeum techniki kanału i chętnie bym je zwiedziła, niestety nie wiedziałam o nim wcześniej. Autobus odjechał dosłownie kilka minut po przybiciu statku do brzegu. Był czysty i z klimatyzacją. Zawiózł nas do przystani w Elblągu. Nie mam zastrzeżeń do firmy, uważam, że usługa jest warta swojej ceny, żałuję jedynie, że nie miałam możliwości przepłynięcia całej trasy i że obsługa kanału nie była zainteresowana zorganizowaniem tego. Z rozmów na statku wynikało, że więcej ludzi chętnie by popłynęło dalej, gdyby mieli zorganizowany powrót. Szkoda również, że statki nie są zbyt wygodne i brakowało informowania klientów o ciekawszych mijanych miejscach – można sobie było wprawdzie kupić informator – malutką książeczkę za 15 złotych !

Astrum

28.07.2010

Żegluga Ostródzko-Elbląska

Placówka

Elbląg, Wodna 1b

Nie zgadzam się (25)
Odwiedziłam Muzeum Mikołaja...
Odwiedziłam Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku. Jest to muzeum urządzone na zamku na którym żył i pracował Mikołaj Kopernik. Sama ekspozycja nie jest zbyt bogata, mieści się między innymi na parterze i dwóch piętrach pałacu. Opisy nie zawsze ujmują to co, jest zamieszczone w gablotach, poza tym gabloty można oglądać z różnych stron a plakietki są tylko z jednej. Ale ogólnie całość jest logicznie ułożona, związana z miejscem i ludźmi. Natomiast obsługa muzeum jest wyjątkowo niesympatyczna. Udałam się do kasy zapytać o bilety. Dowiedziałam się, że na ekspozycję w pałacu wstęp jest wolny. Ale dostępna była jeszcze jedna wystawa. Ponieważ kwestia biletów ulgowych zależy od danej placówki zapytałam się, komu przysługują ulgowe. Pani w kasie udzieliła mi informacji bardzo niechętnie. Po zakupieniu biletów poszliśmy zwiedzać pierwszą wystawę, tą na którą wstęp był wolny. Szkoda, że kasjerka nie poinformowała mnie, że za darmo jest zwiedzanie parteru i pierwszego piętra a na drugie piętro potrzebny jest bilet. Sądząc po reakcjach innych zwiedzających wszyscy byli jednakowo zaskoczeni więc kasjerka nie informowała o tym nikogo. Szczerze mówiąc odpuściłam sobie zwiedzanie ostatniego piętra, bo nie miałam już ochoty wracać do kasy i przychodzić jeszcze raz. Udaliśmy się do innego budynku, wymagającego osobnych biletów. Znajdowało się tutaj również planetarium. Sami nie zamierzaliśmy iść na seans bo nie mieliśmy na tyle czasu, ale słyszeliśmy jak dwoje ludzi nie zostało do niego wpuszczonych. Byli trzy minuty przed rozpoczęciem, ale dowiedzieli się, że już nie mogą wejść, pomimo tego, że mają wykupione bilety. Usłyszeli też, że gdyby mieli dobrze nastawione zegarki, to by się nie spóźnili. Uważam, że obsługa nie powinna sobie pozwalać na takie uwagi. Ogólnie po zwiedzaniu tego muzeum pozostało mi uczycie niesmaku.

