Alior Bank. Bank działający od niedawna na Polskim rynku. Zaciekawił mnie. Postanowiłem go odwiedzić przy nadarzającej okazji. Taka zdarzyła się w ostatnią środę. Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Przyjemne kolory wystroju placówki trafiają do mojej wyobraźni. Widzę na ścianie monitor na którym przejrzeć mogę bieżącą ofertę banku oraz przyjrzeć się osobom zatrunionym w oddziale. Kolejny plus. Zaraz po wejściu przybiega do mnie pani i miłym głosem zapytuje w czym może pomóc? Po mojej odpowiedzi kieruje mnie do stanowisk obsługi klientów indywidualnych informując, że wszystkie stanowiska ( w sumie trzy) są zajęte, ale jak tylko jedno z nich sie zwoli to mam podejść. Grzecznie dziękuję i siadam na wyznaczonych miejscach - wygodnych ciemnoczerwonych fotelach. Za to również duży plus. Mam czas na przyjrzenie się jak wyglada placówka. Boksy przedzielone szybą, czyć komfort obsługi, nie docierają do mnie żadne informacje rozmowy klienta z pracownikiem. Pracownicy ubrani w jednakowe stroje. To równiez mi się podoba i szczerze powiem, że jakbym wyszedł teraz z placówki to miałbym bardzo pozytywne wrażenia, ale zostałem poproszony do okienka. Pani na stanowisku kasowym przywiała mnie, niestety jednak sie nie przedstawiła. miała co prawda przypięty identyfikator, ale grzecznie byłoby sie przedstawić. Zapytałem o ofertę lokat jaką posiada bank. Niestety pani nie potrafiła nic zaprezentować. Nie zapytała jak długo chcę oszczędzać, w jakim celu chcę oszczędzać, czy chcę inwestować, czy lubię ryzyko, czy gram na giełdzie, nic zupełnie nie przejeła się moimi potrzebami. Usłyszałem tylko, że bank ma dwie lokaty na sześć miesięcy i na rok. Przy czym ta na pół roku oprocentowana jest na 3,7% (sic!), podczas gdy banki konkurencyjne tego typu lokaty mają na 6% i wiecej. Gdy spytałem dlaczego tak niskie jest oprocentowanie to usłyszałem, że lepsze było w lipcu. Nie drążyłem tematu. Zapytałem czy ma bank coś innego do zaproponowania, ale tu również usłyszałem zdawkową informację, że jest rachunek z lokatą nocną, ale o co chodzi pani nie potrafiła mi powiedzieć. Jak spytałem ile kosztuje prowadzenie rachunku to pani stwierdziła, że jest za darmo i to wszystko. Wszystko bardzo pobieżnie, na stojąco, bo nie miałem gdzie usiąść. Zapytałem czy coś może się zmienić w ofercie w najbliższym czasie, ale tylko zostałem poproszony by zadzwonic w połowie miesiąca to coś może się zmieni. Dostałem wizytówkę od pani Anny, bo tak mam na wizytówce i zostałem odesłany bym się zastanowił. Żadnej próby pozyskania klienta, żadnej chęci pomocy, nic? Czy ten bank ma cos do zaproponowania w ogóle? Szkoda, że za tym pięknym i na pewno kosztownym wystrojem placówki nic nie stoi, tylko pustka i brak kompetencji. Szkoda bo ocena byłaby wyższa. Żeby chociaż ktoś zaproponował mi kawę lub herbatę gdy sobie tak czekałem na obsługę, ale niestety klient w alior banku nie jest chyba mile widziany.
W dniu 2.09 o godzinie 1.40 odwiedziłam sklep Reserved w C.H.Arkadia w Warszawie. Celem mojej wizyty był zakup ubranek dziecięcych. Przy wejściu do sklepu zauważyłam ładnie urządzone witryny ze stojącymi manekinami. Po wejsciu nie zostałam powitana przez pracownika, nie miałam też kogo zapytać gdzie znajde ubranka dla dzieci. Dział z produktami dla dzieci jest dość trudny do znalezienia, znajduje się niejako w przejsciu do przymierzalni, asortyment nie jest szeroki. Nie udało mi sie nic zakupić, również nikt nie zainteresował się moją osobą i ewentualnym doradzeniem w zakupie.
