Do sklepu wybrałam się, aby odebrać rozpatrzoną reklamacje butów. Dzwoniłam wcześniej, także wiedziałam, że jest rozpatrzona pozytywnie. Miałam do wyboru dwa rozwiązania albo przyjąć zwrot gotówki, albo wybrać inną parę butów.
Gdy weszłam do sklepu było w nim 2 sprzedawców, którzy chodzili po sklepie. W środku było kilku klientów, z czego jedna para z 2 dzieci. Zaczęłam oglądanie dostępnego towaru. Na wprost wejścia stały półbuty, które w tym momencie mnie nie interesowały. Po prawej stronie pod ścianą damskie kozaki, po lewej męskie buty, na środku damskie buty (w większości kozaki albo botki), a na końcu sklepu buty dziecięce.
Ruszyłam prawą stroną w międzyczasie zerkając też na półki ustawione na środku. Moją uwagę zwróciły 3 pary kozaków- jedne okazało się, że nie były ze skóry, drugie z drogie, a trzecich nie było w moim rozmiarze. Tym sposobem dotarłam do końca sklepu i zaczęłam zawracać w stronę kasy przekonana, że już nic ciekawego nie znajdę. Wtedy zobaczyłam model butów, które reklamowałam. Okazało się, że te egzemplarze są wykonane z innej, grubszej skóry (zakupione przeze mnie wcześniej pękły po tygodniu użytkowania na grzbiecie buta). Dodatkowo były też dostępne w 2 kolorach- czarnym i brązowym, a wcześniej tylko w czarnym. Zdecydowałam się je przymierzyć. Były 3 ostatnie pary. Wzięłam 2 rozmiary- 37 i 38. Zwykle noszę 39, ale zauważyłam, że w CCC jest on na mnie za duży. Przymierzyłam 37 i okazał się dobry. Przy okazji zauważyłam, że buty mają na czubku wzmocnienie, którego we wcześniej zakupionych butach nie było. Dla porównania przymierzyłam jeszcze 38, ale zdecydowanie lepiej leżały te pierwsze. Dodatkowo dzięki 30% przecenie kosztowały 60 zł taniej niż wcześniej. Odłożyłam na półkę za dużą parę i z dobrą udałam się do kasy.
Chwilę później do kasy podeszła jedna ze sprzedawczyń. Powiedziałam, że chciałabym odebrać reklamację i podałam jej numer. Poprosiłam o zwrot gotówki. Zapytała mnie czy mam potwierdzenie jej złożenie. Odparłam, że nie. Sprzedawczyni wyszła na zaplecze nic nie mówiąc. Wróciła po kilku minutach. Wyjęła z segregatora całą dokumentację. Podpisałam się potwierdzając odbiór gotówki.
Wtedy poprosiłam o nabicie wybranych przeze mnie butów. Zapłaciłam gotówką otrzymaną przed chwilą. Schowałam paragon, podziękowałam i pożegnałam się. Sprzedawczyni odpowiedziała mi tym samym.
Do sklepu wybrałam się w celu zakupu spodni, żakietu lub kompletu oraz
rozpinanego swetra.
Ledwo weszłam do sklepu a rozległ się huk. Po chwili zorientowałam się,
że to jedna z klientek sklepu strąciła z półki plastikowe opakowanie z
bielizną w kształcie dzwonka. Rozprysnęło się po podłodze, a klientka
udała, że nic nie zauważyła i nawet go nie podniosła. Nie zareagował też
żaden sprzedawca.
Weszłam w głąb sklepu. Po lewej stronie znajdowały się kreacje
sylwestrowe i inne z błyszczących materiałów, także przejrzałam je
niezbyt dokładnie, bo akurat w tym momencie mnie nie interesowały.
Moją uwagę natomiast zwróciła ilość ubrań leżących na podłodze. Było ich
sporo- praktycznie pod każdym wieszakiem można było znaleźć przynajmniej
jedno zrzucone ubranie. Jak by tego było mało klientkom spadały kolejne,
ale nie zwracały na to uwagi i udawały, że nic się nie stało.
Zaczęłam oglądać ubrania po prawej stronie sklepu tuż przy wejściu, ale
nie znalazłam nic, co by mnie zainteresowało. Szłam dalej pracą stroną.
Trafiłam do części sklepu z odzieżą w kolorze brązowym. Wpadły mi w oko
brązowe, gładkie spodnie. Wzięłam swój rozmiar, chociaż nie było go łatwo
znaleźć, ponieważ metki z tą informacją były schowane wewnątrz ubrań.
Dalej znalazłam pasujący do wziętych przeze mnie spodni żakiet. Musiałam
jednak poprosić sprzedawczynię o pomoc, gdyż wisiał bardzo wysoko.
