Chciałam oddać do Portobello część swoich ubrań. Zapytałam pracującą tam dziewczynę, czy są jakieś specjalne kryteria, które oddawane ubrania muszą spełniać, a gdy usłyszałam, że nie, pokazałam, co przyniosłam. Dziewczyna przerzuciła ubrania i powiedziała, że nic nie weźmie, bo takie bluzki słabo się sprzedają. Mimo że nie była zbyt miła, przyjęłam to i z uśmiechem podziękowałam, a ona jeszcze rzuciła, że mam sobie zobaczyć, jakie ubrania wiszą w komisie i takie mogę przynieść. Rozejrzałam się po sklepie i zauważyłam ubrania rzucone niedbale na sofę, torebki poutykane na parapecie i byle jak rozwieszone sukienki - porządek pozostawiał tu wiele do życzenia, a dziewczyna po tym, jak mnie odprawiła, zaczęła rozmawiać przez telefon, mimo że w sklepie było jeszcze dwoje klientów.
Przez to, że w sklepie jest bardzo dużo towaru, w przejściu pomiędzy regałami mieści się tylko jedna osoba i to z dużą uwagą, aby niczego nie strącić. Niekiedy zdarzają się tutaj ciekawe promocje, ale poza tym ceny są raczej wysokie. Obsługa bardzo miła i chętna do pomocy wita, służy radą i żegna klientów.
W sklepie panował dziś porządek, a kolejki do kas, mimo że długie, szybko się przesuwały. Obsługa bardzo miła - używała zwrotów grzecznościowych - i uśmiechnięta. Również czystość nie pozostawiała wiele do życzenia - na podłodze nie było plam ani rozsypanych produktów czy śmieci. Na półkach nie brakowało towaru, a ktoś dbał o to, by przy wejściu były dostępne koszyki.
To chyba największe centrum ze sprzętem sportowym w okolicy, jednak organizacja i rozkład towaru jest tak logiczny i dobrze oznaczony, że nie sposób się zgubić lub nie znaleźć właściwego działu. Z głównej alei można iść w prawo lub lewo, a poszczególne aleje są dokładnie opisane. Również każdy produkt posiada opis - czy jest dla amatorów, czy dla profesjonalistów, jak wybrać właściwy model itd. Obsługa bardzo miła i dostępna - co kawałek stanowisko komputerowe i możliwość zapytania o produkt. Ponadto czytniki cen, które znacznie ułatwiają zdobywanie informacji. W ofercie można znaleźć zarówno produkty drogie, jak i przecenione lub od początku tanie - dla każdego coś miłego. Do kas kolejki małe i tylko kasjerka jak z reklamy Kitkat ;) - skanuje towar, ale się nie odzywa i nie patrzy na klienta.
W sklepach obuwniczych czuć już wiosnę - klientów jest bardzo dużo, a asortyment kusi różnorodnością. Tak było i dziś w CCC w Plazie. Mimo dużego ruchu w punkcie panował porządek - podłoga lśniła, kartoniki były równo ustawione, a ekspozycja łatwo dostępna. Niestety z jakością towaru i obsługi nie było już tak dobrze - buty, które oglądałam miały zdarty fragment lakieru, a połączenie z podeszwą było białe od kleju. Ceny w CCC są niskie, ale jakość na tym bardzo cierpi. Mimo trudności w poszukiwaniu odpowiedniego rozmiaru i modelu, stojąca obok ekspedientka nie zainteresowała się mną, ani żadnym innym klientem, który sam do niej nie podszedł. Gdy już poprosiło się ją o pomoc, podawała dwie pary butów i odchodziła, żeby obserwować drugą część sklepu (chociaż cały czas była w pierwszej). Jej zachowanie zdziwiło mnie tym bardziej, że miała przypięty identyfikator z napisem "kierownik"... Przy kasie dość długa kolejka, a kasjerka nie nawiązywała absolutnie kontaktu wzrokowego. Chociaż nie zabrakło zwrotów grzecznościowych, ciągle patrzyła gdzieś w dal i tylko "przerabiała" klientów.
