Wracając do domu wstąpiłem do Carrefoura na drobne zakupy. Najpierw udałem się w poszukiwaniu jajek. Znalazłem paletę z nimi ale pakowane były tylko po 30 sztuk. Zapytałem się pani układającej jogurty o jajka odpowiedziała mi miło wskazując gdzie mogę znależć większy wybór tego towaru. Dzięki jej wskazówce udało mi się to bez trudu. Następnie udałem się na dział warzyw w poszukiwaniu kiszonej kapusty. Podobnie jak i poprzednio zapytałem się osobe z innego działu - tym razem był to dział z pieczywem i podobnie jak poprzednio dastałem jasną odpowiedź. Przy kasie powitała mi mnie miła pani, pobrała należność wydała mi resztę i paragon, a na koniec życzyła mi udanego dnia.
Przechodząc przez Galerię Krakowską wstąpiłem do sklepu z alkoholami i nalewkami z całego świata. Sklep jest mały, produkty zostały źle wyeksponowane: ułożono je tak, że nie sposób odnaleźć reguły podziału towaru. Po prawej stronie są alkohole różne, podobnie na tylnej scianie, ńa środku stół z prezentami, a w lewym rogu jest kącik z nalewkami - najlepiej zorganizowany punkt tego sklepu. Jest jeszcze przy wejściu stoisko z wódką Orkiszową. Nalewki ułożone są według pojemności butelek. Na każdej półce jest inna pojemność. Wódka Orkiszowa jest bardzo reklamowana. Plakat umieszczono na połowie witryny, a jej stanowisko jest zaraz przy wejściu blisko lady. Myślałem, że skoro jest tak reklamowana, to gdy zainteresuję się tym wyrobem, dwie sprzedawczynie mnie zauważą. Gdy wchodziłem do sklepu, zajęte były rozmową i nie zauważyły, że gdy wchodziłem powiedziałem "dzień dobry". Stałem przy stojaku z wódką Orkiszową, czytając z czego jest wyprodukowana, a gdy już wszystko przeczytałem, zacząłem oglądać pólki z winami i nie tylko. Nie było tam podziału ani na kraj pochodzenia, ani na rodzaj alkoholu. Gdy spytałem się pani sprzedającej o alkohole azjatyckie odpowiedziała, że niestety nie posiadają takich. W tym samym momencie zauważyłem za jej plecami japońśka wódkę sake. Gdy jej zwróciłem na to uwagę, odpowiedziała, że dopiero co przyszła do pracy. Na środku sklepu, jak wspomniałęm, znajduje się stół, na którym stoją prezenty czyli zestawy: alkohol + czekolada, lub kilka rodzajów alkoholi. Przez całą wizytę nie usłyszałem pytania, w czym pomóc ani żadnych innych oznak zainteresowania klientem. Podobnie jak nie zostałem przywitany, tak i nie zostałem pożegnany.
Weszliśmy z żoną do tego sklepu w poszukiwaniu rękawiczek damskich. Sklepik jest mały ale podział jasny i zrozumiały. Odzielnie czapki damskie, osobno kapelusze dla pań i panów, w jeszcze osobnym miejscu rękawiczki (niestety tylko damskie) gdzie indziej pozostałe dodatki Każdy dział ma jeszcze osobny podział ze względu na fason i kolor. Dwie miłe sprzedawczynie, przywitały się z nami i pozostając na swoich miejscach pozwoliły zapoznać się z asortymentem sklepu. Gdy żona zapytała sie o długość rękawiczek. Jedna z pań zajęła się nami prezentując asortyment rękawiczkowy, który była bardzo różnorodny zarówno pod względem długości, kolorów jak i cen. Rozmowa miała charakter luźnej pogadszuki na temat rękawiczek. Miałem wrażenie jak by moja żona była częstym gościem w tym sklepie i z paniam znały się bardzo dobrze. Okazało się, że podobnie jak ja jest w tym sklepie po raz pierwszy. Gdy bylismy jedynymi klientami obie panie sprzedajace prowadziły z nami rozmowę. W momencie pojawienie się innych kloentów jedna z pań przeprosiła nas i rozpoczęla podobną równie miła dyskusje z dwiema paniami na temat kapelusików i beretów. Gdy znudzony dyskusją na temat rękwiczek udałem sie w kierunku kapeluszy męskich pani sprzedająca dała mi chwilę na zapoznanie się z asortymentem męskich kapeluszy. Widząc, ze przymierzam po koleji kapelusze zaoferowała swoją pomoc prezentując szeroko wiedzę z tej dziedziny. Podziękowałem gdyż to nakrycie jest mi zupełnie obce. Pani odniosła się ze zrozumieniem, że ewentualne noszenie kapelusza jest dla mnie rzeczą nową. Mimo, że sklep przy naszym wyjściu zrobił się już pełen klientów obydiwe panie bardzo miło nas pożegnały
