Opinie użytkownika (32)

Odwiedziliśmy dzisiaj z...
Odwiedziliśmy dzisiaj z moim Lubym klub Gold's Gym niedaleko Wilanowa. Znalazłam w papierach jakieś stare kupony kupione dawno temu, które miały być jeszcze ważne, zgodnie z podaną w nich datą. Zmobilizowaliśmy się więc i ruszyliśmy na podbój siłowni i basenu. Oczywiście na miejscu okazało się, że nasze kupony są nic nie warte z winy Groupona, ale bardzo miły pan zaproponował nam, żebyśmy i tak skorzystali z usług klubu za darmo i zapoznali się z tym, co oferują. Po tak miłym przyjęciu pomyślałam sobie, że mogę się zrewanżować tym, że opiszę tutaj moje wrażenia i polecę ten klub innym.Klub oferuje wiele usług - jest tu siłownia (pokój do treningu obwodowego, duża siłownia, pokój kardio z bieżniami, rowerkami itp.), zajęcia grupowe (m.in. kickboxing, joga, zumba i wiele innych), basen (z sauną, jacuzzi i hydromasażem), płytki basen dla dzieci, masaże i solarium. Możliwe, że coś pominęłam, bo klub jest bardzo duży. Tak czy inaczej weszliśmy o 14 a wyszliśmy koło 19, zmęczeni i zadowoleni. Oprócz wyżej wymienionych w sklepie jest też mały barek, w którym wypiliśmy pyszne soki ze świeżych owoców oraz pokój, w którym można zostawić dziecko pod opieką za dodatkową opłatą 5 zł.Skorzystaliśmy z siłowni, która oferuje pokaźny zestaw różnego rodzaju sprzętu. Przyjemne było dla mnie to, że sprzęt był dobrze oznakowany i z łatwością orientowałam się, jak z niego korzystać. W klubie byli oczywiście instruktorzy, ale wolę sama. Spodobał mi się pokój do treningu obwodowego, w którym sprzęt ustawiony był tak, żeby ćwiczyć kolejne partie mięśni i po przejściu całości było się przećwiczonym od stóp do głów. Skorzystaliśmy też z sali kardio. Sprzęt jest łatwy w obsłudze i jest go naprawdę dużo - po kilkanaście bieżni, rowerków, itd. W każdym zamontowane jest urządzenie, które pozwala po podłączeniu słuchawek na oglądanie telewizji na dużych ekranach.Poszliśmy również na basen, który był ku naszemu zaskoczeniu zupełnie nie zatłoczony i w związku z tym mieliśmy tor tylko dla siebie. Przy wejściu do klubu dostaje się ręcznik, więc nie trzeba go przywozić ze sobą.Mogłabym dużo pisać, więc skupię się na kilku detalach, które zrobiły na mnie najlepsze wrażenie:- szafki w szatni są na zamek elektryczny, co jest wygodne, bo nie trzeba biegać z żadnym kluczykiem, który się gubi- prysznice są oddzielone i zamykane na zamek, co zapewnia prywatność, a w kabinach jest miejsce na powieszenie ręcznika- na basenie są deski do pływania, makaroniki i temu podobneDodatkowo klub jest bardzo ładnie urządzony, nowoczesny i czysty. Działa w nim klimatyzacja.Jeśli chodzi o samą obsługę, pracownicy nie chodzą w wyraźnie odróżniających się strojach służbowych, ale łatwo ich odróżnić od klientów. Gdy przyszliśmy do klubu, zajął się nami bardzo miły pracownik, który oprowadził nas i dokładnie opowiedział o klubie, jak z niego korzystać. Sprawił, że poczuliśmy się mile widzianymi gośćmi, nawet po tym gdy okazało się, że nasze kupony są nieważne. Przedstawił nam wszystkie ważne miejsca i znał się zarówno na sprawach organizacyjnych jak i tych bardziej sportowych.Oczywiście we wszystkim musi być jakiś minus. A minusem w God's Gym z punktu widzenia wielu osób na pewno będą ceny. Nie jest to klasyczna siłownia, ale klub, co oznacza, że nie ma w niej jednorazowych wejść ani mięsiecznych karnetów. Trzeba zobowiązać się do członkowstwa przez rok lub conajmniej 6 miesięcy. Wersje cenowe są różne i zależą od tego, czy zapisuje się jedna osoba czy kilka oraz na jaki okres, ale trzeba się liczyć z wydatkiem ok. 250 zł miesięcznie oraz z opłatą wpisową podobnej wysokości.Muszę jednak powiedzieć, bo chodziłam do różnych siłowni w Warszawie, że różnica w cenie między tym miejscem a innymi jest do pewnego stopnia uzasadniona różnicą w jakości. Nie każdy więc może skorzysta z tej oferty, ale podczas dzisiejszej wizyty odniosłam wrażenie, że warto.

Anna_3619

11.05.2012

Gold's Gym

Placówka

Warszawa, ul. Stanisława Kostki Potockiego 2

Nie zgadzam się (1)
Odkąd wykupiłam sobie...
Odkąd wykupiłam sobie ubezpieczenie medyczne, krążyłam po wielu prywatnych przychodniach i klinikach, ale od pewnego czasu korzystam najchętniej z Centrum Damiana. Wczoraj wybrałam się na Foksal na badania krwi, co jest dla mnie zawsze przeżyciem okropnym i wstrząsającym. W Centrum działa bezpłatna szatnia, co jest dosyć wygodne, ponieważ nie trzeba się martwić zostawianiem płaszcza. W środku jest czysto, przy oknach ustawiono dużo wygodnych foteli i kanap oraz niewielkie stoliki. Na parterze, gdzie byłam mieści się punkt pobrań, kilka gabinetów. Pokoje zabiegowe oddzielone są od korytarza przeszklonymi, ale zasłoniętymi ścianami z rozsuwanymi drzwiami. Mam wrażenie, że wynika to z chęci maksymalnego wykorzystania dość niekorzystnie rozłożonej przestrzeni - długiego, wąskiego korytarza. W każdym razie całość wygląda nowocześnie i elegancko. Zaraz przy wejściu znajduje się recepcja. Gdy weszłam, działało wszystkie 5 okienek i nie było kolejki, wobec czego mogłam od razu się zarejestrować. Pani poprosiła mnie o dowód i skierowanie, po czym musiała zadzwonić do mojego ubezpieczyciela. System nie jest do końca optymalny, ponieważ każde badanie trzeba osobno zatwierdzić, czy jest objęte ubezpieczeniem, co w przypadku licznych badań krwi zajmuje trochę czasu. Koło rejestracji znajduje się również pojedyncze okienko informacji, w którym wydawane są wyniki badań. Obsługuje je jedna osoba i chwilami tworzyły się krótkie kolejki. W najlepszych słowach muszę odnieść się do kompetencji personelu medycznego Damiana. Pobieranie krwi jest w moim przypadku często trudne, ponieważ mam słabo widoczne żyły. W wielu przychodniach moje wizyty odbywały się w ten sposób, że panie pielęgniarki krążyły dookoła mnie przez 15 min. wykrzykując hasła w rodzaju: "ta żyła zaraz pójdzie!", "spróbujmy pobrać z nogi!". Przeżycie tego rodzaju przeznaczone jest wyłącznie dla osób o mocnych nerwach, więc tym bardziej doceniam Centrum Damiana, gdzie pobieranie krwi zajęło trzy minuty, z których większość zajęła wypełnianie papierków. Panie pielęgniarki same zapraszały kolejne osoby z korytarza. Pielęgniarka, która pobierała mi krew, zwracała się do mnie per "aniołku", co nie każdemu musi odpowiadać, ale dla mnie akurat było miłe. Zachowywała wszystkie zasady higieny i sterylności i używała jednorazowych rękawiczek. Centrum oferuje dość szeroki zakres usług od morfologii po tomografię itp. Jakie ma ceny, nie wiem, ponieważ płacę za ubezpieczenie i w ramach pakietu podstawowego mam wszystko, czego potrzebuję.

