Salon obuwniczy zaopatrzony w wiele wzorów butów z kolekcji firmowych Ryłko. Miła obsługa, jeden minus - po kilkunastominutowym pobycie robi się gorąco (nie ma klimatyzacji).
W sklepie H&M podczas moich zakupów zwróciłam uwagę na bałagan, który panował w dziale z promocjami. W czasie mojej wizyty nie było zbyt wielu klientów, więc któryś ze sprzedawców mógł zrobić porządek w tym dziale. Wybrałam sobie bieliznę, która była w promocji -50%. Gdy podeszłam do kasy sprzedawczyni rozmawiała przez telefon a żadna inna kasa nie była otwarta, więc musiałam czekać. Pani skasowała moją bieliznę w cenie regularnej, nie uwzględniając promocji. Gdy zwróciłam jej na to uwagę, sprawdziła to w swoich dokumentach, przyznała mi rację i nabiła towar w promocyjnej cenie.
Salon Gino Rossi w centrum handlowym King Cross Marcelin jest według mnie miejscem ekskluzywnym. Panie ekspedientki były ubrane w jednakowe, eleganckie stroje, były uprzejme i pomocne. W sklepie tym wybrałam sobie buty na wesele. Niestety, para tych butów w moim rozmiarze miała skazę (kropkę kleju w widocznym miejscu). Pani zaproponowała mi, że sprowadzi mi te buty z innego sklepu, i że będą na mnie czekały za dwa dni. Zgodziłam się i przyszłam w umówionym terminie, aby je odebrać. Rozczarowałam się, ponieważ butów nie było. Sprzedawczyni mnie przeprosiła, powiedziała, że kierownik sklepu pojechał wybierać nową kolekcję i przywiezie moje buty dopiero następnego dnia. Rzeczywiście, następnego dnia buty na mnie czekały w sklepie. Już po weselu wiem, że buty są bardzo wygodne, miękkie i wytrzymałe.
Restauracja była dość duża, panował w niej porządek a wszystkie śmieci były od razu sprzątane przez pracowników. Pracownicy byli jednakowo ubrani w schludne podkoszulki i spodnie. Przy zamawianiu posiłku sprzedawczyni była sympatyczna, ale nie zaproponowała mi nowości z menu (widziałam, że inni sprzedawcy to robią). Kurczak i frytki były podane od razu (nie podano ketchupu). Jedzenie było dość smaczne (porównując do innych fast foodów). Jeśli chodzi o napoje to wielkim minusem była rozcieńczona wodą cola.
Chciałem kupić buty firmy nike a konkretnie jeden z modeli o nazwie LEBRON,więc udałem się do sklepu nike w GALERII ŁÓDZKIEJ.Po wejściu nikt nie powiedział mi dzień dobry,ani się mną nie zainteresował.Spacerowałem sam po sklepie po czym podszedłem do jednej z pracownic sklepu a w tym czasie było ich trzy i jeden klient w sklepie i powiedziałem że chciałbym zapytać czy są takie buty.Jedna z pracownic powiedziała że nie wie o co chodzi bo jest nowa,druga że nie wie czy są takie buty i poszła do kierownika.Kierownik nawet do mnie nie wyszedł tylko kazał powiedzieć,że nie ma.Więc chciałem żeby zamówiono mi te buty z centrali firmy albo ze amerykańskiej strony nike.A pan kierownik uśmiał się i spytał czy jestem poważny i powiedział że nie sprowadzi bo nie!Za dwa dni kupiłem buty w innym sklepie
Chciałem kupić buty firmy Nike, konkretnie jeden z modeli o nazwie Lebron, więc udałem się do sklepu Nike w Galerii Łódzkiej. Po wejściu nikt nie powiedział mi "dzień dobry", ani się mną nie zainteresował. Spacerowałem sam po sklepie po czym podszedłem do jednej z pracownic sklepu, a w tym czasie było ich trzy i jeden klient w sklepie i powiedziałem, że chciałbym zapytać czy są takie buty. Jedna z pracownic powiedziała, że nie wie o co chodzi bo jest nowa a druga, że nie wie, czy są takie buty i poszła do kierownika. Kierownik nawet do mnie nie wyszedł tylko kazał powiedzieć, że nie ma. Chciałem więc, żeby zamówiono mi te buty z centrali firmy albo z amerykańskiej strony Nike. Pan kierownik uśmiał się i spytał, czy jestem poważny i powiedział, że nie sprowadzi bo nie! Za dwa dni kupiłem buty w innym sklepie.