Meritum postrzegam jako dość ekskluzywny sklep, ze względu na jakość oferowanych towarów, a - co za tym idzie - także ich ceny. Jednak żeby utrzymać taką opinię, nie wystarczy mieć dobre obuwie, ale również obsługę, która jest pomocna i uprzejma. Niestety to, co dziś działo się w sklepie, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Zaczęło się od nieprzyjemnego zapachu - wyczuwalny zaraz po wejściu do sklepu i tak intensywny, że gdyby nie konieczność zakupu obuwia, wyszłabym stamtąd natychmiast. Zapach przypominał coś związanego z jedzeniem lub zwierzętami, a raczej pomieszanie jednego z drugim. Jego uciążliwość sprawiała, że nawet trudno było się do niego przyzwyczaić. Obsługa (cztery dziewczyny) stała oparta o regały i zajmowała się plotkowaniem. Jedna plotła drugiej włosy, reszta opowiadała sobie wrażenia z prywatnych wydarzeń. Tylko jedna z kobiet (piąta) przemieszczała się pomiędzy półkami,pozostałe stały w jednym miejscu, skupione wyłącznie na sobie, a nie na klientach, mimo że na każdym z regałów wisi kartka z treścią "towar podaje sprzedawca" (który miewa problemu ze znalezieniem niektórych modeli). W sklepie spędziłam 45 minut, niemalże samodzielnie się obsługując. Problem pojawił się w momencie poszukiwania innego rozmiaru, gdyż rozmieszczenie kartonów z obuwiem jest wyjątkowo nielogiczne - ekspozycja gdzie indziej, a kolekcja gdzie indziej. Mój mąż prosił ekspedientkę o pomoc trzy razy i za każdym razem podawała buty i odchodziła, a jakakolwiek próba nawiązania przez niego rozmowy spotykała się z milczeniem. Wybrał w końcu but i poprosił o drugi z pary. Gdy wyciągnęła go z kartonu, okazało się, że wygląda inaczej, bo jest znacznie bardziej lśniący - nawet czerń była głębsza. Ekspedientka wzięła więc but z ekspozycji i poszła go wyczyścić - gdy wróciła, pomiędzy obydwoma nie było już różnicy! To tylko świadczy o porządku, jaki panuje w sklepie. Jej komentarz do sytuacji również był "nieco" nieodpowiedni - powiedziała, że jeśli mężowi zależy na tym, aby but nie był bardzo lakierowany, zawsze może go nie czyścić... Wyszliśmy ze sklepu, bo kropla przepełniła czarę. Zastanawiałam się jeszcze, jak ekspedientki sklepu obuwniczego mogą chodzić w pracy w różowo-granatowych skarpetkach i do tego różowych klapkach lub czarnych bawełnianych skarpetach i jasnobrązowych sandałach.
Gdy weszłam do sklepu, panował tu porządek mimo dużego ruchu. Na stoisku warzywnym znalazłam seler naciowy, który od razu wzięłam, bo, nawet tutaj, ciężko jest go kupić. Niestety nieopodal stała skrzynka z psującymi się, przecenionymi owocami - to w ogóle nie pasuje do Piotra i Pawła! Obsługa na stoisku z serami była bardzo miła, choć pojawił się problem z kodem na konkretny ser - ekspedientka go nie znała, więc czekała na koleżankę, która jej podpowiedziała. Do kas kolejki były krótkie dzięki temu, że wiele z nich było otwartych. Obsługa miła - nie zabrakło "dzień dobry", "proszę", "dziękuję" - i szybka, a jednocześnie staranna.
Do Biedronki weszłam tylko po dwie rzeczy, a wyszłam z pięcioma... Ale to wszystko dzięki temu, że owoce kusiły świeżością i ładnym wyglądem, soki są smaczne, a tarty ser mozarella świetnie nadaje się do zapiekanek - pod względem asortymentu i cen Biedronka jest naprawdę atrakcyjnym sklepem. Obsługująca mnie kasjerka pracowała szybko, ale i dokładnie, przez co nie musiałam długo stać w kolejce. Jedyne, co pozostawia nieco do życzenia to porządek w sklepie - towar na półkach i paletach gdzieniegdzie był rozrzucony, a w koszach z artykułami przemysłowymi trudno dopasować cenę do konkretnego przedmiotu.
