To biuro rachunkowe poleciła mi moja przyjaciółka z Opola, która korzysta z jego usług. Mieści się ono w Inkubatorze Przedsiębiorczości na obrzeżach miasta na I piętrze. Obsługą klientów zajmuje się dwóch panów, jeden w średnim wieku siwawy, drugi stosunkowo młody, krótko obcięte włosy, zadbani, ubrani stosownie do pracy biurowej.Weszłam, właśnie wychodziła jakaś pani. Duże ciemne biurko a właściwie zestaw mebli biurowych, porządek, urządzenia biurowe, jakieś dokumenty w pólkach. Poproszono mnie abym usiadła, wysłuchano mojej sprawy, udzielono mi niezbędnych informacji, przedstawiono ofertę wspólpracy, jasno, bez krętactwa i zbędnych dywagacji. Muszę przyznać , że jest to dotąd najlepsza z ofert jakie udało mi się rozpoznać. Usługa miesięczna w moim przypadku to koszt 123 zł, oczywiście jeśli pojawią się nowe okoliczności, koszty również mogą ulec zmianie. Rozmawiający ze mna pracownik miły, uprzejmy, głos stonowany, na nic nie naciskał,przedstawił ofertę pozostawiając mi swobodę decyzji. Pełna kompetencja i profesjonalizm. Zdecydowałam, że rozpocznę współpracę z tym biurem i chyba się nie pomylę jeśli innym też zaproponuję, ale to się dopiero okaże. Póki co na dzień dzisiejszy oceniam wysoko przedstawioną ofertę.
Ta stacja znajduje się na drodze wylotowej z Nysy w kierunku Opola. Wstapiłam tu z mężem aby zjeść Hot-doga co nie udało się namna Orlenie, tutaj pełny wybór i muszę przyznać nawet smaczny, cena 3,99 zł/szt. to taka normalna - standard. Na stacji czysto, duży parking, też dla Tirów, których sporo tu dzisiaj stało (niedziela). Podjazdy do dystrybutorów obszerne, 10 stanowisk do tankowania, w ofercie paliw "pełen wachlarz": Pb 95, V-Power, V-Power Diesel, Diesel Extra,V-Power Racing, LPG. Takim wyborem paliw nie każda stacja może się poszczycić. Ceny zbliżone do innych stacji, stadardowych paliw nawet tańsze o 1-2 gr na litrze. W sklepiku miły pracownik, uśmiechnięty, proponujący dodatkowe artykuły. Widoczne monitory kontrolujące sytuację na zewnątrz, czysto. Oferowane tu artykuły to m.in. słodycze, napoje, zabawki, papierosy, gorące przekaski, słowem każdy może znaleźć coś dla siebie przydatnego jeśli tylko ma życzenie i ochotę. Jasno, obszernie, miła obsługa, przyjemnie. Klientów było nie mało ale o dziwo kolejek też nie było.
Wracając z "Lata Kwiatów" wstąpiliśmy tu na Hot-doga i skorzystać z toalety. Hot-doga niestety nie udało się zjeść bo zwyczajnie nie było ciepłych kiełbasek jak poinformowała miła pracownica Iwona usprawiedliwiając tą sytuację sporym nawałem jaki podobno przed chwilą mieli, wtórował jej drugi pracownik Grzegorz równie miły i życzliwy choć trochę zażenowany tą sytuacją bo każdemu klientowi oboje musieli się tłumaczyć.Widać dzisiaj za mało tu pracowników do obsługi.Oboje ubrani w koszule firmowe, identyfikatory, dziewczyna czarne upięte włosy,sympatyczny wyraz twarzy, delikatny makijaż, chłopak włosy blond-dredy, związane z tyłu głowy, zadbany.W zamian proponują inne przekąski aby uratować niewygodną sytuację braku Hot - dogów na które trzeba by czekać jakieś 10-15 minut. Zrezygnowaliśmy uznając,że na innej stacji może zjemy. Skorzystaliśmy tylko z toalety i muszę przyznać, że czystość tutaj jest na najwyższym poziomie - czuć ją w powietrzu, aromat unoszący się w powietrzu tak miły dla nosa, jakiego na wielu stacjach można by sobie tylko życzyć, czyściutko, woda bieżąca, ręcznik papierowe, karta kontroli czystości uzupełniona. Tylko jakaś dowcipna pani zostawiła czarnym pisakiem informację na dolnej części futryny drzwi dla zainteresowanych z numerem telefonu i treścią "panowie dla pań, dyskrecja". Podróże kształcą, czego to się człowiek nie dowie, nawet idąc do toalety na przydrożnej stacji paliwowej.Tak swoją drogą stacja powinna pobierać opłatę za reklamę - bądź co bądź to jednak reklama.
