Sp jest podzielony na dwie części - w jednej są ubrania, w drugiej - artykuły do domu - czajniki, pojemniki, itp. Artykuły przemysłowe były poukładane na półkach regału. Półki były czyste, nie zauważyłam kurzu na towarze. Ceny były dobrze widoczne. Koszyki znajdowały się przy wejściu do sklepu oraz na sali sprzedaży, w dziale z ubraniami. Na tym dziale ubrania były rozwieszone na wieszakach, z podziałem na damskie i męskie. Ubrania posiadały widoczne ceny. W sklepie były 3 pracownice. Kiedy przeglądałam wieszaki, podeszła do mnie pracownica, pytając, czy w czymś może pomóc, ale podziękowałam. Jedna z pracownic zajmowała się wykładaniem towaru do metalowego kosza. Szalik, który mi się spodobał, miał skazę, więc zapytałam sprzedawczynię, czy jest może więcej takich szalików. Była zorientowana w ofercie sklepu i uprzejma, kiedy powiedziała, że to już ostatni. Kiedy podeszłam do kasy, nikogo przy niej nie było. Kasjerka przyszła w ciągu około 30 sekund. Nie przywitała mnie, podała tylko cenę i zapakowała szalik do torebki. Dostałam również paragon. Na koniec obsługi sprzedawczyni nic nie powiedziała.
Na szybie było wywieszonych kilka plakatów z napisem "przecena", więc weszłam do środka, obejrzeć ofertę. W sklepie były buty damskie i męskie. Zauważyłam dwie sprzedawczynie - jedną przy ladzie, drugą między regałami. W sklepie było 6 klientów. Buty były ustawione na półkach, ceny były przyklejone wewnątrz butów lub na podeszwie. Półki były czyste, niezakurzone, tak samo podłoga. Okazało się, że nie wszystkie buty są przecenione. Nie zauważyłam jednorazowych skarpetek ani łyżki do butów. Do mierzenia służyła jedna w całym sklepie ławka. Kiedy chciałam zmierzyć but i stanęłam przy ławce, chcąc usiąść, pracownica, nie zwracając na mnie uwagi, zaczęła przekładać z podłogi na ławkę kartony. Po 1-2 minutach zabrała wszystkie kartony i poszła z nimi na zaplecze. Na drzwiach prowadzących na zaplecze wisiało lustro, było umieszczone za wysoko i było zbyt małe, żeby można było wygodnie obejrzeć but na nodze. Obsługa w ogóle nie zwróciła na mnie uwagi i zauważyłam, że innych klientów traktowała tak samo.
Przed sklepem stało 6 manekinów, na których wyeksponowano ubrania i dodatki - szale i torebki. Ubrania na manekinach wyglądały estetycznie - nie były brudne, pogniecione, miały przypięte ceny, ni nie leżało na podłodze. W sklepie za ladą stałą sprzedawczyni, która powiedziała "dzień dobry", kiedy weszłam. Ubrania wisiały na wieszakach, wzdłuż ściany. Były równo powieszone, z podziałem na spodnie, swetry, bluzki, itp., i posiadały ceny. W ofercie były także szale i torebki. Szale zostały rozwieszone na wieszaku tak, że każdy był widoczny, natomiast torebki było mi trudno oglądać. Zostały zawieszone na jednym zaczepie, więc jedna zasłaniała drugą, itd. Kiedy zobaczyłam torebkę, która mi się podobała, zapytałam o inne kolory. Pracownica poszukała kilkanaście sekund i znalazła taką samą w innym kolorze. Podała cenę i pokazała inne, podobne torebki.Kiedy wychodziłam ze sklepu, odpowiedziała na moje "do widzenia".