W dniu 1.09.2009 odwiedziłam sklep Kazar w centrum handlowym Galeria Mokotów. Przy wejsciu zostałam przywitana przez Pania pracująca w sklepie w miły sposób. Udałam się na dział męski ponieważ szukałam butów dla męża. Z łatwością odnalazłam dział męski i opiekujący się nim Pan od razu zaproponował mi swoją pomoc. Doradził mi zakup obówia, na które się zdecydowałam, czułam się obsłużona w kompetentny i nienachalny sposób. Tak powinny wyglądać zakupy.
Wchodzę do sklepu i co widzę... ? Sklep jak z bajki piękny wystrój ale co z tego? Jak nie ma sprzedawców? Jakieś dwa tysiące metrów i 3 sprzedawców to chyba kpiny... Kłopoty z obsadą? Sprzedawcy bardzo mili, kompetentni, życzliwi, ale coś tu jest nie tak z organizacją skoro nie ma komu klienta obsłużyć... Czekałem 20 minut ale sprzedawcy zajęci innymi klientami. Wniosek wrócę jak będzie komu pracować...Coś w tej firmie się pozmieniało, pytanie jak długo tak pociągnie...
Wybrałam się z koleżanką na Weekend dla Ciała dla Pań (3 dni). Niestety od pierwszej chwili okazywano nam jawną niechęć. Zabiegi wciśnięto wszystkie naraz w pierwszy dzień, żeby było "z głowy".
Hotel chwali się, że "Z pokoi roztacza się wspaniały widok na panoramę Karkonoszy. " My dostałyśmy ponury, ciemny pokój z widokiem na skarpę. Niejako za karę, bo późno zrobiłyśmy rezerwację, a poza tym nie było już innych pokoi. Przy czym przyjechałyśmy dość wcześnie i sporo jeszcze było przyjazdów po nas.
Na drugi dzień poprosiłyśmy o pomoc w znalezieniu lekarza internisty - okazało się że nie ma lekarza w Szklarskiej w soboty.Poza tym hotel nie świadczy takich usług. To słowa Pani - chyba właścicielki. Wreszcie stwierdziła, że jest przychodnia, ale w soboty to ona raczej nie działa. Działa - lekarz przyjął koleżankę bez najmniejszego problemu i pieniędzy.
Przy płaceniu za pobyt(razem ok. 1500zł za 2 dni) na podsumowaniu znalazła się opłata za szlafroki ( przypominam, że przyjechałyśmy do spa). Zaproponowałyśmy więc, żeby odpuszczono nam tą opłatę (20zł za szlafrok) za to, że miałyśmy ponury, ciemny pokój, w którym nawet w słoneczny dzień trzeba zapalać światło. Pani właścicielka oburzyła się, że absolutnie nie ma mowy. I znów zrobiła nam wykład, że za późno zrobiłyśmy rezerwację, poza tym w górach tak jest itp. Nie dyskutowałyśmy.
Poza tym pakiet był 3 dniowy, ale trzeci dzień to była niedziela, więc nie można już było umawiać żadnych zabiegów, bo nikt nie pracował. Więc co to za pakiet 3 dniowy? Zaraz po śniadaniu opuściłyśmy Villę Romantica.
Pozostał nam tylko niesmak i przekonanie, że napewno tam nie wrócimy.
Żeby nie było tak tragicznie kilka pochwał:
*doskonały masażysta - aż za dobry jak na całościowy poziom usług (pewnie konkurencja szybko go podkupi).
*fajna drewniana chatka na terenie pięknego ogrodu
* niezłe, domowe posiłki
Piersi kurczaka złożone w ladzie chłodniczej były obeschnięte i wyglądały na śmierdzące. Wędlina pokrojona na plastry była również obeschnięta i zdecydowanie zniechęcała do zakupów.
Jest to dziwne o tyle, że z reguły dba się tu o jakość wystawionych produktów.
