Z okazji 50 lat współpracy z Polską Ikea postanowiła nagrodzić Polaków i powysyłała klientom do domów bony na zakup towarów. Zostałam szczęśliwą posiadaczką takiego bonu na kwotę 20 zł. Bon był ważny do końca czerwca. Skoro go dostałam, to uznałam za słuszne wykorzystać. Planowałam przy okazji obejrzeć sklep Ikea po przebudowie. Korzystając z wolnego popołudnia udaliśmy się tam z mężem. Teren przed sklepem był jeszcze trochę rozkopany, ale widać, że już przebudowa zmierza ku końcowi. Wnętrze bardzo zbliżone do innych dwupoziomowych sklepów Ikea (Katowice, Warszawa). Miałam trochę problemów ze znalezieniem szukanego towaru, bo jeszcze nie zorientowałam się w układzie sklepu, poza tym sklep był przebudowywany i towar mógł być w różnych miejscach. Na sali znajdowała się informacja odnośnie działów, ale nie koniecznie wiadomo na jakim dziale mają być świeczki, czy pościel. Pracowników w sklepie było jak na lekarstwo, dało się zauważyć jedynie dziewczyny zachęcające do założenia sobie karty Ikea Family. Klientów było sporo, ale nie bardzo dużo. Nie wszystkie produkty miały widoczne ceny, nie udało mi się znaleźć czytnika cen ani pracownika. Z produktem udałam się do kasy zakładając, że kupię go i tak. Przeszłam przez sklep i udałam się do kasy. Oznaczenie sklepu było prawidłowe, nie miałam problemu ze znalezieniem drogi. Dotarłam do kas i wmurowało mnie. Czynne były wszystkie, lub prawie wszystkie kasy i do wszystkich kas były kolejki po 20 osób! Co zważywszy na fakt, że prawie każdy miał kilka, kilkanaście przedmiotów dawało gigantyczną kolejkę i gigantyczny czas oczekiwania do obsługi. Kasjerka średnio się spieszyła, kasowała flegmatycznie i obojętnie. Najważniejszą rzeczą przy kasie było podanie swojego kodu miejsca zamieszkania. Nikt nie starał się przeprosić za zaistniałą sytuację ani nic nie robił w kierunku rozładowania kolejki. Po ponad 20 minutach stania w kolejce do kasy udało mi się zapłacić za towary i wyjść. Wniosek jeden, jeżeli Ikea organizuje promocje to lepiej wtedy unikać sklepu.
Wybrałam się do restauracji Ikea po raz pierwszy od czasu przebudowania jej. W tym momencie restauracja mieści się na piętrze, zajmuje o wiele większą powierzchnię niż wcześniej, część przy której wydawane jest jedzenie jest znacznie większa, więcej potraw jest dostępnych w menu. Na środku są ustawione po dwa ekspresy z kawą i dwa dystrybutory z napojami (wcześniej były po jednym). O wiele więcej jest wózków, na których można wozić tace z jedzeniem, więcej miejsc na odłożenie tac po posiłku. Cała ściana jest przeszklona, można jeść podziwiając północno - zachodni Kraków. Pod względem wizualnym restauracja zyskała bardzo. Podeszłam do baru aby zamówić jedzenie. Nad barem wywieszone były propozycje dań. Zdecydowałam się na filet z morszczuka z frytkami i warzywami. Dostałam dwa kawałki filetu (całkiem spore) i frytki, warzywa miałam sobie sama wybrać na znajdującym się obok stanowisku. Podeszłam do kasy. Kasjerka usiłowała mi skasować za warzywa dodatkowo, dopiero kiedy zapytałam jej, dlaczego rachunek jest taki wysoki i zaprotestowałam, że przecież warzywa miały być w zestawie kasjerka uznała, że faktycznie i wycofała je. Zapłaciłam za jedzenie, nalałam sobie napoju i usiadłam przy oknie. Z widoku miałam niewiele pożytku, bo prawie na wysokości moich oczu znajdowała się belka ograniczająca nadmierne nasłonecznienie sali i skutecznie zasłaniała mi widok na Kraków. Morszczuk był twardy jak podeszwa, kompletnie wysuszony. Frytki też były suche. Warzywa nawet smaczne, chociaż brakowało do nich jakiegoś sosu. Przed przebudową można było sobie dodać sosu, stały małe pojemniki z nim, teraz nie zauważyłam nic takiego. Napój był tragiczny. Miał imitować colę, ale był od niej o wiele bardziej niesmaczny i obrzydliwie słodki. Niestety, nie ma sensu wlec się na koniec Krakowa dla przyjemności zjedzenia czegoś w Ikei bo jedzenie stało się niejadalne. I widok tego niestety nie uratuje.
