Dziś na tej stacji skorzystałam tylko z możliwości umycia szyb, odebrania zaległych faktur i dokonania drobnych zakupów drobnych zakupów.Wjechałam na obszerny podjazd, zaparkowałam w pobliżu dystrybutora i bez problemu umyłam szyby, woda w wiaderku czysta, spora ilość środka myjącego, szybko się obsłużyłam i odjechałam na parking aby nie przeszkadzać tym ,którzy chcą tankować. O dziwo dziś nie było pracownika podjazdu, gdy podjechał klient do uzupełnienia gazu musiała go obsłużyć jedna z kasjerek sklepu. To raczej nie powinno mieć miejsca gdyż jej strój nie jest przystosowany do tego rodzaju obowiązków, ale widać to chyba konieczność "awaryjna". Benzyna w cenie 5,09 zł/litr (coś ostatnio nie spada, a zapowiadało się obiecująco). Udałam się do sklepiku , dziewczyna przy kasie wyprzedza "dzień dobry", obsługuje mnie z uśmiechem, proponuje kartę Biznes-tank jako udogodnienie, przedstawia jej zalety, widać zna się na swoich obowiązkach, dba o klienta i jego wygodę. Zrobiłam drobne zakupy - woda mineralna, jakiś batonik, kasjerka przypomniała o karcie VIYAY bo akurat woda była punktowana - obsługa na medal. Obie kasjerki to młode dziewczyny 20-24 lata, ubrane w koszule firmowe, apaszki, identyfikatory, włosy krótkie, delikatny makijaż, uśmiechnięte,miłe, skłonne do żartu. W sklepie czysto, jasno i przestronnie. Toaleta też w czystości utrzymana, karta kontroli czystości też na bieżąco uzupełniona, woda bieżąca i ręczniki papierowe dotępne. Klienci wchodzą i wychodzą, sprawnie obsługiwani.
To bardzo mały sklepik w którym miejsca jest dla maksymalnie 4 klientów (wąskie przejście między ladą a stojakiem z napojami). Ja tu weszłam jako 5-ty klient więc stałam w drzwiach, pani za mną stała już na schodach. Chciałam kupić tylko papierosy i wodę mineralną bo upał zaczynał dokuczać. Chwilę to trwało zanim mnie obsłużono, jedna ekspedientka w jasnej bluzeczce na ramiączkach, włosy blond opadające na ramiona i pot spływający jej z czoła to widok trochę nie taki jak na oferowany asortyment, wprawdzie artykuły spożywcze są opakowane jednak fartuszek by się przydał ( o identyfikatorze nie wspomnę) i jakiś nawiew, łagodzący zaduch tego małego pomieszczenia. W ofercie tutaj są m.in. batoniki w cenach 1,20-3 zł/szt, kawy do wyboru w cenach nie niskich, np. mała Jacobs ponad 5 zł,gumy do żucia, czekolady, pełny asortyment papierosów, tytonie, zapalniczki, napoje. Zamierzałam wziąć wodę mineralna ale jak zobaczyłam cenę 2,20 zł/1,5 litra to uznałam, że w Biedronce będzie taniej i większa pojemność 1,75 litra więc kupiłam tylko papierosy i szybko opuściłam to bardzo małe pomieszczenie bo mimo otwartych drzwi zaduch w sklepiku aż nazbyt dokuczliwy. W sklepie generalnie czysto, ale lada zastawiona słodyczami maksymalnie, miejsca niewiele, tyle co na położenie reszty dla klienta, po wejściu do środka daje się odczuć wrażenie zbyt dużego natłoku towaru. Osobiście zlikwidowałabym stojak z napojami, to zrobiłoby wrażenie przestronności, aby zachować w ofercie napoje ograniczyłabym inne artykuły, ale nie ja tu decyduję, jestem tylko biernym obserwatorem.
