Przy wejściu na salę sprzedaży na stojaku znajdowała się aktualna gazetka handlowa, nie było natomiast koszyków. W promocji były banany, ale większość owoców miała plamki na skórce lub była całkowicie zielona. Na półce z ryżem i makaronem produkty były równo ustawione, nie było braków, ceny były umieszczone na listwie. Nie było produktów przeterminowanych. Na dziale odzieżowym część asortymentu była objęta promocją, co zostało oznaczone plakietkami. Czynne były prawie wszystkie kasy. Kasjerka była ubrana w firmowy strój, miała przypięty identyfikator. Powiedziała do mnie "dzień dobry", a na koniec "dziękuję". Paragon i resztę wydała do ręki.
Sprzedawca siedział za biurkiem, ale kiedy weszłam wstał, podszedł i powiedział "dzień dobry", a następnie zapytał, w czym może pomóc. Zapytałam o dostępne w sklepie kanapy. Sprzedawca zapytał, jakiej wielkości kanapy szukam, czy rozkładanej, następnie pokazał kilka, z dostępnymi rodzajami obić. Ponadto zademonstrował, jak rozkłada się jedną z kanap. Sprzedawca był uprzejmy i uśmiechnięty. W ofercie były również stoły i meble kuchenne. W sklepie znajdowały się aktualne gazetki reklamowe, rozłożone w kilku miejscach na stolikach.
Sklep ma w ofercie obuwie oraz torby damskie i sportowe. Dostępne są buty damskie, męskie i dziecięce. Buty zostały ustawione na regałach, które stoją w niewielkich odległościach od siebie i dwóm klientom trudno się wyminąć. W sklepie było za mało taboretów do mierzenia i kiedy chciałam przymierzyć buty, musiałam czekać, aż się któryś zwolni. Nie mogłam swobodnie mierzyć, ponieważ w alejce było ciasno i inni klienci musieli uważać, żeby mnie minąć. W sklepie były trzy sprzedawczynie, ale nie oferowały klientom pomocy, jedynie ich obserwowały.
Przy wejściu na salę stały koszyki oraz wózki dla klientów. Odzież była podzielona działami na damską, męską i dziecięcą. Ubrania były równo powieszone, każde posiadało metkę z ceną, nic nie leżało na podłodze. Sprzedawczynie posiadały przypięte identyfikatory. Przymierzyłam kilka ubrań - przymierzalnia była czysta, posiadała lustro, nie było zbyt ciasno. Po wyjściu z przymierzalni musiałam odwiesić ubrania, ponieważ pracownica zajmowała się wyłącznie sprawdzeniem ilości odzieży branej do mierzenia przez klientów, a po wyjściu z przymierzalni udawała, że mnie nie widzi.
Przy wejściu na salę sprzedaży znajdowały się uporządkowane koszyki. Na półkach nie było braków towaru, a ceny znajdowały się pod produktami. W sklepie był czytnik cen. Produkty w promocji były oznaczone żółtymi etykietami. Na dziale owoce-warzywa nie było woreczków foliowych. Czynna była jedna kasa, stanęłam w kolejce jako druga i czekałam około 2-3 minuty. Boks kasowy i taśma były czyste, bez żadnych zabrudzeń. Kasjerka powiedziała "dzień dobry", zeskanowała zakupy, podała łączną cenę. Paragon i resztę dostałam do ręki.
Przy wejściu nie było ani jednego koszyka, na zewnątrz sklepu stały jedynie wózki. Na dziale owoce-warzywa chciałam kupić paprykę, ale te leżące w kilku kartonach były przebrane, ponadto znalazłam kilka sztuk przywiędłych, obitych, a jedna miała nawet zaczątki pleśni, więc zrezygnowałam. Czynne były dwie kasy, byłam trzecia w kolejce. Kasjerka miała firmowy strój oraz identyfikator. Powiedziała "dzień dobry", podała kwotę do zapłaty, następnie kwotę reszty. Resztę i paragon kasjerka podała mi do ręki.
Przypomniałam sobie o kupnie dzisiejszego wydania gazety, więc zaszłam do saloniku. Sprzedawczyni stała za ladą, poza nią w sklepie było dwóch klientów, którzy stali przy regałach z prasą i przeglądali gazety. Prasa była wyłożona na regałach w sposób uporządkowany, zgodnie z tematyką. Z wybraną gazetą podeszłam do lady, a pracownica wzięła ją ode mnie, żeby sprawdzić cenę. Podała cenę, następnie kwotę reszty. Gazetę położyła na ladzie z paragonem i resztą. Na końcu obsługi powiedziała do mnie "dziękuję".
