Często kupuję leki w aptece "Magicznej", korzystając z licznych promocji cenowych. Panie farmaceutki w tej aptece, są uprzejme
i kompetentne, często same proponują tańsze zamienniki leków. Dziś byłem pod szczególnie pozytywnym wrażeniem, po przeczytaniu kartki, umieszczonej na ladzie. Cytuję:"Pacjencie, opłaca się zapytać o tańszy odpowiednik leku". Uznałem to za prawdziwą troskę apteki o stałego klienta.
Dziś w galerii handlowej Cuprum Arena spory ruch klientów. Ale
w perfumerii Douglas, gdy wchodziłem, byłem drugim klientem. Dwie asystentki były zajęte rozmową ze sobą, a trzecia ustawiała ekspozycję produktów. Widziałem jak Pan z ochrony, w trakcie spaceru przez sklep, co chwila poprawiał produkty stojące na półkach.
Po obejściu sklepu, poprosiłem o pomoc napotkaną asystentkę. Wyjaśniłem, że chciałbym kupić wodę toaletową na prezent dla Żony. Poprosiłem o wskazanie nowości, spośród wód toaletowych dla pań, najlepiej o zapachu kwiatowym. Asystentka zaproponowała mi wybór spośród pięciu zapachów różnych marek. Ze znastwem opisywała zapachy, ale nie bardzo umiała spozycjonować wskazane marki i je bliżej scharakteryzować. Trudno mi było zdecydować się na wybór wody toaletowej i kupno. Po nie w pełni satysfakcjonujących informacjach asystentki i po powąchaniu pięciu proponowanych zapachów byłem zdezorientowany.
Jak zazwyczaj, w piątek robię w Tesco, duże tygodniowe zakupy. Jestem stałym klientem Tesco, bo jest wspaniale zaopatrzone, można tu kupić niemal wszystko, w przyzwoitych cenach. O godzinie 14. w sklepie jest stosunkowo mało klientów. Można swobodnie "żeglować" wózkiem po alejkach. Znam sklep, wiem gdzie znaleźć produkty (z mojej listy zakupów), dzięki czemu oszczędzam czas. Ale czasem trzeba na nowo szukać niektórych produktów, ponieważ merchandiserzy zmieniają miejsce ekspozycji produktów, chyba w nadziei, że klienci zrobią większe zakupy. Np. dziś musiałem szukać ulubionych jogurtów i serków, bo były eksponowane na innym regale. Wygoda zakupów, kończy się przy kasach, przed którymi stały (dziś, ok. godz. 14), długie kolejki klientów. Jedynie trzy kasy były czynne. Przed każdą kasą stało 6-7 klientów.
Nadmiernie długi czas oczekiwania klientów do kasy, to (jak wynika z moich obserwacji), nadal nierozwiązany problem organizacyjny Tesco.
Rano, tuż po godzinie 7. wybrałem się do sklepu "dla najbiedniejszych". Chciałem kupić worki do odkurzacza, oferowane od dziś w promocji. Byłem jedynym klientem. Obszedłem boksy
z produktami przemysłowymi, ale nie znalazłem poszukiwanych worków. Po kolejnym obejściu sklepu, przy stoisku z warzywami, spotkałem pracownicę w firmowej bluzie. Poprosiłem o pomoc w znalezieniu worków. Na twarzy pracownicy zauważyłem zdziwienie moją prośbą. Powiedziała: "tam są worki, widzę je stąd" i wskazała kierunek wyciągniętą ręką. Podziękowałem. I choć nie widziałem worków poszedłem we wskazanym kierunku. Rzeczywiście w boksie,
w kartonie, były worki do odkurzaczy. Wcześniej przechodziłem koło tego boksu, ale nie spostrzegłem, że w kartonie były poszukiwane worki. Przy kasie, kasjerka nie przywitała mnie, wobec tego powiedziałem: "Dzień dobry pani". Na pożegnanie nie usłyszałem od kasjerki: "dziękuję, zapraszam ponownie". Po wyjściu ze sklepu, raziła często spotykana, niechlubna, "wizytówka" zewnętrzna - tej Biedronki - pełnyi kontener, z którego wystawały brudne, połamane kartony. Ten widok dopełniało kilka śmieci, pod koszem, stojącym przed drzwiami do sklepu.
