Podczas wieczornej wizyty w centrum handlowym zajrzałam do sklepu KappAhl przyciągnięta plakatem z hasłem: "wszystkie biustonosze za 34,90zł". Rozejrzałam się po sklepie i stwierdziłam, że "wszystkie" to dokładnie 2 modele biustonoszy, bo właśnie tyle było dostępnych w asortymencie sklepu. Ale akurat nawet wśród tych dwóch modeli udało mi się znaleźć odpowiadający mi fason. Skierowałam się do przymierzalni, gdzie nie było żadnych klientów poza mną. Kabiny były dosyć duże, dobrze oświetlone i miały duże lustra. Z wybranym biustonoszem udałam się do kasy. Sympatyczna pani zapytała czy posiadam kartę klienta KappAhl, a gdy powiedziałam, że nie mam takiej karty, pani poinformowała mnie o korzyściach, jakie daje karta i wręczyła mi formularz do wypełnienia i kartę. Sklep jest duży, przestronny i zajmuje 2 kondygnacje. W sklepie było czysto, ubrania były estetycznie rozwieszone na wieszakach.
Niedawno w sklepie pojawiły się plakaty z hasłem "Przecena, -50%", więc postanowiłam zajrzeć do środka w poszukiwaniu kozaków na następną zimę. Niestety, obuwie zimowe zostało już przebrane i w sklepie pozostała niewielki jego wybór. Zima była wczesna i śnieżna, więc kto potrzebował ciepłe buty, to już je kupił. Ale moją uwagę zwróciły przeceny wśród obuwia jesienno-wiosennego. W końcu przecież po zimie przyjdzie wiosna, wiec wypadałoby się do niej przygotować. Znalazłam sporo ciekawych ofert cenowych na półbuty i przymierzyłam kilka par. Wśród nich znalazłam jedną parę, która najbardziej mi odpowiadała i mimo iż przyszłam z zamiarem kupna kozaków, zdecydowałam się na wiosenne półbuty. Zadowolona z wyboru udałam się do kasy. Pani przywitała mnie miło mówiąc "dzień dobry" i poinformowała o dwuletnim okresie gwarancji na zakupione obuwie. W sklepie oprócz mnie było jeszcze troje klientów, a pracownice przechodząc obok klientów witały ich słowami "dzień dobry".
Tym razem trafiłam na moment, że w aptece nie było długiej kolejki i były otwarte 3 stanowiska obsługi, co w jest tu raczej rzadkim widokiem. Gdy nadeszła moja kolej, trafiłam do stanowiska, przy którym obsługiwała młoda pani farmaceutka ze skwaszoną miną (ta sama, która poprzednim razem wgapiała się w moją koleżankę w ciąży, jakby nigdy nie widziała takiej osoby). Kupowałam tylko 1 lek, pani nabiła go na kasę i burknęła kwotę do zapłaty. Podałam pani 50zł, na co farmaceutka znowu burknęła: "ale drobne, bo nie mam jak wydać". Tylko że nie powiedziała ile tych drobnych, spojrzałam więc na kasę fiskalną i odczytałam, że mam do zapłaty 33,99zł. Powiedziałam, że niestety nie mam drobnych, a farmaceutka odpowiedziała na to "Może pani zapłacić kartą". Rozbawiła mnie tym poleceniem, więc powiedziałam, że niestety nie mogę, bo właśnie wyciągnęłam z bankomatu pieniądze i nie mam tyle na karcie, więc mogę dać tylko to 50zł. Pani odwróciła się do koleżanki przy stanowisku obok i spytała ją o rozmienienie pieniędzy. Okazało się, że tamta pracownica miała w swojej kasie dużo drobnych i rozmieniła, więc szczęśliwie otrzymałam swoją resztę. Farmaceutka podała mi pieniądze i paragon i nie czekając aż sobie pójdę poprosiła (eufemizm) następną osobę z kolejki rozkazującym głosem "Proszę".
