Wybrałem się do tego sklepu w poszukiwaniu i zapoznaniu się z ofertą fotelików samochodowych dla mojej 7-miesięcznej córeczki. Przed sklepem było czysto. Całość sklepu jest w większości oszklona szybami, które były lśniące. Na górnych oknach duży napis z nazwą sklepu „Fixoni”. Na drzwiach widniały godziny otwarcia i informacja o możliwości płacenia kartą. Po wejściu do sklepu wszędzie panował ład i porządek. Podłogi czyste w każdym zakątku sklepu, a ten składał się z trzech pomieszczeń. W pierwszym był ogromny wybór markowych ubrań „Fixoni”, które podzielone były na wiek. Asortymentu naprawdę było dużo, wszystko ładnie rozmieszczone i do wszystkich artkułów był swobodny dostęp. Idąc dalej do trzeciego pomieszczenia mijało się po prawej stronie mniejsze, w którym mieliśmy do wyboru, koloru i rozmiaru różnego rodzaju buciki. W większości również markowe. Mnie akurat najbardziej interesowało pomieszczenie ostatnie, w którym znajdowały się zabawki, wózki i właśnie poszukiwane przeze mnie foteliki samochodowe. Pomimo mnogości asortymentu wszystko uporządkowane. Taki mały kolorowy zawrót głowy. Podszedłem więc do miłej pani, ubranej skromnie ale wyjątkowo gustownie. Zapytałem więc o poszukiwane foteliki. I tu niesamowita niespodzianka. Pani poświęciła nam naprawdę mnóstwo czasu, opowiadając o wyborze fotelika stosownie do wieku i wagi naszego maleństwa. Ponadto podczas opowiadania umożliwiła zabawkę naszej córeczce, aby nie nudziła się podczas wybierania fotelika. Zwracała uwagę głównie na foteliki 3 i 4 gwiazdkowe w testach ADAC. Przyznać muszę, że posiadała fachową wiedzę na ten temat i profesjonalne podeszła do naszego problemu. Kolejny plus dla pani, to polecenie wcale nie najdroższych fotelików. Wszystko sugerowała pod nasz indywidualny przypadek. W zależności od częstości użytkowania, łatwości zapięcia itp. Następnie wybrany fotelik zamontowała na przykładowym fotelu samochodowym, udzieliła instruktażu montażu i umożliwiła wypróbować fotelik umieszczając w nim naszą córeczkę. Zaproponowała również możliwość sprawdzenia fotelika i zamontowaniu go w naszym samochodzie za 25 zł, a w przypadku zakupu fotelika, kwota ta była zwracana. Przyznać muszę, że wybrany przez nas fotelik to Chicco Key 1 x-plus w cenie 429 zł. Po powrocie do domu okazało się, że jest on najtańszym oferowanym produktem w Polsce. Nawet w internecie nie znalazłem tańszego. Na koniec zapytałem jeszcze o huśtawkę montowaną pod sufit i ponownie pani wypakowała produkt z pudełka, w pełni go zaprezentowała i pokazała. W związku z tym, że się nam bardzo huśtawka spodobała to zakupiliśmy ją. Przy płaceniu zapytałem, czy są kołki do montażu w suficie. Niestety ale w zestawie ich nie było, natomiast na dane kołki dostałem rabat na huśtawkę w cenie 7 zł. W międzyczasie jeszcze nasza córka skorzystała z konika bujanego i wielu innych zabawek. Tak jej się tam spodobało, że nie chciała wracać do domu. No ale jakoś się udało. Po profesjonalnej i wręcz wymarzonej obsłudze serdecznie podziękowaliśmy i udaliśmy się do samochodu. Oby więcej takich miejsc z takim podejściem do klienta.
Musiałem się udać do apteki w celu wykupienia leków dla mojej 7-miesięcznej córki. Wybrałem aptekę „Na dobre i na złe” przede wszystkim z dwóch względów. Po pierwsze należy do jednych z najtańszych w Opolu, a po drugie do godz. 15 na większość zakupionych leków jest udzielany rabat w wysokości 10%. Przed wejściem do apteki było czysto, a szyby w drzwiach również. Ponadto na szybach naklejone naklejki, z których dowiemy się w jakich godzinach apteka jest otwarta, oraz informacja o możliwości płacenia kartą. Ponadto jeszcze jedną ciekawą naklejkę znajdziemy na drzwiach, a mianowicie doradztwo i profesjonalny dobór leków. Po wejściu do apteki, wszędzie panował ład i porządek. Nowoczesny wystrój z podwieszanym sufitem i punktowym oświetleniem daje aptece miłą atmosferę. Przed kasami znajdują się szklane szafki, a za kasami laminowane regały. Dodatkowo zielone szuflady, w których dostępne są leki posegregowane według alfabetu. Całość pomieszczenia jest dodatkowo klimatyzowana, co w gorące i upalne dni jest niezwykłym atutem. W aptece są dostępne 3 stanowiska kasowe, z których większość jest zawsze czynna, ponieważ ludzi tu nigdy nie brakuje. Na ladach kasowych znaleźć można także cięte kwiaty, które również podkreślają panującą tu miłą atmosferę. W każdej kasie farmaceutki ubrane były w białe fartuszki. Po podejściu do kasy zostałem miło przywitany, profesjonalnie i szybko obsłużony. Ponadto tak jak z informacji na drzwiach wynikało, pani farmaceutka doradziła mi przy wyborze jednego z leków. Na koniec podała kwotę do zapłaty. Podałem kartę płatniczą i podczas realizacji transakcji, w międzyczasie zapakowano mi wszystkie leki do małej reklamówki foliowej. Po zakończeniu transakcji pani magister podziękowała za wizytę i miło mnie pożegnała. Tak więc wizyta była szybka, z miłą, profesjonalną obsługą i schludnie, a także czysto ubranym personelem. Apteka ta jest godna uwagi, rzeczywiście zasługuje na polecenie i reklamę.
