Koszyków nie było przy wejściu, wzięłam jeden sprzed kasy, był czysty i sprawny. Na dziale owoce- warzywa wybrałam kilka pomidorów. Wyglądały świeżo, nie były obite ani spleśniałe. Cena była umieszczona nad nimi. Woreczki foliowe leżały na stojaku. Z półki lady chłodniczej wzięłam mozzarellę. Na półce było dużo opakowań sera, równo ułożonych, a cena była umieszczona na listwie pod serem. Na półkach lady chłodniczej nie zauważyłam braków, a towar był ułożony rodzajami. Czynne były cztery kasy, ustawiłam się w kolejce jako czwarta. Czekałam około 5 minut. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, miała przypięty identyfikator. Boks kasowy i taśma były czyste, bez śmieci i plam. Kasjerka powitała mnie "dzień dobry", zeskanowała zakupy i podała kwotę do zapłaty. Następnie wydała mi resztę i paragon. Na koniec obsługi powiedziała "dziękuję, zapraszam ponownie".
Do sklepu zaszłam po kilka artykułów z oferty promocyjnej. Przy wejściu stały równo ustawione koszyki, a na stojaku leżała aktualna gazetka promocyjna. Bez problemu znalazłam artykuły, które chciałam kupić. Wzięłam między innymi mydło w kostce - opakowania były równo ustawione, dostępne było kilka rodzajów, na półce nie było braków. Cena była umieszczona na listwie pod mydłem i dodatkowo oznaczona, jako oferta promocyjna, z czasem obowiązywania promocji. Chodząc miedzy regałami, mijałam wielu klientów, ale między regałami było na tyle luźno, że nie miałam problemów z przejściem. Czynne były dwie kasy, ustawiłam się w krótszej kolejce i byłam trzecia. Na obsługę czekałam 4-5 minut. Obie kasjerki były ubrane w firmowe stroje i miały przypięte identyfikatory. Kasjerka powiedziała do mnie "dzień dobry" i zapytała, czy pakować zakupy do reklamówki. Podała kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty. Dostałam firmową reklamówkę oraz paragon. Kasjerka zapytała też, czy w ciągu ostatnich dwóch dni dostałam do skrzynki gazetkę reklamową. Na końcu obsługi kasjerka powiedziała do mnie "zapraszam ponowie".
Zaszłam sprawdzić, czy jest już dostępny nowy numer krzyżówek. Sklep tuż po wejściu do niego sprawiał dobre wrażenie dzięki jasnemu oświetleniu i gazetom równo ułożonym na półkach.Regały zostały tak ustawione, ze w sklepie było sporo przestrzeni. Kiedy weszłam, w sklepie było dwóch klientów, którzy stali przy półkach i przeglądali gazety, a sprzedawczyni stała za ladą. Kiedy podeszłam do lady, sprzedawczyni powiedziała do mnie "dzień dobry". Zapytałam ją, gdzie znajdę krzyżówki, a ona wskazała mi ręką półkę. Okazało się, że nie było jeszcze nowego numeru. Nie chciałam przeglądać innych gazet, więc wyszłam ze sklepu.
W sklepie była jedna sprzedawczyni, która stała za ladą. Uśmiechała się, kiedy weszłam i powitała mnie słowami "dzień dobry". W sklepie grała muzyka, ale niezbyt głośno. Ubrania wisiały na wieszakach, umieszczonych na tyle daleko od siebie, że mogłam swobodnie chodzić wzdłuż alejek. Ubrania były czyste, niepogniecione, przy każdym była metka z ceną. Sprzedawczyni zapytała mnie po około 3-4 minutach, czy w czymś pomóc i pomogła mi znaleźć odpowiedni rozmiar bluzki, którą chciałam przymierzyć. W sklepie były dwie przymierzalnie. W środku było czysto i mogłam swobodnie się obrócić. Na ścianie wisiały dwa haczyki na ubrania. Przy kasie mogłam zapłacić kartą, sprzedawczyni poskładała bluzkę i włożyła ją do firmowej torby razem z paragonem. Dostałam też ulotkę z rabatem 5% na kolejne zakupy. Na koniec obsługi pracownica powiedziała "dziękuję, do widzenia".