Chciałam opisać nieco nietypowy kontakt z firmą Subway, ale taki, który pozostawił bardzo miłe wspomnienia o firmie. Szłam przez krakowski Rynek razem z klasą małych dzieci. Po drodze spotkaliśmy pracownika rozdającego ulotki reklamowe. Pracownik był przebrany za smoka. Przebranie było zrobione bardzo ładnie, czyste, niezniszczone, smok robił sympatyczne wrażenie. Dzieci były zachwycone widokiem smoka. Osoba przebrana za smoka pozwoliła im na robienie ze sobą zdjęć, brała dzieci na ręce. Cieszę się, że pracownik podszedł z dystansem do siebie i swojego przebrania i pozwolił dzieciom na cieszenie się ze spotkania Smoka Wawelskiego.
Sephora to drogeria z wyższej półki. Lubię tu zaglądać. W sklepie bardzo ładnie pachnie, lubię sobie powąchać perfumy, chociaż ich kupowanie nie jest moim hobby i niespecjalnie rozróżniam zapachy. Cenię sobie natomiast możliwość kupna luksusowych kosmetyków do makijażu i różnych ładnie wyglądających płynów, perełek, pianek do kąpieli. W sklepie jest czysto i przyjemnie. Pracownicy oferują swoją pomoc, ale robią to w sposób nie nachalny i uprzejmy. Pracownice poproszone o pomoc umieją doradzić i pomóc w zakupach.
Uwielbiam sklepy tej sieci. Biżuteria wprawdzie jest droga, ale za to ma piękne wzornictwo, produkty zachwycają znajomych, biżuteria zrobiona jest bardzo solidnie, nie miałam żadnego problemu z użytkowaniem, nic się nie ukruszyło, nie naderwało, nic nie drapie. Pracownice zawsze są anielsko cierpliwe, pokazują różne modele, doradzają, informują o różnicach, znają się na kamieniach w sprzedawanym asortymencie. Ekspozycja jest idealnie czysta, pięknie zaaranżowana, dobrze oświetlona. Po prostu wszystko jest idealne.
Przed świętami Bożego Narodzenia korzystałam z usług tej firmy, ponieważ miałam do wysłania paczkę, która koniecznie musiała dojść przez Wigilią. Właściwie nie miałam powodu do narzekania, oprócz tego, że otrzymałam powiadomienie od serwisu, że zlecenie zostało przyjęte do realizacji, ale bez żadnych konkretów. Z racji naglącego terminu zależało mi na tym, żeby być pewnym, że paczka zostanie odebrana i dostarczona. W końcu kurier przyjechał, zabrał paczkę. Po około dwóch miesiącach dostała e-mail, że Furgonetka zwraca się za pośrednictwem Opineo o wystawienie im opinii. Napisałam jakąś zdawkową opinię, że wszystko w porządku i za pomocą suwaczków ustawiłam wskaźnik opinii. Coś podobnego jak w tym serwisie. Oceniało się poszczególne składniki opinii i ich suma dawała łączną ocenę. Jeden ze składników właśnie dotyczył czekania na kuriera i braku informacji o tym, kiedy paczka zostanie odebrana. Nie pamiętam jak dokładnie był sformułowany. Ta ocena znacznie obniżyła sumaryczną ocenę. Po około dwóch - trzech tygodniach otrzymałam od Opineo informację, że firma zgłosiła reklamację co do mojej opinii! Ponieważ od kontaktu z firmą minęło sporo czasu i od wystawienia opinii też, w pierwszej chwili w ogóle nie wiedziałam o co chodzi. Odpisałam na e-mail, firma mi odpisała i tak po kilku mailach doprecyzowaliśmy, że firmie chodzi właśnie o tą obniżoną ocenę, o to, że byłam niezadowolona z dogodnych dla mnie godzin obsługi. Odpisałam, że byłam niezadowolona z tego, że nie zostałam w żaden sposób poinformowana kiedy mogę się spodziewać kuriera. Na to dowiedziałam się, że firma o tym nie informuje i niesłusznie mam jakieś pretensje. A moja opinia jest nieobiektywna. W takich portalach