Zajrzałam do sklepu Triumph, bo widziałam informacje o przecenie międzysezonowej i chciałam zobaczyć czy będzie coś w moim rozmiarze przecenione. Gdy weszłam, w sklepie były 2 ekspedientki i 1 klientka. Zaczęłam się rozglądać wśród ekspozycji bielizny, której jest tu bardzo duży wybór. Po chwili podeszła do mnie sympatyczna sprzedawczyni i zaproponowała swoją pomoc. Powiedziałam, że szukam czarnego biustonosza i podałam swój rozmiar. Ekspedientka pokazała mi kilka różnych modeli, za każdym razem pytając czy taki fason mi odpowiada. Przeszłyśmy przez cały sklep i wybrałyśmy 2 modele, które najbardziej mi odpowiadały. Sprzedawczyni zachęciła mnie do przymierzenia ich i zaprowadziła do przymierzalni. Po chwili pracownica wróciła do mnie i zapytała jak leżą te modele. Nie byłam do końca przekonana jednak do tych biustonoszy i po przymierzeniu oddałam je ekspedientce. Pracownica była przyjaźnie nastawiona do mnie i przyjęła moją decyzję w sposób pozytywny. Sprzedawczyni pokazała mi jeszcze 2 inne modele biustonoszy, ale nie namawiała mnie "na siłę" do ich mierzenia. Pani była sympatyczna, taktowna i znała się na doborze bielizny - nie próbowała mi sprzedać innego rozmiaru niż mój właściwy (co czasami się zdarza). Na koniec pracownica zachęciła mnie do następnej wizyty w sklepie i miło pożegnała.
Zajrzałam dziś do sklepu z bielizną marki Atlantic, żeby zobaczyć ofertę koszulek na ramiączkach. Wchodząc zostałam powitana przez dwie pracownice stojące przy kasie. Wewnątrz nie było akurat innych klientów poza mną. Gdy zaczęłam oglądać koszulki, jedna z pracownic podeszła do mnie i pokazała mi modele koszulek, które miały przecenę. Po chwili druga pracownica zaproponowała mi pomoc i pokazała mi interesujące mnie koszulki w kilku kolorach oraz znalazła mój rozmiar. Sprzedawczyni zachęciła mnie do przymierzenia koszulek i wskazała przymierzalnię. Gdy byłam w kabinie, pracownica przyszła zapytać jak te koszulki i przyniosła mi jeszcze jedną, która miała obniżkę. Po przymierzeniu zdecydowałam się na zakup jednej z koszulek i podeszłam do sprzedawczyni, która przebywała przy stanowisku kasowym. Ekspedientka z uśmiechem przyjęła moja decyzję o zakupie, zapakowała produkt do woreczka i wręczyła mi go wraz z paragonem. Na koniec wizyty zostałam miło pożegnana przez obydwie sprzedawczynie i zaproszona do kolejnej wizyty w sklepie.
Potrzebowałam zatankować samochód i wybrałam się na stację Shell przy ul.Ślężnej. Gdy podjechałam pod dystrybutor, z budynku sklepu wyszedł pracownik podjazdu, podszedł do mnie i zaproponował swoją pomoc przy tankowaniu. Poprosiłam o 10l paliwa, a pracownik sprawnie zatankował dokładnie taką ilość, wcześniej oferując ulepszone paliwo, ale nie skorzystałam z tej oferty. Po zatankowaniu pracownik zaprosił mnie do pójścia do sklepu w celu zapłacenia za paliwo. W sklepie nie było kolejki klientów. Przywitała mnie tu uśmiechnięta sprzedawczyni, która zaproponowała mi zakup kawy, ale podziękowałam za tę propozycję. Pani sprawnie wykonała transakcję i wydała mi paragon oraz miło pożegnała. Ogólnie wizyta na stacji przebiegła szybko i sprawnie. Oprócz mnie na podjeździe były jeszcze 2 inne samochody, ale pracownik, który tankował mój samochód, teraz gdzieś się oddalił i kierowcy tankowali sami. Teren stacji był czysty i niezaśmiecony.
