W związku z naszą kolejną miesięcznicą wybraliśmy się z narzeczoną do tej restauracji na uroczystą kolację. Nie planowaliśmy wizyty w tym lokalu po prostu przechodząc obok niego pomyśleliśmy, że warto tam wsąpić. Pierwszą rzeczą która nam się rzcuiła w oczy przy wyjściu to bardzo nastrojowy wystrój. Lokal był urządzony bardzo ładnie cały w drewnie, a przyciemnione światło dodawało niebywałego nastroju. Przy wejściu powiatał nas miło pani, która zapytała się w czym może pomóc. Odpowiedzieliśmy, że chcielibyśmy stolika dla dwóch osób. Pani od razu wskazała nam kilka do wyboru. Usiedliśmy sobie w symatycznej wnęce, pod antresolą. Muszę powiedzieć, że to był bład. Bo nikt z obsługi jakoś nie zwracał na to miejsca uwagi. Zarówno na karę jak i na przyjęcie zamównie oraz na poproszenie o rachunek musiałem się mocna nagimnastykować, że znależć kogoś z obsługi. Gdy już kogoś znalazłem zawsze mogłem liczyć na sprawną obsługę. Gdy zamawialiśmy dania pna, który nas obsługiwał wykazywał się dużą wiedzą na temat konkretnych dań. Po kolacji gdy już zapłaciłem wyszliśmy nie pożegnani i właściwie mogliśmy nie zaplacić. Następnym razem gdy sie tam wybierzemy usiądziemy sobie bardziej w centru, restauracji.
Wybraliśmy się z narzeczona na kolacje do kolejnego lokalu tej sieci. Mieści się on trochę na uboczu, a mianowicie w okolicach Uniewesytetu Ekonomicznego ( dawniej Akademia Ekonomiczna). Lokal ten generalnie nie różni się od pozostałych dwóch, które już odwiedziliśmy. Szybka miła sprawna obsługa potrafiąca doradzić przy wyborze dania, menu z wyrażnym podziałem na określone dania. Były dwie małe różnice i jedna duża. Sama restauracja mieści sie w nowo wybudowanym budynku, który mieści się w niezbyt symatycznym podwórzu, drugi minus to trochę zbyt głośna muzyka oraz towarzystwo braci studenckiej zachowującej się odrobinę za głośno. Dużym minusme były dwie muchy.Jakoś gdy jedliśmy pomyśleliśmy, że muchy jak to muchy czasem mogą sie pojawić w restauracji. Dopiero w domu naszła mnie inna myśl. Muchy zachowywały się jak by się obudziły ze snu zimowego, a dzień przecież był ciepły. Tak więc wydaję mi się, że niestetu muchy mogły wyjść z sałaty, którą oboje jedliśmy, a która pewnie wcześniej była zamrożona. Nie świadczy to zbyt dobrze o tym miejscu
W ramach przygotowań ślubnych układamy z narzeczoną listę prezentów. Przy tej okazji wstąpiliśmy do sklepu z szlafrokami i ręcznikami. Sklep jest mały i robi wrazenie, że panuje w nim straszny bałagan. To wrażenie jak się później okazało było bardzo mylne. Na nasze powitanie przy wejściu pan sprzedawczyni odpowiedziała "dzień dobry" i uśmiechnęła sie. Gdy po chwili zwrócilismy się z pytaniem o konkretne szlafroki pani wykazala się niesamowitą wiedzą z dziedziny szlafrokowo ręcznikowej. Poradziła nam jaki szlrok pasuje do mnie a jaki do mojej narzeczonej obstając przy takim zestawie. W związku z tym ze wybraliśmy szlafroki z froty pani obstawiały by i ręczniki były z takiego materiału doradzając przy tym konkretne kolory. Gdy moja narzeczona określiła w jakich kolorach będzie łazienka, pani dobrała inna parę ręczników a co za tym idzie również i szlafroków, które by pasowały kolorystycznie do wystroju łazienki. Na końcu napisała nam na kartce nazwę firmy szlafroków oraz ich kolory oraz wręczyła nam kartę dzięki, któej przy najbliższych zakupach będziemy mieli 5 procentową zniżkę i powiedziała ze zaprasza ponownie. Muszę powiedzieć, że sklep ten bardzo mi się podobał