Dzisiaj bardzo miła niespodzianka - zatankowałam benzynę o 10 gr taniej na litrze, zamiast 5,09 zł/litr zapłaciłam 4,99 zł/litr ale tylko dlatego, że do baku wlałam 30 litrów bo na taką ilość i za taką cenę jest ta promocja, nby niewiele bo tylko 1 zł mniej na 10 litrach, ale ostatnio dużo jeżdżę więc "ssanie" z baku jest konretne. Na stacji nikogo nie było z wyjątkiem obsługującej kasjerki Natalii, blod włosy, upięte, makijaż delikatny, zadbana, uśmiechnięta, nie widać na jej twarzy oznak niezadowolenia, że mimo niedzieli i deszczowej pogody pracować musi, ubrana w koszulę firmową-orlenowską, identyfikator, kilka słów ze mną zamieniła w międzyczasie gdy terminal trawił kartę kredytową a potem naliczał punkty Vitay. Rzadko zdarza mi się trafić aby nie było innych klientów, ale czasem się zdarza.W wyglądzie stacji nic się nie zmienia, dojazd nierówny, podjazd przy dystrybutorach do przyjęcia w miarę możliwy choć remont by mu się przydał. Dystrybutory skupione zbyt blisko ale dzisiaj nie miało to znaczenia, nie było innych klientów więc czekać nie musiałam. Podjechałam, do baku konkretniej wlałam, z kasjerką kilka słów zamieniłam i w krótkim czasie Orlen opuściłam.
Dziwnym trafem EKO i trzy Biedronki dziś odwiedziłam ale najważnieszego - marchewki do rosołu na jutro nie kupiłam. Późna godzina więc tylko w tym sklepiku, zlokalizowanym w holu dawnego dworca PKP, nadzieja że jakąś , choć marną, uda mi się kupić. Udało się i to nie marną a całkiem przyzwoite cztery sztuki kupiłam za które 1,08 zł zapłaciłam. Klientów praktycznie nie było żadnego, dochodził tylko gwar z lokalu w głębi, który jest miejscem spotkań miłośników gry w bilard i na automatach. Mimo późnej pory obsługująca dziewczyna uśmiechnięta, miła, zamieniła ze mną kilka "lekkich słów", coś zażartowała, w fartuszku, włosy upięte. Kupić tu można wiele artykułów spożywczych, warzywa, owoce, prasę, papierosy, zabawki. Rozłożenie warzyw trochę nie ciekawe, trzeba uważać aby pończoch nie potargać w wąskim przejściu do okienka kasowego, pomidory mają nie tanie 3,99 zł/kg, ziemniaki ponad 1 zł/kg, o jabkach nie wspomnę bo w ogóle wszędzie ich cena jest bardzo wysoka. W holu dworca jest bardzo jasno, ceny przy artykułach widoczne, odręcznie napisane. ten sklepik zajmuje blisko połowę holu, reszta należy do innego handlowca, który dziś też jeszcze pracował.Zimno bo pogoda brzydka, drzwi wejściowe to stare metalowe wrota, jak to na dworcach z czasów PRL-u, brudne,odrapane, ciężko się otwierające.
Być obecnym w trzech Biedronkach jednego dnia to istny "nalot" z mojej strony. Byłam z wizytą u babci, która wykorzystując moją obecność poprosiła abym zawiozła ją na zakupy do tego sklepu. Babci się nie odmawia więc pojechałyśmy. Sklep mieści się na placu handlowym Strzelina przy drodze wylotowej na Dzierżoniów. Parking jest tu spory ale przeznaczony dla klientów nie tylko Biedronki lecz także innych znajdujących się tutaj sklepów. Mimo godziny "lekko"popołudniowej, sobotniej, ruch tu całkiem spory ale problemu z zaparkowaniem nie było. Przed sklepem gablota oszklona z ofertami promocyjnymi, kosz na śmieci, wózki na zakupy ustawione w rzędzie. Moja rola ograniczała się jedynie do prowadzenia wózka, babcia pakowała artykuły, które były jej potrzenme. Zgrzewka napojów pomarańczowych, woda mineralna 2 butelki po 5 litrów,opakowanie kiełbasy śląskiej 6,99 zł, 10 kg cukru 3,49 zł/kg, 1 kg marchewki, 2 główki kapusty, kilkanaście pomidorów 2,79 zł/kg, 2 pudełka masła roślinnego 3,29 zł/opakowanie, 10 kg soli 0,99zł/kg, 2 litry oleju, ,6 opakowań śmietany, 4 kostki masła, 2 strucle owocowe 4,69 zł/szt. ( piec się nie opłaca), 4 pudełka mleka 2,39 zł/szt.6 rogalików 0,94 zł/szt. i wózek zakupów ledwo do kasy dopchałam. kolejka nie duża 3 osoby, kasjerka miła, uśmiechnięta, do każdego klienta coś zagada, zażartuje, babcia z natury jest komunikatywna, nawet "diabła" by rozbawiła. Szybko , sprawnie bez większych problemów zakupy załatwiła. Jedyne co w sklepie nie bardzo mi się podobało to zbyt wąskie przejścia między regałami, minięcie się z innym wózkiem jest miejscami trochę problematyczne, trzeba uważać aby artykułów nie postrącać z półek. Towary oznakowane metkami z ceną i nazwą artykułu, posegregowane asortymentami. W sklepie porządek, tu i ówdzie widać pracownika ubranego w odzież ochronna - biedronkową, identyfikator, wszystko jak trzeba w tym wzgledzie.Klientów jeszcze sporo w sklepie było, więc i pracownicy mieli sporo roboty. Przy kasie dostępna gazeta "Kropka" więc babcia też ja sobie dobrała.