Będąc w okolicy wybrałam się dziś na zakupy produktów nabiałowych do Lidla. Mam już sprawdzone produkty marki własnej tego sklepu i zawsze je kupuję. Dziś chciałam spróbować nowych jogurtów owocowych, które niedawno weszły do oferty sklepu.Przed wejściem do marketu w wydzielonym miejscu znajdowały się wózki dla klientów, dostępne w bardzo dużej ilości. Otoczenie sklepu było uporządkowane. Wzięłam wózek i weszłam do sklepu. Na sali sprzedaży była średnia ilość klientów, zauważyłam też, że nie ma kolejek do kas. W sklepie panował porządek, nic nie utrudniało poruszania się po sali sprzedaży. produkty z aktualnej promocji znajdowały się w koszach metalowych w dalszej części sklepu i były już trochę przebrane (promocja była od poniedziałku, więc klienci zdążyli już część artykułów wykupić). Po znalezieniu produktów nabiałowych, które dziś mnie interesowały, udałam się w stronę kasy. Przywitał mnie młody i bardzo sympatyczny pracownik, który sprawnie zeskanował moje zakupy, a na koniec transakcji z uśmiechem pożegnał życząc miłego dnia.
W weekend poświąteczny postanowiłam zrobić wiesze zakupy spożywcze. Wybrałam się do Reala i okazało się, że był to nawet dobry wybór, bo w sklepie nie było zbyt wielu klientów. Kolejny raz niestety odnotowałam tu wzrost cen produktów, ale moim celem było kilka towarów w cenach promocyjnych z gazetki reklamowej (m.in. Whiskas drugie opakowanie 40% taniej, co było bardzo korzystną okazją). Na sali sprzedaży oprócz działu nabiałowego było dosyć duszno, ale to już jest normą w tym sklepie.Po odwiedzeniu wszystkich interesujących mnie działów i wybraniu swoich zakupów, skierowałam się w stronę kas. W strefie kasowej było nieprzyjemnie gorąco i duszno. Było otwartych mało kas, ale nie było tu długich kolejek - większość klientów miała małe zakupy i obsługa przy kasach odbywała się sprawnie. Zauważyłam, że kasjerzy byli ubrani w koszulki w kolorze śliwkowym z logo Euro 2012. W kilku miejscach w sklepie również znajdowały się gadżety związane z Euro2012 (Real jest oficjalnym partnerem Euro). W kasie, do której się ustawiłam, obsługiwała młoda pracownica, która sprawnie zeskanowała moje zakupy i wykonała transakcję płatniczą. Na koniec obsługi zostałam miło pożegnana i otrzymałam paragon.
Musiałam sprawdzić powietrze w kołach mojego samochodu i podjechałam na stację Statoil, którą miałam po drodze. Na stacji znajdował się czynny kompresor, więc skorzystałam z niego, a potem poszłam umyć ręce do toalety na stacji. Toaleta była utrzymana w porządku i zaopatrzona w mydło i ręczniki papierowe. Będąc w sklepie na stacji przypomniałam sobie, że nie mam jeszcze gazety z programem TV, więc od razu podeszłam do stoiska z gazetami i wybrałam jedną z nich. Podeszłam do stanowiska kasowego, gdzie obsługiwał bardzo sympatyczny pracownik (z-ca kierownika stacji). Przede mną było dwóch klientów, ale obsługa przebiegała bardzo szybko. Sprzedawca przywitał mnie miło i z uśmiechem, zapytał czy było tankowane paliwo oraz czy może potrzebuję coś do picia. Podziękowałam i powiedziałam, ze tylko tę gazetę chciałam kupić. Sprzedawca wydał mi paragon i pożegnał miło i z uśmiechem życząc mi udanego weekendu.
