Avocado to mały sklepik osiedlowy z owocami i warzywami. Weszłam do środka z ciekawości, zobaczyć co oferuje i zostałam mile zaskoczona. Sklep był nadspodziewanie dobrze zaopatrzony, miał bardzo dużo różnych świeżych warzyw i owoców, takich zwykłych, popularnych w Polsce, jak i egzotycznych, niespecjalnie znanych. Do tego całkiem ładny wybór suszonych orzechów i kandyzowanych owoców, przypraw, a także niektóre produkty z działu zdrowej żywności. Obsługiwał młody i bardzo sympatyczny sprzedawca. Ceny w sklepie umiarkowane. Wystrój bardzo przyjemny, ładny i dopasowany do asortymentu.
Miałam chwilę czasu więc weszłam do Saturna zobaczyć, czy nie ma czegoś ciekawego na dziale z odtwarzaczami MP3, ponieważ taki potrzebowałam. Obejrzałam kilka modeli, znalazłam jeden, który spodobał mi się. Ponieważ nie wszystkie interesujące mnie informacje wydawały mi się jasne i zrozumiałe poprosiłam o pomoc i wyjaśnienie stojącą w pobliżu pracownicę. Udzieliła mi solidnej i wyczerpującej informacji. Nie byłam do końca przekonana co to tego akurat urządzenia, więc nie zdecydowałam się na zakup. Sam sklep zrobił na mnie dobre wrażenie, czysty, uporządkowany, sala jasno oświetlona i nie było na niej czuć żadnych nieprzyjemnych zapachów.
Nie byłam w tym sklepie przez kilka lat i zaskoczyło mnie, jak zmienił się na niekorzyść. Sklep jak na hipermarket jest bardzo mały, sala nie jest wielka, a zastawiona była ogromną ilością koszy z towarami promocyjnymi, stojącymi w alejkach. Było ich tyle, że ciężko było się pomiędzy nimi zmieścić z wózkiem. Podłoga nie była czysta, a w sklepie czuć było nieprzyjemne zapachy. Dość dobrze zaopatrzone były działy z mięsem, wędlinami i warzywami i owocami. Wygodna była waga, symbole produktów były duże i wyraźne. Udałam się do kasy. Zaskoczyły mnie bardzo negatywnie - czynnych było niewiele kas, były do nich gigantyczne kolejki. Manager kas przechodziła tam i z powrotem, nie reagowała na uwagi, że należałyby otworzyć więcej kas, a przepychając się przez klientów nie mówiła przepraszam. Kasjer, gdy w końcu się do niego dopchałam, był uprzejmy i miły, chociaż bardzo zdezorientowany (chłopak był z firmy zewnętrznej).
Nie do końca zachwyca mnie ten sklep. Z jednej strony można w nim kupić dużo naprawdę ładnych ubrań i dodatków, ale z drugiej strony wszystko wygląda jakoś tak niechlujnie i nieprzyjemnie. Bardzo często zdarza się, że ubrania leżą na podłodze, bo spadły z wieszaków i nikogo z pracowników to nie obchodzi, nikt się nie troszczy o uprzątnięcie ich. Bardzo często też ubrania są powbijane na wieszaku, ciasno koło siebie, jeden przy drugim, tak że ciężko jest znaleźć coś, obejrzeć ubrania. Nie podoba mi się też ustawienie ruchu przy kasach - kolejki w sklepie są niewielkie, kas jest zawsze kilka, a miejsce na czekanie oddzielone taśmami, z zaznaczonym kierunkiem ruchu. Trochę to śmieszne jest.
Udałam się do punktu T-Mobile, żeby doładować komuś konto w telefonie na kartę. Sprawa była o tyle skomplikowana, że fizycznie telefon z kartą SIM znajduje się za granicą, więc nie można było doładowywać go za pomocą żadnych zdrapek, tylko bezpośrednio na konto. Pracownik T-Mobile, do którego trafiłam, był bardzo uprzejmy, kiedy wyjaśniłam mu, że chcę doładować konto poprosił o numer tego telefonu i zapytał jaką kwotą chcę doładować. Podałam pieniądze, dostałam potwierdzenie i informację, ze ciągu kilku minut doładowanie znajdzie się na koncie. Faktycznie, po dwóch - trzech minutach zadzwoniłam i okazało się, że pieniądze już są. Brawo dla T-Mobile.
