Zadzwoniłam pod bezpłatny numer telefonu, żeby zamówić taksówkę. Pracownica odebrała telefon szybko, po 2 sygnałach, odebrała zgłoszenie i poinformowała, kiedy przyjedzie samochód. Kiedy taksówka miała podjechać pod wskazany adres, dostałam SMS-a z taką informacją. Taksówkarz podjechał w czasie zgodnym z tym podanym przez panią z centrali. Na szybie samochodu była podana informacja o cenach usług, samochód był czysty. Wnętrze samochodu było czyste, ładnie pachniało, a kierowca był uprzejmy. Przywitał się, mówiąc "dzień dobry", a w trakcie jazdy był rozmowny. Podróż była szybka i przyjemna. Na koniec kierowca pożegnał się, mówiąc "do widzenia".
Chciałam kupić żonkile w doniczce jako ozdobę na stół. Kwiaty były wystawione przed sklep, stały w skrzynce, do której była przyczepiona cena. Kwiaty były równo ustawione, wyglądały na świeże. Wybrałam kwiaty i weszłam do środka sklepu, żeby zapłacić. Sklep nie ma zbyt atrakcyjnego wyglądu, jest to tak zwany "blaszak", a znajduje się na targowisku miejskim. Nigdzie nie widziałam informacji o nazwie sklepu ani godzinach otwarcia. W środku za ladą była sprzedawczyni, która rozmawiała z kimś. Nie przywitała się ze mną. Kiedy pracownica pakowała kwiatka w reklamówkę, rozejrzałam się w środku - w ofercie były doniczki, nasiona i nawozy do kwiatów. Sklep sprawiał wrażenie magazynu, towar był ustawiony na metalowych regałach, brak było okien. Natomiast torebki z nasionami były ładnie wyeksponowane na stojaku z podanymi cenami. Od razu mogłam podejść do kasy, ponieważ w sklepie nie było kolejki. Sprzedawczyni znała cenę żonkili, przyjęła ode mnie pieniądze i podała reklamówkę z kwiatem. Nic więcej do mnie nie powiedziała.
Przed wejściem do sklepu, na szybie wisiały plakaty z informacją o aktualnej promocji, a na drzwiach były podane godziny otwarcia sklepu. Podłoga w sklepie była czysta, nie zauważyłam też żadnych śmieci w koszykach, ułożonych równo obok wejścia. Dostępne było pieczywo, chleb i bułki, z podanymi nazwami producentów i cenami. Na dziale z pieczywem były woreczki foliowe. Półki były czyste i uporządkowane, i zawierały zarówno produkty spożywcze, jak i tak zwaną "chemię". W sklepie były także dwie zamrażarki z mrożonymi warzywami, rybami i lodami. Także na dziale mięsnym nie brakowało wędlin, ale kupiłam tylko białą kiełbasę, którą sprzedawczyni zapakowała w foliowy woreczek. Sprzedawczyni miała założony niebieski fartuch na własne ubranie. Mogłam od razu zapłacić za zakupy, ponieważ na dziale znajduje się kasa. Sprzedawczyni znała cenę bułki, nie musiała tego sprawdzać. Dostałam paragon. W sklepie dostępne są płatne reklamówki.
Wejście do kwiaciarni wyglądało ładnie - przy drzwiach było wystawionych kilka rodzajów kwiatów, np. bratki, z podanymi cenami. Drzwi były czyste, były na nich napisane godziny otwarcia kwiaciarni. Kwiaty w środku wyglądały ładnie, większość kwitła, nie zauważyłam kurzu na liściach, wiele było w ozdobnych doniczkach. Były oznaczone cenami. W sklepie oglądałam 2-3 minuty gotowe kompozycje kwiatowe w koszach, kiedy podeszła do mnie sprzedawczyni i zapytała, w czym może pomóc. Zapytałam, czy są w sprzedaży same kosze wiklinowe. Pracownica pokazała mi kosz, ale większy niż chciałam. Poinformowała wtedy, że mniejszych nie ma i odeszła. Wypatrzyłam jednak mniejszy koszyk, schowany koło lady i próbowałam go wyciągnąć. Po chwili zainteresowała się mną inna sprzedawczyni, która zapytała, czego szukam. Pokazała mi kosze, jeden miał wykrzywioną rączkę, ale drugi był idealny. Pracownica podała cenę koszyka i kupiłam go. Wydała mi resztę i paragon, po czym podziękowała za zakup.