Zajrzałam dziś do sklepu Reserved w Galerii Dominikańskiej, który jest usytuowany na poziomie -1 i zajmuje lokal o bardzo dużej wielkości. Po prawej stronie jest część damska, a po lewej męska. Na końcu sklepu znajduje się dział z bielizną i właśnie do niego skierowałam dziś swoje kroki. W sklepie obowiązywała oferta rabatowa na zakup większej ilości bielizny (przy zakupie 2 sztuk rabat 20% itd) i chciałam zobaczyć czy znajdę coś ciekawego dla siebie. Wewnątrz sklepu było zaledwie kilka klientek oglądających ubrania, oraz dwie pracownice - jedna układała akcesoria i dodatki niedaleko kasy, a druga czyściła odkurzaczem sukienki na wieszakach. Było tu dużo ubrań pogrupowanych według stylów i kolorów. Na wieszakach panował porządek - ubrania wisiały wg rozmiarów. Na dziale z bielizną było dostępnych kilka rodzajów biustonoszy oraz majtek pasujących do nich. Biustonosze były ciasno upchane na wieszaczkach i musiałam uważać wyciągając swój rozmiar, żeby nie zrzucić innych na podłogę. Wzięłam wybrane biustonosze do przymierzalni. Były tu wolne kabiny, wyposażone w lustro, wieszaczki i stolik. W kabinach było czysto, ale trochę za ciepło. Po przymierzeniu nie zdecydowałam się na zakup i odwiesiłam staniki na specjalny wieszak ustawiony przed wejściem do przymierzalni. Nikt z personelu sklepu nie przywitał mnie przy wchodzeniu ani nie pożegnał przy wychodzeniu - pracownice były zajęte swoimi czynnościami i same nie interesowały się klientami.
Przechodząc obok tego sklepu zauważyłam na witrynie plakaty z informacja o przecenach, weszłam więc z ciekawości do środka. Już od wejścia słychać było głośną, dudniącą muzykę, ale jest to sklep głównie dla młodzieży, więc nie powinno mnie to dziwić. :) Jednak zastanawiam się jak można pracować w takim hałasie - może po kilku dniach już się wcale niczego nie słyszy, nie tylko muzyki. ;) Mnie jednak takie dudnienie zniechęca do dłuższego pobytu w sklepie, obejrzałam więc tylko pobieżnie ubrania, na których widniały metki z obniżką. Znalazłam bluzki, które mnie zainteresowały, ale były tylko w dwóch rozmiarach XS i XL. Obejrzałam tę XL i wydała mi się ona mała jak na to oznaczenie rozmiaru, bardziej pasowała mi na M. Wybrałam 2 bluzki w różnych kolorach i poszukałam wzrokiem przymierzalni. Znalazłam je umiejscowione w rzędzie pod przeciwległą ścianą. Podeszłam w stronę wolnej kabiny, gdy zza wieszaka z ubraniami wyłoniła się młodziutka pracownica i spytała "Ile sztuk?". Zaskoczona odpowiedziałam, że dwie i dziewczyna wręczyła mi odpowiedni numerek. Po przymierzeniu nie zdecydowałam się na zakup, bo bluzki te miały jednak sporo zaniżoną rozmiarówkę i to XL było bardzo małe, mimo iż normalnie noszę rozmiar M. Wyszłam więc z kabiny i tu znowu czekała ta sama pracownica, która zadała mi szybkie i niewyraźne pytanie: "Pasuje czy odwiesić?". Zanim załapałam o co chodzi, musiałam się chwilę zastanowić i przetłumaczyć z polskiego na polski, po czym oddałam sprzedawczyni obie bluzki, podziękowałam i wyszłam ze sklepu.
Zamawiałam po raz kolejny leki przez internet przez portal doz.pl i dziś przyszłam je odebrać do apteki w pasażu Grunwaldzkim. Była już późna godzina, ale w aptece był spory ruch klientów. Były otwarte 2 z trzech stanowisk obsługi i przede mną były 4 osoby. Ustawiłam się w kolejce, która sprawnie przesuwała się do przodu i po kilku minutach nadeszła moja kolej. Pani farmaceutka przywitała mnie uprzejmie, a ja powiedziałam, że chciałam odebrać zamówienie z internetu i podałam nazwisko zamawiającego. Pani farmaceutka poszła na zaplecze i szybko wróciła niosąc moje leki. Po zeskanowaniu ich pani zapytała czy coś jeszcze będzie dla mnie, a ja podziękowałam, bo nic więcej nie potrzebowałam dziś dokupować. Farmaceutka podała kwotę do zapłaty, wydała mi paragon i potwierdzenie płatności, zapakowała leki do woreczka i pożegnała uprzejmie. Wewnątrz apteki było czysto i bardzo jasno. Preparaty będące w ofercie promocyjnej były umieszczone na półkach na wprost stanowisk kasowych i były dobrze widoczne dla klientów oraz oznaczone w sposób czytelny.
