Przemierzyłam sklep w poszukiwaniu fajnych butów. Sporo butów było w promocyjnych cenach, dodatkowo nad regałami wisiały plakaty informujące o rabacie przy zakupie większej ilości butów. Kartony z butami były równo ustawione na półkach. Ceny były naklejone na kartony. W ofercie były także torebki, paski, skarpetki, wszystko to uporządkowane na półkach. Chcąc przymierzyć buty, szukałam jednorazowych skarpetek do mierzenia i znalazłam je, ale w opakowaniu było ich już niewiele. Poza tym szkoda, że nie są przy każdym regale, byłoby wygodniej. Zdecydowałam się na buty i podeszłam do kasy, którą obsługiwała jedna pracownica. Byłam druga w kolejce i czekałam chwilę. Pracownica powiedziała do mnie "dzień dobry", sprawdziła zawartość kartonu, zapakowała buty do firmowej reklamówki. Ponadto zaproponowała zakup wkładek do butów. Dostałam paragon i resztę do ręki, a pracownica pożegnała mnie słowami "dziękuję, do widzenia".
Zgłodniałam, więc zaszłam do sklepu kupić coś do przegryzienia. Za ladą stała sprzedawczyni, ubrana w firmowy strój. Obsługiwała klienta, a dwoje innych stało w kolejce. Na półkach za sprzedawczynią były poukładane różne rodzaje chleba, natomiast bułki i ciasta znajdowały się na półkach lady. Przy każdym produkcie była etykieta z jego nazwą oraz ceną. Czekałam na obsługę około 4-5 minut. Sprzedawczyni zapytała mnie "słucham?", a następnie zapakowała bułki w woreczek. Zrobiła to sprawnie i równie szybko podliczyła zakupy i podała kwotę do zapłaty. Następnie położyła paragon na ladzie i podziękowała za zakup. Zaczęła obsługiwać klienta stojącego za mną.
Przed cukiernią znajdował się ogródek, gdzie przy kilku stolikach siedzieli klienci. Kilka stolików było pustych i zauważyłam, ze blaty stolików były czyste. Nie stały na nich brudne naczynia, nie leżały brudne serwetki. W jednej ladzie chłodniczej były lody, w innej - ciasta, do wyboru było także wiele rodzajów napojów. Za ladą stały dwie pracownice - miały na sobie firmowe koszulki. Nie było żadnej kolejki, więc zostałam obsłużona od razu. Jedna z pracownic zapytała mnie "słucham?" i po chwili podała rożek z lodami, mówiąc "proszę". Podała kwotę do zapłaty, dając mi paragon, także powiedziała "proszę". Sprzedawczyni zachowywała się uprzejmie, była uśmiechnięta.
W witrynie wisiał plakat informujący o przecenie, co zachęciło mnie do wejścia do środka. Sprzedawczyni stała za ladą, poza tym zauważyłam dwie klientki, które przeglądały odzież na wieszakach. Ubrania były równo powieszone, nic nie pospadało na podłogę. Każde ubranie miało przyczepioną metkę z ceną, w przypadku ubrań objętych promocją ceny były pomarańczowe. W ofercie sklepu była również biżuteria, torby, szale. Kiedy podeszłam do kasy z wybraną biżuterią, pracownica sprawnie podliczyła i podała kwotę do zapłaty. Biżuterię zapakowała w woreczek, dała mi paragon i powiedziała do mnie "dziękuję".
Sprzedawczyni stała za lada i obsługiwała klienta, który płacił za gazety. Innych klientów nie było w sklepie. Prasa była poukładana działami na regałach, równo i niezbyt ciasno, tak że tytuły były dobrze widoczne. W sklepie można także zagrać w Lotto. Na regałach nie było widać kurzu, także podłoga była czysta. Kiedy podeszłam do kasy, klient już wyszedł, więc sprzedawczyni od razu wzięła ode mnie gazetę i sprawdziła jej cenę. Podała kwotę do zapłaty, następnie dała mi do ręki paragon i resztę, a na koniec obsługi powiedziała "dziękuję".
