Robiąc zakupy w CH M1 wstąpiłam do sklepu Carry, żeby kupić sukienkę. Nie byłam na nic zdecydowana ale w końcu trafiłam na to, co chciałam. Gdy podeszłam do jednej ekspedientki, żeby zapytać czy jest taka sama sukienka tylko w innym kolorze (bordo) odpowiedziała, że gdybym jej ją przyniosła to sprawdzi, bo właśnie jest koło przymierzalni i nie może stąd odejść. Tak więc poszłam po moją rzecz ale po drodze spotkałam inną panią z obsługi, więc ją zapytałam o to samo. Odpowiedziała mi z łaską, że nie ma i nie było. Odwróciła się i poszła.
Przyjechała do mnie w odwiedziny koleżanka. Postanowiłyśmy pójść do jakiejś małej, przyjemnej kawiarni, żeby móc spokojnie porozmawiać. Polecono mi Cafe Rękawka. Weszłyśmy. Wystrój interesujący, muzyka przyjemna. W kawiarni obowiązywała samoobsługa. Podeszłyśmy do lady, bo tam tez znajdowała się półka z menu, nie na każdym stoliku. Tak samo informacja o samoobsłudze była mało widoczna i umieszczona tylko w JEDNYM miejscu, przy ladzie. Przejrzałyśmy całe menu i chciałyśmy złożyć zamówienie. Na zapleczu widziałyśmy dwie panie, w stroju bynajmniej nie służbowym, w najlepsze dyskutujące o jakichś imprezach, muzyce i innych takich. Wszystko dokładnie słyszałyśmy. Stałyśmy dobre 5 minut przed ladą (już po wybraniu kawy) i żadna z pan do nas nie podeszła. Dopiero jak zawołałyśmy, to jedna przyszła. Okazało się, że druga się przyuczała do pracy,ale nie wydaje mi się ,żeby rozmowa o klubach mogła jej pomóc w nauce robienia kaw.
Zamówiłyśmy dwie kawy, sałatkę i ciastko.
"Zamówienie będzie gotowe za kilka minut" - powiedziała nam pani.
Usiadłyśmy i czekamy. Po 10minutach nadal siedziałyśmy i czekałyśmy.
Całe zamówienie było gotowe po przeszło 20 minutach,a zamawiałyśmy 2 białe kawy, nic skomplikowanego.
Jedynym plusem było to, że dostałyśmy zamówienie do stolika.
Kawy były już letnie, widocznie były zrobione na samym początku, mleko przynajmniej któryś raz odgrzewane, bo pachniało spalonym, a w czasie, gdy panie przygotowywały zamówienie, płyta się skończyła i przez 10 minut nie zainteresowały się, żeby włączyć coś nowego.
Wypiłyśmy, zjadłyśmy i pani podeszła do nas zapytać, czy coś jeszcze zamawiamy, bo jeśli nie, to nie możemy zajmować miejsca dla reszty klientów (byłyśmy jedynymi klientami!).
Dlaczego minus dwa??
Idąc do tej kawiarni miałam w głowie same superlatywy, tak mi ją przedstawiono. I faktycznie, wystój ładny i przyjemny, natomiast obsługa - fatalna.
A to w takich małych kawiarniach jest najważniejsze.
Do tego kawa! Prawie zimna! Niedopuszczalne!
I zostałyśmy lekko zaszantażowane - albo zamawiamy coś jeszcze albo do widzenia.
Koszt przejazdu 13 zł. Liczne remonty, ograniczenia prędkości, jazda jednym pasem itd. W pewnym momencie tablica o treści (sens): żółte linie na drodze nieaktualne.
Włos mi się zjeżył na głowie. Ile osób mogło nie przeczytać tej informacji i jechać zgodnie z wytyczonymi żółtymi liniami dalej, ile osób podróżujących A4 nie zna języka polskiego?