Kaufland, w którym najczęściej robię zakupy, ostatnio przechodzi bardzo poważną modernizację. Co trzeba policzyć na plus, w czasie tej przebudowy sklep nie zamyka się, jest w dalszym ciągu czynny i w dalszym ciągu można w nim robić zakupy. Komfort robienia zakupów jest tylko nieznacznie pogorszony, żadne działy nie uległy likwidacji, tylko są poprzesuwane. I tutaj właśnie pojawia się minus, lokalizacje niektórych działów zmieniły się zupełnie, niestety nie ma na ten temat żadnej informacji, pracowników na sali jest niewielu i zdezorientowani klienci chodzą po sklepie szukając towarów, które kiedyś można było kupić w jakiejś części sklepu, niestety teraz są zupełnie indziej. Niestety nie wiadomo gdzie. Pozostaje mieć nadzieję, że po remoncie ułożenie towarów będzie bardziej czytelne i łatwiej będzie znaleźć to czego się szuka.
Ostatnio kilkakrotnie miałam przyjemność korzystać z usług firmy DPD. Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, jak dobrze i fachowo pracownicy prowadzą obsługę klienta. Zamówienie na paczkę składa się przez internet, wraz z wyceną paczki i wprowadzeniem danych klienta do którego przesyłka ma być dostarczona. Wszystkie usługi dodatkowe, takie jak niestandardowe godziny dostawy można sobie ustawić w internecie i od razu widać, ile nas będzie to kosztowało. Do tego można sobie ustawić godziny odbioru paczki (w pewnych widełkach, ale zawsze to lepsze niż czekanie cały dzień na kuriera). Po kilku wysłaniach paczki okazało się, że mój rejon obsługuje jeden kurier i mogę się z nim bez problemu umawiać telefonicznie na odbiór, to znaczy ja zawiadamiam, że paczki są przygotowane do wysyłki a on zawiadamia mnie, koło której będzie w moim rejonie. Formularze potwierdzające nadania paczki i naklejka na paczkę są też drukowane od razu z systemu, przy czym nie ma listu przewozowego, wszystkie dane są zakodowane w naklejce kierunkowej. Więc ilość formalności jest uproszczona do minimum.
Do sklepu Wojas weszłam aby obejrzeć sobie propozycje butów na zimę. Buty były ładnie poustawiane, przyjemnie się je oglądało. Niektóre były poustawiane na półkach, stołach, pod stołami stały pudełka butów. Wszystko było utrzymane w bardzo ładnej, brązowej tonacji. Pod względem wizualnym sklep robił przyjemne wrażenie. Sala była czysta, na podłodze nie było żadnych śmieci, kurzu. Sala była dobrze oświetlona. Spędziłam w sklepie kilka minut, porozglądałam się, pooglądałam buty i torebki. W sklepie było co najmniej trzy pracownice, żadna mnie nie powitała ani nie zaproponowała mi pomocy. Jak na sklep z dość drogimi butami można by się spodziewać czegoś więcej po pracownikach.
Świetny sklep. Sala w sklepie jest bardzo duża i można sobie wybrać towary z bardzo szerokiego asortymentu. Bardzo mnie też cieszą cenę, które w Auchanie są nieco niższe niż w innych sklepach, a w dodatku niektóre towary są z gatunku delikatesowych, ale ich cen są niższe niż w delikatesach. Na poszczególnych działach nie było kolejek, ani do mięsa drobiowego, ani do serów i ryb. Kilka osób czekało w kolejce do stoiska z wędlinami. Bardzo wielu pracowników było zajętych dokładaniem towaru. Po sklepie chodziłam z niewielkim czerwonym koszykiem, który można było postawić na metalowym wózeczku i nie trzeba było go nosić. Po zrobieniu zakupów udałam się do kasy. Czynnych było bardzo dużo kas, chociaż i tak do nich były kolejki i trzeba było czekać kilka minut na obsługę. Kasjerka była bardzo miła.