W witrynie sklepu wisiał plakat o przecenie butów. Tylko część kolekcji butów została przeceniona - wtedy na kartonach były naklejone dwie ceny - stara, przekreślona i cena promocyjna. Buty stały na półkach oraz na kartonach umieszczonych na podłodze. W sklepie było 10-15 osób i było ciasno w alejkach. Część klientów mierzyła buty na stojąco, w alejkach i wtedy przejście było niemożliwe. Zauważyłam dwa taborety do mierzenia. W ofercie były także torebki, wisiały na wieszakach, do każdej była przypięta metka z ceną. Kiedy oglądałam jedną, podeszła do mnie sprzedawczyni i zapytała, czy zdjąć torebkę. W sklepie były dwie sprzedawczynie - jedna za kasą i jedna na sali. Nie zajmowały się rozmową, tylko patrzyły na klientów.
Część butów w sklepie została przeceniona, o czym informowały umieszczone przy butach czerwone tabliczki. Z kolei na kartonach były przyczepione czerwone naklejki z promocyjnymi cenami. Buty były równo poukładane na półkach oraz na kartonach. Nie zauważyłam kurzu na półkach, podłoga również była czysta. Do mierzenia butów były 4 pufy, a obok nich wisiało duże lustro. Kiedy mierzyłam buty, dwie sprzedawczynie, chodzące między regałami, nie zwróciły na mnie uwagi, ale kiedy odniosłam karton z butami na miejsce, jedna ze sprzedawczyń zwróciła się do mnie ze słowami: "czy odłożyć na miejsce?" i wzięła ode mnie karton. W sklepie w sumie były trzy sprzedawczynie, w tym jedna za kasą. Wszystkie były ubrane w firmowe koszulki i miały przypięte identyfikatory.
Poszłam do sklepu obejrzeć ofertę kolekcji damskiej. Okazało się, że w sklepie było niewielkie przemeblowanie i część ubrań wisiała w innym miejscu, niż do tej pory. Ubrania były równo rozwieszone, niezbyt ciasno, nic nie leżało na podłodze. Do każdej sztuki odzieży była przyczepiona metka z ceną. Znalazłam bluzkę, która mi się spodobała i zapytałam sprzedawczynię, która rozwieszała towar w pobliżu mnie, czy nie ma innych rozmiarów. Sprzedawczyni odpowiedziała, że wszystkie rozmiary są wywieszone. Oprócz niej w sklepie była druga sprzedawczyni, która stała przy kasie. Pracownice miały na sobie firmowe koszulki. W sklepie obejrzałam również kilka salaterek. Dostępne były różne rodzaje. Miski były na półkach uporządkowane, żadna z tych, które oglądałam, nie była uszkodzona. Ceny znajdowały się na listwach, dodatkowo na każdej misce była naklejka z ceną.
W ofercie promocyjnej sklepu jest między innymi papryka. Myślałam, że późnym popołudniem nie będzie już wyboru, ale mile się zaskoczyłam. Na dziale owoce-warzywa stało kilka kartonów wypełnionych papryką. Była dobrej jakości, bez plam, bez pleśni. Na dziale były dostępne woreczki foliowe, umieszczone na stojaku. Z lady chłodniczej wzięłam masło i mleko, ceny były podane powyżej produktów, na listwach. Nie zauważyłam produktów przeterminowanych, wszystko było równo ustawione, według rodzajów, nie było luk na półkach. Czynne były dwie kasy, byłam druga w kolejce i czekałam około 3 minuty. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, miała identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", patrząc na mnie i uśmiechając się. Zeskanowała produkty, podała kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty. Paragon i resztę kasjerka dała mi do ręki. Na koniec powiedziała "dziękuję, zapraszam ponownie".