Będąc w CH „Karolinka” postanowiłem wstąpić do hipermarketu Real tylko po jeden produkt. Chciałem kupić tylko zestaw napoju gazowanego Coca-Cola 2x2 litry ponieważ był w promocji w cenie 8,89 zł. Po ostatnich podwyżkach ceny coli i pepsi, są one już bardzo wysokie bo w większości przypadków ponad 5,25 zł. Dlatego każda promocja jest warta uwagi, tym bardziej, że ten napój jest podstawowym napojem w naszej lodówce. W związku z tym nie brałem żadnego koszyka, ani wózka na zakupy. Zanim jednak doszedłem do stoiska z napojami postanowiłem się przejść przez sklep i zobaczyć co w trawie piszczy. Niestety, pomimo tego, że był piątek to nie spotkałem alejki ani stoiska, w którym by nie zalegały pełne lub puste palety. Dzień wcześniej zaczęła dopiero obowiązywać nowa oferta promocyjna, więc wszystko powinno być już ułożone. Tylko dwa stoiska były w pełni gotowe do przyjęcia klientów, a mianowicie stoisko RTV i jak zwykle świecące przykładem stoisko z warzywami i owocami. Natomiast pozostałe były bardzo nieuporządkowane, prym w tym wiodło stoisko z odzieżą. Wszystkie półki świeciły tu pustakami, a połowa rzeczy leżąca na ziemi wołała o pomstę do nieba. Tym bardziej, że za chwile znowu znajdą się na półkach jako gotowe do sprzedaży. Wszędzie puste kartony i walające się ubrania. Czy nie można tego zrobić w innym czasie…? Próbowałem znaleźć jeszcze inne stoiska wolne od palet czy kartonów. Moje poszukiwania okazały się nieskuteczne. Nawet stoisko z nabiałem, wędlinami było obarczone wózkami, czy paletami pełnymi różnego towaru. Dodatkowo metalowe koszyki z psutymi kartonami. Myślałem, że gdy dojdę do stoiska z napojami to tu będzie czysto, ale również stało tam kilka pełnych palet. Z wózkiem na zakupy ciężko było tu przejechać. Szybko więc wziąłem poszukiwaną Coca-Colę i udałem się do kas. Kas czynnych było mnóstwo. Nawet kilka czynnych, w których panie z nudów nie wiedziały co mają robić. Podszedłem do kasy ekspresowej do 5 produktów. Pani tam siedząca byłą wręcz znudzona tą ogólną ciszą i spokojem. Nawet w tym wszystkim zapomniała się przywitać. Dobrze, że przynajmniej wykrztusiła z siebie kwotę do zapłaty. Szybko więc zapłaciłem i udałem się do samochodu.
Wybrałem się do drogerii Rossmann w konkretnym celu, a mianowicie chciałem zakupić dla mojej 7-miesięcznej córki słoiczki firmy BabyDream na deser i obiadek. Już z parkingu i z daleka widać sklep Rossmann, gdyż jest świetnie oświetlony i widoczny z każdego miejsca parkingu. Dodatkowo nad sklepem widnieje duży, czerwony neon informujący nas o sklepie. Na parkingu, jak i przed wejściem do sklepu było czysto. Szyby i okna sklepowe lśniąco-błyszczące. Zaraz po wejściu do sklepu w dwóch miejscach stoją na metalowych wózkach czerwone, plastikowe koszyki na zakupy. Podłogi czyste, prawie bez śladów użytkowania. Ludzi było bardzo mało, dlatego bez większych kłopotów jeden z pracowników wykorzystał tą sytuację i rozkładał nowy asortyment na półki. W niczym to nie przeszkadzało w robieniu zakupów. Asortymentu jak zwykle było mnóstwo, świetnie rozmieszczone i praktyczne ułożone. Do wszystkich artykułów był swobodny dostęp, a alejki czyste, szerokie i łatwe do przejścia. Nad wszystkimi alejkami wiszą lustra, aby łatwo można było dostrzec z każdego miejsca sklepu klientów robiących zakupy, zwłaszcza tych podejrzanych. Przyznać muszę, że to ciekawe rozwiązanie, gdzie wcześniej z tym się jeszcze nie spotkałem. Po dojściu do regału ze słoiczkami zabrałem się za przeglądanie i wybrałem te, które moja córka lubi najbardziej. Oprócz słoiczków BabyDream były też inne, jak Gerber, BoboVita, czy Hipp. Najtańsze w tym dniu okazały się słoiczki BoboVita 130 g za 2,59 zł. Po włożeniu wszystkiego do koszyka udałem się do kasy. Przywitała mnie miło pani Patrycja słowami „dzień dobry” i poprosiła abym koszyk postawił na specjalnej równi pochyłej. Po zrealizowaniu tej prośby okazało, że świetnie w pozycji siedzącej i łatwo można wszystkie produkty wyjmować z koszyka i skanować. Też równie ciekawe rozwiązanie. Przy skanowaniu produktów zostałem zapytany, czy zapakować wszystko do darmowej reklamówki foliowej. To kolejny plus, gdyż w większości sklepach takie reklamówki są dodatkowo płatne. Oczywiście się zgodziłem. Na koniec wyraźnie pani Patrycja podała kwotę do zapłaty, która ubrana była w biały fartuch z czerwonymi lampasami i dobrze widocznym identyfikatorem. Po dokonaniu transakcji padło jeszcze jedno pytanie, czy do siatki zapakować czasopismo Rossmannowskie „Skarb” jako prezent dla klientów drogerii. Po zapakowaniu zostałem ładnie pożegnany i zaproszony na kolejne zakupy. Widać, że dla chcącego nic trudnego – obsługa wyśmienita, bez zbędnych dodatkowych kosztów i prezent w postaci czasopisma. Żeby jeszcze w innych miejscach było chociaż podobnie.
Wybrałem się do sklepu Smyk w poszukiwaniu i z nadzieją, że znajdę w tym sklepie huśtawkę, którą na hakach można podwiesić pod sufit. Sklep ten jest zlokalizowany w pasażu CH „Karolinka”. Przed wejściem do sklepu było czysto. Szyby sklepowe lśniące, a na nich widniały godziny otwarcia. Po wejściu do sklepu podłogi były bardzo czyste. Na podłogach znajdowała się wykładzina pcv w kolorach kremowo-niebieskim. Kolor niebieski sugerował ścieżkę, która przebiegała między poszczególnym regałami. Bardzo ładnie się to komponowało z kolorowymi zabawkami. Muszę przyznać, że mnogość zabawek dla dzieci, ubrań i różnych akcesoriów dziecięcych powodowała bajeczny, dziecięcy zawrót głowy. Alejki nie należały do szerokich, ale potencjalnych klientów było tylko trzech, więc wszystkie były możliwe do swobodnego poruszania się. Pomimo wąskich alejek do wszystkich produktów był bardzo swobodny dostęp, gdyż zdecydowana większość regałów nie należała do wysokich. Za to opis całego dostępnego asortymentu był wręcz wzorowy. Wszystkie regały i półki były opisane dużymi podświetlanymi szybami, zawieszonymi pod sufitem. Można było z nich wyczytać, gdzie znajdziemy zabawki dla dziewczynek, a gdzie dla chłopców. Ponadto wyszczególniono na tych szybach informacje dotyczące wieku dziecka. Wszystko po to, aby kupujący nie miał problemu ze znalezieniem odpowiedniej półki czy regału z zabawkami dla swego maleństwa. Oświetlenie w sklepie było wyśmienite, wszędzie jasno i kolorowo. W centralnym punkcie sklepu były regały ustawione w formie owalu, na których dostępne były buty dla wszystkich milusińskich. I jeszcze jedna bardzo przykuwająca rzecz w sklepie. A mianowicie nad regałami z butami, pod sufitem podwieszone były tory, a na nich podświetlana, jeżdżąca kolejka składająca się z kilku wagoników. Wszystko to robiło niesamowite wrażenie dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci. Całość sklepu była więc odpowiednio uporządkowana co do wieku dziecka, jak również płci dziecka. Końcowy efekt był wyśmienity. W związku z tym, że nie znalazłem poszukiwanej huśtawki i zauważyła to miła pracownica sklepu, od razu się zainteresowała moją osobą i zapytała w czym może pomóc? Więc zapytałem o huśtawkę, a ona z przykrością przekazała mi informację, że nie posiadają huśtawek tego typu. Zakończyłem więc poszukiwania i pomimo bezowocnej wizyty byłem bardzo zadowolony z jakości sklepu i dużego wyboru asortymentu.