Przechodząc przez pasaż w Centrum Handlowym Bonarka weszłam do Empiku. Jest duży, choć w pierwszej chwili nie robi takiego wrażenia. Sama powierzchnia zajmowana na parterze jest mała, ale sklep mieści się w sumie na trzech poziomach. Na dole są różne gadżety, natomiast wyżej są książki, czasopisma i muzyka. Część z książkami jest bardzo przyjemna, można sobie usiąść i odpocząć, poczytać, przejrzeć książkę przed zakupem. Dla klientów przygotowane są wygodne siedzenia. Tym razem interesowało mnie kupienie drobiazgu w prezencie, więc nie wchodziłam do góry. Wybrałam sobie produkt, następnie podeszłam do kasy. Pracownica przywitała mnie, zapytała czy mam kartę PayBack i podała cenę za produkt. Zapłaciłam, mój zakup został spakowany do reklamówki, wraz z paragonem.
Do tej placówki banku weszłam w celu zasięgnięcia informacji. Placówka jest duża, zauważyłam kilka boksów, w których pracowali pracownicy, niektórzy zajmowali się obsługą klientów, inni rozmawiali przez telefon lub przeglądali coś na komputerach. Wszystkie stanowiska kasowe były zajęte, byli w nich obsługiwani klienci. Kilka kolejnych osób czekało w kolejce do obsługi. Na środku placówki stała wygodna kanapa, na której można było odpocząć i poczekać w kolejce. Placówka była czysta, jasno oświetlona i było w niej ciepło. Poczekałam około minuty i jedna z pracownic siedząca w boksie zapytała, czy czekam do kasy czy jestem tu w innej sprawie. Ponieważ nie planowałam korzystania z kasy podeszłam do pracownicy. Zaprosiła mnie do środka, wskazała miejsce siedzące. Wyjaśniłam jej mój problem, pracownica bardzo szybko udzieliła mi informacji i upewniła się, że rozumiem ją. Podziękowałam i wyszłam.
Przechodziłam obok sklepu Biedronka i weszłam na zakupy. Ten sklep nie jest zbyt wygodny. Sufit jest wsparty na kilku filarach, które stoją w alejkach i utrudniają poruszanie się po sklepie. W dniu dzisiejszym, w czasie gdy byłam w sklepie, było też w nim bardzo wielu klientów. Przeszłam koło stoiska z pieczywem i podeszłam do owoców i warzyw. Nie do końca byłam zadowolona z możliwości wyboru, chciałam kupić banany, których niestety nie było w tym momencie do kupienia. Zauważyłam pewien, nieco ograniczony wybór mięsa i bardzo duży wybór wędlin. Zauważyłam, że w sklepie jest czysto i przyjemnie a sala jest bardzo dobrze oświetlona. Udałam się do kasy. Czynne były trzy i do każdej była dość duża kolejka. Kiedy już doczekałam się obsługi pracownicy właśnie uznali, że trzeba otworzyć więcej kas i wezwali dodatkowego pracownika. Pracownica obsługiwała w sposób standardowy, ale w mało uprzejmy sposób domagała się drobnych pieniędzy w ramach końcówki. Dałam jej drobne, zabrałam swoje zakupy i wyszłam. Zauważyłam, że za kasami strefa nie jest uporządkowana, na boksach kasowych leżało trochę śmieci.
Moja obserwacja dotyczy niewielkiej placówki pocztowej, która mieści się na Wzgórzu Wawelskim. Poczta jest mała, zajmuje niewielkie pomieszczenie, ma tylko jedno okienko i pracuje w niej kilka pracownic, na zmianę, zawsze w danym dniu jest tylko jedna. Z poczty korzysta się na tyle przyjemnie, że warto czasem nadłożyć drogi i iść na tą pocztę wysłać korespondencję. Wady – na poczcie można nadać tylko listy polecone i niewielkie przesyłki, o wadze do dwóch kilogramów. Zalet jest o wiele więcej. Ponieważ poczta jest mała i korzysta z niej niewielka grupa osób (ci, którzy chcą nadać przesyłki na Wawelu – turyści i niewielka grupa ludzi pracujących na Wawelu lub w jego pobliżu). Obsługa na poczcie jest świetna, nie czuje się tu napiętej, stresującej atmosfery, jaka towarzyszy wizycie na innych pocztach. Pracownice rozmawiają z klientami zawsze w sposób życzliwy i serdecznie, pomoc klientom nie stwarza im żadnego problemu, nawet jeżeli to wymaga od nich wykonania rozmów telefonicznych, wykraczające poza codzienne obowiązki.