Do sklepu poszłam po ulubiony twaróg. Wzięłam koszyk z lady, był czysty i niepołamany. Półki lady chłodniczej były pełne, ceny znajdowały się na listwach pod produktami. Wzięłam dwa opakowania twarogu, miał 3-tygodniowy termin przydatności do spożycia. Przy okazji obejrzałam kilka jogurtów, nie zauważyłam przeterminowanych. Produkty promocyjne były oznaczone żółtymi etykietami i znajdowały się na półkach oraz w metalowych koszach ustawionych między regałami. Kosze te nie utrudniały dostępu do półek, mogłam poruszać się swobodnie między regałami. Zauważyłam wafle ryżowe w promocyjnej cenie, opakowania były ustawione na półce oraz umieszczone w metalowym koszu. Kasę obsługiwała jedna pracownica, byłam trzecia w kolejce, po około minucie ustawiły się za mną dwie osoby. Czekałam około pięć minut. Kasjerka była ubrana w firmową koszulkę. Powiedziała do mnie "dzień dobry", zeskanowała zakupy i podała kwotę do zapłaty. Resztę i paragon dostałam do ręki. Na koniec obsługi kasjerka powiedziała "dziękuję, do widzenia".
Koszyki stały równo ustawione na ladzie przy wejściu do sklepu. Nie było promocji na żadne artykuły. Towar był uporządkowany na półkach, nie było wolnych miejsc. Ceny znajdowały się pod produktami, umieszczone na listwach. Ponadto ceny widniały na każdym opakowaniu produktu. Na dziale z ciastkami poprosiłam sprzedawczynię o zważenie dwóch rodzajów ciastek. Pracownica była ubrana w firmowy strój, miała przypięty identyfikator. Ciastka nakładała, mając nałożony na dłoń foliowy woreczek. Była uprzejma, podała mi ciastka, mówiąc "proszę", zapytała, czy podać coś jeszcze. Nie było kolejki do kasy, więc nie czekałam w kolejce. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, miała identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", skasowała towar, podała kwotę do zapłaty, a następnie kwotę reszty. Dostałam paragon do ręki. Na koniec obsługi kasjerka powiedziała "dziękuję".
Czynne były dwa okienka kasowe, do jednego stało w kolejce 5 osób, do drugiego - także 5 osób. Pracownice były ubrane w firmowe stroje i posiadały przypięte identyfikatory. Musiałam stanąć w kolejce do okienka,w którym wydawane są przesyłki. Każda osoba stojąca przede mną miała do odebrania przesyłkę i pracownica za każdym razem musiała jej szukać. Tłumaczyła to tym, że nie wszystkie przesyłki zostały wprowadzone do komputera. W sumie czekałam na swoją kolej 20 minut. Za mną natomiast stało w kolejce 7-8 osób. Oczekiwanie było trudne do zniesienia także ze względu na duchotę panującą w pomieszczeniu. Kiedy podeszłam do okienka, pracownica odpowiedziała słowami "dzień dobry" na moje powitanie. Lada była czysta, bez śmieci, plam. Zostałam obsłużona w około 5 minut. Na koniec obsługi pracownica powiedziała "do widzenia".
Kiedy weszłam do sklepu, zauważyłam sporo osób przy kasach. czynne były dwie kasy, do każdej stało 5-6 osób. Za jedną z kas leżały aktualne gazetki reklamowe, a na ścianie wisiał plakat reklamujący ofertę promocyjną. Przy wejściu na salę sprzedaży dostępne były koszyki. Wzięłam z półki kukurydze w puszce - dostępne były produkty kilku firm. Ceny były podane na listwach pod produktami. Nie zauważyłam braku w towarze na półkach; był na nich porządek. Kiedy podeszłam do kasy, stanęłam w kolejce jako czwarta. Do drugiej kasy też stały cztery osoby. Boks kasowy był czysty, bez śmieci, tak samo taśma. Kasjerka była ubrana w prywatny ubiór. Kasjerka powiedziała do mnie "dzień dobry", zeskanowała zakupy i podała cenę. Resztę i paragon położyła na tacce, przy czym podała kwotę reszty. Na koniec obsługi powiedziała do mnie "dziękuję".
