W mojej szafie można znaleźć kilka ubrań marki Reserved. Jestem z nich bardzo zadowolona. I dziś poszłam do sklepu Reserved z zamiarem wydania części wypłaty. Niestety, nie znalazłam rozmiarów ubrań, które mnie interesowały. Sama sprawdzałam wszystkie dostępne rozmiary, gdyż w sklepie były tylko 3 osoby - pani będąca przy kasie, pani, która stała przy przymierzalni oraz ochroniarz. W dodatku obsługa należała do niezbyt miłych.
W Auchan dokonałam codziennych zakupów artykułów spożywczych i kosmetycznych. Towary mogłam z łatwością odnaleźć, duża przestrzeń pomiędzy półkami pozwalała na swobodne poruszanie się. Kasjerka była uśmiechnięta, miła ("dzień dobry, dziękuję, do widzenia"), ubrana w schludny strój obowiązujący wśród pracowników, miała czyste ręce, zadbane paznokcie, staranną fryzurę i delikatny makijaż. Swoje czynności wykonywała szybko i sprawnie.
W aptece byłam w celu wykupienia leków. Jedna farmaceutka obsługiwała klientkę, po minucie wyszła druga farmaceutka, z sałatką w pojemniku, który postawiła obok leków, a następnie zaczęła mnie obsługiwać, kończąc proces przeżuwania. Receptę oddała z komentarzem, że to nie są leki na receptę i jej nie potrzebuje. Komentarz został wygłoszony z wyższością i lekką pogardą.
Weszłam do sklepu z mężem, chciałam pooglądać kurtki, ewentualnie jakąś kupić. W sklepie nie było zbyt dużo ludzi (ekspedientki były trzy). Żadna nas nie zauważyła, nie zwracała na nas uwagi, nie mówiąc już o rozpoznaniu potrzeb. Jestem bardzo niezadowolona, ponieważ naprawdę nie było dużo ludzi w tym czasie a ekspedientki zajmowały się różnymi innymi rzeczami, a nie obsługiwaniem klientów.
Już kiedyś oceniałem obsługę w sklepie Diverse w Koninie. Niestety, muszę ponownie stwierdzić, że nic się tam nie zmieniło. Nie oceniam źle bo bardzo lubię tę markę, ale niestety, obsługa w konińskim sklepie jest inna od wszystkich. Bywałem w różnych miastach w Diverse, ale najgorzej zawsze w Koninie. Panie sprzedawczynie traktują klientów z góry, nie lubią sobie przerywać w pogaduszkach, nie zależy im na klientach, niby nieraz podchodzą i pytają czy mogą w czymś pomóc, ale odczuwalne z ich strony jest jakby myślały "idź i nie zawracaj mi głowy"
Tak też było tym razem gdy odwiedziłem sklep. Lubię chodzić po sklepach, oglądać, przymierzać i oczywiście kupować. Jestem uzależniony od zakupów, przez co zwracam olbrzymią uwagę jak zostanę obsłużony. Do niektórych miło wracać, od niektórych odpychają pracownicy. Tak też jest w tym sklepie.
W lipcu udałam się do sklepu CCC w jednym z marketów w Sosnowcu aby kupić córce tenisówki, akurat wyjeżdżała na kolonie.
Fakt, że jest to raczej sklep samoobsługowy i ja generalnie wolę sama wybierać co mnie interesuje,ale wtedy akurat potrzebowałam pomocy ekspedientki. Nie mam zwykle problemu z poproszeniem kogoś o pomoc, ale wtedy chciałam zobaczyć, czy któraś z Pań zainteresuje się mną. Nie podeszła żadna, rozmawiały między sobą, nie interesując się tym,c o się dzieje w sklepie. Zirytowało mnie to trochę i przyznam się, że pozamieniałam im parę kar.
Chodziłam wokół tych tenisówek dobrych kilka minut, aż w końcu poprosiłam jedną z nich o pomoc w dobraniu rozmiaru - każdy but z CCC leży inaczej na nodze i nie ma się co czarować-jakość i już wcale nie niska cena też pozostawia wiele do życzenia,uważam że są to buty jednego sezonu. Nie kupiłam wtedy nic i chyba długo nie kupię.