raczej opinia z samej zasady jest subiektywna. Korzystałam wcześniej kilkakrotnie z innych firm kurierskich i zawsze po wpłynięciu do systemu mojego zlecenia kurier dzwonił i pytał kiedy może przyjechać po paczkę. Zirytował mnie też pracownik korespondujący ze mną, w czasie wymiany kilku listów nie raczył ani razu podpisać się imieniem i nazwiskiem a jedynie nazwą stanowiska. Moje uwagi, że wypadałoby się podpisać zbywał milczeniem. Zamiast wyjaśnić od razu konkretnie o co chodzi marnował mój czas na domyślanie się. Odpisałam, że z mojej strony mogą sobie usunąć moją opinię, mnie ona nie jest do niczego potrzebna, wystawiłam ją na ich życzenie i żeby do mnie już nie pisali, bo nie zamierzam nawet czytać ich maili. Zastanowię się następnym razem nad korzystaniem z Furgonetki (chociaż bardzo cenie DPD) i nie zamierzam wystawiać opinii na Opineo i narażać się na głupkowata korespondencje bo komuś się nie spodobała moja nie obiektywna opinia.
Sklep z butami, mieszczący się na poziomie -1 w Galerii Krakowskiej. Powierzchnia sklepu jest duża, towar sensownie rozmieszczony, dobrze wyeksponowany. Można dokładnie obejrzeć różne buty, nie są zgniecione jedne na drugich. Można sobie oglądać, mierzyć, łatwo jest samemu znaleźć różne rozmiary butów, dostępne są miejsca siedzące do mierzenia, łyżki i stópki. Pod tym względem komfort robienia zakupów jest bardzo duży. W sklepie czuć nie do końca przyjemny zapach obuwia. Podłoga czysta, półki z butami i same buty również. W sklepie można płacić kartą. Pracownicy zajęci, zajmują się klientem dopiero w chwili, gdy zostaną o to poproszeni. Jednak widać, że orientują się w asortymencie, umieją szybko znaleźć buty w odpowiednim rozmiarze. Obuwie w cenach umiarkowanych, nie jest drogie.
Przed zrobieniem zakupów na hali reala przechodziliśmy z mężem koło Sphinksa. Postanowiliśmy zajrzeć do restauracji i coś zjeść. Z zewnątrz restauracja wyglądała przyjemnie, przytulnie, nastrojowo i zachęcająco. Kelner dostrzegł nas bardzo szybko, zaproponował miejsca, błyskawicznie dostaliśmy karty i równie błyskawicznie próbowano od nas odebrać zamówienie, bez pozostawienia nam czasu na zastanowienie się. Obsługa była pozbawiona jakiegokolwiek indywidualizowania klientów, schematyczna i sztucznie uprzejma. Zamówiliśmy tak zwane kultowe shoarmy. Jedzenie było letnie, prawdopodobnie odgrzewane. W smaku przeciętne. Restauracja czysta, przejścia między stolikami ciasne. Zapłaciliśmy, wyszliśmy. Ujdzie, ale nie zamierzamy tam wracać.
Bardzo duży sklep generalnie przeznaczony dla klientów hurtowych, a więc posiadających kartę, którą można wyrobić jedynie, gdy posiada się zarejestrowaną działalność gospodarczą. Kupić można większość przydatnych rzeczy począwszy od artykułów spożywczych po buty, odzież sprzęt sportowy, AGD, itp. Towary ułożone w sposób przejrzysty i klarowny, chociaż dość często zmieniają swoje półki i zmuszają do szukania odpowiedniego działu. Hala jest czysta, posprzątana. Przed sklepem jest bardzo duży parking, częściowo zadaszony. W sklepie jest niewielu klientów bo znajduje się na uboczu. Dzięki temu robi się bardzo przyjemnie zakupy. Niestety jeżeli zachodzi konieczność skorzystania z pomocy personelu to nie jest łatwo znaleźć pracownika. Do kas czasami są długie kolejki, czasami kilka kas stoi pustych. Plusem jest możliwość kupna niektórych produktów pojedynczo, nie w opakowaniach zbiorczych.
