Z pieniędzmi wypłaconymi chwilę wcześniej z Polbanku poszłam do sąsiadującego z nim banku ING. Jest to duży oddział, w którym znajduje się wiele stanowisk obsługi podzielonych tematycznie. Mnie interesowała obsługa gotówkowa, więc przeszłam do odpowiedniej części placówki. Znajdowały się tu 4 stanowiska obok siebie. Już po chwili oczekiwania zostałam zaproszona do jednego z nich. Przywitała mnie uśmiechnięta pracownica banku, poprosiła o dowód, a następnie o gotówkę. Po wykonaniu transakcji i wręczeniu mi potwierdzenia wpłaty, pracownica zapytała mnie, czy słyszałam o programie "bankujesz-kupujesz", w którym punkty za różne transakcje same się zbierają (tzn. są naliczane) dla każdego klienta banku. Powiedziałam, że wiem, że jest coś takiego, ale nie korzystałam jeszcze z tego programu. Pracownica powiedziała, że mam już trochę punktów uzbieranym i jeśli chciałabym zamienić je na nagrody, to warto zapoznać się z katalogiem tych nagród. Pani wręczyła mi ulotkę na temat tego programu i odbioru nagród i miło pożegnała się. Popatrzyłam do tej ulotki i doczytałam, że to nie jest takie całkiem zachęcające, przynajmniej dla mnie, bo oprócz punktów programu lojalnościowego trzeba jeszcze do każdej nagrody dopłacić pieniądze. Np. za sprzęt agd "płacimy" 100 punktów + 500zł. Dla banku jest to z pewnością dobry interes, ale dla klienta już trochę mniej.
Przyszłam do banku wypłacić pieniądze z konta. Gdy weszłam, zostałam zauważona przez pracownicę siedzącą najbliżej wejścia. Pani zapytała mnie w czym może mi pomóc. Powiedziałam, że chciałam wypłacić pieniądze i pracownica wskazała mi stanowisko kasowe i zaprosiła do podejścia do niego. Podeszłam wiec do wskazanego stanowiska. Pani kasjerka przywitała mnie, poprosiła o dowód osobisty i spytała jaką kwotę chciałabym wypłacić. Poprosiłam o wypłatę całości pieniędzy znajdujących się na moim koncie. Kasjerka, która do tej pory miała neutralny, lekko uśmiechnięty wyraz twarzy, zrobiła w tym momencie minę - coś w rodzaju zdegustowania, obrzydzenia, ale nic nie powiedziała. Nie była to duża kwota dla banku, więc nie wiem skąd u kasjerki takie zdziwienie. Może dlatego, że ten bank jest bankiem greckim, a w tym kraju jest teraz niepewna sytuacja finansowa i może więcej klientów już wypłacało swoje oszczędności z tego banku. Kasjerka oddała mi dowód, nie patrzyła już na mnie tylko coś wklepała w komputer, nic nie mówiła, po chwili z maszyny za jej plecami wyskoczył plik banknotów, które pani położyła w widocznym miejscu na blacie obok siebie. Po następnej chwili ciszy pracownica podała mi wydruk i poprosiła o podpisanie go. W tym momencie na biurku kasjerki zadzwonił telefon. Pani odebrała go nie pytając mnie o zgodę, ani nie mówiąc "przepraszam, odbiorę", jak zazwyczaj dzieje się w takich sytuacjach w innych bankach. Kasjerka udzieliła komuś dzwoniącemu instrukcji co ma kliknąć i pożegnała się słowami "no to pa". :) Dopiero teraz przeliczyła banknoty i wręczyła je mnie. Nie podobało mi się takie oschłe traktowanie. W końcu to, że wypłacam swoje pieniądze z banku, to chyba nic strasznego i można by się do takiego klienta odzywać.