Jak wiadomo dla męzczyzny wizyta w sklepie z damską bielizna jest rzecza lekko krepujacą. Tak myślałem aż do momentu gdy moją żona poprosiła abym wyminił jej zakup na inny rozmiar. Napisała mi jaki ma byc docelowy dała paragon no i wybrałem się w "bój". Sklep sprzedaje bielizne tylko jednej firmy, ale jest to malutki minus w tłumie samych plusów. Pani sprzedające, która swoje stanowisko ma naprzeciwko ( a właściwie po lekkim ukosie) od drzwi gdy tylko mnie zobaczyła powitała mnie szerokim uśmiechem, który nie schodził z jej ust do końca mojej wizyty w tym sklepie. Najpierw załatwiłem sprawę dla żony, a potem pomyślałem, ze przy okazji zrobię jej mały prezent. Postanowiłem kupic jej koszukę nocna. Gdy powiedziałem pani sprzedającej co bym jeszcze chciał kupić od razu zapreznetowała mi możliwy wybór. Gdy okazało się, że nie ma koloru o jakim myślałem od razu proponowała mi inny uslinie mnie przkonując. Szczęśliwie nie miałem problemu z rozmiarem, ale pani dla pewności jeszcze dopytała o pewne szczegóły. Robiła to w sposób nadzwyczaj delikatny i taktowny. Gdy juz kupiłem koszulkę pani mnie miło pożegnała i zaprosiła do ponownej wizyty. Na pewno gdy będę chciał jeszcze kupić coć mojej żonie wybiore sie do tego sklpeu
W trakcie weekendu, który razem z narzeczoną spędzaliśmy w Poznaniu wybraliśmy się do Starego Browaru. Gdy tak przechadzaliśmy się i podziwialismy wystrój tego miejsca trafiliśmy do skelpu Solar. Gdy weszlismy do sodka od razu zauważyłem, że w sklepie panuje idealny porządek. Ubrania zostały podzielone kolorystycznie. Gdy po chwili podeszła miła pani oferując pomoc narzeczona powiedziała, że jej na razie nie potrzebuje. Pani powiedziała, że jak by ją jakiś fason zainteresował a nie było jej rozmiaru to żeby spytała się obsługi gdyż nie wszystkie rozmiary są wystawione. Tak wieć gdy narzeczona znalazła coś co ją interesowała pytała się pani o rozmar właściwy, a tak od razu szła do magazynu i wyjmowała własciwy. Po jakimś czasie gdy już wybrała wszystko co ją interesowała udał się do przymierzalni, a ja usadłem sobie na pufkach obserwując styl pracy ekspedientek tego sklepu. Styl był podobny. Każda klientka była mile witana, a następnie pozwalano jej na zapoznanie się z ofertą sklepu. Zawsze jednak, któraś z pań ekspedientek podchodziła z propozycją pomocy. Panie też służyły pomocą gdy klientki przymierzały wybrany towar. W sumie nic nie kupiliśmy, ale nie wpłynęło to na miłe zakończenie odwiedzin w tym sklepie
Na sobotnią kawę wybrałem się z narzeczoną do kawiarni "Złoty Kłos". W budynku mieści się również piekarnia i sklep sprzedający chleb. Oba lokale są połączone tak, że tylko obsługa może przejść z jednego do drugiego. Niestety klient musi wyjśc i wejść osobnym wejściem. Kawiarnia dysponuje ogródkiem, ale gdy przyszliśmy z narzeczoną był on w całości zajęty przez sporą rodzinę. Weszliśmy do środka. Od razu żuciło się nam w oczy duża ilość obrazów prezentujących uroki okolic Dobczyc. Jak się później okazło można było je na miejscu kupić. Gdy wybraliśmy kawę oraz ciastka, musieliśmy poczekać aż pani z obsługi zajmie się nami. W tym czasie wypełniała jakieś papiery oraz rozmawiała z koleżanka z drugiego sklepu na temat jakiegoś większego zamównia. Mielimy nawet wrażenie, że nas nie zauważyła. Po chwili przyjęłą zamównie. Niestety w lokalu panuje samoobsługa oraz nie można płacić kartą. Jest to chyba reguła w Dobczycach, bo w poprzednim lokalu w którym byliśmy przyjmowano tylko gotówkę. Generalnie ciastka i kawa były bardzo dobre, jednak tiramisu, które zamówiłem nie przypominało w niczym ciastka, któe zazwyczaj kryje się pod tą nazwą. Gdy wychodziliśmy pani nas mile pożegnała