Do kawiarni trafiłam zupełnie przypadkowo, podczas wyjazdu do Krakowa. Atmosfera i klimat kawiarni był tak niesamowity, że wróciłam tam jeszcze raz, na śniadanie przed samym odjazdem. Zamówienie składało się z kawy, świeżo wyciskanych soków, naleśników oraz parówek. Dania zamówione były zrobione bardzo dokładnie, smaczne oraz cenowo bardzo przystępne. Jedna kelnerka obsługiwała całą kawiarnię, jednak dobrze dawała sobie radę. Z tego, co zauważyłam, nikt długo nie czekał na swój posiłek. W kawiarni było czysto, panował porządek, dzięki czemu z przyjemnością tam wróciłam. Kawiarnia ta z pewnością zasługuje na pochwałę, jest godna polecenia ze względu na jakość oraz ofertę cenową proponowanych dań, które spożywa się w przemiłej atmosferze.
Weszliśmy do bardzo Ekskluzywnej restauracji coś zjeść. Kelnerka rozdała menu. Złożyliśmy zamówienie. Udałem się do toalety. Tam pełna automatyka, światło zapaliło się automatycznie, kiedy wszedłem. Podszedłem do pisuaru i oddałem się wiadomej czynności. Nagle światło zgasło. Hmmm. Czujnik ruchowy, pomyślałem. Ruszyć się, czy nie ruszyć?? Głupio będzie wrócić do stolika z mokrymi butami... Jakoś wybrnąłem. Podszedłem do zasobnika z mydłem i wycisnąłem trochę mydła w płynie. Kran na fotokomórkę nie zadziałał. Ręczników papierowych brak (suszarka nawiewowa). Co tu zrobić z tym kisielem na dłoniach? Wyszedłem i wszedłem do damskiej toalety, na szczęście tam był normalny kran, gdzie mogłem umyć ręce, nie dostałem też od żadnej pani parasolką po głowie. Co do potraw i obsługi - na najwyższym poziomie.
Na stanowisku mięsno-wędliniarskim chciałam dokonać zakupu wędliny. Prosząc o wędlinę, która była w promocji pani ekspedientka cichym głosem odmówiła mi jej podania, sugerując miną, iż zakup ten byłby nietrafny. Oczywiście zrezygnowałam z zakupu tego gatunku wędliny. Zapytałam się więc, którą wędlinę mi poleca - pani ekspedientka wskazała palcem na inną. Zgodnie z jej sugestią dokonałam zakupu. Podziękowałam za miłą obsługę i przeszłam do kasy.
Jakość obsługi przez panią ekspedientkę oceniam bardzo pozytywnie jednak jest naganny fakt, że towar nie nadający się do spożycia (wg terminu przydatności)znajduje się na półce i jest w ofercie sklepu, jako towar pełnowartościowy i poprzez promocję zachęcający klienta do jego kupna.
Lokal, w którym znajduje się Bank był zadbany, materiały reklamowe dot. produktów bankowych były zadbane, okna i drzwi były czyste - lśniły.
W Banku panował porządek i wyjątkowa czystość. Nie było śladu kurzów, wszystkie elementy wyposażenia były zadbane.
Pracownicy Banku byli ubrani w oficjalne, eleganckie stroje, które były czyste i wyprasowane.
Gdy podeszłam do kasy Pani mile mnie powitała, zapytała w czym pomóc. W czasie rozmowy aktywnie słuchała, starała się odpowiedzieć na wszelkie nurtujące mnie kwestie dotyczące karty debetowej i różnych dostępnych w moim koncie linii pożyczkowych.
Pracownica nie starała się przyspieszać obsługi, dawała czas na przemyślenie informacji, pomimo, iż w banku było kilka osób oczekujących.
Mimo, iż ostatecznie nie podjęłam decyzji o produkcie, pracownica zapewniła iż będzie dostępna zarówno telefonicznie, jak również mogę podejść, gdy przeanalizuję za i przeciw i będę pewna co do skorzystania z dodatkowych usług.
Mogę powiedzieć iż wizyta była bardzo przyjemna i mogę obiektywnie ocenić ją bardzo dobrze.
Jedna z najładniejszych w Szczawnicy elegancka kawiarnia. Usiedliśmy na tarasie. Było dosyć chłodno, więc chcieliśmy się rozgrzać gorąca czekoladą. Kelner podszedł po 10 minutach, podał menu i zniknął na kolejnych 10 minut. Byłem zmuszony go zawołać kiedy podawał coś kilka stolików dalej ( w całej kawiarni było nie więcej niż 5 zajętych stolików).