W Pasażu Grunwaldzkim został otwarty nowy salon z biżuterią sieci YES. Chciałam go odwiedzić, ale niestety nie mogłam go zlokalizować w tym centrum handlowym - na stronie internetowej Pasażu na mapie sklepów nie było go, również w samym Pasażu na planie sklepów nic takiego nie udało mi się znaleźć. Pozostał jeszcze punkt informacyjny i kontakt z żywym człowiekiem. :) Miła pani z informacji powiedziała mi, jak trafić do tego salonu, ale okazało się, że jest on trochę ukryty za filarem i schodami ruchomymi, więc nawet wcześniej idąc do informacji minęłam go, nie zauważając. Ale teraz już trafiłam. Od razu po wejściu zostałam zauważona przez dwoje pracowników salonu i przywitana. Po chwili rozglądania się wśród gablot z biżuterią, pracownik zaproponował mi swoją pomoc. Chciałam zobaczyć srebrne bransoletki i pracownik pokazał mi na ekspozycji oraz wyjął z gablot i zaprezentował kilka rodzajów bransoletek. Pracownik był sympatyczny i uśmiechnięty, starał się dopasować ofertę do moich potrzeb i możliwości finansowych. Ostatecznie nie zdecydowałam się na zakup, ale sprzedawca w dalszym ciągu był pozytywnie nastawiony do mnie i zaprosił mnie do ponownej wizyty. Salon jest niewielki, znajduje się w nim kilka gablot z wyrobami jubilerskimi. Jest tu duża wystawa, na której również znajduje się sporo wyrobów i pracownicy mogą również pokazać i wyjąć tą biżuterię z witryny dla klienta. Wewnątrz było czysto, wyroby były dobrze oświetlone i wyeksponowane.
Będąc w okolicy zajrzałam z ciekawości do nowo otwartego sklepu TK Maxx w Parku Handlowym Młyn. Sklep zajmuje dwa poziomy - na niższym jest odzież damska, obuwie i bielizna, a na wyższym odzież i obuwie męskie oraz artykuły dekoracyjne i wyposażenia domu. Ogólnie sklep jest duży i dobrze zagospodarowany, poszczególne działy są dobrze oznaczone. Między regałami jest sporo miejsca, więc można się swobodnie poruszać niczego nie strącając z wieszaków. Wybór ubrań owszem jest duży, ale ceny dosyć wysokie. Spodziewałam się więcej tańszych ubrań, sądząc po haśle reklamowym sklepu "znane marki w niskich cenach". W sklepie ogólnie było czysto, nie było bałaganu wśród ubrań ani butów, towar był ułożony w miarę rozmiarami. Wewnątrz sklepu było kilkunastu klientów, w większości w dziale z ubraniami damskimi. Zaobserwowałam ciekawą rzecz - podczas kilkunastu minut, które spędziłam w sklepie, kilka razy włączał się alarm w bramkach sklepu, gdy przechodzili przez nie klienci, którzy coś kupili w tym sklepie. Być może ubrania miały dodatkowe zabezpieczenia, których nie zdjęli kasjerzy. Do każdego takiego dzwoniącego alarmu podchodził ochroniarz, a następnie klient wracał do kasy i pracownik sklepu ponownie rozmagnesowywał zakupy.
Ocena i obserwacja dotyczą promocji 50% więcej przy wymianie punktów Payback na kupony rabatowe. Sklep ogłosił tę jednodniową akcję w swojej gazetce reklamowej oraz na stronie internetowej. Jak można było przewidzieć, taka akcja przyciągnęła dużą ilość klientów, bo jeśli można coś zyskać, to czemu tego nie zrobić? Na przykład przy wymianie punktów na bon o wartości 10 zł dziś otrzymywało się 15zł (zamiast 10zł), więc przy większej ilości posiadanych punktów zysk był spory. Gdy weszłam do sklepu i skierowałam się do punktomatu, w którym odbiera się kupony za punkty, zobaczyłam kolejkę kilkunastu osób. Kupony można też otrzymać przy stanowisku obsługi Real Finanse, ale tu również stał kilkunastoosobowa kolejka. Wybrałam więc kolejkę do automatu samoobsługowego i stanęłam w niej. Była godzina 12:00. Już po kilku minutach stania w tej kolejce, która się nie poruszała, okazało się, ze system komputerowy co chwilę się wiesza i trzeba całą procedurę powtarzać po kilka razy, żeby uzyskać swój kupon rabatowy. Niestety, sklep nie przygotował się wystarczająco dobrze do tej akcji. Gdy wreszcie po godzinie (!) stania w tej kolejce nadeszła moje kolej i stanęłam przed punktomatem, oczywiście u mnie też system powiesił się. Ale to nie był koniec tej sytuacji. Gdy chciałam ponownie wybrać wydruk kuponów, okazało się, ze automat "ukradł" moje punkty z karty Payback i nie wydrukował kuponów! Nie miałam wiec ani punktów na karcie, ani kuponów rabatowych. Strasznie się zdenerwowałam tą sytuacją i szybko podeszłam do Puntu Obsługi Klienta zgłosić to zajście. Pani z POK powiedziała, że już kilku osobom też się tak zrobiło i jest to do odzyskania - punkty zostaną mi zwrócone w postaci bonów, które miałam otrzymać z punktomatu. Pracownica przyjęła moją reklamację, spisała numer karty Payback oraz powiedziała, że zadzwoni w ciągu 24 godzin i zaprosi po odbiór tych bonów.
