Byłam dzisiaj w Złotych Tarasach i przypadkiem znalazłam wysepkę Chocolate Company. Wcześniej odwiedzałam ich kawiarnię w Galerii Mokotów, ale nigdy nie mieli mojego ulubionego Chocospoon, więc dałam sobie spokój. W Złotych Tarasach widziałam ich pierwszy raz, więc postanowiłam zobaczyć, czy mają to czego szukam.
Stoisko jest małe, ale zachęcająco ułożone. Po jednej stronie widać równo ułożone Choco Spoons, których jest wielki wybór, a dodatkowo pod półkami ukryte są szuflady, w których trzymane są zapasy. Ilość różnych produktów jest imponująca. A co najważniejsze - mieli moje ulubione łyżeczki! (Czekolada to rzecz warta wykrzyknika). Stoisko było czyste i wyeksponowano na nim eleganckie zestawy produktów, nadające się na prezenty.
Gdy stanęłam koło Choco Spoons, po ok. 1 min. sprzedawca wyszedł z środka wysepki i podszedł do mnie. Był uśmiechnięty i wyglądał na naprawdę zadowolonego, że interesuję się stoiskiem. Ubrany był w czysty, schludny i wyprasowany strój: czarne spodnie i koszulę oraz czarny fartuch. Przywitał się i zapytał, w czym może mi pomóc. Gdy tylko podałam składniki, sprzedawca od razu wiedział, o co mi chodzi.
Zdecydowałam się (oczywiście) na zakup mojej ulubionej Choco Spoon. Sprzedawca szybko przeprowadził transakcję, pytając się, czy mam kartę Citibanku, co mnie nieco zaskoczyło, ale okazało się, że uprawnia ona do zniżek. Przeprowadzając transakcję, sprzedawca prowadził swobodną i miłą konwersację, cały czas uśmiechnięty i życzliwy.
Po zakupie spytałam się jeszcze o zestawy z myślą o świętach. Sprzedawca, aby opowiedzieć mi o zestawach, wyszedł zza lady i stanął koło mnie. Nie widać było śladu zniecierpliwienia moimi pytaniami, tylko entuzjazm. Sprzedawca miał dużą wiedzę o oferowanych produktach i umiał się odnieść nie tylko do samych czekolad, ale i doradzić w kwestii pakowania.
Poszłam do Media Marktu w poszukiwaniu papieru do drukarki. Przy wejściu do sklepu czuwało dwóch pracowników ochrony w marynarkach i koszulach. Jeden stał przy bramkach dla osób wchodzących, drugi przy kasach. W sklepie było czysto, wykładzina podłogowa wyglądała na niedawno odkurzoną. Weszłam na piętro szukając papieru. Wybór towaru był bardzo niewielki - praktycznie dostępny był papier tylko jednej marki i w wysokiej cenie. Mimo to zdecydowałam się na zakup.
Nie było żadnych kolejek do kas. Kasjerka, gdy podeszłam była zajęta przeglądaniem jakiegoś katalogu. Ubrana była w czystą koszulkę, miała identyfikator. Miała pomalowane na niebiesko paznokcie i dyskretnie żuła gumę przez caly czas rozmowy ze mną. Nie przywitała się, tylko odłożyła oglądany katalog i wbiła transakcję na kasę. Na zakończenie nie pożegnała się, tylko bez słowa wróciła do przeglądania katalogu.
Tydzień wcześniej widziałam w Empiku genialne kubki, które doskonale pasowałyby mi na prezenty, a że przechodziłam koło sklepu, zdecydowałam się wstąpić, żeby zobaczyć, czy jeszcze są. Witryny sklepu były jasno oświetlone. Wchodziłam od strony pasażu Wiecha i połowa drzwi była zablokowana i nie można ich było otworzyć, więc nieco się naszarpałam. Pracownik ochrony, w wyprasowanym garniturze i koszuli powiedział mi "Dzień dobry".
Wjechałam na I piętro, gdzie wcześniej widziałam interesujące mnie kubki. Okazało się, że zmieniono ułożenie towaru, więc musiałam szukać i w końcu znalazłam półkę z kubkami, ale okazało się, że nie ma na niej 1 z interesujących mnie wzorów. Ponadto na żadnym z kubków nie było ceny, nie widniała ona również na półce.