Przed wejściem do sklepu, po obu stronach, stało w sumie 5 manekinów, na których były wyeksponowane ubrania i torebki, będące w ofercie sklepu. Kiedy weszłam do środka, pracownica stała za ladą i rozpakowywała z folii szale, które następnie układała na ladzie. Nie powitała mnie w żaden sposób. Ubrania wisiały na wieszakach, ustawionych wzdłuż ścian. Były równo powieszone, nic nie leżało na podłodze. Ubrania nie były pogniecione i miały metki z cenami. W sklepie było 5 klientek, w tym 1 w przymierzalni. W sumie w sklepie były dwie przymierzalnie, oddzielone kotarą. Kiedy wychodziłam, zapytałam pracownicę o torebkę, która mi się spodobała - chciałam wiedzieć,w jakich jest kolorach. Pracownica była zorientowana i powiedziała, że są dwa kolory, ale nie przerwała rozpakowywania szali, nie wyszła zza lady, żeby mi je pokazać, tylko powiedziała, gdzie są. Nie wiedziała, czy będzie jeszcze dostawa torebek. Kiedy wychodziłam, pracownica nic do mnie nie powiedziała.
Na szybie wisiał plakat informujący o promocji 50%. Poza tym szyba była czysta, nie było śladów po innych plakatach. Kiedy weszłam, pracownica uśmiechnęła się do mnie i powiedziała "dzień dobry". W sklepie były dwie klientki, które przeglądały ubrania na wieszakach. Promocja dotyczyła ubrań leżących na ladzie, oznakowanie było wyraźne dzięki tabliczce z napisem "50%", a ubrania leżały na kilku kupkach, równo poskładane. Kiedy szukałam metki z ceną na bluzce, sprzedawczyni zaoferowała, że ją zdejmie i mi pokaże, w odpowiednim rozmiarze. Kiedy zapytałam, jakie są jeszcze kolory, pracownica była zorientowana w asortymencie i wiedziała, że wiszą takie bluzki i w jakich kolorach. Była uprzejma i pomocna. Nie zdecydowałam się na zakup, ale byłam zadowolona z miłej i kompetentnej obsługi. Kiedy szłam do wyjścia, pracownica powiedziała mi "do widzenia".
Kiedy weszłam do sklepu, za ladą stała sprzedawczyni, która powitała mnie, mówiąc "dzień dobry". Ubrania były rozwieszone na licznych wieszakach, ustawionych wzdłuż ścian oraz na środku sklepu. Ubrania były równo rozwieszone, niepogniecione, nic nie leżało na podłodze. Do nich przyczepione były metki z cenami. Podłoga była bez plam, tak samo jak szyby przy wejściu. W sklepie było słychać muzykę, ale niezbyt głośną. Rozglądałam się po sklepie około 3-4 minuty, kiedy sprzedawczyni podeszła i zapytała, czy może mi w czymś pomóc. Kiedy powiedziałam, że na razie tylko się rozglądam,stanęła w pobliżu, ale powiedziała jeszcze, że w sklepie jest teraz promocja na paski oraz szale. Rozejrzałam się jeszcze przez parę minut i wyszłam. Pracownica odpowiedziała na moje "do widzenia".
Kiedy weszłam do środka, bibliotekarka siedziała za ladą, przy komputerze. Powitała mnie "dzień dobry" i uśmiechem. Przyszłam po odbiór książki, którą zamówiłam przez internet. Pracownica miała ją odłożoną na półce i znalazła ją bardzo szybko, w ciągu maksymalnie minuty. Przypomniałam sobie także tytuł innej książki, którą chciałam przeczytać i zapytałam o niego pracownicę. Pani sprawdziła w katalogu dostępność książki i przyniosła ją z półki. W bibliotece panował porządek, podłoga była czysta. Zerknęłam także na miejsce, gdzie można poczytać czasopisma i gazety - były one równo ułożone na stojaku. Na koniec pracownica pożegnała mnie, mówiąc "do widzenia".
Poszłam między innymi po paprykę w promocji. Sklep sprawiał przyjemne wrażenie już przy wejściu, gdzie znajdowały się równo ustawione koszyki, dostępne były 3 rodzaje gazetek, a zaraz za wejściem był kolorowy dział owoce-warzywa. Papryka była, w kilku skrzynkach, nad nią wisiał plakat informujący o promocji. Nie wyglądała jednak apetycznie - w skrzynkach znalazłam kilka zwiędłych, kilka z początkami pleśni, kilka obitych. Skórka nie była czerwona, tylko ciemno bordowo-czarna. Poza tym dział wyglądał dobrze, przy każdym produkcie była cena, dostępne były foliowe woreczki. Obejrzałam produkty przemysłowe, umieszczone w koszach. Były równo poukładane, z podanymi cenami, chociaż kilka rzeczy było wyjętych z oryginalnych opakowań. Czynna byłą jedna kasa, ustawiłam się w kolejce jako 3. Czekałam około 5 minut. Kasa i taśma były czyste. Kasjerka miała strój firmowy oraz identyfikator, powiedziała "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty, uśmiechała się. Na koniec pożegnała mnie, mówiąc "dziękuję, do widzenia".