Wychodząc od lekarza pierwszego kontaktu, tuż obok przychodni jest apteka „Api-Med”. Postanowiłem więc wstąpić wykupić receptę. Przed wejściem do apteki było czysto. Drzwi wejściowe, to typowe metalowe drzwi z oknami z dawnych lat. Szyby czyste, a na nich duża, zielona naklejka z godzinami otwarcia. Ponadto informacje o możliwości płacenia kartą. Po przekroczeniu pierwszych drzwi wszedłem do wiatrołapu, a następnie po otwarciu kolejnych byłem już w środku. Wystrój apteki, przede wszystkim okienka i lady podobne do tych z lat 80’. Mimo tego wszędzie było bardzo czysto. Zarówno podłogi jak i szkło w okienkach lśniące. W to wszystko wkomponowane były trzy nowoczesne szklane szafki, w których wyeksponowne były kremy Vichy, szampony i urządzenia do mierzenia ciśnienia. Ponadto na wysokich regałach było mnóstwo leków, a nad regałami duże zielone napisy mówiące nam – jakie leki są dostępne na danym regale. Wszystko bardzo czytelne nie tylko dla obsługi ale i dla kupujących. Za okienkiem znajdowała się miła, powiedziałbym nawet atrakcyjna farmaceutka, która zapytała gdy podszedłem do okienka „w czym mogę pomóc”. Wcześniej oczywiście z uśmiechem na twarzy mnie przywitała. Pani farmaceutka była ładnie ubrana, w biały fartuch ale niestety bez identyfikatora. Po podaniu przeze mnie recepty szybko i sprawnie, bez zbędnych pytań przyniosła leki z recepty. Jeszcze kilka leków bez recepty i suma trochę oszałamiająca. No cóż w dzisiejszych czasach nie ma czasu ani pieniędzy na zwolnienia czy leki. Po podaniu karty płatniczej, farmaceutka szybko wbiła sumę i prosiła o potwierdzenie transakcji numerem pin, a następnie potwierdzenie zielonym przyciskiem. Spakowała wszystkie leki do małej foliowej reklamówki i podała mi je przez okienko. Bardzo serdecznie podziękowałem, a pani również życząc miłego dnia.
Będąc w CH „Karolinka” odwiedziłem hipermarket Real. Przed samym wejściem na salę sprzedaży było czysto. Zaraz przy wejściu obok informacji dostępne wózki na zakupy, a po wejściu na salę plastikowe koszyki na szybkie i podręczne zakupy. Po wejściu miało się wrażenie, jakby było inaczej niż zwykle. A to za sprawą wzmożonego ruchu, gdyż klientów było naprawdę dużo. Po chwili dotarło do mnie, że ta atmosfera panująca w tym sklepie, była wynikiem wyjątkowych przygotowań do promocji i obchodów 15-lecia hipermarketu Real. Niestety ale te poczynania ze strony obsługi sklepu wpłynęły wyjątkowo na zaniedbania i utrzymanie czystości sali sprzedaży. Faktem jest, iż po wejściu nad głowami klientów wisiało mnóstwo balonów w kolorach Real-a czyli bało-niebiesko-czerwonych. Na pierwszy rzut oka rzuciła się ułożona z tych balonów ogromna liczba „15” sugerująca o nadchodzących obchodach. Rzeczywiście wyglądało to bardzo ładnie i uroczyście, ale to niestety jedyny plus tego dnia. W przygotowaniach do promocji uczestniczyło mnóstwo pracowników sklepu, a to powodowało zalegające puste palety po towarze. W alejkach z artykułami do ogrodu stały palety i wózki przewożące te palety. Ciężko było się z wózkiem na zakupy prześlizgnąć. W innych alejkach również stały puste i pełne palety. Chyba obsługa przestała nad tym panować, w postaci ilości pracowników zaangażowanych w pracę. Druga część sklepu, gdzie nie trwały przygotowania do promocji wyglądała ładnie, było w miarę czysto i artykuły były uporządkowane. Na pochwałę jak zwykle zasługiwało stoisko z owocami i warzywami. Było czysto, dostępność do woreczków foliowych, wszystko bez zarzutu. Tego dnia dostałem zadanie od żony, gdyż musiałem zakupić Pesto. Chociaż ani ja, ani moja żona nie wiedzieliśmy, na którym dziale szukać tego rodzaju produktów. Po dłuższej chwili poszukiwań zdecydowałem się zapytać kogoś z obsługi. Ale tego dnia był problem ze znalezieniem pracownika sklepu nie zaangażowanego w przygotowania do wielkich obchodów 15-lecia. W informacji obsługi brak, na sali również. Jednak po kolejnej dłuższej chwili napotkałem pracownika sklepu i zdecydowałem się zapytać o Pesto. Przyznać muszę, że spodziewałem się, iż akurat ten pracownik (mężczyzna) nie będzie wiedział, gdzie taki artykuł znajdę. Jednak szybko musiałem zmienić zdanie, gdyż właśnie ten pan zaprowadził mnie do półki z takimi artykułami. Pomyślałem sobie, iż nie należy po wyglądzie i zbyt pochopnie oceniać ludzi. Podziękowałem, wziąłem produkt do koszyka i skierowałem się w stronę kas. Przy kasach panował totalny chaos. Pomimo otwarcia siedmiu kas, kolejki do każdej z nich sięgały 10 osób. Trzeba było mieć tego dnia niezwykłą cierpliwość, tym bardziej, że w informacji brakowało obsługi i prośby o otwarcie kolejnych kas leżały w sferze marzeń każdego z klientów. Po oczekiwaniu około 15 minut nadeszła moja kolej. Przez kasjera zostałem przywitany, miło i szybko obsłużony, a także pożegnany. Przynajmniej na tyle tego dnia można było liczyć.