Wiki to niewielki sklep osiedlowy. Nie jest mały i jest dobrze zaopatrzony. Są w nim nie tylko produkty na gotowe, przetworzone, ale i na wagę – takie jak mięso i wędliny i owoce i warzywa. Stoisko z warzywami jest zaopatrzone dość skąpo, można na nim kupić tylko kilka podstawowych rodzajów owoców i warzyw. Natomiast dział z mięsem i wędlinami może spokojnie zaspokoić potrzeby rodziny w zakresie posiłków – obiadów i śniadań. W sklepie zakupy robiłam wieczorem, poszłam tam wracając do domu, chciałam kupić kilka produktów potrzebnych mi wieczorem. W sklepie było tylko kilku klientów, a mimo to czynne były dwie kasy, więc nie było kolejek do kasy. Zaopatrzenie było bardzo dobre, ani na mięsie i wędlinach ani pieczywie nie było czuć późnej pory i braków w zaopatrzeniu. Za zakupy zapłaciłam kartą. Kasjerka zapytała, czy mam w co zapakować produkty czy potrzebuję siatkę. Podziękowałam jej i spakowałam się do torby. Kasjerka żegnała zarówno mnie jak i innych klientów słowami „do widzenia”.
Znalazłam w internecie książkę, na kupnie której bardzo mi zależało. Miała ją w swojej ofercie księgarnia internetowa PWN. Przy książce była informacja, że ilość egzemplarzy jest niewielka. Zamówiłam książkę, podczas zamawiania okazało się, że mogę wybrać, czy chcę zakupić, czy założyć konto w serwisie, co miało też ułatwić obsługę. Zdecydowałam się na założenie konta. Nie trzeba było podawać wielu informacji, konto założyło się szybko. Po założeniu musiałam wybrać sposób dostawy i płatności. Wybrałam dostawę do paczkomatu. Napotkałam problem w procesie zakładania, okazało się, że w tym momencie trwa jakieś aktualizowanie bazy danych i musiałam czekać chwilę. Potem wybrałam paczkomat, zapłaciłam kartą. Następnego dnia dostałam e-mail informujący o wysłaniu książki i SMS z Inpostu, informujący, że paczka została już nadana. Kolejnego dnia wczesnym popołudniem przyszedł SMS, że paczka jest już w paczkomacie. Dostawa bardzo szybka. Cena książki trochę niższa niż w księgarni, możliwość wyboru wielu różnych form dostawy – poczta, kurier, paczkomaty. Polecam.
Nadszedł wreszcie czas wyjazdu. Ponieważ nigdy nie kupowałam biletu autobusowego przez internet trochę się obawiałam, czy wszystko przebiegnie sprawnie i czy wszystko dobrze zrobiłam. Na dworcu PKS czekałam na przyjazd autobusu. Trochę się spóźnił, ale to było zrozumiałe, w tym dniu były fatalne warunki pogodowe. Wejście do autobusu było bezproblemowe, trzeba było oddać bagaż do luku, dostawało się w zamian potwierdzenie. Przy wejściu do środka należało pokazać lub podać numer rezerwacji. To było wszystko. Potem można już było wsiąść. Autokar bardzo duży, na 70 miejsc. Czysty. Fotele dość szerokie. Wszystkie w kolorze czerwonym, dopasowanym do kolorystyki firmy. Nie ma wyznaczonym miejsc, można sobie siadać gdzie się chce. Nad siedzeniami są malutkie półeczki na bagaż podręczny, trochę za małe moim zdaniem, nie ma też miejsca, gdzie można by wygodnie umieścić kurtkę. Na szczęście podróżnych było niewielu i nie było problemu z położeniem kurtek na innym miejscu. Kiedy już wszyscy wsiedli zostaliśmy powitani nagranym w dwóch językach (polski i angielski) tekstem informującym nas w jakim kierunku jedziemy, że w autobusie nie wolno palić, że jest Wi-Fi i gdzie znajduje się toaleta. W środku było ciepło. Kiedy ruszyliśmy od razu okazało się, że nie wszystko działa, toaleta była zamknięta. Panowie kierowcy tłumaczyli, że zamarzła i dlatego jest zamknięta. No cóż, może i był zimowy dzień, ale trudno uwierzyć, że aż tak zimy. Panowie obiecali, że oczywiście zatrzymamy się na jakieś stacji benzynowej. To jakiejś okazało się niestety dość odległe, podróżni upominali się, ale cały czas słyszeliśmy, że jeszcze dalej. Natomiast drugi postój był lepiej zorganizowany, kierowcy zatrzymali się, zanim pojawił się problem. Drugim minusem był internet, a właściwie jego brak po przekroczeniu granicy. Niestety o tym też nie zostali podróżni uprzedzeni. Nie działa też lampka oświetlająca przy moim miejscu. Innych zastrzeżeń nie mam. Szybko, bezpiecznie i w przyjemnych warunkach. Szkoda, że nie mieszkam w Warszawie i dla mnie jest dostępna tylko ograniczona ilość kierunków.