Wybrałem sie do perfumerii Sephora aby kupić sobie jakąś dobrą wode po goleniu. Od wejścia zauważyłem, że pracuje tam wile osób. Wszyscy, którzy mnie zauważyli grzecznie mnie powitali oraz uśmiechneli się. Udałem się do działu męskiego. Chciałem w spokoju zapoznać się z zapachami, które mieli w swojej ofercie. Trzeba przyznać, że wybór był bardzo szeroki. Półki były czyste, a produkty ułożone w sposób ułatwiający wybór. Gdy po kilku minutach podeszła do mnie pani z obsługi z zapytaniem czy może mi w czymś pomóc pomyślałem, że obsługa jest bardzo dobra. Jednak gdy w ciągu kolejnych 5 minut podeszła do mnie jeszcze 3 osoby z obsługi uznałem to za zbyt wielką natrętność i raczej na brak zaufanie do mojej osoby oraz uznanie mnie za potencjalnego złodzieja. Dodatkowo pan z ochrony cały czas stał w miejscu w którym miał mnie na oku i wcale nie krył się z tym, że patrzy głównie na mnie. Gdy kolejna osoba podeszła do mnie z propozycją pomocy uznałem, że mam dosyć miejsca gdzie traktowany jestem jak potencjalny złodziej. Nikomu z obługi nie przyszło do głowy aby podejść do mnie z jakimś zapachem i zapytać czy nie zechciałbym zapoznać sie z nim. Wniosek jest taki, że personel ma za zadanie szukać złodzieji a nie pomagać potencjalnym klienotom
W poszukiwaniu prezentu ślubnego dla mojej kuzynki wybrałem się z narzeczoną do sklepu RTV EURO AGD. Jedyne co mogę powiedzieć dobrego o tym sklepie to to, że jest on duży przestronny i posiada dwa piętra. Zadnego powitania ani pożegnania ze strony obsługi. Pani siedząca przy kasie ( tak przy okazji nie wiedziałem, że to kasa ) na moje pytania odpowiadała nie podnosząc wzroku na mnie gdyż zajęta była papierami. Dopiero przy, którymś kolejnym pytaniu powiedziała, żebym zapytał pana w żóltej koszulce. Powiedziała to takim tonem, że odebrałem to jako "daj mi pan spokój" Poszukiwania człowieka w żóltej koszulce zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy poszedłem do niego z pytaniem o wybrane modele nic sam z siebie nie potrałił mi powiedzieć. Wstukiwał tylko nr modeli do komputera na ogólno dostępnej stronie firmy. Sieć chodziła strasznie wolno i na jakąkolwiek odpowiedź musiałem czekąc około minuty. Gdy okazało się, że wybranych modeli nie ma poprosiliśmy o doradzenie jakiegoś podonego produktu. Jedyną odpowiedzią było powiedzenie, gdzie są żelazka i że wszystkie są wystawione.Wyszliśmu z tego sklepu i chyba więcej już tu nie przyjdziemy
Na lipcowy weekend wybraliśmy się z narzeczoną do Brzączowic koło Dobczyc. Hotel znalażlem dosyć przypadkowo. Na jednym z portali internetowych zajmujący się wyszukiwaniem hoteli znalazłem tą miejscowośc. Plusem była bliskość Krakowa. Gdy zadzwoniłem na podany numer telefonu odezwała się miła pani, która powiedziała, że są wolne miejsca. Poinformowała mnie że może mi zarezerwować miejsce, ale tylko do18 i żebym przed tą godziną zadzwonił potwierdzając czy i o której przyjadę. Wytłumaczyła mi również jak można dojechać busem z Krakowa do ich hotelu. Jak się później okazało tłumaczenie była niezbyt dobre i w sumie jechaliśmy trochę dłużej niż by mogliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce okazło się, że hotel mieści się w domu jednorodzinnym a część hotelowa jest po prostu wydzielona z częsci mieszkalnej. Gdy się zameldowaliśmy pani właścicielka spisała tylko moje dane a po zapłaceniu należności nie dostałem żadnego pokwitowania. Z jednej strony hotelu była ruchliwa szosa Myślenice - Dobczyce, a z drugiej ogród. Wiedzieliśmy, że za śniadanie muimy osobno zapłacić. Okazało się, że terminem najwcześniejszym śniadania jest godzina 8 :30 bo jak to określiła pani "wcześniej nie wstanę". Zaproponowała nam ostatniaą " turę" czyli godzinę 9 :30 trochę nas to odstarszyło tak więc nie skorzystaliśmy ze śniadania.. Pokój hotelowy był mały z niskim łożkiem i z jedną kołdrą. W kącie tego malutkiego pokoju stała kabina prysznicowa z zasuwanymi drzwiczkami, któe były popsutę i żeby zasunąc je trzeba było trochę się natrudzić. Plusem były jasne kolory w jakie był on pomalowane i cyzste firanki Toalet, które znajdowały się na korytażu były bardzo małe, ale