Wybrałem się do sklepu Rossmann ponieważ często można znaleźć tu ciekawe oferty. I tym razem ponownie tak było. Sklep znajduje się przy CH „Karolinka”. Do sklepu wchodzi się prosto z dużego parkingu, który był wyjątkowo czysty. Przed samym wejściem do drogerii znajdował się metalowy kosz na śmieci, który był opróżniony. Okna w sklepie lśniły tak, że można było się samemu przejrzeć i zobaczyć dokładnie, co się dzieje w sklepie. Ponadto na przesuwnych drzwiach widniały godziny otwarcia, a obok wykaz akceptowanych kart płatniczych. Jeszcze dodatkowo umieszczone były plakaty z aktualnymi ofertami. Wnętrze sklepu wyjątkowo nowoczesne i przede wszystkim świetnie oświetlone. Alejki od wejścia prowadzą tak, aby można było przejść obok wszystkich produktów i regałów. Do wszystkich produktów był swobodny dostęp, produkty ładnie uporządkowane, a ceny produktów wyraźnie opisane, charakterystycznie dla tego sklepu, zwłaszcza tych z promocji. Podłogi ułożone z dużych, białych kafelek, które również były nadzwyczaj czyste. Ludzi wyjątkowo mało, na palcach jednej ręki można było ich policzyć. Drogeria jest zaopatrzona w bardzo bogaty asortyment, a przede wszystkim zadbali tu o najmłodszych. Można tu dla nich kupić wszystko od pieluch, kremów do pielęgnacji ciała, jak również żywność pomimo tego, że mamy do czynienia z drogerią. W super promocji dostępne były tabletki do zmywarek „Finish All in One” 56 szt. w cenie 29,99 zł. To wyjątkowa oferta, aktualnie najtańsza w Opolu. Podszedłem jeszcze do stoiska z żywnością dla dzieci i tu znalazłem w bardzo dobrej cenie dania w słoiczkach firmy BabyDream. Dostępne były już od 4,19 zł za 220g., tak więc zakupiłem ich sporo dla mojej 7 miesięcznej córki. Po przejściu całego sklepu i zrobieniu zakupów skierowałem się w stronę kasy. Po drodze minąłem jeszcze stoisko z perfumerią, przy których było mnóstwo wiszących luster. Ładnie się to komponowało z resztą wystroju tego miejsca. Przy kasie nikogo nie było, ale gdy podchodziłem, od razu podeszła do kasy pracownica układająca towar na regałach i serdecznie mnie powitała. Podczas skanowania produktów w delikatny sposób zasugerowała produkty promocyjne wystawione przy kasie. Po sprawnym naliczeniu produktu podała kwotę do zapłaty. Wyciągnąłem kartę płatniczą i włożyłem do czytnika. Podczas oczekiwania na połączenie z serwerem, kasjerka wyciągnęła dwie foliowe reklamówki (bezpłatne z logo Rossmann) i zaczęła pakować do nich wszystkie produkty. Po akceptacji zapłaty podziękowała, pożegnała się i zaprosiła ponownie na zakupy.
Wybierając się na zakupy do CH „Karolinka” przejeżdżałem obok stacji BP. Ze względu na małe ilości benzyny w baku, a przede wszystkim gazu LPG postanowiłem podjechać pod dystrybutor. Przy wjeździe na stację można było zaobserwować wzmożony ruch. Było dość dużo samochodów i wszystkie dystrybutory były zajęte. Po chwili oczekiwania zwolniło się jedno miejsce pod dystrybutorem gazu, ale w związku z tym, że wlew paliwa miałem z innej strony postanowiłem podjechać tyłem do tego dystrybutora. Otoczenie stacji było czyste więc szybko wyszedłem z samochodu i bez chwili wahania zadzwoniłem dzwonkiem, informując obsługę, że czekam na dotankowanie gazu. Pomimo wielu klientów czekałem bardzo krótko, gdyż zaraz po dzwonku, gdy instalowałem przejściówkę do gazu podszedł do mnie pracownik stacji i serdecznie powitał słowami „dzień dobry”, a następnie zapytał „za ile tankujemy”. Od razu odpowiedziałem, że do pełna i cała operacja tankowanie rozpoczęła się. Po tankowaniu gazu bardzo podziękowałem za obsługę i jeszcze postanowiłem uzupełnić bak z benzyną Pb 95 w ilości 45 l. Następnie wszedłem do środka stacji i okazało się, że jest czynna tylko jedna kasa. Pomimo otwarcia tylko jednej kasy czas oczekiwania na zapłatę i obsługę była bardzo krótka, a w kolejce byłem trzeci. Po nadejściu mojej kolejki pani mnie serdecznie powitała, zapytała o kartę Payback i skasowała za gaz i benzynę. Po wszystkim poinformowała mnie o ilości punktów znajdujących się na moim koncie, a następnie zaproponowała kawę. Niestety, ale na brak czasu musiałem odmówić. Pomimo odmowy, pani się do mnie uśmiechnęła i pożegnała mnie serdecznie. Dodać muszę, że wszyscy pracownicy stacji byli ubrani w firmowe stroje, posiadali widoczne identyfikatory i byli bardzo mili. Towar wystawiony w środku stacji był uporządkowany i był do każdego produktu swobodny dostęp. Po wszystkim został mi jeszcze wręczony bilet z kodem, który należy wysłać sms-em na podany numer przy bilecie. Po zapłacie pani przy kasie mnie pożegnała i życzyła miłego dnia. Szybko więc się zapakowałem do samochodu i udałem się na zakupy.
Idąc do piekarni po pieczywo, przechodziłem obok sklepu „Kurza Stopka”. Postanowiłem więc wstąpić, tym bardziej, że nie miałem jeszcze pomysłu na obiad. Pierwsza rzecz, która bardzo przyciągła moją uwagę, to krystalicznie czyste szyby. Można było się w nich spokojnie przejrzeć, jak w lustrze. Dolna i górna część szyb była fachowo oklejona naklejkami w kolorze kremowo-bordowym, informując nas, że mamy do czynienia ze niedużym sklepem firmowym „Zakładu Przetwórstwa Mięsnego Joachim Matejko”. Ponadto na szybach duże napisy mówiące, iż możemy się tu zaopatrzyć w mięso, wędliny i drób. Na drzwiach wejściowych dużymi literami napisane godziny otwarcia. Jeszcze jedną cenną rzecz można znaleźć na oknach, a mianowicie na dużych firmowych i białych kartkach „Oferty dnia”. Czasami jest ich kilka, dzisiaj tylko jedna otóż w cenie promocyjnej kiełbasa Podwawelska w cenie 9,59 zł za kilogram. Pomimo tego, że na oknach codziennie jest inna oferta dnia, to szyby są czyste bez pozostałości po kleju czy taśmie klejącej. Przed wejściem do sklepu pomimo brzydkiej pogody czysto, jak również w środku było wręcz bardzo czysto. Gdy postawiłem nogę w sklepie od razu zostałem powitany przez sprzedawczynię słowami „dzień dobry”. Byłem czwarty w kolejce, a sprzedawców dwóch. Panie elegancko ubrane w czyste, białe i długie fartuchy, a dodatkowo na szyję założone bordowe fartuszki. Klienci byli obsługiwani bardzo szybko i fachowo, panie wszystkie produkty podawały w rękawiczkach foliowych. Dodatkowo wszystko można pokroić, jak również zmielić mięso. Na życzenie zakupione produkty można zapakować w woreczki próżniowe w cenie 0,50 zł za każdy w taki sposób pakowany produkt. Daje nam to możliwość przechować taką żywność przez dłuższy czas w lodówkach. Przyznać muszę, że towaru w lodówkach było bardzo dużo, a ich jakość doskonała, zaczynając od wędlin przez mięso, drób jak również karmę dla psów. Szyby w lodówkach lśniące, a każdy produkt dokładnie opisany metką przy górnej części szyby. Oprócz mięsa, wędlin i drobiu można się tu zaopatrzyć w różne przyprawy, głównie firmy „Prymat”. Zakupiłem więc szybko trochę szynki Lisickiej bez konserwantów, która jest zawsze soczysta i pyszna, a dodatkowo na obiad kg kiełbasy Śląskiej. Po dokonaniu zapłaty, na koniec sprzedawczyni bardzo podziękowała, pożegnała się i zaprosiła ponownie.
