W dniu dzisiejszym wybrałem się z żoną i dwójka moich przyjaciół do Teatru Śląskiego. Bilety zarezerwowałem wcześniej za pośrednictwem firmy, w której pracuję, więc nie musiałem zaprzątać sobie głowy czy będą jeszcze wolne miejsca. Pani w kasie teatru na umówione hasło wydała mi bilety. Niestety zarezerwowany miałem pierwszy rząd ale na balkonie. Nigdy jeszcze nie byłem na balkonie ale z opowieści przyjaciół wiem że widoczność jest ograniczona.
Wchodząc na salę chwileczkę porozmawiałem sobie z Panią która stała w drzwiach wejściowych. Zapewniła mnie że z miejsc które ja mam jest najlepszy widok, lepszy nawet niż na sali głównej na parterze. Jak się później okazało miała absolutną rację. Nic nie zastawiało mi widoczności co w przypadku parteru różnie bywa, zależnie od miejsca i osoby siedzącej przed. Odległość od sceny wprost idealna, wszystko można było objąć wzrokiem bez konieczności poruszania głowy.
Sztuka na której byłem była sztuką Williama Shakespearea zatytułowaną „Poskromienie złośnicy”. Większość aktorów, którzy w niej występowali jest mi znana z innych sztuk, lecz sporo było też aktorów młodego pokolenia.
Wnętrze teatru może zachwycić. Wystrój i oświetlenie sprawia, że człowiek czuje się jak by brał udział w przedstawieniu, jako aktor.
Po spektaklu udaliśmy się do szatni, ścisk, jaki tam panował można porównać do pełnego pasażerów autobusu. Jednak szatniarki sprawnie i szybko poradziły sobie z wydawaniem kurtek i płaszczy. Na tyle szybko że nawet nie czekałem minuty a już wspólnie z przyjaciółmi ubieraliśmy się. Dłużej natomiast czekałem do wyjścia. Było to tzw. wąskie gardło, a wystarczyło otworzyć boczne drzwi abyśmy mogli szybciej wyjść na zewnątrz.
Dziś miałem okazję skorzystać kolejny raz z usług serwisu Toyoty w Katowicach. Jako że użytkuję samochód będący w leasingu każda usługa wykonana przez serwis musi uzyskać autoryzację firmy leasingowej, co w weekend jest nie możliwe. Nie było to jednak przeszkodą dla doradcy, który zajął się moim samochodem udzielając doraźnej pomocy informując jednocześnie, żebym zgłosił problem przy najbliższym przeglądzie (za ok. 2 tygodnie), aby można było wymienić wskazaną część na nową.
Witam.
W dniu dzisiejszym dokonywałem zakupów w delikatesach FRAC.
Sklep utrzymany w czystości, ekspozycje towarowe uporządkowane i czyste. Kasjerka jak i panie ze stoiska z wędlinami bardzo miłe ubrane w firmowe stroje wraz z identyfikatorami.
Przy finalizacji zakupów kasjerka wyraźnie potwierdziła kwotę zakupów jak i kwotę wydawanej reszty. Wydała paragon i pożegnała nas standardowym "Dziękuje i zapraszam ponownie". Sklep w dniu dzisiejszym zasługuje na ocenę 5.