Jak przyjemnie wejść do tego sklepu w tym gorącym dniu, klimatyzacja to upragniony chłodek w tym momencie, kierownictwo dba o oferowane artykuły , zwłaszcza warzywa i owoce, które dzięki temu mogą zachować świeżość na dłużej. Już po przejściu bramki żółciutkie banany zapraszają "weź mnie" więc biorę 7 sztuk - 2,99 zł/kg (to bardzo dobra cena), dalej trfił się seler w korzeniu - ostatnio nieosiągalny i nic dziwnego bo cena prawie "zabija"- 9,99 zł/kg, zważyłam na wadze obok stoiska - 0,212 kg, przyzwocie więc wzięłam, dalej chłodnia z nabiałem, nic stąd nie potrzebuję, zmierzam do pieczywa a tu zaskoczenie - brak kajzerek, pytam pracownika czy będą, słyszę odpowiedź - koleżanka przed chwilą włożyła do pieczenia, będą za jakieś 2-3 minuty; tyle czasu to żadne oczekiwanie tym bardziej, że jeszcze inne artykuły muszę wziąć. Na miesnym stoisku widzę informacje promocyjne - karczek 10,99 zł/kg, szynka 12,99 zł/kg, ceny bardzo dobre ale jeszcze mam zamrożone. Na wyrobach cukierniczych wzięłam 0,35 kg ciasteczek francuskich z marmoladą 13,99 zł/kg (tak coć do kawy na popołudnie) i uałam się po farbę do włosó, promocje na farby, kolor swój znalazłam, wzięłam 10,99 zł/opakowanie. Upiekły się kajzerki więc też w 8 sztuk się zaopatrzyłam (gorące, świeżutkie, pachnące) 0,29 zł/szt. Udałam się w kierunku kas, 2 pracowały, kolejki po 6 i 7 osób, nagle wyłania się za mną pracownica i zaprasza do trzeciej kasy, no to byłam pierwsza (udało mi się), szybko i sprawnie zostałam obsłużona,zapłaciłam kartą ( to prawdziwa wygoda), kasjerka miła, uprzejma, uśmiechnięta, czarne krótkie włosy, delikatny makijaż, odzież ochronna, firmowa. W sklepie czysto, pracownicy przy swoich obowiązkach, uzupełniaja artykuły na półkach, sprawdzają aktualność cen, każdy w odzieniu firmowym. Lubię tu przychodzić i nie raz jeszcze przyjdę.
Biedronka jak zwykle w zasadzie niezawodna jeśli chodzi o zakupy i obsługę co do wyglądu też czepiać się specjalnie nie ma czego , nie licząc terenu przed sklepem, bo ktoś powinien zadbać o to aby nie poniewierały się tam niedopałki papierosów, stawianie tabliczki z zakazem palenia nie bardzo widzę za sensowne bo wielu klientów wysiada z samochodu z papierosem i zwyczajnie rzucają pety po parkungu, ale gdyby tak postawić parę popielniczek to mogłoby rozwiązać problem. W sklepie czysto, przestronnie, klienci z wózkami nie muszą przeciskać się między sobą, mają swobodny dostęp do artykułów poukładanych na półkach, oznaczonych widocznymi metkami z ceną i nazwą. Udałam się tutaj z dzieckiem po jakiegoś banana, coś do picia i przegryzienia w czasie spaceru, wzięłam napój w kartoniku, wodę mineralna, batonika Estella XXL, który cenowo zasługuje na wyjątkową uwagę- 0,94 zł/szt., jest smaczny - bardzo zbliżony do renomowanego Prince-Polo, ale o wiele tańszy od niego. Na stoisku z warzywami leżało kilka ściemniałych bananów, zapytałam pracownika na sklepie (Piotrek) czy więcej ich nie ma; usłyszałam - są, już pani podaję i zniknął na zapleczu, wynosząc po chwili sporą ilość, wzięłam 3 sztuki i udałam się do kasy. Przy jednej kasie kasjerka kończyła obsługiwać klienta, ale gdy podchodziłam wyłożyła napis "zapraszam do kasy obok" i powiedziała abym stanęła obok bo musi wyjść. Jak musi to musi, niech idzie, co robić stanęłam obok, jako trzeci klient, taka kolejka to nie kolejka więc (mimo, iż zamknięto mi kasę przed "nosem") szybko, sprawnie zostałam obsłużona. Pracownicy mili, uprzejmi, ubrani w koszulki firmowe zielono - niebieski, widać ich od razu, nie można się pomylić z klientem. W koszach promocje poniedziałkowe - jakieś naczynia, poduszki-podkłady do siedzenia, w sumie nic co by zwróciło moja uwagę.Generalnie obsługa w porządku, jakość też do przyjęcia, a małe wpadki (tu kasa) zdarzają się wszędzie.