Na środku sklepu były porozstawiane niższe półki z różnego rodzaju
swetrami. Wzięłam z nich jeden brązowy rozpinany sweter oraz jasną
bluzkę wkładaną przez głowę.
Przeszłam znów na drugą stronę sklepu. Tu znalazłam sporo podobających
mi się spodni i żakietów. Jednak miałam problem z dobranie kompletu w
moim rozmiarze 38. Większość ubrań była już przebrana. Pytałam
sprzedawczynię o interesujący mnie rozmiar wybranych produktów. Okazało
się, że w efekcie końcowym dobrałam jeden komplet i wzięłam jeszcze 2
pary spodni.
Udałam się do przymierzalni. Przy wejściu stał wieszak z
nieodwieszonymi, niezakupionymi przez klientów ubraniami.
Bez problemu znalazłam wolną przymierzalnię. W efekcie końcowym okazało
się, że w wybranym przeze mnie komplecie wyglądam blado; brązowe spodnie
leżą bardzo dobrze, ale żakiet jest za mały i nie ma większego rozmiaru.
Z wziętych przeze mnie na końcu 2 par spodni jedne leżą dobrze. Swetra
nie wybrałam żadnego- rozpinany był za mały, a większego rozmiaru nie
było; wkładany przez głowę źle się układał, bo był za duży i nie było
mniejszego.
O dostępne inne rozmiary pytałam oczywiście sprzedawczynię po
nieznalezieniu ich na wieszakach.
W końcu wzięłam jedne brązowe spodnie, a resztę ubrań odwiesiłam na miejsce.
Udałam się do kasy. Była przy niej jedna sprzedawczyni- ta sama, która sprawdzała dostępność towaru w innych rozmiarach. Przywitała mnie, wzięła wybraną przeze mnie rzecz i zapakowała do reklamówki. Zapłaciłam kartą. Sprzedawczyni podziękowała mi i pożegnała się, na co ja odpowiedziałam tym samym.
W czasie moich zakupów widziałam jeszcze jednego pracownika, który pojawił się przy wieszaku z odłożonymi ubraniami w przymierzalni.
Do Lidla wybrałam się na cotygodniowe zakupy spożywcze z tą różnicą, że tym razem miałam zamiar bonami Sodexo. Miejsce prakiengowe znalazłam bez problemu. Przy wejściu do sklepu było dużo dostępnych dla klientów koszków.
Zakupy zaczęłam od stoiska z pieczywem. Wzięłam chleb krojony, dobrze wypieczony. Plusem była dostępność zarówno pieczywa mało jak i dobrze wypieczonego.
Kolejne swoje kroki skierowałam do działu z sokami i napojami. Wyrób produktów był bardzo duży- wody mineralne niegazowane, średniogazowane i mocno gazowane; soki w kilku różnych smakach oraz napoje gazowane. W dalszej części piwo. Wzięłam 3 soki pomarańczowe.
Kolejnym działem były bakalie, gdzie zakupiłam orzechy pistacjowe na wagę w korzystnej cenie.
Następnie odwiedziłam dział z wędlinami. Wybór był ogromny- różne rodzaje zarówno krojone jak i w kawałku. Problem był tylko ze zorientowaniem się, która cena do jakiego przynależy produktu. Ich nazwy były bardzo podobne, więc trzeba też było sprawdzać wagę. Dodatkowym utrudnieniem były nieodłożone na swoje miejsce produkty. W efekcie końcowym pod jednym produktem były np. 3 ceny i trzeba było poświęcić kilka minut na dojście, która jest prawidłowa.
Z tego działu wzięłam opakowanie szynki krojonej i salami w plasterkach.
Znalazłam się przy koszykach z różnymi produktami gospodarstwa domowego, bielizną i odzieżą. Przejrzałam ich zawartość, ale nie zakupiłam nic m. in. ze względu na ceny, które nie należały do promocyjnych.
Swoje kroki skierowałam w stronę działu z produktami chemicznymi. Tu również był szeroki wybór. Jeden produkt był np. 3 różnych firm w 3 różnych cenach i klient mógł sobie wybrać, na który go stać. Kupiłam papier toaletowy z makulatury, wc żel oraz kostki do wc.
Udałam się do kasy. W tym czasie otwarte były 3. Mnie udało się podejść do tej, przy której nikogo nie było.
Zapłaciłam bonem 50 zł i resztę dopłaciłam gotówką. Zakupy spakowałam do pudełka wziętego na terenie sklepu, ponieważ torby były dostępne tylko płatne.
Kasjerka podziękowała mi i pożegnała. Odpowiedziałam tym samym i wyszłam.
Do salonu sieci Plus GSM wybrałam się, żeby przedłużyć umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych.