Anna_3619

02.02.2012

Centrum Medyczne Damiana Sp. z o.o.

Placówka

Warszawa, Foksal 3/5

Nie zgadzam się (2)
Wpadłam na chwilę...
Wpadłam na chwilę do Sephory, ponieważ rzuciło mi się któregoś dnia w oczy, że są duże wyprzedaże po świętach. Pod choinkę dostałam biszkoptowy płyn do kąpieli, którego zapach jest dla mnie absolutnie urzekający (jestem łasuchem) i chciałam sobie kupić nowy. Sephora na Nowym Świecie nieco odbiega od innych wyglądem. Jest w niej jasno, a ze względu na kwadratowe pomieszczenie nieco nietypowo. Nieco niewygodne jest wejście od strony Empiku - bardzo wąskie i z niewielką ilością przestrzeni między bramkami. Jednak ogólnie sklep mi się podobał - było bardzo czysto, a wielkie okna wpuszczały dużo światła. Pani z obsługi szybko zwróciła uwagę na naszą obecność (byłam z moim mężczyzną) i podeszła do nas, witając się z nami i proponując pomoc. Zaprowadziła nas od razu do zestawów z produktami z "biszkoptowej" linii i podała nam ich cenę z pamięci. Kiedy spytałam, czy są również dostępne pojedyncze produkty, zawahała się i zaczęła rozglądać po sklepie. Dostrzegłam je na półce szybciej niż ona i w innym miejscu niż to, do którego nas prowadziła. Pani wynagradzała to jednak entuzjazmem i uśmiechem. Była życzliwa i kiedy zaproponowała mi wyrobienie karty Sephora, dokładnie wyjaśniła mi jej działanie. W sklepie było kilkoro pracowników, ale ze względu pewnie na wczesną porę, niewielu klientów. Pracownicy nie zajmowali się jednak sprawami prywatnymi, tylko z tego co widziałam wyszukiwali sobie zajęcia związane z pracą np. wypełniali dokumenty. Na sali był również pracownik ochrony, który chodził między regałami. Pracownicy nosili stroje firmowe i identyfikatory. Pracownik ochrony ubrany był w wyprasowaną i elegancką marynarkę. Ogólnie sklep sprawiał pozytywne wrażenie, a pracownica, która nas obsługiwała wychodziła ponad poziom standardowych formułek dzięki zaangażowaniu i uśmiechowi. Zaproponowała nam nabycie dodatkowo serduszek do kąpieli, na które się skusiliśmy. To co jest natomiast dla mnie smutną prawdą dotyczącą Świąt, to że obecnie ceny w Sephorze spadły na niektóre produkty o przynajmniej połowę i nie były nawet opisane jako promocyjne. To pokazuje jak olbrzymią marżę sklep narzuca w okresie największych zakupów. Ale cóż tak funkcjonuje rynek i nie zamierzam się obrażać.

Anna_3619

02.02.2012

Sephora

Placówka

Kraków, ul. Medweckiego 2

Nie zgadzam się (4)
Odwiedziłam z moim...
Odwiedziłam z moim Lubym kawiarnię Cava na Nowym Świecie o dość wczesnej porze. Mam dość ciepłe wspomnienia związane z tym miejscem, ponieważ tam po raz pierwszy raz w życiu spróbowałam gorącej czekolady, która nie była tożsama z kakao tylko gęsta i czekoladowa. W lokalu przed południem siedziało zaledwie kilkoro klientów. W szklanej gablocie wyeksponowano i podświetlono torty i ciasta, które wyglądały imponująco i smakowicie. Gdy przyglądaliśmy się im, zastanawiając się, na które mamy ochotę, podeszła do nas kelnerka i przywitała się. Nastąpił pierwszy zgrzyt, ponieważ pani wyraźnie nalegała na nas, żebyśmy gdzieś usiedli i wybierali z karty, chociaż nikomu nie przeszkadzaliśmy stojąc przy gablocie. Nie jest to w końcu to samo, wybrać coś kierując się samą nazwą, a wybrać patrząc, jak coś wygląda i jak się podoba. Wybraliśmy sobie stolik i zaczęliśmy się rozbierać, a pani cały czas stała przy nas z menu, czekając. W końcu podała nam karty, zanim zdążyliśmy usiąść. Okazało się, że niezbyt korzystnie wybraliśmy stolik, ponieważ po pierwsze był koło drzwi i co chwila ktoś wchodząc powodował dość mroźny przeciąg. Po drugie krzesła były przysunięte do stolików tak blisko i nie dawały się odsunąć, że mój Luby musiał wskakiwać w fotel od góry. W końcu zdecydowaliśmy się przesiąść w inne miejsce. Z elementów negatywnych - w kawiarni grała dość głośno piskliwa muzyka, która nie wtapiała się w tło i nie pozwalała się skoncentrować na rozmowie. Na szczęście tylko jeden kawałek był tak uciążliwy. Sama kawiarnia ma ładny wystrój, jest czysta i elegancka. Na ścianach wiszą czarno-białe zdjęcia sponsorowane przez Martini, ale w sposób dość dyskretny. Kelnerka także miała na sobie koszulę z logo tej firmy. Na tyle kawiarni jest przygotowane miejsce na powieszenie płaszczy, co stanowi dość duże udogodnienie, ale przypuszczalnie jest niezbyt wygodne dla klientów, którzy siedzą w przedniej części lokalu i nieco tracą swoje rzeczy z oczu. Kelnerka podeszła do nas przyjąć zamówienie i doradziła Lubemu ciasto orzechowo-makowe w zastępstwie sernika, który jest jego ulubionym ciastem, ale w Cavie nie serwowanym. Zamówiliśmy również kawę Mocha (kelnerka bez uśmiechu poprawiła sposób, w jaki wymówiliśmy to słowo, więc poczuliśmy się skarceni). Dla siebie wzięłam oczywiście gorącą czekoladę i szarlotkę na ciepło. Muszę powiedzieć, że dobry produkt ma dla mnie zawsze większe znaczenie niż kiepska lub przeciętna obsługa, wobec czego do Cavy będę chętnie wracać, dopóki serwują jedzenie na poziomie, który otrzymaliśmy. Szarlotka była pełna jabłek, z delikatnym ciastem. Czekolada gorąca i smaczna. Lubemu nie smakowała kawa, ale nie dlatego, że była nie dobra, a dlatego, że okazała się nie w jego guście. Ciasto makowe było delikatne i smaczne. Oczywiście porcje są niewielkie w stosunku do cen. Za każdą z rzeczy, które zamówiliśmy, zapłaciliśmy po kilkanaście złotych. W Cavie są z resztą produkty dla osób, które najwyraźniej są smakoszami kawy. Niektóre gatunki dochodzą tam do ponad 80 zł za filiżankę. Z uwagi na niewielką liczbę klientów nie musieliśmy czekać długo na obsługę. Pani szybko reagowała na nasze prośby i cały czas zwracała na nas uwagę, gdy było to potrzebne. Była uprzejma, chociaż nie uśmiechała się i mówiła monotonnym głosem. Ogólnie uznaliśmy nasz pobyt w Cavie za udany, chociaż bez rewelacji.