Przed wizytą w sklepie RTV EURO AGD, zapoznałam się z oferowanymi przez firmę produktami przez Internet, na stronie firmy znalazłam radio-budzik z rzutnikiem na ścianę. Korzystając z okazji, podczas wizyty w centrum Europa II, odwiedziłam sklep RTV EURO AGD. Porozglądałam się sama w poszukiwaniu zegarka, w końcu zapytałam jedną z pań o produkt który szukałam, pani przekierowała mnie do młodzieńca, który zachowywał się co najmniej jakby był kąpany w gorącej wodzie. Zapytałam pana o zegarek- budzik z radiem i rzutnikiem na ścianę, pan obsługiwał mnie w dziwny sposób, tzn. jak z nim rozmawiałam nie stał na przeciwko mnie, po prostu ruszył w kierunku grupy pracowników którzy stali w innej części sklepu. Zdążył mi jednak odpowiedzieć, że cytuję "Zegarki to u zegarmistrza". Gdyby nie to, że byłam w tym dniu wycieńczona przez inne zajęcia, bez chwili namysłu udałaby się do przełożonego ów młodzieńca. Stałam chwilę jak wmurowana, na zakupach byłam ze znajomą, na której twarzy również pojawiła się mina dezaprobaty, dookoła nie było nikogo, kto służyłby nam pomocą, zniesmaczone po prostu wyszłyśmy ze sklepu.
Zadzwoniłam do Polbanku na infolinię,byłam zainteresowana pożyczką o nazwie kredyt bezpieczny. Pani z infolinii była bardzo miła i kompetentna, dokumenty do podpisania przyszły kurierem zgodnie z ustaleniami telefonicznymi, wypełniłam je i odesłałam natychmiast, pożyczka miała być przyznana do 7 dni roboczych. I zaczęły się schody - czekałam 2 tygodnie na jakikolwiek kontakt ze strony Polbanku, wtedy ja zadzwoniłam zapytać na jakim etapie jest mój wniosek-odpowiedź brzmiała weryfikacji. Czekałam następny tydzień, bank się tłumaczył, że mają mnóstwo wniosków i dlatego to długo trwa, po drodze okazało się, że zaginął skan mojego dowodu osobistego, wysłałam jeszcze raz, ale po następnym tygodniu czyli 4 straciłam cierpliwość i złożyłam telefoniczną reklamację i rezygnację z kredytu na infolinii. W sumie rezygnację składałam 2 razy, a Polbank ma taki bałagan w papierach i systemie, że mimo iż rezygnacja wisiała w komputerze przyznali mi ten kredyt!!!Bez jakiegokolwiek uprzedzenia i kontaktu z ich strony(myśląc, że sprawa jest zakończona) dostałam pieniądze na moje konto, gdyby nie to, że rozszyfrowałam skąd one są to potraktowałabym chyba jako prezent. Polbank naraził mnie dodatkowo na koszty, ponieważ musiałam złożyć pisemną rezygnację i wysłać pocztą do centrali banku.
Miłe wrażenie odnoszę jedynie po rozmowie z Panią pracująca w infolinii- okazało się, że infolinię obsługuje firma zewnętrzna, reszta obsługi jest karygodna i fatalna, bałagan w systemie, nie informowanie klienta o niczym, brak kontaktu.
Zwiastun filmu pt." Nie zadzieraj z fryzjerem", który zobaczyłem w internecie zachęcił mnie do jego obejrzenia na dużym ekranie. Wybór padł na sieć multipleksów "MULTIKINO" w Złotych Tarasach - zresztą nie pierwszy raz. Wrażenia estetyczne - po prostu rewelacja, kolorystyka oraz wyposażenie niesamowite - zwłaszcza sufit w holu głównym, przy sali nr 1 - ocena bardzo dobra (5 pkt). To by było na tyle jeżeli chodzi o pozytywne strony tej obserwacji. Obsługa - tragedia. Firma przygotowała ofertę dla "singli" ("czwartkowe wieczory dla "singli"), które może są dobrym pomysłem, jednakże nie do przyjęcia jest fakt, że to pracownik decyduje, gdzie powinni siedzieć "chłopcy", a gdzie "dziewczynki". Postanowiłem delikatnie zwrócić pani kasjerce uwagę, że nie mam zamiaru siedzieć tam, gdzie ona sobie życzy, tylko w miejscu, które ja wybiorę. Pani skomentowała to w ten sposób, że "trzeba było wybrać inny seans!". Jasne, racja, ale czy to nie jest dyskryminacja? Za chwilę wprowadzą piątkowe wieczory dla białych, sobotnie dla czarnych, niedzielne dla żółtych, a poniedziałki dla młodych małżeństw. Postawa kasjerki multikina spowodowała, że nie odwiedzę ich już nigdy więcej. Moje pieniądze zostawię w teatrze lub innej sieci multipleksów. Ocena negatywna (-4 pkt).