Po odwiedzeniu strony internetowej Pzu wnoszę, że jej organizacja jej zadowalająca. Strona jest przejrzysta pozwala na łatwe i szybkie odnalezienie interesujących klienta kwestii.Jest przy tym oszczędna w zbędne treści przeszkadzające w skupić się na wybranym problemie. Na stronie zamieszczone są zwięzłe i rzeczowe informacje.Polecam odwiedzenie tej strony
Wizyta w biurze podróży pod adresem:Scan Holiday - Łódź, Al. PiłsudskiegoScan Holiday Łódź, godziny otwarcia: pn-pt: 09.30-21:00Obserwacja wstępnaBiuro znajduje się w jednej z wielu łódzkich galerii handlowych Galerii Łódzkiej na poziomie -1. Między sklepami Happy Shop i Gracja. Na przeciwko Stoisko – sklep z lodami i sklep Villa ItaliaII. Rozpoczęcie wizyty:Ponieważ biuro znajduję się w galerii handlowej otoczenie główne jest zazwyczaj czyste i zadbane. Szyby muszą być czyste, aby przyciągały klientów i dbały o wizerunek samej galerii a nie tylko konkretnego sklepu czy punktu usługowego. Szyby czyste. W prawej części wystawione aktualne oferty biura także „Hit Dnia” i monitor-telewizor wyświetlający reklamy biura. Podłoga czysta. Brak wykładziny. Zamiast wykładziny płytki utrzymane w należytym porządku.W biurze o dość małej powierzchni trzy stoiska obsługi ustawione w jednym rzędzie na tyłach stanowisk szafko regały z folderami TUI i Scan Holiday. Naprzeciwległej ścianie stoi stolik plus dwa krzesła na stoliku po trzy foldery TUI i Scan Holiday.Po przeciwległej stronie do wejścia uchylone drzwi do zaplecza-zapalone światło. W biurze nie paliły się wszystkie światła więc trudno ocenić czy któraś żarówka była przepalona. W biurze jedna osoba. Kobieta. Ubrana w strój firmowy – jak sądzę. Niebieska ( wręcz błękitna bluzka krótkim rękawkiem) plus apaszka kolorze spranego złota z napisami TUI. Włosy ,paznokcie czyste. Na wysokości serca przypięty identyfikator. Jednakże trudno odczytać kim jest ta pani. Imię i nazwisko napisane jasnoniebieskim długopisem stylem mało czytelnym. Do biura przyszłam bez dziecka. Pani przywitała mnie słowami „dzien dobry ”. Od razu powiedziałam zainteresuje mnie oferta 2+2.le niech mi coś doradzi. Pani zaproponowała 3 hotele z klubami dla dzieci . Szczegółowo opowiedziała o ofercie klubów. Opowiadała jakie zajęcia są proponowane dzieciom. Wspomniała, że dzieci maja zakładane poczty email, strony i mogą z nich potem korzystać. Mają ( te dzieci) identyfikatory i mogą się bawić całymi dniami. Opowiadała także o dobrym jedzeniu. Dość prawnie poruszała się po kataloguPytania o Wyspy Kanaryjskie nie było. Po moim pytaniu pani M. szybko wyszukała w katalogu ofertę powiedziała ze to byłby najlepszy wybórPytanie kolejne dotyczyło odległości od plaży. Możliwości zbierania muszelek i zabrania ich ze sobą do kraju.Kolejne pytanie dotyczyło samej nazwy all inclusive. Pani wyjaśniła co to oznacza i z czym się wiąże.Oczywiście nie zdecydowałam się w tej chwili na żadną z opcji .Powiedziałam, że muszę porozmawiać z mężem i starszą córką. I jak tylko podejmiemy decyzję dam znać.Pani M. nie zaproponowała możliwości wstępnej rezerwacji.Dostałam jeden katalog i wizytówkę z wpisanymi ręcznie imieniem nazwiskiem osoby, która mnie obsłużyła. Stąd wiem jak się nazywała.Uważam ,że pani M. była miła. Bardzo kontaktowa. Chętnie odpowiadana pytania.III. Analiza SWOT Silne strony:1. Ładny lokal2. dobry punkt na tego typu dzialaność3. czyste szyby4. ładna ekspozycja „towaru”5. czyste pomieszczenie6. ład i porządek7. miła i profesjonalna obsługa8. Schludna i czysta obsługaSłabe strony:1. kiepskie położenie w tego typu galerii2. Za mały lokal ewentualnie nie ten typ lokalu – chodzi o ustawnośćSzanse Zagrożenia1. dalszy rozwój biura2. mniej klientów przez lokalizację w centrum handlowym w miejscu małej aktywności klientów
W sklepie tym robi się bardzo przyjemnie zakupy obsługa miła dyskretna chętnie służąca pomocą przy szukaniu towarów .Zaopatrzenie dobre chociaż szkoda że tak mało jest towarów markowych.W sklepie ogólnie czysto i przyjemnie .Oferta kwiatowa jest dosyć imponująca ale szkoda że bardzo często bywa ją kwiaty zniszczone . Ogólnie sklep stwarza wrażenie b dobre.