Anna_3619

02.02.2012

Cava

Placówka

Warszawa, Nowy Świat 30

Nie zgadzam się (0)
Wpadłam na chwilkę...
Wpadłam na chwilkę do Empiku, żeby poprawić sobie nastrój wielkim słojem jelly beans i całe szczęście, że wpadłam, ponieważ Empik przywrócił mi wiarę w to, że dobra obsługa klienta jednak istnieje i ma znaczenie. W sklepie nie było kolejek i przy wielu otwartych stanowiskach kasowych nikt nie stał. Być może dzięki temu pracownicy byli zrelaksowani i nie zachowywali się wedle motta: "Klient Twój Wróg". Gdy postawiłam wielki słój na ladzie przy kasie, pracownicy przy mojej kasie i kasie obok ożywili się i zaczęli ze mną miłą i naturalną konwersację na temat jelly beans, śmiesznych smaków itp. Przy okazji dowiedziałam się ciekawostek na ten temat takich jak to, że ponoć za granicą rzeczywiście istnieją słodycze o smaku pieczonego kurczaka. Cała ta rozmowa była niewymuszona i odbiegała od konwersacji, które opierają się na wyuczonych formułkach wymyślonych przez pracodawcę. W każdym razie po wyjściu ze sklepu dzięki tej drobnej wymianie zdań mój nastrój się bardzo poprawił. A pan przy kasie nie zapomniał przy tym o wszystkich wymaganych powitaniach i pożegnaniach, które wypadły od razu bardziej naturalnie. W Empiku rzuciło mi się również w oczy to, że przestrzeń została przearanżowana od czasu mojej ostatniej wizyty tam. Regały stoją teraz w większej odległości od siebie, co ułatwia przechodzenie i ustawione są bardziej regularnie. Księgarnia sprawia bardziej przyjazne a zarazem eleganckie wrażenie. Mam również wrażenie, że coś się zmieniło, jesli chodzi o działanie ochrony w Empikach. Kiedyś zawsze witali i żegnali klientów przy wchodzeniu do sklepu, tym razem ochroniarza przy wejściu w ogóle nie było. Pojawił się, kiedy wychodziłam, ale nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. W sklepie było wielu pracowników, którzy układali towar. Wszyscy nosili czarne ubrania firmowe i identyfikatory. Wyglądali na zadbanych i wyróżniali się z tłumu klientów. Wreszcie najsłabszym punktem Empiku są oczywiście ceny. Niestety wprowadzili do sprzedaży słodycze, którym nie jestem w stanie się oprzeć, a które nie są dostępne w innych sklepach. Ponadto podczas wizyty zauważyłam, że ledwo co minęły Święta, a Empik już promuje następne czyli Walentynki. W ofercie pojawiły się różne kubeczki w serduszka dla dwojga.

Anna_3619

17.01.2012

empik

Placówka

Warszawa, al. Jana Pawła II 82

Nie zgadzam się (1)
Zgłodniałam przy robieniu...
Zgłodniałam przy robieniu zakupów, wobec czego udałam się do McDonalda usytuowanego w Sadyba Best Mall. Działały 3 kasy, ale nietypowo dla McDonaldów ustawiła się do nich jedna, długa kolejka, ok. 8 osób. Pracownik zaprosił osoby z kolejki do wolnej kasy, a że nikt poza mną go nie usłyszał, przeszłam z samego końca kolejki. Pracownicy ubrani byli w czyste stroje firmowe i nosili identyfikatory. Pracownik przywitał się ze mną i przyjął moje zamówienie. Okazało się niestety, że nie ma specjalnych, grubszych frytek, ponieważ się skończyły. Zamówiłam kanapkę z Hawaii Chicken'em, colą zero i zwykłymi frytkami w zestawie oraz McFlurry. Przy okazji poprosiłam pana, żeby dał mi zamówienie na innej tacce, bo na tej, która stała przede mną, były rozyspane frytki po poprzedniej osobie. Frytki leżały też na ladzie i między kablami panelu do obsługi kart, nie było więc zbyt czysto. Pan wyrzucił zawartość tacki gdzieś pod ladą i podał mi tackę z nową podkładką reklamową. Przyjął jednocześnie moją płatność, po czym przystąpił do przynoszenia produktów. Jako pierwsze przyniósł lody, na co tylko westchnęłam, ale już nie chciałam go stresować i upominać. Następnie przyniósł resztę rzeczy, przy czym kanapka była w otwartym pudełku. Poprosiłam jeszcze o ketchup, który dostałam bez problemu. Pracownik pożegnał się ze mną uprzejmie. Sala z miejscami do siedzenia w Sadyba Best Mall nie jest obsługiwana przez McDonalda tylko przez centrum handlowe. Było bardzo czysto. Stoliki, przy których nie siedzieli klienci, miały przysunięte krzesełka i widać było, że zostały wytarte. Kosze nie były przepełnione. W trakcie gdy tam byłam, nie widziałam jednak nikogo, kto sprzątalby na bieżąco. Jakość mojego jedzenia niestety pozostawiała trochę do życzenia. Cola była odgazowana i zawierała całą masę lodu. Kanapka rozlatywała się, a ser był całkowicie nieroztopiony. Natomiast mięso było smaczne i gorące, podobnie jak frytki.