Podeszłam do dwóch znajdujących się niedaleko pracownic, ubranych w czarne, firmowe koszulki i czarne spodnie. Obydwie nosiły identyfikatory. Gdy podeszłam, zajęte były rozmową i jednocześnie jedna z nich układała towar, a druga robiła coś na swojej komórce. Gdy zapytałam o cenę kubka, Pani natychmiast przerwała układanie towaru, nie umiała mi jednak odpowiedzieć i zwróciła się o pomoc do koleżanki. Ta podała mi cenę kubków. Zapytałam również o to, czy są może kubki we wzorze, który mnie interesował. Obydwie Panie wypytywały mnie dokładnie o wzór, o jaki mi chodzi, pytając co chwila, czy może jest to jeden z kubków na półce, z której wzięłam mój pierwszy kubek i którą dokładnie obejrzałam. Nie umiały mi powiedzieć nic na temat dostępności kubków w ich sklepie a na pytanie, czy podobne kubki są w innych Empikach odpowiedziały, że nie wiadomo, bo "to nawet nie ma kodu". Gdy zrezygnowana szłam do kas, zobaczyłam, że metr od miejsca, gdzie było stanowisko komputerowe tych Pań, stoi druga półka pełna tych właśnie kubków, których szukałam... Upewniłam się u pracownicy, że są one w tej samej cenie i wróciłam na parter, żeby zapłacić.
Sprzedawczyni w kasie nosiła czarną koszulkę i identyfikator. Była bardzo uśmiechnięta. Zaproponowała mi dodatkową czekoladę, zapytała, czy zbieram punkty i czy zapakować moje pudełka do torby.
Przechodziłam wczoraj koło MG Eat, więc zdecydowałam się wstąpić na jogurt mrożony, który poprzednio bardzo mi smakował. W środku było jak zwykle ciepło i jasno, panował porządek. Część ze stolikami dla klientów była całkowicie wypełniona - nie było ani jednego wolnego stolika. Przy kasach jednak nie było kolejki i mogłam od razu podejść.
Pracownicy nosili firmowe stroje w postaci zielonych, czystych koszulek i zielonych czapeczek (Panowie). Od razu gdy podeszłam do kasy dwóch sprzedawców naraz spytało, w czym może mi pomóc. Byli uśmiechnięci i energiczni. Poprosiłam o jogurt, a w trakcie gdy sprzedawca pytał mnie o dodatki i przeprowadzał transakcję, druga sprzedawczyni już przygotowywała mój jogurt tak, że otrzymałam go natychmiast po zakończeniu spraw przy kasie.
Niestety wolny był jedynie stolik przy drzwiach, przy którym można było tylko stać, a ustawiony był tak niewygodnie, że stało się na drodze wszystkim wychodzącym z knajpki osobom, wobec czego zdecydowałam się wyjść i zjeść w drodze.
Ceny w Mg Eats nie należą do najniższych. Za duży jogurt zapłaciłam 7 zł bez dodatków. Ale biorąc pod uwagę lokalizację, nie można się spodziewać niczego innego.
Pojechałam na stację metra Centrum, żeby wyrobić sobie kartę miejską i kupić bilet kwartalny. Placówka była jasno oświetlona, ale nie do końca czysta - nieco zacieków na szybach, brudna podłoga w części dla klientów i oczywiście charakterystyczny dworcowy zapach. Panie obsługujące klientów były jednak elegancko ubrane w wyprasowane, białe koszule i marynarki.
W środku znajdowało się 4 klientów i otwarte były 4 okienka: 2 do informacji, gdzie wydają karty miejskie i 2 kasy. Na szybach oddzielających klientów od obsługi widniało wiele ogłoszeń i obwieszczeń, które wypełniały również specjalną gablotę tak, że niełatwo było odszukać interesujące informacje.
Kolejki do informacji posuwały się szybko i sprawnie, jednak organizacyjnie rzecz biorąc układ przestrzenny miejsca jest taki, że trudno się połapać, kto do jakiej kolejki stoi.
Gdy doszłam do okienka Pani zapytała, w czym może pomóc, po czym wzięła ode mnie dowód osobisty i w ciągu ok. 5 minut podała mi formularz do podpisania, spytała, jaki wybieram wzór karty i wydała gotową kartę. Następnie przeszłam do kas, gdzie musiałam czekać, ponieważ obsługująca jedną z kas Pani gdzieś sobie poszła, a druga obsługiwała innego klienta. Czekałam ok. 2-3 minut po czym zostałam zaproszona do okienka. Pani spytała, jaki rodzaj biletu chcę kupić i w ok. 3 minuty przeprowadziła całą transakcję, przypominając mi na koniec o konieczności aktywacji karty w kasowniku.
