Obsługa w tym sklepie jest na bardzo wysokim poziomie - ekspedientki są miłe, zawsze chętne do pomocy i zaznajomione z najnowszymi trendami. Ceny są bardzo przystępne, a ekspozycja towaru zachęca do wejścia i bliższego zapoznania się z asortymentem. Na pierwszy rzut oka sklep wydaje się dość mały, ale później okazuje się, że ma drugą część. Panuje tu porządek, a towar rozmieszczony jest kolorystycznie.
Ponieważ do Bershki weszłam krótko przed zamknięciem sklepu, nikt z obsługi nawet nie zwrócił na mnie uwagi, zajmując się kończeniem swoich zadań. Pod koniec dnia pracy panował tu porządek - ubrania wisiały na swoim miejscu, a dodatki były poukładane. Mimo że do 20 brakowało jeszcze ponad 10 minut, jedno wejście było już całkiem zamknięte, a drugie częściowo zamykano. To na pewno nie zachęca do zakupów, więc wyszłam stamtąd nie chcąc narazić się na niezadowolenie personelu.
Na wyprzedaży od co najmniej dwóch miesięcy wiszą te same ubrania, a raczej ich resztki, które już pewnie przez nikogo nie będą kupione. Cechą charakterystyczną sklepu jest głośna muzyka, która niekoniecznie umila zakupy. Dużym plusem sklepu jest obsługa - miła, kontaktowa i zawsze chętna do pomocy. Butik jest dość mały, co czasem utrudnia poruszanie się po nim, wąskimi przejściami pomiędzy wieszakami.
Nie wiadomo dlaczego, przy dużym tłoku w innych kawiarniach, tutaj dziś nie było zbyt dużego ruchu, chociaż Icoffe oferuje szeroki wybór kaw, herbat, shake'ów i ciast. Jest tu nieco mało miejsca, ale jak na szybką kawę w przerwie pomiędzy zakupami - może być. Obsługa jest miła, choć woli porozmawiać między sobą, niż nawiązać lepszy kontakt z klientem.
Chociaż New Yorker w Malcie zajmuje bardzo dużą powierzchnię, to towar wyeksponowany jest bardzo dobrze - panuje tu porządek, a ubrania rozwieszone są kategoriami. Ceny są bardzo konkurencyjne, a na wyprzedaży można wyszukać ciekawe sztuki. Personel dba o jak najlepszy wygląd sklepu, poprzez komponowanie ekspozycji. Duża ilość przymierzalni sprawia, że nie trzeba czekać na swoją kolej, nawet przy dużej ilości klientów.
Na stojącym na środku sklepu podeście rzucona była ogromna sterta zmiętych ubrań. Dwie z pracownic przerzucały je z miejsca na miejsce, nie zmieniając jednak ogólnego wrażenia bałaganu. Po wejściu do przymierzalni dostałam numerek z ilością ubrań, chociaż wszystkie kabiny były zajęte. W przymierzalni jest zdecydowanie za mało miejsca, bo osoby z niej wychodzące z trudem mijają się z wchodzącymi. Może ze względu na dużą ilość klientów w sklepie nie było zbyt czysto.
W sklepie panował porządek, a ubrania jasno i wyraźnie podzielone były na te z nowej i wyprzedawanej kolekcji. Na dodatek na każdym z wieszaków ubrania rozwieszone były kolorystycznie. Ekspedientki bardzo miło odnoszą się do klientów i używają wszystkich zwrotów grzecznościowych. Ubrania z Orsay są dobrej jakości, a ceny są bardzo przystępne.
W sklepie panuje porządek, a na dodatek pracownicy cały czas o niego dbają. Jednak nie wykazują się zbytnią pomocą, jeśli chodzi o klientów. Nie mogłam sięgnąć jednej z bluzek, która znajdowała się dość wysoko. Gdy zrezygnowałam z jej sięgnięcia, okazało się, że tuż obok mnie jedna z pracownic zajmowała się poprawianiem ubrań na wieszakach, przyglądając się całej sytuacji. Nie pomogła mi. Gdy podeszłam do kasy, okazało się, że nikogo w niej nie ma. Dopiero na wyraźną prośbę zniecierpliwionej klientki stojącej przede mną, kasjerka podeszła i zabrała się do pracy.