Anna_3619

01.01.2012

McDonald's

Placówka

Warszawa, Powsińska 31

Nie zgadzam się (19)
Chcieliśmy kupić dzisiaj...
Chcieliśmy kupić dzisiaj ciasto, żeby uczcić Nowy Rok a że akurat byliśmy w Saydba Best Mall, nie było praktycznie żadnych wątpliwości, że wybierzemy Cheesecake Corner. Jest to małe stanowisko obo Carrefoura, w którym kupujemy ciasta, ilekroć mamy ochotę uczcić coś specjalnego, a nie napracować się przy tym osobiście. Tym razem wpadło na ten pomysł więcej osób, ponieważ towary w szklanej gablocie były wyraźnie przerzedzone i nie każdy rodzaj sernika był dostępny. Cheesecake Corner specjalizuje się w sernikach, ale sprzedaje również torty i ciasteczka. Wszystkie ciasta były elegancko ozdobione i kusiły oczy. Można było kupić całe ciasto, połówkę lub ćwiartkę, co czyni ofertę nieco bardziej przystępną cenowo, ponieważ cały sernik lub tort to wydatek rzędu 40-50 zł, a połówka już ok. 20 zł. W sklepie obsługiwały dwie panie, obydwie ubrane w schludne, firmowe, brązowe stroje z logo firmy. Ustawiliśmy się w kolejce, a przed nami byli dwaj inni klienci. Jedna z Pań wydawała serniki i przyjmowała zapłatę, natomiast druga rozmawiała ze swoim znajomym wychodząc poza stanowisko mimo, że kolejka stopniowo rosła. Na nadejście naszej kolejki czekaliśmy w związku z tym kilka minut. Zamówiliśmy dwie połówki różnych serników, cytrynowego i waniliowego z figami. Pani wzięła ciasta ze szklanej gabloty po, czym udała się na zaplecze, żeby je pokroić. Gdy wróciła, przyniosła ciasta w tekturowym pudełku, ale otworzyła je na chwilę i pokazała nam, że w środku są ciasta, które zamówiliśmy. Sprzedawczyni uśmiechała się do nas, była uprzejma i działała energicznie. Wydała nam prawidłowo resztę i pożegnała się z nami. W sklepie było czysto, a towary były poukładane, chociaż w wielu miejscach w przeszklonej gablocie nie stały już ciasta, a pozostawiono złote podkładki. Sama gablota lśniła czystością. Ekspozycja, dzięki pięknym zdobieniom na ciastach, zachęcała do zakupu.

Anna_3619

01.01.2012

Cheesecake corner

Placówka

Warszawa, ul. Powsińska 31

Nie zgadzam się (24)
Jakiś czas temu...
Jakiś czas temu zrezygnowałam z chodzenia do Pizza Hut po kilku wyjściach, które okazały się sporym rozczarowaniem ze względu na dużą dysproporcję między cenami, a jakością pizzy. Dzisiaj jednak znalazłam się w porze obiadu w miejscu, gdzie specjalnie dużego wyboru przysmaków nie było, zdecydowałam się więc na pizzę i zaprosiłam również mojego Lubego, chociaż nie jest wielkim miłośnikiem pizzy. Lokal jest ładnie i funkcjonalnie urządzony. W środku, gdy przyszłam, nie było tłoku. Większość stolików jest ustawiona tak, żeby mieściły się przy nich cztery osoby, ale z tego co widziałam, nie ma kłopotu z dostawieniem stołów i krzeseł dla większej liczby osób. Wnętrze ma nowoczesny i stosunkowo elegencki wystrój.Podczas naszej wizyty było czysto i pracownicy sprzątali na bieżąco. Sami również ubrani byli bardzo schludnie w stroje firmowe. Przyszłam jako pierwsza i gdy weszłam do środka, zostałam od razu przywitana przez pracownika, który sprawował ogólny nadzór nad salą. Zaprosił mnie do wyboru stolika i przyniósł menu. Po ok. 1-2 minutach pojawiła się kelnerka, która grzecznie się przywitała, upewniła się, że dołączy do mnie druga osoba i przyjęła zamówienie. Nie korzystała z notesu i wszystkie zamówienia zapamiętywała, nawet gdy były złożone. Z tego co widziałam w przypadku innych klientów, do większych grup podchodziły dwie kelnerki być może właśnie po to, żeby wszystko lepiej zapamiętać. Pani przyniosła mi po chwili sztućce i napój, a niedługo potem przystawkę. Gdy dołączył do mnie mój Luby, pani od razu zwróciła na to uwagę i podeszła. Przyznam, że dawno nie miałam do czynienia z tak dobrą obsługą. Nie trzeba było ani chwili czekać na obsługę, zamówienia przychodziły dokładnie na czas. Pani w każdej chwili obserwowała i upewniała się, że niczego nam nie trzeba. Była przy tym cały czas uśmiechnięta, miła i bardzo naturalna. Oboje mieliśmy wrażenie, że wychodzi to poza uprzejmość wynikającą z obowiązku. Obserwowałam też jak obsługiwała innych klientów i zauważyłam, że wykazywała się dużą cierpliwością i uprzejmością wobec każdego. Za nami siedziała grupa nieco wstawionych mężczyzn, którzy sypali żartami i zaczepiali ją, ale zachowywała się cały czas miło. Gdy zamawialiśmy pizzę, pracownica doradziła nam co innego niż nasz poczatkowy wybór i widać było jej zaangażowanie oraz chęć doradzenia nam czegoś smacznego. Ponieważ Luby chciał pizzę z mięsem a ja bez mięsa, myśleliśmy, że będziemy musieli zamówić dwie różne pizze. Tymczasem okazało się, że nie ma żadnego kłopotu ze zrobieniem jednej dużej pizzy z dwoma różnymi połówkami. Wybraliśmy nowy rodzaj pizzy - Koronę, której brzegi są wypełnione serem (do wyboru mozzarellą lub serkiem kremowym). Okazała się strzałem w dziesiątkę i była rewelacyjna. Mój mężczyzna, który raz, że nie lubi pizzy, dwa że raczej sam z siebie niczego nie chwali i zwykle trzeba go wypytywać, czy coś mu smakuje, wielokrotnie mi powtarzał, że pizza była "genialna". Polecam również bezalkoholowe mojito, które wprawdzie od oryginału sporo odbiega, ale im dłużej je piłam, tym bardziej mi smakowało. Jedzenie było świeże, smakowało bardzo dobrze i było podane z uśmiechem. Oczywiście nie ma róży bez kolców i za całą tą przyjemność - przystawki, dużą pizzę i napoje zapłaciliśmy ponad 80zł. Spora to dla mnie suma, więc pewnie nie powtórzymy wizyty specjalnie szybko, ale nie mogę zaprzeczyć, że doświadczenie było warte tej sumy.