W dniu 20/09/2008 wracałem z Katowic do Łodzi. W czasie drogi popsuła mi się wycieraczka, a że bardzo padał deszcz postanowiłem zjechać do najbliższego serwisu Fiata i naprawić awarię. Po drodze napotkałem salon i serwis Fiata, którego dilerem jest firma "GANINEX". Właścicielem jest pan Adam Gazda. Po wejściu do salonu, nikt nie zainteresował się moją osobą więc sam podszedłem zapytać o serwis. Pani najwyraźniej zdenerwowała się, bo przeszkodziłem jej w popołudniowej kawie, nieprzyjemnym tonem pokazała, gdzie iść do serwisu. Pan w serwisie powiedział, że nie mają czasu ale w drodze wyjątku załatwią mnie (to cytat). Zauważyłem, że na sali naprawczej było jedno auto a wszyscy mechanicy siedzieli. Po około godzinie pan z serwisu, mistrz Przemysław Góra, bo tak było na pieczątce powiedział mi, że wycieraczki są sprawne ale nie wymienił zepsutej części bo zaraz kończą pracę, już nie zdążą ale założyli jakąś prowizorkę, może do Łodzi się nie rozleci, po czym za tą usługę policzyli sobie 195zł. Gdy zapytałem, co tak drogo odpowiedział mi, że takie mają ceny.Zapłaciłem i poszedłem do właściciela salonu. A tam było jeszcze gorzej. Szef powiedział, że taka jest cena bo robiły tę prowizorkę 2 osoby, widocznie Łódź jest tak tania, że byłoby mniej więc mogłem jechać do Łodzi to naprawiać, i że jeżeli mnie nie stać to mam nie jeździć do autoryzowanych serwisów. To już był mój koniec rozmowy z tym panem. Dodatkowo, co zobaczyłem dopiero w domu, w warsztacie nalepiono mi wokół tablicy rejestracyjnej, bez mojej zgody, nalepki reklamowe tej firmy. Skandal.
Poniższe uwagi nasunęły się od razu po podejściu do kasy i w trakcie oczekiwania na obsługę. Pracownicy zostali źle dobrani pod kątem obsługi klienta. Ich wygląd nie był estetyczny. Jeden z nich posiadał wadę wymowy, co dyskwalifikuje go jako pracownika mającego bezpośredni kontakt w klientem. Manager nie powinien zwracać uwagi pracownikom przy klientach, tym bardziej, iż były to dość osobiste uwagi ("ciężko mi się z wami pracuje, ludzie"). Ogólnie dawał do zrozumienia, iż jest niezadowolony z kim to przyszło mu pracować. Ocena jakości obsługi wypada kiepsko. Nie można mieć większych zastrzeżeń co do obsługi klienta przy kasie, choć pracownikom przydałoby się nieco więcej uśmiechu na twarzy.
W sklepie tym, niedaleko mojego osiedla niemal codziennie robię zakupy. Jestem człowiekiem, który podchodząc do kasy wita się z kasjerem, a po dokonaniu transakcji dziękuje za usługę. Jednakże z odzewem ze strony pracowników jest bardzo różnie. Czasem tylko odburknie w niezbyt przyjemnym tonie, czasem nie odpowie nic, co dla mnie - klienta sklepu jest nieco irytujące. Często również bywa tak, iż cena półkowa towaru, nie zgadza się z tym, co później wybijane jest na kasie. Kolejnym problemem są również kolejki, gdyż zazwyczaj tylko jedna lub dwie kasy (na pięć) są czynne.