Sklep H&M przyciągnął dziś dużo klientek zainteresowanych nową jesienną ofertą ubrań. W strefie wejściowej były prezentowane spodnie i bluzki w ciekawych odcieniach brązu i szarości. Wewnątrz sklepu było bardzo dużo klientów, ale zauważyłam tylko 1 pracownika układającego ubrania na wieszakach oraz 1 pracownicę w kasie. Z głośników leciała muzyka, według mnie trochę zbyt głośna. Wewnątrz sklepu panował przyjemna temperatura, tylko w przymierzalniach było gorąco i duszno. W przedsionku przymierzalni znajdowało się jeszcze dwoje pracowników, którzy zbierali pozostawione w kabinach ubrania i odwieszali je na stojak. Ogólnie w sklepie panował porządek. Było tu dostępnych bardzo dużo ubrań - niektóre modele z trudem mieściły się na wieszakach. Większość klientów tylko chodziła wśród stojaków z wieszakami i oglądał ubrania. W przymierzalniach nie było kolejki do kabin. Znalazłam interesujące mnie bluzki, z którymi udałam się do przymierzalni. Sprzedawcy nie kontrolowali ilości wnoszonych ubrań do mierzenia. Zdecydowałam się na zakup jednej z bluzek i udałam się z nią do kasy. Przede mną w kolejce stały 3 osoby. Obsługa odbywała się sprawnie. Kasjerka przywitała mnie z uśmiechem, zapakowała zakup do reklamówki i pożegnała również z uśmiechem.
Jestem zainteresowana zakupem kamery i w celu poznania oferty cenowej wybrałam się dziś do sklepu Sony. Zaraz po wejściu zostałam zauważona przez pracownika, który pozwolił mi chwilę rozejrzeć się w asortymencie, po czym zaproponował mi swoją pomoc. Powiedziałam, że szukam kamery prostej w obsłudze, do kręcenia głównie filmów z wakacji. Sprzedawca przedstawił mi 3 modele i bardzo dokładnie opowiedział o ich funkcjach, parametrach i różnicach. Pracownik mówił z dużym zaangażowaniem i widać było, że zna się na sprzęcie, który przedstawia. Sprzedawca posługiwał się zrozumiałym językiem, pokazał niektóre funkcje kamery na włączonym urządzeniu, poinformował o aktualnej promocji. Pracownik był bardzo zaangażowany w obsługę klienta i gdyby nie to, że jestem dopiero na etapie wyboru kamery, to po tej prezentacji zdecydowałabym się na zakup właśnie w salonie Sony. Co zaś do samego sklepu, to wnętrze jest dobrze zagospodarowane. Znajduje się tu duży wybór aparatów fotograficznych, kamer oraz telewizorów marki Sony. Na miejscu mieści się też serwis, który przyjmuje sprzęt do naprawy.