Po wejściu do sklepu poszłam w stronę lady chłodniczej, żeby kupić mleko. Dostępne było kilka rodzajów, z różnych firm, w różnych opakowaniach i cenach. Ceny były podane na półkach przy odpowiadających im produktach. Półki były pełne, nie zauważyłam przeterminowanych towarów. Półki i podłoga były czyste, nie widziałam śmieci lub plam. Kasę obsługiwała jedna pracownica. Ustawiłam się jako druga w kolejce i czekałam około 3 minuty. Pracownica nie przywitała się, zeskanowała mleko i podała cenę. Paragon wrzuciła do koszyka. Pracownica nie powiedziała nic więcej także na koniec obsługi.
Koszyki były ustawione w dwa stosy na ladzie przy wejściu na salę sprzedaży. W sklepie znajdowały się cztery pracownice, ubrane w firmowe stroje. Półki były pełne, podane były ceny artykułów. Towary promocyjne zostały oznaczone żółtymi etykietami. Wzięłam z półki między innymi puszkę ananasów w promocyjnej cenie. Nie sprawdziłam ceny na opakowaniu, jedynie cenę na półce. Nie musiałam czekać w kolejce do kasy, byłam pierwsza. Kasjerka powiedziała "dzień dobry" i podliczyła zakupy. Kiedy dostałam paragon, okazało się, że nie zgadza się cena ananasów - była wyższa od podanej na półce. Zwróciłam uwagę kasjerce, poszła sprawdzić cenę i oddała mi różnicę. W trakcie wizyty w sklepie nie zauważyłam brudnej podłogi lub półek.
Stoisko z rybami było jednym z wielu na kiermaszu świątecznym. Ryby leżały w kartonach ułożonych w rzędzie na ladzie. Przy każdym rodzaju była napisana nazwa i cena za kilogram. Przy stoisku pracowały trzy osoby - jedna pakowała ryby, druga obsługiwała kasę, a trzecia podawała reklamówki. Byłam siódma w kolejce i czekałam około 10 minut. Pracownica pakująca ryby miała założony na dłoń foliowy woreczek. Obsłużyła mnie właśnie ta pani, zapytała "słucham?", poczekała, aż wybiorę rybę i zapakowała ją w papier. Pani przy kasie podała cenę, wzięła ode mnie pieniądze, a rybę i paragon wrzuciła do reklamówki.
W sklepie obsługiwały dwie pracownice i do każdej stała kilkuosobowa kolejka. Ustawiłam się do tej na dziale mięsnym, a druga była na dziale z wędlinami. Na obu działach było pełno towaru, który wyglądał na świeży, a ceny były dobrze widoczne. Na ścianie wisiały plakaty informujące o aktualnych promocjach. Podłoga i lady były czyste. Obie sprzedawczynie były ubrane w białe firmowe stroje, na głowach miały daszki. Klientka przede mną musiała być dobrą znajomą pracownicy, bo rozmawiały parę minut o prywatnych sprawach. Kiedy nadeszła moja kolej, sprzedawczyni zapytała "słucham?". Mięso nakładała, mając założoną foliową rękawiczkę. W sklepie jest tylko jedna kasa. Musiałam poczekać około 3 minuty, zanim mogłam zapłacić, ponieważ kasę obsługiwała akurat druga pracownica. Po tym czasie mogłam zapłacić, dostałam paragon. Sprzedawczyni na koniec obsługi nic nie powiedziała do mnie.