Część towaru była objęta promocją. Plakaty informujące o promocji wisiały w kilku miejscach nad regałami. Na pudełkach z butami, jeśli objęła je obniżka, były naklejone nowe ceny. Pudełka z butami oraz przykładowe modele butów stały równo ustawione na regałach. Oprócz butów w sklepie były także dodatki - torebki, paski, szale, skarpetki. Podczas mojej wizyty jedna sprzedawczyni stała za ladą przy kasie, a dwie chodziły między regałami, oferując pomoc klientom. Wszystkie sprzedawczynie miały na sobie firmowe koszulki. Jedna ze sprzedawczyń stanęła przy mnie i zapytała "czy mogę w czymś pomóc?" i poinformowała mnie o obowiązującej promocji. W sklepie było kilka siedzisk do mierzenia butów, ale jednorazowe skarpetki do mierzenia już się kończyły.
Przed wejściem do sklepu, na stojaku, znajdowała się aktualna gazetka reklamowa, a niedaleko kasy stały koszyki. Półki były uporządkowane, bez braków w towarze. Pod każdym produktem, na listwie, była widoczna cena. Produkty z promocji były oznaczone etykietami z czerwonymi cenami. Kiedy weszłam do sklepu, dwie pracownice stały niedaleko kasy, a trzecia stała między regałami. Kiedy stałam przy regale, jedna z pracownic minęła mnie, mówiąc "dzień dobry". Nie zaoferowała mi jednak pomocy. Wspomniana pracownica przystanęła przy drugiej sprzedawczyni i zaczęły głośno komentować wygląd klientki, która dopiero co wyszła ze sklepu.
Na część asortymentu obowiązywała promocja, ubrania te wisiały oddzielnie, na metkach były naklejone nowe ceny. Ubrania wisiały równo na wieszakach, a część było poskładana na stołach - nic nie było porozwalane, zwinięte byle jak. Alejki były dosyć szerokie, żeby swobodnie chodzić wzdłuż nich. Okazało się, że trzy przymierzalnie na piętrze to za mało - niepilnowana osoba przede mną weszła do przymierzalni z co najmniej 10 ubraniami i musiałam czekać w kolejce. Zarówno przed przymierzalnią, jak i w niej lustra i podłoga były niezabrudzone, bez śladu plam. Zauważyłam jedną osobę z obsługi na każde piętro.
Przy wejściu była aktualna gazetka reklamowa oraz koszyki. Od razu po wejściu zauważalne były przerzedzone półki - na części brak towaru. Poza tym niektóre lady chłodnicze były puste, z podaną informacją na kartce, że są nieczynne. Artykuły z promocji były dobrze oznaczone - widocznymi żółtymi etykietami. Dział warzywa-owoce był dobrze zatowarowany, przy każdym produkcie była podana cena, zauważyłam w kilku miejscach foliowe woreczki. Kilka kas było czynnych, więc do kas stały maksymalnie 3-osobowe kolejki. Kasjerka była ubrana w firmową koszulkę, posiadała przypięty identyfikator. Powiedziała do mnie "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty. Następnie dała mi paragon i resztę, i powiedziała "dziękuję, zapraszam ponownie".
W witrynie sklepu wisiał plakat informujący o przecenie. Towar przeceniony wisiał na oddzielnych wieszakach, na metki naklejone były nowe ceny. Ubrania wisiały równo powieszone, nic nie spadło na podłogę. Między wieszakami było ciasno, dwie osoby nie mogły się minąć. Oceniłam liczbę klientów na około 15 osób, więc było tłoczno. W sklepie była jedna pracownica, stojąca przy kasie oraz ochroniarz, który pilnował przymierzalni i wręczał numerki. Kilka przymierzalni było wolnych, więc nie trzeba było czekać w kolejce. Po wyjściu z przymierzalni ochroniarz odbierał numerek, ale ubrania trzeba było odwiesić samej.