Tesco na Bielanach jest w trakcie przekształcania się w Tesco Ekstra. Z tego powodu część stoisk w głębi sklepu jest zasłoniętych i są one obecnie przebudowywane. Dotyczy to stoisk z obsługą: mięso, wędliny, sery, ryby. Jak na razie ten remont nie utrudnia robienia zakupów. jedynie trzeba się rozglądać uważnie po sklepie, bo niektóre działy zmieniły swoja lokalizację, np. lodówki z nabiałem. Zobaczymy, co przyniesie taka zmiana. Tymczasem dzisiaj w sklepie nie było zbyt wielu klientów, jak to w poniedziałek. Przyszłam tu z zamiarem zakupu kilku produktów z gazetki promocyjnej. Nie udało mi się jednak znaleźć wody mineralnej, która miała obniżkę - pewnie w weekend została sprzedana. Znalazłam pozostałe interesujące mnie produkty, ale potrzebowałam sprawdzić cenę jednego z nich i w tym celu podeszłam do czytnika cen. Niestety, dopiero trzeci z kolei czytnik był sprawny i za to minus dla sklepu. Zapytałam spotkaną pracownicę sklepu o ten problem z czytnikami i pani powiedziała, że z powodu tego remontu nie wszystkie czytniki działają. Po wybraniu potrzebnych artykułów skierowałam się w stronę kas. W tym sklepie jest ok. 50 stanowisk kasowych, z czego czynnych było ok. 10. Nie było jednak wielu klientów, wiec i do kas nie trzeba było czekać, obsługa odbywała się na bieżąco. Pani kasjerka była sympatyczna i przyjaźnie nastawiona do klientów, zapytała o kartę Clubcard i wydała paragon.
Nie otrzymałam w tym miesiącu faktury za telefon z Orange, więc chciałam wyjaśnić tę sytuację. Zadzwoniłam w tym celu do Biura Obsługi Klienta. Po wybraniu odpowiedniego tematu rozmowy czekałam na połączenie z konsultantem. Czas oczekiwania był "umilany" dwoma melodiami, które na przemian były puszczane bardzo głośno. Czekałam więc i słuchałam tych muzyczek przez ok. 3 minuty i gdy już straciłam nadzieję, że z kimś się połączę, w słuchawce odezwał się miły damski głos. Konsultantka przedstawiła się i zapytała w czym może mi pomóc. Opisałam pani sytuację - nie otrzymałam faktury i chciałam się dowiedzieć czy to wina doręczyciela poczty, czy może ktoś włączył mi usługę ekofaktury, bo ostatnio przychodziły do mnie jakieś sms-y, ale ja nic sama nie zlecałam. Konsultantka poprosiła mnie o chwilę cierpliwości i wyłączyła się, na szczęście jednak nie włączyła żadnej melodyjki, miałam więc ciszę w słuchawce dla odmiany. :) Po chwili konsultantka powróciła, podziękowała mi za oczekiwanie i powiedziała, że wyśle ponownie do mnie tę fakturę, bo poprzednia została wysłana, ale musiała gdzieś po drodze zaginąć. Upewniłam się, że nic nie zostało zmienione i nadal będę otrzymywać papierowe faktury i podziękowałam pani za pomoc. Konsultantka pożegnała mnie i życzyła miłego dnia.
Sobota przed południem to czas, kiedy bardzo dużo klientów odwiedza sklepy spożywcze. Akurat byłam w okolicy i przypomniałam sobie, że potrzebuję kilku produktów. Weszłam do sklepu i zobaczyłam długie kolejki do kas. Stwierdziłam jednak, że te kolejki powinny się poruszać, bo w Biedronce nie płaci się kartą, więc obsługa zwykle jest szybka. Wzięłam mały koszyk i weszłam na salę sprzedaży. Sklep jest wąski i długi i przez to dosyć ciasny. Wewnątrz było sporo starszych osób, które poruszały się z koszykami i wózkami w sposób powolny. Szukałam ciastek, które już wcześniej tu kupowałam, a dziś nie mogłam znaleźć. Zapytałam więc pracownika,który porządkował puste kartony, czy takie ciastka są jeszcze dostępne. Pracownik wskazał mi je i okazał się, że mają teraz inne opakowanie i nową, wyższą cenę. Zrezygnowałam z tego zakupu i poszłam dalej po kilka innych produktów. Gdy już miałam wszystkie potrzebne rzeczy, skierowałam się do kasy. Były otwarte 4 stanowiska kasowe i do każdego stało po ok. 5 osób w kolejce. Po chwili zostało otwarte jeszcze piąte stanowisko kasowe i kolejka trochę się zmniejszyła. Pracownik obsługujący w kasie, którą wybrałam, pracował szybko i sprawnie. Kasjer proponował reklamówkę każdemu klientowi. Po zapłaceniu otrzymałam paragon od kasjera i zostałam zaproszona ponownie.