Galeria tutejszego Tesco coraz bardziej świeci pustkami. coraz więcej sklepów zamyka działalność. Przez to robi się tu smutno i cicho. W markecie trwa kiermasz przyborów szkolnych, który znajduje się wprost przy wejściu na halę. Mnóstwo ludzi kopiących w pojemnikach czyni ogromny harmider i bałagan. Dzisiaj spora ilość klienteli robiła tu zakupy. Na stoisku z pieczywem o tej godzinie zauważyłem bardzo mały wybór w bułkach. chleb dostateczna ilość ale nie powalająca. Poprawa na dziale warzyw i owoców. Większy wybór. Kupiłem winogrona nie przyglądając się im. Niestety były niesmaczne i lekko przegniłe. Dział z nabiałem, jogurtami, śmietanami itp jak zwykle bałagan i ciężko coś znaleźć. Maślanki w woreczkach ubrudzone tym co znajdowało się w opakowaniach. Czyli ktoś rozwalił worek i rozlał maślankę. Ruch przy kasach dość spokojny. Czas oczekiwania na obsłużenie przy kasie koło 10 minut.
Chodzi o ośrodek proponowany przez ta firme w Mrzezynie, ul. Portowa2. Miał to być zajebisty ośrodek rehabilitacyjno-wypoczynkowy. Zabiegi lecznicze to fikcja. Opieka medyczna to 2 godzinny dyzur lekarza pierwszego kontaktu 2 razy w ciagu 2 tygodni. Po zabiegach w wannie z hydromasazem mam liszaje nawet na twarzy. Ogólnei syf, brud, badziewie. A internetu nie ma, chociaz w ulotkach reklamowych jest napisane, ze wystarczy meic laptopa z karta wi-fi.
Jadąc dziś w inną niż zwykle część miasta postanowiłem odwiedzić stację Shella, aby wypić poranną kawę i kupić gazety. To miała być moja pierwsza wizyta na tej stacji i byłem bardzo ciekawy jak wyglądają standardy pracy w tej placówce. Kiedy podjechałem przed stację zorientowałem się, że oprócz nie ma innych klientów, więc po zaakceptowaniu ceny paliwa, która trzeba przyznać nie była zbyt niska, bo 3.85 za ON postanowiłem zatankować auto. W pobliżu dystrybutorów był pracownik, który po przywitaniu się zaproponował pomoc. Podziękowałem, i sam sprawnie zatankowałem auto. Na stacji panował porządek, nie było widać żadnych śmieci czy nieczystości. Kiedy wchodziłem do budynku stacji powitał mnie wzrok pracownika (Pani Eli). Pracownica była ubrana zgodnie ze standardami, miała niebieską koszulę i ciemne spodnie. Identyfikator był w odpowiednim miejscu. Podchodząc do kasy powiedziałem „Dzień Dobry” a w odpowiedzi usłyszałem cichutkie „Dzień Dobry”. Pani zapytała czy mam kartę na punkty. Niestety nie miałem. W międzyczasie na stacji pojawiło się 4 innych klientów. Pani wczytała kartę, a ja przypomniałem sobie o zakupie wody mineralnej i kawy. Jak się okazało automat do kawy był nieczynny. Zapytałem, więc delikatnie, „Czy to się często zdarza?”. W odpowiedzi usłyszałem, „No jest zepsuty i …” Trochę mało przekonująco to zabrzmiało i trochę enigmatycznie. W oczekiwaniu na autoryzację transakcji miałem chwilę aby przypatrzeć się jak wygląda stanowisko pracy. Wszystko wyglądało profesjonalnie. Należy zauważyć, że artykuły i gazety były ułożone w należytym porządku. Po zapłaceniu rachunku wziąłem kartę, wydruki, pożegnałem się i wyszedłem z budynku stacji. Generalnie to wszystko było w porządku, obsłużony zostałem bardzo sprawnie, szkoda tylko, że nie do końca pracownicy zdają sobie sprawę z nieraz przyziemnych potrzeb klientów.