Astrum

27.07.2010

Muzeum Mikołaja Kopernika

Placówka

Frombork, Katedralna 8

Nie zgadzam się (30)
Robiłam zakupy podczas...
Robiłam zakupy podczas urlopu. Trafiłam do sklepu Stokrotka. Sklep zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Był duży, lśnił czystością i był bardzo dobrze zaopatrzony. Towary były w rozsądnych cenach. Wewnątrz było kilkunastu klientów. Sklepu pilnował ochroniarz, ale jego ochrona była dyskretna, nie przyglądał się nachalnie. Kupowałam warzywa, niektóre były świeże i dobrze wyglądały inne były zwiędłe. Następnie udałam się na stoisko z mięsem i wędlinami. Stały przy nim dwie lub trzy osoby, obsługiwane przez 4 panie. Obsługa trwała bardzo krótka, kupowałam dwa produkty, każdy zważony i podany przez inną sprzedawczynię. W sklepie można było łatwo się poruszać. Odstępy między półkami były szerokie, nie było zagradzających przejścia wózków i palet. Kiedy podeszłam do kasy okazało się, że czynna jest tylko jedna kasa, do której jest spora kolejka. W czasie kiedy czkałam na obsługę została otwarta następna kasa. Obsługa była sprawna. Kiedy odeszłam od kasy przejrzałam paragon i odkryłam, że jeden z towarów został nabity w niewłaściwej cenie. Na stoisku z warzywami leżała sałata z napisem „sałata masłowa” po 1,09 zł. Tymczasem na moim paragonie była „sałata lodowa” po 1,79 zł. Różnica w cenie nie była duża, ale nie lubię takich sytuacji. Wróciłam na sklep i sprawdziłam cenę. Na stoisku z warzywami była tylko cena sałaty masłowej 1,09 zł. Nie było tam żadnej innej ceny odnoszącej się do sałaty. Wróciłam do kasy, przy której pracowała w tym momencie już inna sprzedawczyni. Pokazałam jej paragon i wyjaśniłam problem. Kasjerka wezwała inną dziewczynę i poprosiła ją o sprawdzenie ceny. Poprosiła mnie również o pokazanie sałaty. Rozmowa ta była przeprowadzona w sposób bardzo uprzejmy. Sprzedawczyni uznała, że faktycznie kupiłam sałatę masłową. Wezwała kierownika i wyjaśniła mu sytuację. Kierownik polecił oddać mi różnicę w cenie i dopełnił formalności. Ponieważ kupowałam wiele innych towarów chciałam dostać kopię paragonu. Kierownik udał się na zaplecze w celu skopiowania. Nie było go dość długo. Po jakimś czasie wrócił z informacją, że nie miał takiej możliwości. Tłumaczył, że próbował kopiować na faksie, ale paragon jest za małym kawałkiem papieru, żeby skopiować na faksie. W między czasie mój mąż wrócił od samochodu, do którego pakował zakupy i zasugerował kierownikowi, żeby przyczepił paragon do większej kartki. Kierownik przez jakiś czas próbował nas przekonać do zrezygnowania z odbierania paragonu i przyjechaniu po niego w dniu następnym. Odpowiedzieliśmy, że nie satysfakcjonuje nas takie rozwiązanie i chcemy kopię dzisiaj. Kierownik skorzystał z rady męża i przy pomocy większej kartki skopiował paragon. W czasie gdy czekaliśmy na kierownika jedna z pracownic sklepu zapytała, czy nie trzeba nam w czymś pomóc. Cała rozmowa odbyła się w bardzo uprzejmym tonie i wszyscy pracownicy sklepu starali się być jak najbardziej pomocni. Jestem bardzo zadowolona z obsługi w sklepie.

Astrum

27.07.2010

Stokrotka

Placówka

Nie zgadzam się (22)
Będąc na wakacjach...
Będąc na wakacjach zajrzałam do sklepu w celu zrobienia zakupów. Wewnątrz było sporo klientów. Ogólnie sklep robił przyjemne wrażenie, ale był bardzo brudny. Podłoga na sali sprzedaży była bardzo brudna, koło stoiska w warzywami i owocami niezbyt przyjemnie pachniało. Były czynne trzy lub cztery kasy, do których były gigantyczne kolejki (po około 8 osób z pełnymi koszykami metalowymi do każdej). Na sali sprzedaży nie było dostępnych czerwonych koszyków. Przed wejściem stało bardzo dużo metalowych koszyków, gdyby wszystkie te koszyki zostały zabrane przez klientów na sklep, to nie dałoby się w ogóle poruszać. W sklepie nie było pustych miejsc na półkach. Pracownicy dokładali produkty na półki, ale były też palety pozostawione na sklepie, utrudniające poruszanie się. Był bardzo mały wybór takich produktów jak wody, napoje, lody i mięso. Na końcu pierwszej alei stała paleta z Coca – Colą, niestety nad półką były ceny różnych produktów, oprócz Coca – Coli w puszkach. Sklep sprawia wrażenie nieprzygotowanego na duży ruch, jakiego można się spodziewać w sezonie.