Przy wejściu nie było ani jednego koszyka, były tylko aktualne gazetki reklamowe. Koszyk wzięłam sprzed kasy, był sprawny. Na dziale owoce-warzywa kupiłam banany, bez problemu znalazłam foliowy woreczek - było kilka rolek na stojaku. Owoce i warzywa wyglądały świeżo, ceny były podane nad nimi. Wzięłam też oliwki w słoiku, stały na półce w dwóch rodzajach, cena była podana nad nimi. Produkty były równo ustawione na półkach, nie było żadnych luk, wszędzie widoczne były ceny. Czynne były dwie kasy, do jednej były 4 osoby, do drugiej - dwie. Czekałam w krótszej kolejce 3-4 minuty. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, powiedziała "dzień dobry". Podliczyła moje zakupy i podała kwotę do zapłaty, a następnie kwotę reszty. Resztę i paragon dostałam do ręki. Kasjerka powiedziała do mnie na koniec "dziękuję, zapraszam ponownie".
Sklep został niedawno otwarty po remoncie. Jak na małą powierzchnię, jest przestronnie, dzięki dobrze ustawionym regałom, które nie blokują przejścia. Dostęp do każdego produktu jest wygodny. Na każdym produkcie, który oglądałam, była naklejona cena. Ceny dodatkowo były umieszczone na listwach pod produktami. W sklepie dostępne były koszyki, które były równo ustawione i dostępne przy wejściu do sklepu. Pracownice były ubrane w firmowe stroje. Jedna ze sprzedawczyń obsłużyła mnie na dziale cukierniczym. Kiedy podeszłam do lady, zapytała "słucham?". Pakując ciastka do woreczka, miała założoną na dłoń foliową rękawiczkę. Zachowywała się uprzejmie, przy podawaniu mi ciastek powiedziała "proszę bardzo". Przy ladzie chłodniczej obejrzałam ofertę jogurtów - nie zauważyłam przeterminowanych, wszystkie opakowania stały równo. Nie czekałam w kolejce do kasy, pracownica podała mi kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty. Resztę i paragon dostałam do ręki. Na koniec obsługi pracownica powiedziała "dziękuję".
W sklepie były dwie klientki i dwie sprzedawczynie, gdy weszłam do niego. Sprzedawczynie były ubrane w firmowe stroje i obsługiwały klientki. Stanęłam w kolejce i czekałam na obsługę 6-7 minut. Przez ten czas obejrzałam ladę - mięso wyglądało na świeże, posiadało etykietki z nazwami i cenami. Na podłodze nie było żadnych śmieci ani zanieczyszczeń. Trwało to długo, zanim się doczekałam, ponieważ jedna klientka dużo kupowała, a druga wdała się w prywatną rozmowę z pracownicą sklepu. Kiedy jedna z klientek wyszła, zaczął dzwonić telefon na zapleczu i pracownica poszła go odebrać. Wywnioskowałam, że był to prywatny telefon, ponieważ było słychać, że sprzedawczyni umawiała się z kimś na wieczór. Po około 2 minutach wyszła z zaplecza, podeszła do mnie i zapytała "słucham?". Mięso nabrała gołą ręką, bez jednorazowej rękawiczki. Kiedy zważyła tyle, ile chciałam, zapakowała mięso w woreczek i podała drugiej sprzedawczyni, która stała przy kasie. Pracownica podała cenę, a następnie kwotę reszty, którą dostałam do ręki z paragonem. Na ladzie, na której stała kasa, było czysto, zauważyłam, że pracownice na bieżąco usuwają pozostające paragony. Na koniec obsługi pracownica powiedziała do mnie "dziękuję".
W sklepie zobaczyłam jedną pracownicę, chodząca między regałami, za ladą nie było nikogo. Kartony na półkach były równo ustawione, były na nich ceny i rozmiar butów. Część butów była przeceniona i wtedy na kartonach były naklejone czerwone naklejki z nową ceną. Alejki były drożne i szerokie, a podłoga czysta. W sklepie pojawiła się także oferta biżuterii - wisiała uporządkowana na stojakach, były podane ceny. Kiedy oglądałam biżuterię, przy ladzie stały dwie klientki i czekały na obsługę. Sprzedawczyni podeszła po około 3 minutach. W sklepie zauważyłam 12-15 klientów. W kilku miejscach stały pufy do mierzenia obuwia, zauważyłam też jednorazowe skarpetki.