Przyjął zamówienie i zniknął na kolejnych 10 minut. Mieliśmy już wyjść kiedy pojawił się z czekoladą. Po konsumpcji poprosiłem o rachunek, po kilku minutach poprosiłem ponownie, otrzymałem go w etui, a kelner się oddalił. Miałem całe 100 zł wiec umieściłem je w etui i rozpoczęło się chyba najdłuższe oczekiwanie na kelnera. podszedł dopiero na wezwanie, po czym poszedł po resztę i wrócił stosunkowo szybko. Krótka wizyta w kawiarni przerodziła się w 40 minutowa ceremonię.
Market został oddany do użytku na początku roku. Przechodząc tamtędy co jakiś czas widziałem zapalone światła na zewnątrz. Paliły się lampy halogenowe. Zwróciłem uwagę pani kierownik. Bez rezultatu. Pisałem emaila. Efekt-teraz palą się nie dwa halogeny, ale całe oświetlenie parkingu i reklam na ścianach marketu.
W trakcie mojego kontaktu z firmą chciałem kupić dla siebie i drugiej osoby, która była ze mną Hot-Doga oraz coś do picia. Pierwszym moim zastrzeżeniem jest to, iż w urządzeniu do podgrzewania hot-dogów była tylko jedna kiełbaska, więc dwie osoby nie mogły sobie zjeść czegoś ciepłego. Zakładając, iż bardzo często jeździ w samochodzie więcej niż jedna osoba to powinna być możliwość nabycia kilku przekąsek a nie tylko jednej.
Kiedy zrezygnowałem z kupna Hot-Doga kupiłem napój. Kosztował on 3,99zł. Zapłaciłem gotówką 4zł i nie dostałem 1 grosza reszty. Nie chodzi mi o sam fakt tego grosza ale sposób w jaki się to odbyło. Sprzedawczyni nawet nie powiedziała że nie ma wydać, nie powiedziała w odda "przy okazji". Kultura wymaga w takiej sytuacji powiedzenia czegokolwiek, a nie wydania samego paragonu bez żadnego słowa. Nawet w kiosku czy małym sklepie sprzedawca powie że nie ma grosa i będzie dłużny. Jednak dla sprzedawcy na Orlenie to zbyt dużo.
Brakowało mi również na tej stacji innych elementów grzecznościowych takich jak "dobry wieczór" czy "dobranoc".
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Podczas wizyty w tym sklepie uzyskanie pomocy któregokolwiek pracownika graniczyło z cudem. Chciałem zakupić płytę karton-gips z docięciem. Po ok 15 min zjawił się pracownik, który wręczył mi nóż i kazał sobie dociąć pod wymiar. Jakie było moje zdziwienie, że nie było żadnej pomocy z jego strony, chociaż chciałem zapłacić za tą usługę.. Później był problem z wózkiem itp.
Dnia 18 sierpnia udałem się do sklepu Reporter z reklamacją wadliwych spodni. Ekspedientka powitała mnie z uśmiechem, zobaczyła spodnie i w momencie zaczęła wypisywać druk reklamacji. Powiedziała, iż za 14 dni będą dzwonić, lecz prawdopodobnie będzie to czas do tygodnia. Szybka i konkretna obsługa i miłe zaskoczenie(niektórzy sprzedawcy nie uwzględniają reklamacji - do 2 lat od daty zakupu - mimo iż wymaga tego prawo). Pozytywne zaskoczenie.
W poprzednim tygodniu (nie pamiętam dokładnie daty - mniej więcej 25-27 sierpnia) byłem na zakupach w centrum handlowym Auchan. Rozglądając się po strefie z książkami i artykułami szkolnymi zauważyłem na księgarni pracującą, starsza kobietę. Mimo, iż miała swoją pracę do wykonania to, można rzec, "latała" na każdą prośbę klienta. Widać, że pot spływał po czole a na twarzy widać było uśmiech - to się nazywa profesjonalizm. Byłem bardzo miło zaskoczony.
Wczorajszego dnia wybrałam się do restauracji Pinokio na włoskie jedzenie.
Po zajęciu miejsca przy stoliku czekałam na kelnerkę 15 min. Wszystkie stały skupione w jednym miejscu i nawet nie raczyły zainteresować się klientem.