Ostatnio postanowiłam zmienić ubezpieczyciela „na życie”. Do tej pory zajmowało się tym PZU, ale ich składki są bardzo wysokie, więc postanowiłam znaleśc tańszeg rozwiązanie. Zadzwoniłam do PZU w celu poinformowania o rozwiązaniu umowy. Miła pani poinformowała mnie, że musze napisać oświadczenie o zakończeniu współpracy i dostarczeniu go do placówki. Na następny dzień z pismem w ręce udałam się do siedziby PZU w Prudniku i cóż, (równie miła pani jak dzień wcześniej przez telefon) poinformowała mnie, że żadne takie pismo nie jest konieczne, bo umowa rozwiązuje się sama z chwilą nie opłacenia składki…
Sądząc,iż drogeria jest otwarta do godz. 19.00/zostało mi jeszcze 10min.gdyż zjawiłam się o 19-20...
Wpadłam do sklepu niczym opętana i pytam pierwszą napotkaną ekspedientkę sklepu przepraszam,szukam tuszu do rzęs z Maybelline ponoć-akcja promocyjna. Dziewczyna szybko skojarzyłą dany produkt i poprosiła o podejscie do kasy i ustawienie się w kolejce i rzekłą ze zaraz przyniesie.Przy kasie było mało osób zatem zostałam obsłużona w ciągu 2minutek.Bardzo serdeczne dziewczyny pomimo,iż były w trakcie sprzątanie-(mycie podłóg...)to mimo wszystko z uśmiechem na twarzy obsłużyły mnie 'błyskawicznie'.Ochroniarz był do końca ostatniego klienta oraz zamknięcia sklepu.dziewczyny były zoorganizowane-jedna podawałą produkty do kasy a druga dokonywała sprzedaży,gdzieś tam 3-cia dokańczała sprzątanie sklepu.Sklep bardzo czysty,schludny,świadczą o tym pułki na których poustawiane były produkty.Wśród kosmetyków na przodzie znajdowały się testery za nimi produkty według danej kolorystyki ,zapachu oraz odcienia
To był już kolejny pobyt w tej restauracji. Jak do tej pory w rankingu restauracji tej sieci zajmuje u mnie pierwsze miejsce. Kelnerzy bardzo mili, sprawni. Kucharze przechodzą samych siebie. W sytuacji ewentualnej wpadki szybko i z uśmiechem załatwiają sprawę. Są uprzejmi i bardzo kompetentni. Porozumiewają się również bardzo dobrze po angielsku. miejsce z którego nie sosób wyjść nie pozostawiając dobrego napiwku.
W dniu 11.02.2010 roku, około godziny 14 w jednej z siedzib PZU przedłużałam polisę ubezpieczeniową typu pracowniczego P plus.
Przed budynkiem nie ma zagwarantowanej liczby miejsc parkingowych dla klientów. Wejście takie samo jak do punktów handlowych lokujących się obok, niczym się nie wyróżniające.
Było to w godzinach popołudniowych, ale jeszcze przed godziną 16.00. W związku z tym interesantów było niewielu. Co zapewne wpłynęło na sprawność obsługi. Wizyta w PZU trwała około 15 minut.
Przestrzeń sali obsługi czysta, personel w garniturach, ale nie jednolitych, dobór odzieży przypadkowy - uzależniony od gustu pracownika. Wysokie blaty biurek nie pozwalają na bliski kontakt klienta z pracownikiem, który siedzi poniżej linii wzroku interesanta. Zachowany jest zatem pewien dystans personalny. Specjalista do spraw obsługi klientów był bardzo uprzejmy; wykazywał wysoki poziom kultury osobistej, stosując zwroty grzecznościowe ( proszę, dziękuję itp.). Dopytywany o szczegóły odpowiadał posługując się specjalistycznym językiem ubezpieczeniowym (klient posiadający braki wykształcenia miałby problem z komunikacją). W czasie obsługi drukował, wypełniał formularze dotyczące mojej osoby i ostatecznie dał mi je do podpisu.