Gdy weszłam do salonu pobrałam numerek dla klienta indywidualnego, który chce przedłużyć umowę. Okazało się, że przede mną w kolejce są dwie osoby. W całym salonie było dużo klientów- zarówno w dziale obsługującym firmy jak klientów indywidualnych. Wszystkie stanowiska konsultantów były otwarte i w każdym znajdował się pracownik salonu.
Usiadłam w oczekiwaniu na swoją kolejkę. Dość szybko odeszła osoba, która właśnie załatwiała swoją sprawę. Na wyświetlaczu pojawił się numer następnej osoby, ale nie podeszła do wolnego stanowiska. W takiej sytuacji konsultant poprosił na głos osobę z tym numerem. Mimo to osoba ta nie pojawiła się i została poproszona ta z kolejnym numerem, która po chwili usiadła przy stanowisku. Następna w kolejce byłam ja.
Po ok. 10 min. wyświetlił się mój numer i podeszłam do wolnego stanowiska, którego numer pojawił się obok mojego. Usiadłam przy stanowisku. Powiedziałam konsultantce, że chciałabym przedłużyć umowę z Plus GSM i że wiem już, jaką taryfę wybiorę, ale nie zdecydowałam się jeszcze, co do modelu telefonu. Konsultantka zapytała mnie, na jaką taryfę się zdecydowałam i dlaczego. Odparłam, że na „Minuty”, ale jeszcze nie wiem czy na 1400 czy 2000 min.
W tym momencie przerwa nam Pani, która jak twierdziła miała wcześniejszy numerek niż ja. Konsultantka odparła, że wcześniejszy numer był już wywoływany i się nie zgłosiła. Klientka twierdziła, że ani nie widziała ani nie słyszała, jak ktoś ją prosił o podejście. Z dalszej rozmowy okazało się, że nie wiedzieć, czemu myślał, że powinna podejść do okienka, przy którym właśnie byłam obsługiwana i nawet nie zwróciła uwagi jak inny konsultant ją wywołał. Konsultantka poprosiła klientkę o ponowne pobranie numerka i odczekanie chwili. W całą dyskusję włączyło się jeszcze 2 konsultantów, którzy potwierdzili, że kolejka oburzonej klientki minęła przez jej niedopatrzenie. Klientka zaczęła krzyczeć na cały salon, co zwróciło uwagę pozostałych klientów. Gdy poznali zaistniałą sytuację przyznali rację konsultantom. Moja konsultantka poprosiła klientkę o uspokojenie się, aby można było spokojnie pracować i obsłużyć klientów. Wściekła klientka wyszła.
Konsultantka powróciła do rozmowy ze mną. Podała mi cennik telefonów dla taryfy „Minuty”. Powiedziałam, że myślałam o Nokii 5310, ale chciałabym ją najpierw obejrzeć zanim się zdecyduję. Konsultantka powiedziała mi, że jest jeszcze telefon Sony Ericssona z podobnymi funkcjami. Poprosiłam o przyniesienie obydwu. Konsultantka poszła na górę po interesujące mnie modele.
Wróciła po ok. 5-10 min. Przyniosła obydwa telefony w interesujących mnie kolorach i włączyła, żebym mogła obejrzeć. Sprawdziłam, jakie funkcje posiadają, jakiej jakości robią zdjęcia. Od konsultantki dowiedziałam się, że są bardzo podobne do siebie. Znaczącą różnicą były dołączone do Nokii głośniki na baterie. M. in. z tego względu zdecydowałam się na Nokię oraz taryfę Minuty 2000, ponieważ dzięki temu mogłam zakupić telefon po dużo niższej cenie.
Podpisałam nową umowę, konsultantka wypisała mi fakturę z płatnością kartą i zaprosiła do kasy bez kolejki. W kasie podałam dokumenty i zapłaciłam kartą. Kasjerka sprawdziła czy mój podpis zgadza się z podpisem na karcie i podziękowała mi. Odpowiedziałam tym samym i wróciłam do stanowiska, przy którym byłam obsługiwana.
Konsultantka włożyła moją umowę do świątecznej teczki Plusa. Telefon, teczkę i smycz Plusa zapakowała do torby i wręczyła mi ją dziękując za skorzystanie z ich sieci. Ja również podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam.
Do sklepu weszłam w poszukiwaniu prezentu na Święta dla siebie od mojej mamy. Myślałam o spodniach lub swetrze.
Już na pierwszy rzut oka moją uwagę zwróciły starannie poukładane ubrania na półkach i wieszakach. Zaczęłam przeglądać ich zawartość.
W sklepie było kilka osób. Sprzedawcę zauważyłam jednego. Nie zauważył, że weszłam.
