Kiedy weszłam do apteki, czynne były 3 stanowiska. Do każdego stały w kolejce 2-3 osoby. Farmaceuci byli ubrani w białe fartuchy. Byłam trzecia w kolejce i czekałam około 5 minut. W tym czasie rozejrzałam się po wnętrzu - na półkach leżały liczne ulotki, ale lada była pusta. Leki, kosmetyki i inne produkty znajdowały się na regałach oraz w przeszklonych gablotach. Szyby były czyste, bez plam, nie zauważyłam też żadnych zabrudzeń na podłodze. Kiedy nadeszła moja kolej, poprosiłam farmaceutę o lek. Znalazł go szybko, w ciągu mniej więcej minuty. Podał cenę. Resztę i paragon położył na ladzie. Na koniec obsługi powiedział "dziękuję".
Będąc w sklepie, zwróciłam uwagę na wieszaki z przecenionymi ubraniami. Były oznaczone dużymi etykietami z symbolem "%". Na metkach tej odzieży promocyjna cena była naklejona obok "starej" ceny. Ubrania były podzielone rodzajami - na jednym wieszaku wisiały same spodnie, a na innym - bluzki, koszule. Ubrania były powieszone zbyt ciasno, ale były równo powieszone i nic nie leżało na podłodze. Również odstępy miedzy wieszakami były małe i w alejce między nimi mogła przebywać jedna osoba. Wzięłam kilka ubrań do przymierzenia. W przymierzalni było czysto i wygodne było to, że było 6 haczyków. Powierzchnia przymierzalni była jednak niewielka. W sklepie była jedna pracownica, która stała za kasą i obsługiwała klientkę. W kolejce stały jeszcze dwie osoby. W sumie w sklepie było około 10 klientów. Nic ciekawego dla siebie nie znalazłam, więc po około 10 minutach opuściłam sklep.
Wystrój sklepu robi dobre wrażenie dzięki jasnemu oświetleniu, błyszczącej podłodze i ładnie wyeksponowanym produktom, które są rozwieszone na wieszakach. Kiedy weszłam do sklepu, sprzedawczyni stała za ladą. Nie zareagowała na mój widok. Przeglądałam kilka minut bieliznę damską na jednym regale, a następnie figi zapakowane w opakowania. Na każdym produkcie była informacja o cenie i rozmiarze. Wszystkie opakowania były nienaruszone. W ofercie sklepu była także bielizna męska oraz dziecięca. Nie zauważyłam produktów w ofercie promocyjnej. Kiedy byłam w sklepie, do środka weszła klientka i po kilku minutach podeszła do kasy z parą skarpetek. Sprzedawczyni obsłużyła ją od razu. Mną pracownica się nie zainteresowała i po 7-8 minutach spędzonych w sklepie, wyszłam.
Wystrój sklepu został częściowo zmieniony - część wieszaków została przestawiona i w sklepie jest teraz luźniej. Na jednym ze stolików zauważyłam promocję na dżinsy, o czym informowała tabliczka ustawiona na stole. Małymi literami było napisane, że oferta dotyczy wybranych modeli i rzeczywiście - część spodni była przeceniona, a część nie. Spodnie na stoliku leżały równo poskładane i miały metki z cenami. Oprócz mnie w sklepie była jedna klientka. Zauważyłam troje sprzedawców - jedna osoba stała przy przymierzalniach, a dwie były zajęte rozmową przy kasie. Wszyscy sprzedawcy posiadali identyfikatory na smyczach. Poszłam przymierzyć spodnie, a pani z obsługi dała mi numerek i wskazała przymierzalnię. W przymierzalni było dużo miejsca, było czysto i były haczyki.Kiedy wyszłam z przymierzalni, oddałam jej spodnie, które poszła odłożyć na miejsce.