Czego nie kupiłam w poprzedniej Biedronce, miałam nadzieję kupić w tej i nie zawiodłam się. Weszłam do sklepu, przy przejściu przez bramkę ulotki reklamowe, w sklepie porządek, przestronność, dostęp do regałów swobodny, klientów kilku może kilkunastu, udałam się do stoiska z roślinami. Wybór bardzo duży, 2 pojemniki dorodnych różyczek 7,99 zł/wiązanka (żółte i czerwone), duży wybór roślin doniczkowych zielonych i kwitnących w cenie od ok. 4-15 zł. Przez moment wahałam się czy aby nie wziąć kwiatka w doniczce, ale ostatecznie zdecydowałam się na wcześniej zamierzone róże, 2 pęczki zrobię z nich ładną wiązankę. Dwie kasy obsługiwały, przy nich 3 i 4 klientów, zmierzałam do krótszej kolejki ale nie zdążyłam stanąć bo od trzeciej kasy słyszę „zapraszam” więc podeszłam , zapłaciłam i Biedronkę opuściłam. Pracownicy sklepu widoczni z daleka po charakterystycznych koszulkach, zajęci swoimi obowiązkami, mili, uprzejmi, widziałam jak klientce przy kosmetykach jedna dziewczyna coś doradzała, pokazywała. Przed sklepem też porządek, w boksie obok poustawiane wózki na zakupy, nad nimi informacja o rodzajach monet jakie przyjmują, duży kosz na śmieci. Parking tej Biedronki przystosowany do parkowania bardzo dużej ilości samochodów, równo kostką wyłożony. W gablocie przed sklepem oferty niektórych promocyjnych artykułów, oferują towary: i dla pań, i panów, i dzieci, i na wakacje.
Poprzedniego dnia widziałam w tym sklepi wiązanki róż (15 sz.) w ofercie sprzedażowej w bardzo atrakcyjnej cenie 7,99 zł/wiązanka więc podjechałam aby kupić 2 wiązanki i zrobić z nich bukiet na okazję dzisiejszej wizyty, jaką mieliśmy z mężem w planie. Wracając z innego sklepu, podjechałam pod tą Biedronkę, zaparkować udało mi się nieopodal bo parking był „ful”, zresztą parking przy tym sklepie jest bardzo mały, o wiele za mały jak na popularność tej sieci handlowej, mieści się na nim maks. 20 samochodów, więc w godzinach szczytu każdy parkuje gdzie mu się uda. Dziś sobota więc godziny szczytu są praktycznie od rana. Przed sklepem w gablotach bieżące oferty promocyjne, porządek, wózki poustawiane w rzędzie. Weszłam do sklepu, koszyków zabrakło no to wzięłam małe, płytkie pudełko ( to też jest tutaj dopuszczalne). Idąc pierwszą alejką „zgarnęłam” 2 butelki wody mineralne 1,89 zł/ butelka 1,75 l i skierowałam się od razu do stoiska z kwiatami. Bardzo rozczarował mnie widok – w 2 pojemnikach 4 zestawy róż (1 żółty, 2 czerwone, 1 herbaciany) – ich wygląd naganny: podwiędłe, sczerniałe płatki, zwiędłe liście, niektóre kwiaty obwisłe. Jest ranna godzina, sklep od niedawna czynny (od 7 -ej), pracownik powinien je zabrać zanim otworzono sklep aby klient nie krytykował jakości towaru. Brak danego artykułu jest do przyjęcia ale jego wątpliwa jakość wystawiona do sprzedaży (moim zdaniem) jest niedopuszczalna. Przeważnie chwalę tą sieć handlową, tym razem jednak muszę zganić. Komuś brakło wyobraźni, wiedzy a może zwyczajnie czasu – nic nie usprawiedliwia takiego stanu. Dobra cena nie powinna równać się byle jakiej jakości. Stanęłam do kasy z najkrótszą kolejką (7 osób), 3 stanowiska kasowe obsługiwały, czwarte nie. Klientów ogrom więc kasjerki miały co robić. Wygląd pracowników bez zarzutu: firmowe koszulki, identyfikatory, włosy krótkie lub związane, miłe, uśmiechające się do klientów. W sklepie porządek, jasno, przestronność cokolwiek ograniczona , ale ilość klientów ten stan usprawiedliwia. Kasjerka Gabrysia – miła dziewczyna, uśmiechnięta; mówię – spory młyn tu macie; z uśmiechem odpowiada – w soboty tak zawsze; nie narzeka , nie grymasi, nie okazuje niezadowolenia; zachowanie bez zarzutu. Zapłaciłam 2,98 zł, kasjerka podziękowała , zaprosiła ponownie i opuściłam sklep. W tej Biedronce nie dokonałam oczekiwanego zakupu, może w drugiej będę miała więcej szczęścia.
