Z nadzieją na zakup torby ze skóry (jak sugeruje nazwa sklepu) weszłam do środka. Poprosiłam o dwie torby z wystawy (pani podała je bardzo niechętnie) i gdy zobaczyłam, że ich jakość jest wątpliwa, zapytałam o materiał, z jakiego są wykonane. Usłyszałam dyplomatyczne "ekologia", więc zapytałam o torby skórzane w tym samym kolorze. Ekspedientka zanim zorientowała się, że takich nie ma, żachnęła się, że torby skórzane owszem, "ale nie w tej cenie!". Ten fakt był dla mnie oczywisty i wcale nie pytałam o cenę. Sprzedawczyni ogólnie była bardzo niechętna do obsługi, przez co wcale nie dziwi fakt, że w sklepie w ogóle nie było klientów.
Już na pierwszy rzut oka widać, że Alior Bank reprezentuje "wyższą kulturę bankowości" - wnętrze jest urządzone ze smakiem, a w tle słychać przyjemną muzykę. Oczekiwanie w kolejce umilają wiadomości lokalne i pogoda wyświetlające się na ekranie LCD. Obsługa jest profesjonalna i kulturalna (szybkie dokonanie transakcji, użycie zwrotów grzecznościowych). Jedyne, co przeszkadza, to nieprzemyślana organizacja przestrzeni - przy wejściu do banku i okienkach jest ciasno, a w banku dominują wąskie korytarze. Prezentowana oferta jest dedykowana klientom bardziej zamożnym, a dla tych przygotowana jest perfekcyjnie.
Asortyment tej Żabki po niedawnym remoncie i reorganizacji regałów uległ znacznemu zwiększeniu i, choć ze względu na wysokie ceny nie odwiedzam tego sklepu zbyt często, przychodzę tu teraz częściej. Szkoda, że obsługa się nie poprawiła tak, jak asortyment. Podeszłam do kasy, przy której stały dwie kasjerki. Jedna z nich liczyła pieniądze w kasie, a druga przeskanowała towary (rzucając je niczym psu kości). Gdy skończyła, odeszła od kasy, a ja musiałam czekać, aż podejdzie następna, która powiedziała kwotę do zapłaty i skasowała pieniądze nie mówiąc absolutnie żadnego słowa. W tym czasie do kasy podeszła trzecia kobieta i zaczęła opowiadać koleżankom o swoim "staniku" i "cyckach". To było naprawdę żenujące.
Kolejka do kasy była dziś tak duża, że wchodziła między regały, a na dodatek otwarte były tylko dwie kasy, z których jedna w pewnym momencie się zawiesiła. Zakupy poza tym są tutaj przyjemne, bo zawsze można znaleźć odpowiedni produkt - zarówno pod względem trafności, jak i ceny (dużo ofert promocyjnych). Obsługa także jest dość miła (zwroty grzecznościowe), choć brakuje jej uśmiechu. Na plus zasługuje hojny program lojalnościowy - zebrane punkty można wymienić na atrakcyjne nagrody, a poza tym dzięki karcie na wiele artykułów przysługuje zniżka lub zwiększona ilość promocyjnych punktów.
Obsługa Zary w Malcie sprawia wrażenie niezainteresowanej klientem. Sklep pod tym względem przypomina raczej samoobsługowy market, aniżeli dość ekskluzywny butik - klient musi radzić sobie sam, chyba że znajdzie kogoś, kto mógłby mu pomóc. Jedynie przy wejściu do przymierzalni zawsze ktoś czuwa, chociaż nie do końca dokładnie przygotowuje ubrania do zmierzenia - np. dziś nie wyciągnął usztywnienia kołnierzyka w koszuli. Po wyjściu z przymierzalni zaskakująca troska o trafność produktu ze strony jeszcze innego pracownika ("i jak?") - rotacja przy wejściu do przymierzalni naprawdę duża, a co z tego wynika - chaos na tym stanowisku.