W poszukiwaniu prezentu dla mojego bratanka, który w najbliższą niedziele będzie przystępował do I Komuni Świętej chodząc po Galerii Krakowskiej wsąpiłem do sklepu z zegarkami Time Trend. Sklep jest jasny duży i przestronny. Zegarki poszczególnych marek znajdują się w osobnych gablotach. Gdy wszedłem powiedziałem "dzień dobry" pani stojąca za ladą odpowiedziała na moje powitanie z milym uśmiechem i wróciła do faktur, które przeglądała. Po kilku chwilach gdy już się rozejrzałem pani podeszła do mnie i nie nachalnie spytała w czym mi może pomóc. Gdy określiłem jej jakiego zegarka szukam. Pan pokazała mi kilka modeli z poszczególnych firm. O każdym modelu i o każdej firmie mówiła kilka słów, a na moje pytanie odpowiadała bardzo kompetentnie Następnie się spytała czy je wyciągnąc bym się lepiej przyjrzał. Odpowiedziałem, że jeszcze popatrze na inne zegarki. W tym momencie pani odeszła i zajęła się klientem, który wszedł chwile po mnie. Sklep bardzo mi się podobał i jeżeli zdecyduję czy zegarek będzie tym prezentem to na pewno wrócę do tego sklepu.
W długi majowy weekend wybraliśmy się z narzeczoną w okolice Piwnicznej i Krynicy. W sobotę wybraliśmy się na spacer przez główny deptak Krynicy. Wstąpiliśmy do Hotelu Małopolanka aby usiąść w kawiarni. Jak się okazała kawiarnią tą był "Dom kawy i wina". Gdy weszliśmy do środka od razu zauwżyliśmy, że wystrój składa się z przynajmniej 3 elementów, które nie do końca pasują do siebie. Najładniejsze do szafki, które robiły wrażenie bardzo starych ale zadbanych. Kolejnym elementem były ozdoby na suficie w postaci kwiatków, które chyba miały być góralskie, do tego niebieskie ściany. A na dopełnienie tego wszystkiego stoliki. Można było zauważyć, że im bliżej baru tym bardziej nowoczesne, tańsze i bardziej tandetne. Dopełnienieniem tego wszystkiego była podłoga, która nie wiem w jakim stylu była. Jedyne co się rzucało w oczy to to, że była stara i brudna. Gdy usiedliśmy przy stoliku zauważyliśmy, że sposób zamawiania oraz płacenia jest inny niż we wszystkich znanych mi lokalach. Przez kilka minut nie zauważyłem aby kelner przyniósł kartę lub rachunek. Po prostu goście w kawiarni musili "łapać" w biegu kelnera i zamawiać nie mając nawet karty ponieważ ta nie dotarła do nich. Gdy po 5 minutach nikt z obsługi się nami nie zainteresował zrobiłem podbnie jak inni goście. Złożyłem zamównienie u kelnera, który akurat przychodził w pobliżu. Gdy po kilku minutach przyszedł z połową zamównia myślałem ze reszta pojawi sie po chwili , niestety musiałem czekać na nią kolejnych kilka minut. Gdy tak obserwowałem pracę kelnerów zauważyłem, że bardzo często część zamównia jest przynoszona na tacy a część kelner przynosi je w rękach. Nie widziałem aby ktoś z obsługi zajmowal się dłużej, którymś z gości nie zauważyłem czegos takiego jak proponowanie czegoś innego zachwalania. Gdy już wypiłem grzane wino - "grzaniec galicyjski"z mikrofalówki. Podszedłem do baru aby zapłacić. W tym momencie zobaczyłem co było przyczyną kiepskiej jakości obsługi. Do obsługi przyszło kilku znajomych z którymi zawsze musieli zamienić kilka słów zanim zajęli sie swoimi obowiązkami. Mam wrażenie, że traktują tam gości jako zło konieczne, które przyjdzie raz i już więcej się już nie pojawi