W tym sklepie można kupić farmaceutyki medycyny naturalnej i niektóre tradycyjnej a także żywność, zabawki i akcesoria dla dzieci niemowląt, niektóre slodycze, sporo kosmetyków, artykuły higieniczne i ortopedyczne, a także przyprawy, nawet te najbardziej "wymyślne", których inni sprzedawcy raczej nie sprowadzają ze względu na ich niewielkie zapotrzebowanie. ego ceny w zasadzie nie odbiegają za bardzo od innych, w wielu przypadkach jest nawet konkurencyjny. Zakupiłam tu zioła sypkie i express-owe ( 3 rodzaje) oraz tabletki łagodzące "5 ziół" na gardło. Rachunek to niewiele ponad 10 zł, co w przypadku apteki sięgnęłoby kwoty 15 zł.Jakieś 4 zł różnicy to dobra oferta tego sklepu. Lokal jest średniej wielkości, bardzo dobrze zaopatrzony, jasny, oferowane artykuły poukładane na półkach i ladzie. W zasadzie nie powinno to wadzić przechodzącym klientom, ale jednak istnieje możliwość zaczepienia i strącenia artykułów zawieszonych na filarze znajgującym się wewnątrz sklepu. Obsługujący Pan w średnim wieku, miły, uprzejmy, życzliwy, dobrze zorientowany w posiadanym asortymencie, ubrany w jasną koszulę w paski (raczej przyszedł w niej do pracy), szkoda że nie ma założonego fartuszka lub koszuli w jednolitym kolorze (np. zielonym, niebieskim lub białym) dopełniającym wizerunek sklepu no i powinien mieć identyfikator - to już norma współczesnych firm. Gdy weszłam obsługiwał inną klientkę, której doradzał w kwestii artykułów dla niemowląt. Nasepnie obsłużył mnie. Gdy wychodziłam weszło 2 klientów. W sklepie czysto, nie widać oznak kurzu ani innych zanieczyszczeń. Przechodząc obok tego sklepu od czasu do czasu widzę zmienianą co jakiś czas ekspozycję w 2 witrynach okiennych. Sklep cieszy się dobrą opinią lokalnie, ma też bardzo dobrą lokalizację - rynek, centrum miasteczka. Ruch klientów jest tu spory i wielu tutaj zagląda.
To już chyba pech, druga odwiedzona w trasie stacja paliw i znowu nie napiliśmy się kawy (ja i mąż), gdy próbowałam się obsłużyć przy express-ie ekspedientka zza kasy Krystyna woła: kawiarka zepsuta, proszę jej nie ruszać! Mogliby chociaż jakiś napis umieścić a nie stresować klienta słowami - nie ruszać.Do toalety też kolejka (wzdłuż ściany), ale stanęliśmy bo wypita woda w tym gorącym letnim dniu musi mieć swój upust.Mąż skorzystał wcześniej bo mężczyzn było niewielu, ja musiałam swoje odstać, jakieś 15 minut. Toaleta czyściutka, zapach przyjemny,bieżąca woda, ręczniki papierowe, karta kontroli czystości w porządku.Lokal sklepu przestronny, dostęp do artykułów na regałach swobodny. W ofercie wszystko lub prawie wszystko co w trasie może się przydać - mapy drogowe, prasa, napoje, słodycze, papierosy, duży wybór szybkich gorących przekąsek w cenach podobnych do innych tego typu lokali 3,49 - 14,99 zł/porcja, brak niestety możliwości wypicia kawy a to przy autostrdzie dla wielu podróżuących podstawa.Przy kasie zakupiłam gumę do żucia i 2 batoniki. Nieopodal widzieliśmy Mc Donalds-a, może tam napijemy się kawy, tutaj niestety nie było nam dane.Podjazd stacji sporej wielkości, dystrybutory rozmieszczone tak, że auta mogą być tankowane swododnie przy każdym stanowisku, benzyna 5,15 zł/litr, olej napedowy 5,02 zł/litr- to sporo w stosunku do innych stacji. Na podjeździe pracownik zmiatający zanieczyszczenia bo akurat tankujących brak.To ładny widok gdy pracownik podjazdu jest widoczny przy obowiązkach nawet wtedy gdy nie potrzeby tankowania.
Stacja po drodze, przerwa w podróży wskazana. Już z daleka widać znak firmowy i poniżej informację:benzyna 5,15 zł/litr, Diesel extra 4,99 zł/litr, żeby to było tanio - nie powiem bo po drodze widziałam taniej na innych mijanych stacjach, nawet o 14 groszy na litrze. Tanio to określenie względne, nie dla każdego znaczy to samo. Podjazd z parkingiem tej stacji bardzo duży a nawet ogromny, sam fakt - 17 stanowisk do tankowania mówi sam za siebie, miejsc parkingowych kilkanaćie, każde oznaczone, dostępny kompresor i odkurzacz, pracownik podjazdu przy swoich zajęciach ubrany w kombinezon roboczy, w rękawiczkach, kilku klientów przy dystrybutorach, lużno, przestronnie,czysto, widać miejsce przygotowane nawet na "inwazję" klientów.Przed wejściem do sklepu duży kosz na śmieci, dwa stanowiska kasowe, przy obu pracownice ubrane w stroje żółto-czerwone z identyfikatorami, włosy średniej długości opadające na ramiona, to niezbyt higieniczne, zwłaszcza, że same przygotowują gorące przekąski i włos niechcący może wpaść, ktoś powinien je w tej kwestii uświadomić.Po zapoznaniu się z ofertą stanęłam przy kasie od której właśnie odszedł klient. Ekspedientka Karina obsłużyła mnie obojętnie, jakby znużona albo zmęczona. Poprosiłam o 2 Hot Dogi, napój i papierosy, skasowała, rachunek 25,78 zł. Nawet nie zapytała czy mam kartę na punkty, mimo iż klienta przede mną o kartę poprosiła, może dlatego że to był młody mężczyzna a ona też młodziutkie dziewczę, nie reagowałam bo i tak karty punktowej tej stacji nie mam, ale zapytać wypadało.Poszła przygotować Hot Dogi, rąk nie umyła mimo iż przed chwilą miała do czynienia z pieniędzmi, wprawdzie używała szczypcy i serwetek ale jednak miała do czynienia teraz z żywnością.Zasady BHP "kuleją".Z uwagi na niewielu klientów sprawnie zostałam obsłużona. W ofercie maja dużo gorących przekąsek:kanapki w różnych kombinacjach dodatków, zapiekanki, hot dogi w cenach zależnych od rodzaju kiełbasy,zapiekanki, ciabatty, kawa w różnym wydaniu, herbata. Ceny przyzwoite, porównywalne z innymi CPN-ami od 3,99 zł do 14,99 zł. Lokal spory ale też sporo zastawiony, przy kilku klientach dostęp do artykułów w miarę swobodny ale przy kilkunastu może być problem. Oferują dużo; prasa, alkohol, papierosy,zapalniczki, zabawki, zimne napoje, akcesoria samochodowe itp.Wszystko oznaczone metkami z ceną i nazwą. Generalnie do przyjęcia.Na zewnątrz z tyłu sklepu restauracja, to dobra oferta dla chcących skonsumować coś konkretniejszego niż tylko szybka przekąska.
