DiK to market, w którym najczęściej robię zakupy, ponieważ w mojej okolicy nie ma wielkiego wyboru. Mieści się w sporym osobnym budynku na skrzyżowaniu ulic. Widać go z daleka, ponieważ jest dobrze oznakowany, chociaż ze względu na oklejone szyby nie zawsze wiadomo, czy jest otwarty.
We wnętrzu panuje porządek, chociaż nie idealny. Podłogi są względnie czyste, podobnie jak półki, natomiast zdarzają się drobne uchybienia. Było mi ciężko wybrać koszyk, ponieważ część koszyków połączyła się ze sobą tak, że nie sposób je było oderwać. W kolejnym koszyku leżały resztki kiszonej kapusty, niezbyt apetyczne. W części sklepu z wędlinami widać niestety, że wyposażenie ma swoje lata - lodówki są podrapane i odpada z nich emalia. Sklep dysponuje dwoma krajalnicami - do żółtego sera i do wędlin. Niestety na krajalnicy do żółtego sera leżały plasterki pokrojonego wcześniej sera, wyglądały jakby leżały dość długo, ponieważ były wysuszone i zwijały się na brzegach. Krajalnica do wędlin była czysta, chociaż leżało na niej kilka skrawków mięsa.
Sklep ma stosunkowo duży wybór towarów, ale bardzo różne ceny. Przykładowo soki dochodzą nawet do ceny 7 zł za litrowy karton, który w innym sklepie kosztuje ok. 4 zł. O godzinie 16 w sobotę nie było już żadnego świeżego pieczywa i w dziale z chlebem półki świeciły pustkami.
W dziale wędlin w sklepie jest oświetlenie o żółtawym odcieniu, które powoduje, że wszystkie wędliny wyglądają na nieświeże, chociaż wcale takie nie są. Kupiona przeze mnie polędwica w normalnym świetle, okazała się całkowicie świeża i apetyczna. Pan wydający wędliny i sery zapisuje na opakowaniu liczbę, która określa, ile różnych paczek nabywa kupujący w tym dziale. Na moim opakowaniu napisał jedynkę tak, że wyglądała jak dwójka, wobec czego kasjerka miała podejrzenie, że coś ukradłam... Na szczęście poszła wyjaśnić to z pracownikiem i wszystko się wyjaśniło. Przeprosiła mnie, ale i tak nie było to do końca przyjemne.
Pracownik z działu wędlin wydawał się niezbyt przyjazny. Raz, że nie uśmiechał się i nie patrzył na klientów, dwa, że gdy klientka stojąca przede mną poprosiła go o odkrojenie kawałka kiełbasy, powiedział jej, że nie może tego zrobić, chociaż kiełbasa ewidentnie była wcześniej krojona. Nosił jasną koszulkę i dżinsy, ale wyglądał schludnie i czysto.
Panie przy kasach również wyglądały na zadbane. Nie witały klientów, tylko od razu przystępowały do nabijania produktów na kasę. Czynne były dwie kasy, przy czym jedna z nich obsługiwała również stoisko alkoholowe i z ciastami przez co tworzyły się dwie nierównomierne kolejki. Kolejka do kasy z alkoholami była dość długa, a drugiej kolejki praktycznie nie było. Rejon kas był czysty i zadbany, chociaż przy kasie z kolejką gromadziły się koszyki nie odnoszone przez klientów na miejsce.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.