Do marketu można dojechać samochodem i zostawić go na dużym parkingu, który dziś był mniej więcej w połowie zastawiony samochodami. Na parkingu znajdowały się zadaszone budki, gdzie stały wózki dla klientów, przystosowane do pakowania na nie dużych kartonów. Natomiast przy wejściu na salę stały małe koszyki, uporządkowane. Na dziale z płytkami wystawiona była ich ekspozycja wraz z podanymi cenami. Ekspozycja była oświetlona, a ceny dobrze widoczne. Miałam problem ze znalezieniem pracownika, nie było nikogo w punkcie obsługi i czekałam 4-5 minut. Pracownik pojawił się, ubrany w firmową koszulę w biało-pomarańczową kratkę z napisem "OBI", czym się wyróżniał wśród klientów sklepu. Posiadał także przypięty identyfikator. Zapytałam o dwa modele płytek, okazało się, że jeden model nie jest już dostępny w sprzedaży, ale mimo to ekspozycja była, co mnie zdziwiło. Nie było podanej żadnej informacji o tym, że model ten zostanie wycofany ze sprzedaży. Natomiast drugi model był dostępny. Na dziale z dywanami zauważyłam promocję na małe dywaniki. Dostępne były różne kolory, informacja o promocji była napisana na dużej pomarańczowej tabliczce, na której podano "starą" i "nową" cenę. Na dziale był jeden pracownik, ubrany w firmowy strój, z identyfikatorem. Zapytał, czy może w czymś pomóc, pokazał różne wzory dywanów, był zorientowany w ofercie sklepu i uśmiechnięty. Dywan, który wybrałam, zwinął w rulon i powiedział, że przy kasie zostanie jeszcze oklejony folią. Pracownik powiedział także o zasadach zwrotu towaru. Na koniec obsługi powiedział "do widzenia". Zauważyłam, że obsługa dba o porządek w sklepie - pracownik czyścił podłogę specjalnym urządzeniem. Czynne były cztery kasy, byłam czwarta w kolejce. Boks kasowy był uporządkowany, bez śmieci czy zostawionych przez klientów paragonów. Kasjerka była ubrana w firmową koszulę i kamizelkę, posiadała identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", zeskanowała towar, okleiła dywan taśmą. Dostałam paragon, kasjerka na koniec obsługi powiedziała "do widzenia".
Koszyki dla klientów stały równo ustawione i bez śmieci w środku. Czynne były dwie kasy. Półki lady chłodniczej były pełne towaru, wzięłam twaróg i śmietanę. Ceny produktów były przyczepione do półek. Na dziale z wędlinami i serami pracowała jedna sprzedawczyni. Nie powitała mnie, tylko zapytała "słucham?". Pokroiła dla mnie ser w plasterki i zapakowała go w folię. Podczas obsługi miała założony na rękę foliowy woreczek. Dział wyglądał prawidłowo - ser i wędliny wyglądały świeżo i były oznaczone etykietami z cenami. Szyba lady chłodniczej była czysta, bez widocznych plam. Alejki między regalami były drożne, a podłoga czysta. Na półkach było pełno towaru, równo ułożonego i z cenami. Kiedy podeszłam do kasy, akurat nie było przy niej klientów, więc nie czekałam. Kasjerka oprócz podania ceny za zakupy, nie powiedziała do mnie nic więcej. Resztę i paragon położyła na tacce.
W sklepie zaszły zmiany, teraz tuż przy wejściu na salę sprzedaży jest dział warzywa-owoce. Produkty wyglądały świeżo, przy każdym była cena. Na banany była promocja i wisiał nad nimi plakat informujący o promocji. Bez problemu znalazłam woreczek foliowy do zapakowania owoców. Lada chłodnicza z nabiałem była pełna towaru i uporządkowana. Znalazłam ser, który chciałam kupić, była przy nim widoczna cena. W drodze do kasy sprawdziłam ofertę artykułów przemysłowych. Towary w koszach były ułożone i posiadały ceny. Byłam czwarta w kolejce do kasy, a ogółem czynne były trzy kasy. Kasjerka posiadała firmowy strój oraz przypięty identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty, dała mi resztę i paragon i podziękowała za zakupy.