W sobotni poranek przed rozpoczęciem porządków w mieszkaniu postanowiliśmy z żoną posilić się śniadaniem. Niestety ale pieczywa nam zabrakło, więc udałem się do sklepu Eko usytuowanego 100 m od naszego domu. Jak wszedłem do sklepu, okazało się, że klientów było mało. Od razu po wejściu udałem się na stoisko z pieczywem. W związku z tym, że musiałem jeszcze kupić wędliny i piersi z kurczaka, zatrzymałem się na stoisku z wędlinami. Podczas krojenia wędlin przez miłą pracownicę rozległ się głos z pieca, który sygnalizował zakończenie wypieku kajzerek. A że piec zlokalizowany jest przy wędlinach postanowiłem zafundować nam śniadanie z ciepłych bułeczek, które są wizytówką tego sklepu. Oprócz bułeczek oczywiście zakupiłem jeszcze inne pieczywo, ponieważ jutro jest niedziela, więc też trzeba będzie się posilić. Nadmienić muszę, że to Eko to typowy, mały sklep osiedlowy. Nie znajdziemy tu wyszukanych produktów, przypraw czy owoców. Możemy się tu zaopatrzyć jedynie w podstawowe produkty potrzebne do codziennej egzystencji. Dlatego liczyć się czasami trzeba, że w przypadku większych zakupów i chęci przygotowania bardziej wyszukanych potraw musimy udać się do innych, większych sklepów, których w Opolu nie brakuje. Jedna rzecz jest tu bardzo cenna, dla których warto tu robić zakupy. Są to pracownicy, którzy są zawsze mili i uśmiechnięci. Kasjerzy ubrani są w kolorze beżowo-zielonym, a pracownicy na stoisku z wędlinami na beżowo-bordowo. Po zrobieniu szybkich i niedużych zakupów udałem się do kasy. Sklep jest mały, to i kas jest mało bo tylko dwie. Czynna była jedna, więc ustawiłem się w kolejce. Byłem trzeci ale po chwili za mną ustawiło się kolejnych parę osób. Szybko więc zadziałała kasjerka, która naciskając dzwonek zasugerowała pracownikom układającym towar na półkach, że trzeba otworzyć drugą, ostatnią kasę w celu rozładowania kolejki. Długo czekać nie trzeba było, bo zaraz po dzwonku, zza regału ukazała się kolejna kasjerka i kolejka się rozładowała. Gdy przyszła moje kolej, zostałem miło powitany i szybko obsłużony w kasie. Pani podała wyraźnie kwotę do zapłaty, a że było to ponad 30 zł, to jeszcze dostałem dwa punkty Eko. Punkty te do końca kwietnia można wymieniać na różne noże do krojenia. Noże można dostać już od 60 pkt, a najlepsze za 100 pkt. Serdecznie podziękowałem za miła obsługę i udałem się na spragnione śniadanie.
Sklep „Alma Market” znajduje się w CH „Solaris” w Opolu. Ilekroć razy jestem w „Solarisie”, to zawsze wejdę do delikatesów Alma dla jednej rzeczy. Jest to pieczywo, które jest godne polecenia. Przede wszystkim pieczywo jest tu zawsze świeże, chrupiące, często jeszcze ciepłe, gdyż na bieżąco jest wypiekane na miejscu. I co również ważne, można kupić tu chleb na kilogramy np. 4 kromki, który pakowany jest w folię. Ponadto można tu dostać pyszne bagietki czosnkowo-ziołowe, którą chce się spożyć zanim dojdziemy do kasy. Panie ekspedientki na stoisku z pieczywem są bardzo miłe, potrafią doradzić i są ubrane na biało, włącznie z okryciem głowy. Sklep ten jest świetnie umiejscowiony, przytulny, a w tle zawsze unosi się z głośników spokojna muzyka, która uprzyjemnia pobyt klientom robiącym zakupy. Można tu się zaopatrzyć w wiele produktów, których nie znajdziemy w innych sklepach. Mają bardzo duży wybór win z różnych zakątków świata, serów, wędlin i ingrediencji potrzebnych do wyszukanych potraw. Jeśli ktoś chce zorganizować wyjątkową potrawę, to Alma Market jest pod tym względem wyjątkowa. Pracownicy tego sklepu to wyjątkowa mieszanka osób starszych z młodymi, co wpływa dodatkowo na miłą atmosferę i powoduję doskonałą obsługę. Jeszcze mi się nie zdarzyło, aby w przypadku zapytania o jakiś produkt, ktoś z pracowników zareagował wyjątkowo nieprzychylnie. Ponadto wszyscy są ubrani stosownie do obowiązujących wymogów w stroje firmowe z napisem Alma, w kolorze ciemno zielonym. Cała obsługa stara się być wyjątkowo grzeczna, miła, serdeczna i jest zawsze uśmiechnięta. Warto podkreślić, że jest tu zawsze bardzo czysto i z każdego zakątka sklepu unosi wspaniały zapach wypiekanego pieczywa. I jeszcze jedno, kolejek przy kasach tu nie ma gdyż trzeba przyznać z ręką na sercu, iż Alma Market do tanich nie należy. Jednak rekompensuje to cała reszta i warto tu wpadać, choćby nawet po świeże pieczywo. Nikt na pewno z wizyty tu się nie zawiedzie. Polecam!!
Zamówiłem na portalu Allegro skórzaną torbę na dokumenty i laptopa dla znajomych, którzy nie korzystają z tego portalu. W związku z tym, że ta torba do tanich nie należała, gdyż kosztowała 430 zł, zdecydowałem się ją zamówić z przesyłką kurierską za pobraniem. Przesyłka kurierska bez względu na wybór opcji była darmowa. Torbę zamówiłem wcześnie rano w środę, a już w czwartek o godzinie 12:30 zadzwonił do mnie domofon. Cóż to było za zdziwienie, gdy w słuchawce usłyszałem na pytanie słucham – odpowiedź kurier. Otworzyłem więc i już po chwili na drugim piętrze przed moimi drzwiami stanął młody, dobrze zbudowany pracownik firmy kurierskiej DPD. W rękach trzymał duże pudełko i za pudełka usłyszałem dzień dobry, mam przesyłkę dla pana podając moje imię i nazwisko. Następnie podał mi paczkę i poinformował mnie o zapłacie 430 zł. Nauczony już uszkodzonymi przesyłkami, przed zapłatą poprosiłem o możliwość otwarcia jej i sprawdzenia zawartości. Reakcja pracownika firmy kurierskiej była nadzwyczaj nieoczekiwana i miła. Pozwolił mi otworzyć przesyłkę przed zapłatą chociaż procedury, z tego co wiem mówią o możliwości sprawdzenia zawartości dopiero po zapłacie za przesyłkę. Rozpakowałem więc paczkę i upewniłem się, czy torba będąca w środku jest cała i nieuszkodzona. Cała paczka była naprawdę dobrze zapakowana i nie miała oznak zniszczenia. Chyba dbanie o przesyłki w trakcie przewozu był w ostatnim czasie priorytetem, gdyż ten element dostawy naprawdę się poprawił, a bywało z nim różnie. Po rozpakowaniu i sprawdzeniu zawartości paczki wręczyłem panu kwotę 450 zł, chociaż miałem odliczone pieniądze. I tu miłe zaskoczenie, pan z kieszeni wyciągnął pieniądze i wręczył mi resztę w postaci 20 zł. Akurat z tym elementem najczęściej był problem, gdyż pracownicy bardzo często mówili, że nie posiadają przy sobie pieniędzy. Jeszcze więc jeden podpis i stałem się posiadaczem torby skórzanej. Dodać muszę, że pracownik firmy kurierskiej DPD był ubrany w firmowe rzeczy i można było szybko się zorientować, iż jest pracownikiem tejże firmy. Tak więc dostarczenie przesyłki było wręcz błyskawiczne, pracownik okazał się bardzo miły i przy dostawie używał zwrotów grzecznościowych typu dzień dobry, dziękuje, czy do widzenia. Przyznać muszę, że byłem zaskoczony tak miłą obsługą.