Postój-54 minuty, cena-8 zł; jak ktoś nie wierzy to zapraszam na parking przy muzeum Auschwitz nad którym pieczę ma ta firma (nazwa z paragonu). Wjechaliśmy z mężem o godz. 10.35 i wyjechaliśmy o godz. 11.29. To najdroższy bilet parkingowy jaki udało mi się zakupić - cena "godna - inaczej" dla tej usługi, samochód parkował na ziemi porośniętej gdzie niegdzie trawą.Oj cenią się, cenią tylko za co? Miejscami kostka ( przy wjeździe równo) , podłoże głównie ziemia, miejsca do parkowania bardzo nieliczne z resztkami wytartych białych linii na betonie,reszta parkuje na dostępnym kawałku ziemi, kierujący ruchem pracownicy "upychają" pojazdy gdzie się da.Pracownik, który nam wskazywał miejsce postoju raczej nie władał językiem obcym bo kierowcy niemieckiemu na migi tłumaczył gdzie ma się ustawić. "Przy wyjeździe pracownica , wystawiająca paragon-Dorota, wręczyła mi wydruk, mówiąc 8 zł; na to ja - nie staliśmy tu nawet godziny; to nie ważne, bilet jest całodniowy nie zależnie czy pani parkuje 5 minut, czy 5 godzin - odpowiada chłodno i wydaje mi resztę. Jak na całodniowy to do przyjęcia, ale innej opcji nie ma, skasowano mnie słono.Rozbój to delikatne określenie tego doświadczenia, ale trudno - się parkowało, się zapłaciło.Żeby chociaż parkowanie było komfortowe lub przynajmniej namiastkę komfortu stanowiło -" jakieś"asfaltowe podłoże, linie oddzielające, a tu nic z tych "zjawisk", ciasno, nierówno, słowem "po-upychane" na trawie, kamykach, glebie, komu się udało na asfalcie - miał szczęście. Wygląd pracowników w sumie bez zarzutów, stroje firmowe-niebieskie koszule, krótkofalówki do komunikacji, włosy krótkie lub upięte, tylko obecność dzieci w różnym wieku obok niektórych pracowników co najmniej zagadkowa, zwłaszcza w miejscach wjazdowych i wyjazdowych, które z ochotą i radością starają się kierować wjeżdżających kierowców. Dzieci jak to dzieci wszędzie się pchają, ale dorośli powinni wiedzieć gdzie obecność dzieci jest dopuszczalna a gdzie nie pożądana, w tym miejscu ich nie powinno być (wg mnie).Dziecko to jest dziecko, nie można wymagać od niego profesjonalnej wiedzy ale od pracownika z plakietką OCHRONA należy wymagać wszystkiego co tyczy się tej dziedziny. Albo firma tylko uważa się za kompetentną do tego typu zajęć, albo jest niekompetentna. Skłaniała-bym się do tego drugiego, niestety. Organizacja do "bani", obsługa szybka, sprawna i DROGA.