Idąc ulicą Szewska w Krakowie wstąpiliśmy z narzeczona do sklepu firmy HD. Sklep wyglądał ładnie i był dobrze oświetlony. I to chyba wszystko co można powiedzieć dobrego o tym sklepie. Na nasze powitanie dwie panie sprzedające nawet nie podniosły głowy znad komputera, przy którym siedziały. Sklep składa sie z dwóch pomieszczeń. Sala po lewej stronie była z butami męskimi. Gdy tam się udałem zniknęłem z pola widzenia pań sprzedających. Myślalem sobie, że się któras z nich ruszy żeby sprawdzić czy czegoś nie ukradne. Niestety żadna z nich nie zaszczyciła mnie swoją obecnością. Przeglądałem buty i po ok 3 minutach stwierdziłem, że chyba wzbudzam na tyle duże zaufanie, że nie wyglądam na złodzieja. Podobne odczucia miała moja narzeczona, która w głównej sali w poszukiwaniu odpowiedniego obuwia przesuwał się w kierunku pań sprzedających, które cały czas patrzyły w ekran komputera. Pomyśleliśmy sobie, że chyba im przeszkadzam w związku z czym wyszlismy ze sklepu. Oczywiście nie usłyszeliśmy żadnego pożegnania. Więcej się tam nie wybierzemy.
Odwiedziliśmy z narzeczona salon obuwniczy firmy "Ryłko" znajdujący się w Galerii Krakowskiej. Salon nie jest może duży ale jest bardzo dobrze oświetlony. Buty stoją na pólkach i są bardzo ładnie wyeksponowane. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie obsługa tego sklepu. Grzecznie mówią "dzień dobry" ,a następnie bez specjalnej nachalności pozwolają klientowi rozejrzeć się po sklepie. Gdy przymierzyłem pierwszego buta pan sprzedawca od razu zagadał pytając się jak leży but i jak mi sie podoba. Akurat model, który przymierzałem był za mały. Poprosiłem o nr większy. Po chwili pan wrócił z magazynku przynosząc but w rozmierze o któy prosiłem. Podając mi go rozsznurował mi go tak bym mógł spokojnie przymierzyć podał mi łyżkę do butów i zaczął mi opowiadać o zaletach buta z czego jest wykonany czym się różni od butów innych firm. Buty mi jednak nie odpowiadały. Przymierzyłem jeszcze kilka modeli za każdym razem gdy zwracałem się z jakimś problemem od obsługi otrzymywałem w pełni profesjonalna odpowiedź. Salon ogólnie bardzo mi się podobał z tym, że zdecydowanym minusem była mała różnorodność towaru i ceny trochę za wysokie - nawet jak na towar wysokiej jakości
Idac ulicą Długą wstąpiliśmy z narzeczoną do jednego ze sklepów obuwniczych. Sklep był maly i ciasny. Buty stały na regałach, uporządkowane według fasonów i kolorów. Własciwie jest to jedyna pozytywna rzecz jaką można powiedzieć o tym sklepie. Gdy weszliśmy do środka powiedzieliśmy "dzień dobry", ze strony jedynej pani z obsługi nie spotkało się to z żadną reakcją. Jak zauważyłem pani nie witała ani nie żegnała klientów wchodzących i wychodzących. Zajęta była jedną czynnością - czyszczeniem butów z kurzu. Razem z nami było jeszcze 5 osób. Nie zauważyłem by sprzedawczyni podeszła do którejś z nich lub by zaproponowała jakąś pomoc. W pewnym momencie zostaliśmy my i starsza pani. Staruszka podeszła do narożnej części regału w tym momencie pani odezwała się mówiąc " w tym miejscu są tylko duże numery", a jak na "złość" pani znalazła tam numer mały. W tym momencie już wyszliśmy i nie wiem jak potoczyła się dalsza rozmowa. Myślę sobie, że może pani nie lubiła gdy w sklepie jest więcej niz 1 osoba. Ta wizyta nie zachęciła mnie do ponownego odwiedzenia tego sklepu w przyszłości.