Uzyskałam informację, że aktualne ubezpieczenie indywidualne jest zubożone w stosunku do pakietu podstawowego (pominięcie między innymi dofinansowania w związku z pobytem w szpitalu), które obowiązywały wcześniej w ubezpieczeniu grupowym, któremu podlegałam. Musiałam o te różnice dopytać. Nie uzyskałam szczegółowych informacji, jakich przywilejów zostałam pozbawiona. Za to wręczona mi została kilkustronicowa instrukcja dotycząca warunków ubezpieczenia. Myślę, że aby zaoszczędzić czas obsługi przekazuje się klientowi opis warunków ubezpieczenia w formie papierowej.
Poszłam do kasy zapłacić i okazało się, że mogę ubezpieczyć się, ale dopiero od marca. Z powodu rozwiązań systemowo-legislacyjnych (przepisy nie pozwalają a system opracowano na ich potrzeby) możliwość ubezpieczenia na aktualnie trwający miesiąc jest niemożliwa. Pouczono mnie, iż należało dokonać wpłaty do końca ubiegłego miesiąca. Tymczasem pracodawca zezwolił mi na urlop na 2 dni przed końcem miesiąca. Pismo informujące otrzymałam na początku lutego. Tym sposobem PZU nie może przyjąć już pieniędzy za luty, który trwa i w konsekwencji jestem do końca miesiąca nieubezpieczona. Gdyby coś nastąpiło w tym czasie ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności. W centrali warszawskiej pod numerem infolinii PZU proponowali podjąć negocjacje z kierownictwem. W rzeczywistości jednak nie da się przejść ponad tym, że system komputerowy jest tak zaprogramowany, że nie można dokonać wpłat na bieżąco. Nikt nie wskazał na unormowania prawne pozwalające mi na odwołanie w związku z indywidualnymi okolicznościami. Wprawdzie działano na korzyść przedsiębiorstwa, jednak pominięto interes klienta w dość ostentacyjny sposób. Jestem rozczarowana tym, że sztywne wytyczne nie uwzględniają indywidualnych przypadków. Udałam się zatem do głównej siedziby PZU w Łodzi. Przestrzeń dla interesantów bardzo wykwintna i elegancka (marmury), około 10 punktów obsługi klienta. W łódzkiej centrali – na ul. Zamenhofa - również wytłumaczono, że nie da się obejść wdrożonych procedur. Na pytanie o możliwość spotkania z kierownictwem owszem odpowiedziano, że można, ale żadnych informacji nie podano. Sama musiałam dociekać, drążyć, dopytywać. Zaproponowano, że w razie wystąpienia jakiegokolwiek nieszczęśliwego zdarzenia można będzie się odwoływać i dążyć do uzyskania kwoty z ubezpieczenia (trzeba mieć stosowne dokumenty).
Wrażenie jaki pozostało po wizycie to poczucie obsługi przez profesjonalistów, ściśle trzymających się zasad, jednak z wyraźnym pominięciem indywidualnej sytuacji klienta. Służy to co prawda firmie, jednak może grozić odejściem pewnego grona interesantów w przyszłości; głównie osób wymagających kompleksowej i dostosowanej do siebie obsługi.
Byłam ostatnio w smyku, musze powiedziec , że troche było tam nieładu, to może przez te przeceny posezonowe, a może jest za mało personelu do pracy, bo na sklepie widziałam chyba dwie osoby. Nowe kolekcje wymieszane sa z wyprzedaza nie wiadomo dokładnie gdzie czego szukac. Zaden tez z pracownikow nie zapytal czy czegos potrzebuje, mozna by powiedziec nikt sie nie interesuje klientem.
W hipermarkecie najbardziej denerwuje mnie,że nie dokładnych cen pod artykułami, cena jest od czegoś innego albo wcale jej nie ma. W sklepie ogólnie jest bałagan pod tym wzgledem, wszystko trzeba sprawdzac w czytnikach cen. Sprzedawcow na poszczegolnych dzialach tez nie jest latwo znalezc. Zato przy kasie jest poprawa, kasjerki z regoly mowia dziendobry i takie podobne zwroty grzecznosciowe.