Przyszedłem do stacji Statoil kupić doładowanie do telefonu. Gdy podchodziłem do lady, stało za nią troje pracowników. Byli zajęci rozmową. Widząc mnie jeden z pracowników powiedział: "proszę podejść do kasy numer jeden, tam pana skasuję". Odpowiedziałem na wesoło:"chcę tylko kupić doładowanie. Po "skasowanie" zgłoszę się innym razem". Pracownik od razu podszedł do kasy.Przeprosił za skrót myślowy i zaczął intensywnie namawiać mnie do kupna napoju energetycznego w promocyjnej cenie. M.in. argumentował: "po tym napoju oko za kierownicą się nie zamyka". W pewnym momencie wyznał, że szef nakazał mu bardzo aktywnie sprzedawać promowany napój. Rzeczywiście ledwo się oparłem przed "wciśnięciem" mi napoju
i na szczęście - tym - razem bez "skasowania". Jestem pod wrażeniem aktywności i poczucia humoru obsługującego mnie pracownika.
Posiadacze karty kredytowej Class&Club, wydawanej przez Raiffeisen Bank, korzystają z różnych promocji. Np.w ubiegłym roku klienci mogli, w wyznaczonych okresach, wykonywać elektronicznie, gratisowe przelewy w ramach limitu karty kredytowej. Była to atrakcyjna promocja, zwłaszcza w czasie rozliczania sie z fiskusem. Aby dowiedzieć się kiedy będzie identyczna promocja w bieżącym roku,
w styczniu złożyłem w oddziale zapytanie w tej sprawie do Centrali banku. Minęło dwa miesiące, a do dziś nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, chociaż bank często przysyła SMSy z różnymi informacjami. Wobec tego wybrałem się po informacje do Oddziału banku. Doradca, po sprawdzeniu powiedziła, że jest odpowiedź na moje zapytanie. Nie uzyskałem wyjaśnienia dlaczego ta odpowiedź nie została wysłana listownie lub elektronicznie do mnie. Jak zrozumiałem, odczytaną przez doradcę odpowiedź, jej sens jest taki: nie wiadomo, kiedy będzie promocja, o którą pytałem.
Jest to odpowiedź zupełnie niesatysfakcjonująca. Trudno uwierzyć, że nowocześnie zarządzany bank nie ma planu marketingowego,
w którym są planowane działania promocyjne. A brak dostarczenia odpowiedzi na pytanie - moim zdaniem - śwadczy o lekceważącym stosuku do klienta i o niskim poziomie jakości obsługi.
W gablocie, przed wejściem do sklepu Biedronka, na plakacie z aktualną ofertą, były m.in. roletki okienne. Postanowiłem je nabyć, zachęcony atrakcyjną ceną, aż czterokrotnie niższą, od roletek oferowanych np. w placówkach sprzedaży okien. W sklepie znalazłem roletki w boksie z produktami przemysłowymi. Roletki były w różnych szerokościach. Ponieważ nie pamiętam dokładnej szerokości okna, przy kasie przed zakupem, zapytałem kasjerkę czy będzie można zwrócić roletkę. Kasjerka odpowiedziała cyt.: " chyba tak". Żeby się upewnić poprosiła o pomoc inną pracownicę. Do kasy podeszła pani Magdalena, Jej imię poznałem z identyfikatora. Potwierdziła, że można roletki zwrócić, mówiąc cyt.:"zwrot przyjmiemy pod warunkiem, że opakowanie będzie nieotwierane i z paragonem, no i jak najszybciej". Zapytałem w jakim terminie muszę zwrócić roletki.
W odpowiedzi usłyszałem cyt.: "do tygodnia, maksymalnie do dwóch tygodni". Odniosłem wrażenie, że termin zwrotu zakupionego produktu - w tym sklepie - zależy od uznaniowości personelu.
Ponad rok temu otworzyłem w BankuBPH rachunek, ale był nieaktywny,ponieważ inny bank oferował lepsze warunki. Postanowiłem zamknąć "nieczynny" rachunek. W tym celu udałem się do placówki Banku BPH. Gdy zgłosiłem prośbę, zaczęły się przysłowiowe schody. Odniosłem wrażenie, że pani doradca robi wszystko żeby odwieść lub odwlec zamknięcie rachunku. Albo nigdy nie wykonywała takiej operacji. Najpierw byłem odesłany po kartę, której nigdy nie używałem. Potem dowiedziałem się, że w placówce partnerskiej nie ma wglądu(bez karty) do salda na moim rachunku.