Na prawo od wejścia stały równo ustawione koszyki. Chciałam wziąć gazetkę, reklamową, ale nie było ani jednej. Produkty promocyjne były jednak oznaczone czerwonymi etykietami. Zauważyłam, ze wszystkie produkty były równo ustawione na półkach, nigdzie nie brakowało towaru. Oglądałam miedzy innymi dostępne rodzaje szamponów i przy każdym produkcie była widoczna cena. W sklepie było 10-15 klientów, ale alejki między regałami były na tyle szerokie, że dwie osoby mogły swobodnie się minąć. Na sali sprzedaży nie zauważyłam pracowników, jedynie ochroniarza, który chodził wzdłuż regałów. Kiedy podeszłam do kasy, nie było kolejki. Czynna była jedna kasa, siedziała za nią pracownica ubrana w firmowy strój. Posiadała też identyfikator. Kiedy podeszłam, kasjerka uśmiechnęła się i powiedziała "dzień dobry". Podała kwotę do zapłaty, zapytała czy chciałabym reklamówkę. Następnie podała kwotę reszty, którą dała mi do reki razem z paragonem. Zaproponowała także produkt dodatkowy z oferty promocyjnej. Na koniec obsługi kasjerka podziękowała za zakupy.
Przy wejściu stały koszyki i dostępna była gazetka reklamowa. Na dziale warzywa-owoce wzięłam kilka cytryn. Cena była umieszczona nad pojemnikiem z owocami. Na dziale dostępne były woreczki foliowe. Owoce i warzywa wyglądały świeżo. Musiałam też kupić mąkę. Cena mąki była umieszczona na listwie pod produktem. Mąka była ustawiona według rodzajów, opakowania były równo ustawione. Półki były czyste, niezakurzone, nie zauważyłam śladów rozsypanej mąki. Kiedy ustawiłam się w kolejce do kasy, byłam trzecia. Otwarta była jedna kasa. Na obsługę czekałam około 5 minut. Pracownica była ubrana w firmowy strój i miała identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", zeskanowała produkty i podała kwotę do zapłaty. Zapytała też mnie, czy chciałabym reklamówkę. Wręczyła mi resztę i paragon, a na koniec obsługi powiedziała "dziękuję, zapraszam ponownie".
Przed wejściem na salę sprzedaży na metalowej półce leżały uporządkowane koszyki. Nie obowiązywała żadna gazetka reklamowa, ale znalazłam kilka produktów w atrakcyjnej, niższej cenie. Były one ułożone w wózkach sklepowych, do których były przyczepione żółte plakietki z nazwami produktów i cenami. W jednej alejce dwie pracownice układały towar, ale przejście alejką było drożne. Wszystkie pracownice, które widziałam na sali sprzedaży, były ubrane w firmowe stroje i posiadały identyfikatory. Z półki lady chłodniczej wzięłam jogurt. Do listy była przyczepiona jego cena. Porównałam ceny kilku różnych jogurtów i zauważyłam, że każdy miał cenę i żaden nie był przeterminowany. Półki były pełne, nigdzie nie zauważyłam braków. Czynne były dwie kasy, pracownice były ubrane w firmowe stroje, miały identyfikatory. Byłam druga w kolejce i czekałam około 3 minuty. Pracownica powiedziała do mnie "dzień dobry", zeskanowała produkty, zapytała, czy chciałabym reklamówkę. Podała kwotę do zapłaty, a następnie kwotę reszty. Resztę i paragon dostałam do ręki. Na koniec obsługi pracownica powiedziała "dziękuję".
W witrynie wisiał plakat z informacją o promocji. Kiedy weszłam do sklepu, pracownica od razu powiedziała mi o zniżce 30% na część oferty i wskazała wieszaki z przecenionymi ubraniami. Stała za ladą i była uśmiechnięta. Kiedy weszłam do sklepu, nie było klientów, ale podczas mojej wizyty w sklepie pojawiło się w sumie 5-7 osób. Pracownica informowała każdego klienta o promocji. Po około 4 minutach, jakie minęły od mojego wejścia do sklepu, pracownica zapytała mnie, czy może mi w czymś pomóc. Podziękowałam, chciałam się najpierw rozejrzeć. Ubrania nie były powieszone za ciasno, więc łatwo było oglądać ubrania. Metki z cenami były przyczepione do ubrań i doskonale widoczne. Poszłam z bluzką do przymierzalni. Było w niej czysto i nie za ciasno, ale zabrakło mi więcej haczyków - były tylko dwa. Zdecydowałam się na zakup, pracownica podała cenę do zapłaty po obniżce. Bluzkę złożyła i zapakowała do firmowej torby, do której włożyła paragon. Na koniec sprzedawczyni podziękowała za zakup i zaprosiła do ponownych zakupów.