podobnie jak wszędzie indziej było w nich czysto. Zapewne w ramach oszczędności na całym piętrze zastosowano czujniki ruchu, które regulowały zapalanie się światła. Były one chyba trochę rozrególowane gdyż czasem przechodziło się połowę korytaża po ciemku zanim światło się zapaliło. W związku z tym że śniadanie było wydawane od 8:30 przed tą godziną wydostanie się z hotelu było praktycznie niemożliwe. Gdy wyjeżdzaliśmy w niedzielę pani właścielka poifnormowała nas, że Dobczyce są zalane i lepiej abyśmy jechali do Myślenic. Nie potrafła powiedzieć kiedy będzie jakiś bus. W związku z tym musieliśmy stać pół godziny na przystanku zanim przyjechał jakiś bus. W związku z tym, że był to bus do Dobczyc pojechaliśmy tam mając nadzieję, że straty w wyniku zalaniz nie są duże. Z hotelu wyszliśmy o godzinie 9. doba hotelowa kończyła się o 11 jednak pani bardzo nieuprzejmym głosem poinformowała nas, że przed tą godziną przychodzi dziewczyny do sprzątania więc ta godzina jest bardzo rygorystycznie przestrzegana. Gdy wychodzilismy nie usłyszeliśmy żadnego pożegnania jak również propozycji ponownego przyjazdu.
Na sobotni świąteczny obiad wybraliśmy się z narzeczoną do jedynej restauracji w Krakowie, która serwuje dania kuchni czeskiej. Wiedzieliśmy, że restauracja mieści się w piwnicach, więc z dużym zdziwieniem przeczytaliśmy na tablicy umieszczonej na ulicy, że lokal posiada również ogródek. To co zobaczyliśmy ogródkiem nie można było nazwać. Trzy parasole a pod nimi stoly, które wyglądały jak by były zebrane z wiejskiego kiermaszu. Zeszliśmy do piwnic. Bardzo ładnie urządzone. Na ścianach plakaty w języku czeskiem, krajobrazy z Pragii oraz innych miast naszych południowych sąsiadów Minusem była telewizor włączony bez głosu i nastawiony na TVP, oraz stalowe nogi od stołów, które posiadały bardzo ładne blaty. Pani z obsługi pojawiła się bardzo szybko powitała nas i podała menu. W karcie panował bardzo wyrażny podział. Każde danie było do wyboru jak duża porcja oraz mała. Oczywiście dominowały potrawy Czeskie ale pod koniec działów były również dania naszej kuchni. Restauracja oferowała duzy wybór piw czeskich jakiego nie można znależć w żadnym innym lokalu w Krakowie. Pani potrafiła doradzić i widać, że znała się na daniach, które proponowała. Najpierw dostaliśmy zamówione piwa, a po chwili zupy. Były one gorące i ładnie pachniały niestety były one zbyt słone. W kolejnym daniu kucharz też nie popisał się. Gulasze piwne były zbyt gorzkie. W trakcie oczekiwania na posiłek obserwowaliśmy jak pani z obsługi radzi sobie z klientami zagranicznymi. Pani obsługująca bardzo dobrze znała angielski, o czym mogliśmy się przekonać gdy do lokalu weszli francuzi, którzy słabo mówili po angielsku. Z dużą cierpliwością tłumaczyła im z czego składają się poszczególne dania. Po uregulowaniu rachunku kartą zostaliśmy mile pożnegnai przez panią z obsługi. Miłym urozmaiceniem było by gdyby obsługa umiała kilka słów po czesku na powitanie i pożegnanie, oraz gdyby była jeszcze jedna osoba więcej. Brak tej osoby był widoczny w momencie gdy pani tłumaczyła francuzom zawiłości dań i w pewnym momencie odeszła od nich by przynieść nam nasze dania. Nie wiadomo co by się stało gdyby w lokalu jeszcze jeden stolik był zajęty
Do naszego nowego mieszkania postanowiliśmy kupić z narzeczoną kuchenkę. Wybór padł na tą firmę gdyż ceny proponowane przez nią są dosyć niskie. Strona posiada bardzo dobrą nawigację, podział sprzętu na kategorie i bogata wyszukiwarkę umożliwiają szybkie odnalezienie potrzebnego sprzętu. Każda pozycja posiada bardzo dobry opis techniczny. Warto także zwrócić uwagę na propozycję zestawów – np. przypomniene, że do kuchenki gazowej należy dobrać przewód przyłączeniowy Kontakt jest możliwości zarówno tradycyjnie przez telefon jak i przez email, oraz gg. Niestety nie ma możliwości rozmowy przez Skypa. Za każdym razem obsługa zgłaszała się bardzo szybko i zawsze była bardzo uprzejma.
