Multikino w Starym Browarze ma jeden duży plus - nie jest przeludnione. Bar kawowy o ciekawym designie nie zachęca jednak różnorodnością napojów (herbaty: zielona, earl grey i czarna). W kinie panuje porządek i widać, że przestrzegane są pewne zasady (sprzątanie po seansie, wpuszczanie widzów na salę). Obsługa również bardzo miła i kulturalna.
Delikatesy Alma kreowane są na luksusowe i teoretycznie konkurują z Piotrem i Pawłem. I rzeczywiście - wybór towarów jest tu bardzo duży, a sama ich ekspozycja oraz wystrój sklepu znacznie ładniejsze niż w markecie wspomnianym wcześniej. Jedynym minusem jest brak miejsca - wąskie alejki utrudniają poruszanie się z wózkami. Poza tym pani pracująca na stoisku z wędlinami była dziś dość nieporadna i obsługa zajmowała jej dużo czasu.
Bardzo lubię ten sklep ze względu na dostępność ubrań w rozmiarze 34, co nie zdarza się często. Dziewczyny tu pracujące są bardzo miłe i nastawione na klienta - chętnie pomagają, są uśmiechnięte. W sklepie panuje porządek i, chociaż jest mało miejsca, widać, że cały czas ktoś się stara, aby dostęp do towaru był jak najlepszy. Jedyne, czego nie lubię akurat w tym sklepie to zbyt głośna, jak dla mnie, muzyka.
Lubię robić zakupy w Biedronce ze względu na niskie ceny i ciekawy asortyment. Warunkiem jest jednak kadra sklepu, która każdą wizytę może popsuć. Tak było tym razem - kasjerce spieszyło się, żeby odpisać na sms, więc nie usłyszałam ani powitania, ani pożegnania, a na koniec pracownik ochrony upomniał mnie, że koszyków nie wynosi się poza kasę, co nie jest prawdą - po prostu nie chciał ich zbierać i przenosić przed wejście. Ocenę mimo wszystko wystawiam dość dobrą, bo w sklepie ogólnie panował porządek, a zapytana o towar pracownica była miła i bez problemu wskazała właściwe miejsce.
Środki zabezpieczeń przed kradzieżą w Zarze są moim zdaniem mocno przesadzone - każdy klient może poczuć się jak potencjalny złodziej, kiedy dziewczyna w przymierzalni nakazuje przyłożenie torby do specjalnej płyty... Poza tym ekspedientka nie słucha, ile rzeczy wzięło się do przymierzalni, a sama wyciąga po nie ręce i liczy. Jakby tego było mało, dziewczyny stoją i urządzają sobie pogaduszki. Gdy jedną z nich, podczas przechodzenia już i tak wąskim szpalerem pomiędzy wieszakami i półkami, zahaczyłam torebką i przeprosiłam, spodziewałam się tego samego z jej strony, ale usłyszałam tylko "nie ma za co", po czym ekspedientka wróciła do konwersacji z koleżanką.
Zazwyczaj dzwoniąc na infolinię chcemy się czegoś dowiedzieć, nawet, gdyby wymagało to poczekania i wiszenia na linii. Niestety infolinia Orange na to nie pozwala - po połączeniu się z ich systemem można usłyszeć komunikat, że wszyscy konsultanci są zajęci i proszą o telefon później, po czym połączenie jest zrywane. A opłata za każde kolejne oczywiście jest naliczana... Gdy już się uda dodzwonić, jest w porządku, bo konsultanci są mili i kompetentni.
Klubokawiarnia znajduje się niedaleko kina Apollo. Bardzo ciekawe miejsce - za dnia można tam napić się dobrej kawy lub zjeść obiad, a wieczorem poimprezować. Karta jest dość bogata, jednak niestety dziś na dwa wybrane przeze mnie duże dania, obu nie było. Ostatecznie musiałam zadowolić się koktajlem, chociaż planowałam zjeść tu obiad. Estetycznie nie mam nic do zarzucenia - czysto i ciekawie.
Kawiarnia Kamea już od pierwszego wejrzenia robi dobre wrażenie. Po wejściu do środka wyczuwa się charakterystyczny, nieco starodawny klimat. Rozproszone światło, surowe cegły na ścianach, spokojna muzyka - to wszystko przenosi w inne realia. Jednak to zaledwie wstęp do pozytywnych wrażeń, które rozpoczynają się w momencie otwarcia menu. Wybór jest bardzo duży, a proponowane napoje i desery niespotykane w innych kawiarniach - herbata z malinami, szarlotka w puddingu, kawa cynamonowa bez dosypywanego cynamonu itd. Ponadto kelner - młody, kulturalny człowiek - jest właściwą osobą na właściwym miejscu. Wie, jak zachęcić do spróbowania nowości i potrafi doradzić, gdyż wybór jest naprawdę trudny. Jedynym minusem jest dość długi czas oczekiwania na zamówienie oraz fakt, że nie jest ono realizowane jednorazowo, a na raty.