Na część asortymentu obowiązywały promocyjne ceny, ale ubrania były przemieszane - na jednym wieszaku wisiały ubrania przecenione i nieprzecenione. Kilka sztuk odzieży leżało na podłodze. Widziałam kilka ubrań bez metki z ceną. Wieszaki stały zbyt blisko siebie i nie było wygodnie mijać się z kimś. Towar był też wyłożony na stołach i tu panował porządek - ubrania były poskładane, widoczne były ceny. Zauważyłam trzy osoby z obsługi - wszystkie posiadały identyfikatory. Jedna pracownica porządkowała ubrania przy przymierzalniach, a dwie stały za kasami. Kolejka była spora - 10-12 osób. Muzyka była trochę za głośna.
W sklepie było ciasno - wieszaki z ubraniami były ustawione zbyt blisko siebie. Nic nie leżało na podłodze, ale część ubrań wisiała byle jak - prawie spadały z wieszaków lub były odwrócone na lewą stronę. Zauważyłam też kilka ubrań bez metek. Przecenione ubrania leżały na dwóch stołach i były porozrzucane, co nie wyglądało zachęcająco. Widziałam dwie sprzedawczynie - jedna obsługiwała kasę, druga stała przy przymierzalniach. Pracownica sprawdziła, ile ubrań biorę do przymierzenia, a kiedy wyszłam, odebrała je ode mnie. Przymierzalnia robiła dobre wrażenie - była przestronna, z haczykami i stołkiem.
W sklepie było sporo klientów - około 20 osób, ale dwie osoby mogły się minąć w alejce między regałami. Ubrania wisiały równo na wieszakach, nic nie leżało na podłodze. Część bluzek była wyeksponowana na manekinach. Produkty posiadały przypięte ceny. W sklepie były trzy sprzedawczynie - jedna przy kasie, dwie na sali sprzedaży. Zajmowały się rozmową między sobą, na tyle głośną, że słychać było każde słowo. Obserwowały klientów, ale nie oferowały im pomocy. Jest w czym wybierać w sklepie, ale zauważyłam, że jedna z torebek, które oglądałam, miała popsuty zamek.
Na szybie został przyklejony plakat informujący o aktualnych promocjach - taki sam plakat wisiał w środku przy koszykach. Na dziale z napojami na półkach stało kilka rodzajów wody mineralnej, z różnych firm i w różnych pojemnościach. Ceny zostały umieszczone na listwach pod butelkami. Na dziale z artykułami do domu zobaczyłam woreczki śniadaniowe w promocji - była oznaczona zółtą kartką z podaną nazwą produktu i ceną. Wszystkie artykuły promocyjne w sklepie były oznakowane w ten sam sposób. Przy kasie stała jedna kasjerka, ubrana w firmową koszulkę. Przede mną stały dwie osoby. Zostałam obsłużona po około 5 minutach. Taśma, na którą wyłożyłam zakupy, była czysta, a boks kasowy nie był zaśmiecony. Kasjerka powitała mnie słowami "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty. Na koniec obsługi wręczyła mi paragon i powiedziała "dziękuję".
Po wzięciu koszyka sprzed wejścia na salę sprzedaży poszłam od razu na dział mięsny. Za ladą obsługiwały dwie sprzedawczynie, obie ubrane w białe fartuchy. Na mięso obowiązywała jedna kolejka, natomiast na dział ser-wędliny druga. Byłam piąta w kolejce, czekałam około 10 minut. Kiedy nadeszła moja kolej, sprzedawczyni zapytała "słucham?'. Poprosiłam o mięso mielone i sprzedawczyni wybrała ładnie wyglądający, świeży kawałek. Zważyła tyle mięsa, o ile prosiłam i zapakowała je do dwóch woreczków. Sprzedawczyni podczas obsługi miała na dłoni foliowy woreczek. Przy podawaniu mi zapakowanego mięsa sprzedawczyni powiedziała "proszę". W sklepie był też cukier w promocji - ten produkt w promocyjnej ofercie oraz inne były oznaczone żółtymi etykietami. Czynne były dwie kasy, do każdej po dwie osoby. Czekałam krótko, a kasjerka sprawnie zeskanowała zakupy i podała kwotę do zapłaty, a następnie dała mi do ręki resztę oraz paragon. Na końcu powiedziała "dziękuję".
