Na dworze leje, siedzę w biurze i nie chce mi się wychodzić do sklepu po cos do zjedzenia. Pozostaje więc opcja B - jedzenie na telefon. Wyjęłam z biurka wszystkie nagromnadzone ulotki, przestudiowałam menu, porównałam ceny u ostatecznie wybrałam Pizza Brothers. Jak zwykle :)
Dzwonię, mój telefon odebrany zostaje już po drugim dzwonku, miły głos wita mnie i przyjmuje moje zamówienie. Wybieram wrapa i coś do popicia. otrzymuję konkretną informację o czasie dostawy, ktora okazuje się być precyzyjna - kurier (sympatyczny, uprzejmy) zjawia się na czas, jedzenie jest ciepłe i świeże. Szybko płacę i zabieram się za jedzenie. Danie sporej wielkości, bardzo smaczne. Polecam.
Stacja na trasie Poznań-Swarzędz, tuż koła McDonalda. Spora stacja, bez kolejki podjechałam do dystrybutora. Dostępne były papierowe ręczniki, woda i szczotka do mycia szyb, zabrakło jednak jednorazowych rękawiczek. Kosz na śmieci nie był przepełniony. Wyglądało czysto i porządnie. Po zatankowaniu weszłam do środka stacji. Spore pomieszczenie, ale moim zdaniem przestrzeń nie do końca wykorzystana. Można by ustawić więcej regałów itp, bo wyglądało trochę ubogo. Przede mną w kolejce była jedna osoba, obsługa szła szybko i sprawnie. Pracownik przywitał mnie, zapytał czy życzę sobie fakturę czy paragon i przyjął płatność. Nie pozegnał mnie jednak - zajął sie od razu obługą kolejnej osoby w kolejce. Podsumowając - nieźle, ale można by lepiej.
Na dworze gorąco, więc zamarzył mi sie pyszny, zimny shake. Podjechałam więc do Mc Drive. Teren zewnętrzny lokalu uporządkowany, czysty. Ku mojej radości nie było kolejki - przede mną byl tylko jeden samochód, więc szybko poszło bardzo syzbko i sprawnie. Muszę pochwalić obsługę - bardzo często w Macu jest znużona, mechaniczna obsługa, dzisiaj natomiast zamówienie przyjmowała ode mnie przemiła, rozmowna dziewczyna, uśmiechnieta i sympatyczna. W kolejnym okienku sprawnie otrzymałam lodowy napój. Krótka, ale udana wizyta.
Cukiernia Piskorska to przyjemny, średniej wielkości sklepik przy ulicy Piłsudskiego, w ciągu handlowym przy ryneczku. Część wypieków powstaje na miejscu, więc niejednokrotnie można tam kupić jeszcze gorące wypieki. Polecam zwłaszcza drożdżówki z budyniem – pycha. Lokal jest czysty, schludny. Spory wybór towaru – ciasta, torty, ciastka, chleby i bułki, wszystko wygląda zachęcająco i apetycznie. Obsługa bardzo miła i pomocna, sprzedawczyni potrafi doradzić, pomóc w wyborze. Ceny kształtują się na umiarkowanym poziome. Polecam to miejsce.
Skoro jest akcja „Poznań za pół ceny” to muszę z niej skorzystać. Wybór padł na restaurację Warung Bali, bo przy poprzedniej wizycie bardzo nam tam wszystko smakowało.
Po wejściu do lokalu stwierdziłam, że nieco zmieniono wystrój, zmiana zdecydowanie na plus. Jest jasno, elegancko, egzotyczne dodatki. Zamawiamy napoje, przystawki i dania główne. Kelnerka uśmiechnięta, uprzejma i bardzo zabiegana :) W końcu wszystkie stoliki zajęte.
Minus za dość długi czas oczekiwania. Rozumiem, że jedzenie trzeba przygotować, sporo ludzi czeka na swoje dania, ale napoje moim zdaniem powinny się na naszym stole znaleźć znacznie wcześniej. Skoro bierze sie udział w takiej akcji, to nalezy się liczyć ze wzmożonym zainteresowaniem i zadbać o odpowiednią ilość obsługi.
Pierożki zamówione na przystawki bardzo smaczne, porcje jednak małe (3 pierożki na porcje). Dania główne – ryba super. Pięknie podana, spora porcja, pyszna. Makaron z dodatkami – nieco gorzej. Nieduża porcja, smakowo przyzwoity, ale w porównaniu z rybą przegrywa na całej linii.
