Firma sprzedaje swoje towary na trzy sposoby, poprzez sklepy, sprzedaż wysyłkową z katalogu i sprzedaż wysyłkową, internetową. Najczęściej korzystam ze sklepów, ale zdarza się też, że kupuję coś z ich katalogu. Ta forma zakupów ma duże zalety. Przede wszystkim wadą jest konieczność płacenia za przesyłkę, ale w wraz z zamówieniem opłata za wysyłkę maleje, a przy zakupie za około 100 złotych znika zupełnie. Do tego mamy szereg promocji, produkty w okazyjnych cenach, możliwość kupienia dowolnych produktów z katalogu w cenie o 30% niższej, dwa w cenie jednego. System kupowania jest dość zawiły, w kopercie dostajemy blankiet zamówienia, list od dyrektorki firmy, jakąś ekstra ofertę na dodatek (kocyk, torba, czy coś w tym rodzaju), katalog i często znaczki ze zdjęciami produktów, możemy je sobie przyklejać na odpowiednie miejsce z blankiecie zamówień. Czasem są jeszcze dodatkowe kartki, jakieś zdrapki, że jak pod zdrapką będzie coś tam, to mam prawo kupienia czy otrzymania czegoś tam. Ogólnie robi to wrażenie trochę pstrokacizny i zabawki dla dzieci i zniechęca mnie do takiej formy zakupów.
To jest sklep ostatniej szansy, kiedy już wszystko inne w pobliżu jest już zamknięte, albo jeszcze nie jest otwarte. I jako taki sklep świetnie spełnia swoje zadanie. Sklep jest czynny od 6:00 do 22:00 lub 23:00. Sklep jest jasno oświetlony, nad wejściem świeci się neon z charakterystycznym logo Żabki. Wnętrze jest czyste i jasne. Na podłodze nie ma śmieci, towary na półkach są poukładane, bardzo starannie, też nie widziałam wśród nich nigdy śmieci. Sala sklepowa bardzo jasno oświetlona. Na półkach, przy produktach widoczne są ich ceny. W sklepie jest też chłodnia z nabiałem, lodówka z zimnym piwem i napojami. Przy wejściu jest niewielka ilość warzyw i owoców i podstawowe artykuły kosmetyczno - chemiczne. Ceny bardzo wysokie, nawet na małych przedmiotach potrafią być o kilkadziesiąt groszy droższe niż w marketach. Obsługa sympatyczna, uśmiechnięta i uprzejma. Wybór towaru niewielki, podstawowe rzeczy, raczej więcej przekąsek i napojów niż normalnego jedzenia.
Przez lata onet.pl był dla mnie właściwie synonimem portalu informacyjnego. Zaczynałam dzień od przeczytania najnowszych informacji z kraju i ze świata na tym portalu. Lubiłam też poczytać sobie opisy ciekawych miejsc, pooglądać zdjęcia, czasem poczytać coś na blogach. Niestety ostatnio onet zmienia się bardzo na niekorzyść. Kolorystyka strony i wygląd zostały unowocześnione i ta zmiana podoba mi się. Niestety jest tu coraz mniej ciekawych informacji. Nawet jeżeli są podawane informacje z Polski i ze świata to w zasadzie są w formie sensacji. Brakuje opisów ważnych spraw a zamiast tego jest cała masa idiotyzmów, informacji o jakimś zdarzeniu na drugim końcu świata. Rozumiem, że to tragedia, że na przykład jakieś dziecko zginęło w Ameryce, ale na miłość boską dzieci w Polsce też giną i może bardziej mnie, jako Polkę to by interesowało. Jest też bardzo dużo artykułów finansowych zalatujących artykułami sponsorowanymi, z dziedziny nieruchomości, bankowości. No a wszystko oblane sosem z celebrytów, sowicie okraszonym zdjęciami. Naprawdę wątpię, czy wszystkich tak bardzo interesuje kto sobie zrobił operację plastyczną i porównanie przed i po, zdjęcia jak jakaś tam celebrytka wygląda w czymś tam, jak się ubrała gdzieś tam i prawie codzienny serwis informacyjny o życiu i wyglądzie najnowszej członkini brytyjskiej rodziny panującej lub jej siostry. Litości. Blogi polecane też są wybierane na chybił trafił albo losowane, bo zamiast dobrze pisanych wstawiane są jakieś grafomańskie wypociny, często gęsto usiane błędami stylistycznymi, gramatycznymi i ortograficznymi.