W ramach wiosennego poświątecznego spaceru wybraliśmy się z narzeczoną do kolejnego lokalu z sieci "Fabryka Pizzy" - tym razem na krakowskim Kazimierzu. Lokal jest dwukondygnacyjny. Jedno piętro znajduje się na poziomie ulicy, a drugie w podziemiach. Do piwnic prowadzą schody, nastrojowo oświetlone. Na półpiętrze znajduje się dodatkowy stolik w ciekawej, przytulnej wnęce. Podobnie jak w lokalu na Sławkowskiej, menu jest przejrzyste, z wyraźnym podziałem na rodzaje dań. Pizze i makarony mają jeszcze dodatkowe podziały według dominujących składników (mięsne, rybne, vega), tak więc z łatwością można wybrać określone danie. Obsługa jest szybka i sprawna. Pan, który się nami zajmował, był bardzo pogodnym i otwartym człowiekiem. Gdy usłyszałem, że jest moja ulubiona zupa oliwkowa i wyraziłem zachwyt z tego powodu, pan ze szczerym usmiechem powiedział, że jest mu bardzo miło. Przyjął nasze zamówienie, a drobna korekta, która nastąpiła po ok 3 minutach, nie spotkała się z jego strony z żadnym komenarzem i została w pełni zrealizowana. Dania pojawiały się szybko, a puste talerze znikały błyskawicznie. Rachunek, który dostaliśmy do zapłacenia, podobnie jak w "Fabryce" na Sławkowskiej, podawany jest wraz z gumą Orbit. Następnym razem wybierzemy sie do "Fabryki" na ulicę Szewską, by sprawdzić czy i tam będzie tak miło, jak w dwóch pozostałych lokalach tej sieci.
Gdy weszliśmy do lokalu pani stojąca za barem powitała nas mówiąc "dzień dobry". Restauracja jest urządzona bardzo ładnie. Wygląd kojarzył mi się troche z ulicą jakiegoś śródziemnomorskiego miasta. Na podłodze była ułożona kostka brukowa - bardzo ładna, po prawej stronie kolumienki oraz stylowe ławeczki a na przeciwnej stojaki na rowery. I na tym pozytywne odczucia się kończą. Gdy usiedliśmy przy stoliku musieliśmy odczekach zbyt długą chwilę, aż podejdzie kelnerka z karta. Karta wyglądała tak jak by restauracja funkcjonowało bardzo długo < a ma około pól roku> W kilku miejscach była podniszczona, a nawet z lekka naderwana. Jedynym plusem to bardzo ładne zdjęcia dań. Gdy już się zdecydowaliśmy znowu długa chwila az kelnerka przyjmie zamówienie. Podeszła chyba tylko dlatego, że zaczęlem się nerwowo kręcić w poszukiwaniu kogoś z obsługi. Pani zapisywała nasze zamówienie, w pewnym momencie, moja narzeczona myśląc, że może juz zamawiać zaczęła mówić czego sobie życzy, a pani zamiast wysłuchac i zanotować, a potem jeszcze dopytać mnie o szczegóły zamówienia przerwała jej zwracając sie do mnie. Kelnerka wykazałą się totalnym brakiem kompetencji w kwesti sosów. Gdy pytaliśmy się o sosy, pani zawsze miówiła, że pasuje do potrawy, na którą mamy ochote. W wyniku tego narzeczona dostała sos, który nie pasował do dania, które zamówiła. Na zamówienie czekaliśmy zdecydowanie za długo zwłaszcza, że restauracja była pusta. Gdy czekaliśmy na zamówienia, obsługa demonstracyjnie się nudziła. Jedna z pań siedzących za barem rozmawiała przez swoją komórke, troche zbyt głośno dzięki temu dowiedzieliśmy się o jej planach świątecznych. Gdy już zjedliśmy nasz posiłek zaobserwowaliśmy, ze w lokalu podawane są jakieś desery, niestety w karcie nic takiego nie bylo uwzględnione. Nikt z obsługi nie zaproponował nam deseru, dopiero gdy zapytaliśmy się dostaliśmy osobna kartę deserów, w której było zaledwie 6 pozycji. Gdy doszło do uregulowania rachunku, moja narzeczona dowiedziała się ile on wynosi, gdyż pani z obsługi powiedziała o jego wysokości dosyć głośno. Gdy wychodziliśmy nie usłeszeliśmy żadnego pożegnania mimo, że przechodziliśmy koło pana z obsługi stojącego w drzwiach.