Brak kontaktu z klientem, totalna samoobsługa, klienci przymierzają obuwie w różnych miejscach, samemu trzeba sobie poszukać odpowiedniego rozmiaru, przekładając pudełka. Każdy produkt ma cenę, są poukładane sezonowo, chociaż te z najwyższej półki ciężko zdjąć, ponieważ za wysoko dla niskiej osoby.
Stałam już w kolejce do kasy, pani skasowała wszystkie artykuły, rachunek nie był duży, ok. 8-9 zł., a ja zapłaciłam banknotem 100 zł. Pani w kasie bardzo się oburzyła i w niemiły sposób okazała i powiedziała, że mam jej zapłacić drobniejszymi, ja na to, że posiadam tylko 100 zł., ona zaś, że jak mi wyda ostatnie drobne pieniądze to będzie musiała zamknąć kasę. Moim zdaniem to nie jest problem klienta, aby zawsze mieć odliczoną kwotę za rachunek. Sklep powinien zadbać o stan kasy, natomiast pani obsługująca kasę, czy ma zły dzień czy nie, powinna do klientów odnosić się grzecznie. W końcu jest jakby "wizytówką" firmy.
Dnia 28.08.2008 r. odwiedziłem sklep firmy Big Star w centrum handlowym Galeria Pomorska w Bydgoszczy. Wszedłem bez wyraźnego celu, chciałem pokazać mojemu bratu ( w towarzystwie którego byłem w centrum) buty, które niegdyś przypadły mi do gustu. Ze zdziwieniem jednak stwierdziłem, że ich cena jest obniżona o połowę (wszak to wyprzedaż kolekcji wiosna 2008). Moje zadumanie przerwała sprzedawczyni pytając, czy ma podać konkretny rozmiar. Zwróciło moją uwagę zachowanie sprzedawczyni. Nie ja "wyciągałem" ją zza lady lecz ona podeszła i zaoferowała pomoc. Z jednej strony to już swego rodzaju standard, jednak tutaj pytanie sprzedawczyni nie było poparte sztucznym uśmiechem lecz ciepłym i życzliwym tonem. Poprosiłem o 43. Z przykrością stwierdziła, że z wybranego koloru nie dysponuje takim rozmiarem. Ma jednak model w nieco ciemniejszym odcieniu, który trochę mniej, ale również mieścił się w granicach mojego gustu. Przymierzyłem, podziękowałem i wyszliśmy. Stwierdziłem, iż muszę zrobić szybką analizę mojego budżetu abym mógł podjąć należytą decyzję. Swoje kroki skierowałem ku jednemu z salonów telefonii komórkowej, aby podpisać umowę o bezprzewodowy dostęp do internetu. Tę wizytę już zaplanowałem wcześniej. Przebywając w salonie zauważyłem brak plecaka (miałem w nim ważne, osobiste dokumenty, co czyniło go wręcz bezcennym). Pierwsza myśl: Big Star. Poleciłem bratu aby udał się w celu weryfikacji moich domysłów. Po kilku minutach wrócił z plecakiem. Okazało się, że pracownicy sklepu zauważyli plecak i schowali go za ladę, aby nikt obcy go nie wziął. Kolejny plus za uczciwość. Równie dobrze można było zignorować obcy pakunek licząc na to, że ktoś (nieistotne czy właściciel) go weźmie. Chcąc podziękować sprzedawcom po załatwieniu formalności w salonie telefonii komórkowej skierowałem swoje kroki do "Big Stara". W przypływie radości podjąłem decyzję o zakupie butów. Po zapłaceniu kartą raz jeszcze podziękowałem sympatycznej pani za uczciwość. Odpowiedziała szczerym uśmiechem. Już miałem wyjść kiedy rzuciłem okiem na regał ze spodniami. 109 zł za spodnie to świetna okazja- pomyślałem. Sprzedawca zajmujący się spodniami spytał o rozmiar. Doceniłem jego zaangażowanie tym bardziej, że miał pełne ręce roboty. Miał dużo obowiązków a mimo to z uprzejmym i raczej szczerym, a nie sztucznym uśmiechem zaoferował pomoc. Poprosiłem rozmiar, przymierzyłem, zakupiłem. Z wyraźną satysfakcją wyszedłem w towarzystwie brata ze sklepu.
Wybrałem się do wyżej podanego komisu celem obejrzenia (kupna) wcześniej wypatrzonego samochodu. Na miejscu pracownik dokładnie opisał samochód, pozwolił wyjechać w jazdę próbną. Bez najmniejszych oporów zgodził się, kiedy poprosiliśmy by zajechać na stację diagnostyczną, celem głębszego zbadania stanu technicznego. Wszystko okazało się w porządku. Zawarliśmy transakcję, udało się nawet wytargować niższą cenę.