Ubrania były powieszone we wszystkich dostępnych rozmiarach i kolorach dostępnych dla danego fasonu, także nie miałam problemu z wyborem rzeczy, które mi się podobają i chciałabym przymierzyć.
Wzięłam do przymierzalni 2 tuniki, 3 bluzki i 1 sweter. Niestety nie udało mi się znaleźć spodni, które by mi się podobały. W przymierzalni nikt nie wydawał numerków mimo, że były one dostępne, także nie czekałąm na nie i weszłam dalej.
Okazało się, że bluzki nie leżą na mnie dobrze. Sweter był za mały, ale nie było już większego rozmiaru. Obie tuniki leżały dobrze i mi się podobały, ale doszłam do wniosku, że brązowa będzie bardziej pasować do mojej garderoby. Odwiesiłam rzeczy, których nie miałam zamiary kupić na wieszak do tego przeznaczony stojący w przymierzalni. Wzięłam tunikę i udałam się do kasy.
Przede mną stała jedna osoba. Gdy nadeszła moja kolej przywitałam się i podałam sprzedawczyni tunikę. Zapłaciłam kartą. Sprzedawczyni podziękowała mi na co ja odpowiedziałam tym samym. Pożegnałam się i wyszłam.
Przesyłka, na którą oczekiwałam została wysłana 12.12.2008. Nadawca paczki poinformował mnie, że najprawdopodobniej dotrze do mnie 15.12.2008 roku i tak rzeczywiście się stało, jednak w dość specyficzny sposób.
Po powrocie z pracy zadzwoniła do mnie sąsiad z przeciwka. Otworzyłam drzwi, a ona poinformowała mnie, że ma przesyłkę dla mnie. Zdziwiłam się bardzo.
Zaprosiła mnie od siebie i opowiedziała o zaistniałej sytuacji. Patrząc na rozmiary paczki od razu domyśliłam się, że to jest ta, na którą czekam.
Okazało się, że tego dnia ok. godz. 12 zadzwonił do niej kurier i powiedział, że chciałby zostawić u niej paczkę dla mnie, gdyż nie zastał mnie w domu. W tym czasie byłam w pracy.
Zdziwiona sąsiada odparła, że paczkę może przyjąć, ale z drugiej strony nie wie czy na nią oczekuję i czy życzę sobie, żeby moją korespondencję u kogoś zostawiano. Kurier odpowiedział, że zawsze zostawia paczki u sąsiadów adresata, jeżeli nie ma go w domu i jest to zupełnie normalne.
Sąsiadka z pewnymi oporami, ale jednak przyjęła paczkę. Problem był również z jej podpisem, gdyż kurier nie posiadał długopisu.
Podziękowałam sąsiadce za odebranie mojej paczki i przeprosiłam za kłopot.
Zadzwoniłam na mLinię, ponieważ nie mogłam wykonać przelewu z moje konta eMax na eKonto. Pojawiał się komunikat: "Skontaktuj się z mLinią".
Zadzwoniłam pod podany numer i wcisnęłam numer odpowiadający połączeniu z konsultantem. Po chwili uzyskałam połączenie i konsultant zapytał w czym mi może pomóc. Powiedziałam, że chciałam wykonać przelew, ale niestety jest to niemożliwe.
Konsultant poinformował mnie, że rozmowa ze względów bezpieczeństwa jest nagrywana i zapytał czy wyrażam na to zgodę. Odpowiedziałam, że tak.
Konsultant zapytał mnie o kilka moich danych osobowych w celu identyfikacji. Ten etap przeszłam bezbłędnie.
Konsultant poinformował mnie, że przelew z konta eMAX można wykonać samodzielnie tylko raz w miesiącu, a każdy kolejny odbywa się przez mLinię i jest płatny.
Poprosiłąm o wykonanie przelewu, który miałam już zdefiniowany na swoim koncie. Konsultant odczytał wszystkie zawarte w nim dane i poprosił o potwierdzenie ich prawidłowości. Wszystkie były prawidłowe, więc przelew został wykonany.
Konsultant podziękował mi za skorzystanie z mLinii i pożegnał się. Odpowiedziałam tym samym.
Chwilę później zalogowałam się na moje konto i pieniądze były już na nim zaksięgowane.
Do sklepu udałam się w celu zakupu blatu w kolorze sosny antycznej oraz listwy przyblatowej, którego koloru nie znałam, ale miałam jej zdjęcie w telefonie.
Żeby zaparkować musiałam trochę pokrążyć po parkingu, ale po chwili udało mi się znaleźć miejsce.
Po wejściu do sklepu od razu udałam się do działu z wyposażeniem kuchni. Znalazłam listwy przyblatowe, ale niestety były tak pomieszane, że musiałam spędzić przy nich dłuższą chwilę, żeby stwierdzić, że interesującego mnie koloru nie ma. W pobliżu nie było żadnego sprzedawcy, którego mogłabym zapytać o ich dostępność.