Ta wycieczka nie należała do udanych. Ostatnio byliśmy tu 5 lat temu, też spontanicznie, bez planowania i wtedy wszystko było OK. Wiele zmieniło sie tu w kwestii organizacji. Ponieważ byliśmy tutaj nie raz, z historią jedno z nas też ma do czynienia więc oferta przewodnika dla nas nie była potrzebna, myśleliśmy że normalnie wejdziemy, pozwiedzamy, utrwalimy historię i po południu wrócimy.Tymczasem spotkała nas niemiła niespodzianka.Na miejscu okazało się, że wstęp bez przewodnika tylko od godz. 15-ej ( dochodzi jedenasta), niezależnie czy to wycieczka, czy zwiedzanie indywidualne i trzeba kupić bilet wstepu z przewodnikiem. To jeszcze nie tragedia, ostatecznie możemy kupić więc mąż stanął w kolejce a ja postanowiłam zorientować się w cenie aby nie doznać szoku przy kasie. Najpierw szukałam informacji na tablicach ale niestety nie była ona wyraźnie widoczna, potem zaczęłam się rozglądac za jakimś okienkiem informacyjnym, niestety tylko okienka kasowe, w końcu stanęłam z boku jednego okienka i zauważyłam, że bilety są w cenie 20 zł. Wróciłam do męża i zaczęliśmy się zastanawiać, bo w naszym przypadku zapłacić 40 zł, gdy nic w zasadzie nie jest nam tu obce to lekka przesada, gdybyśmy byli tu po raz pierwszy byłoby to uzasadnione, a nawet wskazane.Odebrałam taką organizację jak narzucanie mi oferty bez możliwości wyboru, zmuszanie mnie do płacenia-wręcz wyciąganie ode mnie pieniedzy. Widać nasze pamiątki narodowe już nie dla każdego dostepne. Niby 20 zł to tylko ok. 5 euro i dla zachodnich turystów to niewiele, ale nasze polskie realia nie mogą równać się z nimi. Gdy poszłam do toalety mąż znalazł cennik i okazało się, że 20 zł to bilet ulgowy, natomiast normalny to 25 zł.W tym momencie uznaliśmy, że nasza wycieczka to tylko weekend-przejażdżka. Zarządzajacy tym miejsce widać stawiają bardziej na biznes niż na dostepność do pamiątek narodowych.Gdybym przybyła tu z 2 dorastających dzieci to wejście kosztowałoby 100 zł, to blisko 1/10 najniższej krajowej - ilu ludzi w Polsce może sobie pozwolić na taki wypad jednorazowy ( plus koszty dojazdu i inne wycieczkowe)? Jak zauważyłam przybywający tutaj turyści to głównie goście zagraniczni, bardzo mało słychać mowy polskiej ( gdy poprzednio tutaj bylismy stosunek polaków i zagranicznych był porównywalny - mowa polska była "obecna", teraz "znikoma"). Jeśli chodzi o obsługę to pracownicy ubrani schludnie w kolorach biało niebieskich i czarnych z przypiętymi identyfikatorami ,kobiety z bardzo delikatnym makijażem (jak na powagę miejsca przystało),włosy upięte lub związane, władajacy językiem angielskim i niemieckim (takie słyszałam), być może innymi też, Wewnątrz budynku czysto, dostępne toalety, możliwość zakupu napoi, pamiątek.Widoczna informacja - zakaz palenia na terenie muzeum. Ścisk i tłok bardzo duży bo zwiedzających ogrom, głównie obcokrajowców.Szkoda,że takie zmiany tutaj zaszły i już nie można wejść normalnie po przyjeździe z możliwością wyboru opcji - przewodnik lub nie. Do 15-ej to za długo czekać, zwiedzanie obozu to zwykle 3-4 godziny (jak pamietam) więc opuściliśmy muzeum bez zwiedzania niestety i udaliśmy się w drogę powrotną.
Gdyby wszystko zawsze było SUPER pewnie stało by się nudne i zobojętniałe.Tym razem ta stacja zasługuje tylko na pochwałę za zachowanie i wygląd pracowników, reszta do "bani", wpadka na całej linii i totalna klapa. Wybraliśmy się z mężem na weekend-wycieczkę , pijąc w domu tylko 1 kawę uznaliśmy,że zjemy coś po drodze. Wstąpiliśmy tutaj aby skorzystać z toalety, zjeść po Hot Dog-u, wypić małą kawę lub herbatę i ewntualnie kupić coś słodkiego na drogę. Wjeżdżamy na obszerny teren stacji a tu tłok "nieziemski", kolejki do dystrybutorów (to nas nie interesowało), miejsce do parkowania znaleźć się udało. Wchodzimy do środka a tu 1/4 sklepu zastawiona kolejką do toalety (tylko 2 dostępne - męska i damska, na ten moment to o wiele za mało), zrezygnowaliśmy, skorzystamy gdzie indziej. Następna część sklepu zastawiona kolejkami do kas (obie obsługują) więc stanęliśmy bo nic jeszcze dzisiaj nie jedliśmy a tu słychać od obsługujących: Hot Dog-ów nie ma, express zepsuty - kawa i herbata też niedostępne. Obsługujące tłumaczą, że dziennie przewija się kilkanaście wycieczek, że nie dowieziono, że nieprzewidziano, że etc.Nie stanęło szefostwo na wysokości zadania. Stacja jest przy drodze krajowej więc należy być przygotowanym na taką ewentualnosć, takie zdarzenia jak dzisiaj z pewnością nie są odosobnione przy takiej drodze, dobrze jeszcze,że paliwa im nie brakło. Z oferty ciepłych przekąsek polecały zapiekankę lub Ciabattę za 8,99 zł/szt, reszty kanapek zabrakło więc zrezygnowaliśmy z konsumpcji mając nadzieję, że po drodze będzie lepiej. Zakupiłam tylko 2 butelki wody mineralnej (bo bez tego ani rusz) w cenie 1,79 zł/szt. Z konkretniejszych ofert były jeszcze babeczki po 1,50 zł/szt. ale nie wyglądały apetycznie w dodatku na zimno i pusty żołądek nie zbyt zdrowo. Jedynie wygląd pracowników bez zarzutu, koszule firmowe, identyfikatory, przy kasie Justyna i Karolina usprawiedliwiały jak mogły niedogodności, uśmiechały się, starały się życzliwie odpowiadać i nie złościły gdy niektórzy klienci głośno krytykowali (zwłaszcza brak kawy), trzecia dziewczyna zajmowała się przygotowywaniem ubogiego asortymentu dostępnych przekąsek. Tak duża ilość klientów w sklepie spowodowała, że dostęp do artykułów na półkach był znacznie utrudniony. Na podjeździe jeden pracownik też z trudem ogarniał swoje obowiazki, właściwie to tylko tankował gaz bo tego klienci sami nie zrobią.Odjechaliśmy cokolwiek niezadowoleni.Jedyny zysk z tej wizyty to woda mineralna i 150 punktów na mkarcie VITAY.
Jak nas widzą tak o nas mówią i pracownicy Mop Przysiecz zadbali aby opinia była jak najgorsza. Ten parking przy zjeździe z A4 to wstyd i hańba dla naszego kraju. Kiedyś, bardzo dawno był tu jeszcze bar oferujący posiłki i napoje, dziś tylko toalety, wiaty ze stolikami, ławki i automat z napojami.Pomieszczenie z 3 toaletami (damskie) to wizytówka wstydu: kłęby kurzu i brudu przemieszczające się przy najmniejszym ruchu powietrza, papieru toaletowego brak (pojemnik pusty), ręczników jednorazowych brak (pojemnik pusty),ściany brudne, pomazane napisami, spłuczka ledwo działa,muszla zarasta kamieniem (strach skorzystać), dobrze że woda bieżąca jeszcze dostępna, ale baterii strach dotknąć, lustro zanieczyszczone, otwarte okno nie załatwia świeżego powietrza bo czuć nieprzyjemny zapach i lada moment powietrze może stać się toksyczne.Na jednych drzwiach napis informuje - prysznic; nie wiem czy ktoś odważy się tam zajrzeć, nie mówiąc już o skorzystaniu; pierwsze wrażenie jest tak odstraszające, że pod krzaczkiem może być bezpieczniej a na pewno zdrowiej.Przed budynkiem automat z napojami i dużym napisem: automat monitorowany, MOP Przysiecz.Może by tak sprawujący nad tym miejscem pieczę zaczęli monitorować też "bałwany" brudu walające się po brudnej posadzce wnętrza.Dobrze, że jeszcze nie umieszczono tu automatów do pobierania pieniędzy za korzystanie z urządzeń.Pracowników MOP Przysiecz najpierw powinien ktoś ukarać za taki stan oferty odpoczynku w drodze a następnie porządnie przeszkolić w kwesti BHP utrzymania tego obiektu bo najwidoczniej wiedzy im brak, że o kompetencjach nie wspomnę.Wygląd tego miejsca świadczy o ich bardzo nagannym zachowaniu.Bardziej higienicznie tu było wiele lat temu gdy stały Toy Toy-e.Jedyny plus i zaleta tego miejsca to parking - możliwość bezpiecznego postoju i rozprostowania kości w czasie podróży.Reszta to organizacja pod "psem" ( nie obrażając psa), czas załatwienia potrzeby - błyskawiczny, aby nie nabawić się "zarazy".