To już się robi prawdziwa porażka. Nie chcę być posądzany o to, że bronię kupców, którzy są w sporze z zarządcą galerii. Tak naprawdę, to nie ma tam po co już chodzić. Nie dość, że obsługa w Carrefourze, który się tam znajduje, jest niezbyt uprzejma - jeżeli chce się o coś poprosić to trzeba mieś szczęście aby tę pomoc otrzymać; w innych sieciach pracownik stara się dokładnie wyjaśnić gdzie poszukiwany produkt się znajduje ale w Carrefourze jest z tym problem. Pracownik tylko powie w której alejce i to wszystko. Następnym straszakiem są zamknięte sklepy. Jest ich coraz więcej. Dużym problemem jest zaangażowanie osób, które zarządzają tym obiektem. Na terenie Białegostoku a także na stronach internetowych - lokalnych, można często znaleść różne informację o różnych akcjach, które odbęda się w innych konkurencyjnych galeriach ale oczywiście informacji o galerii Zielone Wzgórza nie ma. Widać, że osoby, które tam pracują nie mają pomysłu aby ściągnąc klientów. Dlaczego do sieci Auchan (pierwszy budynek w Białymstoku), który znajduje ię na obrzeżach miasta ciągną tłumy a do galerii, który znajduje się na terenie dużego osiedla nie widać tego. Jeżeli dalej będzie takie podejście osób odpowiedzialnych za galerię to nie widzę sensu zaglądania do tej galerii, bo do samego sklepu Carrefour nie warto jechać.
Jakiś czas temu opisywałem swój problem z bankiem PKO BP, że nie mogę uzyskać informacji o zasadach zwrotu różnicy w ubezpieczeniu kredytu na mieszkanie, jeżeli mieszkanie został wcześniej wpisane do księgi wieczystej niż skończył się okres wykupu polisy lub też kredyt zostal wcześniej spłacony. W oddziale odpowiedzili mi, że coś słyszeli o tym ale nic więcej nie wiedzą i odesłali do strony internetowej Banku. Na stronie nie było informacji więc wysłałem zapytanie pocztą e-mail ze strony banku. Po niecałym miesiącu ponownie wysłałem zapytanie drogą e-mail, że brak jest reakcji ze strony banku. Po kilku dniach odpisała do mnie pracownica banku informują mnie, że meil pierwszy nie doszedł i ponownie prosi o szczegóły pytania. Po ponownym wysłaniu zapytania ponownie zacząłem czekać i już traciłem nadziję, że się odezwą. Ale tu nagle w skrzynce jest awizo. Po odebraniu listu, okazało się, że jest to list z banku, gdzie znajduje się informacja, jak należy złożyć wniosek a także została podana osoba do kontaktu. Oprócz tych informacji w liście był gotowy już wniosek, na którym wystarczył złożenie mojego podpisu i wskazania konta, na które zostanie przelana różnica z ubezpieczenia. Szczerze mówiąc, byłem sceptycznie nastawiony do instytucji finansowych, ale takie podejście zmienia moje wyobrażenia o tych instytucjach. Napewno będę teraz inaczej patrzeć na niektóre instytucje, bo widać, że działania, jakie podjęła m.in. firma Vision Secret Client za pomocą programu Jakość Obsługi pomaga w lepszym podejściu do klienta i daje pewność, że klienci będą wybierać w pierwszej kolejności te firmy, które uzyskają pozytywną opinię innych klientów.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
W jednej z...