Do Taqueria Mexicana udaliśmy się po pracy na mały, zespołowy firmowy lunch. Wyboru lokalu dokonała męska część zespołu (warunkiem koniecznym była możliwość zamówienia margarity). Ja niestety nie przepadam za kuchnią meksykańską, ale cóż było robić. Wystrój lokalu jest dość siermiężny. Amatorzy takiego stylu nazwaliby go pewnie ludowym / rustykalnym. Dużo drewna, solidne stoły i krzesła nie do końca oczyszczone z okruchów pozostawionych przez poprzednich biesiadników, światło umiarkowane, klimatyzacji albo nie ma albo działa na pół gwizdka. Restauracja mieści się na dwu poziomach, my ulokowaliśmy się na pierwszym piętrze. Kelnerka zjawiła się szybko, by przyjąć od nas zamówienie. Z zamówień moich kolegów i koleżanek pamiętam tapas, które wjechało na stół szybko i w sporych ilościach. Nie próbowałam, więc o walorach smakowych się nie wypowiem. W każdym razie z mojej perspektywy chipsy czy coś w tym rodzaju, zatopione w kolorowych sosach, nie wyglądały szczególnie apetycznie. Zamówione przeze mnie danie główne jawiło się w karcie jako „Salmone La Bamba’, czyli łosoś z grilla w ananasowej salsie pina podany z bakłażanami, pomidorami, zapiekanym serem i pieczonymi ziemniakami. Moja wersja – na specjalne życzenie – nie obejmowała sera i ziemniaków. Bakłażan był niedopieczony i zdecydowanie za chłodny. Ryba sucha i niedoprawiona (nie zjadłam całej porcji). Nie wiem, czy kiedykolwiek próbowałam gorzej przyrządzonego łososia. Coś, co w założeniu miało być ananasową salsą, było niewiadomo czym, ale z salsą nie miało nic wspólnego. Żeby nieco złagodzić rozczarowanie i zneutralizować więcej niż przeciętne smaki, zamówiłam wino - Trivento malbec 2003 Mendoza. Wino przyzwoite, które w byle delikatesach można kupić za ok. 25 zł. Tu kosztowało oczywiście więcej, ale przynajmniej wiedziałam, co kupuję i w tym zakresie mogłam zaoszczędzić sobie rozczarowań. Mój zespół zamówił rzecz jasna margarity – najpierw w wersji standardowej, później w wersji grande – w fajnym, wielkim kielichu, z ilością słomek odpowiadającą ilości osób mających konsumować trunek z jednego naczynia. Na deser – tiramisu, bez rewelacji, ale przygotowanie go na odpowiednim poziomie nie jest zadaniem prostym. Generalnie, z tego co pamiętam, oferta deserowa była więcej niż skromna. Moim zdaniem, najlepiej tę część posiłku po prostu sobie darować. Ogólnie rzecz biorąc, cieszę się, że nie musiałam płacić za tę „przyjemność” z własnej kieszeni. Nieprzymuszona okolicznościami, na które nie miałam wpływu, nigdy nie zawitałabym do tego miejsca. I raczej nie zawitam.
Przynajmniej trzy – cztery razy w tygodniu robię zakupy w sklepie Biedronka i od kiedy została ona niedawno otwarta przy ulicy Wiatracznej tam właśnie chodzę.
Niestety mimo że sklep jest powierzchowno spory to poruszanie po nim nie zawsze jest łatwe, ponieważ alejki między regałami są wąskie, często dla dodatkowego utrudnienia stoją palety z nierozpakowanym towarem. Gdy już pracownik go rozpakowuje to również w sposób przeszkadzający klientom, chociażby poprzez puste kartony
Drugi minus to dość nie spójne rozmieszczenie towarów z poszczególnych grup. Przykład? Artykuły dla dzieci (kaszki dla niemowląt, gotowe obiadki, kosmetyki)są w jednej części sklepu ale już kaszki dla dzieci starszych (mleczny start) są na odległym regale wraz z mlekiem i płatkami śniadaniowymi.
Kolejny mankament najbardziej chyba irytujący to obsługa przy samej kasie.