Koszyki stoją dalej od wejścia, niż parę miesięcy temu i jest to mało wygodne, za to mały minus. Za to były równo ustawione, czyste, w całości. Alejki między regałami były drożne, nad każdą wisiała tablica informująca o zawartości półek w danej alejce. Półki były pełne produktów, nie zauważyłam luk, ale w dwóch przypadkach zauważyłam brak ceny na listwie pod produktem. Nie zauważyłam za to przeterminowanych artykułów. Promocje z gazetki reklamowej były wyraźnie oznaczone - część promocyjnych produktów znajdowała się z boku alejek, a nad nimi wisiały plakaty z napisem "promocja". Czynna była większość kas, kasjerzy byli ubrani w firmowe koszulki. Byłam trzecia w kolejce, czekałam około 5 minut. Kasjer miał identyfikator, powiedział "dzień dobry", zeskanował moje zakupy. Podał kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty, którą wydał mi do ręki z paragonem. Na koniec obsługi powiedział "dziękuję".
W witrynie wisiał plakat informujący o przecenie 50%, ale tylko wybranych ubrań. W sklepie były dwie pracownice - jedna stała za ladą, a druga przekładała ubrania z jednego wieszaka na drugi. Ubrania z przeceny były oznaczone specjalnymi zawieszkami. Odzież była równo powieszona, niezbyt ciasno, do wieszaków był swobodny dostęp. Kiedy oglądałam marynarki, sprzedawczyni podeszła i powiedziała, że są przecenione. Przymierzyłam jedną w przymierzalni. Było w niej czysto i luźno, były haczyki na ubrania. Po wyjściu z przymierzalni zaczęłam oglądać torby i pracownica zapytała, czy pokazać mi którąś. Poinformowała mnie, ile kosztują. Ostatecznie niczego nie kupiłam, ale oferta i obsługa zachęciły mnie do kolejnej wizyty w sklepie.
Wystrój sklepu jest przyjemny dla oka - naprzeciwko wejścia stało kilka manekinów, na których były ubrania ze sklepu. Alejki między wieszakami były szerokie i dwie osoby mogły się swobodnie mijać. Byłam na pierwszym piętrze, z odzieżą damską i męską. Ubrania były równo powieszone, z cenami, nic nie leżało na podłodze. Część ubrań była przeceniona - wisiały na oddzielnych wieszakach, oznaczonych kartkami z napisem "przecena". Dwie sprzedawczynie chodziły wzdłuż alejek i proponowały pomoc klientom. Wzięłam do przymierzalni kilka ubrań. Muszę pochwalić jej wystrój - ładna kotara, kilka haczyków, a lustra powieszone tak, że mogłam się obejrzeć jednocześnie z przodu i z tyłu. Okazało się, że pasuje na mnie koszula i z nią podeszłam do kasy, a inne ubrania odwiesiłam. Sprzedawczyni stała przy kasie. Złożyła koszulę, zapakowała ją w reklamówkę, podała cenę. Wydała mi paragon i resztę, i podziękowała za zakup.
W sklepie przybyło trochę nowego towaru od czasu mojej ostatniej wizyty. Ubrania wisiały na wieszakach, część została ułożona na półkach. Nic nie leżało na podłodze, nie zauważyłam brudnych lub pogniecionych ubrań. Sprzedawczynie na parterze widziałam dwie, były ubrane w firmowe koszulki. Zapytałam jedną z nich, gdzie znajdę jasne spodnie i zaprowadziła mnie do właściwego wieszaka. Na drugim piętrze także była kolekcja damska, powieszona z podziałem na spodnie, bluzki, bieliznę. Ubrania były równo powieszone, miały metki z cenami, a alejki między wieszakami były wystarczająco szerokie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.