Sobota rano, ludzi ogrom, na parkingu przy-sklepowym też przepełnienie, "igłę" z trudem wcisnąć może się uda, ale jakiś klient odjeżdżał więc udało mi się zaparkować - trafiło mi się jak "ślepej kurze ziarno".W sklepie koszyków zabrakło, prowadzenie wózka mnie denerwuje więc weszłam bez, zapatrując się po przejściu przez bramkę w kilka reklamówek jednorazowych, wielu innych klientów też tak zrobiło. Tak wogóle to sklep powinien się zaopatrzyć w większą ilość koszyczków. Mleko, śmietana, masło, świeżych bułeczek nie było więc stanęłam w długiej kolejce na mięsnym stoisku aby coś na jutrzejszy rosół kupić. Trzy dziewczyny uwijały się jak mogły ale niestety kolejka przesuwała się marnie, tym bardziej, że kilku klientów zamówiło miejsce w kolejce i poszli po inne artykuły.Po przeszło pół godzinnym wolnego przesuwania się kolejki dotarłam do miejsca obsługi - trochę wołowiny, coś z kurczaka, kawałek indyka, schab, nie chciało mi się stać w drugiej kolejce do wędlin więc udałam się do kasy. Trzy stanowiska kasowe nie dawały rady, trzeba było znowu stać w kolejce. Kolejki były tak długie, że do artykułów w pobliżu kas (w promocyjnych cenach napoje i batoniki, a także stoisko z prasą) dostęp był wyrażnie utrudniony. Taka ilość klientów przerosła w tym momencie możliwości obsługi, trzy stanowiska kasowe okazały się mało wydolne, w dodatku problemy z terminalem, płacić można było tylko gotówką. Na sklepie też pracowników niwielu - tylko 1 chłopak, po informację czy zapytanie można było udać się na stoiska lub do kasy ale kasy tak oblężone, że raczej trudno się do nich dostać.Mimo takiego zamieszania pracownice miłe, uśmiechnięte, tłumaczą jak mogą niedogodności, jeden z klientów musiał sporo artykułów zostawić bo zwyczajnie nie miał tyle gotówki a kartą nie dało się zapłacić. To nie wina pracowników,że na łączach coś nie "gra", ale klienci na nich wyładowują swoje niezadowolenie. Na takie sytuacje szefostwo sklepu powinno chyba znaleźć jakieś rozwiązania awryjne (trudno mi nawet radzić jakie).Klient przede mna miał młode ziemniaki, więc zjęłam kolejkę i poszłam sobie też je dobrać, jaka miła informacja 0,99 zł/kg (cena super, tylko brać). Wróciłam do kolejki i sporym czasie dotarłam do kasy, rachunek 39,87 zł, w portfelu miałam 40 zł, więc udało mi się zapłacić za całość zakupów bez konieczności rezygnacji z jakiegoś artykułu.
Jak ja dzisiaj szybko sprawę tutaj załatwiłam - podjechałam pod dystrybutor, zatankowałam 20 litów benzyny po 5,08 zł, zapłaciłam w kasie kartą i mogłam odjechać, w sumie moja wizyta tutaj trwała chyba do 10 minut, taka sytuacja to rzadkość, trafiłam tak,że nie było innych klientów więc mimo zacieśniena 5 stanowisk do tankowania benzyny bez przeszkód wykonałam ciąg czynności. W kasie miła dziewczyna, uśmiechnięta, życzliwa, chetnie nawiazująca kontakt słowny i zanim terminal "przefiltrował" kartę płatniczą, zdążyłyśmy nawet zażartować. Obsługująca zaproponowała napoje dodatkowo punktowane, płyn do spryskiwacza ale nie potrzebowałam - starała się jak mogła zadowolić klienta, zadbać o utarg i zbycie towaru. Włosy ciemny blond, związane w kucyk, delikatny makijaż, zadbana, koszula firmowa, identyfikator - wszystko tak jak powinno być. to co zamierzałam tutaj załatwić - załatwiłam. Jedynie dojazd do podjazdu prosi załatania dziur i zagłębień, na podjeżdzie też przydałoby się nawierzchniię odnowić, poza tym czysto, porządek, kosz na śmieci dostępny, informacja o zakazie palenia papierosów w obrębie stacji też widoczna, przy okienku kasowym aktualna gazetka- katalog Orlenu. Zatankowałam, zapłaciłam, punkty VITAY mi naliczono i odjechałam.