Często bywam w sklepach z markową a zarazem sportową odzieżą. W każdym z nich obsługa jest na innym poziomie. Moją obserwację skupiłem na sklepie "Mawa", z firmową odzieżą "Reebok" i "Nike". Obsługa w wyżej wymienionym sklepie jest na najwyższym poziomie. Wystarczy wejść do sklepu, aby w przeciągu krótkiego okresu czasu znalazł się przy mnie pracownik firmy, który wyraża swoją chęć do pomocy w wyborze odzieży. Jeżeli klient sobie tego życzy, pracownik towarzyszy mu przy wyborze, czasem też zgłasza własne opinie. Również rabaty udzielane w tej firmie wynikają często z inicjatywy pracownika.
W dniu dzisiejszym odwiedziłem sklep firmowy "Reserved", by zapoznać się z aktualną kolekcją. Po kilkuminutowym oglądaniu nikt nie podszedł do mnie, żeby zapytać w czym można pomóc, ani nie okazał żadnego zainteresowania moją osobą (a w sklepie znajdowało się tylko kilka osób). Odniosłem wrażenie, że obsługa sklepu nie interesuje się w ogóle ani nie pomaga klientom w zakupach. Wystawiam negatywną ocenę. Obsługa jest raczej trudno dostępna, bardzo mało pomocna, rzadko kiedy potrafi doradzić i pomóc w szukaniu odpowiedniego rozmiaru czy koloru. I wystawiam ocenę: - 5.
W Tesco robię często zakupy, duży asortyment przyciąga niejednego klienta. Miła obsługa, chociaż w piątkowe popołudnie połowa kas nieczynna! Jeszcze jedno ALE (odnosi się nie tylko do tego hipermarketu), mianowicie "reklamówki". Ogromna akcja medialna "stop reklamówkom" sprawiła, że każdy z klientów (większość) zastanawia się czy je brać, czy lepiej nie. Tylko pytanie: skoro reklamówki są szkodliwe to czy sklep nie mógłby nam zaoferować alternatywy w postaci kartonów? Te kartony w efekcie i tak lądują w śmietniku, nikomu nie potrzebne, a wystawienie ich przed kasy umożliwiłoby komfortowe dostarczenie produktów do samochodu. Bez foliowych worków, z którymi i tak nie ma co potem zrobić.
Od dłuższego czasu jestem bywalczynią Multikina. Wczoraj, kupując bilety, spotkałam się z bardzo miłą i fachową obsługą. Pan przy kasie biletowej był kompetentny. Bardzo spodobało mi się żegnanie widzów słowem "dobranoc" przez osobę stojącą przy śmietniku. Śmietniki przy wyjściu z sali kinowej - bardzo duży plus.
W mojej szafie można znaleźć kilka ubrań marki Reserved. Jestem z nich bardzo zadowolona. I dziś poszłam do sklepu Reserved z zamiarem wydania części wypłaty. Niestety, nie znalazłam rozmiarów ubrań, które mnie interesowały. Sama sprawdzałam wszystkie dostępne rozmiary, gdyż w sklepie były tylko 3 osoby - pani będąca przy kasie, pani, która stała przy przymierzalni oraz ochroniarz. W dodatku obsługa należała do niezbyt miłych.
W Auchan dokonałam codziennych zakupów artykułów spożywczych i kosmetycznych. Towary mogłam z łatwością odnaleźć, duża przestrzeń pomiędzy półkami pozwalała na swobodne poruszanie się. Kasjerka była uśmiechnięta, miła ("dzień dobry, dziękuję, do widzenia"), ubrana w schludny strój obowiązujący wśród pracowników, miała czyste ręce, zadbane paznokcie, staranną fryzurę i delikatny makijaż. Swoje czynności wykonywała szybko i sprawnie.
W aptece byłam w celu wykupienia leków. Jedna farmaceutka obsługiwała klientkę, po minucie wyszła druga farmaceutka, z sałatką w pojemniku, który postawiła obok leków, a następnie zaczęła mnie obsługiwać, kończąc proces przeżuwania. Receptę oddała z komentarzem, że to nie są leki na receptę i jej nie potrzebuje. Komentarz został wygłoszony z wyższością i lekką pogardą.