Na cztery stanowiska czynne przeważnie jest jedno, dwa bardzo rzadko trzy. Kolejka czasami jest nawet ok.15 osobowa. Gdy już ciągnie się niemalże wzdłuż całego regału nagle pojawia się pracownik który z ,,łaski „ podejmuje się obsługi i jej rozładowania.
Kiedyś stałam w takim właśnie ogonie .Pani przede mną chciała m.in. kupić pomidory(pakowane gwoli wyjaśnienia).Kasjer stwierdził że nie ma na towarze kodu kreskowego i czy by niezrezygnowana z ich zakupu. Klientka jednak była zdecydowana je kupić. Pan krzyknął do swojej koleżanki czy aby tego kodu nie ma a gdy ta odpowiedziała że nie to poszedł szukać ceny tych nieszczęsnych pomidorów dalej. Upłynęło dobrych kilka minut gdy wrócił powrotem. Wpisał na kasę cyferki ale się okazało że nie są one przypisane do pomidorów. Podniósł słuchawkę telefonu przy i dalej się pyta jaki ma wpisać kod. Podczas tej rozmowy spostrzega że jednak kod na produkcie jest a całe to zamieszanie zupełnie zbyteczne….
Nie było sytuacji w której z zakupów wróciła bym zadowolona i nie podenerwowana .
Nie zależnie od klasy sklepu uważam że pewien poziom powinien być zachowany. Ktoś pewnie powie że jeżeli komuś coś nie pasuje to może
przestać robić tam zakupy. Po części się zgodzę ale na taki a nie inny na wybór ma wiele czynników (ulubione produkty dostępne tylko w tym sklepie, przystępne ceny, bliska odległość od domu etc).Ciężko mi się pogodzić z całkowitym lekceważeniem klientów, niedoszkoleniem i niedbałością pracowników oraz z faktem że wystarczyła by odrobina dobrej woli by sprowadzić obsługę przynajmniej do poziomu dostatecznego.
Nie długo rozpoczęcie roku szkolnego. Córka rozpocznie klasę czwartą. Każdy z nauczycieli przedmiotowych wskazuje zestaw podręczników i ćwiczeń z których będą się uczyć uczniowie. Różne wydawnictwa uniemożliwiają zakup bezpośrednio u ,,źródła,, tak jak to było w przypadku klas I-III. Robię więc rekonesans jak przedstawia się sytuacja jeżeli chodzi o ich dostępność. Przeglądając ofertę kilku księgarni internetowych widzę że są trudności z zakupem zeszytu ćwiczeń do przedmiotu ,,Historia i społeczeństwo”. Udaje mi się znaleźć tę pozycję w księgarni ,,Dom Książki” , notabene której właściciel się zmienił ale szyld pozostał. Ponieważ firma ta nie oferuje odbioru osobistego, a koszty dostawy podwajają koszt samego zeszytu korzystam z możliwość zakupu tradycyjnego w księgarni przy ulicy Świętokrzyskiej 14 w Warszawie.
Salon jest dwu poziomowy zajmuje parter i pierwsze piętro a wejście jest bezpośrednio od w/ w ulicy. Wnętrze jasne i przestronne, przestrzeń regałów i wysp z książkami tak zaaranżowana że klient nie czuje się przytłoczony dostępnym asortymentem. Widoczni są też pracownicy. Nie potrzebuję jednak ich pomocy ponieważ kiedyś już kupowałam tam jakiś podręcznik tak więc pewnym krokiem wchodzę na górę.
Zresztą nowy klient także łatwo się sam zorientuje ponieważ stopnie schodów są zaklejone naklejkami z napisem ,,podręczniki ,, i narysowaną strzałką.
Na pół piętrze stoi mały wysoki od podłogi do sufitu regał z pojedynczymi, jak domniemam szczególnie polecanym pozycjami edukacyjnymi.