W końcu po kilku-minutowej konsultacji na zapleczu, pani doradca przystąpiła do wypełniania dokumentuwypowiedzenia umowy rachunku, informując mnie, że ew. pozostałe na rachunku pieniądze będę mógł wypłacić jedynie w oddziale (na drugim końcu miasta). Wcześniej dwukrotnie mówiłem, że nigdy nie wpłacałem żadnych pieniędzy. Przy okazji napisałem prośbę, odwołanie zgody na przetwarzanie moich danych osobowych przez ten bank. Z placówki banku wyszedłem z ulgą.
W ubiegłym tygodniu znalazłem w skrzynce pocztowej zaproszenie do korzystania z usług pobliskiego Oddziału SKOK im. F.Stefczyka. Postanowiłem sprawdzić ofertę. W dużym (powierzchniowo) Oddziale jedno stanowisko doradcy było akurat wolne. Najpierw zostałem zaproszony do zajęcia miejsca na krześle, a następnie czekałem dłuższą chwilę na zakończenie wcześniej rozpoczętej pracy w komputerze. Na rozpoczęcie rozmowy zapytałem kto to był F.Stefczyk. Doradczyni odpowiedziała, cytuję: "to człowiek, który miał kasy oszczędnoścowe". Poprosiłem doradczynię
o informacje nt. ROR w SKOK. W odpowiedzi zapytała, co mnie interesuje. Więc wyłuszczyłem: oprocentowanie, kapitalizacja, opłata za prowadzenie, karty płatniczo-bankomatowe, opłaty za przelew, konto w internecie itd. Doradczyni pokrótce podała mi kilka podstawowych, oczekiwanych informacji. A więcej, jak powiedziała, znajdę w : "Tabeli prowizji i opłat w SKOK". Odniosłem wrażenie, że doradczyni przestała być zainteresowana mną, jako potencjalnym klientem SKOK.
A preferuję ustne informacje podawane w trakcie rozmowy z doradczynią, zamiast wgłębiania się w pięć kartek zapisanych drobnym drukiem. Tym bardziej,że w trakcie mojej rozmowy z doradczynią w Oddziale nie było oczekujących, innych klientów.
Dziękujemy za zgłoszenie obserwacji na temat placówki Skok Stefczyka w Lubinie. Zgłoszona przez Pana uwaga przyczyni się do wzrostu jakości obsługi klienta. Przepraszamy za zaistniałą sytuację. Dołożymy wszelkich starań aby w przyszłości udoskonalić jakość świadczonych usług.
Z poważaniem
SKOK Stefczyka
W ulotce Biedronki,...
W ulotce Biedronki, zaiteresowały mnie buty męskie skórzane.
W sprzedaży zapowiadano je od 7.03.br. Postanowiłem "zapolować" na te buty. Przyszedłem do sklepu, rano tuż przed otwarciem, o godz. 7.00. Pod sklepem czekało już pięć osób. Rozejrzałem się po najbliższym zewnętrznym otoczeniu sklepu. Na posadzce było czysto. Ale kosz przed wejściem ( i stojący opodal) kontener był przepełniony, aż wystawały śmiecie. Na wewnętrznej ścianie wiaty z wózkami był naklejony, odręczny anons: "pilne! sprzedam mieszkanie....".
W sklepie było czysto, produkty wyeksponowane estetycznie. W kasecie znalazłem buty z ulotki. Wystawiono jedynie dziesięć par,
a dwie klientki już mierzyły buty. Na szczęście znalazłem buty w moim rozmiarze. Do jedynej czynnej kasy czekało w kolejce sześć osób. Miałem wrażenie, że pracownicy dopiero "rozpędzają się" do pracy. Podobnie było na stoiskach w pasażu Biedronki, gdzie pracownice przygotowywały się, rozpakowywały i układały produkty.
Na szczęście kasjerka bardzo sprawnie obsługiwała klientów. Wychodząc ze sklepu o godz. 7.20, zauważyłem jak otwierano drugą kasę.