Bardzo dobry kontakt z obsługą, indywidualne dostosowanie dostosowanie do problemów klienta. Odbiór był możliwy zarówno osobiście z magazynu firmy jak przez firmę kurierską. Istniała również możliwość dostarczenia przez firmę własnym transportem. Właśnie z tej opcji skorzystaliśmy. Transport był punktualny, a panowie, którzy wnieśli nam kuchenkę bardzo uprzejmy
Źle wpisałem datę dostawy kuchni i bez problemu skorygowałem to telefonicznie, aby zdążyć na montaż mebli - z dnia na dzień :). Okazało się również, że monter kupił już wąż do kuchenki. Zgłosiłam to telefonicznie i kilka godzin przed dostawą mogłem tę pozycję bez problemu anulować z rachunku. Szybko, profesjonalnie, kulturalnie. Widać, że pracownicy rozumieją potrzeby klienta. Po całej transakcji firma wysłała prośbę o wypełnienie ankiety na stronie ceneo.pl
Dużo nam czasu zeszło, aby w końcu dotrzeć do czwartego lokalu tej sieci w Krakowie. Pizzeria jako jedyna ze wszsytkich lokali przez nas odwiedzonych posiada bardzo malowniczy ogródek. W ceipło wieczór bardzo miło sporzywa się tam kolacje. W porównaniu z innymi lokalami tej sieci wszystko jest na tak samym wysokim poziomie. Przejrzyste menu smaczne i gorące dania. Tylko obsługa jak by trochę gorsza. Wszystko odbywa się znacznie dłużej niż w innych lokalach spod znaku "Fabryki". Przymując zamównienie klnerka wykazywała lekki zniecierpliwnie faktem, że nie możemy zdecydować się przy wyborze. Zastanawianie było udawane gdyż doskonale wiemy co i jak smakuje. Na końcu zostaliśmy bardzo mile pożegnani. Wizyta w tym lokalu nie wpłynęła na generalną ocenę sieci, ale w przypadku gdy będziemy mieć do wyboru lokal na szewskiej lub na slawkoskiej, na pewno zdecydujemy się na tą druga możliwośc
W niedzielne przed południe wybrałem się z narzeczoną do kawaiarni "Costa Cafe". Z racji wczesniej pory lokal był pusty. Po wejściu do środka zostaliśmy mile powitani przez obsługę. Powiedzialiśmy panu z obsługi na jaką kawę mamy ochotę. Gdy już przedstawiliśmy nasze warunki jakie powinna spełniać kawa, pan zapytał się jeszcze o wielkość porcji oraz o dodatki. Po uregulowaniu rachunku dostaliśmy kartę stałego klienta i zostaliśmy poinformowani o korzyściach z niej płynącyh. Pan powiedział nam, ze kawa za chwilę będzie gotowa. Dowiedzieliśmy się, ze musimy ją sobie sami odebrać. Własciwi cały czas byłem zadowolony. Kawa okazała się idelna, wszędzie w lokalu oraz w ogródku gdzie siedzieliśmy było bardzo czysto, ale tuż przed naszym wyjściem miało miejsce zdarzenie, które spowodowało, że ogólna ocena była nizsza niż pierowtnie myślałem. Gdy kończyliśmy pić kawę przyszło do lokalu małżeństwo, które podobnie jak my zamówiło kawę, ale tym razem zamównie zostało doniesione do stolika. Nie wiem czy byliśmy gorszymi klientami czy też to był jakiś kaprys obłsugi.Poczułem się jednak niekonfortowo
Po poszukiwaniach mebli w sklepie Ikei wybraliśmy się z narzeczoną do baru aby odpocząć, porozmawiać o liście zakupów jakie stworzyliśmy, a przy okazji coś zjeść coś z kuchni Szwedzkiej. Wystój baru jest bardzo prosty. Składa się z kilku rzędów stołów oraz krzeseł. Zobaczyliśmy, że w kilku miejscach są ślady sporzywanych posiłków w postaci kałuż po napojach oraz tacek z resztkami jedzenia, które do czasu naszego wyjścia pozostały nie sprzątnięte. W barze panuje samobsługa. Na początku wzieliśmy po tacce oraz zestawie sztućów. Najpierw mieliśmy do wyboru najpoje. Wybrałem napój gruszkowy w puszce oraz wodę mineralną jaką można dostać w każdym sklepie spożywczym Dalej mieliśmy do wyboru dania gotowe zafoliowane. Gdy