Astrum

21.07.2010

Biedronka

Placówka

Grudziądz, Rataja 2

Nie zgadzam się (22)
Za pośrednictwem portalu...
Za pośrednictwem portalu Jakość Obsługi chciałam podzielić się moją opinią odnośnie katedry w Płocku. Przejeżdżając przez Płock postanowiliśmy z mężem odwiedzić katedrę, ze względu na osoby pochowanych w niej dwóch władców Polski. Znalezienie katedry nie jest łatwe. Kiedy jechaliśmy przez miasto, nie zauważyliśmy ani jednego drogowskazu prowadzącego do tego bardzo ważnego zabytku. W końcu znaleźliśmy drogowskaz na Stare Miasto. Zaparkowaliśmy i poszliśmy na Rynek. Po drodze nie było żadnego drogowskazu ani informacji. Znaleźliśmy tablicę z informacją o szlaku cysterskim gotyckich budynków ceglanych i z tego dowiedzieliśmy się, gdzie mniej więcej znajduje się katedra. Weszliśmy do środka. Katedra jest piękna, bardzo stara, jeszcze z czytelną budowlą romańską w jej murach. Wewnątrz była bardzo zadbana, bardzo ładnie utrzymana. We wnętrzu siedziało kilka modlących się osób, kilkoro rodziców w sprawie chrztu i kilka osób zwiedzających. Obeszłam ponad połowę kościoła, oglądając i robiąc zdjęcia. W pewnym momencie podszedł do mnie kościelny i pokazał mi jedne z najstarszych nagrobków kościele. Podziękowałam i zapytałam, gdzie znajduje się miejsce pochówku Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Kościelny ucieszył się i powiedział, że tam, na końcu w kaplicy. Poszliśmy tam razem z mężem. Kaplica była ciemna w środku, zamknięta kratą. Obok była mała skrzynka na monety z informacją, że trzeba wrzucić dwa złote, żeby zapalić światło w kaplicy. Moim zdaniem to trochę dziwny sposób pobierania opłat za zwiedzanie. Razem z nami stanęło tam kilka innych osób. Przyszedł do nas kościelny. Zapytałam go, czy nie ma możliwości wejścia do środka. Odpowiedział, że nie, bo co by to było, gdyby każdy chciał wejść. Dziwne podejście, w końcu nie ma nic niezwykłego w tym, że chce się zwiedzać miejsca pochówku sławnych ludzi i w innych kościołach takie grobowce są bardzo chętnie udostępniane. Ponieważ chcieliśmy zobaczyć wnętrze kaplicy jeden ze stojących wrzucił dwa złote. Niestety automat monety nie przyjął. Spróbowała kolejna osoba z inną dwuzłotówką. Też nic. I tak kilka osób. Kościelny stał obok i rzucał mądre uwagi, w rodzaju, że może automat jest pełny. W końcu komuś udało się wrzucić monetę, którą automat przyjął, ale światło się nie zapaliło. Kościelny skwitował, że widocznie się coś zacięło. Gdzieś sobie poszedł bez słowa. Poczekaliśmy jeszcze trochę, popatrzyliśmy przez kratę na wnętrze kaplicy, próbowaliśmy je oświetlić błyskami fleszy, żeby cokolwiek zobaczyć i wyszliśmy z kościoła, bo zaczynało się nabożeństwo. Kaplica wydawała się piękna, szkoda, że nie było nam dane zobaczyć jej w całej okazałości. Myślę, że obsługa katedry powinna umieć bardziej reagować na problemy, które się pojawiają i jeżeli zdecydowano się na pobieranie w jakiejś formie opłat za zwiedzanie to system ten powinien bardziej sprawnie działać.

Astrum

16.07.2010

Katedra w Płocku

Placówka

Płock, Mostowa 2

Nie zgadzam się (35)
Informacja o stacji...
Informacja o stacji znajdowała się już dwa kilometry przed zjazdem co moim zdaniem jest ważne, gdyż można się na to nastawić i przygotować. Zaparkowaliśmy przy dystrybutorze, a ponieważ chcieliśmy zatankować LPG zadzwoniliśmy po pracownika. Czekaliśmy kilka minut, zanim przyszedł pracownik. Zatankował nam gaz do auta i poszliśmy zapłacić. Na stacji było czysto. Stanowiska przy dystrybutorach były posprzątane, wewnątrz w sklepie towary poukładane. Kasowała młoda dziewczyna, bardzo miła i uprzejma. Ponieważ rzadko korzystamy ze stacji Orlen nie mieliśmy założonej tam karty. Z ciekawości zapytaliśmy o możliwość wyrobienia karty. Okazało się, że uzyskiwanie karty jest bardzo trudne. Po pierwsze, trzeba trafić, na moment, kiedy karty na stacji benzynowej są dostępne (!). Były na stacji w zeszłym tygodniu, teraz nie ma, nie wiadomo kiedy będą. Żeby uzyskać kartę trzeba zrobić zakupy na stacji za co najmniej 100 złotych. Dodatkowo pani obsługująca na stacji wymieniła dodatkowe warunki otrzymania karty, ale powiedziałam je cicho i niezbyt wyraźnie a ja się nie dopytywałam, ponieważ i tak nie zamierzałam się jakoś specjalnie starać, żeby zbierać punkty na Orlenie. Sprzedająca zachęciła nas jeszcze do skorzystania z promocji zdrapkowej. Trochę bez sensu, bo i tak nie zatankowaliśmy wystarczającej ilości paliwa, żeby skorzystać z tej promocji. Po zapłaceniu udałam się do toalety. Była czysta, ale brakowało papieru toaletowego. Wychodząc spotkałam panią, która nas obsługiwała. Poinformowałam ją o braku papieru. Sprzedająca upewniła się, w której dokładnie kabinie brakuje o podziękowała mi za informację. Stacja warta polecenia. Spokojna, kameralna i z umiarkowanymi cenami paliw.