Będąc w okolicy zajrzałam do Factory Outlet i moim celem była wizyta w sklepie Intimissimi, który jest tu wspólnie z marką Calzedonia w jednym lokalu. Sklep zajmuje dużą powierzchnię i znajduje się w nim bardzo duży wybór bielizny obu marek. Przy wejściu do sklepu znajdują się plastikowe koszyki w kolorze ciemnoburozielonym, które przydają się podczas wybierania bielizny, bo można włożyć do koszyka swoje upatrzone części garderoby i nie trzeba wszystkiego trzymać w dłoni. W sklepie było dużo klientek i część z nich miała już koszyki wypełnione po brzegi. :) Rzeczywiście ceny np. biustonoszy czy fig są tu bardzo zachęcające i nieporównywalnie niższe od cen w zwykłych sklepach tych marek. Mimo dużej ilości klientów odwiedzających sklep i przebierających wśród towaru, na wieszakach i w koszach z bielizną panował porządek. Bielizna i koszulki były pogrupowane rozmiarami i nie były pomieszane. W głębi sklepu znajdowało się kilka kabin przymierzalni, a przed nimi stał wieszak na pozostawiane części garderoby (w kabinach wisiały kartki z prośbą o odwieszanie niekupowanych ubrań na ten właśnie wieszak). W sklepie panowała neutralna temperatura. Zauważyłam 2 pracownice w czarnych koszulkach z logo sklepu. Panie były zajęte porządkowaniem ubrań i bielizny oraz obsługą klientów przy kasie.
Znalazłam w gazetce reklamowej drogerii Rossmann ofertę promocyjną suchej karmy dla kota i chciałam ją kupić. Odwiedziłam sklep w Marino, który jest duży, przestronny i bardzo jasny. Przy wejściu do drogerii przy stanowisku z komputerem siedział pracownik ochrony. Była czynna 1 kasa, do której nie było żadnej kolejki. W sklepie oprócz mnie było jeszcze dwoje klientów, jedna pracownica układała kosmetyki na półce, a przy kasie na dziale z perfumami stał drugi pracownik ochrony i obserwował otoczenie. Bardzo mnie to zainteresowało - prawie pusty sklep i aż dwóch ochroniarzy. Ciekawe, czy klienci tutaj kradną kosmetyki na taką skalę, że potrzeba ich tak mocno pilnować? :) Nie znalazłam szukanej karmy dla kota, podeszłam więc do pracownicy układającej towar i zapytałam ją o tę karmę. Pani odpowiedziała, że ten produkt nie jest dostępny we wszystkich sklepach sieci i niestety u nich go nie ma. Podziękowałam pracownicy za pomoc i na tym zakończyłam moją wizytę w drogerii.
Przed Wielkanocą potrzebowałam jeszcze uzupełnić zapasy spożywcze i w tym celu udałam się do Tesco. Spodziewałam się dużej ilości klientów, ale pozytywnie się rozczarowałam. :) W sklepie był średni ruch i dzięki dużej powierzchni marketu klienci byli rozproszeni po wnętrzu. Udało mi się również znaleźć wszystkie produkty, po które przyszłam - nie było tu pustych półek, przynajmniej jeśli chodzi o artykuły spożywcze. Na sali sprzedaży było czysto i panowała neutralna temperatura. Jedna rzecz, która mnie dziś negatywnie zaskoczyła, to stoisko mięsne z obsługą - lada z mięsem drobiowym nie była osłonięta i mięso leżało na stole w taki sposób, że klienci stojący w kolejce mogli je dotykać. W innych sklepach Tesco we Wrocławiu na stołach z mięsem od strony klientów jest umieszczona plastikowa osłona, a tu niczego nie było. Zniechęciło mnie to do zakupu mięsa i skierowałam się w stronę kas. Było czynnych dużo stanowisk kasowych i nie tworzyły się do nich kolejki. Obsługa w kasach była szybka, sprawna i uprzejma.