Musiałem się wybrać za miasto, a w baku brakowało już nieco paliwa więc udałem się na stację BP w celu dotankowania mojego samochodu. Na dworze panowała śnieżyca i śniegu już dosyć sporo napadało. W związku z tym, że interesował mnie gaz LPG, a na stanowisku z dystrybutorem gazu nie było nikogo, podjechałem pod dystrybutor i wysiadłem z samochodu. Następnie użyłem przycisku, który informuje w środku obsługę, że czeka klient na tankowanie gazu LPG. W tym czasie na zewnątrz stacji znajdował się pracownik stacji, który starał się odśnieżacz zalegający śnieg na dalsze pobocze. Gdy zauważył, że podchodzę do dystrybutora i dzwonię, od razu podszedł do mnie i zapytał mnie. Za jaką kwotę tankujemy? W związku z tym, że nie lubię zbyt często jeździć i tankować, zawsze tankuję czy to gaz, czy to benzynę do pełna. Pracownik był ubrany zgodnie z obowiązującymi standardami, był miły i przede wszystkim bardzo szybko zareagował na mój dzwonek, więc nie musiałem długo czekać. Po zatankowaniu do pełna podziękowałem panu za obsługę, a on ponownie zabrał się do odśnieżania terenu. Nadmienić muszę, że pomimo zalegającego śniegu, teren stacji był przejezdny i czysty, bez zbędnych papierków. Przy wejściu na salę, zaraz za przesuwnymi szklanymi drzwiami stało wiadro z wodą i ścierką. Chyba służyło do szybkiej reakcji na brudne podłogi wewnątrz stacji. Ponadto obok tego wiadra stało drugie z wodą do mycia szyb w samochodzie. Dlatego stało w środku, gdyż na zewnątrz panował nieduży mróz, ok. – 3 stopnie. Po podejściu do pierwszej kasy byłem drugi w kolejce, od razu została otwarta kolejna kasa. Pani poprosiła mnie do podejścia, przywitała się, a następnie zapytała mnie, czy życzę sobie paragon czy fakturę. Firmy nie posiadam, więc powiedziałem paragon. Po szybkiej obsłudze i zapłaceniu kartą zostałem poinformowany o ilości przyznanych punktów Payback i sumie wszystkich punktów znajdujących się na karcie. W związku z tym, że czas tankowania wypadł na tłusty czwartek, pani zachęciła mnie do zakupu pączków, które sami piekli w małym piekarniku. Niestety ale musiałem podziękować za pączki, gdyż już kilka w tym dniu spożyłem. Stacja w środku była przestronna i zadbana, posiadała małą kafejkę i możliwość zakupu dowolnej kawy, a dodatkowo coś do zjedzenia. Byłą wręcz samowystarczalna. Tak więc wizyta przebiegła szybko i bezproblemowo, z zachętą do zakupu pączków. Ponadto wszyscy pracownicy stacji posiadali widoczne identyfikatory.
Odwiedziłem hipermarket Real w trzecią kolejną środę miesiąca lutego na tzw. cotygodniowe zakupy. Dlaczego po raz kolejny środa, a no dlatego gdyż robiąc zakupy w trzy pierwsze środy lutego na koniec miesiąca dla posiadaczy kart Payback wpłynie premia w wysokości 2012 pkt. Przeliczając to na złotówki to ponad 20 zł w prezencie. Wjeżdżając na parking już zauważyłem, że w sklepie będzie mało ludzi ponieważ nie miałem problemu ze znalezieniem miejsca w pobliżu wejścia do CH „Karolinka”. I tak też było, ludzi było mało, wręcz jak na lekarstwo. Zaraz po wejściu do sklepu na początku zmiana dekoracji. A dokładniej w związku z tym, że Walentynki w tym roku odeszły już w zapomnienie, cała plejada pracowników pracowała nad nową dekoracją, ponieważ od jutra powinna już obowiązywać nowa gazetka promocyjna. Tak więc na samym początku były puste pułki i ogromna ilość pracowników. Czasami odnosiłem wrażenie, jakby pracowników w tym dniu było więcej niż klientów. Tym bardziej, że w większej części alejek można było znaleźć zalegające palety z towarem, a przy nich pracowników układających ten towar. Przyznać muszę, że w niektórych momentach było to już irytujące, gdyż z wózkiem nie było swobodnego przejścia. Natomiast w centralnym punkcie sklepu można było w związku ze zbliżającym się „Tłustym czwartkiem” wręcz potknąć się o potężny metalowy kosz, w którym były różnego rodzaju łakocie, na czele z pączkami pod różnymi postaciami, i różnym nadzieniem w cenie 4,69 zł za 9 szt., lub 0,49 zł za sztukę. W drugiej części sklepu już panował większy porządek, a w szczególności stoisko z warzywami i owocami zasługiwało na pochwałę. Było na nim mnóstwo towaru, wszystkie skrzynki pełne, ładnie poukładane i przede wszystkim wszystko wyglądało na świeże. Po zrobieniu zakupów udałem się w stronę kasy, a tu tylko 3 kasy czynne i oczywiście kilkuosobowe kolejki. Na szczęście wszyscy pracownicy kas starali się być mili, byli ubrani jednakowo w białe koszule i ewentualne niebieskie polary. Przez pracownika kasy zostałem więc ładnie przywitany, dobrze i szybko obsłużony.