Nauczona doświadczeniem, nie poszłam do Biedronki około godziny 14, kiedy to jest największe zamieszanie i bałagan z powodu zmiany pracowników. Liczyłam też na mniejszy ruch, ale się przeliczyłam - przed wejściem nie było wolnych koszyków, dlatego musiałam go poszukać przed kasami. Gdy już taki zdobyłam, rozpoczęłam slalom pomiędzy stojącymi w alejkach paletami z towarem a innymi klientami - nie dość, że w tym sklepie jest dość ciasno, to jeszcze stojące palety, którymi nikt z pracowników się nie zajmuje, utrudniają przejście. Gdy już wybrałam wszystkie potrzebne produkty, udałam się do kasy, gdzie znów była długa kolejka. Kasjerka na szczęście była uprzejma, zapytała, czy życzę sobie siatkę, a na koniec miło mnie pożegnała i zaprosiła do ponownych zakupów.
W poszukiwaniu sportowego obuwia udałam się do sklepu Sizzer. Ekspozycja jest tu podzielona na męską i żeńską, przez co łatwo jest znaleźć coś odpowiedniego. Podczas oglądania obuwia, pracownicy przechodzący obok powitali mnie uprzejmym "dzień dobry", ale pozostawili czas na zastanowienie. Spodobał mi się jeden model, więc zapytałam o mój rozmiar. Sprzedawczyni wyjaśniła mi, że w kolekcji damskiej 35 nie występuje, a na dodatek firma, którą wybrałam ma zawyżoną numerację i nawet 36 może być większe niż zazwyczaj. Zaproponowała mi poszukanie czegoś w dziale junior lub wybór innej marki, a w ostateczności także powrót za kilka dni, kiedy pojawić miał się szerszy asortyment. Chociaż nie wybrałam niestety żadnych butów, z obsługi byłam bardzo zadowolona, bo sytuacja była klarowna i dobrze rokująca na przyszłość - na pewno tam wrócę.
Z okazji 20-lecia spektaklu Metro, miałam okazję zobaczyć go w poznańskiej Arenie. Jestem pod niesamowicie wielkim wrażeniem! Profesjonalizm aktorów, śpiewaków i tancerzy w jednym po prostu rzuca na kolana - śpiewają czysto, mają głosy jak dzwon, grają tak, że wzbierają w widzu uczucia, a tańczą jak szaleńcy (w pozytywnym sensie)! Na dodatek na twarzach większości z nich nie widać zmęczenia, znudzenia, znużenia - są bardzo wysportowani i chyba kochają to, co robią, a widz może to odczuwać razem z nimi. Widowni z innych niż Warszawa miast nie traktują po macoszemu - scenografia, nagłośnienie i przygotowanie całego spektaklu również stały na najwyższym poziomie, nie było żadnych niedoróbek, pomyłek, awarii, spięć itd. Nie ma tzw. słabych ogniw w ekipie Józefowicza, nikt też nie "gwiazdoruje" - artyści są sobie równi, także pod względem umiejętności, a przynajmniej najlepsze z nich zostały świetnie wyeksponowane. Ciężko będzie znaleźć teraz coś, co zaspokoi głód wrażeń i emocji, jaki podsyciło Metro... Ech...