chciałem zabrać porcję sałatki zauwżyłem, że folia, którą była zakryta tacka była lekko naderwana. Zrezygnowaliśmy z dań gotowych i przesunęliśmy się ku ladzie z, która stał milczący kucharz, którego zadaniem było nakładanie dań gorących. Nie było on chętny do udzielania bardziej szczegółowych odpowiedz nie mówiąc już powiataniu pożeganiu czy zaproponowania czegoś z swojej marnej listy potraw Po nabraniu dania głównego zostaliśmy zapytanii czy chcemy frytki czy ziemniak opikene, a następnie już bez pytania dostaliśmy po solidnej porcji brokułów, które jak się później okazało były pozbawione smaku. Jak zaobserwowałem niezależnie, które z 3 dań do wyboru klient wybiierał zawsze dostawał brokuły. Zrezygnowaliśmy z ciastek i przesuneliśmy się do kasy. Przy jednej czynnej kasie siedziała pani, która w trakcie wykonywania swoich zadań rozmawiała z kolegą, który chciał się z nią umówić na jakieś wspólne wyjście. Rozmowa z kolega i pobierania należności od klientów nie szło tej pani zbyt dobrze w związku z czym o fakcie posiadania karty "Ikea Family", która upoważnia do zniżki w barze musielusmy panią informować dwa razy, acały obsługa trwała 2 razy dłużej niż powinna. Po uregulowaniu należności zabraliśmy nasze tacki i wybraliśmy w poszukiwaniu czystego stolika Gdy znależliśmy czyste miejsce musieliśmy odganiać się od much, które latały po całym barze. Jedzenia było ciepłe ale niezbyt smaczne. Najlpesze były dania pakowane i produkowane w Szwecji. Naój gruszkowy był dobry o smaku zaskakujący. Kupiliśmy również salami z Łosia. Po cieżkiej walce z opakowaniem smak był wyjątkowy i niespotykany. W związku z panującą w barze samoobsługą tacki po sporzytym posiłku należy odnieść do stojących w tym celu regłów. Pomysł był by bardzo dobry gdyby było one częściej sprzątane.
Razem z narzeczoną i grupą znajomych wybraliśmy się w sobotni wieczór na kolację do "Czeskiej Piwnicy". Lokal połozony jest na starym mieście i spodziewaliśmy się, że będzei to miejsce spełnijące najwyzsze standardy. Mieliśmy do wyboru usiąść w ogródku lub wjeśc do piwnic. Ogórdek był pełen gości nie pozostało nam nic innego jak skorzystanie z drugiej możliwości. W piwnicach było kilka sal wszystkie dobrze oświetlone z ładnymi drewnianymi ławami. Wybraliśmy ostatnią salę, ze stołem, który mógl pomieśić sporą grupę, który stanowiliśmy. Po chwili zjawiła się miła pani z obsługi i wręczyła nam bardzo ładne karty. Wybór dań był bardzo duzy. Nie ograniczał się tylki i wyłącznie do dań kuchni czeskiej, ale również z innych kuchni. Oczywiście był tam spory wybór piw czeskich, zarówno podawnach tradycyjnie jak również dwa rodzaj piwa w jednym kuflu. Po chwili zjawiła się poinownie tak sama pani aby przyjąć nasze zamówinia. Stanowiliśmy dosyć liczną grupę ( za stołem usiadło 12 osób), kelnerka poradziła sobie doskonale z kązdym z nas odpowiadając na pytania dotyczące konkretnych dań. Na koniec pani powiedziała nam, że napoje będą podane wszystkie razem, ale dania będą serwowane po koleji nie w tym samym czasie z racji róznorodności dan jakie zamówiliśmy Po 5 minutach pojawiły się napoje. Pani wykazało się znakomitą pamięcią gdyż ani razu nie pomyliła się i każdy z nas dostał to zamówiliśmy. Następnie pojawiły się dania, wszystko świerze ciepłe i bardzo smaczne. W lokalu istniej możliwość płacenia kartą, ale nie skorzystaliśmy z tej możliwości i zapłaciliśmy gotówką Gdy wychodziliśmy przeszliśmy przez cały lokal i gdy spotykaliśmy kogoś z obsługi bylismy miło żegnani. Podobnie zresztą gdy wchodziliśmy cała obsługa witała nas ciepło i sympatycznie