"Każdy szczęściu dopomoże, każdy dzisiaj wygrać może" - wołał Franek Dolas w znanej polskiej komedii. Szczęściu dopomóc się starałam - kupon "multi multi" nadałam, wygrać niestety nie wygrałam, szczęścia nie miałam, 5 zł straciłam.Przechodząc wstąpiłam do tej kolektury bo duży napis :dziś kumulacja 2000000 zachęcał, wprawdzie 1/10 tej kwoty wystarczyłaby mi w zupełności ale żeby "wygrać trzeba grać" więc zagrałam. Gdy weszłam do tego malutkiego pomieszczenia ( 2x1 m) stały tam 3 osoby, czwarta (starszy pan) siedziała na jednym, dostępnym krześle, obsługującej osoby nie było, pojawiła się po ok. 5-ciu minutach ze słowami: o jak dużo osób, dobrze że nie zamknęłam. Swoją drogą to ciekawe - obsługuje doraźnie czy tu może przypadkiem pracuje ? Drobna dziewczyna, schludnie ubrana, delikatny makijaż, czarne włosy, otworzyła swój pokoik,weszła i zaczęła przyjmować zakłady przy okienku, trwało to długo zanim nadeszła moja kolej bo jeden klient nadawał bardzo dużą ilość ( widać "rasowy" gracz). W tym małym pomieszczeniu nas 5-cioro to już tłum, jeszcze 2 osoby i byłby ścisk.Ściany lokalu nie za czyste, posadzka miejscami tak zdeptana,że widać jasne plamy zatartego wzoru - aż prosi się wymiany, zniszczony a raczej zużyty stolik dla skreślających też nie wygląda efektownie.Nad okienkiem obsługującej dziewczyny mnóstwo ofert - zdrapek w canach 1-3 zł (jak zauważyłam), wybór bardzo duży- 16 dostępnych, oświetlenie takie sobie, niezbyt jasne, głównie światło dzienne wpadające przez otwarte drzwi.Doczekałam się swojej kolejki, jako że nie jestem zapalonym graczem lecz przypadkowym, potrzebowałam informacji, obsługująca dość wyczerpująco mi jej udzieliła i ostatecznie nadałam 1 losownie na wieczór. Po pół godzinnym oczekiwaniu mogłam opuścić lokal, gdyby obsługująca była obecna w kolekturze cały czas, pewnie trwało by to krócej, bo nie wiem jak długo jej nie było zanim przyszłam, po mnie nie wszedł nikt.
Wstąpiłam tu aby coś przekąsić bo czas mnie już "gonił", nazwa zachęcająca więc skorzystałam. Lokal bardzo duży, klimatyzowany - ulga w tej duchocie, 3 klientów przy stolikach "coś" spożywających , jeden dodatkowo zaczytany dostępną w lokalu prasą. Za ladą obsługujący mężczyzna w średnim wieku, w dżinsach ,jasnej koszuli firmowej, czepku z daszkiem i zawieszonym na szyi identyfikatorem. Poprosiłam o średnią porcję frytek na miejscu, rachunek - 5,58 zł, to cena niecałych 3 kg ziemniaków, a frytek jest tylko 150 g, myślę że to cena o wiele za wysoka ale handel ma swoje prawa, wolny rynek też. Ostatecznie miałam dwie możliwości: zrezygnować i wyjść lub dokonać zakupu, wybrałam tę drugą. Miły obsługujący pan z uśmiechem na twarzy powiedział: proszę usiąść za chwilę przyniosę do stolika.Tak też się stało, po ok. 1,5 minuty znalazły się przede mną zamówione frytki. W lokalu bardzo przestronnie, okrągłe stoliki z czterema wygodnymi krzesełkami, z boku stolik zabawowy dla dzieci, bardzo jasno - oświetlenie halogenowe dopełnia oświetlenie dzienne dochodzące z 2 przeszklonych ścian, muzyczka i teledyski w umiarkowanym nagłośnieniu, duże, zielone rośliny doniczkowe dopełniają wystrój wnętrza, z boku kosz na odpadki. W ofercie sporo kombinacji do konsumpcji m.in. BIG CHICKEN/STAR BURGER 13,49 zł/porcja (frytki, kawałki kurczaka, sałatka, napój, etc.),KIDS 10,49 zł/ porcja, CROSS CHICKEN 12,49 zł/porcja, kawa 4,19 zł, herbata, zimne napoje itp. Na jednej ze ścian plakat z informacją: urodziny dziecka u nas najlepsze.Jak się domyślam - cena do uzgodnienia, zależna od menu i ilości osób. W trakcie gdy siedziałam i jadłam, obsługujący wyszedł na lokal z wiadrem i mopem aby zetrzeć podłogę - tu i ówdzie przetarł, bardziej dla zasady niż z potrzeby.Z jednej strony to się chwali, pilnuje porządku ale z drugiej - nie powinientego robić pracownik, który przygotowuje potrawy lub powinien przynajmniej założyć rękawiczki ( ot tak dla zachowania pełnej higieny), a tego nie zrobił - to duży minus (wg mnie), nie wie o tym czy mu się zwyczajnie nie chciało. Za barem natychmiast pojawiła się młoda dziewczyna do obsługi wchodzących od czasu do czasu klientów. Lokalizacja bardzo dobra - prawie centrum miasta u zbiegu ulic Ozimskiej i Krakowskiej, ogrom przechodzących ludzi, pora prawie wakacyjna, pewnie wnet lokal wypełni się młodzieżą, mimo iż fast-foody nie są polecane ich popularność nie maleje.