Ceny w In Medio są po prostu wzięte z księżyca - słodycze są dwa razy droższe, niż w innych sklepach. Oczywiście na prasę i książki nie ma takiej marży, bo jest to dyktowane czym innym. Gdy weszłam do kiosku, dwie roześmiane dziewczyny stały za malutką ladą (aż trudno uwierzyć, że obie się tam zmieściły), jedna z nich obsługiwała klientów. Szkoda, że ten miły uśmiech nie był skierowany do klientów, a wynikał z rozmowy z koleżanką. Dobrze natomiast, że można tu kupić bilety MPK - okazuje się to zbawienne, gdy biletomat nie działa.
Weszłam do Parfois w poszukiwaniu konkretnego dodatku. Rozejrzałam się po sklepie i po chwili jedna z pracownic zapytała mnie, czy może w czymś pomóc. Określiłam swoje potrzeby, po czym ona udała się na zaplecze i znalazła coś, co ewentualnie mogłoby im odpowiadać. Niestety nie tego szukałam, więc zaproponowała jeszcze coś innego. Była przy tym bardzo miła i wcale nie natarczywa, a ja czułam, że każdy klient jest dla niej ważny. Bardzo duży plus za to oraz za ekspozycję, która jest różnorodna, ciekawa i w przystępnych cenach.
To chyba największy Piotr i Paweł w Poznaniu, a co za tym idzie - najlepiej wyposażony. Kupiłam tu dziś surówkę, której pewnie nie dostałabym w żadnym innym sklepie, a sprzedawczyni, która ją pakowała, zrobiła to na tyle umiejętnie, że nie musiałam płacić za wodę, która również znajdowała się w pojemniku, bo w mojej porcji było jej jak najmniej. W kasie panie kasjerki żywo o czymś rozmawiały, ale nie odbiło się to na jakości obsługi, gdyż nie zabrakło zwrotów grzecznościowych i miłego uśmiechu. Zakupy były szybkie, owocne i przyjemne.
Tradycyjnie już, w Netto czuć braki kadrowe. Mimo dużej ilości klientów, otwarta była tylko jedna kasa. Po dłuższym czasie pojawiła się druga kasjerka, ale od tej pierwszej to wymagało zmiany kasy, zupełnie jakby jej koleżanka nie mogła zająć innej, a ta zostać w dotychczasowej. Przy tej logistycznej operacji nie obyło się bez, niezbyt grzecznych, komentarzy pomiędzy obiema paniami na temat osoby, która zajmuje się nominałami pieniędzy w kasie. Gdy mój towar został zeskanowany i usłyszałam kwotę, podałam kasjerce pieniądze, mówiąc "proszę". Ta natomiast odwróciła się do mnie plecami i zaczęła regulować wysokość krzesła, a gdy to nie przyniosło zamierzonych efektów, zamieniła sobie siedziska. Stojąc w pieniędzmi w wyciągniętej ręce, powtórzyłam "proszę", na co ona odparła "tutaj można położyć" i wskazała miejsce na kasie. Dopóki nie położyłam tam pieniędzy, nie skasowała ich... Może gdyby to byłą pierwsza takiego typu sytuacja, pomyślałabym, że pani miała zły dzień, ale za każdym razem, gdy tu jestem, kasjerki są niezadowolone, niemiłe i demonstrują klientom, kto tu rządzi...
Piekarnia i cukiernia Edro-Bis mieści się w budynku Netto. Znacznie bardziej wolę tu kupować pieczywo niż w samym Netto, ponieważ wybór jest większy, a pieczywo nie pochodzi z mrożonek. Również wybór ciast jest imponujący, a do tego wypieki są bardzo smaczne. Jednak dzisiaj sprzedawczyni chyba nie miała dobrego dnia - zachowywała się, jakby pracowała za karę: ruszała się powolnie i była zniechęcona. Na serniku z lukrem nie położyła folii przy pakowaniu, przez co przykleił się do niego papier i cały lukier zszedł razem z nim.