Poszłam do Polbanku, aby wpłacić pieniądze. Gdy weszłam, nikogo nie było w kasie. Po kilku minutach mojego stania tam i czekania, z zaplecza wyjrzał jeden z pracowników (dwóch przy stanowiskach obsługi klienta indywidualnego widziało mnie wcześniej, a mimo to nie było żadnej reakcji), ale zaraz schował się z powrotem, nie informując mnie, jak długo będę musiała jeszcze czekać. Po chwili z zaplecza wyłonił się inny pracownik i podszedł do stanowiska obsługi. Najwyraźniej przerwałam mu obiad, bo w całym banku unosił się zapach jedzenia, a on przeżuwał jego resztki i był wyraźnie niezadowolony z mojej obecności. Usiadł i nawet nie zapytał, po co przyszłam, tylko wklepał coś na komputerze i spojrzał dopiero na mnie. Cała transakcja przebiegła praktycznie bez słowa z jego strony, ale w pewnym momencie chyba pojawił się jakiś problem, bo ponownie pytał mnie o dane i o to, czy na koncie wcześniej były jakieś pieniądze. Oczywiście nie poinformował mnie, czy coś jest nie tak. Na koniec podsunął mi kartkę i powiedział "tu podpis", a oddając mi kopię pokwitowania, powiedział "do widzenia"(!!!) - ani "dziękuję", ani "czy w czymś jeszcze mogę pomóc", tylko "do widzenia", jakbym naprawdę miała już sobie stamtąd iść! Wyszłam zbulwersowana i zniesmaczona.
Orangeria w King Cross jest stosunkowo niedługo, jednak stanowi przyjemną alternatywę dla znajdujących się tam kawiarni, ponieważ przyciąga bardzo ciekawym wystrojem (szarości połączone z akcentami w żywych kolorach, spójność stylistyki) i bogatym menu. Można tu zarówno zjeść coś na ciepło, coś słodkiego, jak i wypić owocowy koktajl. Dania i napoje podane są w bardzo estetyczny sposób i pysznie smakują. Słabą stroną jest obsługa, nie nawiązująca kontaktu z klientem - podchodzący do stolika kelner nie przywitał się, a kasjer nawet nie spojrzał na mnie, gdy zamawiałam coś z menu.
Nowa, ciekawa kolekcja Reserved zachęciła do wejścia do sklepu. Ciekawie skomponowane zestawy ubrań pokazały, jak można się modnie ubrać. Pracownicy sklepu na bieżąco porządkowali rozrzucone ubrania, choć nie udało się uniknąć widoku leżących na podłodze rzeczy. W przymierzalniach również panował bałagan, łącznie z niekupioną odzieżą i papierkami pozostawionymi przez klientów.Kolejka do kasy była dość duża (4-5 osób), a mimo tego za kasą stała tylko jedna dziewczyna. Powitała mnie słowami "dzień dobry" i używała wszelkich zwrotów grzecznościowych, chociaż nie nawiązywała kontaktu wzrokowego.
Lodowisko w Suchym Lesie, zgodnie z tym, jak się reklamuje, to największy obszar do pojeżdżenia na łyżwach w Wielkopolsce. Oprócz tego, że tafla jest naprawdę duża i spokojnie pozwala na oddawanie się zimowym szaleństwom wielu uczestnikom, to również organizacja i obsługa stoi tu na wysokim poziomie. Po każdej turze łyżwiarzy (zmieniają się co 1,5 godziny) na lodowisko wyjeżdża maszyna czyszcząca i równająca powierzchnie, przez co każda grupa ma takie same warunki do jazdy. Na miejscu jest możliwość wypożyczenia łyżew, napicia się czegoś ciepłego czy oddania się innej przyjemności, np. grze w "cymbergaja". Nie ma problemu z zostawianiem swoich rzeczy, gdyż półki są cały czas na widoku, ale dla bardziej zapobiegliwych znajdują się tu również szafki zamykane, w których można pozostawić bardziej wartościowe rzeczy. Obsługa jest miła i nie utrudnia niepotrzebnie pobierania żetonów na jazdę i wypożyczenie łyżew. Latem, zamiast łyżew, można jeździć tu na rolkach, gdyż lodowisko zmienia się we wrotkarnię.