Powierzchnia sklepu jest dość duża. Buty stoją poustawiane na wyspach z pudełek na środku sklepu, na regałach i na półkach. Wybór jest dość duży. Można znaleźć buty eleganckie jak i bardziej sportowe. Przymierzyłam kilka par, jednak buty w większości robiły wrażenie dość niewygodnych, na tyle, że nie zaryzykowałam kupienia. W sklepie było sporo klientów i kilka pracownic. Pracownice nie interesowały się klientami, jedynie obserwowały i poprawiały buty na półkach. Podłoga, buty były czyste. Ekspozycja ciekawa, ładnie zaaranżowana, buty i torebki dobrze zaprezentowane.
Świetny market, jeden z najlepszych marketów tej sieci. Szczególnie cenię sobie dział z oświetleniem. Można tu obejrzeć naprawdę bardzo dużo różnych lamp, żyrandoli i kinkietów. Pracownicy są życzliwi, jeżeli chce się dokładnie obejrzeć jakiś produkt zdejmują go i prezentują. Chętnie odpowiadają na pytania odnośnie urządzenia, materiału, stosowanych żarówek. Zaletą jest możliwość sfotografowania sobie lampy. Pracownicy sklepu do tego zachęcają poprzez umieszczenia informacji na dziale. Żyrandole są czyste, wiele z nich jest oświetlonych. Na dziale można też zobaczyć żarówki i porównać ich barwę światła i jasność świecenia. W pobliżu znajduje się punkt obsługi klienta gdzie można pożyczyć metr i zmierzyć sobie wielkość lampy.
Lubię robić zakupy w hipermarkecie Auchan. Prawie zawsze jestem zadowolona. Ceny ponoć są najniższe z wszystkich hipermarketów, nie wiem, ale zakładam, że są konkurencyjne. Za zakupów zachęca karta Skarbonka, na którą można zbierać pieniądze przy zakupie określonych produktów.Cenię sobie też szeroki wybór towarów. Towary na półkach są w zasadzie uporządkowane. Plusem jest duży asortyment ryb i serów, minusem natomiast kiepski stan owoców i warzyw. Personel jest miły i pomocny, kasjerki uśmiechnięte i życzliwe.Kolejki do kas są umiarkowane.
Polan jest firmą ogrodniczą, prowadzącą też sprzedaż nasion w sklepie stacjonarnym i przez internet. Niestety ten ostatni kanał sprzedaży mocno kuleje. Na stronie nie można znaleźć takich ważnych informacji jak koszt dostawy czy informacji, który przewoźnik realizuje dostawę. Poza tym strona ładuje się bardzo wolno, poszczególne produkty potrafią wczytywać się nawet pięć minut jeden. Szkoda, bo opisy są ciekawe i chętnie bym w ten sposób wybrała sobie nasiona. Udałam się na zakupy do sklepu. Klientów było sporo, czekałam w kolejce. Sprzedaż prowadziła kobieta w wieku około 50 lat. Była bardzo kompetentna, umiała doradzić, opisać jaka jest różnica pomiędzy poszczególnymi rodzajami, wiedziała, która odmiana jest wczesna, która późna itp. Niestety bardzo wielu produktów, które były zamieszczone na stronie internetowej było już niedostępnych. Sklep był czysty, wyposażony bardzo prosto, białe pomieszczenie z półkami z nasionami i większymi workami z nasionami.