Po zakupach w kilku sklepach w Magnolii poczułam potrzebę wypicia kawy. Mój wybór padł na kawiarnię Grycan, zlokalizowaną na poziomie +1 w zacisznym miejscu. Lokal jest duży, znajduje się w nim wiele stolików z krzesłami i można tu miło spędzić czas w kameralnej atmosferze bez tłoku. Gdy przyszłam do kawiarni, zostałam miło przywitana przez kelnerkę, która przygotowywała deser lodowy zamówiony przez innego klienta. Pracownica poinformowała mnie, że zaraz przyjmie zamówienie ode mnie. Po zaniesieniu deseru do stolika kelnerka wróciła za ladę i uśmiechając się zapytała co podać. Poprosiłam o wybraną kawę, a pracownica zapytała czy chciałabym coś do kawy i poleciła desery z promocji miesiąca. Podziękowałam i zapłaciłam za kawę. Już po chwili kelnerka przyniosła mi zamówienie do stolika i życzyła smacznego. gdy skończyłam pić kawę i wychodziłam z kawiarni, zostałam miło pożegnana przez pracownicę. Uważam ten krótki pobyt w lodziarni za udany. Obsługa klienta była tu na najwyższym poziomie.
Dzisiaj znów był dzień rabatów na damską kolekcję w C&A, postanowiłam więc przy okazji pobytu i zakupów w Magnolii zajrzeć również do tego sklepu. Ostatnio widziałam tu różne apaszki i szaliki, ale ceny były dosyć wysokie jak dla mnie. Dziś chciałam je zobaczyć ponownie i być może coś nabyć. W sklepie na jego dolnym poziomie (z działami damskim i męskim) było mało klientów. Kilka pań oglądało damskie koszule, których było tu bardzo dużo, w różnych wzorach i kolorach. Niestety, ceny ubrań w moim odczuciu poszły w górę, ale ich jakość i wykonanie pozostała bez zmian. Mam sporo rzeczy z C&A, ale od jakiegoś czasu zauważyłam, że ich jakość jest coraz gorsza i po kilku praniach już tracą swój dobry wygląd. Ale przecież o to chodzi producentom - żeby kupować nowe ubrania. Dziś znalazłam wiosenny szalik, jakiego szukałam w całkiem przystępnej cenie, zwłaszcza po rabacie 20%. Z szalikiem podeszłam do kasy, gdzie przywitała mnie pracownica niebieskiej w koszulce firmowej sklepu. Pani sprawnie wykonała transakcję i miło mnie pożegnała.
Po dwóch nieudanych podejściach przedłużenia umowy na telefon w salonie Orange w Renomie (kolejka czekających klientów i tylko 2 pracowników), skierowałam się do salonu partnera Orange w Arkadach Wrocławskich. Tu również znajdowało się 2 pracowników, ale byłam pierwszą osobą czekającą w kolejce do obsługi i po kilku minutach od wejścia zostałam zaproszona przez przyjaźnie nastawionego doradcę. Pracownik sprawnie sporządził dla mnie aneks do umowy i zapytał czy już wybrałam model telefonu. Ponieważ jeszcze się nie zdecydowałam, pracownik zaproponował mi 2 nowoczesne telefony i przyniósł je oraz pokazał jak działają i przedstawił ich zalety. Nie byłam jednak przekonana do żadnego z nich, więc doradca przyniósł mi jeszcze 2 inne telefony i teraz już się zdecydowałam i wybrałam model dla siebie. Dokończyliśmy więc podpisywanie umowy, zapłaciłam za telefon i otrzymałam 1 egzemplarz umowy wraz z telefonem w reklamówce firmowej Orange. Pracownik miło podziękował mi za dokonaną transakcję i pożegnał. Cała obsługa przy stanowisku doradcy trwała ok. pół godziny, ale pracownik w żadnym momencie nie dał mi odczuć, że się niecierpliwi moim niezdecydowaniem w wyborze telefonu oraz cierpliwie odpowiadał na moje pytania odnośnie abonamentu, na który się zdecydowałam. W międzyczasie pojawiali się inni klienci, ale w drobnych sprawach i ich obsługą zajmował się drugi pracownik salonu. W pomieszczeniu tym było czysto i panowała optymalna temperatura. Dla klientów czekających w kolejce były przygotowane wygodne krzesła.