Przy wejściu do sklepu zauważyłam rozwieszone torebki, które obejrzałam. Każda miała metkę z ceną. W środku zauważyłam na półkach więcej torebek, więc weszłam. Podłoga w sklepie była czysta, bez plam, a ubrania wisiały na wieszakach umieszczonych przy ścianach, więc sklep robił wrażenie przestronnego i uporządkowanego. Zauważyłam dwie przymierzalnie z lustrami. Pracownica siedziała za ladą i nie zareagowała na moje wejście. W sklepie nie było innych klientów. Torebki na półkach były inne, niż potrzebuję, więc podeszłam do sprzedawczyni z pytaniem, czy są małe jasne torebki. Pracownica odpowiedziała, że tylko te, co widać. W sklepie oprócz torebek była oferta ubrań, ale nic mnie nie zainteresowało, więc wyszłam. Sprzedawczyni nie odezwała się do mnie więcej.
W witrynie wisiał plakat informujący o promocji 50% przy zakupie i to zachęciło mnie do wejścia. W sklepie było trochę ciasno, mimo że oprócz mnie była tam tylko jedna klientka. Wieszaki zostały ustawione pod ścianą oraz na środku sklepu, co przy jego niewielkiej powierzchni utrudniało poruszanie się. Po około minucie podeszła do mnie sprzedawczyni i poinformowała o promocji. Zapytała też, czy może w czymś pomóc. Kiedy podziękowałam, stanęła niedaleko lady i obserwowała sklep. Ubrania na wieszakach wisiały ciasno. Każdy jednak miał widoczną cenę i były czyste oraz niepogniecione. Zapytałam sprzedawczynię, czy są białe koszulki bez nadruków. Pokazała mi kilka, ale żadna mi się nie podobała, więc podziękowałam i wyszłam ze sklepu.
Kiedy weszłam do sklepu, pracownica była zajęta porządkowaniem bluzek na wieszakach. Odwróciła głowę w moją stronę, uśmiechnęła się, powiedziała "dzień dobry". W ofercie sklepu oprócz ubrań były także szale i biżuteria. Szale był ładnie wyeksponowane na wieszakach tak, że każdy było widać. Przy nich były naklejone ceny. Ubrania na wieszakach wisiały na tyle luźno, że można było je swobodnie przeglądać. Po około 2-3 minutach, od kiedy weszłam do sklepu, sprzedawczyni zapytała, czy może mi w czymś pomóc. Chciałam sama się rozejrzeć, więc podziękowałam. Sprzedawczyni w tym czasie stała za ladą. W sklepie pojawiały się inne klientki i sprzedawczyni każdą witała "dzień dobry". W sklepie zauważyłam dwie przymierzalnie, na podłodze nie zauważyłam śmieci lub plam. Kiedy wychodziłam ze sklepu, pracownica nie pożegnała się ze mną.
Kiedy weszłam do sklepu, pracownica wstała zza lady i odpowiedziała "dzień dobry" na moje powitanie. Rozejrzałam się po sklepie i podeszłam do wieszaka ze spodniami. Wisiały równo na wieszakach, nie były pogniecione, ceny były dobrze widoczne. Ubrania na wieszakach nie były powieszone za ciasno, co utrudniałoby ich oglądanie. Ubrania były uporządkowane w sklepie według ich rodzajów. Przeglądałam spodnie 3-4 minuty, kiedy sprzedawczyni z uśmiechem zapytała, czy może mi w czymś pomóc. Podziękowałam, ponieważ chciałam na początku jedynie się rozejrzeć. Nie znalazłam żadnej pary, która by mi się podobała, więc poszłam do wyjścia. Pracownica powiedziała "do widzenia".