W niedzielę odwiedziłam Carrefoura w CH Reduta. Sklep jest bardzo rozległy, ale wybór towarów w porównaniu z innymi marketami nie jest duży. Przestrzeń wykorzystują raczej do wystawienia większej ilości kilku wybranych produktów niż do wystawienia wielu różnorodnych, czego nie lubię. Mieli niewielki wybór serów i nabiału, zaledwie kilka rodzajów pasztetu (wyłącznie w małych opakowaniach). Wewnątrz było czysto i jasno - nie widać było rozpakowywanych palet, żadnych kartonów itp. Rejon przy kasach (od strony korytarza a nie sklepu) stale patrolowało 3 pracowników ochrony, ubranych w spodnie, marynarki i wyprasowane koszule. Wyglądali na skoncentrowanych na zadaniu i dyskretnie obserwowali klientów.
Kolejka przy kasach była zorganizowana w sposób, z jakim nie spotkałam się jeszcze w żadnym markecie tzn. kasy odgrodzono liną i uformowano trasę do jednej kolejki, z której podchodziło się do kilku kas. Numer kasy, która się zwalniała, pojawiał się na ekranie i był dodatkowo odczytywany. Kolejka szła wyjątkowo szybko, w żadnym momencie nie liczyła więcej niż trzy osoby.
Pani w kasie wyglądała na zmęczoną, nie uśmiechała się, ale przywitała mnie uprzejmie i szybko obsłużyła. Na zakończenie podziękowała i zaprosiła ponownie.
W niedzielę odwiedziłam Sephorę, ponieważ chciałam oddać tusz do rzęs, który kupiłam kilka dni wcześniej w innym salonie. Kupując wypróbowałam tusz, ale okazało się po kilku godzinach noszenia, że strasznie podrażnia oczy. Sephora, którą odwiedziłam była bardzo przestronna i w odróżnieniu od innych Sephor, łatwo było się przemieszczać między półkami, ponieważ były od siebie w odpowiedniej odległości, a także produkty sezonowe ułożono w taki sposób, żeby nie przeszkadzały klientom. Czekając na anulowanie transakcji, słyszałam rozmowę pracowników, którzy zastanawiali się, jak najlepiej rozmieścić nowy towar, żeby można było przechodzić bez problemu, co znaczy, że świadomie brali to pod uwagę. W sklepie było czysto i jasno.
W ciągu kilku sekund po moim wejściu, zwróciła się do mnie sprzedawczyni, witając się ze mną i pytając, czy może mi w czymś pomóc. Powiedziałam, że chodzi mi o zwrot, a ona zapytała, czy coś jest nie tak z produktem. Zawołała koleżankę - kasjerkę, żeby przyjęła zwrot. Ta, gdy usłyszała, o co chodzi, najpierw skrzywiła się, a potem zapytała o paragon. Zwróciła mi uwagę, że kupowałam w innym sklepie, ale i tak przyjęła zwrot. Dokładnie wypytywała mnie, dlaczego chcę zwrócić produkt, a następnie zaproponowała wymianę na inny towar słowami: "Nie chce Pani wymienić na inny towar?", co zawsze działa na mnie zniechęcająco. Spytała również, czy mam kartę Sephory. W rezultacie wypytywania o powody zwrotu poczułam, jakbym nie miała prawa zwracać produktu mimo, że nie był otwierany ani nawet wyjmowany z firmowej torebki.
Wszyscy pracownicy ubrani byli w czarne koszulki i spodnie - schludne i czyste i nosili identyfikatory.
Odwiedzona przeze mnie apteka to miejsce czyste, schludne, jasno oświecone. Prowadzące do budynku schodki były zamiecione z opadających liści, również wewnątrz było czysto. Panie aptekarki nosiły czyste, białe fartuchy. Pani, która mnie obsługiwała, nie dość że sprawnie przeprowadziła transakcję, to również z własnej inicjatywy zapytała się, czy nie potrzebuję leku osłonowego do antybiotyku. Wszystkie Panie były bardzo uprzejme tzn. zauważyły moje wejście i przywitały się, jak również pożegnały się ze mną, gdy wychodziłam.