Po kilku latach nieobecności w Piwnicach Świdnickich, zaprosiłem do tej restauracji, mojego gościa. W wejściu byliśmy zaskoczeni, gdyż rozsunięta zasłona, za szklanymi drzwiami i półmrok w przedsionku robiły wrażenie, że lokal jest nieczynny. Na szczęście wrażenie było mylne. W salach restauracji było prawie pusto i zimnawo. Jedynie dwa stoliki były zajęte. Gdy usiedliśmy, od raz pojawił się uprzejmy kelner. Zaimponowała nam karta dań. W trakcie zamawiania, opowiedziałem kelnerowi nasze wrażenie z wejścia do restauracji. Był zdziwiony naszym spostrzeżeniem, ale obiecał przekazać uwagę szefowi lokalu. Za poradą kelnera, do obiadu zamówiliśmy piwo "Biały Baran". Jak powiedział nam kelner, to piwo jest warzone jedynie dla Piwnic Świdnickich. Warto było posmakować orginalnego, delikatnego w smaku piwa. Na pytanie dlaczego piwo "Biały Baran" jest serwowane w szklankach z logo browaru "Piast"", kelner odpowiedział z rozbrająjącą szczerością cyt.: "bo zakupienie 200-300 nowych, logowanych szklanek to bardzo duży wydatek". Po dłuższej chwili oczekiwania, kelner podał zamówioną pierś kurczaka po staropolsku i pstrąga z grilla. Dania były podane na pięknych talerzach,
z fantazją ułożone, odpowiednio przyprawione i bardzo smaczne. Dodatkową atrakcją obiadu było korzystanie z bardzo dużych
i ciężkich sztućców w rozmiarach większych od XXL.
Przyszedłem do Kliniki kupić kolejną, komfortową w użyciu, szczoteczkę ultrasoft.
W recepcji poprosiłem dyżurującego pracownika o szczoteczkę
i czyścik. Pracownik wyszedł do sklepiku. Po chwili przyniósł czyścik, a szczoteczki ultrasoft -jak powiedział - aktualnie nie ma. Powiedział mi, że w magazynie jest nowy towar, jak tylko będzie rozpakowany, da mi znać telefonicznie w najbliższych dniach. Chociaż jestem w bazie danych Kliniki, dodatkowo podałem mój numer telefonu komórkowego do odnotowania. Właśnie miija 12 dzień, a dotąd żadnego telefonu z Kliniki nie było. Nadmieniam, że kilkakrotnie korzystałem z usług Kliniki i zawsze byłem zadowolony m.in. z telefonicznego i SMS. powiadamiania.
W centrum Handlowym Magnolia Park jest wiele kawiarni. Usiadłem w Coffeheaven. Są tu wygodne miejsca w fotelach. Uprzejme i uczynne panie z obsługi dosłownie "dwoją się i troją" za bufetem żeby zrealizować szybko zamówienia. Kawa jest przepyszna, kanapki świeże i smaczne. Dodatkową atrakcją jest hot spot i prasa. Wielu klientów zatrzymuje się tu na dłuższy czas, aby skorzystać z NETu, czy popracować z laptopem.
W centrum handlowym Magnolia Park natknąłem się na reklamę nowej chińskiej restauracji. Postanowiłem skorzystać. W ładnie urządzonej restauracji, z wieloma chińskimi akcentami, o godzinie 14 było niewielu klientów. Kelner od razu podał kartę. Oferta dań była w dużym wyborze. Uprzejmy kelner doradził zamówienie dań z pierwszej strony karty. Poinformował, że od poniedziałku do piątku, do godziny 15, dania są w promocyjnej, bardzo atrakcyjnej cenie. Skorzystałem. Chwilę czekałem na przygotowanie zamówienia. Danie było bardzo smaczne, odpowiednio przyprawione-dokładnie tak jak w opisie menu. Dodatkową atrakcją była konsumcja pałeczkami.