Bardzo lubię takie skwaszone księżniczki, które pracują przy obsłudze klienta jakby to było za karę, bo one są stworzone do wyższych celów... :P
Chciałam kupić bransoletkę na prezent gwiazdkowy dla siostry i w tym celu udałam się do salonu YES w Arkadach Wrocławskich. Po wejściu, gdy zaczęłam oglądać ekspozycję, podeszła do mnie pracownica i zaoferowała swoją pomoc. Powiedziałam, że szukam srebrnej bransoletki, a pani pokazała mi około 10 różnych rodzajów bransoletek, przy każdej wymieniając jej zalety i mówiąc z czego jest wykonana. Sprzedawczyni była bardzo zaangażowana w obsługę klienta i prezentację biżuterii. Pracownica zachowywała się w sposób naturalny, z uśmiechem. W sklepie było kilkoro klientów, a pracownice podchodziły do każdego klienta i oferowały swoją pomoc. W salonie było czysto, ekspozycja biżuterii była bardzo dobrze oświetlona. Pracownice wyjmowały z gablot interesujące elementy biżuterii i proponowały przymierzenie. Podczas tej wizyty nie zdecydowałam się na zakup, bo spośród prezentowanych bransoletek co najmniej 2 zwróciły moją uwagę i muszę przemyśleć wybór, ale pracownica nie okazała mi zniecierpliwienia, że nic nie kupiłam, tylko oglądałam.
Sklep z daleka przyciąga wzrok dużym plakatem z informacją o przecenach. Wewnątrz średniej wielkości sklepu było bardzo dużo ubrań, w większości w promocyjnych, niższych cenach. Jedynym minusem był brak ubrań damskich (zwłaszcza bluzek) w rozmiarze L i mały wybór w rozmiarze m. Za to było bardzo dużo ubrań w rozmiarach XS i S - rozmiary są tu zaniżone i najbardziej popularny rozmiar L został już wyprzedany. Przy kasie była kartka z informacją, że terminal do kart płatniczych jest nieczynny, co może trochę komplikować większe zakupy. W sklepie było kilkoro klientów, którzy rozglądali się wśród ubrań. W przymierzalniach było czysto i panował porządek.
Zaczęły się już poświąteczne wyprzedaże, więc będąc w Pasażu Grunwaldzkim zajrzałam do tego sklepu przyciągnięta plakatem z informacją o przecenie. Już od wejścia do sklepu uderzył mnie słodki zapach perfum. W pierwszej chwili pomyślałam, że to któraś z klientek nadmiernie się wyperfumowała, ale w miarę poruszania się po sklepie zapach ten nie przestawał być wyczuwalny - wręcz przeciwnie, wzmacniał się przy kolejnych wieszakach z ubraniami. Odniosłam wrażenie, że ktoś celowo rozpylił silne, słodkie perfumy, żeby ukryć jakiś inny zapach, np. stęchlizny ubrań przetrzymywanych w magazynie. Zniechęciło mnie to do dalszego szukania ubrań w tym sklepie, choć rzeczywiście były widoczne spore przeceny, które cieszyły się zainteresowaniem klientek.
Szukałam gryzaka dla małego dziecka koleżanki i w tym celu zajrzałam do sklepu Berchet. Skierowałam się do regału, na którym były takie akcesoria i zaczęłam je oglądać. Po chwili podeszła do mnie uśmiechnięta pracownica sklepu i zaproponowała swoją pomoc. Powiedziałam, że szukam czegoś dla małego dziecka, np. gryzaka, a pani spytała o płeć dziecka i ile ma miesięcy. Pracownica pokazała mi kilka różnych produktów, w różnych kolorach i wzorach, np. jabłko, ślimak, cyferki i przedstawiła zalety każdego z nich (łatwe do chwytania, kolory przyciągające uwagę dziecka itp.). Razem z pracownicą dokonałam wyboru gryzaka, a pani pochwaliła ten wybór. Pracownica była bardzo sympatyczna i uśmiechnięta. W sklepie oprócz mnie był jeszcze 1 klient, który tylko oglądał klocki Lego. Sklep jest niewielki, ale znajduje się w nim bardzo duży wybór różnego rodzaju zabawek dla dzieci w różnym wieku. Z pewnością można tu znaleźć zabawki na prezent, np. gwiazdkowy.
Na koniec zakupów w Pasażu Grunwaldzkim miałam ochotę zjeść lody, ale po obejrzeniu ekspozycji w lodziarni Grycan na poziomie -1 szybko odechciało mi się tego deseru. W gablotach z pojemnikami z lodami znajdowały się dekoracje ze świeżych owoców, które wyglądały odpychająco - na lodach bananowych były czerniejące banany, na truskawkowych - obeschnięte truskawki, na pomarańczowych - przyschnięte pomarańcze. Ogólnie te dekoracje z owoców były szare i przyschnięte. Również same lody w metalowych pojemnikach wyglądały jakby już za długo czekały na zakup - niektóre mniej popularne smaki lodów miały przyschniętą skorupę na wierzchu. Lody o smaku Truskawkowy sorbet były jednymi z tych przyschniętych na wierzchu i widziałam jak kelnerka nałożyła klientowi gałkę tych lodów i pod spodem w pojemniku już ukazały się świeże i zachęcające lody... Zauważyłam też, że koktajle owocowe w dzbankach, które zawsze stoją wśród kostek lodu, tym razem stały w lodzie, który się topił... Skutecznie mnie to zniechęciło do zakupu lodów.