Bardzo ciekawie urządzony klub - wystrój w każdym calu przypomina o osach/pszczołach i zdecydowanie różni się od innych poznańskich wnętrz. Jedynym mankamentem lokalu są obrotowe, dość duże fotele, które utrudniają poruszanie się pomiędzy salami. Ciekawym rozwiązaniem jest parkiet, z którego muzyka nie przeszkadza w rozmowach, chociaż jest dobrze słyszalna. Polecam, bardzo ciekawy klub.
Ten klub chyba niedawno przeszedł remont. I jedynym, co jest w nim ok, jest faktycznie wygląd. Zaczęło się od tego, że miałam kilka wejściówek na piątkową wieczorną imprezę. Zdobyłam je z pewnym wysiłkiem, biorąc udział w konkursie. Jak się później okazało, nikt ich nawet nie sprawdzał. Weszliśmy więc ze znajomymi do pustego klubu, licząc na to, że w miarę upływu czasu się zapełni. Nic bardziej mylnego. Przez kolejne 3 godziny ludzie tylko wchodzili i wychodzili z Tokio Underground, mimo że do sąsiednich klubów ustawiały się kolejki na mrozie. Powodem braku zainteresowania były być może: bardzo niska temperatura w lokalu (mimo zimowych warunków na zewnątrz), nieciekawe towarzystwo (przy i na parkiecie tylko roznegliżowane blondynki w adidasach i ich wulgarni koledzy) oraz bardzo głośna muzyka nawet w lożach, co skutecznie uniemożliwiało spotkania towarzyskie. W końcu i my, zniecierpliwieni oczekiwaniem na wyższą temperaturę i większe zaludnienie, nie dopiwszy zimnych drinków (chyba herbata w takich warunkach byłaby bardziej odpowiednia), wyszliśmy z tego klubu.
Jak to przed świętami u jubilera, było bardzo dużo klientów. Mimo tego dość szybko podeszła do mnie ekspedientka i zapytała, w czym może mi pomóc. Wyjaśniłam, czego szukam, a ona zaraz zajęła się obsługą - pokazała mi wszystkie dostępne wzory biżuterii, a w woreczkach pod ladą sama zaczęła szukać właściwych kolczyków (do kompletu). Była bardzo zaangażowana i pomagała mi w wyborze właściwego towaru.
Oceniałam już kiedyś ten sklep, ale tego, co dzisiaj tam zobaczyłam i usłyszałam, nie mogę pominąć milczeniem. Zaczęło się od gigantycznych kolejek (wiadomo, jak to przed świętami bywa). Problem w tym, że ta, w której stanęłam, nie zmniejszała się tak szybko, jak te obok, ponieważ kasjerka nieprzerwanie z kimś rozmawiała - a to z klientami (którymi byli kończący zmianę pracownicy), a to z kolegami z sąsiedniej kasy. Dosłownie usta jej się nie zamykały... Po 25 minutach przyszła moja kolej na obsługę, ale w tym momencie musiało dojść do zmiany kasjerek. Poszło to dość szybko. Ale niestety kasetka nie chciała się otworzyć, przez co kasjerka zaczęła w nią bardzo mocno uderzać (eufemizm). Na koniec zmagań ze złośliwą szufladą, pani uderzyła w nią pięścią i warknęła "k.....!". Tego już było za wiele. Zapłaciłam za zakupy i czym prędzej uciekłam z tego sklepu.
Rzadko chodzę do Duki, ze względu na wysokie ceny. Jednak z okazji poświątecznych wyprzedaży, postanowiłam się tam wybrać. Spodobały mi się szklanki do piwa, ale chciałam, żeby przy kasie zostały sprawdzone przez ekspedientkę. Poprosiłam ją o to i nie było żadnego problemu - sprawdziła szklanki dokładniej, niż sama bym to zrobiła, a nawet wymieniła mi komplet, ponieważ krawędź jednej z nich była chyba nierówna. Poza tym pani była bardzo profesjonalna i odnosiła się do mnie z szacunkiem - wszystkie zwroty grzecznościowe się pojawiły :) Polecam sklep ze względu na wysoką jakość obsługi, którą od razu widać.