Udałam się do stolarni, gdzie były wystawione próbki dostępnych blatów. Tu spotkała mnie kolejna niespodzianka- poszukiwanego przeze mnie koloru nie było.
Wróciłam jeszcze raz sprawdzić listwy przyblatowe. W między czasie pojawił się sprzedawca, który obsługiwał w tym momencie klientów. Poczekałam na swoją kolej. Po odejściu klientów zapytałam, czy sklep posiada listwy w interesującym mnie kolorze i pokazałam je zdjęcie w telefonie. Sprzedawca poinformował mnie, iż takich listew Castorama nie posiada w swoim asortymencie, ponieważ ma do zaoferowania tylko 5 dostępnych kolorów. Podziękowałam za pomoc i skierowałam się do wyjścia.
Do sklepu wybrałam się w celu zakupu haczków i kołków rozporowych do powieszenia lustra. Po zaparkowaniu, co było nie lada wyzwaniem ze względu na brak wolnych miejsc weszłam do sklepu. W środku było czysto jak na sklep budowlany. Bez problemu znalazłam alejkę z różnego rodzaju śrubami, haczykami i gwoździami. Na samym brzegu można było znaleźć te w pudełkach, ale ja wiedziałam, że tańsze są na wagę, więc szłam w głąb alejki. Na samym jej końcu znalazłam to co mnie interesowało. Okazało się, że sklep posiada bardzo duży wybór tego typu produktów. Wybrałam 2 kołki w potrzebnym mi rozmiarze, zważyłam je, włożyłam do torebki i przykleiłam etykietę wydrukowaną z wagi. Obsługa wagi była bardzo prosta- wystarczyło położyć produkt i wybrać przyporządkowaną literę znajdującą się na półce.
Następnie wybrałam haczki, jednak po wydrukowaniu etykiety okazało się, że widniejąca na niej nazwa to "podkładki". Zaniepokoiło mnie to, więc udałam się do punktu informacyjnego tego działu i powiedziałam jaki mam problem. Sprzedawca odparł, że wszystko jest w porządku, gdyż wybrany przeze mnie produkt przyporządkowany jest do takiej właśnie grupy. Podziękowałam za pomoc, wzięłam produkty i udałam się do kasy.
Mimo, że w sklepie o tej godzinie było sporo osób to w kolejkach do kas nie było więcej 3 osoby. Stanęłam w jednej. Po kilku minutach nadeszła moja kolej. Kasjerka powitała mnie, a ja odpowiedziałam tym samym. Za zakupy zapłaciłam gotówką.
Kasjerka podziękowała mi i pożegnała się ze mną na co ja odpowiedziałam tym samym.
Udałam się do sklepu w celu zakupu wcześniej oglądanej zmywarki. Byłam 30 min. przed zamknięciem.
Podeszłam do punktu informacyjnego działu i powiedziałam, że chciałam kupić zmywarkę i mam już wybraną. Sprzedawca wziął kartę i długopis i poszedł ze mną, żeby spisać model. Następnie udaliśmy się do punktu informacyjnego działu gdzie sprzedawca zaczął wypełniać potrzebne dokumenty. Zapytał czy płacę gotówką czy na raty. Odparłam, że gotówką. Spytał czy pasuje mi transport w poniedziałek. Powiedziałam, że tak tylko po poludniu. Zapisał tą informację i dodał, że jest bezpłatny. Zresztą taka informacja również widniała naklejona na punkt informacyjny- transport z wniesieniem gratis.
Otrzymałam wszystkie potrzebne dokumenty i zostałam zaproszona do kasy. Podziękowałam i pożegnałam się.
Przy kasie była przede mną jedna osobą, więc musiałam chwilę poczekać. W między czasie pojawiła się następna, która stanęła za mną. W końcu przyszła moja kolej. Wręczyłam Pani kasjerce wszystkie potrzebne dokumenty. Zapytała czy płacę gotówką czy kartą. Odparłam, że gotówką. Po przejrzeniu przez kasjerkę dokumentów zostałam poproszona o pieniądze. Przeliczyła je ręcznie i wydrukowała paragon, który dołączyła do faktury. Wręczyła mi dokumenty. Podziękowałam i pożegnałam się. Ona odpowiedziała mi tym samym.
Do ART DOMu wybrałam się, aby obejrzeć zmywarki. Przed sklepem był parking, na którym po dłuższych poszukiwaniach udało mi się znaleźć miejsce. Weszłam do sklepu i przechodząc przez dział z telewizorami doszłam do działu ze zmywarkami.