Sposób ekspozycji towaru w Almie jest bardzo gustowny - zaaranżowana wystawka z owoców, gdzieniegdzie stylowe meble (bo tak to już chyba można nazwać) zamiast tradycyjnych półek i regałów. Jednak miejsca nie ma tu za dużo. W alejkach trudno mijają się dwa wózki, również dojście do kas jest dość wąskie. Na dodatek warzywa i owoce trzeba ważyć na stoisku, co sprawiło, że musiałam odejść z nimi od kasy i wrócić po kody. Zdziwiła mnie postawa pracownicy na tym stoisku, która widziała, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale nie uprzedziła mnie o konieczności ważenia. Gdy podeszłam tam później, głęboko westchnęła, bo chyba chciała się zająć rozkładaniem towaru, a ja jej przeszkodziłam. Również pracownicy stoiska z wędlinami i mięsem nie zrobili pozytywnego wrażenia - kobieta była wyjątkowo niezdarna (wędlina jej się rozwalała, pakowanie trwało bardzo długo), a mężczyzna stał obok niej i patrzył jej na ręce, nie zauważając, że też miałby kogo obsługiwać. Dopiero po chwili podszedł i zapytał, czy coś podać. Kasjerka natomiast miała zastrzeżenia do bonu, którym chciałam płacić, chociaż okazał się właściwy. Plus jedynie za wystrój i asortyment.
Weszłam do Empiku w poszukiwaniu konkretnej książki, ale gdy nie znalazłam jej na półce, postanowiłam zapytać o możliwość zamówienia. Oczywiście taka opcja była dostępna, więc z niej skorzystałam. Pracownica poinformowała mnie, jakie są zasady zamawiania, mogłam wybrać salon, w którym odbiorę książkę. O jej przybyciu zostanę powiadomiona mailowo, co zresztą również miało miejsce po złożeniu zamówienia. Korzystając z okazji zapytałam również o dostępność jednej z płyt DVD, ale jeszcze nie było jej w sklepie. Dziewczyna w informacji była bardzo miła i jasno przekazała mi informacje. Poza tym zamówiłam długo poszukiwaną książkę :)
W sklepie był dziś duży ruch. Trudno było trafić na wolnego sprzedawcę, który podałby właściwy rozmiar buta. Poprosiłam o pomoc jedną z przechodzących obok mnie ekspedientek, ale odpowiedziała "za chwilę". Wiem, że kierowała się do innego klienta, ale mogła inaczej dobrać słowa. Spróbowałam później u drugiego pracownika. Zniknął na dość długi czas na zapleczu, już zaczynałam się niecierpliwić. Ale gdy pojawił się po paru minutach, dokładnie powiedział mi, jakie numery obuwia zostały. Niestety mojego nie było.
Weszłam do tego sklepu w poszukiwaniu konkretnego DVD. Ponieważ w Starym Browarze bywam rzadko, nie znam rozmieszczenia towaru w dużym Mega Avansie. Aby zaoszczędzić sobie szukania w całym sklepie, podeszłam do informacji i zapytałam, gdzie znajdę płyty z koncertami. Siedząca tam pani z miłym uśmiechem dokładnie wskazała mi miejsce potencjalnych poszukiwań. Asortyment jest tu bardzo duży, a liczne promocje pozwalają na nabycie danych towarów w korzystnych cenach.
Do Meze mam swoisty sentyment, ponieważ przypomina mi wakacje w Grecji. Wszystko jest tu takie wierne oryginałowi - jedzenie, muzyka, wystrój. Wszystko w biało-niebieskich kolorach, grecka lemoniada do popicia. Może nie ma zbyt dużo miejsca, ale wskazuje na to już nazwa: "mini tawerna grecka". Danie, które dziś zamówiłam wyglądało tak pysznie, że można je było zjeść samym wzrokiem. Smakowało równie dobrze! Na realizację zamówienia nie czekałam długo. Obsługa jest bardzo miła i uśmiechnięta, a dzięki jej czujności nie zostawiłam w lokalu rękawiczek :) Może to trochę bar szybkiej obsługi, ale dzięki temu tylko ceny są przystępniejsze niż w innych greckich restauracjach, bo jedzenie absolutnie nie jest gorsze. Po prostu nieco inne, co również jest dużym plusem.