Chciałam kupić nowe dżinsy dla siebie. Na sali sprzedaży znajdowały się trzy sprzedawczynie i jedną z nich poprosiłam o pomoc w znalezieniu mojego rozmiaru. Pracownica pokazała mi 5-6 różnych modeli spodni, a następnie dała mi do przymierzenia kilka par w moim rozmiarze. Wskazała, gdzie jest przymierzalnia. W kabinie podłoga i lustro były czyste, do ściany był przyczepiony wieszak na ubrania. Zdecydowałam się na jedną parę spodni, resztę wzięła ode mnie sprzedawczyni, kiedy wyszłam z przymierzalni. Rozglądałam się jeszcze kilkanaście minut po sklepie i przyjemne wrażenie zrobił na mnie porządek. Ubrania były równo porozwieszane, posiadały ceny, alejki między regałami były drożne, nigdzie nie stały kartony. Kasę obsługiwała jedna pracownica, czekałam około 3 minuty na obsługę, bo byłam 2. w kolejce. Kasjerka powiedziała "dzień dobry", zapakowała spodnie do reklamówki razem z paragonem. Miałam kupon uprawniający do zakupu bez marży, więc spodnie kupiłam w korzystnej cenie.
Przy wejściu stały uporządkowane koszyki, bez papierków, także podłoga była czysta. Jedna sprzedawczyni stała za kasą, a dwie stały na sali sprzedaży i obserwowały klientów, których było około 9-12. Poruszanie się po sklepie było utrudnione, ponieważ alejki były wąskie, a klientów dużo. W ofercie były buty wiosenne i letnie, damskie, męskie i dziecięce, a ceny były ponaklejane na pudełka z butami. Zauważyłam tylko trzy stołki do mierzenia. Poprosiłam sprzedawczynię o poszukanie buta, który spodobał mi się, w moim rozmiarze. Pracownica znalazła i podała mi pudełko z butami, a kiedy nie zdecydowałam się na zakup, odstawiła pudełko na miejsce. Nie zauważyłam jednorazowych skarpetek do mierzenia ani łyżki do butów.
W środku stało 4 klientów, a za ladą obsługiwała jedna pracownica, ubrana w firmowy strój. Zauważyłam, że podawała pieczywo, mając założoną foliową rękawiczkę. W sklepie nie było pustych półek, dostępne były różne rodzaje chleba i bułek, a także ciasta i ciastka. Przy wszystkich produktach były ceny. Lada była czysta, tak samo jak podłoga. Czekałam w kolejce 5-6 minut. Pracownica powiedziała do mnie "dzień dobry, co podać?". Poprosiłam o makowiec, który zapakowała w foliowy woreczek. Sprzedawczyni powiedziała, że to dzisiejszy wypiek. Pracownica powiedziała, ile mam zapłacić, wydała resztę i paragon, a na końcu podziękowała za zakup.
Miałam kilka stron do skserowania i ten punkt ksero był najbliżej. Nie jest najtańszy na rynku - strona A4 kosztuje 20 gr, a w innych punktach 7 gr. Cennik za usługi ksero jest powieszony na ścianie i dobrze widoczny po wejściu do punktu. W ofercie, oprócz usług ksero, jest także oprawianie prac, drukowanie oraz sprzedaż artykułów papierniczych typu teczki na dokumenty, długopisy. W środku nie było klientów, za ladą siedziała pracownica, pracując przy komputerze. Na podłodze było czysto, na ladzie nie leżały żadne papiery lub paragony. Nie zauważyłam też nigdzie kurzu. Kiedy weszłam, nie przywitała się, tylko wstała i zapytała "słucham?". Nie zachowywała się zbyt życzliwie, nie była uśmiechnięta. Szybko skserowała kartki, oryginały i kopie położyła na ladzie i podała kwotę do zapłaty. Resztę i paragon położyła na ladzie, po czym, nie czekając, aż wyjdę, znowu usiadła do komputera. Nie odezwała się do mnie więcej słowem.