W tej firmie przewozowej można zakupić bilet tylko za pośrednictwem internetu. Pierwsze wrażenie – jak najbardziej korzystne. Strona ma łatwą do zapamiętania domenę, kolorystyka strony jest dopasowana do logo firmy, całość jest utrzymana w mocnej, czerwonej tonacji. Nawigacja na stronie jest prosta i intuicyjna. Opisane są trasy przejazdu, godziny, można znaleźć mapkę pokazującą gdzie dokładnie znajduje się przystanek. Trasy są zarówno krajowe jak i międzynarodowe. Minusem jest nieco utrudniony kontakt telefoniczny, brak normalnego numeru telefonu, ten, który jest podany to numer o podwyższonej płatności. Natomiast można zadawać pytania e-mailem. Właściwie pytań zadawać nie trzeba, wszystkie wątpliwości jakie mi się nasunęły były wyjaśnione na stronie. Aby zamówić bilety trzeba było odczekać, aż pojawi się rozkład przejazdów na dany dzień. Interesował mnie termin w pierwszej połowie lutego i niestety musiałam czekać bardzo długo. Około dwa tygodnie przed tym terminem pojawiła się rozpiska i możliwość rezerwowania przejazdów, od razu na dłuższy czas (przynajmniej do końca lutego). Zamówienie okazało się bardzo proste. Należało wybrać ilość osób, dzień, miasto, z którego chce się odjeżdżać, godzinę odjazdu i ewentualne powroty. Cena za przejazd jest od razu wyświetlana, zarówno w złotówkach jak i euro. Firma ma zasadę, że im wcześniej kupuje się bilet, tym jest tańszy. Tak więc cena w zależności od dnia, godziny może być różna, może też się zmieniać. Tutaj akurat bardzo ładnie mi trafiło, na dzień wyjazdu bilety były tanie, na dzień w którym chciałam wracać, były po złotówce. Na trasie międzynarodowej! Po zatwierdzeniu zamówienia od razu można za nie zapłacić kartą lub przelewem z konta, na skrzynkę przychodzi e-bilet. Przy siadania do pojazdu należy podać numer rezerwacji. Cała akcja przebiegła szybko, przyjemnie i bezproblemowo. Bilet czeka na skrzynce, na wykorzystanie.
Poszłam do Empiku w Rynku, ponieważ dwa, trzy tygodnie temu widziałam tam pewną książkę. Chciałam ją kupić. Udałam się na stosowny dział. Książki nie umiałam znaleźć. Udałam się do obsługi, z prośbą o pomoc. Pracownica umiała znaleźć w systemie, czy książka jest czy nie jest dostępna. Niestety trzeba jej było podać dokładny tytuł, przybliżony tytuł to o wiele za mało, żeby pracownik sobie poradził. Po prostu nie ma za bardzo pojęcia o tym co jest w ofercie. Szukanej przeze mnie książki nie znalazłam, pomocy nie uzyskałam. Chciałam też kupić kilka innych pozycji, jednej z nich nie było na półce, tutaj znałam tytuł, więc poszło lepiej, pracownica odszukała, że coś takiego jest i znalazła ją schowaną za inną książką. Niektóre książki znajdowały się na dość wysokich półkach, nie zauważyłam szeroko dostępnych schodków czy taborecików, które by ułatwiały dostanie się. Tutaj też byłam skazana na pomoc pracowników, pomoc została mi udzielona z uśmiechem. Nie byłam zadowolona z obsługi przy kasie, pracownica skasowała zakupy, nie zapytała o kartę PayBack, przypomniałam sobie o niej przy płaceniu. Pracownica powiedziała wówczas, że już jest za późno. W Realu, na BP o tej samej karcie przypominają przy każdym zakupie, tutaj niestety nie. Do czystości sklepu nie mam zastrzeżeń, pomimo nieciekawej pogody czysty i utrzymuje komfortową temperaturę.