W tej piekarni PSS-u znalazłam się bo w ich sklepie bułek nie kupiłam, w piekarni też szczęścia za wiele nie miałam bo dostały mi się jedynie 2 bułki-pizzówki w dodatku z tak skąpą ilością sera żółtego i ketchupu, że wyglądały jakby widokiem pizzy się tylko zaraziły, a nie pizzówkami były. Trudno, wzięłam co było, cena też "słuszna" 1,35 zł/szt w dodatku paragonu też mi nie dano, zresztą kasy fiskalnej nie widziałam. Obsługujący pan ,jak na pracownika piekarni przystał, w stroju odpowiednim, tylko nie zbyt czystym, o bardzo donośnym głosie, radosny, życzliwy. Wygląd pomieszczenia niezbyt ciekawy - pożółkłe zacieki na suficie, śmieci na podłodze, szyby wyklejone od środka piekarni reklamą (to raczej nie mieści się w granicach przeznaczenia piekarni), maszyna do krojenia chleba odrapana, widać na niej znak "czasu", biurko tak stare,że chyba PRL pamięta,na biurku bałagan - jakieś dokumenty, resztki ziaren z pieczywa, okruchy, szafa - aż dziw, że jeszcze się nie rozleciała - stoi rozpadająca się, w kącie puste kosze na pieczywo, na podeście kilka koszy z pieczywem, na wózkach chleb do sprzedaży, francuzy i kilka nieudanych pizzówek, brak oznaczeń cenowych, obsługujący wrzuca pieniądze do pudełka w szufladzie. Coś do zjedzenia kupić mi się udało, specjalnie mnie to nie zadowoliło, ale przynajmniej głód poranny zaspokoiło.
O tak wczesnej porze na świeżą bułeczkę można liczyć ( i się przeliczyć) w tym sklepie ponieważ mają swoją firmową piekarnię, która dostarcza im pieczywo. Jednak dziś nie miałam szczęścia, nie mieli już drożdżówek, bułki zwykłe twarde (kamyczkowate) a rogale jakieś rozlazłe, nieudane. Miła ekspedientka poradziła mi udać się do piekarni, bo podobno tam jeszcze powinni mieć. Na wszelki wypadek (gdyby w piekarni zabrakło bułek) wzięłam chałwę - mały batonik a prawie 3 zł (Biedronka ma taniej, ale jeszcze zamknięta) bo nim do Brzegu dojadę "żołądek z głodu mi się przekręci". W sklepie 8-10 klientów, też z pieczywa nie zadowoleni, robią inne zakupy.Prawdę mówiąc coraz częściej zdarza się, że pieczywa brakuje - powinni więcej zamawiać bo w końcu klienci przestaną przychodzić. Liczyłam na drożdżówkę i się przeliczyłam, jak w piekarni nie kupię to na śniadanie zostanie mi chałwa.Stanęłam w kolejce, chyba jako szósta , jedno stanowisko kasowe obsługiwało.W sklepie obecne 3 pracownice, jedna na kasie, druga na stoisku z wędlinami obsługiwała starszego pana, trzecia doradza coś klientce przy regałach. Wszystkie pracownice w fartuszkach, włosy krótkie lub związane,dziewczyny zadbane, miną nadrabiają braki w pieczywie, uśmiechają się do klientów, rozmową zabawiają,zażartują, do kompletu ich wyglądu i zachowania dodałabym jeszcze identyfikatory.W sklepie czysto, porządek tylko w układzie rozmieszczenia artykułów nic się nie zmieniło - napoje w butelkach stoją na posadzce, trzeba uważać aby ich nie przewrócić, worek z ziemniakami też na posadzce zamiast na podeście, pomidory obok zniczy, nad nimi rajstopy i podkolanówki, z drugiej strony przylega prasa. W przedsionku sklepu jakiś pan spożywał piwo, siedząc na parapecie okna - widok niezbyt łaskawy.Bułek nie kupiłam - trudno, może w piekarni będę miała więcej szczęścia.
Równo z godziną otwarcia weszłam do tego sklepu,w drzwiach przywitała mnie uśmiechnięta, wręcz rozpromieniona pracownica słowami:dzień dobry, zapraszam. Zażartowałam - pierwsi będą ostatnimi, powinnam chyba poczekać aż ktoś inny wejdzie; pracownica roześmiała się - nie będzie chyba tak źle, z mojej strony nic pani nie grozi a do zamknięcia sklepu na pewno nie spędzi pani tu czasu; no na-pewno nie - odpowiadam i w tej przyjaznej atmosferze zaczęła się moja obsługa. Pracownica pomogła mi dobrać papier wizytówkowy, pokazała mi wszystkie wzory jakie miała, potem taśmę dwustronną, też sporo tego do wyboru było, długopisy, naboje do pióra. Podliczyła, zapłaciłam prawie 15 zł i mogłam opuścić sklep, również jako pierwszy obsłużony klient. Na odchodne ekspedientka zażartowała z uśmiechem - i znowu jest pani pierwsza: no faktycznie - mówię. Obsługująca to bardzo otwarta i komunikatywna osoba, klienci lubią takie podejście, czują się wtedy bardzo komfortowo.Przyjazny wyraz twarzy z rana w piątek to może być zapowiedź całkiem udanrgo dnia. Gdy zbierałam się do wychodzenia z zaplecza wyłoniła się druga pracownica ze słowami - dzień-dobry; odpowiedziałam i dodałam - i od razu do widzenia; to rozbawiło i tak wesołą sytuację.W sklepie czyściutko, wysprzątane , artykuły rozmieszczone tak aby nie wadziły klientom, w ofercie mnóstwo artykułów - zabawki, papiernicze, biurowe,czytelnicze itp.Zrobiło się tu jakoś przestronniej dla poruszania się, widać coś tu zmieniono w rozkładzie towaru, bo jak ostatnio pamiętam było mniej miejsca do poruszania się.