Wczoraj do Gazety Wyborczej dołączono kupon uprawniający do zniżki 33% na zakup jednego produktu w sklepie C&A w dniach 10-11.09. Postanowiłam więc wybrać się do tego sklepu i rozejrzeć się za jakąś jesienną kurtką. W sklepie było mało klientów i tylko 1 pracownica, która porządkowała ubrania na wieszakach i w razie potrzeby podchodziła do kasy. Znalazłam cały dział z kurtkami i wybrałam kilka, z którymi poszłam do przymierzalni. Prawie wszystkie kabiny były wolne i panował tu chłód, w przeciwieństwie do sali sklepowej, gdzie była neutralna temperatura. Po przymierzeniu kurtek zdecydowałam się na zakup jednej z nich, bo dzięki posiadanemu kuponowi cena po zniżce była dla mnie bardzo atrakcyjna. Przeszłam się jeszcze po sklepie i rozejrzałam wśród dostępnych ubrań, ale nic więcej nie zwróciło mojej uwagi. Ubrania na wieszakach były uporządkowane i ułożone kolorystycznie. Skierowałam się do kasy, gdzie czekała już jedna klientka. Po chwili podeszła pracownica i przystąpiła do obsługi. Klientka przede mną również posiadała taki sam kupon zniżkowy, dzięki któremu zakupy były tańsze. Kasjerka przywitała mnie, sprawnie przeprowadziła transakcję, zapakowała kurtkę do dużego worka i pożegnała mnie uprzejmie.
Zajrzałam do tego sklepu obuwniczego z zamiarem zakupu klapek basenowych. W sklepie było czysto i bardzo jasno. Lokal ten jest średniej wielkości i znajduje się w nim kilka regałów z butami - praktycznie wszystkie ściany oraz przestrzeń na środku sklepu są zagospodarowane i zajęte przez pudełka z butami na regałach. Podczas mojej dzisiejszej wizyty nic nie utrudniało mi poruszania się po sklepie. W środku były 2 pracownice oraz 1 klientka. Po wejściu do sklepu skierowałam się w stronę regału składającego się z metalowych koszy, w których znajdowały się różne modele klapek damskich, męskich i dziecięcych. Szybko znalazłam model klapek, których szukałam i zaczęłam je przeglądać w poszukiwaniu mojego rozmiaru. Po chwili podeszła do mnie pracownica sklepu i z uśmiechem zaproponowała swoją pomoc. Pani znalazła i podała mi klapki w moim rozmiarze. Sprzedawczyni pokazał mi również inny model klapek i zachęciła do ich przymierzenia. Pani była bardzo miła i powiedziała, że jakbym czegoś potrzebowała, to jest do mojej dyspozycji. Zdecydowałam się na zakup klapek i z wybraną parą podeszłam do kasy. Zostałam tu przywitana przez drugą pracownicę, która sprawnie wykonała transakcję, zapakowała buty do reklamówki i wręczyła mi ją wraz z paragonem.