Anna_3619

21.12.2011

Pizza Hut

Placówka

Warszawa, Powstańców Śląskich 126

Nie zgadzam się (4)
Wpadliśmy dzisiaj z...
Wpadliśmy dzisiaj z rodziną po zakupach do Grycana w CH Targówek. Jest tam kilka lokali Grycana, my byliśmy w tym położonym obok stoiska mBanku. Sala dla gości była pełna, pracownicy troili się i dwoili. Na niewielkim w sumie obszarze pracowało ok. 6 osób. Część roznosiła zamówienia do stolików, część obsługiwała kasę i gablotę z lodami. Pracownice nie zatrzymywały się nawet na chwilę i radziły sobie ze stałym napływem klientów. Tych było tylu, że ciężko było znaleźć miejsce siedzące. Na początku wizyty ustawiliśmy się w kolejce 3 osób, która bardzo szybko posuwała się do przodu. Zamówiliśmy 5 kulek i 4 kulki lodów, sprzedawczyni nabiła towary na kasę, gdy moją uwagę przykuł robiony tuż obok kasy deser wyjątkowej urody. Zapytałam, czy mogę zmienić zamówienie, ale nie było takiej możliwości. Zamówiłam więc deser dodatkowo. Ponieważ najmłodszy z nas wałęsał się po sklepach, zapytałam pani, czy część zamówienia będzie można odebrać za chwilę. Nie było z tym żadnego problemu. Wszystkie pracownice ubrane były w czyste stroje firmowe i nosiły czytelne identyfikatory. Każda osoba, która nas obsługiwała, uśmiechała się do nas i była nienagannie grzeczna. Wybraliśmy lody i poszliśmy do stolików. Chwilę czekaliśmy aż zwolni się miejsce. Stoliki były na bieżąco sprzątane, więc gdy zasiedliśmy do stolika, był on czysty i posprzątany mimo, że dopiero co wstała od niego poprzednia osoba. Deser przygotowano nam i przyniesiono w ciągu kilku minut, nie zdążyliśmy nawet jeszcze usiąść. Gdy zjedliśmy, pracownica podeszła do nas, zebrała naczynia i spytała, czy nam smakowało. Gdy mój luby zaczął się zachwycać lodami makowymi, poinformowała go, że są dostępne także w pojemnikach. Zrobiła to w sposób miły i nienachalny, więc poczuliśmy się naprawdę zachęceni do zakupu. Po zjedzeniu dokupiliśmy lody na wynos i miło pożegnani opuściliśmy Grycana. Co do oferty to była ona bardzo bogata - wiele deserów, smaków lodów, koktajli i kaw, przy niewielkim w sumie zapleczu, ponieważ wysepka jest malutka. Ceny mogłyby być niższe - 2,5 zł za gałkę lodów to jednak obowiązująca w Warszawie średnia. Oprócz tego Grycan wprowadził nowe smaki lodów takie jak: makowe. Przed świętami sprzedawana jest także kutia.

Anna_3619

12.12.2011

GRYCAN

Placówka

Warszawa, ul. Głębocka 15

Nie zgadzam się (2)
Odwiedziłam wyspę Grycana...
Odwiedziłam wyspę Grycana w CH Marki, ponieważ strasznie chciało mi się pić, a w Grycanie jest duży wybór smacznych koktajli i soków. W centrum było niewielu klientów, a w samym Grycanie nikogo. Początkowo wydawało mi się, że nie ma również nikogo z obsługi, ale gdy podeszłam okazało się, że pani przykucnęła za ladą. W sklepie było czysto i produkty były udekorowane i zachęcające. Widziałam duży wybór lodów i nieco mniejszy koktajli i soków, które spoczywały w gablocie wypełnionej lodem. Pracownica przywitała się ze mną i zapytała, co mi podać. Nalała mi koktajl i przyjęła płatność, pytając czy mam kartę na soki. Zaproponowała mi kupno dodatkowo deseru. Gdy spojrzałam potem na paragon okazało się, że nabiła mi omyłkowo inny produkt, ale potem go wycofała. Nie zauważyłam tego podczas samej transakcji i nie przedłużyło to czasu obsługi. Pracownica podziękowała mi za zakup i pożegnała mnie.

Anna_3619

10.12.2011

GRYCAN

Placówka

Marki, ul. Piłsudskiego 1

Nie zgadzam się (4)
Gdy jestem w...
Gdy jestem w większym markecie i jestem głodna, z dostępnych lokali wybieram zazwyczaj Subwaya, ponieważ uwielbiam kanapkę z kurczakiem Teriyaki, a przy tym lubię mieć poczucie, że jem coś w miarę świeżego. Tym razem odwiedziłam Subwaya w CH Targówek, najbardziej nieprzyjaznym dla użytkownika centrum handlowym w Warszawie. Subwaya ciężko jest znaleźć, podobnie jak każdy inny sklep w tym centrum, chyba że się je dobrze zna. Nie ma żadnych map, tylko drogowskazy, które pokazują kierunek wybranych sklepów. Sam Subway położony jest między innymi małymi lokalami gastronomicznymi, które mają wspólną salę dla gości ze stolikami i koszami. Gdy przyszłam do Subwaya, był opustoszały, ale zaraz z zaplecza wyszedł pracownik, który zajmował się wcześniej sprzątaniem. Podszedł do mnie, powiedział: "Witamy w Subwayu" i zapytał, co mi podać. Poprosiłam o małą kanapkę z kurczakiem. Pracownik założył rękawiczki, z czym z resztą miał spory problem, ponieważ jak mi wyjaśnił, wszystkie rękawiczki są w rozmiarach, które zupełnie na niego nie pasują. Zapytał mnie o to, czy chcę dodatkowy ser lub bekon, a następnie włożył kanapkę do podgrzania. W międzyczasie pojawił się inny klient, który zachowywał się jakby nie jadł wcześniej w Subwayu, ponieważ nie znał rodzajów pieczywa itp. Pracownik zajął się jego obsługą, gdy moja kanapka się podgrzewała, ale widać było różnicę. Do mnie pracownik uśmiechał się, nawiązywał miłą rozmowę, proponował dodatki itd. Do kolejnego klienta nie. Gdy moja kanapka się podgrzała, pracownik dokończył przygotowywanie kanapki dla kolejnego klienta i włożył ją do mikrofalówki. Zaproponował mi warzywa i dodatki. Uśmiechał się, był bardzo miły i uprzejmy. W tym czasie z zaplecza wyszła druga pracownica, która przyjęła moje zamówienie przy kasie. Pracownica przy kasie przywitała mnie uśmiechem i sprawnie przeprowadziła transakcję. Okazało się, że nie mogę zapłacić kartą, ponieważ TP dopiero instaluje lub naprawia terminal. Wiadomość o tym była umieszczona na początku lady, ale jej nie zauważyłam. Zapytałam, czy można dostać znaczki. Pracownica powiedziała, że oczywiście i wyjaśniła, że znaczki będą wydawane tylko do końca roku, a odbierać kanapki będzie można do lutego, a w tym czasie ma wejść nowy system punktowy. Zaproponowała mi kupienie czegoś do picia. Pracownicy nosili schludne i czyste stroje firmowe. Uśmiechali się i byli mili. Poczułam, że traktują mnie indywidualnie i że wychodzą pozytywnie poza standard klepania wymaganych formułek. Co do cen i asortymentu w Subwayu - były dostępne wszystkie rodzaje pieczywa i dodatków. Subway proponuje ostatnio kanapkę dnia w niższej cenie, niestety nie są to nigdy kanapki, które lubię. Ceny są stosunkowo wysokie w porównaniu z konkurencją, chociaż nie wiem, czy można mówić o jakiejś konkurencji dla Subwaya, ponieważ podobnych lokali ze świeżymi kanapkami jest mało, a hamburgery to jednak co innego. Przestrzeń ze stolikami w CH Targówek jest wspólna dla kilku lokali. Po sali chodziła pani, która na bieżąco dbała o sprzątanie i rzeczywiście stoliki i podłoga były czyste, a kosze opróżnione. Podumowując, dzięki miłemu zachowaniu pracowników jestem bardzo zadowolona z tej wizyty i oceniam ją bardzo wysoko.