Zaczęłam oglądać dostępne modele, ich zużycie wody i energii, producentów oraz ceny. Trwało to dobre 10-15 minut, ale żaden sprzedawca się mną nie zainteresował. Udałam się, więc do punktu informacyjnego tego działu i poprosiłam jednego ze sprzedawców o radę.
Od razu wymienił dwie marki, które polecam- Bosch i Siemens. Podparł się tu swoimi doświadczeniami. Powiedział, że teraz posiada zmywarkę Ariston- nie z własnego wyboru- i przy dużym wsadzie myje niedokładnie.
Zapytałam czym się różnią poszczególne modele Boscha. Okazało się, że zarówno zużycie wody jak i energii jest takie samo, a różnica polega na wyglądzie zewnętrznym, panelu sterowania oraz koszykach na naczynia wewnątrz. Sprzedawca powiedział, że gdyby dziś miał kupować zmywarkę kupiłby Boscha, bo był z niej bardzo zadowolony. Podziękowałam za informacje. Sprzedawca odszedł. Ja jeszcze chwilę oglądałam wnętrza zmywarek po czym wyszłam.
Do punktu Fotojokera wybrałam się w celu odebrania zamówionego kalendarza z moimi zdjęciami-prezentu na imieniny mojego taty.
W sklepie było 3 sprzedawców. Jeden był zajęty klientami oglądającymi aparaty, a drugi klientem przy ladzie. Trzeci (kobieta) powitał mnie i zapytał w czym może pomóc. Powiedziałam, że przyszłam odebrać zamówienie składane przez Internet-kalendarz. Sprzedawca zapytał mnie o nazwisko. Podałam swoje nazwisko Sprzedawca przez chwilę szukał produktu po czym przyniósł mi kopertę i wyjął kalendarz, żebym mogła obejrzeć swoje zamówienie. Przejrzałam zdjęcia, których jakoś wydruku bardzo mi sie spodobała i samo wykonanie kalendarza również.
Zapłaciłam kartą. Sprzedawca sprawdził czy podpis na karcie i wydruku jest taki sam.
Wzięłam kalendarz. Pożegnałam się i wyszłam na co odpowiedziano mi tym samym.
Do drogerii wybrałam się w celu zakupu prezentu na urodziny dla mojej mamy.
Otoczenie sklepu i witryna były czyste. Przy kasach znajdowało się 3 sprzedawców. Jeden pracownik zajmował się wykładaniem towaru na terenie sklepu. Przy wejściu były dostępne koszyki.
Wzięłam jeden z nich i udałam się w kierunku półek z różnymi zestawami kosmetyków, które zauważyłam jużwchodząc do sklepu. Obejrzałam jakie są możliwości ich wyboru. Przeszłam jeszcze wzdłuż całego sklepu w poszukiwaniu innych propozycji i okazało się, że są w pobliżu kas. Jednak po dłuższym zastanowieniu wybrałam ten, który oglądałam jako pierwszy. Wystawiony był w metalowym koszu. Zawierał żel pod prysznic, płyn do kąpieli, peeling oraz kostkę mydła. Całość została zapakowana w kosmetyczkę, a ta w plastikowe, przeźroczyste pudełko. Co zwróciło moją uwagę to fakt, że kilka kompletów było wyjętych z plastikowych pudełek.
Wzięłam jeden zestaw i udałam się w stronę kasy. Okazało się, że z widzianych przeze mnie wcześniej 3 kasjerek została tylko jedna, a kolejna liczyła już ok. 10 osób, których cały czas przybywało. Chwilę to potrwało, ale pojawiły się najpierw druga, a później trzecia kasjerka.
Gdy doszłam do kasy kasjerka ze skanowała produkt i zaczęłam szukać pieniędzy, gdyż płaciłam gotówką. W między czasie kobieta, która stała za mną wyjęła produkty ze swojego koszyka i położyła na ladzie akurat w miejscu, w którym znajdował się czytnik. W efekcie końcowym wszystkie jej produkty nabiły się i dołączyły do mojego rachunku.
Kasjerka zadzwoniła po pomoc do kasowania omyłkowo nabitych produktów. Udało się je usunąć za drugą próbą. W międzczasie kobieta stojąca za mną zdążyła się zniecierpliwić i odejść do innej kasy.
W końcu zapłaciłam za wybrany zestaw gotówką. Kasjerka bardzo mnie przepraszała za zaistniałą sytuację. Podziękowała i pożegnała się na co ja odpowiedziałam tym samym.
Do Biedronki wybrałam się po zakupy na drugie śniadanie. Moja wizyta zaczęła się od poszukiwania wolnego koszyka. Okazało się, że przy wejściu do sklepu ich nie ma. Udałam się, więc w kierunku kas. Niestety tam też ich nie było. Byłam zmuszona wejść przez kasę i poczekać aż któryś z klientów w kolejce zwolni koszyk. Wzdłuż kas była kolejna po koszyk, także dopiero czwarty, który się zwolnił dostałam ja.