W tym sklepie zazwyczaj panuje bałagan, ale dziś było inaczej - ubrania podzielone na kategorie, starannie powieszone na wieszakach. Poza tym zrobiło się jakby przestronniej - być może przez inne rozstawienie wieszaków. Asortyment jest bardzo zróżnicowany, ale niestety brakuje najmniejszych rozmiarów - być może spóźniłam się z zakupami. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest automatyczny system przywoływania do kas - oszczędza to niepotrzebnych emocji w wypadku długich kolejek.
W czasie wyprzedaży na wieszakach panuje straszny bałagan - właściwe trudno się zorientować, co należy do nowej, a co do starej kolekcji. Ponadto ubrania wywieszone są niedbale i w dużych ilościach, przez co ich przeglądanie również nie jest łatwe. Obsługa właściwie nie interesuje się klientem, ale przynajmniej stara się ogarnąć cały ten bałagan.
W tym sklepie wszystko poukładane jest z sensem - kolorystycznie, tematycznie lub kolekcjami. Dobra ekspozycja pozwala na skierowanie się od razu w kierunku poszukiwanych dodatków. Ponadto w sklepie jest czysto. Jedynie sprzedawczyni nie jest zainteresowana pomocą klientkom, chyba, że same o to poproszą.
Zauważyłam tutaj niedawno bardzo ładną bluzkę, jednak wtedy nie miałam czasu, żeby po nią wejść. Zrobiłam to dzisiaj i zaczęłam jej szukać. Niestety z marnym skutkiem. Zapytałam więc jedną z pracownic, gdzie mogłabym znaleźć tę bluzkę, na co odpowiedziała mi, że trudno powiedzieć, bo rozmieszczenie asortymentu zmienia się tu prawie codziennie. To fakt - znalezienie czegokolwiek w tym sklepie po kilu dniach w tym samym miejscu graniczy z cudem, a dodatkowo personel nie wykazuje chęci pomocy. W okresie wyprzedaży kolejka ciągnęła się prawie do drzwi, a obsługa szła bardzo wolno.
Mam duże zaufanie do Piotra i Pawła, jeśli chodzi o zakup mięsa i wędlin - wybór jest duży, a świeżość zwykle nie pozostawia wiele do życzenia. Jednak ostatnio zauważyłam, że w tym konkretnym sklepie jest inaczej - wędliny są obeschnięte, a mięso wygląda nieapetycznie. Na dodatek dziś ekspedientki na stoisku mięsnym były bardziej skupione na rozmowach ze sobą niż na obsłudze klienta. Po sklepie chodził mężczyzna z maszyną sprzątającą, a za nim kobieta z mopem, którym zbierała nadmiar wody z podłogi. Pomysł dobry, ale chyba nie przy takiej ilości klientów, kiedy nie ma jak przejść. Kasjerka w półśnie przerzucała towary nad kasą i gdyby nie kwota do zapłaty, nie odezwałaby się ANI SŁOWEM, nawet o kartę rabatową nie zapytała, chociaż kwota była odpowiednia. Jeśli Piotr i Paweł chce się cieszyć taką renomą, jak dotychczas, i nie ustępować innym delikatesom, zdecydowanie musi popracować nad tym konkretnym sklepem.
Wybrałam się na większe zakupy do Biedronki - bo jest tu taniej, a niektórych produktów wręcz nie można dostać gdzie indziej. Na podłodze w wejściu było bardzo brudno - wyglądało to na błotne ślady po wózkach. Jednak już dalej z czystością było w porządku - towar poukładany, a podłoga bez śladów błota. Owoce były świeże, a przy stoisku znajdowały się torebki foliowe, podobnie jak przy pieczywie. W artykułach przemysłowych w koszach panował lekki bałagan - były one porozrzucane przez klientów. Uwagę przyciągał duży wybór win w atrakcyjnych cenach. W wózku miałam już dużo produktów, kiedy przypomniało mi się, że w Biedronce nie można płacić kartą, a gotówki nie miałam przy sobie zbyt wiele, skutkiem czego musiałam zrezygnować z części produktów. Pani przy kasie była jakby nieobecna - nie przywitała mnie werbalnie, ani nie nawiązała kontaktu wzrokowego. Po prostu przerzuciła towar przez kasę i powiedziała kwotę do zapłaty.