Miałam przyjemność skorzystania w lutym z usług Jordana i podróży na trasie Kraków - Wiedeń i z powrotem. Jestem z tej podróży bardzo zadowolona. Bilety na przejazdy sprzedawane są w trzech biurach przy dworcu autobusowym w Krakowie. W dwóch poinformowano mnie, że autokar wyjeżdża po południu i jest w Wiedniu około godziny 21, natomiast w trzecim dowiedziałam się, że jest też kurs poranny, wyjeżdżający z Krakowa o 8 rano. Nie wiem, dlaczego w pozostałych biurach ta informacja była tajna :) Akurat przyjechanie na miejsce wczesnym popołudniem a wieczorem robiło mi dużą różnicę i chętnie kupiłam bilet na rano. Pracownik wytłumaczył mi z którego stanowiska autokar odjedzie, gdzie w Wiedniu przyjedzie, jak długo trwa przejazd. Na dworcu, w dniu odjazdu, autokar został podstawiony około 15 minut przed odjazdem. Opiekowała się nami pilotka, doskonale zorganizowała podróż, ułatwiła załadunek, zajmowanie miejsc, informowała o kolejnych punktach na trasie, z wyprzedzeniem informowała o przystankach i oferowała kawę. Podróż wspominam bardzo przyjemnie. O wiele gorzej było w drodze powrotnej. Kiedy w Wiedniu udałam się na dworzec około półtorej godziny przed odjazdem zauważyłam, że do Polski jest tylko jeden autokar, do Lublina i Rzeszowa. Chciałam poczekać na swój autokar, kiedy przez przypadek dowiedziałam się, że to jest właśnie jedyny dzisiaj autokar do Polski. Zaczęłam rozmawiać z kierowcą (nie było pilota) i okazało się, że ten autokar jedzie do Rzeszowa, a pasażerowie jadący do Krakowa przesiądą się po drodze do specjalnego autokaru. Zostałam zapewniona, że moje bagaże zostaną przeniesione, a o przesiadce będę poinformowana wcześniej. Wszystko fajnie, ale czy nie można było na autokarze zamieścić informacji? Kierowca przyznał, że owszem, właściwie można było. Po jakiejś pół godzinie jeden z kierowców stwierdził, że może trzeba zawołać, że ten autokar jedzie do Krakowa bo może ktoś czeka. I wtedy okazało się, że czekało około 10 osób. Autokar ruszył około pół godziny po czasie. Podróż była wygodna, szybka. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce przesiadki autokar do Krakowa już czekał. Kierowcy jechali szybko, w Krakowie byliśmy nawet wcześniej niż zapowiadano. Gdyby nie problem w Wiedniu powiedziałabym, że podróż była idealna.
Z programu PayBack, w tym kształcie w jakim on funkcjonował w Polsce, nie byłam zadowolona w pełni nigdy. Zastąpił, o wiele lepiej funkcjonujące, wcześniej istniejące programy lojalnościowe w Allegro i BP. Kiedy korzystałam z tych programów miałam o wiele większy komfort i o znacznie większą satysfakcję jako klientka. I nie da się ukryć, motywowało mnie do o wiele bardziej do korzystania z usług firm. Przelicznik na Allegro nigdy nie był zbyt ciekawy, jeden punkt za wydane 3 złote. Ale chociaż był. Ponieważ kupowaliśmy z mężem sporo drobnych rzeczy do naszej kolekcji trochę punktów się zbierało i po połączeniu z punktami z reala czy BP co jakiś czas odbierało się użyteczny drobiazg. Ostatnio, zupełnie przez przypadek, dowiedziałam się, że program na Allegro zmienił się, że punkty nie są przyznawane za zakup w licytacji a jedynie w Kup Teraz (co to za różnica, przecież kupuję na Allegro!), że nie są przyznawane za zakupy w wielu kategoriach i że nie są przyznawane domyślnie, a trzeba każdorazowo przy zakupie zaznaczyć, że chce się je otrzymać. W takim razie po co domyślnie wprowadzałam numer karty? Rozumiem, że Allegro chce przyznawać jak najmniej punktów, ale w końcu nie robią mi łaski, zostawiam im całkiem sporo pieniędzy w postaci prowizji płaconej przez sprzedawców od których kupuję. Jeżeli uważają, że program jest dla nich zbyt kosztowny albo niewiele im daje to niech z niego oficjalnie wyjdą, a nie wprowadzają zmian po cichu, w nadziei, że klient się nie zorientuje. Najbardziej drażni mnie, że nawet nie raczyli wysłać e-maila z informacją o dość ważnych zmianach w programie. Do oburzonych głosów klientów Allegro nie ustosunkowało się. Niestety jakość obsługi na Allegro (przez pracowników Allegro) spada bardzo a klient przestaje się liczyć zupełnie.