Na terenie sklepu było bardzo dużo porozstawianych palet z wykładanym towarem, które w znacznym stopniu utrudniały poruszanie się między półkami. Pozostawało tylko miejsce na jedną osobę. Żeby móc wybrać poszukiwane przez siebie produkty trzeba było iść slalomem.
Udało mi się wybrać potrzebne produkty. Kupiłam 3 kajzerki, 2 jogurty wiśniowe, baton.
W drodze do kasy obejrzałam jeszcze ofertę specjalną sklepu wśród której były m.in. ozdoby choinkowe, zabawki dla dzieci, ubrania, sprzęty gospodarstwa domowego i słodycze. Mnie wpadły w oko krawaty w bardzo okazyjnej cenie. Miały różne kolory i wzory. Kupiłam 2 na prezent mikołajkowy.
Stanęłam w kolejce do kasy. Mimo, że były czynne 3 oczekujących osób zgromadziło się bardzo dużo. W każdej kolejce stało od 5 do 10 osób. Gdy przyszła moja kolej kasjerka powitała mnie i rozpoczęła skanowanie produktów. Reklamówki dla klientów były dostępne tylko płatne, także zrezygnowałam z nich. Zapłaciłam gotówką. Kasjerka od razu była zajęta następnym klientem, więc nie pożegnała mnie.
Do KFC wybrałam się na obiadokolację. Nie musiałam długo czekać, żeby pracownica zaprosiła mnie do kasy.
Chciałam wziąć zestaw z kanapką Zinger, ale okazało się, że o tej porze nie ma już takiej możliwości. Sprzedawczyni zaproponowała mi Longera w zamian. Zgodziłam się. Zamówienie za chwilę było gotowe. W zestawie dostałam 2 Longery, 2 porcje frytek oraz Pepsi. Za sosy podziękowałam. Napój należało sobie nalać własnoręcznie ze stojącego przy kasach automatu w dowolnej ilości.
Zapłaciłam gotówką. Pracownica podziękowała mi i pożegnała się ze mną. Odpowiedziałam jej tym samym
Nalałam sobie napój i udałam się do świeżo posprzątanego stolika, który nie należał tylko do KFC, ale był ogólnie dostępny dla wszystkich klientów Galerii Łódzkiej.
Zarówno kanapki jak i frytki były ciepłe i smaczne. Kanapka z kawałkiem kurczaka, sałatą i sosem pomidorowym. Pepsi schłodzona, ale obok dozownika do napojów dostępny był również lód.
Po zakończeniu posiłku tacę resztkami zaniosłam do śmietnika i wyrzuciłam. Tacę postawiłam na nim i udałam się w stronę parkingu.
Zgłosiłam się do sklepu z reklamacją butów, które kupiłam 10.11.2008, ze względu na pęknięcie skóry na grzbiecie buta.
Gdy weszłam do sklepu byli w nim 2 sprzedawcy. Zostałam od razu zauważona jak tylko podeszłam do lady. Podeszła do mnie Pani Kierownik.
Powiedziałam, że chciałam wymienić buty, gdyż powstało w nich uszkodzenie, którego nie było przy zakupie. Pokazałam uszkodzony but. Pani kierownik obejrzała dokładnie oba buty. Powiedziała, że muszę złożyć reklamację, gdyż ona nie może podjąć decyzji co do wymiany butów. Zgodziłam się podkreślając, że bardziej zależy mi na wymianie butów niż zwrocie pieniędzy.
Pani Kierownik wypełniła formularz opisując uszkodzenie butów, pytając o moje dane oraz datę zauważenia uszkodzenia. Zostałam poproszona o zostawienie paragonu.
Próbowałam dowiedzieć się coś więcej na temat najczęściej zapadających decyzji w sprawie reklamacji, ale okazało się, że nikt nie zwracał tego modelu butów.
Zostałam poinformowana, że czas na rozpatrzenie reklamacji to max. 14 dni. O wyniku złożonej przeze mnie reklamacji zostanę poinformowana telefonicznie.
Podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam. Pani Kierownik odprowadziła mnie wzrokiem do drzwi pozostając za ladą.
W sklepie fotojoker.pl zamówiłam kalendarz z własnymi zdjęciami. Jest to prezent na urodziny mojego chłopaka.
Na stronie nie musiałam się rejestrować, gdyż już wcześniej korzystałąm z tego serwisu, więc wystarczyło, że się zaloguję.
Obsługa serwisu związana z wyborem produktu oraz załączaniem zdjęć jest bardzo łatwa. Wystarczy do swojego zamówienia załadować na stronę zdjęcia, które mają być przypisane do konkretnego miesiąca.