W niedzielne popołudnie wybrałam się do supermarketu Piotr i Paweł na niewielkie zakupy. Po wejściu na salę sprzedaży skierowałam się najpierw wgłąb sklepu, do działów z obsługą. Nie było tu kolejek, zresztą w całym sklepie było mało klientów (pewnie sąsiedztwo hipermarketu real zabiera temu sklepowi trochę potencjalnych klientów). Najpierw podeszłam do stoiska z serami, gdzie przywitała mnie miła lekko speszona (albo nieśmiała) pracownica, która sprawnie zrealizowała moje zamówienie i wręczyła mi zapakowany produkt. Następnie skierowałam się na dział mięsny, gdzie obsługiwał sympatyczny i przyjaźnie nastawiony do klientów pracownik. Trochę zawiodłam się na asortymencie tego działu, bo większość mięs wyglądała, jakby już długo tu leżały i były trochę podeschnięte. Na sali sprzedaży nie było widać pracowników, dopiero po wnikliwych poszukiwaniach udało mi się namierzyć pracownika ustawiającego kartony z mlekiem. Chciałam go poprosić o pomoc w znalezieniu produktu z gazetki promocyjnej, ale sprzedawca powiedział, że niestety nie orientuje się, bo dziś jest pierwszy dzień w pracy, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł do magazynu. No cóż, można i tak "pomóc" klientowi. Po znalezieniu wszystkich interesujących mnie produktów skierowałam się w stronę kas. Były otwarte 3 z ośmiu kas i obsługa odbywała się w nich na bieżąco. Przywitała mnie młoda pracownica, sprawnie zeskanowała moje zakupy, wydała paragon i miło pożegnała. Stojąc przy kasie zaobserwowałam, że kasjerzy mają tu dosyć nieprzyjemne warunki pracy - kasy ulokowane są na wprost wejścia i co chwilę otwierają się przesuwane drzwi, a na pracowników wieje chłód z zewnątrz.
Zajrzałam dziś do Citibanku, żeby dowiedzieć się o ofertę kont osobistych. Zaraz po wejściu do oddziału zostałam przywitana przez doradcę, który zapytała w czym może mi pomóc i zaprosił do podejścia do stanowiska obsługi. Pracownik zaproponował mi coś do picia i przystąpił do diagnozowania moich potrzeb i oczekiwań względem konta. Doradca zachowywał się bardzo kulturalnie, stosował zwroty grzecznościowe i był miło usposobiony, ale bez nachalności i wciskania produktów bankowych na siłę. Pracownik omówił 2 rodzaje kont osobistych, poinformował mnie o opłatach i korzyściach wynikających z posiadania każdego z nich, a także przedstawił ofertę karty kredytowej. Na koniec doradca zapytał o moją decyzję, a gdy powiedziałam, że ogólnie oferta podoba mi się, ale chciałabym jeszcze porównać ja z innymi, pracownik wręczył mi wszystkie materiały informacyjne nt. tych kont i pozostał tak samo przyjaźnie nastawiony do mnie. W oddziale banku oprócz mnie nie było innych klientów. Byłam obsługiwana na siedząco i miałam zapewniona dyskrecję obsługi właśnie dzięki temu, że byłam jedyna klientką, ponieważ stanowiska obsługi są blisko siebie i można usłyszeć treść rozmowy przy stanowisku obok.
Dziękujemy za Pani uwagi na temat pracy naszego oddziału we Wrocławiu przy ulicy Piłsudskiego 98. Opinie naszych Klientów są bardzo ważne, ponieważ to dzięki nim możemy stale się rozwijać i podnosić jakość świadczonych usług. Jest nam niezmiernie miło, że nasze starania o wysoką jakość obsługi spotkały się z Pani uznaniem. Zapewniamy, że jest dla nas rzeczą niezmiernie ważną, aby nasi Klienci byli obsługiwani profesjonalnie. Otrzymane od Pani uwagi dotyczące organizacji przestrzeni w w/w placówce zostały przekazane do Dyrektora oddziału. Mamy nadzieję, że wkrótce dołączy Pani do grona naszych Klientów. Pozdrawiamy serdecznie, Biuro ds. Komunikacji Elektronicznej z Klientem
Zajrzałam dziś do...