Gdy weszłam do pizzerii, było w niej pusto. Oprócz trzech pracowników obsługi, nie było żadnego klienta. Zostałam miło przywitana - uśmiechem i słowami "dobry wieczór". Jednak późniejsze wrażenia nie były aż tak dobre. W środku było chłodno (jak na tę porę roku wręcz zimno) - nawet obsługa chodziła ciepło ubrana. Na zamówienie czekałam bardzo krótko, ale pizza niestety nie była zbyt smaczna - tuńczyk sprawiał wrażenie nieświeżego. Na dodatek dostałam niedomyty talerz, ale ślady poprzedniej pizzy były tylko na jego brzegu, więc nie zrobiłam z tego kłopotu. Jeśli już o naczyniach mowa, to są opatrzone firmowymi napisami i ujednolicone - wygląda to bardzo ciekawie i nawiązuje do wystroju i ogólnego designu pizzerii, który przypomina karczmę, ale jest bardzo surowy - same ławy i długie stoły karczmy nie czynią... Największym plusem tej pizzerii jest bardzo miła dziewczyna z obsługi - uśmiechnięta i pomocna.
Schody prowadzące do sklepu, mimo że wewnątrz budynku i mimo że pogoda za oknem piękna, brudne, zabłocone, zadeptane. Na podłodze przy wejściu jakieś rozrzucone ulotki, brak koszyków. Do kas tłumy ludzi i pracownice powolnie podchodzące, aby otworzyć kolejną. Czekanie, czekanie, czekanie - to najlepiej opisuje sytuację, jaką dziś zastała w Biedronce na Św. Marcinie. Mam wrażenie, że można by tego uniknąć, w inny sposób organizując pracę. Tymczasem w godzinach największego ruchu zmieniają się kasjerki i na zapleczu robione są rozliczenia.
Irytuje mnie ilość reklam na nk. Kiedyś to był przyjazny portal dla ludzi szukających kontaktu ze znajomymi ze szkoły, a teraz to czysty biznes dla właścicieli. Wyskakujące okienka, powiadomienia, mrugające wiadomości - to naprawdę odstręcza od korzystania z tego portalu. Kolorystyka krzykliwa, trochę dziecinna - może faktycznie jest wyznacznikiem potencjalnych użytkowników.
Dziękujemy za wyrażenie opinii na temat serwisu. Szanowna Pani, pragniemy poinformować, że mając na uwadze, wrażliwość Użytkowników dotyczącą reklam, nie stosujemy takich form, które mogą być najbardziej uciążliwe m.in. głosowych lub uciekających przed ruchami myszki. Wierzymy, że spośród wachlarza różnorodnych funkcjonalności znalazła Pani interesujący obszar, pozwalający w sposób atrakcyjny spędzać czas na portalu. Zachęcamy do aktywnego korzystania z nowości wprowadzonych przez nasz serwis. Pozdrawiamy, Alicja Wilczyńska zespół nk.pl
W play jestem...
W play jestem od niedawna, a już zdążyłam poczuć różnicę w płaconych rachunkach i swobodzie rozmów telefonicznych - jest zdecydowanie taniej, niż w Plusie, taryfy dostosowane są do każdego typu klienta, a Play24, dzięki któremu można cały czas śledzić bilans swojego konta jest rewelacyjnym rozwiązaniem - dzięki temu lepiej kontroluję wydatki. Do tego mam nowoczesny telefon (Play dominuje na rynku pod względem atrakcyjności oferowanych telefonów). Obsługa na infolinii, choć nie zawsze rzutka, jest bardzo miła i, koniec końców, dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków, a sprzedawca w Play Zone na Świętym Marcinie w Poznaniu powinien dostać tytuł sprzedawcy roku - kompetentny, miły, szybki, profesjonalny. Polecam!
Przez to, że na stronie playmobile.pl nie działała usługa wyłączania poczty głosowej, musiałam zadzwonić na infolinię. Otrzymałam informację, że tym razem proces wyłączania poczty zakończył się sukcesem, ale trwało to bardzo długo - najpierw musiałam czekać na zalogowanie się konsultantki na moje konto, potem na uzyskanie jakichkolwiek informacji, a finalnie na dokonanie wyłączenia poczty. Zaczynałam już tracić cierpliwość. Dziewczyna była miła, ale bardzo powolna. Poprosiłam ją o zgłoszenie usterki na stronie, ale nie otrzymałam zapewnienia, że cokolwiek w tej sprawie zostanie zrobione.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.