Po długim sobotnim spacerze wybraliśmy się z narzeczoną na późny obiad do baru sałatkowego "Chimera" . Jest to najstarszy bar tego typu w Krakowie. W lecie znajduje się on w podworcu. Z ulicy prowadzi do niego długa brama. Jest ona wyremontowana, po lewej stronie znajdują się sklepy, a po prawej oszklona gablota z różnymi ogłoszeniami. Podwórze jest bardzo ładnie zaadoptowane jest bardzo ładne i czyste. W barze panuje samoobsługa. Znajduje się tam długa lada, za które umieszczone są różne sałatki. Można wybierać z około 15 róznych sałatek. Czasem są tam inne potrawy typu pieczone ziemniaki, gołąbk i tarty. W to sobotnie popołudnie kolejka liczyła około 10 osób. Obsługa była sprawna i szybko.W pewnym momencie pojawił się mały problem. Gdy jednej z sałatki zabraknie wówczas jedna z osób obsługującej kolejke zajmuje sie dostarczenie swieżej. Powstaje mały zastuj w obsłudze. Gdy przyszła moja kolej pani z obsługi zapytała się co sobie życze. W trakcie wyboru pani udzielała mi odpowiedzi na temat potrawy. Robiła to szybko nie uśmiechając się przy tym i była ogólnie dosyć chłodna. Na końcu pyta się o sosy oraz o soki. Przy płaceniu czeka niemiła niespodzianka. W Chimerze nie można płacić kartą co jest niezrozumiałe w centrum turystycznego miasta jakim jest Kraków. Mimo, że jest samoobsługa i talerze odnosi się do okienka to są panie, które zbierają talerze.
Wybraliśmy się z narzeczona do sklepu z butami ślubnymi. Weszliśmy do małego sklepu na ulciy Karmelickiej. Sam sklepik jest mały ale to nie jest żadnym minusem. Gdy weszliśmy do środka, wewnątrz znajdowały się dwie panie, którym sprzedawczyni doradzała co do butów. Oglądaliśmy buty, które rozmieszczenie nawet dla mnie laika było jasne i oczywiste. Gdy dwie klientki zostały obsłużone sprzedawczyni od razu się nami zajęła w sposób bardzo fachowy. Pokazując nam katalog z butami. Gdy okazało się, że nie posiada odpowiedniego fasonu i rozmiaru powiedziała kiedy orientacyjnie powinny się one zależć w jej ofercie. Wyszliśmy ze sklepu bardzo zadowoleni
Odwiedziłem z narzeczoną Salon jubilerski "Apart". Jesteśmy w trakcie kupowania obrączek ślubnych. Gdy weszliśmy do salonu, musieliśmy chwilę czekać ,aż ktoś z obsługi do nas podejdzie. Najpierw wybieraliśmy spośród pierścionków. Pan obsługujący nas był bardzo uprzejmy i kompetentny: widać było, że zna sie na biżuterii. Żaden z pierścionków nie spełnił oczekiwań mojej narzeczonej. Do tej pory byliśmy bardzo zadowoleni.
W tym salonie obrączki są na wydzielonym stoisku. Pomysł niby dobry, ale wykonanie niespecjalne. Przy tym stoliku mogą być obsługiwane jedynie dwie osoby. Gdy byliśmy w salonie, jedna para już wybierała obrączki. Musielismy poczekać, aż stanowisko będzie wolne. Czekalismy, stojąc nad klientami, bo nawet nie mieliśmy gdzie usiąść. Po ok 10 minutach wyszliśmy, nie obsłużeni. Żaden inny sprzedawca nie zainteresował się nami, także pani ze stanowiska z obrączkami całkowicie nas zignorowała. Nawet nie powiedziała np.: "Proszę chwilę zaczekać" , nie dała katalogu, czy cokolwiek innego, po prostu, jakby nas tam nie było. Zraziliśmy się do tego salonu. a swoją drogą, ceny obrączek i pierścionków w porównaniu z Yes i Łodzińskimi w tej samej galerii były po prostu horrendalne (około 30-40% wyższe za praktycznie identyczne wzory).