Astrum

12.07.2010

ORLEN

Placówka

Poczesna, Katowicka 4

Nie zgadzam się (15)
Weszłam do sklepu...
Weszłam do sklepu osiedlowego żeby kupić kilka produktów niezbędnych na kolację. W sklepie nie było w ogóle klientów. Przy wejściu znajdowały się dwie pracownice. Jedna siedziała w boksie kasowym a druga stała koło niej, oglądając gazetkę z Rossmana. Głośno omawiała fragmenty które przeczytała i obie panie doskonale się bawiły. Kiedy weszłam i zaczęłam robić zakupy bawiły się tak samo dobrze, śmiejąc się i głośno rozmawiając. Sklep nie jest zbyt dobrym miejscem do robienia zakupów. Jest bardzo mały. Regały stoją bardzo ciasno i blisko siebie. Podłoga , półki i produkty na półkach były czyste. Wszystkie produkty były idealnie równo ułożone, nie było pustych miejsc na półkach ani leżących krzywo produktów. Kupowałam chleb. Brakowało mi czytelnej i jasnej informacji ile kosztuje konkretny rodzaj pieczywa. Wzięłam jeden bochenek, masło i udałam się do kasy. Kasjerka skasowała szybko, wydała mi pieniądze. Rozmowę ze mną ograniczyła do podania kwoty do zapłaty i reszty. Paragon wydała po upomnieniu się przeze mnie o niego.

Astrum

11.07.2010

Delikatesy Euro

Placówka

Kraków, Podkowińskiego

Nie zgadzam się (28)
Ponieważ odpowiadają mi...
Ponieważ odpowiadają mi niektóre produkty, które ma w swojej ofercie Biedronka, pojechaliśmy do sklepu po zakupy. Sklep nie robi dobrego wrażenia. Znajduje się w zaniedbanym budynku w wypłowiałym żółtym kolorze, o ścianach pomalowanych sprayem przez graficiarzy. Wygląda to bardzo żałośnie. W budynku mieściły się kiedyś oprócz Biedronki inne sklepy, ale aktualnie są zlikwidowane, opuszczone i wyglądają bardzo przygnębiająco. Parking przy sklepie nie był uporządkowany. Leżało na nim trochę śmieci, i dość dużo folii i papierów na trawie, już poza chodnikiem. Przed sklepem stał przepełniony kosz na śmieci. Wózki pod wiatą i szyby były czyste. Podłoga przed wejściem i na sali sprzedaży była brudna. Zaraz po wejściu, za bramką natknęłam się na puste foliowe worki leżące paletach. Widać, że dawno ta część sklepu nie była porządkowana ani towary nie były dokładane. Palety w pierwszej alei były poprzesuwane względem siebie. Wyglądało to bardzo niechlujnie. Koło cukru i mąki leżał biały proszek, dużo na palecie i trochę na ziemi. W chłodniach było prawie pusto, chciałam kupić parówki i w kartonowym pudełku w którym zawsze było ich dużo leżały ostatnie trzy lub cztery paczki. W miejscu, gdzie leżą śmietany, jogurty były puste kartonowe opakowania zbiorcze. Dwie pracownice porządkowały sklep, jedna w okolicach cukru i mąki a druga wkładała lody do zamrażarki. Przed kasami były małe kolejki, po dwie osoby. Przy kasach również leżały puste kartony po gumach do żucia i innych produktach. Na boksie kasowym leżało puste pudełko po piwie. Kasjerka skasowała moje zakupy, wymamrotała kwotę do zapłaty i wydała mi resztę. Chwilę czekałam na paragon, ale zmięła go w ręce i nie dała mi. Sklep ponury i nieprzyjemny.

Astrum

11.07.2010

Biedronka

Placówka

Kraków, Piastowska 13

Nie zgadzam się (24)