Zajrzałam do sklepu CCC w poszukiwaniu butów zimowych. W sklepie było czysto i panował porządek, buty były równo poustawiane na pudełkach i na półkach. Jest tu wiele "wysp" z pudełek z butami ustawionych w pierwszej, wejściowej części sklepu. Sklep ma dużą powierzchnię i znajduje się w nim bardzo duży wybór obuwia i torebek. Podczas mojej wizyty była średnia ilość klientów w sklepie i były 2 pracownice obsługujące w kasie. Nie widziałam natomiast pracowników na sali sklepowej, a potrzebowałam zapytać się o dostępność rozmiarów wybranych przeze mnie butów. W sklepie ogólnie panowała neutralna temperatura, ale przy podłodze na poziomie stóp było bardzo ciepło - chyba po to, żeby klienci przymierzający buty nie zmarzli w stopy ;)
Późne popołudnie, wiec w drogerii było bardzo dużo klientów, głównie studentów z pobliskich uczelni i akademików. Wchodząc do sklepu zobaczyłam, że wszystkie kasy były otwarte i nie było do nich długich kolejek. Ostatnio w sklepie było przemeblowanie i trochę trudno się teraz odnaleźć, bo część produktów została przeniesiona na inne miejsca w sklepie, np. cały regał z żelami pod prysznic jest przeniesiony na miejsce produktów do oczyszczania i pielęgnacji twarzy. Ten sklep sieci Rossmann ma dosyć małą powierzchnię sprzedaży i jest w nim wąsko między regałami, a jest on odwiedzany przez duże ilości klientów, wiec w tłoku trudno się wyminąć. Pracownice sklepu miały na sobie czyste i schludne białe stroje firmowe, w kasie przy kosmetykach kolorowych była pracownica, dzięki czemu mogłam od razu zapłacić za wybrany tusz do rzęs i nie musiałam z tym produktem ustawiać się w kolejce do kas ogólnych.
Do apteki przyszłam z koleżanką, która jest w zaawansowanej ciąży. Każda z nas robiła swoje odrębne zakupy i byłyśmy obsługiwane przy dwóch różnych stanowiskach. "Moja" pani farmaceutka szybko i sprawnie obsłużyła mnie i wydała lek, o który prosiłam, natomiast druga pani, obsługująca moją koleżankę, sprawiała wrażenie nieobecnej i gapiła się na nas. Koleżanka chciała kupić kosmetyki do ciała dla kobiet w ciąży, zawierające jak najmniej składników chemicznych, bezpieczne dla dziecka. Farmaceutka i stojąca obok dermokonsultantka, których pytała się o kremy, miały miny, jakby nie rozumiały po polsku i tylko bezmyślnie gapiły się na "marudzącą" klientkę. Do tej pory nie zwracałam uwagi w jaki sposób obsługiwane są kobiety w ciąży w tej aptece, ale po dzisiejszej wizycie nie mam dobrego zdania na ten temat. Koleżanka nie została obsłużona poza kolejką, mimo iż jest w 8. miesiącu ciąży i brzuch ma bardzo dobrze widoczny, ponadto w czasie gdy dermokonsultantka próbowała doradzić jej jakiś krem na rozstępy (chociaż właśnie rozstępów nie ma i nie o taki krem prosiła), farmaceutka poprosiła następną osobę z kolejki i tamtą osobę obsługiwała do końca, a dopiero gdy skończyła, z tą samą nieobecną i zdegustowaną miną obsłużyła kobietę w ciąży. Dodam jeszcze, że my mamy po 30 lat, a farmaceutka miała ok. 22 lata, więc mogłaby okazać trochę empatii wobec zmęczonej i wolno poruszającej się klientki apteki. Poza tym do apteki często przychodzą niezdecydowani i chorzy ludzie, którzy chcieliby uzyskać poradę od farmaceuty, a jeśli pracownica ma zły dzień, to powinna jakoś swoje emocje schować.