W sklepie byłam wieczorem, więc nie spotkałam specjalnych tłumów. Mój główny zarzut dotyczy natomiast wyglądu przymierzalni. W kabinach było sporo pustych wieszaków, pourywanych zabezpieczeń elektronicznych (a niechby ktoś oskarżył później mnie, że je urwałam !), metki, rachunki, koty kurzu. Brak stojaka na ubrania do zwrotu - na szczęście stała tam pani, zajmująca się składaniem takich rzeczy. Na pewno nie ułatwiłam jej pracy kładąc na stole, na którym pracowała, więcej ubrań.
Stojaki z odzieżą przy wejściu były ustawione tak ciasno, że mając już w rękach jakieś rzeczy, nie sposób było tamtędy przejść - nie mówiąc już o wyminięciu się z inną klientką.
W sklepie był przeraźliwy tłok, obsługi było stanowczo zbyt mało i działała powolnie. Kolejki do przebieralni to rzecz, z którą niewiele można zrobić, ale takich kolejek do kas dawno nie widziałam. Dodatkowo rzeczy "zwracane" z przymierzalni ledwo mieściły się na wieszaku na nie przeznaczonym - jedna pani nie dawała sobie po prostu rady. Wszędzie był bałagan - nie mówię tylko o tym, że towar nie zawsze znajdował się na swoim miejscu, ale w przebieralniach były śmieci, poobrywane metki i inne tego typu atrakcje. Nie zauważyłam żadnej szczególnej promocji, to był "tylko" weekend. Część kas była pozamykana, przy głównych (na parterze i piętrze) kolejki wiły się długim ogonkiem. Gdyby nie konieczność natychmiastowego nabycia kilku rzeczy z pewnością opuściłabym sklep. Jako, że tego nie zrobiłam miałam szansę postać 10 minut w kolejce. Naprawdę polecam jako rozrywkę w sobotnie popołudnie.
W ostatniej obserwacji dotyczącej UPC Polska (kontakt drogą elektroniczną), moja ocena było bardzo niska (-5 pkt). Moje zdanie dotyczące kanału elektronicznego nie zmieniło się (w dalszym ciągu nie otrzymałem żadnej informacji). W związku ze zmianą regulaminu świadczenia usług przez UPC nadarzyła się fantastyczna okazja do zerwania umowy. Postanowiłem skontaktować się z infolinią 0 801 94 94 80, zostałem przełączony do działu retencji, w którym to konsultantka zaproponowała takie rozwiązanie, że zdecydowałem się na utrzymanie konta abonenckiego na nowych warunkach.
Z uwagi na konieczność wypłaty pieniędzy z konta, zostałem zmuszony przyjść do banku. Przed wejściem do banku zwróciłem uwagę na witryny. Wszystkie były bez zarzutu - czyste. Po wejściu do środka zwróciłem uwagę na duży ruch przy punktach kasowych, średni ruch przy punktach doradczych i na kolejkę przy bankomatach. Po zwolnieniu się miejsca przy bankomacie, rozpocząłem procedurę wypłaty pieniędzy. Równocześnie zwróciłem uwagę na kolejki przy punktach kasowych. Niestety, przez okres pobytu ok. 3 minut, kolejka do punktu kasowego się nie zmniejszyła. Po zakończeniu procedury wypłaty wyszedłem z banku z ulgą, że już nie muszę stać w kolejce.
Potrzebowałem, wydrukowanie potwierdzenia przelewu. Wchodząc do banku jak zawsze zostałem miło przywitany i stojąc w kolejce do kasy, pracownik podszedł i zapytał co chcę załatwić. Powiedziałem, że chodzi mi tylko o wydruk potwierdzenia przelewu, i zostałem obsłużony bez kolejki.
Wizyta w sklepie w celu poznania oferty oraz zakupu asortymentu do łazienki. Pracownik sklepu, który podobno jest tam doradcą ds. sprzedaży, ze sprzedażą niewiele ma wspólnego, nie da się bowiem sprzedać niczego będąc mówiąc wprost "chamem"! inaczej bowiem nie można nazwać krzyku, jakim pan "doradca" komunikuje się z klientami! o innych elementach procesu sprzedaży pisał nie będę bo i nie ma o czym.
Dość mroczny wystrój wnętrza budzi mieszane uczucia. Jedna osoba do obsługi przymierzalni to trochę za mało, stosy ubrań piętrzą się przy wejściu.
Obsługa informuje o promocjach i zniżkach (np. upusty za co najmniej dwie pozycje na paragonie).
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.