Anna_3619

10.12.2011

Subway

Placówka

Warszawa, ul. Głębocka 15

Nie zgadzam się (4)
DiK to market,...
DiK to market, w którym najczęściej robię zakupy, ponieważ w mojej okolicy nie ma wielkiego wyboru. Mieści się w sporym osobnym budynku na skrzyżowaniu ulic. Widać go z daleka, ponieważ jest dobrze oznakowany, chociaż ze względu na oklejone szyby nie zawsze wiadomo, czy jest otwarty. We wnętrzu panuje porządek, chociaż nie idealny. Podłogi są względnie czyste, podobnie jak półki, natomiast zdarzają się drobne uchybienia. Było mi ciężko wybrać koszyk, ponieważ część koszyków połączyła się ze sobą tak, że nie sposób je było oderwać. W kolejnym koszyku leżały resztki kiszonej kapusty, niezbyt apetyczne. W części sklepu z wędlinami widać niestety, że wyposażenie ma swoje lata - lodówki są podrapane i odpada z nich emalia. Sklep dysponuje dwoma krajalnicami - do żółtego sera i do wędlin. Niestety na krajalnicy do żółtego sera leżały plasterki pokrojonego wcześniej sera, wyglądały jakby leżały dość długo, ponieważ były wysuszone i zwijały się na brzegach. Krajalnica do wędlin była czysta, chociaż leżało na niej kilka skrawków mięsa. Sklep ma stosunkowo duży wybór towarów, ale bardzo różne ceny. Przykładowo soki dochodzą nawet do ceny 7 zł za litrowy karton, który w innym sklepie kosztuje ok. 4 zł. O godzinie 16 w sobotę nie było już żadnego świeżego pieczywa i w dziale z chlebem półki świeciły pustkami. W dziale wędlin w sklepie jest oświetlenie o żółtawym odcieniu, które powoduje, że wszystkie wędliny wyglądają na nieświeże, chociaż wcale takie nie są. Kupiona przeze mnie polędwica w normalnym świetle, okazała się całkowicie świeża i apetyczna. Pan wydający wędliny i sery zapisuje na opakowaniu liczbę, która określa, ile różnych paczek nabywa kupujący w tym dziale. Na moim opakowaniu napisał jedynkę tak, że wyglądała jak dwójka, wobec czego kasjerka miała podejrzenie, że coś ukradłam... Na szczęście poszła wyjaśnić to z pracownikiem i wszystko się wyjaśniło. Przeprosiła mnie, ale i tak nie było to do końca przyjemne. Pracownik z działu wędlin wydawał się niezbyt przyjazny. Raz, że nie uśmiechał się i nie patrzył na klientów, dwa, że gdy klientka stojąca przede mną poprosiła go o odkrojenie kawałka kiełbasy, powiedział jej, że nie może tego zrobić, chociaż kiełbasa ewidentnie była wcześniej krojona. Nosił jasną koszulkę i dżinsy, ale wyglądał schludnie i czysto. Panie przy kasach również wyglądały na zadbane. Nie witały klientów, tylko od razu przystępowały do nabijania produktów na kasę. Czynne były dwie kasy, przy czym jedna z nich obsługiwała również stoisko alkoholowe i z ciastami przez co tworzyły się dwie nierównomierne kolejki. Kolejka do kasy z alkoholami była dość długa, a drugiej kolejki praktycznie nie było. Rejon kas był czysty i zadbany, chociaż przy kasie z kolejką gromadziły się koszyki nie odnoszone przez klientów na miejsce.

Anna_3619

10.12.2011

DiK

Placówka

Warszawa, Belwederska 1

Nie zgadzam się (4)
Dzisiaj zrobiłam małe...
Dzisiaj zrobiłam małe zakupy w Lewiatanie. Po raz kolejny nie było to doświadczenie do końca pozytywne. Po wejściu do środka widoczny był przepełniony kosz na śmieci oraz koszyki ustawione nie na stojaku na koszyki lecz na półeczkach przeznaczonych do pakowania zakupów. W koszykach leżały stare paragony. W dalszej części sklepu było jednak czysto i chociaż przejścia między regałami są wąskie, nic dodatkowo nie przeszkadzało i nie blokowało. Asortyment sklepu nie jest bogaty, częściowo z uwagi na ograniczoną ilość miejsca. Mimo stosunkowo późnej pory, sklep był w pełni zaopatrzony w różne gatunki pieczywa. Dodatkowo wprowadzono do sprzedaży dość nieatrakcyjne ozdoby świąteczne w postaci kiepsko wykonanych figurek. Pracownicy ubrani byli w stroje firmowe, wyglądali schludnie i czysto, natomiast nie uśmiechali się. Kolejka była krótka, przede mną stała jedna osoba. Kasjerka głośno wołała kolejne osoby, krzycząc: "Proszę". Nie nawiązała kontaktu wzrokowego ani nie przywitała się ze mną. Wzięła ode mnie banknoty i czekała w milczeniu. Po chwili poczułam się nieco zdezorientowana. W końcu poprosiła mnie o 10 gr. końcówki. Nie pożegnała się ze mną i milczała, gdy odchodziłam od kasy. Nie oczekuję zbyt wiele od lokalnych sklepów, w których robię zakupy, ale Lewiatana staram się unikać i robię w nim zakupy tylko wtedy, gdy nie mam innego sklepu po drodze do domu, a jestem zmęczona.

Anna_3619

07.12.2011

Lewiatan

Placówka

Warszawa, Gagarina 25

Nie zgadzam się (3)
Korzystając z obecności...
Korzystając z obecności w Złotych Tarasach, odwiedziłam położonego na najwyższym piętrze Burger Kinga. Lokal położony jest pomiędzy innymi podobnymi barami, ale wyraźnie widoczny i łatwo do niego trafić. Przy ladach stało kilku klientów, nie więcej niż jeden przy każdej czynnej kasie. Lady były czyste, a część lokalu widoczna za ladami wysprzątana. Pracownicy nosili czyste, firmowe stroje i wyraźnie widoczne, czytelne identyfikatory. Sprzedawczyni przywitała się ze mną z uśmiechem, gdy podeszłam do kasy. Po złożeniu przeze mnie zamówienia, zaproponowała zakupienie dodatkowego produktu. Na zakończenie podziękowała, życzyła mi smacznego i zaprosiła do ponownej wizyty. Zamówienie skompletowała w ciągu minuty. Kanapki w Burger Kingu należą do moich ulubionych i nie zawiodłam się na nich i tym razem. Zestawy są nieco droższe niż zestawy konkurencyjnych firm, ale mięso smakowało jak pieczone na ogniu i miało wyraźny dymny posmak. Kanapka nie była gąbczasta i miała pełny, naturalny smak. Składniki nie wysypywały się przy jedzeniu. Wybrałam Ostrego Whoppera, który rzeczywiście smakował ostrą papryczką, ale nie był palący. Frytki były chrupiące i słone. Do zestawu dostałam dwie porcje ketchupu, o które nie prosiłam. Zjadłam tylko jedną, więc było mi trochę przykro, że wyrzucam dobre jedzenie. Na ścianie lokalu na dwóch telewizorach wyświetlały się reklamy kanapek. Sala ze stolikami obsługiwana była przez centrum handlowe, a nie przez Burger Kinga. Co ok. pięć minut przechodziła pani ze ścierką, zbierała tace do umycia i sprzątała stoliki. Podłoga nie była jednak idealnie czysta. W okolicach stolików można było zauważyć resztki jedzenia. Kosze były opróżnione, ale nie miały miejsca na zlewanie niedopitych napojów.