Kiosk In Medio w Bonarka City Center to chyba najbardziej oblegane w sklepie miejsce. W kiosku można sobie kupić drobiazgi, chusteczki, jakieś batoniki, prasę, niektóre książki, papierosy. Przestrzeń kiosku jest malutka a klientów przez niego przewija się wielu, czasami kolejka aż wychodzi na pasaż galerii. Przestrzeń przy kasie jest mało przyjazna klientowi, cała jest zastawiona sprzedawanymi produktami, głównie spożywczymi. Jeżeli kupuje się, zupełnie nie ma miejsca, gdzie można by oprzeć torebkę lub odstawić na chwilę torbę z zakupami. Obsługa powolna, nieuprzejma, podaje to, co się chce, ale bez uśmiechu, bez serdeczności. Plusem punktu jest dobre zaopatrzenie i możliwość kupowania drobiazgów bez wchodzenia na salę Auchan
Kilka lat temu buty Wojas były świetne, mam jeszcze kozaki kupione w 2003 roku, w dalszym ciągu nadają się do noszenia. Niestety taka jakoś to już bajka, obecnie kupione buty tej firmy są znośne przez dwa, może trzy sezony. Niemniej kupuję je w dalszym ciągu, wzornictwo mają ciekawe i ładne. Będąc w Bonarce zajrzałam do sklepu Wojasa. Ekspozycja butów na wystawie ładna. Wystawa dobrze oświetlona i czysta. Weszłam do środka. Wewnątrz były dwie panie z obsługi. Buty powystawiane na podeścikach i półkach wzdłuż ścian. Obejrzałam obuwie sportowe, ponieważ szukałam butów wygodnych, skórzanych, pasujących do spodni. Nie znalazłam niczego, co idealnie by mi pasowało, obejrzałam co jeszcze jest i wyszłam. Ceny butów wysokie, bez 250 złotych właściwie nie ma po co tutaj wchodzić. Pracownice obserwowały mnie, ale nie odezwały się ani słowem gdy weszłam, ani nie pożegnały mnie, gdy wychodziłam. Byłam jedyną klientką w tym czasie w sklepie. Wnętrze czyste, oświetlone.
Chciałam zgłosić obserwację odnośnie toalet w Bonarka City Center. Jest ich w budynku bardzo dużo, pozwalają na zapewnienie komfortowego korzystania. Na parterze, koło Auchan, są duże, na kilkanaście kabin, na górze są mniejsze. W toaletach w zasadzie jest czysto, czasem trafia się na przepełniony kosz, rozchlapaną wodę. W lecie woda w kranach była przesadnie gorąca. Przed kilka miesięcy trafiałam na rozwiązanie bardzo prowizoryczne, zepsuty kran owinięty foliowym, czarnym workiem, czy szmatkę podłożoną pod cieknący dyspozytor mydła. Panie sprzątające w toalecie są w niej prawie cały czas, przy toalecie na parterze mają swój schowek na sprzęty i prawie zawsze jak jestem tam to widzę tam jedną, dwie czy nawet trzy, machające trochę mopem i plotkujace.
Do sklepu wpadałam zrobić szybkie, malutkie zakupy. Sklep jest długi i wąski. Przez środek przechodzi bardzo długi regał z półkami i towarami. Wzięłam sobie wózeczek i to chyba nie był najlepszy pomysł, bo ciężko było się z nim przepychać przez sklep. Klientów było sporo. Po sklepie chodził ochroniarz bardzo bacznie przyglądający się wszystkim. Naprzeciw wejścia i strefy kas, czyli na końcu kas, znajduje się lada z nabiałem. Po jej drugiej stronie są stoiska z warzywami i owocami i mięsem i wędlinami. Żeby się do nich dostać trzeba przejść przez cały sklep. Owoce i warzywa były umieszczone w zakątku, malutkim bocznym pomieszczeniu do którego skręcało się z głównej sali. Były tam produkty świeże, boneta z mrożonkami i chłodnia, w której były ryby (śledzie w śmietanie itp.). Drugie, analogiczne pomieszczenie, tylko trochę większe, to stoisko z mięsem i warzywami. Obsługiwały dwie kobiety. Do stoiska była kolejka. Produkty wyeksponowane ładnie, wyglądały świeżo. Na każdym znajdowała się plakietka z ceną. Udałam się do kasy. Czynne były dwie. Boksy kasowe malutkie. Przed kasą trzeba było czekać z koszykiem, bo nie wiadomo było do której kasy podejdzie się a poza tym na kasach nie było miejsca na wyłożenie na ladzie swoich zakupów. Kasjerka mało uprzejma, nie stosowała zwrotów grzecznościowych, minę miała wrogą.