Nie mniej uważam, że warto się tam wybrać.
Bardzo lubię ryby, więc będąc w Galerii Malta postanowiłam udać się na rybkę do North Fish. Byłam tam już kilka razy wcześnie i zawsze byłam zadowolona, tym razem jednak wizyta była mniej udana.
Zamówiona ryba była spora, ale dość wyschnięta. Dodatków do wyboru dużo, ale mniej ciekawe niż poprzednio. Frytki były prawie zimne, jarzyny nieco bez smaku. Obsługa poprawna, ale zabrakło uśmiechu, lepszego kontaktu z klientem.
Na pewno plusem tego miejsca jest fakt, że można zjeść szybko, tanio i dowoli nałożyć sobie dodatków, czyli miejsce nawet dla dużego głodomora. Mam jednak wrażenie, że jakość poszła nieco w dół, aczkolwiek mam nadzieję, ze to tylko przejściowa obniżka formy.
Miałam ochotę na coś słodkiego, więc weszłam do piekarni Tosmak. Sklep jest lokalnie bardzo popularny, więc zazwyczaj jest w nim sporo kolejka, dzisiaj miałam jednak szczęście, bo przede mną w kolejce były tylko 2 osoby. Moja kolej nadeszła więc szybko, nawet za szybko, bo nie zdązyłam jeszcze podjąć decyzji na co właściwie mam ochotę. Sprzedawczyni miło mnie przywitała i pomogła mi w wyborze- zasugerowała mi placek z owocami, który okazał się być bardzo smaczny. Ceny bardzo przyzwoite, w podobnie jak wizerunek sklepu - było tam czysto, schludnie.
Polecam - smaczne pieczywo za przystępne ceny.
Do Biedronki udałam się po drobne, codzienne zakupy. Minusem sklepu jest mały parking, na którym wszystkie miejsca są zazwyczaj zajęte, trzeba więc szukać miejsca kawałek dalej, na osiedlu. Tak było i tym razem.
W sklepie było czysto, panował porządek, towary były równo poukładane. Stoisko warzywa owoce wyglądało świeże i zachęcająco. W sprzedaży były melony, ananasy i arbuzy. Wszystkie te owoce można było kupić w całości lub przekrojone na pół - tu pochwała dla Biedronki, bo przy arbuzach kupno ich na kawałki jest standardem, tak przy melonach i ananasach widzę to pierwszy raz.
Gdy podchodziłam do kasy była spora kolejka, ale zaraz jedna z pracownic z sali sprzedaży podeszła do sąsiedniej kasy, wszystko poszło więc sprawnie. Kasjerka przywitała mnie, wręczając paragon wypowiedziała kwotę reszty. Miło mnie też pożegnała.
Wybieraliśmy się na zakupy do pobliskiego centrum handlowego. Przejeżdżając obok Ikei przypomniało mi się, ze mam w portfelu bon o wartości 20zł, który trzeba wykorzystać do końca czerwca, postanowiliśmy więc od razu to zrobić, aby nie jeździć 2 razy.
Parkin przepełniony, ale to żadna nowość, tam zawsze parking po prostu "pęka w szwach".
Udaje nam się znaleźć miejsce, wchodzimy. Chcieliśmy w pierwszej kolejności wejść do restauracji na małe co nieco, ale widok tłumu ludzi w kolejce nas skutecznie zniechęcił. Odpuszczamy sobie, idziemy od razu na zakupy. A właściwie "na zakup" bo chcieliśmy kupić jedną konkretną rzecz - narzutę. Nie lubię w Ikei tego, że mimo, że chcę kupić coś konkretnego, to i tak muszę przejść właściwie cały sklep, ale w sumie się już do tego przyzwyczaiłam.
W sklepie pełno ludzi, chcemy załatwić kwestię narzuty jak najszybciej się da, więc dosłownie pędzimy slalomem, starając się wymijać przechodzących. Narzuta chwycona w biegu, lecimy dalej. Niestety przy kasie szybkie tempo się skończyło. Kolejki masakryczne, długie, wolno się posuwające. Szczerze mówiąc dawno nie stałam w takiej kolejce. Minus dla Ikei - to zdecydowanie czas na zatrudnienie większej ilości pracowników i zwiększenie ilości stanowisk.