Już na górze dostrzegam pracownika który uzupełnia towar. Zwracam się do niego z zapytaniem gdzie mogę znaleźć takie a takie ćwiczenia do klasy IV szkoły podstawowej. Pewnym krokiem idzie wraz zemną w kierunku regału by po chwili wskazać mi półkę gdzie w równym szeregu stoją wszystkie obecnie dostępne wydawnictwa, ponieważ zapomniałam tytuł ale wiedziałam wizualnie czego szukam. Szybko odszukałam poszukiwaną pozycję i udałam się z nią do kasy. Tam również szybko zostałam obsłużona.
I choć przyznaję preferuję zakupy książek głównie przez Internet byłam pozytywnie zaskoczona doskonałym porządkiem i posegregowaniem towarów, profesjonalizmem i uprzejmością pracowników oraz ogólnie przyjaznym środowiskiem zakupów.
Już wychodząc jeden z pracowników obok którego przechodziłam uśmiechnął się do mnie i zwrócił się ze słowami ,,dziękujemy i zapraszamy ponownie,, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu że ta księgarnia jest warta polecenia a klient jest traktowany z niewymuszoną troską o jego maksymalne zadowolenie i pozytywne wspomnienie z zakupów.
Firma ubezpieczeniowa PZU jest solidną firmą działającą w sektorze ubezpieczeń. Przy próbie znalezienia ubezpieczyciela nowo nabytego samochodu odwiedziłem główną siedzibę firmy mieszczącą się przy ul. Wojska Polskiego w Piotrkowie Trybunalskim. Budynek jest przestronny i dobrze przygotowany na przyjęcie dużej ilości interesantów, stanowiska pracownicze wyposażone w nowy sprzęt komputerowy i biurowy. Personel jest dobrze przygotowany pod względem merytorycznym do rozmowy z klientem. Czas obsługi wypada dobrze biorąc pod uwagę liczbę interesantów. Słabą stroną firmy jest jej oferta, a mianowicie cena ubezpieczeń. Cena ubezpieczenia jaką opłacam rocznie w TU Alianz jest o 300 zł niższa od tej oferowanej mi w PZU, przy czym jakość obsługi przedstawia się bardzo podobnie.
Przyszłam do baku załozyć konto.
Wszystkie okienka były czynne,przede mna była jedna osoba, jednak nie czekałam długo.
Zostałam zaproszona przez panią obsługującą.
Powiedziałam,że chciałabym otworzyc konto.
Pani mi opowiedziała wszystko o zasadach, wypytała mnie o szczegółowe dane potrzebne do wypełnienia formularza i załozyła mi konto w banku.
Chciałam także konto internetowe, więc poszła po login do tego konta i udzieliła mi fachowych dalszych instrukcji.
Przed wyjściem pani dała mi swoja wizytówkę i powiedziała,ze gdybym czegoś potrzebowała, to zawsze mogę zadzwonić.
Była bardzo miła, sympatyczna i kompetentna.
Zaprosiła mnie serdecznie do nastepnej wizyty w banku.
Polecam ta placówkę.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Z allegro.pl korzystam...