W sklepie za ladą stały dwie pracownice, ubrane w firmowe stroje, które obsługiwały dwóch klientów. Nie było kolejki. Swobodnie rozejrzałam się po sklepie - produkty były zapakowane w estetyczne przezroczyste pojemniki, na których były naklejone etykiety z nazwami produktów i cenami. W ofercie były kasze, ziarna, przyprawy, herbaty, żywność bezglutenowa i wiele innych. Kiedy znalazłam się przy ladzie, pracownica powitała mnie "dzień dobry" i zapytała, co podać. Zachowywała się uprzejmie, uśmiechała się. Zważyła dokładnie tyle soczewicy, ile chciałam. Zapytałam także o cenę innego produktu, którego nie zauważyłam na półce, a sprzedawczyni odpowiedziała mi od razu, więc była zorientowana w cenie. Na koniec obsługi dostałam paragon oraz podziękowanie za zakupy.
Jest to sklep przemysłowy. W środku były dwie pracownice - jedna za ladą, a druga w boksie kasowym. Koszyki znajdowały się przy wejściu, gdzie była również dostępna aktualna gazetka sieci "Społem". Zauważyłam 4-6 klientów. Towar był posegregowany działami - na jednym regale stały wyłącznie garnki, na innym - szklane naczynia, na jeszcze innym - plastikowe pojemniki różnej wielkości. Na półkach nie zauważyłam kurzu, również podłoga była czysta. Przy produktach były podane ceny. Zapytałam kasjerkę, czy są jednorazowe widelce. Kasjerka była zorientowana w ofercie i wskazała mi stojak, na którym wisiały opakowania ze sztućcami. W ofercie były widelce tylko z jednej firmy.
Weszłam do środka, żeby kupić jakąś słodką bułkę. Ustawiłam się jako druga w kolejce. Za ladą obsługiwała jedna sprzedawczyni, ubrana w firmowy strój. W sklepie było czysto, ani na podłodze, ani na ladzie nie było paragonów, plam, itp. Obsługa była sprawna, więc czekałam może ze dwie minuty. Pracownica powiedziała "dzień dobry" i patrzyła na mnie wyczekująco. Poprosiłam o słodką bułkę z makiem i zapytałam, czy jest świeża. Sprzedawczyni potwierdziła, że wypiek był dzisiejszy. Bułkę zapakowała w foliowy woreczek, mając założoną na dłoń foliową rękawiczkę, po czym zapytała, czy podać coś jeszcze. Półki w sklepie były wypełnione wieloma rodzajami chleba i bułek, z podanymi cenami, ale nie potrzebowałam niczego więcej. Pracownica powiedziała, ile mam zapłacić, a bułkę położyła na ladzie. Resztę i paragon dostałam do ręki.
Koszyki stały przy wejściu, równo ustawione na stojaku. Poszłam na dział mięsny, ale kiedy zobaczyłam 7 osób w kolejce i jedną sprzedawczynię, nie zdecydowałam się na czekanie. Na dziale z wędlinami i serem również była tylko jedna sprzedawczyni, ale w kolejce stały 2 osoby. Pracownica była ubrana w firmowy strój, na dłoni miała foliową rękawiczkę. Przywitała się słowami "dzień dobry" i zapytała, co podać. Obsługa była tu dobra - plasterki sera były równo ułożone i szczelnie zapakowane w folię. Przeszłam jeszcze wzdłuż kilku alejek i zauważyłam sporo artykułów promocyjnych - były oznaczone żółtymi etykietami. Półki były wypełnione towarem. Czynne były dwie kasy, ustawiłam się w krótszej kolejce, a i tak czekałam około 10 minut, bo kasjerka chodziła rozmienić pieniądze, które dał jej jeden z klientów. Kiedy doszłam do kasy, kasjerka powiedziała "dzień dobry", szybko zeskanowała zakupy, zapytała, czy chciałabym reklamówkę. Na koniec obsługi podziękowała za zakupy.