Wychodząc trzeba było przejść przez ostatnią kolejkę - tłum oczekujących na hot-doga. W barze też przydałoby się więcej pracowników.
Venezia to mój ulubiony sklep z butami, mają moim zdaniem bardzo ciekawe modele i ceny są do zaakceptowania. Zobaczyłam na wystawie bardzo ładne sandały , więc weszłam do środka.
Pomieszczenie jest nieduże, ale zadbane. Jest bardzo czysto, dobre oświetlenie, buty są równo poustawiane, doskonale wyeksponowane.
Od razu zainteresowałam się butami z wystawy, po chwili podeszła do mnie ekspedientka, przywitała mnie i zapytała czy podać jakiś rozmiar. Poprosiłam o 38, ale okazało się, że go już nie ma. Pracownica zasugerowała 39, bo podobno buty "wypadają mniejsze". Przystałam na tę propozycję. I faktycznie, 39 na długość było idealne, niestety były dla mnie za szerokie. Podziękowałam więc i oddałam but sprzedawczyni.
Kobieta z własnej inicjatywy wskazała mi dwa podobne modele, ale już tak bardzo mi się nie podobały, opuściłam więc sklep bez zakupu. Polecam wizytę w nim - profesjonalna i zaangażowana obsługa.
Szukałam prezentu dla koleżanki na parapetówkę. Znam jej gust, wiem co lubi, dlatego też bez wahania od razu udałam się do Almi Decor.
Chciałam kupić jakiś fajny dodatek (zegar, figurka) w określonym stylu i konkretnej kolorystyce. Sklep jest spory, wybór towaru duży, a ja nie miałam zbyt dużo czasu, dlatego też od razu zaczepiłam jedną ze sprzedawczyń i poprosiłam ją o pomoc. Określiłam czego mniej więcej szukam – kobieta doskonale mnie zrozumiała. Na podstawie moich wskazówek pokazała mi kila przedmiotów, które świetnie wręcz mogły nadawać się na prezent. Pracownica była życzliwa, kompetentna, kontaktowa. Umiała doradzić, wskazać rozwiązania. Prezent został sprawie wybrany, na miejscu mi go od razu bardzo elegancko zapakowano.
Dodam jeszcze, ze w sklepie było bardzo czysto, panował tam idealny porządek, był też charakterystyczny dla Almi Decor, ciekawy zapach. Polecam, to zdecydowanie mój ulubiony sklep z wyposażeniem wnętrz.
Na upał najlepsze są lody. I jak nie ma upału też, dlatego też będąc w Starym Browarze jestem częstym gościem cukierni Pralinka. Lokal znajduje się na parterze, tuż przy wejściu od ulicy Ratajczaka. Można kupić lody czy ciastka na wynos albo zjeść je na miejscu przy wygodnym stoliku. Całość utrzymana w ciepłej, brązowej tonacji, doskonale moim zdaniem pasującej do słodyczy.
Niezależnie od formy planowego spożycia (na miejscu czy na wynos) zamawia się zawsze przy ladzie. Pracownica, która mnie obsługiwała była uśmiechnięta, pogodna i pomocna. Widząc moje wahanie odnośnie smaków mrożonych przysmaków zasugerowała mi kilka rodzajów, które okazały się być strzałem w dziesiątkę. Lody naprawdę smaczne.
Ceny do zaakceptowania. Gałki bardzo duże nie są, więc mogłoby być nieco taniej, niemniej smak rekompensuje cenę. Warto odwiedzić to miejsce.
Bardzo lubię Piotra i Pawła, ale wizyta w nim w piątkowy wieczór do przyjemnych nie należała.
W sklepie był tłum ludzi i odniosłam wrażenie, że zamówiono za mało towaru, bo na warzywach i owocach były spore braki. Nie udało mi się kupić wszystkiego, co miałam na liście zakupów. W sklepie była też nieco brudna podłoga, co mówiąc szczerze mocno mnie zdziwiło, zazwyczaj jest tam bardzo czysto.
Najgorsze były jednak kolejki do kas - przede mną stało aż 7 osób, a kasjerka pracowała dość wolno, czas oczekiwania był zdecydowanie nie do przyjęcia. Zdecydowanie powinno być otwarte wiecej kas.