Do tego sklepu podjechałam po dwa artykuły: kawę i wodę mineralną, ale wyszłam z pięcioma bo idąc po drodze wzięłam jeszcze cukier 3,49 zł/kg (10 groszy potaniał), mąkę tortową 1,55 zł/kg (chyba najtańsza w okolicy, jakość bardzo dobra, sprawdzona) i 3 pomidory 2,49 zł/kg.Na sklepie pracownicy uwijający się przy wykładaniu towaru, widoczni z daleka, po charakterystycznych strojach rozpoznawalni, mimo stsunkowo późnej pory stać ich jeszcze na żarty, uśmiechy i przychylne podejście do klientów, których już nie wielu po sklepie się przemieszczało z wózkami lub koszykami. W sklepie porządek, jasno, miejscami opakowania z towarem do ułożenia na półkach ale nie utrudnia to specjalnie przejścia między regałami. Nie miałam czasu na przegladanie - co ciekawego w koszach na promocji bo prawie jak "wicherek" przemierzyłam sklep. Przy kasie dwóch klientów więc specjalnie się nie naczekałam. Na stojaku aktualny numer gazety "Kropka", przy bramce przed przejściem na sklep dostępne ulotki z ofertami Biedronki, kto ma ochotę bierze, inni przechodzą obojętnie. Kasjerka Marta uśmiechnięta, rozpromieniona (aż miło popatrzeć) proponuje reklamówkę kazdemu klientowi, jedni biorą, inni nie, ja też miałam swoją. Z założenia przed wejściem do sklepu miałam zapłacić niespełna 14 zł ale jak to kobieta, to i owo po drodze dobierze i zapłaciłam prawie 20 zł. To niewiele jak na zakupy, które zrobiłam, w końcu wszystko jest mi potrzebne a za darmo nic w sklepach nie ma.Na parkingu też samochodów nie wiele, pewnie tacy jak ja klienci spóźnialscy, którym czegoś w domu zabrakło. Ale muszę przyznać jedno - przed sklepem nie widziałam porozrzucanych niedopałków papierosów - ktoś chyba posprzątał!?
Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi ? Niekoniecznie ! Póżno (jak na porę dnia) do tego sklepu przybyłam - zadowolona go opuściłam ! Bułeczki świeże, jeszcze pachnące cieplutkie 0.29 zł/szt., świeży mielony karczek - 10,99 zł/kg, też dostałam, dobre wino do kolacji - 19,70 zł/litr także wybrałam, szynkę wiśniową w plasterki mi pokrojono - 21,99 zł/kg i zakupy zrobione.W kasie kartą zapłaciłam bez obawy że gotówki mi nie starczy. Ten sklep sprzyja klientom, choć inni mogą mieć odmienne zdanie, jednak ja nie mam co się czepiać.Obsługa na poziomie, dysponuje właściwą wiedzą co do kontaktów z klientem, jak zawsze uśmiechnięci pracownicy na usługach dla przychodzących osób, widoczni i rozpoznawalni po strojach firmowych, każdy z identyfikatorem, zajęci swoimi obowiązkami nie denerwują się gdy klient o coś pyta, doradzą, spełnią życzenie np. co do kawałka mięsa (mniej tłusty).Jak na stosunkowo późną porę dnia klientów całkiem sporo ale nie przeszkadzają oni sobie na wzajem, miejsca w sklepie na tyle że swoboda poruszania się i dostęp do oferowanych artykułów zapewnione. Każdy towar oznaczony metką z ceną i nazwą, w sklepie jasno, czysto i wybór duży, oferty promocyjne oznaczone metkami w kolorze żółtym, więc" rzucają" się w oczy od razu. Dwa stanowiska kasowe dostępne w obsłudze, to też kolejki właściwie nie było. Jak zazwyczaj - szybko, sprawnie, be zakłóceń się zaopatrzyłam i zaspokojona zakupowo sklep opuściłam.Zapłaciłam, ile zapłaciłam, narzekać i czepiać się nie będę. W końcu tanio czy drogo to znaczenia względne, podobnie jak zakupy duże czy małe, każdy uważa jak chce.