Miałem ochotę pierwszy raz (w końcu) wybrać się narty. Tym bardziej, że zapowiadali piękną pogodę i trochę mniejszą temperaturę powietrza. Dlatego z różnych względów wybór padł na „Ośrodek Narciarski Czarna Góra”. Wyjechaliśmy już o 7 rano po to, aby zacząć od samego otwarcia ośrodka. Na miejsce dojechaliśmy o godz. 9:15, gdzie na bezpłatnym dużym parkingu mogliśmy przy pomocy obsługi, która kieruje ruchem i wolnymi miejscami zaparkować samochód. Parkingów jest kilka, przy wszystkich znajdują się kasy, w których można zakupić karty magnetyczne uprawniające do wstępu na wszystkie wyciągi (kaucja 10 zł). Ceny umiarkowane ale rzeczywiście warto. Karnet na cały dzień to kwota 79 zł, a pobyt 4 godzinny kosztuje 62 zł. Atutem tego ośrodka jest jedna karta działająca na wszystkie trasy i wyciągi. Wyciągów aktualnie jest 10, w tym 2 krzesełkowe 4 os., jeden krzesełkowy 2 os., reszta to wyciągi orczykowe. Nowością są trzy Fun-Parki, które wyposażone są w profesjonalne taśmy bieżne dla początkujących narciarzy i snowboardzistów. Na maluchów czekają bajkowe figury umilające jazdy oraz karuzela narciarska. Przy kasach znajdują się wypożyczalnie sprzętu narciarskiego, a także możliwość dokonania przeglądu sprzętu czy nasmarowanie nart. W związku z tym, że wypożyczalni jest kilka, każdy znajdzie coś dla siebie. Dla początkujących jest szkoła narciarska i możliwość wyboru instruktora. Obsługa wygląda fachowo i profesjonalne, wszyscy w czarnych kombinezonach z napisem Ośrodek Narciarski – Czarna Góra. Trzeba przyznać, że rzeczywiście tego dnia pogoda dopisała, dzień był pełen słońca przy temp. ok. – 9 stopni. Trasy o różnych stopniach trudności przygotowane były rewelacyjne, bez muld i ubytków śniegu. Jeździło się po prostu wspaniale. Ponadto między wszystkimi wyciągami i trasami przebiegają wzdłuż lasów ścieżki łączące poszczególne trasy, aby można było w sposób łatwy i zarazem przyjemny zmienić trasę lub wyciąg na inny. Przy takim ośrodku nie może zabraknąć oczywiście punktów gastronomicznych i rzeczywiście one są. Również do wyboru przy różnych trasach. W szczególności pochwalić tu muszę Karczmę Czarna Góra, która jest urządzona po góralsku, duża, drewniana, w środku z kominkiem, przy którym można się ogrzać i wyciągnąć zmarznięte nogi. W porównaniu do poprzednich lat ponownie się powiększyła. Oprócz pysznego jedzenia i picia można to skorzystać bezpłatnie z toalet. I tu wielki ukłon w stronę obsługi, pomimo wielu osób przewijających się w ciągu dnia, jedzenia nie brakuje, a toalety czyste i pachnące. Ponadto na stokach można spotkać narciarzy z GOPR, którzy przy wypadkach bardzo szybko reagują, zwożąc poszkodowanych miłośników białego szaleństwa na specjalnych noszach przyczepionych do skuterów do punktu medycznego. Obsługa w tym wypadku wręcz wzorowa, gdyż byłem świadkiem jednego zdarzenia. Czas reakcji ratowników GOPR jak również zabezpieczenie poszkodowanego szybka i doskonała. Porządku publicznego na terenie ośrodka pilnują pracownicy ochrony, a także spotkać można narciarskie patrole policji. Biorąc pod uwagę wszystkie ośrodki narciarskie w Polsce, ten w Czarnej Górze zalicza się do ścisłej czołówki pod każdym względem.
Dzisiaj otrzymałem paczkę kurierską od firmy przewozowej DHL Express. Paczka ta wynikła z rozmowy telefonicznej, którą prowadziłem z pewną siecią telefonii komórkowej 2 tygodnie wcześniej. Owocem tej rozmowy była chęć podpisania nowej umowy z wymianą telefonu na nowy. Dlatego też powyższa telefonia komórkowa zleciła dostarczenie przesyłki do mojego miejsca zamieszkania. Zostałem więc dzień wcześniej powiadomiony sms o nadaniu przesyłki firmie DHL i podano mi nr listu przewozowego, a także telefon kontaktowy. W dniu dzisiejszym w godzinach rannych sprawdziłem więc na stronie internetowej status mojej przesyłki. Okazało się, że została przekazana kurierowi do doręczenia. W związku z tym, że była już godzina 11, a na godz. 14 wychodziłem do pracy, zadzwoniłem do DHL w celu ustalenia godziny dostarczenia paczki. W słuchawce najpierw krótka rozmowa z komputerem, wybranie języka i po krótkiej chwili zostałem powitany przez bardzo miły, wręcz aksamitny głos w słuchawce. Przedstawiłem więc po krótce pani sytuację, a ona natychmiastowo miłym głosem zapytała o nr listu przewozowego. Po sprawdzeniu statusu listu i mojego adresu, będąc na linii połączyła mnie bezpośrednio z kurierem, który jest odpowiedzialny za dostarczanie przesyłek na moim terenie. Po krótkiej rozmowie z kurierem dowiedziałem się, że w moich okolicach będzie dopiero ok. godz. 16:30. Więc zapytałem, czy będzie możliwe dostarczenie przesyłki na inny adres, a mianowicie adres mojego zakładu pracy? I tu małe zdziwienie, gdyż kurier zareagował bardzo pozytywnie na moją prośbę i powiedział, że bez problemu dostarczy mi paczkę pod wskazany nowy adres. Tak więc ok. godz. 16:15 odebrałem telefon od kuriera, że właśnie wjechał na posesję mojego zakładu. Szybko się ubrałem i udałem na spotkanie. Kurier wysiadł z firmowego żółto-czerwonego samochodu, był ubrany także w firmowy strój i miło mnie powitał. Wyciągnął paczkę, a następnie pokazał miejsca, w których mam się podpisać. Po wszystkich formalnościach doręczył mi przesyłkę, skasował i co rzadko się zdarza w firmach kurierskich wydał resztę, gdyż w większości takich przypadków kurierzy celowo chyba odpowiadają, że nie mają drobnych. W taki więc sposób stałem się posiadaczem nowego telefonu, a dostarczenie przesyłki przez firmę DHL było wręcz wzorowe łącznie z rozmowami telefonicznymi i zmianą adresu dostarczenia przesyłki.