Anna_3619

06.12.2011

Burger King

Placówka

Warszawa, Złota 59

Nie zgadzam się (1)
Byłam dzisiaj we...
Byłam dzisiaj we Flo, jednym z moich ulubionych sklepów z drobiazgami i gadżetami do domu. Sklep jest niewielki i w godzinach popołudniowych był wyraźnie zatłoczony. Kilkudziesięciu klientów w niewielkiej przestrzeni wypełnionej między innymi porcelanowymi figurkami i innymi tłukącymi się przedmiotami z pewnością nie było sytuacją optymalną. Niemniej w sklepie było czysto, na podłodze nie widać było błota pomimo deszczowej pogody. Asortyment sklepu był duży i zróżnicowany, stwarzał wiele możliwości wyszukania prezentów dla osób o różnych gustach w całkiem przyzwoitych cenach. Większość drobiazgów kosztuje tutaj około kilkunastu złotych, a można dostać przedmioty ładne, pomysłowe i oryginalne. Liczebność klientów stała się niestety powodem do długich kolejek. Przede mną ustawione było kilkanaście osób. Działały dwie z trzech kas, przy każdej stało po dwóch pracowników. Jedna osoba zajmowała się finansową stroną transakcji, druga pakowała zakupy do torebek i zabezpieczała przedmioty kruche papierem firmowym. Właściwie rola drugiej osoby sprowadzała się przez większość czasu do stania i patrzenia jak pierwsza osoba nabija transakcję na kasę. Większym problemem było to, że tylko jedna z kas obsługiwała transakcje kartami, a druga przyjmowała jedynie gotówkę. Powodowało to, że klienci nie do końca wiedzieli, jak mają się ustawiać w kolejce. Gdy przyszła moja kolej, pracownice przy kasie nie przywitały się ze mną, a pierwsze zdanie jakie do mnie padło, dotyczyło wpisywania PIN-u. Transakcja przebiegła prawie bezbłędnie, jednak akurat przy mnie zacięła się kasa fiskalna. Pracownica szybko poradziła sobie z problem i skomentowała to do drugiej pracownicy, mówiąc, że to nie pierwszy raz w tym dniu. Druga pracownica zapakowała moje zakupy do torebki. Nie pożegnały mnie. Pracownicy sklepu ubrani byli czysto i schludnie w ciemne koszulki. Wyglądali na zadbanych i cały czas zajęci byli pracą (oprócz osób, które zajmowały się pakowaniem w torebki przy kasach).

Anna_3619

06.12.2011

Flo

Placówka

Warszawa, Złota 59

Nie zgadzam się (0)
Ksiegarnię tę wypatrzyłam...
Ksiegarnię tę wypatrzyłam na ceneo.pl, kiedy szukałam miejsca, gdzie mogłabym zamówić książki na prezenty tak, żeby istniała możliwość osobistego odbioru w Warszawie. Bonito.pl miało najniższe ceny - ok. 10 zł na jedną książkę niższe niż w tradycyjnych księgarniach. Ponadto Bonito.pl gwarantuje, że książka będzie do odbioru następnego dnia po zamówieniu. Zamówiłam dwie książki. Proces zamawiania on-line był łatwy, a po zamówieniu otrzymałam potwierdzenie zamówienie mailem i sms-em. Tą samą drogą przyszła informacja, że książki są do odbioru. Jedna z książek była gotowa tego samego dnia, a druga następnego. Udałam się po odbiór książek osobiście. Punkt odbioru to niewielka placówka, z daleka widoczna dzięki wyraźnemu i podświetlonemu szyldowi i dużym, jasnym witrynom. W środku było dużo miejsca dla klientów. Panował bałagan tzn. widać było masę pudeł i stosy książek, które nie były jeszcze poukładane, ale dotyczyło to tylko strefy, w której poruszali się sprzedawcy. Było czysto, a sprzedający wyglądali schludnie. Nosili "cywilne" ubrania, ale czyste i wyprasowane. Kiedy weszłam i przywitałam się, nikt mi nie odpowiedział, chociaż sprzedawcy mnie widzieli i byłam jedyną klientką w sklepie. Pracownicy uwijali się przy rozpakowywaniu książek. Podeszłam do lady i wtedy pracownica powiedziała do mnie: "Słucham". Odebrałam zamówione książki. Odszukanie ich zajęło kilka minut. Miałam wrażenie, że w sklepie nie ma precyzyjnego systemu układania zamówień, ponieważ pracownica szukała mojego w kilku miejscach. Książki były nowe i w idealnym stanie, a dodatkowo kupując w Bonito zaoszczędziłam ok. 20% ich wartości w innych księgarniach. Gdy wychodziłam, pracownicy pożegnali się ze mną.

Anna_3619

03.12.2011

bonito.pl

Placówka

Warszawa, Al. Komisji Edukacji Narodowej 88

Nie zgadzam się (2)
Poszłam na niewielkie...
Poszłam na niewielkie zakupy spożywcze do Lewiatana. Sklep był przeważnie czysty, a artykuły dobrze ułożone. Przy wejściu dostępna była spora ilość koszyków, ale w większości z nich leżało po kilka paragonów zostawionych przez poprzednich klientów. Kosz na śmieci był przepełniony. W jednej z lodówek nie działało światło. Sklep oferuje dość szeroki asortyment towarów, widziałam również wprowadzone ostatnio słodycze na święta. Ceny są w nim porównywale do sklepików osiedlowych, a nie do innych małych marketów, więc raczej wysokie. Sprzedawcy nosili firmowe koszulki z logo Lewiatana w kolorze niebieskim i niebieskie polary. Byli schludni, ładnie uczesani i zadbani. Gdy podeszłam do kas, była krótka kolejka. Pani w kasie położonej z tyłu zawołała: "Proszę", a gdy podeszłam, nie przywitała się ze mną ani nie uśmiechnęła. Miała niezadowoloną minę. Bez słowa podliczyła zamówienie i nieprzyjemnym tonem podała kwotę. Również bez słowa wydała resztę i poczekała aż odejdę od kasy, po czym krzyknęła: "Proszę" do kolejnej osoby.