Przyszłam do tego sklepu w poszukiwaniu biustonosza. Gdy weszłam, w sklepie znajdowały się już 2 klientki i 1 sprzedawczyni. Pracownica doradzała klientce wybór odpowiedniego rozmiaru biustonosza, a w tym czasie druga klientka i ja miałyśmy czas na zapoznanie się z ofertą sklepu. Sprzedawczyni zaprosiła obsługiwaną klientkę do przymierzalni, po czym podeszła do drugiej klientki i zaproponowała jej swoją pomoc, a na końcu zajęła się mną. Pracownica sklepu dobrze radziła sobie z obsługą trzech klientek jednocześnie. Pani zapytała jaki rodzaj biustonosza mnie interesuje i w odpowiedzi na moje potrzeby pokazała mi kilka modeli biustonoszy, wskazując również na fasony z nowej kolekcji. Sprzedawczyni zaprosiła mnie do przymierzalni i w czasie mierzenia przyszła spytać czy rozmiar jest dobry. Pani w międzyczasie donosiła też inne rozmiary biustonoszy klientce w kabinie obok. Po przymierzeniu nie zdecydowałam się jednak na zakup żadnego z tych modeli, ale sprzedawczyni zachęciła mnie do ponownej wizyty, bo cały czas przychodzą nowe kolekcje i warto zaglądać i próbować. Pani była bardzo miła i dobrze zorganizowana - bez problemu poradziła sobie z profesjonalną obsługą trzech klientek jednocześnie. W sklepie panował porządek, bielizna była estetycznie wyeksponowana i ułożona kolorystycznie.
Wybrałam się do Biedronki na szybkie zakupy spożywcze. Przed wejściem do sklepu we wiacie znajdowały się wózki zakupowe, ale miałam nadzieję, że wewnątrz sklepu będą dostępne małe koszyki, więc nie wzięłam wózka. Niestety, okazało się, ze nie ma tu ko9szyków, więc musiałam wrócić się przed sklep po wózek. Otoczenie sklepu było czyste, również wewnątrz na sali sprzedaży nie było widać śmieci ani porzuconych paragonów. W kilku miejscach sklepu stały palety z produktami czekające na rozładowanie, ale nie utrudniały one poruszania się po sklepie. Ogólnie sklep jest duży i posiada szerokie alejki między regałami, dzięki czemu można swobodnie się poruszać. W sklepie było mało klientów i były otwarte dwie kasy, przy których nie było kolejek. Ponieważ zbliżał się początek roku szkolnego, to w sklepie były dostępne różne przybory szkolne - zeszyty, flamastry itp. Ceny artykułów, jak to w Biedronce - zachęcające do zakupu. Nie udało mi się kupić soku z czarnej porzeczki, bo została po nim tylko karteczka z ceną, ale inne potrzebne produkty znalazłam i skierowałam się do kasy. Teraz już była czynna tylko 1 kasa, ale dalej nie było kolejki - przede mną były 2 osoby. Obsługa przebiegała sprawnie. Kasjerka przywitała mnie miło, zeskanowała moje zakupy, wydała resztę i paragon i pożegnała zapraszając ponownie.
Poniedziałek, kilka minut po 7 rano, dzwoni moja komórka. Odbieram, a tu miły energiczny męski głos przedstawia się jako kurier. Wprawdzie już nie spałam, ale trochę mnie tak wczesny telefon zdziwił. Pan kurier powiedział, że ma dla mnie przesyłkę i chciałby ją dostarczyć między godz. 10:00 a 11:00, więc chciałby wiedzieć czy będę w domu w tych godzinach. Odpowiedziałam, że będę, na co pan miło się pożegnał, a ja zostałam jeszcze trochę zdziwiona. Miło ze strony firmy kurierskiej, że pracownik informuje o dostarczeniu przesyłki i upewnia się czy ktoś będzie w wyznaczonych godzinach pod wskazanym adresem, ale mógłby pan dzwonić trochę później.... Ja rozumiem, że pan kurier pracuje od godz. 7 rano i ustala sobie harmonogram dostarczania przesyłek, ale nie każdy wstaje tak wcześnie, zwłaszcza jeśli nie spodziewa się paczki ani porannego telefonu. :-) Co do samego dostarczenia paczki, to wszystko przebiegło pomyślnie. Kurier zjawił się ok. 10:40, czyli w umówionym czasie, wniósł paczkę do mieszkania, podpisałam odbiór przesyłki i pan pojechał dalej.