Tesco Gocław to duży market z bardzo bogatym asortymentem. Znalazłam w nim rzeczy, których nie widuję w innych marketach, w których bywam np. mleko smakowe do picia. W trakcie mojej wizyty w markecie było czysto, a na półkach nie brakowało towarów. Pracownicy byli czysto i schludnie ubrani.
Niestety na całej wizycie zaciążył fakt, że gdy doszłam do działu mięsnego, poczułam wyraźny i intensywny zapach nieświeżego mięsa.
Transakcja w kasie przebiegła sprawnie. Kasjerka nawiązała ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnęła się. Przywitała się i zapytała, czy zbieram punkty. Prawidłowo wydała resztę i podziękowała. Przy kasie dostępne były darmowe reklamówki do samodzielnego pakowania zakupów.
Pierwszy raz byłam w pobliżu tego lokalu, ale jego wygląd i umieszczone na zewnątrz duże reklamy mrożonego jogurtu, którego zawsze chciałam spróbować zachęciły mnie do wejścia. W środku znajdowały się 3 osoby z obsługi, dwóch panów i jedna pani, a w sali ze stolikami 4 klientów. W lokalu było czysto, na stolikach nie zostały żadne tace po poprzednich klientach. Na każdym stoliku dostępny był słoiczek dżemu i żaden z nich nie był pusty. Paliło się jasne, ale nie oślepiające światło. Kiedy podeszłam do kasy sprzedawca powiedział: "Dzień dobry. Co mogę Pani podać?" Poprosiłam go, żeby polecił mi jakąś zupę. Przez chwilę się zawahał, po czym odpowiedział: "To oczywiście kwaśnicę" z entuzjazmem w głosie. Zapytał mnie o rozmiar zupy (mała, średnia i duża) oraz czy chciałabym coś jeszcze. Powiedziałam, że chciałabym próbować mrożonego jogurtu, ale nie wiem, czy się nie roztopi, kiedy będę jeść zupę. Powiedział, że jogurt topi się powoli, po czym zaproponował, żebym złożyła zamówienie, a on będzie pamiętał o jogurcie i kiedy wrócę do niego po zupie, zrobi mi świeży. Następnie wyjaśnił, że gdyby go nie było, mogę poprosić którekolwiek ze sprzedawców, na co znajdujący się obok niego drugi sprzedawca powiedział, że on również będzie pamiętał. Transakcja w kasie przebiegła sprawnie i bez problemu. Zupa była gorąca i rzeczywiście bardzo smaczna. Wydanie jogurtu przebiegło bez problemu. Gdy jadłam, widziałam, że obsługa na bieżąco usuwała pozostawione przez klientów tace. Gdy wychodziłam, jeden ze sprzedawców pożegnał się ze mną.
Usługi firmy Paczkomaty oceniam bardzo wysoko. Przesyłki przychodzą bardzo szybko - 1 doba w przypadku odbieranej przeze mnie paczki. Na każdym etapie "podróży" paczki, Paczkomaty informują odbiorcę, gdzie znajduje się paczka i kiedy należy jej się spodziewać. Do tego w mailach dołączają linki do ciekawych filmów na youtube czy innych ciekawostek, co odebrałam jako element nietuzinkowy i oryginalny. Miejsce odbierania paczek było zadbane i czyste. Położone w dogodnej lokalizacji. Proces obsługi paczkomatu był bardzo łatwy i zrozumiały.
Miejsce o nieco przestarzałym i niekoniecznie zachwycającym wyglądzie (plastikowe rośliny, ceratowe obrusy, widok na zaplecze) wynagradza wizytę doskonałą pizzą. Wybór w menu jest duży (ponad 30 rodzajów pizzy), ale pizzeria oferuje wszystkie pizze w jednym rozmiarze i na jednym rodzaju ciasta. Pizza jest gorąca, składniki świeże i naturalne (np. oliwki nie mają smaku puszki), a także położone w dość dużej ilości. Obsługa jest sprawna, przygotowanie pizzy trwa równo 10 minut i cały proces można obserwować. Wszystkie składniki, które mają być świeże przynoszone są z zaplecza na bieżąco, a nie czekają pokrojone wysychając na wiór.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.