Po wizycie u mojego lekarza wybrałem się do apteki na zakupy zapisanych lekarstw. Apteka mieści się w ciągu budynków na ulicy Majora, w którym mieści się również bank PKO BP spółdzielnia mieszkaniowa, oraz sklep Tesco.. Sam budynek z zewnątrz nie wygląda specjlanie ładnie, ale w środku jest czysto a co ważniejsze wtym dniu była włączona klimatyzacja, co w upalny dzień daje chwilę odpoczynku. W aptece jest 5 okienek. Gdy wszedłem do apteki kolejka była dosyć spora a otwarte były tylko 4 z nich, Na szczęście po ok. 5 minutach do zamkniętego okienka podszedł młody pan farmaceuta i dzięki temu kolejka posuwał się szybciejW środku apteki jest kilka krzeseł na których mogą usiąść klienci z kolejki gdy już zmęczą się staniem, jest też dozownik z wodą, stolik z gazetkami reklamowymi, oraz aparat do bezpłatnego zmierzenie ciśnienia. Gdy przyszła moja kolejka podszedłem do okienka gdzie miło powitała mnie młoda pani farmaceutka. Podałem jej moje recepty i obserwowałemjaka jest jej organizacja pracy. Muszę przyznać, że nie tylko pani, która mnie obsługiwała, ale również wszystkie inne osoby, mają świetne rozeznanie w położeniu lekarstw w tej aptece. Wiedziała gdzie się zajmują poszczególne leki i nie chodziła z jednym lekarstwem lecz zawsze przynosiła po większej porcji leków. Na końcu powiedziała, że muszę zaczekać kilka minut, bo jednego larstwa nie było w aptece i musi iść do hurtowni, która znajduje się na tyłach apteki. Po dłuższej chwili wróciła z lekarstwem przepraszając mnie, że tak długo to trwało. Gdy doszło do płacenie pani zapytała czy mam kartę stałego klienta gdy okazało się, że mam dostałem rabat w wysokości 10 %, a dodatkowo jeszcze na niektóre leki była jeszcze promocja. Znacznym minusem tej apteki jest moment gdy klient chce zapłacić kartą. Terminal do płacenia znajduje się tylko w jednym okienku. W momencie płacenia kartą, klient, który się tam znajduje musi się odsunąć, aby zrobić miejsce dla płacącego. Prostym rozwiązaniem były by jeszcze dwa dodatkowe terminale. Na zakończenie pani podziękowała mi pożegnała mnie i zaprosiła ponownie
Weszliśmy do apteki, aby zakupić korektor antybakteryjny. Sklep był dość ciemny, w środku mało miejsca dla klientów ze względu na układ okienek. Było pusto, dwie farmaceutki właśnie kończyły obsługiwać swoich klientów. Podeszliśmy do okienka, ale pani magister zignorowała nas i zaczęła liczyć bilon. Druga aptekarka udała się na zaplecze. Staliśmy sobie pod okienkiem, aż po dłuższej chwili usłyszeliśmy „Słucham!”. Tonem sugerującym, że przeszkadzamy pani w bardzo ważnej czynności. Narzeczona zapytała, czy są sztyfty korygujące firmy Flos Lek. Pani zmierzyła nas wzrokiem i odparła: „Takich nie ma. Są tylko Vichy – ponad 30 zł!”. Odniosłem wrażenie, że pan podkreślając cenę chciał powiedzieć, że są bardzo drogie i że na pewno ich nie kupimy. Nie zaproponowała, że je pokaże (dobiera się odcienie, więc taki sztyft lepiej obejrzeć), tylko zaczęła coś porządkować w szufladzie. Narzeczona zapytała, czy może zobaczyć sztyft, bo chce dobrać odcień. Pani odpowiedziała, że: „nie ma odcieni” i powróciła do grzebania w szufladzie. Powiedzieliśmy: „dziękuję, do widzenia” i wyszliśmy. Nikt nie odpowiedział, a farmaceutka z wyraźną ulgą szybko poszła na zaplecze. Wychodząc prawie potknęliśmy się o źle ustawione reklamy – wielkie plansze z kartonu, które klient musiał omijać, aby podejść do jednego z okienek. Nie było – jak to zwykle w aptekach – żadnego stolika ani krzeseł, ani tym bardziej – dozownika z wodą, co jest obecnie standardem.