Przed wejściem do sklepu stało kilka manekinów ubranych w ubrania z oferty sklepu. Ubrania na manekinach były czyste, bez pognieceń. Kiedy weszłam do sklepu, pracownica siedziała za ladą i rozmawiała przez telefon. Odpowiedziała na moje "dzień dobry" i kontynuowała rozmowę. Ubrania były rozwieszone w dwóch rzędach - na górze i na dole - i każda sztuka miała metkę z ceną. Ubrania w górnym rzędzie były powieszone ciasno i trudno mi było je przeglądać. Wybrałam do mierzenia marynarkę i pokazałam ją sprzedawczyni, która wskazała mi ręką przymierzalnię. Podłoga i lustro w przymierzalni były czyste, ale był tylko jeden haczyk. Kiedy wyszłam z przymierzalni, pracownica stała za ladą, nie zapytała mnie o nic, więc sama odwiesiłam marynarkę. Kiedy wychodziłam ze sklepu, sprzedawczyni nic nie powiedziała.
Zakupy z innych sklepów zostawiłam w szafce stojącej przy wejściu. W sumie było 8 szafek i wszystkie były otwarte, ale tylko w jednej był klucz. Wnętrze szafki było zakurzone, były widoczne jakieś plamy i za to minus dla sklepu. Wzięłam koszyk, który był wewnątrz czysty i podeszłam do lady chłodniczej po paczkowany twaróg z mojej ulubionej firmy. Dostępne były dwa rodzaje, z ponad 2-tygodniowym okresem ważności. Na listwie pod produktem znajdowała się cena. Wszystkie półki lady były zapełnione, a ceny były dobrze widoczne. Czynna była jedna kasa, akurat nie było do niej kolejki. Pracownica powitała mnie, mówiąc "dzień dobry", po czym podała cenę twarogu. Dałam jej odliczoną kwotę, więc dostałam tylko paragon. Kasjerka na koniec obsługi powiedziała "dziękuję".
Koszyk musiałam wziąć sprzed kasy, ponieważ nie było ani jednego przed wejściem do sklepu. W ofercie promocyjnej były banany i ich cena była umieszczona na plakacie wiszącym nad owocami. Banany były świeże, bez śladów poobijania czy zepsucia. Na dziale dostępne były woreczki foliowe. Na dziale z artykułami przemysłowymi niektóre rzeczy były wyjęte z opakowań, ale ogólnie w koszach panował porządek. Do produktów były przypisane ich ceny. Z półki lady chłodniczej wzięłam paczkowaną wędlinę. Cena produktu była umieszczona na półce. Półki były pełne, a towar był uporządkowany i ułożony rodzajami. Czynna była jedna kasa, ustawiłam się jako druga. Przy kasie dostępne były foliowe reklamówki. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, miała identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", a następnie podała kwotę do zapłaty oraz kwotę reszty. Resztę i paragon dostałam do ręki.
Niedaleko od wejścia znajduje się dział z pieczywem, na którym wzięłam kilka rogalików croissant, będących akurat w promocji. Rogaliki oraz inne pieczywo znajdowały się w czystych pojemnikach. Przy każdym rodzaju pieczywa umieszczona była jego cena. Na dziale dostępne były papierowe oraz foliowe torebki do pakowania. Na dziale warzywa-owoce produkty wyglądały świeżo, nad każdym produktem znajdowała się cena, dostępne były foliowe woreczki. Z lady chłodniczej wzięłam kilka ulubionych jogurtów, miały miesięczny termin ważności i była przy nich cena. Nie zauważyłam pustych półek na tym dziale. Czynne były 4 kasy, ustawiłam się do jednej jako 3. w kolejce. Na obsługę czekałam 3-4 minuty. Kasjer był ubrany w firmowy strój z przypiętym identyfikatorem, powiedział "dzień dobry", zeskanował moje zakupy i podął kwotę do zapłaty, a następnie kwotę reszty. Na koniec obsługi powiedział "dziękuję, zapraszam ponownie".