Weszłam do H&M zobaczyć co mają ciekawego. W sklepie króluje już kolekcja karnawałowa. Sam układ sklepu jest przejrzysty, ubrania są dobrze zaprezentowane, nie ma problemu z przeglądaniem kolekcji na wieszakach. W wielu miejscach eksponowane są dodatki, buty, torebki, apaszki, czapki. Sklep jest czysty, nie zauważyłam na podłodze kurzu ani plam. Produkty były poukładane, nie były pomieszane, co jak na ilość asortymentu i ilość klientem przechodzących przez sklep budzi podziw wobec pracy załogi. Zdecydowałam się na szal, chciałam go kupić w prezencie koleżance. Ponieważ nie byłam pewna, czy trafię kolorystycznie w jej gust zapytałam o ewentualną możliwość wymiany. Pracownica przy kasie powiedziała, że nie jest to najmniejszym problemem, wymiany czy zwrotu można dokonać na podstawie paragonu. Za zakupy zapłaciłam karta. Pracownica przy kasie miła i uprzejma, uśmiechała się szczerze i naturalnie.
Bardzo często korzystam z pomocy strony www.poczta-polska.pl. Dużo wysyłam przez paczek i listów, w różnych gabarytów i o różnej wadze. Potrzebuję wcześniej wiedzieć ile wysyłka będzie kosztowała i możliwość sprawdzenia tego na stronie www jest dla mnie bardzo przydatna. Na stronie firmy jest zakładka usługi, potem jest cennik, tam klikamy na wybrany rodzaj przesyłki, która przenosi nas do zupełnie innego okienka. W tym okienku ustawiamy sobie rodzaj przesyłki, czy ma to być list, czy paczka czy paczka pobraniowa itp., potem ustawiamy wagę przesyłki i i klikamy na „oblicz opłatę”. Informacja na stronie jest bardzo wiarygodna. Cały układ strony i informacji jest przejrzysty, czytelny, łatwo do nawigacji, bardzo prosto i intuicyjnie wyszukuje się na stronie informacje i gabaryty, ceny przesyłek.
Będąc na zakupach w Auchanie postanowiłam rozejrzeć się po centrum handlowym. Przechodząc pasażem spojrzałam na wnętrze sklepu Tchibo. Zauważyłam, że w sklepie jest prezentowana biżuteria. Weszłam do środka. Kiedy przechodziłam przez sklep jedna z pracownic powitała mnie słowami „Dzień dobry”. W sklepie chyba była zmiana towaru, półki w większości były puste. Jedna z pracownic układała coś przy półkach, dwie inne stały za lada i obsługiwały klientów przy kasie. W sklepie czuć było przyjemny zapach kawy. W ladzie leżały bardzo apetycznie wyglądające ciasteczka tortowe. Klientów było niewielu, dwie czy trzy osoby oprócz mnie.
Dziekujemy za komentarz. Zapraszamy na nowe, świąteczne ciasto bakaliowe oraz na aromatyczną kawę. Pozdrawiamy Tchibo Warszawa Sp. z o.o.
www.mpk.krakow.pl to strona...
www.mpk.krakow.pl to strona Miejskiego Przedsiębiorstwa w Krakowie. Strona jest adresowana do klientów, pasażerów krakowskiej komunikacji miejskiej. Strona tworzona jest przez MPK, ale obejmuje wszystkie autobusy miejskie, także te obsługiwane przez inną firmę też realizującą przewozy po mieście. Na stronie oprócz informacji dotyczącej nagród, jakie firma otrzymała, informacji o kupieniu nowych pojazdów, remontów, przetargach i ogłoszeniach o pracę jest to co najważniejsze, czyli informacja o cenach biletów komunikacji i rozkłady jazdy. Ta zakładka utworzona jest genialnie, można przeglądać linie wyszukując autobusy i tramwaje po numerze linii, nazwie przystanku i ulicy na której się znajduje. Jest to czytelne, proste i intuicyjne. Z tej części strony korzystam bardzo często, znakomicie ułatwia mi to planowanie podróży po mieście. Strona jest bardzo często aktualizowana, jeżeli z powodu jakiś świąt rozkład zmieni się, na stronie nowy dostępny jest już kilka dni wcześniej. Jedyne czego mi brakuje na stronie to wprowadzanych na bieżąco informacji o lokalnych utrudnieniach w ruchu, spowodowanych jakimiś zatorami, wypadkami. Czasami takie utrudnienie trwa chwilę i nie ma żadnego wpływu na przebieg przejazdu, ale czasem trwa wiele godzin i przydałoby się o tym wiedzieć wcześniej.