W jednej z siedzib PZU przedłużałam polisę na życie. Było to w godzinach popołudniowych, ale jeszcze przed wieczorem. W związku z tym petentów było niewielu. Zapewne wpłynęło to na sprawność obsługi. Miejsce sterylnie czyste, personel w garniturach, ale nie jednolitych. Wysokie blaty biurek nie pozwalają na bliski kontakt z pracownikiem. Zachowany jest zatem pewien dystans między personelem a klientem. Specjalista do spraw obsługi klientów był bardzo uprzejmy; wykazywał wysoki poziom kultury osobistej, stosując się do zasad savoir vivre. Dopytywany o szczegóły odpowiadał posługując się specjalistycznym językiem ubezpieczeniowym (przy braku wykształcenia myślę, że takie osoby miałyby problem z komunikacją). W czasie kontaktu drukował, wypełniał formularze i ostatecznie dał do podpisu. Uzyskałam informację, że ubezpieczenie indywidualne jest zubożone o pakiet udogodnień medycznych, które obowiązywały wcześniej w ubezpieczeniu grupowym, któremu podlegałam. Nie uzyskałam jednak szczegółowych informacji, jakich przywilejów zostałam pozbawiona. Za to wręczona mi została kilkustronicowa instrukcja dotycząca warunków ubezpieczenia. Myślę, że aby zaoszczędzić na zbędnej gadaninie przekazuje się klientowi opis warunków ubezpieczenia w formie papierowej. Poszłam do kasy zapłacić i okazuje się, że mogę ubezpieczyć się, ale dopiero od marca. Z powodu problemów systemowych- możliwość ubezpieczenia na obecny miesiąc jest niemożliwa. Trzeba było dokonać wpłaty do końca ubiegłego miesiąca. Tymczasem pracodawca zezwolił mi na urlop na 2 dni przed końcem miesiąca. Pismo szło jeszcze pocztą, więc otrzymałam je na początku lutego. Tym sposobem PZU nie może przyjąć już pieniędzy za luty, który "biegnie" i w konsekwencji jestem do końca miesiąca nieubezpieczona. Gdyby coś nastąpiło w tym czasie ubezpieczyciel nie ponosi odpowiedzialności. W centrali warszawskiej na infolinii PZU proponowali podjąć negocjacje z kierownictwem. W rzeczywistości jednak nie da się przejść ponad tym, że system komputerowy jest tak zaprogramowany, że nie można dokonać wpłat na bieżąco. Jestem rozczarowana tym, że sztywne wytyczne nie uwzględniają indywidualnych przypadków. W centrali w Łodzi również wytłumaczono, że nie da się obejść wdrożonych procedur. Na pytanie o możliwość spotkania z kierownictwem owszem odpowiedziano, że można, ale żadnych informacji nie podano. Trzeba by samemu dociekać, drążyć, dopytywać. Zaproponowano, że w razie wystąpienia jakiegokolwiek zdarzenia można będzie się odwoływać i dążyć do uzyskania kwoty z ubezpieczenia (trzeba mieć stosowne dokumenty). Wrażenie jaki pozostało po wizycie to poczucie obsługi przez profesjonalistów, którzy jednak tak ściśle trzymają się zasad, że gubią gdzieś pomiędzy papierzyskami dobro człowieka, któremu mają służyć. Ofiarni są zatem, ale na rzecz struktury biurokratycznej, której są trybikami. Pracodawcy owszem służą dobrze, ale czy zwykłemu człowiekowi??????????
sklep czysty asortyment poukładany stoisko w/o zawsze świeże produkty niespożywcze w koszach poukładane każde z nich ma swoją cene na około kas czysto za kasami dostępne kartony na zakupy dla klientów obsługa miła uśmiechnięta wszystkie kasjerki mają przypięte identyfikatory na każdej kasie słychać "dzień dobry" "życzy sobie pan/pani reklamówkę" dziękuję " "zapraszam ponownie" bardzo lubię robić tam zakupy i jestem zadowolony z jakości obsługi
na stoisku z miesem jezeli podejdzie sie samemu trzeba czekac pare ladnych minut az panie skoncza dyskutowac :( czesto odchodze, bo nie mam zamiaru czekac w nieskonczonosc. tak samo oddanie butelek... Pani zrobila mi awanture ze mam jej pokazac rachunek (wczesniej czekalam okolo 10 minut az podejdzie). po okazaniu z wielkim zalem oddala mi pieniadze. (nie mialam gdzie wsadzic pelnych butelek, poniewaz nie przyjmuja ich na kasie, a przed zakupem nie woln oddac jezeli nie ma sie rachunku ... tragiczny balagan na stoisku miesnym... mieso nie wyglada na swieze... niejednokrotnie kupowalam gorzki nabial (smietana piatnica) z jednodniowa data przydatnosci.