Przy wejściu na salę sprzedaży stały koszyki. Były równo ustawione. Za jedną z kas leżały aktualne gazetki reklamowe. Kiedy weszłam, dwie kasy były czynne. Na półkach produkty były równo ustawione, przy nich były widoczne ceny. Na dziale z ciastkami nie było nikogo, ale postałam około minutę i przyszła pracownica, która zapytała, czy coś mi podać. Zważyła ciastka, które jej wskazałam. Przy nabieraniu miała założony na dłoń foliowy woreczek. Zachowywała się uprzejmie, była uśmiechnięta, przy podawaniu mi ciastek powiedziała "proszę" i zapytała, czy coś jeszcze. Stanęłam jako druga w kolejce do kasy. Do drugiej kasy również stały dwie osoby. Czekałam 2-3 minuty. Kasjerka powiedziała do mnie "dzień dobry", zeskanowała ceny i podała mi kwotę do zapłaty. Dała mi resztę oraz paragon. Na koniec obsługi powiedziała "dziękuję".
Poszłam do apteki, żeby kupić plastry. Kiedy weszłam do środka, za ladą stała jedna farmaceutka. Była ubrana w biały kitel. Druga farmaceutka znajdowała się na zapleczu. W aptece było dużo materiałów reklamowych, które były umieszczone na kilku stojakach. Trochę ulotek leżało też na ladzie, w pobliżu okienka. Kiedy podeszłam do pracownicy, zapytała "w czym mogę pomóc?". Określiłam, jakiego rodzaju plastrów potrzebuję i pracownica przyniosła mi 3 pudełka. Kiedy zapytałam o ich ceny, pracownica podała mi je. Zdecydowałam się na zakup jednego opakowania, więc farmaceutka podała cenę. Dostałam paragon i resztę. Na koniec obsługi pracownica apteki powiedziała "dziękuję".
Koszyki znajdowały się w przedsionku, wzięłam jeden z równo ułożonego stosu. Koszyk był w środku czysty, rączka była cała i dobrze się wysunęła. Przy wejściu dostępne były trzy różne, aktualne gazetki reklamowe. Alejki między regałami były drożne, a na półkach było pełno towaru. Ceny znajdowały się nad produktami. Z lady chłodniczej wzięłam masło, miało 3-tygodniowy okres ważności. Nie zauważyłam przeterminowanych produktów. Na dziale owoce-warzywa wzięłam kilka bananów, które były w ofercie promocyjnej. Informował o tym wiszący plakat reklamowy, z podaną ceną. Na dziale dostępne były woreczki foliowe. Czynne były trzy kasy, do jednej z nich byłam trzecia w kolejce. Przy kasie były dostępne foliowe oraz ekologiczne reklamówki. Kasjerka miała firmowy strój oraz identyfikator. Powiedziała do mnie "dzień dobry", skasowała towar, podała kwotę do zapłaty oraz kwotę reszty. Resztę i paragon dała mi do ręki. Na koniec obsługi powiedziała "dziękuję, zapraszam ponownie".
Sklep oferuje warzywa, owoce, napoje i słodycze. Warzywa i owoce są ułożone w pojemnikach, do nich przyczepione są etykiety z nazwami i cenami. Kiedy weszłam do środka, dwoje klientów stało w kolejce do kasy. Za ladą stała pracownica, ubrana w prywatny strój. Kiedy weszłam, nie zwróciła na mnie uwagi. Wybrałam kilka jabłek, przez ten czas klienci wyszli ze sklepu. Owoce wyglądały świeżo, nie zauważyłam zepsutych jabłek. Także inne owoce i warzywa wyglądały świeżo. Pracownica zważyła jabłka i zapakowała je do foliowej reklamówki. W tym czasie do środka weszła klientka, która ustawiła się za mną. Pracownica znała cenę jabłek, podała cenę, przyjęła ode mnie pieniądze, a następnie wydała resztę oraz paragon. Na koniec obsługi podziękowała za zakup.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.