Nauczka na przyszłość - omijać sklep w piątkowy wieczór.
Od dawna nie byłam w Piotrze i Pawle na Gronowej, nowością więc był dla mnie fakt, ze wprowadzono bramki pzy wjeździe na parking - parkowanie jest bezpłatne do 1 godziny, za dłuższe trzeba zapłacić. Moim zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie, dzięki temu można w końcu bez problemu tam zaparkować, dotychczas wszystkie miejsca były pozajmowane, prawdopodobnie nie przez klientów marketu, tylko petentów okolicznego wydziału komunikacji.
W sklepie panował porządek, było bardzo czysto, wybór towaru jak zwykle duży. Ceny różne, ale niektóre zdecydowanie za wysokie. Nie oczekuję od Piotra i Pawła cen na poziomie Tesco itp. ale w niektórych przypadkach nieco przesadzili i za to odejmuję jeden punkt.
Obsługa miła, kompetenetna (pracownica na dziale z serami umiała doskonale doradzić), kolejki do kas krótkie. Generalnie zakupy były przyjemnoscią.
Ostatnio jestem częstym gościem w sklepie Humanic - tym razem odbierałam buty od reklamacji.
Sklep jest duży, przestronny, uporządkowany i czysty. Spory wybór towaru, po wejściu do sklepu zauważyłam, że część butów jest już przeceniona, więc postanowiłam się rozejrzeć. Zauważyłam bardzo fajne klapki, przymierzyłam jeden, był dobry, poprosiłam więc pracownicę o przyniesienie drugiego z pary. Sprzedawczyni była bardzo miła, kontaktowa, umiała złapać kontakt z klientem. Jej rola nie ograniczyła się wyłącznie do przyniesienia buta do przymiarki, ale dopytała też o moje wrażenia, jak leży, skomentowała mój wybór, utwierdziła mnie w nim. Po prostu sprzedawca jak się patrzy!
Niestety pracownica przy kasie miała zdecydowanie inne podejście do klienta. Była ponura, milcząca, z grobową miną przyniosła mi z zaplecza naprawione buty i przyjęła płatność za klapki.
Wizytę oceniam pozytywnie, ale kasjerka zdecydowanie psuje to wrażenie.
PZU? Pismo Zgubić -Upomnieć klienta. Jak dla mnie to właściwe rozszyfrowanie skrótu.
O moich złych doświadczeniach z PZU pisałam w marcu tego roku i byłam pewna, że jest to już zamknięta historia. Niestety, jak się dzisiaj okazało, nie.
Miałam ubezpieczone auto w PZU. Na kolejny rok znalazlam lepszą ofertę u konkurencji, więc umowę PZU wypowiedziałam w listopadzie ur. Zrobiłam to w terminie, w formie pisemnej, za potwierdzeniem odbioru. Jakieś 3 miesiące później otrzymałam z PZU pismo z ... wezwaniem do zapłaty składki z tytułu OC! Dobrze pamietałam, że umowę terminowo i właściwie wypowiedziałam, więc czym prędzej na podany w piśmie adres wysłałam informację co myślę o ich bałaganie w papierach i nękaniu wezwaniami byłych klientów. Po cichu liczyłam na jakieś przeprosiny, ale nikt się nie odezwał. O sprawie zdążyłam już zapomnieć, kiedy nagle dzisiaj (po upływie kolejnych 3 miesięcy) zadzwonił do mnie pracownik PZU i roszczeniowym tonem poinformował mnie, że nie uiściłam w terminie opłaty za OC.
To jest po prostu skandal i moim zdaniem powoli zakrawa na nękanie. Ciekawa jestem jak długo jeszcze PZU zamierza żądać ode mnie pieniędzy, które im się nie należą, bo umowę z zachowaniem procedur wypowiedziałam.
W Wielkanocny poniedziałek włączyła mi się rezerwa, a że nie lubię jeździć z prawie pustym bakiem podjechałam na stację. Teren zewnętrzny stacji doskonale się prezentował - było czysto, nie było żadnych śmieci, kosze były opróżnione. Tylko jedno stanowisko było zajęte, więc mogłam wybrać dowolny dystrybutor. Szybko zatankowałam i weszłam do środka zapłacić.