Razem z narzeczoną wybieraliśmy się na lipcowy weekend do Lublina. Po zapoznaniu się z ofertą PKP uznaliśmy, że jest ona slaba. Jeden bezpośredni pociąg do Lublina, albo z przesiadka w Warszawie W związku z tym byłem zmuszony poszukać busów do Lublina w internecie . W ten sposób trafiłem na stronę Bp Tour, która oferowała połączenia na interesującej mnie trasie. Zadzwoniłem na infolinie firmy. Miła pani, która odebrała telefon ponformowała mnie o kosztach przejazdu. Powiedziała, że rezerwację moge dokonać telefonicznie i nie muszę wpłacać zaliczki. Rezerwacja jest ważna do 10 minut przed odjazdem. Dowiedziałem się również, że nie muszę wsiadać na przystanku początkowym, lecz o tym fakcie muszę poinformować w momencie dokonywania rezerwacji. Na dworzec autobusowy przyszliśmy na 20 minut przed odjazdem. Autobus już stał i pasażerowie byli wpuszczani do autobusu. Pierwszeństwo mieli pasażerowie z rezerwacją. Kierowca miał listę wszystkich pasażerów, którzy dokonali rezerwacji i na tej podstwie sprzedawał bilety. Był ubrany czysto i schludnie. Na 10 minut przed odjazdem zaczał sprzedawać bilety osobom bez rezerwacji. Sam autobus był duży i wygodny posiadał klimatyzjcę co było dużym komfortem gdyż na zewnątrz był duzy upał. Całą trasę przejechaliśmy bardzo sprawnie. Widać było, ze kierowca znał swój fach. Autobus zatrzymywał się na kilku przystankach. Zawsze wtedy gdy ktoś miał wsiąść lub wysiąść. W trakcie całej podrózy był jedne dłuższy postój. Do Lublina dotarliśmy z 10 minutowym opóźnieniem spowodowane wzmożonym ruchem na drogach. Wysiedliśmy na końcowym przystanku. W związku z tym, ze w Lublinie byliśmy po raz pierwszy powiedział nam jak mamy dojść do przystanku PKS. W drodze powrotnej również skorzystalsmy z usług tej firmy. Wszystko przebiegło równie sprawnie co w piątek. Jedyną różnicą stanowił autobus, który był mniejszy, ale równie komfortowy jak ten z piątku.Spowodowano to było mniejszą ilością osób chętnych do przejazdu na tej trasie. Tym razem autobus przyjechał o czasie.
Salon Prochnika (zmiana pisowni nazwy ze względu na plany ekspansji marki na rynki zagraniczne) w galerii Kazimierz jest mały, ale jasny. Mimo braku miejsca, dla klientów wygospodarowano wygodny kącik z sofą i fotelem na czas oczekiwania na przymierzalnię. Obsługę stanowiły 2 sprzedawczynie i sprzedawca. Zajęci byli pracą na komputerze i uzupełnianiem towaru na półkach z koszulami. Gdy wszedłem do sklepu, wszyscy oderwali się od zajęć i przywitali mnie. Jedna z pań natychmiast do mnie podeszła oferując mi swoją pomoc. Pozostali ekspedienci wrócili do wcześniejszych zajęć. Po wstępnych przymiarkach i ustaleniu rozmiaru określiłem swoje oczekiwania (elegancka, jasna marynarka na lato). Ekspedientka uważnie mnie wysłuchała i zaproponowała marynarkę z mieszanki wełny i jedwabiu. Z kilku modeli wybrałem odpowiadający mi fason. Pani zapoznała mnie również z ofertą klubu stałego klienta i zniżkami. Ponieważ nie mogłem się od razu zdecydować i chciałem obejrzeć marynarki w innych sklepach, sprzedawczyni bez problemu zarezerwowała mi mój model. Po godzinie wróciłem i dokonałem zakupu. Ekspedientka doradziła mi skorzystanie z atrakcyjnej promocji. Poinformowała także, ze stałych klientów salon powiadamia o wszelkich zniżkach, które oferuje w każdym miesiącu. Kupione przeze mnie rzeczy zostały profesjonalnie zapakowane, otrzymałem także firmowy wieszak. Zadowolony opuściłem sklep, słysząc miłe: „do widzenia, zapraszamy ponownie
Mimo, że salon Hugo Boss w Galerii Kazimierz nie wywarł na mnie pozytywnego wrażenia, postanowiłem odwiedzić sklep tej samej marki w Galerii Krakowskiej. Chciałem poszukać jeszcze jednego garnituru Wnętrze sklepu była bardzo duże i jasne mimo dominującego w nim koloru czarnego i białego. Przywitały mnie dwie ekspedientki. Ubrane były bardzo elegancko w czarne spodnie i klasyczne koszulowe bluzki. Jedna z nich natychmiast podeszła do mnie i zaoferowała swoją pomoc. Podałem jej rozmiar szukanego garnituru, zaznaczając, że interesuje mnie tylko modele przecenione. Pani na początek zaproponowała ustalenie rozmiaru, tłumacząc, ze numeracje poszczególnych firm mogą się różnić. Przymierzyłem, więc 2 marynarki i okazało się, że pani miała rację. Dostałem do przymierzenia dwa garnitury. W czasie, kiedy mierzyłem ubrania, druga sprzedawczyni udała się do magazynu po większy o pół numeru rozmiar, aby dokładnie dopasować garnitur. Po wybraniu modelu otrzymałem informację o możliwości przeróbek.
Gdy powiedziałem, że muszę się jeszcze zastanowić nad zakupem. Pani powiedziała, że może zatrzymać do jutra wybrane modele. Poprosiła jeszcze o moje nazwisko, aby zapisać je przy garniturze. Gdy wychodziłem obydwie sprzedawczynie pożegnały mnie równie miło jak to zrobiły przy powitaniu
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.