Stary Browar bez wątpienia jest wizytówką Poznania. Jego architektura, niespotykana wśród centrów handlowych, jest na tyle charakterystyczna, że nie sposób ją z czymś pomylić i na tyle pomysłowa, że świetnie się sprawdza - połączenie starej i nowej części w zależności od pory roku może być otwartym dziedzińcem (latem) lub oszklonym deptakiem i kawiarniami (zimą). Zestaw sklepów jest dość ekskluzywny jak dla zwykłego zjadacza chleba, ale i on znajdzie tu coś dla siebie, jednak nierzadko można tu spotkać rozpoznawalne osoby. A co działa na niekorzyść Starego Browaru? Ceny w niektórych sklepach sieciowych są wyższe niż na te same towary w innych galeriach handlowych.
Poszłam do Gruszeckiego po małą przekąskę. Jedna z ekspedientek obsługiwała kogoś, więc podeszła druga. Zapytała, co podać, a gdy tylko odpowiedziałam, zawołała ją inna, więc ta odeszła bez słowa. Co prawda, nie czekałam długo, ale poczułam się zignorowana. Gdy już wróciła, wszystko było w porządku - podała ciasto w profesjonalny sposób: odkroiła konkretny kawałek, zapytała, czy biorę je na wynos, zapakowała. Poza tym była miła i nie robiła problemu z konieczności odkrojenia małego kawałka.
Ekspozycja towaru w każdym salonie Venezii robi duże wrażenie - rozmieszczenie według kolorów, ciekawe zagospodarowanie półek. Jednak niestety obsługa dostaje dziś wielki minus. Chodziłam od półki do półki w poszukiwaniu odpowiedniej torby dla siebie. Niektóre z nich nie były dostępne do obejrzenia, ponieważ posiadały zabezpieczającą linkę. Po ponad pięciu minutach jedna z ekspedientek zauważyła, że czegoś szukam, podeszła do mnie i zupełnie bez uśmiechu zapytała: "Szuka pani czegoś konkretnego?". Odebrałam to raczej jak próbę pozbycia się mnie ze sklepu, ale powiedziałam, o co mi chodzi, na co usłyszałam "aha". Ekspedientka rzuciła jeszcze, że jedna torba jest "zdecydowanie mniejsza od drugiej" i odeszła. Jeszcze chwilę stałam nieco zdziwiona, a nie dowiedziawszy się nic na temat wskazanej torby, kontynuowałam oglądanie. Podeszła do mnie druga sprzedawczyni, która okazała się nieco bardziej pomocna, bo przynajmniej podała mi torbę, którą chciałam obejrzeć i zaproponowała, że aby ocenić jej rzeczywisty rozmiar, wyciągnie znajdujące się w środku wypełniacze. Zaproponowała mi też inne torebki, ale zupełnie nie potrafiła rozwiać moich wątpliwości co do nich. Wyszłam zażenowana poziomem wiedzy obsługi. Nikt nie odpowiedział na moje "do widzenia".
Poszłam do banku wpłacić pieniądze. Dwa stanowiska kasowe były otwarte, ale stały przy nich klientki. Nie spieszyło mi się i absolutnie nie miałam powodu się niecierpliwić, więc czekałam spokojnie na swoją kolej. Po około dwóch minutach z pomieszczenia obok wyszła jedna z pracownic, podeszła do mnie i zapytała, czy może mi w czymś pomóc. Wyjaśniłam, że chciałam tylko dokonać wpłaty, w związku z czym ona, nie posiadając dostępu do kasy w swoim biurze, nie może mogła mnie obsłużyć. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona takim zachowaniem, zupełnie się go nie spodziewałam! W którym banku pracowników obchodzą kolejki? Jak widać - w BPH. Obsługa w kasie była miła i profesjonalna, a ponieważ jestem stałym klientem, już nawet pracownicy kojarzą mój profil, jako klienta banku.
Apart w Kupcu Poznańskim jest dużym i ekskluzywnie wyglądającym sklepem. Obsługa nosi ujednolicone, nie rzucające się w oczy, klasyczne stroje, które dodają jej profesjonalizmu. Wybór towarów jest bardzo szeroki, a ceny przystępne. Po wejściu do środka miałam dłuższą chwilę, aby zapoznać się z asortymentem, a po chwili podeszła do mnie jedna z pracownic i zapytała, czy może w czymś pomóc. Ponieważ byłam tam w celach orientacyjnych, podziękowałam, ale to bardzo miłe zainteresowanie klientem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.