Restauracja podzielona jest na dwie części: dla palacych i niepalacych. Podział jest jednak tylko formalny gdyż nie ma osobnych sal, ani nawet separacji w postaci przepierzenia. Wystrój jest przytulny, z lekko przyciemnionym światłem. Ciekawy pomysł - sztuczne drzewa z kwitnącymi gałązkami - prawie jak żywe.
Gdy usiedliśmy do stolika, nie był on jeszcze posprzątany. Obsługa szybko się zorientowała i został on natychmiast przygotowany. Karty dostaliśmy po krótkiej chwili. Pan, który nas obsługiwał, był bardzo kompetentny i potrafił doradzić. Dania pojawiły się dosyć szybko, były smaczne i ciepłe. Dużym plusem jest pewna zmiana, jaka dokonała się w tej sieci w porównaniu z moją poprzednią wizytą, która miała miejsce około rok temu. W porcji zwiększyła sie ilość mięsa i surówek kosztem frytek. Jestem z tej zmiany bardzo zadowolony. Minusem jest jednak brak "poczekajek", które są bardzo popularne w innych restauracjach. Pozwalają one ptrzetrwać, gdy człowiek jest bardzo głodny, a myśmy własnie byli wygłodzeni:). Puste talerze i szkło były sprzątane na bieżąco: dyskretnie, szybko i sprawnie. Mały zgrzyt miał miejsce przy płaceniu. Rachunek dostaliśmy bez etui, a pan głośno zakomunikował jego wysokość . moim zdaniem, kwotę powinien znać wyłącznie zapraszający.:)
W ramach przygotowań do naszego wesela szukaliśmy z narzeczona taniego hostelu w okolicy rynku, w którym mogliby się zatrzymać nasi goście przed uroczystościami i po weselu. Ograniczyliśmy się tylko do rejonu Starego Miasta tak aby goście mogli przy okazji naszego ślubu zapoznać sie z urokami naszego miasta. Przeglądając internet natrafiłem na strone hostelu "smocza jama". Rzuciła mi się w oczy niska cena za pokój. Postanowiłem zadzwonić aby dowiedzieć sie czy już teraz można zarezerwować odpowiednią ilość miejsc. Na połaczenie musiałem czekać dosyć długo. A gdy już sie udało usłyszałem głos recepcjonistki "Słucham. Recepcja". Gdy przedstawiłem pani sprawę nie potrafiła ona powiedzieć czy może już teraz dokonać rezerwacji. Połączyła mnie ze swoim zwierzchnikiem. Gdy jemu przedstawiłem sprawę pytając czy na taką grupę < około 50 osób > mogę liczyć na jakąś zniżkę. Ten odpowiedział ze w pażdzierniku hostel będzie pełen gości żadnej zniżki nie może dać i żebym napisał meila w sprawie rezerwacji na tydzień przed interesującą mnie datą to wtedy zobaczy czy coś będzie wolne.
Muszę powiedzieć ze nieuprzejmośc tego pana mnie zaskoczyła. Tak naprawdę byłem zaskoczony, że w piątek wieczorem na recepcji siedzi osoba, która tak naprawdę nic nie wie.
Jedyne co mogę ocenić to "wiedza i kompetencja personelu" która oceniam na -4 reszta kategorii mogła by być przeze mnie oceniona gdybym wybrał sie do tego hostelu, a nie wybieram sie.