Weszłam do sklepu z mężem, chciałam pooglądać kurtki, ewentualnie jakąś kupić. W sklepie nie było zbyt dużo ludzi (ekspedientki były trzy). Żadna nas nie zauważyła, nie zwracała na nas uwagi, nie mówiąc już o rozpoznaniu potrzeb. Jestem bardzo niezadowolona, ponieważ naprawdę nie było dużo ludzi w tym czasie a ekspedientki zajmowały się różnymi innymi rzeczami, a nie obsługiwaniem klientów.
Już kiedyś oceniałem obsługę w sklepie Diverse w Koninie. Niestety, muszę ponownie stwierdzić, że nic się tam nie zmieniło. Nie oceniam źle bo bardzo lubię tę markę, ale niestety, obsługa w konińskim sklepie jest inna od wszystkich. Bywałem w różnych miastach w Diverse, ale najgorzej zawsze w Koninie. Panie sprzedawczynie traktują klientów z góry, nie lubią sobie przerywać w pogaduszkach, nie zależy im na klientach, niby nieraz podchodzą i pytają czy mogą w czymś pomóc, ale odczuwalne z ich strony jest jakby myślały "idź i nie zawracaj mi głowy"
Tak też było tym razem gdy odwiedziłem sklep. Lubię chodzić po sklepach, oglądać, przymierzać i oczywiście kupować. Jestem uzależniony od zakupów, przez co zwracam olbrzymią uwagę jak zostanę obsłużony. Do niektórych miło wracać, od niektórych odpychają pracownicy. Tak też jest w tym sklepie.
W lipcu udałam się do sklepu CCC w jednym z marketów w Sosnowcu aby kupić córce tenisówki, akurat wyjeżdżała na kolonie.
Fakt, że jest to raczej sklep samoobsługowy i ja generalnie wolę sama wybierać co mnie interesuje,ale wtedy akurat potrzebowałam pomocy ekspedientki. Nie mam zwykle problemu z poproszeniem kogoś o pomoc, ale wtedy chciałam zobaczyć, czy któraś z Pań zainteresuje się mną. Nie podeszła żadna, rozmawiały między sobą, nie interesując się tym,c o się dzieje w sklepie. Zirytowało mnie to trochę i przyznam się, że pozamieniałam im parę kar.
Chodziłam wokół tych tenisówek dobrych kilka minut, aż w końcu poprosiłam jedną z nich o pomoc w dobraniu rozmiaru - każdy but z CCC leży inaczej na nodze i nie ma się co czarować-jakość i już wcale nie niska cena też pozostawia wiele do życzenia,uważam że są to buty jednego sezonu. Nie kupiłam wtedy nic i chyba długo nie kupię.
Przed wizytą w sklepie RTV EURO AGD, zapoznałam się z oferowanymi przez firmę produktami przez Internet, na stronie firmy znalazłam radio-budzik z rzutnikiem na ścianę. Korzystając z okazji, podczas wizyty w centrum Europa II, odwiedziłam sklep RTV EURO AGD. Porozglądałam się sama w poszukiwaniu zegarka, w końcu zapytałam jedną z pań o produkt który szukałam, pani przekierowała mnie do młodzieńca, który zachowywał się co najmniej jakby był kąpany w gorącej wodzie. Zapytałam pana o zegarek- budzik z radiem i rzutnikiem na ścianę, pan obsługiwał mnie w dziwny sposób, tzn. jak z nim rozmawiałam nie stał na przeciwko mnie, po prostu ruszył w kierunku grupy pracowników którzy stali w innej części sklepu. Zdążył mi jednak odpowiedzieć, że cytuję "Zegarki to u zegarmistrza". Gdyby nie to, że byłam w tym dniu wycieńczona przez inne zajęcia, bez chwili namysłu udałaby się do przełożonego ów młodzieńca. Stałam chwilę jak wmurowana, na zakupach byłam ze znajomą, na której twarzy również pojawiła się mina dezaprobaty, dookoła nie było nikogo, kto służyłby nam pomocą, zniesmaczone po prostu wyszłyśmy ze sklepu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.