Kiedy weszłam do środka, kasjerka zauważyła mnie i skinęła głową. Była ubrana w firmowy biały strój. Uporządkowane koszyki stały przy wejściu. Na półkach leżały równo ułożone artykuły z widocznymi cenami. Promocyjne artykuły były oznaczone na czerwono. Nie zauważyłam luk ani brudu na półkach. Na sali sprzedaży znajdowała się pracownica, która układała produkty na półkach. Ubrana była w firmowy fartuch z przypiętym identyfikatorem. Podeszłam do jednej z dwóch czynnych kas, byłam 2. w kolejce i na obsługę czekałam około 2 minuty. Kasjerka powiedziała "dzień dobry", zaczęła skanować produkty i zapytała, czy pakować zakupy do reklamówki. Na koniec podziękowała za zakupy.
Kupowałam bilety autobusowe w kiosku. Sprzedawczyni powiedziała z uśmiechem "dzień dobry" i zapytała: "słucham?". Następnie w ciągu około 30 sekund znalazła odpowiednie bilety, podała mi je i powiedziała kwotę do zapłaty. Kiedy czekałam na resztę, obejrzałam wnętrze kiosku - za sprzedawczynią znajdowały się dwa stojaki z równo ułożonymi w nich gazetami, także na ladzie leżały uporządkowane gazety. Przez szybę było widać więcej gazet, a także słodycze, zabawki - wszystko ułożone estetycznie na stojakach lub w pojemnikach. Na opakowaniach słodyczy i zabawek były naklejone widoczne ceny. Dostałam resztę i paragon, sprzedawczyni podziękowała za zakup.
Na dziale owoce-warzywa zobaczyłam paprykę w promocyjnej cenie. Promocja była dobrze widoczna - nad pojemnikami z papryką wisiał żółty plakat z wyraźną ceną. Papryka wyglądała świeżo, nie miała żadnych plam na skórce. W pobliżu, na stojaku znajdowały się woreczki foliowe. Pracownicę, która układała towar na dziale alkoholowym, zapytałam, gdzie są kukurydza i groszek z oferty promocyjnej. Pracownica zachowała się uprzejmie i powiedziała mi, gdzie mam się skierować. Okazało się, że kukurydza jest, ale groszek już nie, mimo że na plakacie reklamowym była informacja o obydwu produktach. Otwarte były cztery kasy, do każdej stało po kilka osób. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, powitała mnie, sprawnie zeskanowała produkty, wydała resztę i paragon, a na koniec pożegnała.
Do sklepu poszłam po truskawki w promocji. Przed wejściem na salę sprzedaży wzięłam czysty koszyk i przejrzałam aktualną gazetkę reklamową. Truskawki były na dziale owoce-warzywa. Wyglądały świeżo, pojemniki z owocami były równo ułożone, nad nimi wisiał plakat informujący o promocji z podaną ceną. Inne owoce i warzywa również wyglądały świeżo, dostępne były woreczki foliowe. Pieczywo ładnie pachniało, więc wzięłam kilka bułek. Bez problemu znalazłam woreczek, żeby zapakować bułki. Czynna była jedna kasa, ustawiłam się w kolejce jako czwarta. Po około 2-3 minutach zostały otwarte kolejne dwie kasy dla innych klientów. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, była uprzejma i uśmiechnięta. Boks kasowy i taśma były czyste. Kasjerka szybko zeskanowała moje zakupy, znała cenę bułek. Powitała mnie, na koniec podziękowała za zakupy.
Planowałam kupić kilka kwiatów na balkon. Część kwiatów była wystawiona przed kwiaciarnią, z widocznymi cenami. Kiedy oglądałam kwiaty około 2-3 minuty, ze sklepu wyszła sprzedawczyni, powiedziała "dzień dobry" i zapytała, w czym może pomóc. Kwiaty wyglądały świeżo, miały zielone liście, pąki i były podlane. Pracownica życzliwie, z uśmiechem pomogła mi wybrać kilka sztuk j zaprosiła do środka sklepu. W środku zobaczyłam drugą pracownicę, która powitała mnie słowami "dzień dobry". W ofercie kwiaciarni były kwiaty cięte i doniczkowe, a także doniczki i nawozy do roślin. Kwiaty były wyeksponowane na półkach i na podłodze. Przy kasie pracownica zapakowała kwiaty w foliową reklamówkę, podała kwotę do zapłaty. Dostałam paragon. Na koniec pracownica podziękowała za zakup i powiedziała "do widzenia".