Kiedy weszłam do sklepu, sprzedawczyni stała za ladą i powiedziała do mnie "dzień dobry". Kiedy przeglądałam ubrania, zapytała, czy może w czymś pomóc. Ubrania wisiały równo powieszone, posiadały przypięte metki z cenami, nic nie leżało na podłodze. Ubrania były czyste i niepogniecione. Z dwoma wybranymi bluzkami poszłam do przymierzalni - była czysta, dobrze oświetlona. Kiedy wyszłam z przymierzalni, pracownica sklepu nic nie powiedziała, była zajęta rozmową telefoniczną, więc odwiesiłam ubrania na wieszak i po chwili wyszłam ze sklepu.
W sklepie była już oferta butów na sezon jesienno-zimowy. Buty zostały ustawione na półkach oraz na kartonach umieszczonych na podłodze. Ceny obuwia były naklejone na kartonach. Alejki były zbyt wąskie, aby dwie osoby mogły swobodnie się minąć. Do mierzenia były tylko dwa taborety. W sklepie były dwie sprzedawczynie, które stały w pobliży lady i rozmawiały, jednocześnie obserwując klientów. Oprócz butów sklep miał w ofercie również torebki damskie.
W sklepie było 6-10 klientów i 3 sprzedawczynie - jedna przy kasie i dwie na sali sprzedaży. Pracownice te podchodziły do klientów i oferowały pomoc, pytając "czy mogę w czymś pomóc?". Sprzedawczynie miały na sobie firmowe koszulki oraz identyfikatory. W ofercie sklepu była oferta butów na sezon jesienno-zimowy oraz torebek. Obuwie były wyeksponowane na półkach oraz na kartonach stojących na podłodze. Na półkach i na podłodze nie było żadnych zabrudzeń. Ceny butów były naklejone na kartonach.
W sklepie przymierzyłam kilka bluzek. Jedna z przymierzalni była akurat wolna, więc nie musiałam czekać. W przymierzalni był tylko jeden haczyk, ale lustro i podłoga były czyste. Między regałami było ciasno i niewygodnie było przeglądać wieszaki z ubraniami. Przy każdym ubraniu była metka z ceną, ale niektóre z ubrań były powieszone byle jak, tak że zsuwały się z wieszaków. W sklepie widziałam dwie sprzedawczynie - jedną przy kasie i jedną chodzącą wzdłuż alejek i porządkującą ubrania. W sklepie słychać było muzykę i reklamy Pepco, ale niezbyt głośne, więc nie przeszkadzało to w zakupach.
Przy wejściu stały koszyki, czyste i równo ustawione. Chodząc po sklepie, zauważyłam dwie pracownice, które układały towar na półkach. Półki były czyste, a produkty ustawione na nich w sposób uporządkowany. Etykiety z cenami znajdowały się na listwach umieszczonych pod produktami. Ceny rzeczy będących w ofercie promocyjnej były oznaczone na czerwono, z podaną datą obowiązywania promocji. Czynne były dwie kasy, stanęłam w jednej z kolejek jako trzecia i czekałam około 4 minuty. Kasjerka powiedziała "dzień dobry", zapytała, czy pakować zakupy, podała kwotę do zapłaty. Resztę i paragon dała mi do ręki, a na koniec obsługi powiedziała "dziękuję".
W witrynie sklepu oraz wewnątrz, na ścianie, wisiały plakaty reklamowe z aktualną ofertą promocyjną sklepu. Koszyki stały równo ustawione. W promocji była między innymi mąka - pod nią, na listwie była widoczna żółta etykieta z ceną i napisem "promocja". Na półkach nie było pustych miejsc, produkty były ustawione równo. Kupiłam też kilka jogurtów i nie znalazłam żadnego przeterminowanego. Nie było kolejki do kasy, więc zostałam od razu obsłużona. Pracownica miała założoną firmową koszulkę. Powiedziała do mnie "dzień dobry", zeskanowała moje zakupy, podała kwotę do zapłaty, następnie zaś kwotę reszty, którą dostałam do ręki razem z paragonem.