Z allegro.pl korzystam intenstywnie od 2002. Portal startował od tzw. zera w 1999, przez lata ulepszając ofertę i dopasowując ją do potrzeb i oczekiwań rosnącej rzeczy klientów. W pewnym momencie jednak - w mojej opinii ok. 2007 roku - przedobrzył. Uzytkownikom konkurencyjnego ebay (w jego zagranicznych odsłonach, krajowa bowiem okazała się kpiną z polskiego konsumenta) następujące w nim kolejno zmiany nie mogły nie kojarzyć się ze ślepym naśladownictwem konkurencji - ebay właśnie. Kiedy teraz jednocześnie "odpalimy" strony użytkownika allegro i ebay, nie będziemy mogli oprzeć się wrażeniu, że zarówno pod względem layout'u, jak i podziałów oraz opisów kategorii, zakładek (nawet tłumaczeń z angielskiego na polski), etc. są niemal identyczne. Czemu to ma służyc? Na pewno niczemu dobremu. Nie jest tak, że wszystko to co robi ebay, jest najlepsze czy najbardziej funkcjonalne z punktu widzenia użytkownika. Dla mnie do pewnego momentu znacznie bardziej przyjazne i intuicyjne było właśnie allegro. Fakt, ekipa portalu nadmiernie często zmieniała kategorie, wprowadzała inne kosmetyczne zmiany, ale wszystko to dało się tolerować. Do momentu, kiedy przeprowadzono totalną rewolucję w z zakładce "moje allegro". Zamiast wygodnych zakładek "licytuję, sprzedaję, wygrałem" mam "moje zakupy, moja sprzedaż, moje konto". Wszystko pomieszane i bez sensu. Rozumiem, że portal obrał taką drogę i nie ma już od tego odwrotu. Czekam zatem (nie powiem, że z utęsknieniem) na kolejną zmianę na modłę ebay, która do reszty zniechęci mnie do korzystania z allegro. Otóż, w konkurencyjnym portalu obowiązujące reguła, że komentarz za przeprowadzoną transakcję można wystawić kontrahentowi w ciągu 60 dni od zakupu / sprzedaży i ani dnia później. Po tym czasie opcja wystawienia komentarza staje się niedostępna. Jeśli zatem z różnych przyczyn w ciągu 2 miesięcy ktoś nam (albo my komuś) komentarza nie wystawimy, nie wystawimy go już nigdy. Na ebay skutkuje to brakiem oceny względem znacznej ilości transakcji. Zakładam jednak, że ta okoliczność nie będzie stanowić przedmiotu analizy ze strony ekipy "pioniera aukcji internetowych w Polsce", jak na swojej stronie określa się sam portal.
W MM we Wrocławiu odwiedzam głównie dział płytowy. Wybór krążków z roku na rok jest coraz słabszy, chociaż na tle innych sklepów tej sieci - w tym warszawskich - we wrocławskim media markcie nadal jest jeszcze pod tym względem całkiem nieźle. Wybrałam z półki 3 krążki i udałam się do punktu obsługi w celu ich przesłuchania. Kiedy podeszłam do lady ze słuchawkami, pani z obsługi właśnie wkładała do odtwarzacza płytę dla innego klienta. W wyraźnym pośpiechu wyjęła kompakt z plastikowego pudełka i zamiast włożyć do kieszeni playera, upuściła go na podłogę. Płyta spadła na ziemię, odbijając się "po drodze" od szafki i plastikowego koszyka, które to przedmioty znajdowały się pod ladą. Kobieta, niezrażona, podniosła płytę i, nie sprawdzając jej stanu, załadowała ją do odtwarzacza. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, czy z krążkiem wszystko w porządku, czy się nie porysował, etc. Odniosłam wrażenie, że takie sytuacje w MM to codzienność, więc zdaniem pracownika MM pewnie nie ma się czym przejmować. Otóż jest. Kolekcjonuję płyty, więc MM nie jest dla mnie miejscem do zakupów - przede wszystkim ze względu na bardzo ograniczony asortyment. Zbieractwo w tej dziedzinie nie może obyć się dzisiaj bez zakupów w sieci. Jednakże od czasu do czasu nawet ja jestem w stanie znaleźć w tym miejscu coś potencjalnie interesującego. Proszę mi wierzyć, że dla kolekcjonera kupno płyty w sklepie (tj. w założeniu totalnie nowej), której stan okaże się być inny niż idealny, to dramat. Byłoby dobrze, gdyby sprzedawcy płyt mieli tego świadomość. Z płytą należy odchodzić się odpowiednio. W tym pojęciu na pewno nie mieści się narażanie jej na porysowanie, upadki, etc. Same odsłuchy przebiegają w MM bez zakłoceń - słuchawki są sprawne, płytę można odsłuchać od początku do końca. Na wszelki wypadek jednak, dla uniknięcia rozczarowań do co stanu danego tytułu - jeśli zdecydujemy się na zakup - poszukać na półce innego, fabrycznie zafoliowanego egzemplarza.