Pizzeria nie dawno zmieniła wystrój lokalu. Ponieważ przez dłuższy czas nie byłam usatysfakcjonowana z jedzenia w tym lokalu przestałam z niego korzystać. Teraz postanowiłam, że dam mu jeszcze jedną szansę i poszliśmy na pizzę w ramach kolacji. Lokal stał się bardzo przytulny, ustawiono kilka stolików z miękkimi siedzeniami i osobnym oświetleniem, oddzielonych jedne od drugich. W lokalu wprowadzono obsługę kelnerską (przedtem należało samemu zamawiać przy kasie). Jedzenie zostało podane estetycznie, zniknęły poobtłukiwane talerze i dzbanuszki, które już były w tym lokalu codziennością. Pizza była smaczna, o wiele lepsza niż ostatnio. Lokal był czysty, stoliki, siedzenia, toaleta. Kelnerka była bardzo miła, przyniosła karty, doradziła odnośnie pizzy. Ponieważ płaciliśmy kartą przyszła z terminalem do stolika. Największym minusem jest fatalnych dobór talerzy. Podawana pizza duża nie mieści się na talerzu i wisi w koło niego, przy nakładaniu sobie na talerz trzeba ją kroić w powietrzu, talerzyki, na które nakłada się pizzę też są za małe na kawałki dużej pizzy. Jest to o tyle dziwne, że na początku istnienia lokalu nie było z tym problemu i talerze były odpowiedniej wielkości. Ale poza tym wszystko było w porządku. Lokal wart jest polecenia. Pizze w cenie umiarkowanej, większość dużych w cenie do 30 zł, w tym dwa sosy gratis.
Deli Bar reklamuje się jako restauracja z kuchnią węgierską, chociaż nazwa w żaden sposób na to nie wskazuje. Lokal jest łatwy do znalezienia, dobrze opisany i oznaczony. Pomieszczenie jest niewielkie, ale swobodnie zmieści się w nim około 30 osób. Wnętrze jest przytulne, ciepłe. Przed wejściem, wewnątrz, w toalecie, wszędzie jest czysto. Kiedy usiadłyśmy w lokalu bardzo szybko kelnerka przyniosła karty. Klientów nie było, była to dość wczesna pora. Na oknie obok stolika były dostępne gazetki do poczytania. Zamówiłyśmy naleśniki z orzechami i czekoladą - potrawę przepyszną, którą w tym lokalu po prostu uwielbiam. Dostałyśmy bardzo szybko. Kelnerka zaproponowała do tego coś do picia. Naleśniki nie kosztowały dużo, za dwie porcje, razem z herbatą zapłaciłyśmy około 30 zł. Jedzenie było smaczne, atmosfera bardzo przyjemna. Polecam Deli Bar.
Ponieważ nie ma tygodnia, żebym w skrzynce pocztowej nie znajdowała reklamy sklepu internetowego Alma 24, postanowiłam skorzystać z ich usług, wypróbować jak to jest zamówić sobie do domu produkty spożywcze. Strona sklepu jest bardzo prosta i intuicyjna w obsłudze. Do wstępnego wybrania produktów nie trzeba się logować. Produkty można sortować na wiele różnych sposobów, według rodzaju i producenta. Przy czym wybierając na przykład mleko można zaznaczyć, że interesuje nas świeże, albo UHT i strona pokazuje tylko odpowiednie wyniki. Przed rozpoczęciem wybierania produktów, albo po ich zakończeniu można wybrać czas dostawy. W zależności od wybranej godziny zmienia się kwota powyżej której zakupy są dostarczane bezpłatnie. Najniższa jest w godzinach 14 - 16, gdzie wystarczy zaledwie 50 zł. Przy zakańczaniu zamówienia należy też wybrać takie rzeczy jak sposób zapakowania towarów (torby papierowe czy reklamówki foliowe), postępowanie w razie braku produktu (czy może być jakiś inny produkt czy rezygnuje się z niego całkiem) i sposób płatności za zakupy. W tym ostatnim przypadku wybór jest szeroki, począwszy od płatności gotówką lub kartą u kuriera, skończywszy na kilku rodzajach płatności on-line na stronie sklepu. Ja wybrałam płatność gotówką przy odbiorze. Na zakończenie trafiłam jeszcze na pytanie, czy zgadzam się na dostawę w godzinach wcześniejszych. Zaznaczyłam tą opcję. Zakupy robiłam koło siódmej rano. Po kilku minutach dostałam e-mail potwierdzający zamówienie. Około półtorej godziny przed terminem dostawy zadzwonił do mnie kurier z pytaniem, czy może mi już teraz dostarczyć zakupy. Ponieważ byłam właśnie w drodze do domu powiedziałam, umówiłam się z nim za 20 minut. Kurier przyjechał punktualnie. Był bardzo uprzejmy i miły. Zapłaciłam gotówką, nie było problemu z wydaniem reszty. Produkty były w doskonałym stanie, świeże, z długimi terminami przydatności do spożycia, nie próbowano mi wcisnąć żadnych produktów starych ani uszkodzonych. Sery, które chciałam, żeby były pokrojone były pokrojone, inne w kawałku. Jajka były zapakowane w osobny worek, nabiał razem. Po prostu idealnie. Z chęcią będę wracała do tego sposobu robienia zakupów.