Mimo niemiłego potraktowania nas w "Madonnie" na Floriańskiej narzeczona była pod urokiem modeli sukien, jakie widziała na bardzo dobrze zrobionej stronie internetowej tej sieci. Poszliśmy więc do drugiego salonu. Gdy weszliśmy, od razu rzuciło mi się w oczy, że jest on mniejszy, bardziej przytulny, a meble, które się tam znajdują, pasują do charakteru sklepu. Po wejściu okazało się w środku była klientka - młoda dziewczyna, która razem ze swoją mamą przymierzała suknię ślubną. Pani podeszła do nas, podała nam katalog i powiedziała, że gdy tylko skończy z klientką, zajmie sie nami. Oglądaliśmy katalogi. Gdy pani podeszła do nas, zajęła się nami bardzo profesjonalnie. Spytała narzeczoną, jakiego typu sukni poszukuje. Ponieważ zostało bardzo niewiele czasu do zamknęcia salonu, a nam się już spieszyło, sprzedawczyni powiedziała, że na następną wizytę przygotuje odpowiednie modele i wybierze coś jeszcze, co może się mojej narzeczonej spodobać. Umówiliśmy się z panią na przyszły tydzień na mierzenie sukien. Byliśmy bardzo zadowoleni z wizyty w tym salonie.
Wybrałem się dzisiaj z moja narzeczoną do Salonu Mody Ślubnej "Madonna" na Floriańskiej. Nigdy do tej pory nie udało nam się jeszcze pójść wspólnie oglądać sukien ślubnych. Dzisiaj był mój "debiut". Salon znajduje się na 1p kamienicy. Klatka schodowa nie jest zbyt reprezentacyjna. Gdy weszliśmy do salonu, pani sprzedająca nawet nie powiedziała "dzień dobry" ,była zajęta rozmową z koleżanką. Dopiero po chwili oderwała się od rozmowy. Niby była miła, a na prośbę narzeczonej o pokazanie konkretnych fasonów < narzeczona wie o jaki model sukni jej chodzi> nie chciała pokazać jej sukienek - w sensie nawet zaprezentowania fasonu na wieszaku. Pani powiedziała, że wszystko jej pokaże, jak przyjdzie mierzyć. Natomiast na mierzenie trzeba się osobno umawiać tylko i wyłącznie telefonicznie, nie można sobie przyjśc tak prosto z ulicy. Wydało mi się to dość dziwne, zważywszy, że w salonie za wyjątkiem nas nie bylo "żywego ducha", oraz to, że nie można sie umówić na inny termin będąc w sklepie. Odnieślismy wrażenie, że pani chciała się nas pozbyć, aby w dalszym ciągu kontynuować dyskusję z koleżanką. W związku z tym, że czuliśmy się nie chciani, wyszliśmy. Na pożegnanie pani powiedziała "do widzenia" ,wręczając wizytówkę z numerem telefonu.
Nie skorzystamy.
Odwiedziliśmy dzisiaj wraz z narzeczoną bar wegetariański Momo. Ma on opinię najlepszej tego typu jadłodajni w całym Krakowie. Zaraz po wejściu przywitała nas pani serwująca potrawy. Okazała się ona osobą bardzo kompetentną. Potrafiła nam doradzić, powiedzieć coś o każdej potrawie. Dobrym przykładem był napój Lassa- dostępny w wersji słonej oraz słodkiej (bananowej). Gdy spytałem o wersję słoną, odradziła mi ją mówiąc że jak na pierwszy raz jest ona za słona, proponując, abym zamówił wersję słodką- bananową. Tak też zrobiłem. Gdy już wszystko zamówiliśmy, powiedziała, że da mi spróbować słoną Lassę. Rzeczywiście okazała się ona napojem do którego "zwykły człowiek" nie jest przyzwyczajony:) Miłym faktem było to, że nie wliczyła go do rachunku. Na pytania narzeczonej czy może zamówić polowę porcji pilawu pani odpowiedziała, że oczywiscie, nie ma sprawy. Na część dań trzeba czekać - ale zaledwie kilka minut, niektóre z nich sa już gotowe i od razu się je podaje z podgrzewanej lady. Pani bardzo chętnie udzielała opowiedzi na wszelkie pytania dotyczące potraw, ich składu oraz kraju pochodzenia. Jak zauważyliśmy, nie ma też problemu z obsługą klientów anglojęzycznych. Wystrój baru stanowią w większości plakaty i ulotki dotyczące kursów wegetariańskich, wszelkiego rodzaju akcji proekologicznych itp. Niestety nie można płacić kartą, ale myślę ze to ze względów ideologicznych:) (precz z plastikiem:)
Jak na najlepszy wegetaiański lokal położony w centrum miasta, ceny sa bardzo przystępne, można dobrze zjeść - pełne danie obiadowe za ok. 15 zł.
Narzeczona mówiła, że słabszym punktem menu są ciasta ekologiczne, żeby słodycze były dobre, muszą być trochę niezdrowe:)) ale to chyba kwestia upodobań. W każdym razie - wybór zdrowych deserów - spory.
Wybieraliśmy się z narzeczoną do kina. Przed seansem postanowiliśmy coś zjeść. Nasz wybór padł na restauracje "Fabryka Pizzy" na ulicy sławkowskiej bardzo ja lubimy i często ja odwiedzamy. O tej porze restauracja była pełna gości. Do dyspozycji mieliśmy cztery stoliki. Dwa z nich stały na środku sali jeden pod ścianą. Był jeszcze wolny stolik przy barze 6 osobowy. W związku z tym, że nie chcieliśmy siedzieć na środku sali, a stolik pod ścianą był zastawiony przez sąsiednie stoliki nasz wybór padł na stolik 6 osobowy. Był jeszcze jeden stolik, ale tam siedziała pani menadżer, która była zejęta pracą przy laptopie. Wydaje nam się to niedopuszczalny aby menadżer restauracji blokował jeden ze stolików w momencie gdy restauracja była pełna gości. Jest to w sumie jedyne negatywne odczucie dotyczące tego miejsca. Byliśmy obsługiwani sprawnie i szybko. Kelenerka, która sie nami zajmowała potrafiła doradzić, która z potraw jest ostra a, która łagodna. Dużym plusem w tej restauracji jest menu. Poszczególne częsci są jasno odzielone. W przypadku pizzy i makaronów dochodzi jeszcze do podziału na część wegetariańską i mięsna. Makarony dodatkowo podzielone są ze względu na to co jest podstawą sosu. Obsługa nie poganiała nas w trakcie jedzenia. Drugie danie zostało postawione w momencie gdy skończyliśmy jeść zupe. Wszystko było ciepłe i bardzo smaczne. Rachunek można zapłacić zarówno gotówką jak i kartą. Do rachunku dodawana jest guma do żucia. Gdy wychodziliśmy usłyszeliśmy "do widzenia". Jescze tam przyjdziemy
Gdy weszliśmy z narzeczoną do salonu, żadna ze sprzedawczyń nie zainteresowała się nami, prowadziły rozmowę. Zacząłem przymierzać obuwie, sprzedawczyni podeszłą i zwróciła mi uwagę, ze niszczę buty. Mówiła w sposób nieuprzejmy. Narzeczona szybko zapytała o fasony w brązie, pani przyniosła kilka modeli z wyraźnym ociąganiem. Dopiero gdy wspomnieliśmy o ślubie, pani uznała nas za godnych salonu klientów i zaczęła nas normalnie obsługiwać. Wiadomo, na dodatki ślubne ludzie nie żałują pieniędzy:)
Okazała się osobą bardzo kompetentną " technicznie" - wiedziała, który fason ma niskie, który wysokie podbicie, który trzeba mierzyć o 0,5 nr większy itd.
Szkoda, ze cały czas była wyraźnie sztywna i zdystansowana. Widocznie nie wierzyła, że coś kupimy. Model obuwia zapisała na WYRAŹNĄ PROŚBĘ narzeczonej i z pytaniem:"czy tyle wystarczy?"
Buty były naprawdę rewelacyjne i jak na ten salon- niedrogia (600), ale nie wiem, czy tam dokonam zakupu - zachowanie sprzedawczyni mnie zraziło. Dawała odczuć, ze nie stać nas na te buty.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.