W sklepie dwie osoby stały w kolejce, kiedy weszłam do środka. Sprzedawczyni była ubrana w firmowy strój, podawała pieczywo, mając na dłoni foliową rękawiczkę. Czekałam na obsługę około 4-5 minut. Pieczywo było poukładane w ladzie oraz na drewnianych półkach. Przy każdym produkcie była widoczna cena. Szyby lady były czyste, także na podłodze nie zauważyłam zanieczyszczeń. Kiedy sprzedawczyni obsłużyła klientów stojących przede mną, zapytała "słucham?", następnie zapakowała bułki, o które poprosiłam, do foliowego woreczka. Następnie podała kwotę do zapłaty, a zapakowane bułki położyła na ladzie razem z paragonem, mówiąc "dziękuję".
W sklepie obsługiwały dwie pracownice - były ubrane w firmowe stroje. Kiedy weszłam, do działów: z wędlinami oraz z mięsem były dwie oddzielne kolejki, każda po 4-5 osób. W kolejce po mięso czekałam około 7 minut. Produkty widoczne w ladzie wyglądały świeżo, wewnątrz lady było czysto. Przy każdym rodzaju mięsa była cena. Sprzedawczyni zapytała mnie "co podać?" i zapakowała mięso dla mnie do foliowego woreczka. Przy kasie obsługiwała mnie ta sama pracownica. Podała cenę, wydała mi resztę i paragon, na koniec powiedziała "dziękuję".
Zaszłam do sklepu, żeby kupić masło i mleko. Na półce lady chłodniczej nie było dużego wyboru i nie znalazłam odpowiadającego mi produktu. Z mlekiem natomiast nie było problemu - był pełny asortyment. Ceny znajdowały się pod towarem, na listwach. W sklepie jest czytnik cen, więc mogłam upewnić się co do ceny. Nie zauważyłam braków towaru, a na półkach było czysto. W kolejce do kasy byłam druga. Sprzedawczyni była uprzejma, powiedziała do mnie "dobry wieczór", a na koniec obsługi "dziękuję", wręczyła paragon i resztę do ręki.
Zaraz przy wejściu znajduje się dział owoce-warzywa, na którym wybrałam kilka jabłek z oferty promocyjnej. Cena znajdowała się nad jabłkami. Obok kartonu z owocami leżała rolka foliowych woreczków. Z ciekawości zważyłam jabłka - waga na dziale była sprawna i czysta. Z półki lady chłodniczej wzięłam ser z promocji, ale z krótką, bo tylko 2-tygodniową datą przydatności do spożycia. Czynne były dwie kasy, byłam trzecia w kolejce i czekałam 4-5 minut. Kasjerka była ubrana w firmową koszulkę, posiadała identyfikator. Była uprzejma, przywitała się i pożegnała, podała kwotę do zapłaty i kwotę reszty.
W sklepie było 10-15 klientów, mimo tego nie było tłoczno i mogłam swobodnie poruszać się wzdłuż półek. Towar był ładnie wyeksponowany, nic nie leżało na podłodze, nie było przewrócone. Kartony były równo ustawione, na każdym była naklejona cena. W kilku punktach sklepu znajdowały się siedziska do mierzenia obuwia. Zauważyłam dwie sprzedawczynie, ubrane w firmowe koszulki, które stały za ladą. Kiedy wychodziłam ze sklepu, jedna z nich obsługiwała klientkę.
Przed wejściem do sklepu znajdowała się informacja o coponiedziałkowym, 10% rabacie dotyczącym całej oferty sklepu. W sklepie znajdowały się dwie klientki i sprzedawczyni, która stała za ladą. Pracownica sklepu miała na sobie firmową koszulkę. Produkty były równo ustawione na półkach, ceny znajdowały się pod produktami, na listwach. Na półkach ani na podłodze nie było widać żadnego brudu. Kiedy przebywałam w sklepie, sprzedawczyni nie zaoferowała mi pomocy.
Ubrania były równo ułożone, na półkach, na stolikach, na wieszakach. Obejrzałam kilka swetrów i par spodni, i zauważyłam, że przy każdym produkcie była metka z ceną. Pracownicy sklepu byli rozpoznawalni dzięki firmowym koszulkom i identyfikatorom - podczas mojej wizyty w sklepie zajmowali się porządkowaniem ubrań na działach. W sklepie zauważyłam też pracownicę ochrony, która przechodziła z działu na dział, a kiedy wychodziłam ze sklepu - siedziała przy monitorze pokazującym obraz z kamer sklepowych.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.