Niedawno otworzyłam konto oszczędnościowe i osobiste w Banku Millennium, ale bez karty płatniczej, bo zależało mi głównie na dostępie do konta przez internet. Dziś zadzwoniła do mnie pani z infolinii banku z propozycją karty do konta. Pani na początku rozmowy przedstawiła się i zapytała czy może mi teraz zająć czas - było to bardzo grzeczne i uprzejme z jej strony. pracownica zaproponowała mi otrzymanie karty bezpłatnie na rok, w ramach oferty przygotowanej specjalnie dla mnie. Podziękowałam pani za tą propozycję i wyjaśniłam, że nie potrzebuję karty, bo jest to moje dodatkowe konto i chcę mieć tylko dostęp przez internet do niego. Pani na tą informację powtórzyła swoją wcześniej wypowiedzianą kwestię - że to oferta specjalna itd. W sumie pracownica była uprzejma, ale na moje odmowy powtarzała te same argumenty, tylko innymi słowami. W końcu po trzech takich wymianach zdań pani odpuściła i zaprosiła mnie do oddziału banku, jeśli zdecyduję się na posiadanie karty do konta. Pracownica podziękowała mi za rozmowę i życzyła miłego dnia.
Po wejściu do lokalu podeszła do mnie uśmiechnięta pani z plakietką "Manager restauracji" i zaprosiła do zajęcia miejsca przy stoliku. Powiedziałam, że chciałabym zamówić pizzę na wynos i pani wręczyła mi menu i powiedziała, żeby ja zawołać gdy wybiorę rodzaj pizzy. Szybko zdecydowałam się co zamawiam i zapłaciłam za pizzę, a pracownica powiedziała, ze standardowo czeka się 15 minut na zamówienie, ale teraz jest mało klientów, więc powinno być szybciej. Rzeczywiście, moja pizza została przygotowana w krótszym czasie. Kelnerka przyniosła ją i otworzyła przy mnie karton z pizzą, żeby mi pokazać jak wygląda ta pizza i czy jest zgodna z moim zamówieniem. Pani życzyła mi smacznego i zaprosiła do ponownej wizyty w lokalu.
Zajrzałam do sklepu Deichmann w poszukiwaniu butów na zimę. W sklepie był duży wybór kozaków w różnych fasonach i przedziałach cenowych, ale widać było, że już sporo butów zostało wykupionych - zima zaatakowała w tym roku wcześniej i kto potrzebował, ten już kupił buty. W sklepie było mało klientów, a pracownice przenosiły kartony z butami z jednego miejsca sklepu na inne miejsce. Podczas chodzenia między regałami napotkałam kilka pracownic i każda z nich powitała mnie zwrotem "dzień dobry". Ogólnie w sklepie panował porządek, buty stały równo na półkach. Pomiędzy regałami były wygodne krzesła, na których można usiąść przymierzając buty.
Przechodząc obok saloniku prasowego Kolporter przypomniałam sobie, że miałam kupić bilety na tramwaj oraz gazetę z programem TV, bo dziś piątek. Wchodząc do saloniku wzięłam gazetę z regału z prasą i ustawiłam się w kilkuosobowej kolejce do kasy. Dwóch klientów kupowało doładowania do telefonów, więc obsługa trwała trochę dłużej, a dodatkowo kasjerka musiała zmienić taśmę w kasie fiskalnej, ale zrobiła to bardzo sprawnie i kolejka przesuwała się do przodu. Pani ucieszyła się gdy dałam jej garść drobnych za gazetę i 2 bilety. Pracownica każdego klienta witała zwrotem "dzień dobry" i uśmiechała się. W sklepie tym można kupić gazety - jest ich tu duży wybór, a także słodycze i napoje, oraz zagrać w Totolotka - na środku saloniku jest stanowisko dla osób wypełniających kupony Lotto. Sklep ten jest mały ale bardzo dobrze zaopatrzony w podstawowe artykuły prasowe i spożywcze oraz papierosy ;)
Bank pobrał mi niesłusznie opłatę 5zł za poinformowanie mnie listownie o niezrealizowaniu polecenia zapłaty, mimo iż wcale nie składałam dyspozycji, że chcę być informowana o takim fakcie. Poszłam więc do oddziału, aby wyjaśnić tą sprawę. Udało mi się trafić na moment, że nie było kolejki klientów i gdy podeszłam do stanowiska obsługi, powiedziałam pracownicy w jakiej sprawie przychodzę. Obsługa w tym banku odbywa się na stojąco i ponieważ moja sprawa była trochę skomplikowana i czasochłonna (pani musiała gdzieś zadzwonić i upewnić się jaki formularz ma wypełnić, a ja musiałam opisać tą sytuację), wiec spędziłam przy okienku ponad 20 minut na stojąco - jest to duże utrudnienie, zwłaszcza dla osób starszych. Poza tą niedogodnością oceniam pozytywnie obsługującą mnie pracownicę. Złożyłam reklamację, tak jak planowałam i teraz czekam na jej rozpatrzenie przez bank. Pracownica udzieliła mi wszelkich potrzebnych informacji na ten temat. Powiedziała również, że to sam bank automatycznie, bez mojego wyrażenia zgody, wysyła informacje do klientów na temat niezrealizowania polecenia zapłaty i pobiera za ten komunikat 5zł opłaty...