To chyba najmniej sympatyczny z Kauflandów w jakim byłam, niestety znajdujący się po drodze i dlatego robię w nim zakupy często. Przed budynkiem jest duży parking. Niestety z parkingu korzystają też mieszkańcy i pracownicy sąsiedniego budynku, więc czasem ciężko jest zaparkować klientowi. Na parkingu jest czysto. Wejście jest wąskie, na jeden wózek, czasem klienci wchodzący i wychodzący mają się problem w nim pomieścić. Zaraz za wejściem znajduje się dobrze zapatrzone stoisko z warzywami i owocami. Niestety nigdy nie zdarzyło się, żeby działały wszystkie wagi, czasem działa tylko jedna, co powoduje bardzo duże kolejki, przepychanie się i nerwowość. Dobrze zaopatrzone jest też stoisko piekarnicze, z wyborem różnych rodzajów pieczywa, bułek. Można też kupić ciastka, donaty. Z produktami na wagę, takimi jak makarony, słodycze, mrożonki jest pewien kłopot, ponieważ obsługuje je ta sama pracownica co piekarnię czasem trzeba długo czekać na obsługę. Na stoisko nie ma żadnej możliwości przywołania pracownika i czasem mija 10 minut, zanim pracownik zorientuje się, że ktoś czeka. Przy stoisku czeka się z reguły dość długo, po przychodzi tylko jeden pracownik a klienci kupują dużo różnych rzeczy, więc obsługa trwa i trwa. Nie ma żadnej możliwości poradzenia się odnośnie produktów. Podobnie zresztą na stoisko z wędlinami. Moim zdaniem zarządzający sklepem powinni zadbać o to, żeby pracownicy wiedzieli co sprzedają, jak to smakuje, czego klienci mają się spodziewać, teraz zakupy to całkowity chybił - trafił. Stoisko z kosmetykami jest zaopatrzone dobrze, na przestrzeni lat coraz lepiej i coraz więcej różnych produktów można tu znaleźć. Do kas są często spore kolejki, obsługa próbuje je rozładować informując przez głośniki, która kasa jest wolna. No i największy minus - brak małych koszyków na zakupy. Nie każdy ma potrzebę robienia dużych zakupów, a przy kupowaniu kilku produktów pojawia się problem - za dużo, żeby nieść w rękach a na tyle mało, że wleczenie wielkiego kosza nie ma sensu.
Około pół roku temu w moich okolicach otwarte zostały dwa sklepy Lidl. Zakupy robi się wygodnie. Przed sklepem jest bardzo duży parking. Sklep jest też usytuowany na tyle blisko osiedla, że bez problemu można się przejść na zakupy. Wózki są duże, zawsze poustawiane pod wiatą. Szkoda, że nie ma małych wózków na zakupy, nie zawsze robi się wielkie zakupy, czasem wpada się po kilka drobiazgów. Alejki w sklepie są bardzo szerokie, można się po nich łatwo poruszać. O wiele łatwiej niż w innych sklepach, gdzie alejki są pozastawiane jakimiś promocjami. Hala sklepowa jest bardzo duża. Wybór towaru średni, zwłaszcza jak na wymiary sklepu. Dostępne są przede wszystkim produkty marki własne, po jednym rodzaju, co najwyżej w różnych gramaturach. Ponieważ mam swoje ulubione produkty które wolę kupować brakuje mi trochę większego wyboru. Warzywa i owoce są w bardzo skromnym wyborze, nawet jak na porę roku. W sklepie jest sporo klientów. Pracownicy reagują na tworzące się kolejki i bardzo szybko otwierane są kolejne kasy. Pracownicy uprzejmi, ale niespecjalnie życzliwi. Ogólnie sklep duży, ale zimny i bez duszy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.