Przy wejściu stały równo ustawione koszyki dla klientów. Nie zauważyłam w nich ani na podłodze żadnych papierków lub innych śmieci. Ubrania wisiały równo na wieszakach ustawionych wokół ściany oraz na środku sklepu, tworząc alejki. Ubrania były czyste, bez uszkodzeń i posiadały ceny. Oprócz ubrań w sklepie były także zabawki, obuwie i drobne artykuły do domu - wszystko znajdowało się w wyraźnie oznaczonych działach. W sklepie były cztery sprzedawczynie, w tym jedna za kasą. Nie zauważyłam, żeby oferowały klientom pomoc. Kiedy podeszłam do kasy, nie było kolejki, więc kasjerka obsłużyła mnie od ręki. Pracownica nie przywitała się, tylko podliczyła cenę i podała kwotę do zapłaty. Dała mi paragon, nie zaoferowała reklamówki i nie pożegnała mnie w żaden sposób.
Zgłodniałam, więc zaszłam do sklepu po jakąś bułkę. Za ladą pracowały dwie sprzedawczynie, ubrane w firmowe kitle. Do obu stały po 2 osoby w kolejce. Sprzedawczynie podawały pieczywo, mając nałożone foliowe rękawiczki. Czekałam 3-4 minuty na obsługę. Kiedy podeszłam do kasy, pracownica powitała mnie, mówiąc "dzień dobry. Słucham?". Dostałam rogala zapakowanego w foliowy woreczek. Pracownica podała kwotę do zapłaty oraz tę reszty, dała mi paragon. Na koniec obsługi pracownica powiedziała "dziękuję". Półki z pieczywem były w południe już w połowie puste. Pieczywo wyglądało świeżo i były przy nim ceny. Oprócz pieczywa w sklepie był też w lodówkach nabiał - jogurty, serki - z widocznymi cenami.
Przy wejściu znajdowały się równo ustawione, czyste koszyki. Ubrania były równo rozwieszone na wieszakach, posiadały widoczne ceny. W ofercie były ubrania wiosenno-letnie oraz buty, a także dodatki. W sklepie są trzy przymierzalnie, wszystkie były wolne i czyste, kiedy poszłam mierzyć wybraną bluzkę. Sprzedawczynie były trzy - jedna za kasą i dwie na sali sprzedaży. Po wyjściu z przymierzalni zapytałam jedną ze sprzedawczyń o to, czy są jasne niewielkie torebki. Sprzedawczyni podeszła ze mną do regału. Była uprzejma, pokazała mi kilka torebek i podała ich ceny. Kiedy nie znalazłam takiej, jaką chciałam, pracownica powiedziała, że sklep ma stałe dostawy i żebym przyszła obejrzeć nową dostawę w przyszłym tygodniu.
Obuwie są podzielone w sklepie na dział damski i męski. Oprócz butów w asortymencie były torebki damskie, plecaki, bielizna, dodatki typu szale i rękawiczki oraz kilka półek z artykułami do domu - wazony, sztuczne kwiaty, świeczniki, obrusy. Ceny butów znajdowały się na kartonach, natomiast na innych artykułach były metki. W sklepie panował porządek, na półkach i na podłodze było czysto.W sklepie były dwie sprzedawczynie, żadna nie zaoferowała pomocy, ani nawet nie przywitała się. Kiedy podeszłam do kasy, nie było przy niej sprzedawczyni i czekałam około 15 sekund. Sprzedawczyni nie przywitała się, tylko podliczyła moje zakupy i podała kwotę do zapłaty. Chwilę później zaproponowała mi bezpłatną reklamówkę na moje zakupy, dała mi paragon. Nie zostałam pożegnana w żaden sposób.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.