W oczekiwaniu na umówioną rozmowę mogłam bliżej przyjrzeć się pracy tej instytucji oświatowej.Biuro mieści się na III piętrze kamienicy, jest sporej wielkości, jasno oświetlone, czysto, przestronnie. Pracownice (4 osoby) w jednakowych strojach w kolorze szarym z pomarańczowymi dodatkami, młode uśmiechnięte dziewczyny, witające wchodzących (głównie kandydaci na przyszłych uczniów) zanim ci zdążą się przywitać, udzielają im informacji, rejestrują, zapoznają z ofertą szkoły.Pomieszczenie podzielone jest jakby na 2 sektory - jeden do bezpośredniej obsługi, drugi do niezbędnych zajęć dla zatrudnionych nauczycieli. Gdy tam byłam trzech nauczycieli rozliczało się z dokumentacją - wypełniało dzienniki, arkusze, rozliczenia godzin pracy, dokonywało wpisów w indeksach.Nie było sytuacji w której przybyła osoba-kandydat musiałaby czekać na obsługę. Stoliki, krzesełka - jeśli ktoś potrzebuje coś uzupełnić, wpisać, z boku komputer dostępny zarówno dla nauczycieli jak i słuchaczy.Szkoła oferuje naukę na wielu kierunkach o czym świadczą dostępne na stojaku i ściennych wieszakach ulotki : BHP, Prawo i Administracja, Rachunkowość, Pracownik Celny, Zarządzanie, Gimnazjum,Agent Ochrony, Opiekunka itd. lista byłaby bardzo długa - ponad 60 kierunków.Na jednej ze ścian półka z indeksami słuchaczy, z przegródkami oddzielnymi dla każdego kierunku kształcenia. Słuchacze wchodzą, sprawnie są załatwiani i wychodzą. Na rozmowę zaproszona zostałam do oddzielnego pomieszczenia, również posprzątanego, schludnie wyglądającego jak na biuro przystało - stolik, krzesła, biurko, regały z dokumentami, sprzęt biurowy.Pracownik to drobna kobieta prowadząca rozmowę rzeczowo i konkretnie, miła, uśmiechnięta, życzliwa. Myślę, że warto w tej szkole podjąć naukę i warto nawiązać współpracę. Nie wiem co sądzą o tej firmie osoby, które w jakiś sposób są z nią już związane, ale chętnie poznam ich opinie. Pierwsze wrażenie podobno najważniejsze, choć nie zawsze musi być słuszne. Mój pierwszy kontakt z tą firmą mogę zaliczyć do udanych.
Wizyta na tej stacji to głównie tankowanie w trasie i muszę przyznać, że oferta cenowa paliw jest tu jak najbardziej , co najmniej, zadawalająca: olej napędowy VERVA 5,09 zł/litr, zwykły 4,94 zł/litr, benzyna 5,02 zł/litr to ceny muszę przyznać niższe niż na stacjach gdzie przeważnie tankuję, ale jak sięgnę pamiecią województwo dolnośląskie zawsze było konkurencyjne z paliwem w stosunku do innych, nawet jeśli chodzi o ORLEN. Swoją drogą to dziwnie ciekawe - ten sam koncern, ten sam typ dystrybucji a ceny zróżnicowane. Podjazd stacji posprzątany, 8 stanowisk do tankowania a więc możliwość oczekiwania w kolejce bliska zeru, klienci podjeżdżają i odjeżdżają w sumie na bieżąco. Do obsługi dwa stanowiska kasowe czynne, młodzi ludzie (mężczyzna i kobieta) uśmiechnięci, proponujący artykuły mogące się przydać kierowcom, doradzajacy, chętnie udzielający odpowiedzi gdy ktoś pyta, ubrani w koszule firmowe, identyfikatory, włosy ciemne, mężczyzna krótkie, kobieta związane w kucyk, pytają czy klient życzy sobie fakturę, przypominają o karcie VITAY na punkty, niczego nie przeoczą. W sklepie jasno, porządek, artykuły na półkach poukładane, przed nimi metki z ceną i opisem, dostęp do nich swobodny bez obawy strącenia czegokolwiek. Wszystko podzielone asortymentami, prasa, napoje, batoniki, gumy do żucia itp. Widoczne aktualne promocje np kanapka w zestawie z Ice-Tee za 300 punktów. Na podjeździe też pracownik w ubraniu gospodarczym przy swoich obowiązkach. Wygląd i obsługa na medal.
Złożyłam tu wizytę aby zasięgnąć informacji o możliwości zainwestowania pewnej kwoty pieniędzy i niestety bardzo się rozczarowałam. Obsługujący mnie pracownik usilnie starał sie o wprowadzenie moich danych do systemu mimo iż przybyłam tu tylko po informacje ,wcześniej byłam w innym banku, gdzie pracownik bardziej starał się o przekazanie rzetelnej informacji niż o rejestrację w systemie. Tutaj najwidoczniej uznał,że skoro już przyszłam to z tej przyczyny jestem klientem, tak jakby od początku bał się, że uciekną mu pieniądze.Zachęta mnie polega na spisaniu danych klienta lecz na przekazaniu mu takich informacji, które zachęcą do inwestowania. Pracownik banku był bardzo chaotyczny, jego wiedza może i była spora, ale nie umiał jej przekazać, zaczynał kwestię, której nie kończył mówiąc "ale o tym zaraz" i rozpoczynał nowy wątek, był jakby rozproszony, podekscytowany, nie-zorganizowany, zdawało się jakby mu "coś" przeszkadzało.Ubrany w gładką, białą koszulę, krawat pomarańczowy, włosy króciutko przycięte, łysiejący, krótko przycięte wąsy.W ciągu ponad 1,5 godziny zdołał mi przedstawić tylko 1 ofertę lokaty i konta oszczędnościowego, nie posługiwał się żadnymi ulotkami, jedynie długopisem i kartką na której bardzo skapo zapisywał dane. Na stanowisku pracy był porządek- klawiatura, monitor,kalkulator,telefon. W pomieszczeniu jasno, porządek, na oknie przesłonięte żaluzje, temperatura odpowiednia- nie za ciepło ale też nie zimno.Na koniec wizyty wręczył mi teczkę z materiałami i umówił się na kontakt telefoniczny. Czas spędzony w tej placówce uważam za zmarnowany.