Mój samochód znowu upominał się o zatankowanie, podjechałam więc na stację BP, bo miałam kupon na dodatkowe punkty z programu lojalnościowego Payback. Na podjeździe tankowały jeszcze 2 samochody oprócz mnie. Dystrybutor był sprawny, wiec szybko zatankowałam i poszłam zapłacić. Przede mną był tylko 1 klient, który szybko został obsłużony. W kasie obsługiwał młody chłopak z plakietką "praktykant", ale radził sobie bardzo dobrze i obsługa przebiegła bardzo sprawnie i szybko. Pracownik był miły i uśmiechnięty. Proponował zakup płynu do spryskiwaczy, ale nie zdecydowałam się na tą ofertę. Sklep na stacji był utrzymany w czystości mimo dość kiepskiej pogody na zewnątrz (topniejący śnieg).
Sklep zlokalizowany jest przy pętli tramwajowej, wiec jest odwiedzany przez dużą ilość klientów wysiadających z tramwaju i wracających do domu. Największa "oglądalność" sklep ma przed południem i około 15:00-16:00 - po pracy. Wybrałam się więc po zakupy w porze, kiedy powinno być mniej klientów w sklepie. Gdy weszłam, zobaczyłam, że przy kasach stoi po kilka osób w kolejkach, ale ogólnie w sklepie nie było widać zbyt wielu klientów. Udałam się na stoisko mięsno-nabiałowe, bo zakupy w tym dziale były głównym celem mojej dzisiejszej wizyty w tym sklepie. W kolejce stało 5 osób, ale były 2 pracownice, które sprawnie i szybko obsługiwały klientów. Klienci robili raczej małe zakupy i nie marudzili, więc szybko nadeszła moja kolej. Miła i uśmiechnięta pracownica pokazała mi wybrany kawałek mięsa oraz zachęciła do zakupu białego sera. Z zakupami udałam się do kasy. Teraz były już tylko 2 osoby przede mną i obsługa przebiegała bardzo sprawnie. Ogólnie w sklepie było czysto, mimo chlapy na dworze, a podłoga była wycierana przez pracowników sklepu na bieżąco.
Dziś Mikołaj, więc sklep przygotował specjalne stanowisko do pakowania prezentów, przy którym pracownica sklepu w czapce mikołajowej pakowała zakupione przez klientów kosmetyki w świąteczny ozdobny papier. W całym sklepie był świąteczny wystrój, a pracownice były ubrane w czerwone koszulki i czapki mikołajowe. W sklepie było dużo klientów, którzy kupowali głównie zestawy kosmetyków na prezenty (po zapłaceniu szli do pracownicy pakującej prezenty i po paru chwilach otrzymywali estetycznie zapakowane pudełka). Były czynne 2 kasy, więc mimo kolejki obsługa była szybka, sprawna i z uśmiechem.
Bardzo dobrze zaopatrzone stoisko pasmanteryjne z różnymi przydatnymi akcesoriami, np. nici, kordonki, haftki, tasiemki bawełniane, aksamitne, rzepy itp. Potrzebowałam kupić bawełnianą tasiemkę szerokości 1cm i 2cm i pani miała obydwa rodzaje i pokazała mi dostępne kolory. Kupiłam również rzep do przyszycia do bluzki, żeby dekolt się nie rozchodził przy szyi. Panie, które pracują w tej pasmanterii, są bardzo życzliwe i uśmiechnięte i potrafią dobrze doradzić w zakupie. Zawsze kiedy jestem w Magnolii i przechodzę obok tego stoiska, widzę, że przychodzą klienci i kupują różne nici, muliny itp., więc taki sklep jest bardzo przydatny i dodatkowo posiada on dobrą lokalizację w tym centrum handlowym, więc jest na trasie zakupowej wielu klientów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.