Rzadko korzystam ze swojego konta na Allegro, od czasu gdy Allegro zezwoliło na korzystanie z kont współmałżonkom raczej kupuję z konta mojego męża. Dzisiaj jednak sprawdzałam skrzynkę pocztową powiązaną z Allegro i odkryłam, że jakiś czas temu dostałam mail z informacją, że muszę zmienić hasło w Allegro. Nie jest to związane z żadnym problemem Allegro, po prostu oni uważają, że będzie dla mnie bezpieczniej jeżeli hasło wymienię. Oczywiście, to nie wystarczy, że mnie zawiadamiają, że lepiej byłoby hasło zmienić, zmuszają mnie do tego, jeżeli hasła nie zmienię, to stracę dostęp do jakiś tam funkcji. No to już jest lekki szantaż. Z jednej strony dobrze, że Allegro dba o użytkowników, z drugiej nie podoba mi się sposób, w jaki to robi.
Do tej cukierni zajrzałam z moją mamą, miałyśmy chwilę czasu i chciałyśmy wstąpić, zjeść coś słodkiego. Cukiernia znajduje się na ulicy Krakowskiej, zaraz przy skrzyżowaniu z Dietla, pod podcieniami. Cukiernia ma bardzo miły, staroświecki wygląd, miękkie fotele, stoliki z serwetkami. Przy wejściu prezentowane są torty z różnymi figurkami, lalki, samochody itp. Sala cukierni jest mikroskopijna, mieszczą się dwa lub trzy stoliki. Ceny ciastek dość niskie jak na Kraków, ciastka tortowe po mniej więcej 3 – 3,5 zł. Podane zostały na talerzykach, z widelczykami. Ciastkarnia reklamuje się, że to ich własne wyroby. W smaku zupełnie dobre. Małe zamieszanie przy kasie, okazało się, że pracownica ma problem z wydaniem reszty z banknotu 50 zł. Po zjedzeniu odniosłam talerzyki na bok, na miejsce do tego przeznaczone, pracownica podziękowała mi i pożegnała nas. Bardzo sympatyczny lokal
Cinema City w Bonarka City Center jest bardzo duże. Sal kinowych jest sporo, na dwóch poziomach. Dojście do kasy troszkę utrudnione, po drodze są naustawiane barierki z taśmami tworzące labirynt. Rozumiem, że jest to system mający organizować kolejkę, ale moim zdaniem nie robi dobrego wrażenia. Nad głowami pracowników kasy wyświetlane są aktualne filmy. Pracownicy kasy standardowo uprzejmi. Czyli oczywiście mówią dzień dobry, do widzenia, proszę, dziękuję, ale nie są wstanie albo nie chce im się udzielić informacji na jakiekolwiek oryginalniejsze pytanie, w rodzaju, czy seans już się zaczął czy jeszcze trwają reklamy, o czym mniej więcej jest ten film, jak długi jest film... Potem przechodzi się przez strefę jedzenia, ceny wysokie, jak to w kinach. Przy wejściu na salę obsługa kieruje do odpowiedniej sali. Nazwy sal to nazwy firm, domyślam się, że sponsorów. Osobiście nie podoba mi się ten pomysł. Sala duża, czysta, ciemna, ale małe światełka w podłodze prowadzą do sali i do miejsc siedzących. Film wyświetlany po pewnym bloku reklamowo-zapowiedziowym, po filmie powrót do centrum handlowego istnym labiryntem malutkich korytarzyków. Dobrze, że wszystko jest opisane, gdzie, w którą stronę iść, gdzie skręcić. Wraca się do pasażu Bonarki.