Chodziłam po sklepie oglądając zabawki, dotykałam ich.Asortyment bardzo bogaty, wszystko ładnie poukładane, czysto i schludnie. Nikt z obsługi nie zaproponował swojej pomocy. Zainteresował mnie jeden z artykułów. Poszukiwanie obsługi zajęło mi jakieś 2 - 3 min. Po znalezieniu sprzedawcy zapytałam jak dana rzecz działa. Pani sprzedawczyni niestety nie wiedziała, ale zaproponowała że uruchomi zaraz zabawkę i się przekonamy. Z tym także były trudności, z moją pomocą udało się stwierdzić co daną zabawką można robić. Pani sprzedawczyni była bardzo miła, zapytała w jakim wieku jest dziecko, po czym odradziła zakupu zabawki ponieważ dziecko było za małe, w zamian za to zaproponowała i pokazała inne zabawki odpowiednie dla dzieci w tym wieku. Podziękowałam za pomoc i Pani sprzedawca się oddaliła. Kompetencje na temat znajomości asortymentu, jak i organizację obsługi oceniam średnio. Zachowanie personelu było bardzo pozytywne.
W mieście Trzcianka ma miejsce dosyć dziwna sytuacja, otóż dwie placówki PZU znajdują się dokładnie na przeciwko. Mimo tego iż fizycznie dzieli je tylko parę kroków, to co do jakości obsługi przepaść pomiędzy nimi jest ogromna. Dnia 13 sierpnia jak opisane wyżej, wybrałem się do pierwszej placówki znajdującej się na narożniku skrzyżowania ulic Mickiewicza i Dąbrowskiego. Miało to miejsce po godzinie 13. W zamiarze miałem zawrzeć ubezpieczenie grupowe. Już na samym wejściu pani będąca aktualnie w zakładzie oznajmiła mi ze w tej chwili nie jest w stanie mnie obsłużyć gdyż ma ona przerwę. Zirytowało mnie to troszeczkę. Aczkolwiek po odczekaniu kilkunastu minut doszło pomiędzy nami do konwersacji. Zaproponowano mi pewną stawkę od ubezpieczenia grupowego bez jakiejkolwiek opcji negocjacji po prostu gołe fakty. Pani ta nie przekonała mnie pod żadnym względem do tego bym skorzystał z jej oferty. Zaraz po tej wizycie odwiedziłem placówkę tej samej firmy znajdującej się na ulicy Mickiewicza (dosłownie na przeciwko poprzedniego PZU) i powiem tak niebo a ziemia.. W momencie w którym otworzyłem drzwi dosłownie aż dwie osoby zapytały się mnie w jakiej sprawie przybyłem. Usiadłem w odpowiednim miejscu i skrupulatnie przedstawiono mi ofertę ubezpieczenia grupowego. Okazało się ze była to oferta o wiele tańsza i którą cechowała lepsza jakość: lepsze warunki ubezpieczenia. i ogólnie ja sam o wiele lepiej się czułem. Po protu jak dobrze obsłużony klijent. Bardzo mnie zdziwiło to, ze pomiędzy dwiema placówkami tej samej firmy występują tak diametralne różnice. Dla tego też moja ocena będzie tylko lekko na plus.
Zatrzymałam się przy półce z obuwiem, po chwili zapytałam o interesujące mnie rozmiary z danego modelu. Sprzedawca poinformował mnie iż z tego modelu nie występuje taki rozmiar, po czym zaproponował inne. Zgadzając się na propozycje sprzedawcy przymierzyłam obuwie, sprzedawca był miły i kompetentny, informował mnie o zaletach modelu. Nie narzucał się, odszedł na bok by dać swobodny czas do namysłu. Gdy się zdecydowałam, sprzedawca zapakował obuwie, poinformował o gwarancji na buty i zalecił odpowiednią pielęgnacje. W sklepie było czysto, wszytko było na swoim miejscu, ubrania były poukładane.
Chcąc zakupić monitor LCD do mojego komputera wybrałem się do sklepu Mix Electronics w celu poznania ofert i cen tego sklepu. Spotkałem się z miłą obsługą, uzyskałem niezbędne informacje na temat sprzedawanych przez niego produktów. Obsługa była fachowa i sprawna, wszystko odbyło się na dobrym poziomie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.