Dziś odwiedziłam sklep sieci Delikatesy Centrum w Jelczu. Przed sklepem znajduje się niewielki parking dla klientów, na którym udało mi się znaleźć miejsce w cieniu - przy dzisiejszym upale i palącym słońcu było to na wagę złota. Mimo wczesnej godziny na dworze było już niemiłosiernie gorąco, za to wewnątrz sklepu na szczęście panowała przyjemna temperatura, sprzyjająca robieniu zakupów. W sklepie nie było wielu klientów - kilka osób oglądało produkty na stoisku mięso-wędliny, gdzie obsługiwała 1 pracownica. Zauważyłam, że w lodówce z kiełbasami latały muchy - chyba nie było tu specjalnej lampy owadobójczej. Ostudziło to mój zamiar zakupu wędliny. W sklepie ogólnie było czysto, nic nie utrudniało poruszania się z wózkiem między regałami - mimo niewielkiej powierzchni wewnątrz sklepu nie było ciasno. Zauważyłam korzystną promocję cenową na soki Kubuś i postanowiłam je zakupić. Ogólnie produkty w promocji były dobrze oznaczone etykietami w kolorze czerwonym i wyróżniały się na półkach, dzięki czemu można było je zauważyć. Ze swoimi zakupami skierowałam się do kasy. Przede mną były dwie osoby, ale obsługa przebiegała sprawnie. Zostałam miło przywitana przez uśmiechniętą kasjerkę, a po zakończeniu transakcji pożegnana również z uśmiechem.
Udałam się do banku, żeby wpłacić pieniądze na konto oraz wyjaśnić pobranie opłaty za kartę płatniczą. Gdy weszłam, była akurat obsługiwana klientka, która szybko zakończyła swoją sprawę i wyszła. Pracownica banku zaprosiła mnie do swojego stanowiska, przy którym odbywa się obsługa operacji gotówkowych. Proces wpłaty pieniędzy na konto przebiegł sprawnie i bezproblemowo. Na koniec zapytałam panią czy mogę u niej załatwić drugą sprawę, z którą przyszłam do oddziału banku. Pracownica poprosiła mnie o podejście do drugiego stanowiska, gdzie jej koleżanka obsługuje operacje bezgotówkowe, czyli np. wyjaśnia pobranie opłaty z konta. Przeszłam do tego stanowiska i powiedziałam pani, że chciałabym złożyć reklamację, bo moim zdaniem bank niesłusznie pobrał mi opłatę za kartę. Pracownica odpowiedziała, że najszybciej będzie, jeśli złożę taką reklamację przez bankowość internetową, bo ona może przyjąć pismo ode mnie, ale i tak musi to wpisać do systemu, a tak ja od razu otrzymam odpowiedź na swoje konto. Poprosiłam panią, żeby pokazała mi jak to zrobić i pracownica zaprosiła mnie do stanowiska z komputerem dla klientów banku i po zalogowaniu się pokazała mi jak napisać maila do banku korzystając z wewnętrznej poczty w moim koncie bankowym. Nawet nie wiedziałam, że mam taką możliwość w swoim koncie. :) Podziękowałam pracownicy za pomoc i wskazówki i wylogowałam się z tego komputera w banku. Takie stanowisko komputerowe dla klientów jest bardzo pomocne, bo nie każdy posiadacz konta ma dostęp do internetu, a w oddziale banku można od razu skorzystać z pomocy pracownika, jeśli będzie taka potrzeba.