Zajrzałam dziś do sklepu sieci Deichmann, który niedawno został ponownie otwarty po remoncie. Ogólnie wewnątrz sklepu niewiele się zmieniło, poza odświeżeniem ścian - ustawienie regałów z obuwiem, podział na działy damski, męski i dziecięcy oraz umiejscowienie stanowisk kasowych pozostały bez zmian. W sklepie było niewielu klientów. We wnętrzu panowała dosyć wysoka temperatura (niestety remont tego nie zmienił, bo wcześniej też było tu za ciepło), tylko w jednej alejce na środku sklepu czuć było zimny nawiew powietrza. Przeszłam się po sali sprzedaży oglądając wiosenne kolekcje obuwia, ale nie znalazłam nic dla siebie. Zmierzając do wyjścia zauważyłam wieszak z chustami i szalikami i spędziłam przy nim trochę czasu, bo zainteresowały mnie chusty w różne wzory. Ceny apaszek były nawet zachęcające, ale miałam wątpliwość co do ich jakości (niektóre były już pozaczepiane) i w końcu zrezygnowałam z zakupu. W sklepie zauważyłam jedną pracownicę obsługującą przy kasie.
Kolejne wieczorne szybkie zakupy w Tesco mogę zaliczyć do udanych. Przyszłam dziś po kilka produktów z gazetki promocyjnej, która obowiązywała do jutra, i okazało się, że jeszcze większość ofert jest dostępna. Nie było już wprawdzie wody mineralnej 2 zgrzewki w cenie 1, ale okazało się, że inna woda ma równie atrakcyjną cenę, więc udało mi się zrealizować jeden z punktów mojej listy zakupowej. W sklepie było stosunkowo mało klientów, nie było też kolejek do kas, co jeszcze niedawno było standardem (niechlubnym) w tym sklepie. Było otwartych około połowy kas. Obsługująca mnie kasjerka przywitała mnie miło, zapytała o kartę ClubCard, sprawnie zeskanowała produkty, a na koniec pożegnała uprzejmie. Okazało się, że trafiłam jeszcze na jakąś "ponadprogramową" promocję czekolady Wedel, o której nigdzie nie było informacji, a na kasie został naliczony rabat.
Zajrzałam dziś do sklepu outletowego marki Triumph. Chciałam zobaczyć konkretny model biustonosza, który już nie jest dostępny w sklepach, i miałam nadzieję tutaj go znaleźć. Sklep jest duży i znajduje się w nim bardzo duży wybór bielizny w wielu kolorach i z wielu kolekcji, których już nie spotkamy w innych sklepach tej firmy. Również ceny bielizny są niższe od cen regularnych. Znajdowała się tu 1 pracownica, która zajmowała się metkowaniem towaru i nie zareagowała na moje wejście do sklepu ani nie podeszła gdy oglądałam bieliznę. Dopiero gdy sama nawiązałam kontakt i powiedziałam jakiego modelu szukam, pracownica ożywiła się i pokazała mi różne inne modele (bo tego mojego niestety nie było), ale większości nie było w moim rozmiarze. Sprzedawczyni nie była zbyt aktywna i sprawiała wrażenie, jakby niespecjalnie zależało jej na tym czy coś kupię - zachowywała się inaczej niż pracownice sklepów Triumph w galeriach handlowych, które aktywnie nawiązują kontakt z klientką, pokazują kilka modeli biustonoszy, zachęcają do przymierzenia każdego z nich i prawie nie wypuszczają klientki z rąk. Tutaj pracownica bez szczególnego entuzjazmu zaproponowała mi przymierzenie wybranego biustonosza i nie wskazała przymierzalni ani nie przyszła zapytać jak leży ten model. Po wyjściu z przymierzalni oddałam mierzony stanik sprzedawczyni, a pani pożegnała mnie bez uśmiechu. Pracownica była pomocna gdy ją poprosiłam , ale sama z siebie mało zaangażowana w obsługę i doradzanie w wyborze bielizny.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.