Najpierw wybrałam rodzaj kalendarza- ze zdjęciem na górze i dniami miesąca pod spodem. Później zaznaczyłam na jaki rok kalendarzowy ma być. Poniżej znajdowało się 12 wierszy z miejscem na załączenie zdjęć do każdego miesiąca oraz 13 ze zdjęciem na pierwszą stronę kalendarza. Ja dodałam 12 zdjęć, a na pierwszą stronę wybrałam zestawienie wszystkich 12 miesięcy.
Odbiór możliwy był albo w formie paczki wysyłąnej do domu, albo odbioru osobistego w najbliższym punkcie Fotojoker. Skorzystałam z drugiej opcji, żeby nie płacić za koszty wysyłki do miejsca zamieszkania.
Na moje konto mailowe otrzymałam potwierdzenie złożonego zamówienia. Teraz muszę czekać na maila informującego o zrealizowaniu mojego zamówienia i możliwości odbioru w wybranym przeze mnie punkcie Fotojoker.
Na stację benzynową zlokalizowaną przy Żabieńcu podjechałam w celu zatankowania gazu.
Podjechałam do dystrybutora, wysiadłam z samochodu i nacisnęłam dzwonek, aby wezwać pracownika stacji. W tym momencie rozpoczęło się moje czekanie, a przy tak mroźnej pogodzie nie było to przyjemne. Przez przeszklone ściany stacji obserwowałam dwóch pracowników znajdujących się wewnątrz pomieszczenia. Mimo, że nie byli zajęci nie podeszli do mnie. Zadzwoniłam jeszcze raz. Znowu musiałam chwilę poczekać zanim zauważyłam, że jeden z pracowników ruszył w moją stronę.
Zatankowałam do pełna. Mimo, że w moim samochodzie wyraźnie jest zasygnalizowane kiedy zbiornik gazu jest pełny (specyficzny dźwięk) pracownik stacji potzrebował dłuższego momentu na reakcję i wyłączenie tankowania.
Udałam się do kasy i zapłaciłam za paliwo kartą. Pożegnałam się.
Do sklepu wybrałam się w celu zakupu jeansów. W niewielkiej odległości od półki ze spodniami znajdowała się sprzedawczyni, druga przy ladzie. Nie zostałam powitana.
Wszystkie ubrania były poukładane równo na półkach lub wisiały na wieszakach, a te które ktoś przełożył lub rozłożył w krótkim czasie były układane przez sprzedawców na miejsce.
Mimo takiego porządku okazało się, że znalezienie odpowiedniego rozmiaru nie jest proste. Po dokładniejszym przeszukaniu półki okazało się, że nie każda kupka spodni zawierała tylko jeden model. Gdy zapytałam sprzedawczynię znajdującą się niedaleko mnie czy wystawione są wszystkie rozmiary odparła, że tak i że należy ich szukać na półce. Nie zaproponowała mi pomocy. Mimo przymierzenia 5 par spodni nie wybrałam żadnych dla siebie. Albo źle leżał model, albo nie mogłam znaleźć swojego rozmiaru.
Na koniec przejrzałam wieszaki, ale okazało się, że jest na nich tyle ubrań, że ciężko je oglądać.
Nie dokonałam żadnego zakupu.
Do punktu Fotojokera wybrałam się w celu odebrania zamówionego kalendarza z moimi zdjęciami.
Sklep już z daleka rzucał się w oczy ze względu na podświetloną wystawę sklepową i ładną ekspozycję towaru.
W sklepie było 3 sprzedawców. Jeden był zajęty klientami oglądającymi aparaty, a drugi klientem przy ladzie. Już po chwili trzeci sprzedawca kończący obsługę klienta przy ladzie powitał mnie.
Powiedziałam, że przyszłam odebrać zamówienie składane przez Internet-kalendarz. Sprzedawca zapytał mnie o nazwisko i czy wiem jaki jest jego format. Podałam swoje nazwisko i powiedziałam, że nie wiem jaki ma format. Sprzedawca przez chwilę szukał produktu po czym przyniósł mi kopertę i zapytał czy chcę obejrzeć swoje zamówienie. Przejrzałam zdjęcia, których jakoś wydruku bardzo mi sie spodobała i samo wykonanie kalendarza również.
Opłatę pobrał ode mnie inny sprzedawca stojący przy ladzie, gdyż ten, który mnie do tej pory obsługiwał skaleczył się nożyczkami przy otwieraniu koperty. Zapłaciłam kartą. Sprzedawca sprawdziła czy podpis na karcie i wydruku jest taki sam.
Kalendarz został zapakowany do torby foliowej. Wzięłam go i pożegnałam się. Jednak moje wyjście nie zostało zauważone.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.