Odebrałem telefon od pani z BPH, która po sprawdzeniu tożsamości, powiedziała, że ma dla mnie nową wspaniałą ofertę banku tj. zmniejszenie rat kredytu. Byłem totalnie zaskoczony i zdziwiony. Odpowiedziałem, że nigdy nie brałem kredytu. Na to pani z BPH: "dzwonię, bo jest pan w naszej bazie danych". Mówię:"tak, założyłem w ubr rachunek oszczędnościowy w BPH, ale nie korzystałem, bo znalazłem bank oferujący lepsze warunki oszczędzania. Nie rozumiem dlaczego do mnie dzwoni, nie brałem żadnego kredytu. Pani Z BPH dalej powtarza: jest pan w naszej bazie danych. Odpowiadam, widocznie w BPH jest wadliwa baza danych. Będę musiał zrezygnować z konta w BPH, żeby uniknąć takich rozmów telefonicznych.
Delkatesy Alma utrzymują bardzo wysoki poziom w tym także
w zakresie jakości obsługi. Dziś w trakcie zakupów po raz kolejny się
o tym upewniłem. Ekskluzywna oferta, ciekawe ekspozycje produktów. Dużo produktów w promocyjnych cenach, niektóre w cenach konkurencyjnych nawet w stosunku Tesco lub Kauflandu. Wszędzie czysto, wzorowy ład i porządek. Na wyróżnienie zasługują zawsze uprzejme, pomocne i uśmiechnięte pracownice, potrafiące poprowadzić miłą rozmowę z klientem, kompetentnie poinformować
i doradzić w zakupach.
Aby w Polbanku wypłacić gotówkę z własnego rachunku, klienci nie posiadający karty wydanej przez Polbank, muszą stanąć w kolejce do kasy. Obsługa klienta, stojącego przede mną przy kasie, trwała aż 45 minut. Wprawdzie kasjerka i kierownik oddziału, przeprosili mnie za długie oczekiwanie, ale nie zmienia to faktu, że organizacja obsługi klientów w Polbanku jest jak z minionej epoki. W oddziale jest pięć stanowisk doradców klienta i jedna kasjerka, podczas gdy w nowocześnie zorganizowanych bankach jak np. w Eorobanku czy w Lukas banku, doradca bankowy obsługuje w pełni klientów, także w funkcji kasjerskiej.
W salonie Empik, personel jest uprzejmy, uśmiechnięty i uczynny. Przy każdej wizycie w salonie napotykam interesujące mnie nowości książkowe. Dodatkowym udogodnieniem dla klientów jest możliwość zamówienia książek z innego salonu. Ale gdy korzystam z tej usługi, za każdym razem jestem proszony o podanie numeru telefonu lub adresu e-maila. Jest to uciążliwe i wydłużające obsługę. Tym bardziej, że od ponad dziesięciu lat, mam te same namiary i korzystam z tego samego salonu Empik. To niezrozumiały - dla stałych klientów - mankament systemu.
Przed wejściem do Biedronki, chciałem wziąć wózek z wiaty. Napotkałem w wiacie niespotykany nieporządek i nieład. Pod wózkami i obok nich na betonie leżały trzy podarte, zdeptane torby foliowe, pięć pomiętych i podeptanych paragonów, resztki papierowych opakowań w sumie 12 szt. A na bocznej ścianie wiaty rozpleniły się różne ogłoszenia klientów. Łącznie było ich dziewięć, na odręcznie lub komputerowo zapisanych kartkach z zeszytów. Kilka ogłoszeń widziałem już w ubiegłym tygodniu. Ale wtedy było ich dwukrotnie mniej. Ogłoszenia dotyczyły m.in. sprzedaży mieszkań lub mebli, zamian itp.
Po dzisiejszej wizycie mam wrażenie, że personel sklepu traktuje wiatę z wózkami jak " obce terytorium".
W delikatesach ALMA, w punkcie obsługi klienta, zgłosiłem reklamację dwóch próźniowych pojemników. Zakupiłem je w grudniu ubr.
i stale z nich korzystałem. Kilka dni temu w obu pojemnikach przestał działać zawór próżniowy. Opowiedziałem o tym pani z BOK, okazałem także pojemniki i paragon zakupu. Obsługująca mnie pani zaproponowała zwrot pieniędzy lub przekazanie pojemników do naprawy. Zgodziłem się na drugą propozycję, ponieważ pojemniki były bardzo przydatne i wygodne do długiego przechowywania żywności. Cała procedura reklamacyjna była prosta i łatwa. Na podkreślenie zasługuje, że panie z BOK były bardzo uprzejme i uczynne. Mam być telefonicznie powiadomiony o efektach reklamacji.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.