Całkiem udane zakupy. Klientów w sklepie bardzo dużo, alejki pełne. Na szczęście małe, czerwone koszyki na zakupy były dostępne. Zainteresowała mnie wyprzedaż różnych produktów na wagę - szkła, garnków. Chciałam kupić przejrzyste szklanki. Upewniłam się u pracownika, że są one przystosowane do wlewania gorących płynów. Niestety nie było żadnej możliwości zapakowania ich bezpiecznie, a były delikatne i bałam się, że ich nie dowiozę. Na półkach z obuwiem straszyły pustki. Kilku produktów, które chciałam kupić nie było dostępnych, sklep ma problemy z zatowarowaniem. Do stoiska z rybami, mięsem, serami nie było kolejek. Kolejka do wędlin była minimalna. Podłoga, produkty czyste. Nawet na stoisku z warzywami i owocami nie było czuć nieprzyjemnego zapachu. Do kas nie było w ogóle kolejek, obsługa odbywała się na bieżąco.
Po prostu tragedia a nie bank. Mój mąż składał reklamację w banku. Ponieważ planowałam być tego dnia w centrum powiedziałam, że wezmę papier z wydrukowaną reklamacją i złożę w placówce. Do tej pory robiłam tak w różnych bankach, w których chciałam złożyć jakieś dokumenty i nigdy nie było żadnego problemu. No ale nie doceniłam "Wyższej kultury bankowości". Weszłam do środka. Okienko kasowe było czynne jedno, w głębi też widziałam, że są klienci. Zawsze, gdy miałam do załatwienia sprawę w banku pierwszym okienkiem, do którego się trafiało była kasa. Jeżeli gdzieś czekałam dłużej, to z reguły ktoś z pracowników podchodził do klientów, starał się kierować ich do innych okienek i ogólnie przyspieszać obsługę. Stanęłam w kolejce. Przede mną byli dwaj mężczyźni, którzy mieli do wpłacenia dość dużą kwotę w funtach. Podeszli do kasy. Kasjerka po wprowadzeniu danych wpłacającego zaczęła przyjmować pieniądze. Bardzo dokładnie oglądała każdy banknot. Jest to zrozumiałe, niestety zaczęła się tworzyć kolejka. Kierownik placówki kilkakrotnie przeszedł tam i z powrotem, nie zainteresował się czekającymi, nie otwarto drugiej kasy. Słyszałam rozmowę kasjerki z wpłacającymi, była bardzo nieuprzejma wobec nich. Kiedy zebrało się już 8 osób w kolejce do kasy, kasjerka wreszcie skończyła obsługę. Nie zaprosiła do kasy kolejnej osoby, czyli mnie, podeszłam sama. Podałam jej papier, powiedziałam, że chciałam złożyć reklamację, na co kasjerka nieuprzejmie powiedziała, że ona nie przyjmuje i mam iść do innego stanowiska. Podeszłam wgłąb placówki. Od jednego ze stanowisk obsługi odeszli klienci i podeszłam tam. Podałam pracownicy papiery, powiedziałam, że składam reklamację mojego męża i proszę o potwierdzenie przyjęcia jej na jednej kopii. Pracownica powiedziała, że skoro to jest reklamacja mojego męża to ja nie mogę jej złożyć. Większej głupoty chyba w banku jeszcze nie słyszałam. Poinformowałam pracownicę, że albo przyjmuje tą reklamację, albo ja likwiduję konto w tym banku. Okazało się, że jakoś reklamację można przyjąć. Złożyłam, wyszłam i mam dość. Niestety Alior, w którym zakładałam konto kilka lat temu a Alior dzisiejszy to już dwa różne banki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.