Na poczcie musiałam odstać w kolejce 15 minut, żeby wysłać list - czynne były dwa okienka, a do każdego stało po 5 osób w kolejce. Za szybą każdego z okienek widać było wystawione różne produkty - nie tylko kartki okolicznościowe, ale i gazety, trochę zabawek oraz kartony do pakowania dużych przesyłek. Na ladzie nie było żadnych śmieci ani plam. Pracownica była ubrana w firmowy strój i miała przypięty identyfikator. Powitała mnie "dzień dobry", policzyła, ile mam zapłacić i podała kwotę. Resztę położyła na ladzie. Na końcu obsługi powiedziała do mnie "dziękuję".
W sklepie dostępne były koszyki oraz aktualna gazetka reklamowa. Produkty promocyjne zostały oznaczone żółtymi etykietami z podaną nazwą, ceną oraz napisem "promocja". Z działu owoce-warzywa wzięłam kilka cebul - na ladzie, obok wagi leżały foliowe woreczki do pakowania. Sprzedawczyni zważyła cebule i nakleiła na woreczek cenę. Na dziale panował porządek - owoce i warzywa leżały w plastikowych skrzynkach, na każdą była naklejona cena konkretnego produktu. Czekałam 2-3 minuty w kolejce do kasy - byłam druga. Kasjerka była ubrana w firmowy strój i zachowywała się uprzejmie. Powiedziała do mnie "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty. Dostałam resztę i paragon. Kasjerka pożegnała mnie, mówiąc "dziękuję".
Do sklepu zaszłam po maliny. Były ustawione w tekturowych pojemnikach na ladzie, w widocznym miejscu była umieszczona cena. Inne owoce i warzywa były porozkładane w dużych plastikowych skrzynkach oraz mniejszych pojemnikach. Do pojemników były przyklejone etykiety z cenami. Nie zauważyłam nieświeżych, popsutych owoców i warzyw. Chwilę czekałam w kolejce, ponieważ przede mną stały dwie osoby. Kiedy nadeszła moja kolej, sprzedawczyni zapytała "słucham?". Pojemnik malin zapakowała do foliowej torebki i wręczyła mi go. Dostałam do ręki paragon i resztę, a sprzedawczyni pożegnała mnie słowami "do widzenia".
Na zewnątrz lodziarni ustawione było kilka stolików z krzesłami. Przy dwóch siedziało kilka osób, reszta była wolna. Stoliki były uprzątnięte - nie było na nich papierków, brudnych naczyń. W środku kawiarni także było kilka stolików, i one także były uporządkowane, ale nikt nie siedział przy nich. W ofercie były ciasta, desery lodowe, gofry. Ciasta były widoczne w przeszklonej gablocie, z podanymi nazwami i cenami za porcję. Lody znajdowały się w ladzie chłodniczej, wyglądały apetycznie i świeżo, sama lada nie miała widocznych żadnych zabrudzeń. Przy niej stała sprzedawczyni, ubrana w firmową koszulkę. Kiedy stanęłam przy ladzie, zapytała "słucham?". Kiedy mnie obsłużyła, podała cenę, następnie położyła na ladzie paragon i podziękowała za zakup.
W sklepie była czynna jedna kasa. Siedziała na nią kasjerka ubrana w firmowy strój, z identyfikatorem. Kiedy weszłam do sklepu, w kolejce do kasy stały dwie osoby. Koszyki stały przy wejściu, czyste i równo ustawione. Towary objęte promocją były oznaczone kolorowymi etykietami z podanymi nazwami produktów, nowymi cenami oraz datą obowiązywania promocji. Na półkach nie zauważyłam braków ani bałaganu - produkty były równo ułożone, nie było widać plam ani kurzu. Kiedy podeszłam do kasy, byłam pierwsza w kolejce i czekałam może minutę na obsługę. Pracownica powiedziała do mnie "dzień dobry", zapytała, czy pakować w reklamówkę. Podała kwotę do zapłaty oraz kwotę reszty. Dostałam paragon i resztę do ręki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.