W Realu staram się robić cotygodniowe zakupy, a wpływ na to mają pewne powody. Pierwszy i w zasadzie główny jest taki, że jestem posiadaczem karty Payback, na która staram się zbierać za pomocą różnych zakupów czy promocji punkty. Tak też jest w miesiącu lutym, za zakupy w środy za min. 30 zł dostaniesz 2x więcej punktów. W przypadku dokonania tychże zakupów w 3 pierwsze środy lutego dodatkowo na konto Payback z okazji 2012 roku wpłynie 2012 punktów. Zaznaczyć trzeba, że 1000 pkt = 10 zł, tak więc to już jest ponad 20 zł dodatkowo na koncie. Natomiast drugi powód jest taki, iż przyciągają mnie tu gazetki promocyjne, na których często się posiłkuje i planuje zakupy. Kolejny powód to coraz mniejsza liczba klientów odwiedzających Real, a za tym mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia kolejek przy kasach. Dlatego też przybyłem w drugą kolejną już środę na zakupy. Przy wejściu na salę zauważyłem małą liczbę klientów, i mnóstwo dostępnych wózków na monety. Zaraz po lewej stronie nowa promocja z okazji zbliżającego się święta „Dnia zakochanych”. Tu królował oczywiście kolor czerwony pod każdą postacią: bombonierki, pluszaki, poduszki, kwiatki itp. Dla każdego coś się znajdzie. Idąc alejką na przód znów po lewej stronie, przygotowania do promocji z okazji zbliżającego się turnieju Euro 2012 w Polsce, i tu prym wiedzie Coca-Cola, Wedel i Carlsberg. Do wygrania bilety na mecze Euro 2012. Trzeba przyznać, że samo miejsce ciekawie zaaranżowane z bramką, siatką i piłkami. Wszystko wykonywane tak, aby klient żadnych trudności nie odczuł. Udałem się dalej na owoce i znów kolejna promocja na pomarańcze w siatce za 2,45 zł 800g., dokupiłem jeszcze banany za 4,99 zł kg i kiwi 0,69 zł za sztukę. Dookoła towaru mnóstwo, woreczków pod dostatkiem i przede wszystkim czyste wagi. Skok jeszcze na napoje i tu mały zawód z powodu Pepsi-Coli, którą można było nabyć w 6-paku x2 l, w tym 4l gratis ale niestety cena nie była podana i nasuwało się pytanie czy rzeczywiście gratis? Ponadto napoje 1l z Tymbarku w promocyjnej cenie 2 zł - różne smaki. Idąc w stronę kas wstąpiłem na dział dziecięcy, a tu najtańsze w Opolu mleko puszka Bebilon Comfort 400g. bez promocji za 26,19 zł. Poza tym w promocji soczki BoboFrut za 2,59 zł 300ml. Przy podejściu do kasy mały szok, gdyż wyglądało tak jakby wszyscy klienci naraz zakończyli robić zakupy i zrobiły się kolejki po 6 osób w 5 kasach. Niestety pomimo obserwacji pań ze strony informacji nie otwarto nowej kasy, a wskazane było. Mały plus dla wszystkich kasjerów ponieważ wszyscy ubrani w białe koszule z napisem Real. Ostatnio z tym był problem. Po 10 minutach oczekiwania w końcu dotarłem do kasy. Tu miłe powitanie, skasowanie i pożegnanie. Muszę przyznać, że asortymentu było sporo, sklep dobrze zaopatrzony, umiarkowany ruch, w większości ład i porządek. Tak więc pozostała mi jeszcze jedna środa…
Klientem tego banku jestem już od bardzo dawna i posiadam w tymże banku konto osobiste, a także dostęp do strony logowania na własny rachunek. Przyznać muszę, że portal tak samo jak siedziby banku utrzymany jest w kolorystyce zielonej, a wiadomo iż ten kolor jest symbolem równowagi. Na przestrzeni lat zaobserwowałem zmiany, jakie następują na tym portalu i warto zwrócić uwagę jak dynamicznie się ona rozwija. Strona jest bardzo ładnie wykonana, a przy tym niezwykle funkcjonalna i prosta w obsłudze. Obecnie jestem posiadaczem konta prestiż w tym banku i na stronie bzwbk24 w zasadzie mam dostęp do wszystkiego. Logowanie polega na podaniu numeru NIK i następnie hasła. Będąc już zalogowanym bez problemu można znaleźć interesujące nas produkty, a poruszanie się po nich jest intuicyjne. Aktualnie mam dostęp do takich zakładek jak: „Oferta dla Ciebie”, „Portfel 24” i w nim dostępne rachunki, karty kredytowe, oszczędności np. konto oszczędnościowe, kredyty, program inwestycyjny In Plus BZ WBK i na końcu suma posiadanych aktywów. Ponadto „Przelewy” można wykonywać bardzo prosto, a w pomocy przychodzi token, który był rozdawany gratis w promocji wiele lat temu. Wykonanie przelewu trwa zatem bardzo krótko, jeśli mamy już zdefiniowanych odbiorców. Dalej dostęp do „Kart” – i w tej zakładce możemy sami zmienić numer PIN danej karty lub dokonać aktywacji nowej, „Kredyty”, „Doładowania”, „Ubezpieczenia” i „Alerty24”. Tak więc nie wychodząc z domu można najbardziej potrzebne rzeczy załatwić za pomocą paru kliknięć na klawiaturze komputera. Wszystko po to, aby klient mógł zaoszczędzić swój cenny czas i nie musiał stać w kolejkach danego oddziału banku, a przyznać muszę, że są one coraz bardziej częstym przypadkiem.
Wracając z pracy wstąpiłem do Biedronki na szybkie zakupy pt. ziemniaki. Wjeżdżając na parking już małe rozczarowanie, a mianowicie było dość sporo samochodów ale również papierków i niedopałków. Przed wejściem gablota z aktualnymi ofertami „Biedronka poleca”. Tuż przy wejściu kolejna niespodzianka, czyli stojące rusztowanie i spawanie metalowych wsporników. W sumie nic w tym dziwnego, bo remonty trzeba robić. Tyle tylko, że dzięki temu był utrudniony dostęp do wózków ponieważ rusztowanie stało tuż nad pierwszym rzędem wózków. Przy wejściu na salę aktualne gazetki na podajnikach i plastikowe koszyki na drobne i szybkie zakupy. Niestety na sali również można było dopatrzeć się na podłodze kilku papierków, folię potarganą czy rozsypaną sól, a nawet stojący duży kosz z pustymi pudełkami. Natomiast sama podłoga była czysta, bez plam i brudu. Trzeba przyznać, że przez 10 minut mojego pobytu w sklepie nie znalazłem nikogo z obsługi więc efekt taki jak wyżej. W centralnym punkcie kosze metalowe z artykułami „Biedronka poleca” dobrze wyeksponowane i opisane. Produkty w nich znajdujące się, były łatwo dostępne, a przy nich widoczne ceny. Na pieczywie, owocach i warzywach dostępne woreczki foliowe w wystarczających ilościach. Ponadto na owocach spotkałem ciekawe oferty produktów, których wcześniej nie widywałem: Kaki luz 8,97 zł, Liczi luz 15,97 zł, Granat luz 7,97 zł, czy potężne czerwone truskawki przy których ceny się nie dopatrzyłem. Na warzywach za to czerwone pomidory cherry. W końcu doszedłem do ziemniaków i małe zaskoczenie gdyż 2,5 kg worek kosztował 2,49 zł czyli 1 zł za kg, ale za to bardzo ładne w dodatku z napisem myte. To w miarę dużo, gdyż w większości sklepów można kupić ziemniaki nawet po 0,65 zł za kg. Gdy dochodziłem do kasy i chciałem owe ziemniaki położyć na taśmie pani z kasy skierowała mnie do kasy obok. Dziwne to bo bramka była otwarta ale grzecznie bez komentarza udałem się do kasy obok, w której byłem trzeci w kolejce. Ponadto była czynna jeszcze jedna kasa. Gdy nadeszła moja kolej zostałem ładnie przywitany przez młodą panią, która również przy powitaniu spojrzała w moim kierunku i się uśmiechnęła. Co prawda identyfikatora z imieniem się nie dopatrzyłem, ale było to spowodowane chłodem panującym przy wyjściu, a pani dodatkowo miała ubrany firmowy polar. Skasowała produkty, podała wyraźnie kwotę do zapłaty, a na koniec ponownie z życzliwym uśmiechem się pożegnała i zaprosiła ponownie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.