Wejście do tej Biedronki przypomina dworzec kolejowy - brudno, brzydko pachnie. Jednak już po wejściu do sklepu złe wrażenie znika, bo pracownicy na bieżąco sprzątają. Towaru na półkach nigdy nie brakuje (czasem jest go nawet za dużo), ale i tak ten sklep ma mniejszy asortyment niż inne Biedronki - zwłaszcza, jeśli chodzi o produkty przemysłowe prezentowane w gazetkach. Dużym minusem jest tutaj mało miejsca - alejki są ciasne, a kolejki przeważnie bardzo długie, nawet mimo tego, że wszystkie kasy są otwarte.
Chętnie sięgam po tę gazetę, gdyż można tu znaleźć zarówno informacje polityczne, kulturalne, jak i społeczne. Dużym plusem jest obecność w Redakcji Szymona Hołowni i innych światłych autorów artykułów. Konstrukcja tygodnika daje możliwość zagłębienia się w teksty dłuższe, jak i krótkie felietony czy notatki. Autorzy wydają się być bezstronni i obiektywnie oceniać wydarzenia w kraju i na świecie.
Do pewnego czasu Onet jawił mi się jako portal z wyższej półki, z rzetelnymi i poważnymi informacjami. Jednak z biegiem czasu stał się znacznie bardziej komercyjny i zawiera artykuły, których mógłby się powstydzić. Wygląd strony nie zmienia się od dłuższego czasu, a na głównej często "wiszą" te same artykuły przez kilka dni, tylko w innych miejscach.
Play niedawno zmieniło swoją stronę. Może i wygląda lepiej, ale zdecydowanie trudniej znaleźć na niej poszukiwane informacje. Odnośniki ciągle odsyłają do tych samych podstron, przez co ma się wrażenie błądzenia. Dużym plusem strony jest Play24, dzięki któremu można zarządzać swoim kontem telefonicznym lub internetowym w Play i to funkcjonuje zdecydowanie najlepiej. Z całą stroną często występują problemy - nie wczytuje się wcale lub robi to bardzo wolno czy też wyrzuca użytkownika z informacją: "dotarłeś do końca Internetu".
Groupon nie jest moim ulubionym portalem zakupów grupowych. Zbyt nachalnie namawia się tutaj konsumentów do podawania swojego adresu mailowego, do polecania strony znajomym. Poza tym niektóre informacje trudno odnaleźć na stronie (zmiana miasta), a prezentowane oferty są bardzo podobne do siebie i rzadko wychodzą poza obszar urody lub jedzenia.
O Gruperze dowiedziałam się od koleżanki. Nie przypuszczałam wcześniej, że zakupy mogą być tak tanie tylko dlatego, że dużo osób z nich korzysta. Na początku podeszłam sceptycznie do tematu, bo obawiałam się, że jakość sprzedawanych produktów jest adekwatnie niska do ceny. Jednak teraz już wiem, że wystarczy wszystko dobrze czytać, żeby nie dać się naciągnąć na drobne kruczki (rzeczywiste ceny niższe od tych na Gruperze, krótki termin realizacji, ograniczenia w ofercie) i korzystać z naprawdę fajnych usług. Ostatnio za kupon o wartości 19 zł z osobą towarzyszącą zjadłam pyszny obiad w miłej restauracji. Procedura zakupu kuponów jest bardzo prosta i szybko można korzystać z opłaconych towarów/usług. Wygląd strony jest czytelny i nie narzuca się konsumentowi zanadto polecania strony swoim znajomym, jak bywa na innych stronach tego typu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.