Roban to sieć sklepów z odzieżą używaną. Zaglądam tam od czasu do czasu w nadziei znalezienia jakiś ciekawych ubrań. Nie jestem osobą szczupła, więc mam raczej ograniczony wybór w polskich sklepach, natomiast w sklepach z odzieżą używaną jest ich czasami sporo. Niestety nie czuję się komfortowo w Robanie. Sala jest duża, ale brzydka. Wrażenie robi ponure i przygnębiające. Ubrania są poupychane na wieszakach, bardzo ciasno, nie da się oglądać ich wiszących, trzeba wyciągać, oglądać i wpychać z powrotem. Stan odzieży nie powala, bardzo dużo rzeczy jest zniszczonych, z dziurami, trwałymi plamami i odbarwieniami. Pracownice silą się na naśladowanie butików, przy wejściu klienci są witani nerwowym „Dzień dobry”, które brzmi jednak bardzo sztucznie i nienaturalnie. Ceny w sklepie są koszmarne, najwyższe to 55 zł za kilogram, co przebija znacznie ceny ubrań na wyprzedaży w sieciówkach. Potem stopniowo spadają, aż do 9 zł za kilogram, ale cóż, i tak nie ma tam właściwie nic do kupienia. Pracownice nachalne i namolne, za wszelką cenę chcą cokolwiek sprzedać i wciskają ubrania, którymi klient się zainteresuje. Przed sklepem ładna wystawka ubrań, prezentowanych na manekinach.
Mamy z mężem kartę kredytową w Alior Banku. Mamy ją przez ponad dwa lata. Od początku spłatę karty mamy ustawioną na 100% spłaty. Ustawione to jest automatycznie, czyli w dniu spłaty bank sam pobiera sobie pieniądze z konta osobistego. W ciągu tych dwóch lat miałam dwie sytuacje, kiedy nie było na koncie wystarczającej ilości środków na spłatę całej należnej kwoty, ale zawsze w ciągu kilku godzin od pobrania pieniędzy ja albo mąż uzupełnialiśmy konto pieniędzmi z lokat lub rachunku oszczędnościowego i ręcznie dopłacaliśmy brakującą kwotę. Więc w ciągu dwóch lat nie zdarzyło nam się ani razu zapłacić chociażby dzień po terminie. Sprawdzanie stanu karty kredytowej w Aliorze jest mało wygodne, trzeba sobie ściągać pliki w pdf, więc rzadko to robimy. Niestety widzę, że muszę częściej. Ostatnio mąż oglądał rozliczenia i odkrył, że mamy co najmniej dwukrotnie w ciągu ostatnich miesięcy naliczone odsetki, raz na kwotę ponad 60 złotych, raz na kwotę ponad 30 złotych. Złożyliśmy reklamację w banku, pracownik powiedział, że wyjaśnienie tego zajmie kilka dni. Po około tygodniu oddzwonił i powiedział, że musieliśmy spłacać częściowo kartę po terminie. Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca! A jak się nie zgadzamy z tym, to możemy składać reklamację na infolinii albo w oddziale, to wtedy wyjaśnią to dokładanie. Myślałam, że to, na co czekamy tydzień to już jest wyjaśnienie sprawy, okazuje się że nie. Radzę posiadaczom kart w Aliorze sprawdzać dokładnie, bo może się okazać, że korzystanie z nich jest dużo droższe niż nam się wydaje.
Miałam do nadania paczki. Kilka dni wcześniej kurier paczki mi przywiózł, ponieważ od razu wiedziałam, że będą odsyłane więc poprosiłam go o numer telefonu. Zadzwoniłam do kuriera rano. Zapytałam o której może przyjechać po paczki. Kurier powiedział, że przyjedzie pomiędzy 12 a 14. Był kilka minut po 12-tej. Zapytał, co mam do zabrania. Pokazałam mu dwie paczki stojące w przedpokoju. Kurier wyciągnął formularz listu przewozowego, wypisał go ręcznie, wpisał adres nadawcy, podałam mu też numer firmy i powiedziałam, że firma płaci za przesyłkę. Kurier zapytał tylko, jaka jest waga paczek i czy możemy je zważyć. Przyniosłam wagę z łazienki, paczki zostały zważone. Ponieważ były dość ciężkie kurier zabrał jedną, powiedział, że zaraz przyjdzie po drugą, przyszedł, pożegnał się i odszedł z paczką. Wszystko zajęło dosłownie kilka minut, bardzo polecam korzystanie z tej firmy.
Bardzo lubię ten sklep kawiarni Tchibo. Lubię kupić sobie kawę. Dzisiaj usiadłam sobie na chwilę, napisałam się kawy. Rzadko kupuję coś w sklepach tej sieci. Jeżeli nie kupię czegoś od razu (a w zasadzie nie kupuję impulsywnie) to kiedy przemyślę i wrócę do sklepu okazuje się, że kolekcja już się skończyła i sprzedawane jest coś zupełnie innego. Nie do końca rozumiem system wymiany kolekcji, kiedy co jest w sklepach, kiedy jest w internecie a kiedy jest w sklepie w M1. Co nie zmienia faktu, że sklep bardzo lubię. Wnętrze jest przytulne i miłe, utrzymane w ciepłych kolorach. Pracownice zawsze są sympatyczne, uśmiechnięte, nie widać w ich zachowaniu nerwów, bieganiny, zdenerwowania. Produkty na półkach poukładane, kawa smaczna, ciastka też. W sklepie i przed sklepem pięknie pachnie kawą.