Po otrzymaniu menu od pani, która nie okazywała żadnego zainteresowania oraz nie potrafiła mi niczego polecić usłyszałam, że wiele dań z karty "niestety nie ma".
Pojemniki z przyprawami, które owa pani położyła na stoliku zajmowanym przeze mnie były wątpliwie czyste, sztućce były nie wypolerowane. Dania dotarły do mnie niezbyt ciepłe.
A na resztę pieniędzy (po zapłaceniu rachunku) czekałam również około 15 min., bo podobno pani nie mogła znaleźć managera, który rozlicza pieniądze.
Robiąc zakupy z markecie Polo Market zostałem obsłużony przez jedną z kasjerek w sposób tak miły, że od tamtej pory odwiedzam tamten sklep o wiele częściej, niż dotychczas. Pracownica była bardzo mila i sympatyczna, odpowiadała z pełnym zaangażowaniem na moje pytania na temat alkoholu, który zamierzałem kupić.
Biedronka w Goleniowie - jedna i jedyna.
Wchodzę - brak koszyków, klientów było sporo, ale puste koszyki przy kasach stały( ok 30szt.), jakiś pracownik powinien je przestawić pod wejście.
Zaopatrzona w koszyk wracam do punktu wyjścia, mijam promowane produkty na "wyspach". Klient rozdeptał winogrona, okazuje się, że pracownica sprząta niemal od razu. Duży plus.
Interesuje mnie oferta na ten tydzień, wszystko ładnie ułożone , a o tej porze spodziewałabym się bałaganu. Znowu widzę pracownika, układającego to, co klienci poprzewracali.
Ceny - duże i czytelne, ułożone pod/nad towarami, nie ma bałaganu.
Kasa - kolejka straszna (po ok. 9 osób). 2 na 4 kasy otwarte ale już słyszę charakterystyczny dzwonek i otwarto 3 kasę. Miło, że nie musiałam długo czekać.
Kasjerka pracuje z prędkością karabinu maszynowego.
Przy wejściu ochroniarz poprosił mnie o zdjęcie plecaka-który oddałam do depozytu, gdy weszłam na hale leciała cicho muzyka, podłoga była czysta, światła wszystkie działały, pracownicy dwie osoby wykładali produkty na półki, trochę zrobili bałagan, duża ilość pudełek leżała wokoło, reszta produktów leżała przodem do klienta równo poukładana na półkach, chciałam kupić buty, więc znalazłam pracownika zajmującego się obuwiem i poprosiłam o znalezienie odpowiedniego modelu i rozmiaru (był to wysoki mężczyzna z którtkimi włosami i lekkim kilkudniowym zarostem, posiadł koszulkę pracownika tesco i identyfikator) trochę to trwało zanim się doczekałam około 10min lecz pracownik wrócił z odpowiednim rozmiarem niestety kolor był nieodpowiedni i zdecydowałam nie kupić tych butów, potem poszłam do działu słodycze gdzie kupiłam kilka czekolad i poszłam do kasy, przede mną było 3 osoby czekałam 12min w kolejce, zapłaciłam i wzięłam paragon.
Bank AIG odwiedziłem w celu założenia lokaty oszczędnościowej. Obsługiwała mnie miła pani w wieku ok. 35 lat. Kiedy dowiedziała się, że chcę założyć lokatę, popatrzyła na zegarek i stwierdziła, że kasa do której mogę wpłacić pieniądze jest czynna jeszcze tylko przez 10 minut. Od tego momentu pracownica banku znacznie przyspieszyła obsługę, omijając niektóre punkty z etapu podpisywania umowy (np. "Nie będę pana pytać jakie pan filmy lubi i jakie ma pan zainteresowania, bo nie mamy na to czasu."). Od tego momentu również jej odpowiedzi na moje pytania były znacznie bardziej zdawkowe niż wcześniej. Gdybym sam już wcześniej nie zdobył szczegółowych informacji na temat lokaty (np. z internetu), a dysponował jedynie wiedzą z mało konkretnych odpowiedzi pracownicy, przypuszczam, że nie zdecydowałbym się na sfinalizowanie umowy i założenie lokaty.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.