W środku było 5 klientek i sprzedawczyni. Kiedy weszłam, pracownica zajmowała się obsługą jednej z klientek, której pomagała chyba w znalezieniu odpowiedniego rozmiaru buta. Inne klientki chodziły wzdłuż alejek i oglądały buty. Kartony z butami są ustawione w niewielkich odległościach od siebie, stąd alejki miedzy nimi są raczej wąskie i dwie osoby miały trudności z wyminięciem się. Ceny były naklejone na kartonach. Podłoga była czysta, ale za mało było stołków do mierzenia - zauważyłam dwa. Sama znalazłam jeden z modeli butów w moim rozmiarze, ale po około 2 minutach mierzenia podeszła do mnie sprzedawczyni i zachwalała produkt, mówiąc, że sama kupiła te buty, że są wykonane z dobrego materiału, wygodne i niedrogie. Ostatecznie zdecydowałam, że jeszcze się zastanowię.
Dostałam SMS-em informację o tym, że moje zamówienie jest do odbioru w aptece. W aptece były dwie aptekarki i jedna klientka. Jedna pracownica układała leki na półkach, a druga obsługiwała klientkę. Obie pracownice były ubrane w firmowe białe fartuch i posiadały identyfikatory. Ustawiłam się w kolejce. W tym czasie rozejrzałam się po aptece - na ścianach wisiały informacje o lekach, różne foldery były dodatkowo wyłożone na ladzie i na stojakach. Lada i podłoga były czyste, bez papierków i plam. Pracownica objaśniała klientce działanie leku, więc na swoją kolej czekałam 6-7 minut, bo druga pracownica nie zainteresowała się mną. Kiedy nadeszła moja kolej, farmaceutka przywitała się słowami "dzień dobry" i zapytała, w czym może pomóc. Kiedy powiedziałam, że chodzi o odbiór zamówienia, odnalazła moje leki bardzo sprawnie, w ciągu minuty. Podała kwotę do zapłaty, wydała paragon i resztę, które położyła na tacce; leki natomiast położyła na ladzie. Nie zaproponowała mi żadnej reklamówki do zapakowania leków. Farmaceutka nie pożegnała się ze mną, tylko zajęła się następną klientką.
Przy wejściu na salę sprzedaży stały równo ustawione koszyki, dostępna była również aktualna gazetka reklamowa, wyłożona za kasą. Na dziale mięsnym pracowała ja sprzedawczyni. Byłam druga w kolejce i czekałam około 4 minuty. Sprzedawczyni zapytała "słucham?" i zapakowała mięso dla mnie w woreczek foliowy, mając założoną na dłoń rękawiczkę. Mięso na dziale wyglądało świeżo i przy każdym jego rodzaju były nazwy i ceny. Na dziale spożywczym był porządek, półki były pełne i czyste, również podłoga była czysta. Nie znalazłam tylko ceny pewnego rodzaju ciastek i skorzystałam z czytnika, który jest w sklepie. Pozostałe produkty posiadały ceny. Czynna była jedna kasa, byłam trzecia w kolejce i czekałam około 2 minuty. Pracownica powiedziała "dzień dobry", zeskanowała moje zakupy, podała kwotę do zapłaty oraz kwotę reszty. Pieniądze oraz paragon dostałam do ręki. Na koniec obsługi kasjerka podziękowała za zakupy.
Chciałam kupić pomarańcze, będące w promocji, więc, wziąwszy koszyk z równo ułożonego stosu, poszłam na dział warzywa-owoce. Pomarańcze były, nad nimi wisiał plakat informujący o promocyjnej cenie, ale same owoce wyglądały nieciekawie - wiele miało bardzo jasną skórkę, jakby były niedojrzałe i wiele miało ciemne plamy na skórce. Trafiłam też na kilka bardzo miękkich, obitych. Wobec tego poszłam po następną rzecz na liście zakupów, czyli pomidory. Leżały w plastikowych skrzynkach, ułożonych obok siebie. W dwóch z nich znalazłam kilka spleśniałych pomidorów, co odebrało mi apetyt. Z kolei przy bananach nie było podanej ceny. Pozostałe działy wyglądały dobrze - półki były pełne, a produkty stały równo ustawione. Bez problemu znalazłam cenę ulubionych wafelków, żeby sprawdzić, czy nie podrożały. Półki lady chłodniczej również były pełne i szybko znalazłam ulubiony ser. Czynne były dwie kasy. Boks kasowy i taśma były czyste. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, przywitała się, szybko zeskanowała produkty, na koniec obsługi podziękowała za zakupy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.