Przez cały czas wybierania produktu, który chciałam zakupić (a trwało to około 10 minut) nie podeszła do mnie żadna ekspedientka, mimo że byłam bardzo blisko kasy, w której stały dwie z nich i plotkowały. Gdy już dokonałam wyboru i podeszłam do kasy, dziewczyna wzięła towar, nie zaprzestając rozmowy ze swoją koleżanką. Myślałam, że w którymś momencie się opamięta, ale się pomyliłam. Do mnie nie odezwała się ani słowem (nawet nie podała kwoty do zapłaty), za to na bieżąco wymieniała zdania z koleżanką, stojąc do mnie bokiem (w trakcie obsługi). Dopiero moje pytanie o cenę towaru nieco sprowadziło ją na ziemię, bo nawet zapytała, czy chcę reklamówkę... Nie polecam tego sklepu - zero zainteresowania klientem, chaos w asortymencie, wyłącznie duże rozmiary, wysokie ceny. Czasem zdarza mi się tam zaglądać, ale zawsze tego żałuję z wyżej wymienionych powodów.
Ceny kwiatów są tu bardzo wysokie, a obsługa nie przygotowana do wykonywanych obowiązków. Nie dość, że panie nie potrafią składać bukietów, to jeszcze nie nadrabiają miną, a dokładniej byciem miłymi. Jeśli nie muszę, staram się nie robić tu zakupów, bo wiem, że nie będę z nich zadowolona. Jedynym plusem jest duży asortyment i lokalizacja.
Ciekawy pomysł na sklep połączony z komisem rzeczy używanych. Można tu znaleźć zarówno odzież, jak i obuwie oraz biżuterię i to wyjątkową, bo robioną ręcznie i w niepowtarzalnych wzorach. Sklepik jest dość mały, ale dzięki temu w krótkim czasie i bez znużenia można zapoznać się z całym asortymentem. Ubrania są czyste, a w sklepie panuje przyjemna atmosfera.
Mimo że w Norauto profesjonalnie zajmują się wymianą opon, gdy trafiliśmy tam z mężem, nikt nie chciał tego zrobić, gdyż podobno wszyscy byli zajęci. A my złapaliśmy gumę i wcale nie chcieliśmy się wpychać w kolejkę zmiany opon z letnich na zimowe... W sklepie było mnóstwo wystawionych towarów w "super cenie", problem tylko w tym, że nigdzie tych cen nie można było znaleźć. Ogólnie asortyment jest bardzo duży i jeśli chce się kupić coś do auta, to właśnie tutaj. Niestety jednak najtaniej nie jest.
W tym sklepie znalazłam towary z gazetki Biedronki, których nie było w innych sklepach tej sieci, a które chciałam kupić. Bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie pracownice, które były uśmiechnięte i pomocne. Artykuły tekstylne były niestety powyciągane z opakowań i zdekompletowane, a porozrzucane zdecydowanie zaburzały obraz porządku w sklepie. Na podłodze znalazły się nieczystości (rozsypana mąka, pestka od śliwki, paragony), ale ogólnie na półkach towar był dobrze poukładany.
W sklepie panował porządek, mimo że pracownicy zajęci byli przyjmowaniem dostawy. Nie było również problemu z podejściem do kasy jednego z nich, kiedy kolejki się wydłużyły. Towary w większości posiadały odpowiednie etykiety cenowe (z wyjątkiem płyty DVD, którą chciałam kupić). Ceny w Biedronce są bardzo przystępne, a asortyment zaskakuje mnie pozytywnie za każdym razem, kiedy robię tam zakupy.
Salon Vision Express reklamuje się jako nastawiony na klienta, nowoczesny i wyjątkowy. Tymczasem obsługa zupełnie o tym nie świadczy. W czasie 15 minutowej wizyty w salonie, nikt ze sprzedawców nawet nie pofatygował się, żeby podejść, mimo że nie obsługiwali innych klientów, a zajmowali się jakimiś "swoimi" sprawami. Poza tym pomysł montowania zabezpieczeń przed kradzieżą na oprawkach okularów i w formie dużego klipsa jest, delikatnie mówiąc, niezbyt udany, gdyż znacznie utrudnia przymierzanie i zaburza obraz. Jakby tego było mało, za planszą, na której rozmieszczone są okulary, ciągną się żyłki, co jeszcze bardziej przeszkadza w wyjęciu i włożeniu z powrotem okularów. Na dodatek w salonie panuje chaos - okulary podzielone są tylko na damskie i męskie, a później niby według kategorii cenowej, jednak stylowo są całkiem pomieszane i dość zużyte, co również nie zachęca do zakupów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.