Na tle wcześniej odwiedzonych restauracji tej sieci. Sphinx w Złotych Tarasach wypadł najgorzej. Mimo małej ilości klientów - bardzo długi okres oczekiwania na kelnera. Jedzenie - bardzo zawiodło. Teoretycznie menu wszędzie to samo ale smak potraw póki co był najgorszy. Do tego ryż wręcz zepsuty - jego nieprzyjemny gorzki smak długo pozostawał w ustach. Na koniec oczekiwanie na kelnera z rachunkiem wieczność (siedzieliśmy w środku) i bardzo niemiłe zachowanie kelnerów - no przecież poprosiła Pani o rachunek 5 minut temu! (Tak poprosiłam jak kelner stał przy kasie). Ogólnie fatalnie
Wracając po pracy do domu zmuszony byłem zatankować samochód. Od czasu do czasu trzeba, nie jest to perpetuum-mobile. Wybrałem się na stację paliw przy hipermarkecie Auchan, z dwóch powodów. Pierwszy najważniejszy że paliwo tam oferowane jest najtańsze w regionie (Pb95 4,10 zł/litr, LPG 2,05 zł/litr dla porównania na Stell odpowiednio 4,31 i 2,29zł/litr) drugi powód to fakt że akurat tamtędy przejeżdżałem.
Podjeżdżając nie zauważyłem żadnego klienta więc nie musiałem czekać w kolejce. Gdy zaparkowałem przy dystrybutorze z LPG nie widziałem żadnego z pracowników który mógłby mnie obsłużyć. Jednak po chwili spostrzegłem idącego w moim kierunku młodego (wiek około 25 lat) pracownika, który z uśmiechem powitał mnie słowami „nie mógł Pan za pięć minut przyjechać, nawet zapalić sobie nie można”. Potraktowałem to jak żart bo tak miałem zapewne to zachowanie odebrać. Później było jeszcze ciekawiej.
Pracownik po podłączeniu węża to tankowania samochodu gazem w dalszym ciągu miał ochotę ze mną żartobliwie konwersować. Akurat wycierałem skrobaczka boczne przymarznięte szyby gdy pracownik wskazał na zwisy zamarzniętego śniegu na nadkolach mojego samochodu po czym powiedział „a to to Pan sobie hoduje czy? Niechże Pan to sobie tu obije”. Odpowiedziałem, że nie będę tu zaśmiecał, pracownik odpowiedział, „co się Pan przejmujesz, pług przyjedzie i zgarnie”. Skoro tak to usunąłem nawisy. Po chwili pracownik uśmiechnął się i powiedział „otrzymałem właśnie informację z centrali że pług jednak nie przyjedzie, tu ma Pan łopatę i proszę usunąć to co Pan naświnił”. Po czym uśmiechnął się.
No cóż żarty żartami ale samochód został zatankowany, trzeba pojechać zapłacić. Pożegnałem się z pracownikiem po czym wsiadłem do samochodu. Kasy oddalone były od dystrybutora o jakieś 4-5 metrów, trzeba było jednak podjechać do okienka samochodem.
Trochę przeszkadza i drażni mnie fakt, że za szybami typu „lustro weneckie” nie widać pracownika kasy. Nie wiem, z kim rozmawiam, przez co czuję się nieswojo. W tle słyszałem jakieś rozmowy. Prościej było by postawić wpłatomat. Taki dystans powoduje że wrażliwsi klienci będą unikać tej stacji. Po zapłaceniu podniósł się szlaban który do tej pory zastawiał mi drogę do „wolności”
Dnaia 04-02-2010 podróżowałem autobusem należącym do PKS Inowrocław o numerze rejestracyjnym BCI .... na trasie Inowrocław - Toruń - Inowrocław. Pojazd, mimo że leciwy był zadbany i czysty. Jednakże kierowca, mężczyzna około pięćdziesiątki, łysiejący, z bródką i drucianych okularach był niegrzeczny i opryskliwy wobec pasażerów. Co gorsze, nagminnie nie wydawał reszty, tłumacząc się, że firma go w drobne nie wyposażyła a bilon powinien mieć pasażer. Ten człowiek był jakby wyjęty z poprzedniej epoki.
W drodze powrotnej z Torunia sytuacja się powtarzała, jednak wnętrze autobusu nie było już czyste.
Zachowaniem kierowcy byłem tak zbulwersowany, że zapisałem numery pojazdu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.