Witamy i dziękujemy za komentarz. W każdym naszym sklepie nowa oferta produktów użytkowych wprowadzana jest co wtorek. Poprzednie kolekcje są nadal dostępne w sklepie, przez najbliższe 8 tygodni chyba, że produkty wcześniej się wyprzedadzą. Sklep w M1 Kraków jest dodatkowo sklepem pilotowym, dlatego kolekcje wprowadzamy w nim o 4 tygodnie wcześniej niż w pozostałych, regularnych sklepach.
Reasumując, jeśli spodoba się Pani oferta w sklepie Tchibo w M1 Kraków, która została dopiero wprowadzona do sprzedaży, a już wyprzedały się niektóre produkty, może Pani zawsze poszukiwać ich po 4 tygodniach w pozostałych sklepach w Krakowie: Tchibo w Galerii Kazimierz, Tchibo w Galerii Krakowskiej, Tchibo CH Zakopianka, Tchibo Bonarka. Pozdrawiamy Tchibo Warszawa
Sp. z o.o.
Byłam wczoraj na...
Byłam wczoraj na mszy w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Msza była w języku słowackim, więc wiernych było na niej niewielu. Bardzo jednak odpowiadało mi, że Sanktuarium organizuje takie msze. Teren Sanktuarium jest bardzo duży. Łatwo się po nim można poruszać, jest świetnie oznaczony, doskonale wiadomo którędy iść, gdzie się dojdzie. Wnętrza są chyba lekko ogrzewane, bo kiedy siedziałam w kurtce nie było mi ani za ciepło ani za zimno. Wnętrza są oświetlone i co najważniejsze, pootwierane. Po uczestnictwie we mszy zajrzałam z ciekawości do pozostałych kaplic narodowych (słowacka, ukraińska, węgierska i niemiecka) zlokalizowanych na parterze kościoła. Wszystkie były otwarte, do każdej można było zajrzeć, wszystkie były oświetlone. Po prostu ewenement jak na miasto, w którym wszystkie kościoły są zamknięte, otwierane tylko na czas nabożeństw, tak jakby chciało się utrudnić ludziom kontakt z Bogiem. Kościół na górze, główna hala, też był otwarty, można było wejść, pomodlić się. Wystój kościoła bardzo nowoczesny, nie każdemu to musi odpowiadać. Na terenie kompleksu zlokalizowane i toalety, i sklepiki z pamiątkami.
I kolejne utrudnienie w korzystaniu z komunikacji miejskiej na Górnym Śląsku. Najczęściej kursuję na trasie Katowice – Ruda Śląska Halemba, jeżdżę autobusami 130, 120 i 177. Na Śląsku są wprowadzone bilety strefowe, to znaczy na ilość miast, przez które się jedzie. Na jedno miasto, na dwa, na trzy i więcej. Od tego uzależniona jest cena biletu. Pomiędzy Katowicami a Halembą znajduje się jeden przystanek przy kopalni. Według tabliczki jest to Chorzów. Być może teren należy do Chorzowa. Pasażerowie prawie z tego przystanku nie korzystają, bardzo rzadko ktoś tam wsiada. Przystanek znajduje się tylko na trasie z Halemby do Katowic, w drugą stronę nie ma go w ogóle. Kiedy wprowadzono bilety trasowe pytałam kontrolera, czy mam kasować bilet na dwa czy na trzy miasta. Kontroler (nie jeden, ale kilku) powiedział, że na dwa miasta, przecież tego Chorzowa w ogóle nie ma. I taka sytuacja trwała przez ponad 10 lat. Ostatnio okazało się, że KZK jednak liczy sobie ten przystanek jako przystanek i domaga się kasowania znacznie droższych biletów, ponieważ podróżuje się przez trzy miasta. Żeby było śmiesznie, droższe bilety kasuje się w jedną stronę, w drugą tańsze. Rozumiem, że jest to metoda na wyciągnięcie dodatkowych pieniędzy od pasażerów, ale przykre jest takie zmienianie zdania, udzielanie sprzecznych informacji i ustawianie dodatkowych przystanków chyba tylko po to, żeby można było żądać wyższej opłaty.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.