Anna_3619

30.11.2011

Lewiatan

Placówka

Warszawa, Gagarina 25

Nie zgadzam się (1)
W poszukiwaniu prezentów...
W poszukiwaniu prezentów znowu zahaczyłam o Empik, tym razem położony w Wola Parku. Co nietypowe dla Empików przy bramkach nie stali ochroniarze witający i żegnający klientów. W sklepie panował porządek, chociaż natężenie ruchu było duże. Nie brakowało żadnych towarów. Szukałam nowej książki Martina dla mojego taty i miałam problem z jej znalezieniem mimo, że jest to popularna nowość. Zrezygnowałam z zakupu, gdy zobaczyłam cenę. W Internecie mogę sobie zamówić tę samą książkę ponad 10 zł taniej z dogodnym punktem odbioru. W Empiku było sporo ciekawych drobiazgów na prezenty. Zdecydowałam się na zakup prześlicznego tłoczonego papieru pakowego i kilku zabawnych podstawek pod kubki. Przy stojaku z podstawkami okazało się, że są one tak ciasno upakowane, że nie jestem w stanie ich wyjąć. Podeszłam więc do najbliższych sprzedawców, którzy znajdowali się w punkcie informacyjnym. Były tam dwie osoby, z których jedna informowała właśnie klientkę o zamówieniach, a druga właśnie przyszła i stanęła nic nie robiąc. Stałam tam czekając aż ktoś zwróci na mnie uwagę, ale niezajęty pracownik odwrócił wzrok, jak tylko na niego spojrzałam. Wróciłam jeszcze chwilę posiłować się ze stojakiem. Nie udało mi się wyjąć podkładek, więc wróciłam do punktu info, w którym nie było już innych klientów i pracownica zapytała, w czym może mi pomóc. Gdy wyjaśniłam, o co mi chodzi, pracownicy wyraźnie rozluźnili się i uśmiechnęli. Pracownik, który wcześniej unikał mojego wzroku, natychmiast zaproponował mi pomóc i sprawnie jej udzielił. Stanęłam w kolejce do kas i jeden z pracowników zaprosił mnie do wolnej kasy. Transakcja poszła sprawnie. Pracownik był uprzejmy, sprawnie wydał resztę i pożegnał mnie grzecznie, dziękując za zakupy. Wszyscy pracownicy nosili czyste czarne koszulki i spodnie oraz czytelne identyfikatory.

Anna_3619

30.11.2011

empik

Placówka

Warszawa, Górczewska 124

Nie zgadzam się (2)
Zrobiłam drobne zakupy...
Zrobiłam drobne zakupy w Auchan w Wola Parku. Sklep jest bardzo duży, jasno oświetlony i ogólnie czysty. Na bieżąco zmywana była podłoga, a zużyte kartony leżały w specjalnych pojazdach do ich wywożenia. Odstępstwem od ogólnej czystości było miejsce przy jednej z zamrażarek, gdzie od spodu zaczęła wyciekać woda i utworzyła sporą kałużę w alejce. Gdy weszłam do sklepu, nie było żadnego koszyka i musiałam poszukać jakiegoś przy kasach. Przy wejściu czuwał ochroniarz w czystym, wyprasowanym garniturze. Pracownicy sklepu również byli schludnie ubrani w czerwone koszulki lub polary i ciemne spodnie (np. dżinsy). Panie w dziale wędlin miały na głowach czyste, białe czepki. W jednej z alejek natknęłam się na grupę trzech pracownic, które układając towary, prowadziły głośną konwersację na temat miejsca pracy. Wybór towarów był duży, sklep posiada bogaty asortyment w przyzwoitych cenach. Artykuły, które zwykle kupuję w sklepach osiedlowych, w Auchan były średnio o 1 zł tańsze. Dodatkowo na kilka z moich ulubionych produktów (musli!) była akurat promocja. Znaczna część kas była zamknięta, a przy niektórych kasach nie wyświetlała się informacja, że są zamknięte. Podeszłam do jednej z kas, rozpakowałam zakupy, a po jakichś trzech minutach kasjerka poinformowała mnie, że kasa kończy pracę i już mnie nie przyjmie. Musiałam spakować swoje zakupy z powrotem do koszyka. Zdusiłam chęć zostawienia zakupów i opuszczenia sklepu i zaczęłam szukać kolejnej kasy. Kolejki posuwały się bardzo powoli, więc w końcu zdecydowałam się skorzystać z kasy samoobsługowej. Korzystanie z niej przebiegło sprawnie, chociaż w jednym momencie instrukcja była dla mnie niejasna i musiałam zaczekać na Panią, która czuwała nad obszarem kas samoobsługowych. Pojawiła się w ciągu niecałej minuty i sprawnie wyjaśniła problem.

Anna_3619

30.11.2011

Auchan

Placówka

Warszawa, Górczewska 124

Nie zgadzam się (1)
Zawędrowałam dzisiaj z...
Zawędrowałam dzisiaj z rodziną do Satori Sushi, bo akurat miałam kupon do wykorzystania i sposobność, żeby podjechać. Często kupuję kupony na sushi i jestem przyzwyczajona, że w większości miejsc obsługa traktuje mnie jak każdego innego klienta, czyli uprzejmie i z życzliwością. W Satori Sushi poczułam się jak klient gorszego sortu. Satori Sushi umieszczone jest w centrum handlowym, które jest dopiero w trakcie powstawania. Wiele lokali pozostaje jeszcze niezajętych, a w niektórych trwa remont. Samo miejsce jest przestronne, ale głównie dlatego, że na dużej przestrzeni umieszczono zaledwie kilka stolików, co zamiast wrażenia przestrzeni, daje wrażenie nieprzytulności. Stoliki były lekko zabrudzone - zwłaszcza bambusowe podkładki. Na każdym stole stał mniej więcej do połowy pełny pojemniczek z sosem sojowym. Był również mały pojemniczek na wykałaczki, ale prawie całkowicie opróżniony. W lokalu unosił się zapach ryb, ale nie bardziej odczuwalny niż w innych tego typu placówkach. Na zainteresowanie obsługi czekaliśmy kilka minut mimo, że lokal był całkowicie pusty, a kilka osób stało za ladą. W końcu gdy wybraliśmy, co chcemy zamówić z menu, które leżało na jednym ze stołów (ponieważ nikt nie przyniósł nam menu dla nas), zdecydowaliśmy się sami podejść do lady, na co osoby z obsługi zareagowały spłoszonymi spojrzeniami, a kelnerka powiedziała, że zaraz przyjdzie do stolika. Po kolejnych kilku minutach rzeczywiście przyszła, witając się i tłumacząc, że musiała odebrać telefon. Złożyliśmy zamówienie i dowiedzieliśmy się, że porcja na wynos będzie gotowa za 25 min. w związku z czym poszliśmy przejść się po okolicy. Gdy wróciłam odebrać zamówienie, znów musiałam czekać na zainteresowanie kogokolwiek z obsługi, a gdy powiedziałam, że przyszłam po odbiór, nikt nie wiedział o co mi chodzi. Jeden ze stojących za kasą pracowników powiedział nieprzyjaznym głosem: "ale co to miało być". Odpowiedziałam, że nie pamiętam nazwy zestawu, ale że zamawiałam przed pół godziną. W końcu z zaplecza wyszła kelnerka, która przyjęła zamówienie i sprawa się wyjaśniła, o ile można powiedzieć, że było co wyjaśniać, ponieważ moje zamówienie było jedynym czekającym na odbiór. Kelnerka na zakończenie podziękowała i życzyła mi smacznego. Obsługa nosiła czarne stroje (koszulki i spodnie), a osoby przygotowujące sushi również czarne fartuchy. Pracownicy byli schludni, a ubrania czyste. Samo sushi było drogie w stosunku do wielkości porcji, a dodatkowo nieciekawie przygotowane - ryż był suchy, a porcje z rybą maślaną smakowały szlamem.

Anna_3619

29.11.2011

Satori Sushi

Placówka

Warszawa, Aleja Stanów Zjednoczonych 72/31

Nie zgadzam się (5)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi