W poszukiwaniu lustrzanki cyfrowej wszedłem do sklepu. Odczekałem w kolejce kilka minut. Sprzedawca podał z gabloty pierwszy model i wrócił za ladę do obsługi innych. Wykonałem kilka testowych zdjęć, zmieniając ustawienia. Na kolejny model musiałem poczekać kolejnych kilka minut. Sytuacja znowu się powtórzyła. Na trzeci interesujący mnie model nie chciało mi się czekać. Sprzedawca świetnie obeznany ze sprzętem, ale niestety zabiegany nie mógł mi pomóc w wyborze.
Celem wizyty było dokonanie zakupu podstawowych produktów żywnościowych. na terenie marketu nie było widać pracowników, którzy mogli by służyć pomocą lub radą. Jedynym pracownikiem na terenie placówki był pracownik w dziale alkoholowym, który jednak pomimo wyraźnych oznak z mojej strony, nie starał się służyć pomocą, ani radą. Osoba obsługująca w kasie również nie wykazywała zainteresowania klientem, nie nawiązywała rozmowy ani kontaktu.
Podszedłem w sklepie do gabloty z aparatami (lustrzanki cyfrowe). Sprzedawca akurat obsługiwał klienta. Poprosiłem o podanie Nikona D80. Sprzedawca uprzejmie podał mi aparat, po kilku chwilach odebrał mi go, zamykając szafkę i udał się finalizować sprzedaż do kasy. Poinformował mnie, że muszę poczekać 5 minut. Oglądając aparat okazało się, że nie ma on baterii. Sprzedawca, odchodząc powiedział, że niestety nie mają naładowanych baterii. Mimo to odczekałem kilka minut, ale ostatecznie wyszedłem ze sklepu, gdyż nikt się nie pojawił a uznałem, że skoro nie mogę wypróbować interesujących mnie funkcji i porównać i innym modelem to i tak w tym sklepie nie dokonam zakupu. W czasie oczekiwania na sprzedawcę jeden z ochroniarzy chyba dotknął bramki, bo ta się odezwała. Bez żenady skwitował to zwrotem : "o k....".
Jestem częstym klientem tego sklepu. Bardzo dobrze się tam czuję, gdyż obsługa jest niezwykle fachowa i uczynna. Ekspedientki potrafią doradzić, w trakcie przymierzania ubrań pytają czy wszystko pasuje i same przynoszą inne ubrania do kabiny(co nieczęsto zdarza się w innych sklepach). Ponadto w sklepie nierzadko są różne przeceny i wyprzedaże, nie tylko sezonowe, zawsze więc można znaleźć coś w atrakcyjnej cenie.
Odwiedziłem sklep z zamiarem zakupu kabla do telewizora. Rozejrzałem się na parterze ale nie zauważyłem takiego działu, nie spotkałem też nikogo z obsługi udałem się wiec po schodach na piętro.Za ladą były wywieszone kabelki. Podszedłem do lady, gdzie dwóch sprzedawców było zajętych jakimiś swoimi sprawami. Postałem więc chwilę przed ladą. Jeden ze sprzedawców obsługiwał klienta. Postanowiłem przerwać drugiemu (przekładał jakieś papiery), który wyraźnie ignorował moją obecność pytaniem o interesujący mnie produkt. Odpowiedział, że owszem jest taki kabelek, ale muszę zejść na dół i tam go dostanę. Po zejściu na dół Pani za ladą, bez namysłu odesłała mnie na górę. Kiedy powiedziałem, że jej kolega z góry właśnie mnie do niej przysłał, rzuciła okiem na kabelki za plecami i powiedziała, że w takim razie "nie mamy takiego kabla". Wyszedłem ze sklepu nie do końca przekonany że sklep nie posiada interesujący mnie produkt.
Odwiedziłam sklep o dość późnej porze. Ekspedienta nie wyglądała jednak na znudzoną, próbowała mi doradzić i zachęcała do dalszych zakupów, informując kiedy będzie nowa dostawa. Nie była nachalna, a rzeczowa. Wszystko upływało w miłej i przyjemnej atmosferze. Mimo iż niczeg nie kupiłam, sprzedawczyni bardzo grzecznie mnie pożegnała.
Po przyjściu do lokalu musiałam chwilę czekać na wskazanie stolika (pomimo dość licznej grupy osób z obsługi, które kręciły się przy wejściu, a nie zwracały na mnie specjalnej uwagi). Po zajęciu miejscu zostałam jednak dość szybko obsłużona przez kelnerkę, która była uprzejma i spokojnie wyjaśniła, że na niektóre potrawy trzeba będzie trochę poczekać. Zaraz jednak przyniesiono napoje i przystawki, a w rezultacie czas oczekiwania na danie główne nie był długi. Potrawy bardzo smaczne, odpowiednio przyrządzone. Krótki czas oczekiwania na rachunek. Brak pożegnania przy wyjściu.
Obserwacje były dokonywane w ciągu kilkunastu moich wizyt w markecie budowlanym "Brikomarche" (wizyty miały miejsce w okresie 01-07-2008-21-07-2008). Obserwacje. DORADCY KLIENTA: w markecie ciężko się jest natknąć się na kogokolwiek od kogo można by było uzyskać informacje dotycząca towaru, nieraz zdarzyło mi przejść cały market i nie znaleźć żadnego doradcy! Raz widziałem grupę doradców chowających się w kącie, wesoło ze sobą rozmawiających i w ogóle nie zwracających uwagi na klienta, raz doradca (kobieta) udzieliła mi błędnych informacji,kiedy doradca nie dosłyszy czegoś to nie prosi o powtórzenie tylko robi dziwne miny i gestykuluje, że nie wie o co chodzi; stan wiedzy na temat asortymentu oceniam na dobry, natomiast doradztwo techniczne jest na miernym poziomie,doradcy często mają lekceważący stosunek do klienta, ich kultura osobista jest na niedostatecznym poziomie, są słabo widoczni, nie maja identyfikatorów, a jedynie koszulki firmowe, łatwo ich pomylić z innymi klientami. SPRZEDAWCY NA KASACH: ich praca prezentuje się znacznie lepiej niż doradców klienta, choć o wysokich standardach obsługi nie może tu być mowy; sprzedaż przebiega dość sprawnie, obsługę klienta oceniłby na dostateczny, problemem jest niedbały ubiór kasjerek, wyglądają tak jakby się wybrały na plażę OCHRONA: pracownik ochrony (pracownik porządkowy w tym wypadku)wygląda niedbale, jego praca pola na siedzeniu i nic nierobieniu, czasem chodzi po sklepie i nachalnie wpatruje się w klientów, jego zachowanie jest żenujące, ROBIENIE ZAKUPÓW: akcje promocyjne są słabo widoczne, jest problem z wózkami i rozmienieniem pieniędzy do nich, wejście do marketu wygląda fatalnie, słaba organizacja pracy przed godzina 8.00 rano- słabo oznaczone inne wejście, brak możliwości wzięcia faktury, akcja promocyjna z kawą jest źle zorganizowana, źle oznaczone, brakuje kubków, o to wszystko trzeba się dopominać; w markecie jest gorąca, po wejściu od razu chce się z stamtąd uciec, towar często jest złej jakości, market słabo prezentuje się pod tym względem.
Wczoraj byłem w sklepie new yorker, po wybraniu kilku rzeczy udałem się do kasy. Pani obsługiwała bardzo miło z uśmiechem, ale niestety żuła gumę do żucia.Nie jest to estetyczne rozmawiać z klientem i żuć gumę do żucia.
Wczoraj o godz 6:20 miałem jechać z Biecza do Krakowa. Delikatesy Centrum otwarte są od godz 6:00 .Chciałem kupić jakieś napoje i jedzenie na drogę .Przed sklepem bylem o godz 5:55.W sklepie było ciemno a na gorze słychać było kilka pracownic .Minęła godzina 6:00 a sklep nadal bym nie otwarty.o godz 6:10 bylem już bardzo zły i zawołałem na górę czy sklep będzie otwarty i od której pani odezwała się, że musi dokończyć pić kawę.Zdarzało mi się to już kilkakrotnie. Po co na sklepie pisze ze jest otwarty od godz 6:00 skoro nigdy nie jest otwierany na czas??
W dniu 19.08.08.tankowałam paliwo na stacji Orlen przy ulicy Gliwickiej,był również podjazdowy chodził sobie swobodnie po terenie stacji do mnie nie podszedł po zatankowaniu paliwa poszłam do kasy a przy kasie nie dość, że nie powiedzieli dzień dobry, to osoby za kasy wyglądały strasznie, koszule wygniecione bez identyfikatorów, nie zostałam poproszona o kartę na punkty a jeśli chciałam naliczyć punkty to już nie można, tak mi powiedziano, paragonu nie dostałam a nawet reszty te 2grosze nie mogli wydać, bo nie mają tak powiedzieli oczywiście jeszcze za kasą chodziła jakaś kobieta i krzyczała na pracowników na sklepie, ogólnie był bałagan, a idąc do toalety, to brudne sedesy lustro umywalka a już o podłodze nie wspomnę no i oczywiście brak papieru i ręczników papierowych.Często byłam na tej stacje i byłam jej klientką, ale od kiedy zmieniono szefa to ta stacja się pogorszyła i nie warto ją już odwiedzać.To są moje obserwacje i bardzo dziękuje i pozdrawiam.
Miła, młoda, szybka obsługa. Na bieżąco czyszczono miejsca przesiadywania. Kelnerki w zasięgu ręki i łatwo dostępne. Osobiście uważam, że sheesha była napełniona gorszej jakości smakowym tytoniem. Dostępność płatnościami kartą bardzo ułatwiła mi zapłatę.
Atutem tutejszej wizyty było to, iż zostałem zapytany o wiek, kupując alkohol. Minusem są stare i zepsute owoce na półkach. Sklep jest duży, zauważyć można lekki chaos na półkach. Podłogi czyszczone bez przerwy.
Niezwykle miła obsługa: bileterzy chętni do pomocy, sprzedawcy smakołyków nie szczędzą sprzedawanych rzeczy. Zaletą są czyste toalety. Samo kino, atmosfera i dźwięk bez zarzutów. Sprzedawca biletów przepuścił moją koleżankę mimo, iż nie miała legitymacji szkolnej. Uznaje to za neutralne.
Po wejściu do sklepu, można było zauważyć średni ruch (ok 30 klientów). W drodze do działu z wędliną, zwróciłem uwagę na mijane po drodze półki. Towar, który się tam znajdował był estetycznie poukładany. Po podejściu do działu z wędliną, zauważyłem, że jest wymieniana szyba na ladzie, gdzie znajdują się sery. Paleta na której znajdowała się nowa szyba, przeszkadzała w ustawieniu się do kolejki. Po zakończeniu zakupów na dziale mięsnym, skierowałem się do półek z nabiałem. Niestety, tam także były ustawione ze 3 palety, które przeszkadzały w dojściu do półek. Po paru minutach, skierowałem się do kasy. Obsługa przy kasach była bardzo sprawna oraz miła. Po podejściu do kasy zostałem przywitany przez kasjerkę. Kasjerka pomagała ułożyć zakupy w reklamówce. Po wydaniu reszty, kasjerka podziękowała za zakupy i zapraszała ponownie.
Fachowa i bardzo miła obsługa w/w apteki,doradzi pomoże w wyborze odpowiedniego leku.A szczególnie Pani Kierownik tejże apteki, chociaż Panie Magister tez bardzo miłe i "fachowe".
Wizyta w punkcie Plus w Galerii Biała celem zapoznania się z ofertą, jaką proponuje mi Plus w związku z kończącą się we IX.2008 umową abonamentową. Wygląd punktu: bardzo dobry. Lokal jest przestronny, b. czysty, telefony i akcesoria są bdb wyeksponowane i opisane. Pierwszy kontakt: po ok. 1 minucie zostałem zauważony, sprzedawca przywitała mnie i zaprosiła do biurka.
Rozmowa handlowa:
Przedstawiłem cel swojej wizyty i moje oczekiwania. Po sprawnej weryfikacji moich danych przedstawiła mi 3 warianty oferty.
Na zakończenie wstała i pożegnała się ze mną.
Przed kasa kilka osób a Pani, która zamieniała się zmiana dyskutowała z koleżanką na temat klienta cytuje "jakiś jełop", który domniemam był wcześniej.
Na moją negatywną ocenę wpłynęło zachowanie kasjerki. Podczas płacenia za zakupione produkty wydano mi "resztę". Wśród banknotów znalazła się 10-cio złotówka, której stan i wygląd wzbudził moje zainteresowanie. Odmówiłem przyjęcia banknotu i poprosiłem o inną 10-cio złotówkę. Otrzymałem odpowiedź, iż nie mam prawa do tego oraz, że skoro kasjerka przyjęła od kogoś ów banknot to teraz musi go wydać dalej. Obstawałem przy swoim i poprosiłem o rozmowę z kierownikiem sklepu. Ten niestety był nieobecny. Po kolejnych wymianach uwag, wymieniono mi banknot a paragon fiskalny rzucono na podłogę.
Wizyta w Cinema-City w Centrum Handlowym Sadyba Best Mall w Warszawie przy ulicy Powsińskiej. Data wizyty – 19 sierpień 2008 r. w godzinach między 20:00 a 22:30. 18 sierpnia 2008 r., dzień wcześniej, wieczorem około godziny 21.30, weszłam na stronę www.cinema-city.pl. Strona otworzyła się dość szybko, tylko niektóre grafiki jeszcze się ładowały. Rozejrzałam się i po dość długim czasie dostrzegłam możliwość wyboru lokalizacji. Miejsce w prawym górnym rogu jest dobre, ale powinno być bardziej wyróżnione. Baner reklamujący filmy nad głównym menu przytłoczył wszystkie inne elementy na stronie. Wybrałam lokalizację i zaczęłam oglądać repertuar. W końcu wybrałam film „Angielska robota” i zaczęłam dokonywać rezerwacji biletu na 19.08.2008, na godzinę 20.15. Na końcu była prośba o podanie danych i e-maila. Dane były obowiązkowe. Myślałam, że e-mail jest potrzebny do wysłania potwierdzenia rezygnacji, ale zdziwiłam się kiedy nic na e-mail nie otrzymałam. Po co w takim razie był potrzebny mój adres? W dobie ochrony danych osobowych wydało mi się to dziwne i czułam się wykorzystana. Kino może teraz przetwarzać moje dane i wykorzystywać je. Ale inaczej nie mogłabym dokonać rezerwacji. Po wejściu na teren multipleksu udałam się do kas. Hol był przestronny. Kręcili się po nim pracownicy i zmieniali wystrój. Jeden stał na drabinie. Nie grała żadna muzyka. Była czynna jedna kasa. Nie było przy niej ludzi. W drugiej kasie siedziała też jakaś pracownica, ale wyglądała na zajętą wypełnianiem czegoś. Przed kasą na podłodze leżały jakieś zadeptane ulotki. Podeszłam do Pani w kasie, miała na imię Magda, była blondynką z długimi włosami spiętymi w koński ogon i miała około 24-26 lat.
Pani Magda powitała mnie. Była ubrana w białą koszulę i miała apaszkę i smycz firmową. Nie widziałam czy miała spodnie czy spódnicę, bo siedziała. Miała przypięty identyfikator. Powiedziałam, że mam rezerwację i podałam jej numer. Ona spytała o nazwisko. Mówiła do mikrofonu, ale odbiór był bardzo słaby – za głośny i przez to niewyraźny. Nie rozumiałam co do mnie mówi. Poza tym umieszczenie pracownika kina za szybą, odizolowanie się jak w okienku na poczcie nie było chyba dobrym pomysłem. To nie sprawia miłego wrażenia i psuje atmosferę. Po otrzymaniu biletu i reszty pieniędzy zapytałam jeszcze panią Magdę, co to za film, którego plakat wisiał za nią („Jak żyć”). Pani Magda odpowiedziała, że jest to dramat obyczajowy. Nic więcej nie dodała, nie uśmiechała się przy tym. Podziękowałam za informację i odeszłam od kasy. Następnie usiadłam na kanapie. Było ich kilka. Jednak kiedy zaczęli się schodzić ludzie, okazało się ich mało, jak na ilość miejsca, którą można było przeznaczyć na postawienie kanap. Odwiedziłam następnie snack-bar. Na podłodze, przy kasach było czysto, ale na ladzie po lewej stronie kasy szyba była zaklejona jakby rozlaną Coca-Colą. Była czynna tylko jedna kasa, nie było do niej w ogóle kolejki. Obsługiwała mnie pani Aga, wysoka brunetka z pasemkami. Miała identyfikator, białą koszulę. Nosiła czarne spodnie i apaszkę oraz smycz. Zostałam powitana, pani Aga wprost śmiała się do mnie. Nie wiem czemu. Poprosiłam o popcorn. Pani Aga zapytała, czy duży, średni czy mały. Odpowiedziałam, że jakiś duży. Ale ona nie zaproponowała mi zestawu mimo, że rozglądałam się po menu. W końcu sama dodałam, że może jeszcze coś do picia, na co ona zaproponowała zestaw: duży popcorn i duża cola i podała cenę. Zgodziłam się. Pani Aga uśmiechnęła się, podała mi zamówienie i przyjęła pieniądze. Otrzymałam odpowiednią resztę i paragon. Podziękowała mi. Usiadłam znów na kanapie. Miałam bardzo dużo czasu, bo rezerwację trzeba było odebrać 30 minut wcześniej. O 20 podeszłam do wejścia na teren sal kinowych. Stało tam trzech pracowników. Powitał mnie Wojtek. Spojrzał na bilet i powiedział, że mogę wejść, ale za co najmniej 10 minut. A była już 20:01. Po co więc tak wcześnie musiałam odebrać rezerwację? Moim zdaniem czas powinien wynosić 15 minut przed seansem, bo potem zbyt dużo czasu spędza się czekając. Usiadłam więc z powrotem na kanapie. Było coraz więcej ludzi, ale niestety nie mieli gdzie usiąść. Ekspozycja filmów na plakatach była bez zarzutu, jednak telewizory zawieszone na słupach, w których można by wyświetlać zwiastuny, były wyłączone. Jakiś pracownik zmieniał plakaty. W holu nie grała muzyka. W końcu ponownie podeszłam do pracownika w holu i podałam mu bilet. (Pracownik, pan Wojtek, miał czytelny identyfikator i był ubrany w czarne spodnie, białą koszulę. Nosił też krawat firmowy, ale miał jeszcze granatowy pulowerek). Spojrzał na bilet i powiedział, że projekcja mojego filmu będzie w sali 8, ale nie wskazał drogi. Znalazłam swoje miejsce w sali. Rozejrzałam się, było czysto. Na sali było słychać w tle cichą muzykę. Były to jakieś utwory podniosłe, jakby poważne. Niezbyt pasowały do miejsca. Słyszałam komentarze widzów, którym nie podobała się muzyka. Seans rozpoczął się punktualnie o godzinie 20.15. Przed filmem wyświetlono ponad 10 reklam i 3 zwiastuny filmów, a potem znowu kilka reklam. Natężenie dźwięku było momentami zbyt duże – na sali wręcz dudniło, ale potem podczas filmu były problemy z usłyszeniem niektórych kwestii. Jakość obrazu była bardzo dobra. W trakcie seansu paliły się na sali światła ewakuacyjne. Podczas projekcji i po jej zakończeniu nie było pracownika kina na sali. Po seansie nie mogłam udać się do toalety. Otwarte były wyjścia ewakuacyjne na dole Sali przy ekranie. Nie mogłam już wrócić do holu. Trochę dziwnie – jakby nie można było wyjść tędy, którędy się weszło. To nie robi dobrego wrażenia, kiedy trzeba wychodzić tylnym wyjściem. Zrobiłam swoje, kupiłam bilet, a potem mogę sobie już wychodzić tyłem, to złe podejście do klienta. Ogólnie wizyta była udana. Obejrzałam ciekawy film, jednak mam wrażenie, że kino ma taki odizolowany stosunek do klienta. Nie czułam się tam jak mile widziany gość. Nie było tej specyficznej atmosfery, jakiej oczekuje się w kinie. Sprawia to raczej wrażenie masówki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.