PAPIEROSY,ALKOHOL - taka informacja znajduje się nad wejściem do tego sklepiku i jest ona w pełni prawdziwa. Ja złożyłam tu wizytę po to drugie i kupiłam takie jakie mi pasowały, nie mogło być inaczej bo wybór jest tu w pełnym asortymencie, podobnie z alkoholami - wina, wódki, koniaki, nalewki, szampany,piwa do wyboru w cenach zależnych od rodzaju i marki, wybór pełny (jak zauważyłam). Bardzo chwalebne dla właścicieli, że przy okazji oferowanego asortymentu nie dokładają jeszcze dodatkowych artykułów, aby tylko zarobić, można powiedzieć że trzymają się swojej specjalizacji. Lokal sklepu a właściwie sklepiku niezbyt dużej wielkości, artykuły nie przeszkadzają w poruszaniu się, oznaczone metkami cenowymi. Obsługa to młoda dziewczyna z czarnymi włosami średniej długości opadającymi na ramiona, delikatny makijaż, miła, uśmiechnięta, wita klienta przy wejściu, schludnie ubrana, zadbana, paznokcie nie za długie, ręce czyste. Poprosiłam aby wydała mi resztę monetami bo potrzebuję do parkomatu, usłyszałam - proszę bardzo; pełna życzliwość i zrozumienie potrzeby klienta; w wielu innych sklepach można spotkać się z odmową spełnienia takiej prośby. W sklepie czysto, jasno, przy drzwiach brzęczek z czujnikiem ruchu informujący o wejściu i wyjściu klienta. W tym momencie byłam jedynym klientem, robiącym skromny zakup (1 sztuka) więc czas obsługi właściwie błyskawiczny.
Apteka to na tyle specyficzny rodzaj usług handlowych, że większość klientów odwiedza te placówki sporadycznie tak jak ja dzisiaj.Pogoda się pogorszyła, pochłodniało to zaraz jakieś przeziębienia się uaktywniają - tym razem u mojego męża. Weszłam aby kupić polopirynę, rutinoscorbin, wapno i syrop. Kolejka 3 osób ,stanęłam jako czwarta, w krótkim czasie przyszło jeszcze 4 osoby i kolejka znacznie się wydłużyła więc po chwili w drugim okienku pojawiła się druga pracownica apteki i też zaczęła obsługiwać. Lokal średniej wielkości, tak ok 2,5x5 m powierzchni dla klientów, czysto, jasno, mnóstwo reklam leków dostępnych bez recepty i suplementów diety,na tablicy informacje o lekarzach niektórych specjalności i godzinach oraz miejscach ich pracy . kącik dla maluchów ze stolikiem, krzesełkiem, tablicą i mazakami, z boku ławeczka, pojemnik z wodą i kubkami jednorazowymi dla klientów. Oprócz lekarstw w tej aptece można nabyć także zioła, niektóre kosmetyki, środki higieniczne,opatrunkowe,pielęgnacyjne. Wszystko posegregowane asortymentami, opisane widoczne ceny. Niektóre pogrupowane wg haseł: Dla Niej, Dla Niego, Lśniące Włosy, Piękne Paznokcie, Dla Mamy i Dla Malucha itp. Każdy może wybrać coś dla siebie i nie musi trudzić się w poszukiwaniach. Obsługujące panie w fartuszkach, krótkie włosy, czyste ręce, dodałabym im jeszcze identyfikator, na ladzie porządek, miłe, uśmiechnięte, doradzają klientowi - jeśli zachodzi taka potrzeba, pilnują aby klient okazał kartę na punkty, jeśli ktoś nie ma - oferują jej założenie.Wszystko w jak najlepszym porządku, zgodne z obowiązującymi standardami.Ceny jak ceny, trudno uznać je za niskie i też trudno mówić o drożyźnie, wszak leki nie należą do najtańszych specyfików. Mój rachunek to: polopiryna 5,87 zł/opakowanie 20 tabletek, rutinoscorbin 9,41 zł/opakowanie 90 tabletek, wapno5,58 zł/opakowanie 18 tabletek, syrop 3,90 zł/buteleczka, rachunek do zapłaty-blisko 25 zł. Zdrowie jest bezcenne więc wysokość rachunku nie powinna mieć znaczenia. Mimo sporej liczby klientów, których wciąż przybywało, obsługa sprawna, w atmosferze życzliwości i przyjaźni dla każdego.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.