Czynne były dwie kasy. Kasjerka uprzejmie, z uśmiechem przywitała mnie, nie było po niej widać nawet cienia niezadowolonia z konieczności pracy w dzień świąteczny. Zapytała czy życzę sobie fakturę czy paragon, a po dokonaniu płatności wręczyła mi kupon na potrójne punkty przy kolejnym tankowaniu.
Miło pożegnana opuściłam stację.
Ciąg dalszy szukania butów, które wpadły mi w oko w ulotce. W sklepie tej sieci w Galerii Malta ich nie było, udałam się więc szukać szczęścia w King Crossie.
Wchodzę do sklepu - duży, przestronny, nie ma problemu z przechodzeniem między pólkami. Chodzę, szukam, butów nie widzę. przy drugim obejściu, hurrra, zauważyłam je jednak na regale. Teraz tylko chwila prawdy - czy jest mój numer. Obsługi nie widzę, więc przeglądam sama pudełka. Jest! Przymierzam, wszystko ok, pasują, wygodne, więc biorę zdobycz i zadowolona udaje się do kasy.
Do kasy w kolejce przede mną para z dzieckiem. Niestety przy kasie brakuje ... pracownika. Myślę sobie, dziwny sklep. Na sali sprzedaży nie widziałam nikogo, również przy kasie pustki. Po około dwóch minutach kasjerka się zjawiła. Płatność dokonana szybko, ale jakoś tak mało przyjemnie. Ani dzień dobry, ani uśmiechu.
Jestem zadowolona, bo kupiłam to czego chciałam, ale nad obsługą warto popracować, w końcu naprawdę nie wiele trzeba by klient wyszedł usatysfakcjonowany.
Znalazłam w ulotce firmy "Humanic" buty, które mi się bardzo spodobały, więc udałam się do ich sklepu w galerii Malta by je obejrzeć na żywo.
Sklep jest duży, przestronny. Towaru w nim bardzo dużo, jest on ułożony na półkach na różnej wysokości, więc szczerze mówiąc dość trudno znaleźć to, czego się szuka. Obeszłam salon dwa razy i nie znalazłam interesującego mnie modelu, przy trzecim podejściu zauważyłam podobne buty, ale w innym kolorze. Postanowiłam więc zdać się na pomoc pracownika. I tu zaczęły się trudności, bo sprzedawcę nie łatwo było znaleźć. W końcu spostrzegłam przechodzącą w pobliżu pracownicę i zaczepiłam ją pytając o buty. Kobieta powiedziała, ze były, ale już zostały sprzedane i wyraźnie chciała iść dalej. Ale ja się tak łatwo nie poddaję! Pytam więc, czy jest szansa, że jeszcze je dostaną. Kobieta odpowiada, że nie wie, bo nie wie co będzie w dostawie i widzę, że chce jak najszybciej zakończyć rozmowę. Jestem jednak dociekliwa i drążę temat: a kiedy dostawa będzie? Pada krótka odpowiedź, że towar dostają we wtorki i czwartki, po czym pracownica wraca do swoich zajęć.
Cóż, niby otrzymałam odpowiedź na wszystkie pytania, więc powinnam być zadowolona. Jednak nie jestem. Od dobrego sprzedawcy oczekuję zainteresowania klientem, inicjatywy. Pracownica mogła mi wskazać podobne modele, udzielić mi informacji sama z siebie, czy dać numer telefonu, bym mogła zadzwonić w dzień dostawy i dowiedzieć się czy przyszedł model, którego szukam. Nie zrobiła jednak nic z tego. Moim zdaniem taka bierna postawa to przejaw braku motywacji do sprzedaży.
Opuszczając sklep uznałam, że spróbuję szczęścia w innym salonie tej sieci, może będzie lepiej.
Na Orlen podjechałam pod hot-doga. Zaparkowałam auto przed stacją i rozejrzałam się - było czysto i schludnie, nie było żadnych śmieci itp. Kosz na odpadki nie był przepełniony. Weszłam do srodka - tam również było czysto, panował porządek.
Nie było kolejki więc od razu podeszłam do kasy i zamówiłam hot doga, dość szybko go też otrzymałam. Jedyne zastrzeżenie mam do faktu, że nie zważając na moją obecność pracownicy prowadzili w najlepsze prywatną rozmowę, której szczerze mówiąc nie powinnam raczej słyszeć.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.