Nowo otwarty sklep marki KappAhl przyciągał już z daleka dużymi napisami "25% zniżki na całe zakupy". Już od wejścia do sklepu było czuć bardzo przyjemny chłodek, który przy dzisiejszym upale na dworze dawał duży komfort podczas zakupów. W pierwszej części sklepu znajdowały się stojaki i wieszaki z ubraniami przecenionymi, a na pozostałych stojakach z ubraniami w cenach regularnych, niepromocyjnych były przyczepione kartoniki z informacja o zniżce 25% od ceny regularnej. W sklepie była średnia ilość klientów, głównie skupionych w strefie wejściowej przy ubraniach z przeceny. Im dalej w głąb sklepu, tym mniej klientów. Pośrodku znajdują się kabiny przymierzalni w ilości 6 sztuk. Podczas mojej wizyty wszystkie kabiny były zajęte, ale po krótkim oczekiwaniu zwolniła się jedna z przymierzalni i mogłam przymierzyć wybrane bluzki. Kabiny przymierzalni są duże, więc można swobodnie obejrzeć się w próbowanych ubraniach. Nie było tu wieszaka, na którym można by zostawić ubrania, których nie kupujemy, więc trzeba samemu odnieść je na miejsce. Zdecydowałam się na zakup bluzki i podeszłam z nią do stanowiska kasowego. Przywitał mnie uśmiechnięty sprzedawca, który zapytał o posiadanie karty klubu KappAhl. Pracownik sprawnie wykonał transakcję oraz zapakował zakup do reklamówki i wręczył mi ją wraz z paragonem oraz miło pożegnał. Jestem bardzo zadowolona z wizyty w tym sklepie i chętnie wrócę tu ponownie.
Zajrzałam do sklepu CCC w poszukiwaniu butów na jesień do pracy. W sklepie było jeszcze bardzo dużo sandałków letnich w obniżonych cenach, a także już trochę modeli pełnego obuwia. W sklepie znajdują się duże lustra, dzięki czemu można dokładnie obejrzeć się w mierzonym obuwiu. Wnętrze sklepu jest duże i przestronne, podzielone na dział z obuwiem damskim, męskim i dziecięcym. Po przymierzeniu kilku par półbutów zdecydowałam się na zakup jednej z nich. Podeszłam do kasy, gdzie zostałam miło powitana przez pracownika. Transakcja przebiegła bezproblemowo. Sprzedawca zapakował pudełko z butami do reklamówki i wręczył mi ją oraz pożegnał z uśmiechem. Nie był to jednak koniec przygody z butami :) Po wyjściu z tego sklepu udałam sie do jednego ze sklepów odzieżowych w tym centrum handlowym. Wchodząc przez bramkę zaczęłam "dzwonić". Podszedł do mnie pracownik tego sklepu i zapytał czy chciałabym sprawdzić co to dzwoni. Zgodziłam się, bo czemu nie? Razem otworzyliśmy pudełko z butami, które przed chwilą kupiłam i okazało się, że do buta cały czas był przypięty klips zabezpieczający... Pracownik sklepu CCC nie odpiął go, tylko rozmagnesował i dlatego nie dzwoniło w bramce sklepu CCC, ale w innych sklepach już mogło dzwonić.
Kilka dni wcześniej dość pochopnie zdecydowałam się na zakup masła do ciała i postanowiłam zrezygnować z posiadania tego produktu. Wybrałam się więc do perfumerii Sephora w Magnolii, żeby zwrócić ten kosmetyk. Wchodząc zauważyłam, że nie ma tu innych klientów oprócz mnie, a przy regale z perfumami stoi ochroniarz, który powitał mnie skinieniem głowy. Skierowałam się w stronę stanowiska kasowego umieszczonego na środku sklepu i gdy tylko stanęłam przy ladzie, podeszła do mnie uśmiechnięta konsultantka i zaproponowała swoją pomoc. Powiedziałam, że chciałabym zwrócić masło do ciała, na co sprzedawczyni odpowiedziała z uśmiechem, że poprosi koleżankę. Zaraz podeszła druga uśmiechnięta pracownica drogerii i zapytała mnie o powód zwrotu oraz czy nie chciałabym wymienić tego produktu na inny. Ja jednak wolałam tego nie robić, więc pani poprosiła mnie o paragon, wypłaciła odpowiednią kwotę i na koniec zachęciła mnie do zapoznania się z asortymentem sklepu. Podziękowałam, a pracownica cały czas uśmiechając się do mnie pożegnała mnie miło. Rozejrzałam się jeszcze po sklepie, w którym było czysto i panował porządek, i w którym nadal nie było innych klientów, i po chwili wyszłam odprowadzana wzrokiem przez ochroniarza.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.