Artykuły szewskie, rymarskie i kaletnicze to pełna oferta asortymentu tego sklepu. Odwiedzam ten sklep od czasu do czasu aby zrobić zapas fleczków do moich obcasów i jak dotą nie zawiodłam się. Tego asortymentu mają tutaj chyba "full", w różnych kształtach i wielkościach. Tym razem też jestem zadowolona.Weszłam do środka pokonując 4 stopnie, jeden klient był obsługiwany przez pana w średnim wieku. Klient był zainteresowany sprzączkami, obsługujący doradzał, oferował coraz to inny wzór, kształt, wspólnie analizowali potrzebę zainteresowanego. Gdy weszłam z zaplecza wyłonił się drugi obsługumjący, z uśmiechem przywitał się i mówi - słucham panią. Proszę 5 par takich malutkich fleczków i sz€stą gratis - mówię, pokazując obcas ściągniętego sandała; takich malutkich i jeszcze gratis ?- odpowiada życzliwie z usmiechem obsługujący - zobaczymy co da się zrobić; to zakup prawie hurtowy - kontynuuję; żeby nam tyllko towaru w sklepie nie zabrakło przy tym hurcie - roześmiał się serdecznie drugi, obsłiugujący innego klienta, którego też wprawiło to w radość; nie ma obawy, nie będę taka, coś jeszcze wam zostawię - nie odpuszczam. Ogólna radość zapanowała. Obsługujący odliczył mi 5 par i mówi - szóstą też pani dam i jescze taniej policzę oprócz gratisu. Zamiast 20 zł za 5 par, zapłaciłam 18 zł i dodatkową parę dostałam gratis. To się nazywa prawdziwy HANDEL, wiedzą jak zadowolić klienta i go nie stracić. Uprzejmi, życzliwi, z humorem i prawdziwą "żyłką" do tego biznesu.W lokalu czystp, towar na półkach poukładany asortymentami, metki cenowe widoczne, porada na miejscu, życzliwpść i kompetencja to wizytówka tego sklepu (moim zdaniem). za jakiś czas wrócę tu znowu, innym też polecam.Pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 10-17. Oferują, oprócz fleczków i sprzączek: pasty do butów (w różnych kolorach), farby do skór,kleje, kawałki skór, obcasy, podeszwy,stalki i inne rzeczy tej branży.
Dla mojego urwisa chciałam kupić koszulkę z fajnym samochodem, pomyślałam że to odpowiedni sklep. Weszłam, lokal spory z częścią towaru na podyższeniu w rodzaju półpiętra - zabawki i ubrania dla dzieci w różnym wieku, spytałam o ubrania dla 3-latków, jedna z pracownic wskazała mi kilka stanowisk, mówiąc że zależy jaki rodaj ubrania mnie interesuje, powiedziałam, że głównie koszulki z samochodami więc wybrała 2 rodzaje, ale nie zbyt ciekawe, zwróciłam uwagę na przyklejoną metkę - 27 zł jedna i 32 zł druga; to drogo, nawet bardzo drogo, dzieci szybko wyrastaja i zaraz trzeba kupić większy rozmiar-mówię; na to ekspedientka z lekką irytacją - dzisiaj wszystko jest drogie, my z hurtowni też dostajemy nie tanio. Nawet jak coś jest drogie trzeba umieć klienta przekonać do zakupu i użyć takich argumentów, aby nie odstraszac,irytacja w tej branży jest niedopuszczalna, tej Pani widać wiele brakuje.Przejrzałam jeszcze parę rzeczy i okazało się, że są jeszcze droższe - koszule z kołnierzykiem rozpinane - 72 zł, spodnie 75 zł,więcej nie chciałam już nic. Popatrzyłam jeszcze na zabawki, rozpiętość cenowa od 14 zł do 75 zł samochodziki zależnie od wielkości, zjeżdżalna z samochodzikami 205 zł (przeceniona z 240 zł), zwierzątka na biegunach 175 zł/szt.Gdy tak przyglądałam się zabawkom, pojawiła się inna (chyba pracownica) ze słowami: a pani tu ogląda; zdziwiona odpowiadam- tak, oglądam, może coś wybiorę dla dziecka; no, trzeba poogladać - mówi.Trochę mnie to zdziwiło i uznałam, że moja obecność powinna dobiec końca. W sklepie był jeszcze na pewno 2 klientki, oprócz tego były jeszcze 4 osoby co do których trudno jest mi powiedzieć, czy to pracownicy, czy też tylko znajome pracownika uskuteczniające ploteczki, pracownik niczym nie wyróżniał się wśród klientów, moim zdaniem powinien mieć chociaż identyfikator, jeśli już nie z imieniem to przynajmniej napisem - pracownik. W sklepie porządek, towaru na tyle dużo,że trzeba uważać aby nie przewrócić stojaka z odzieżą lub nie strącić czegoś z pólki. Lokal spory ale mimo to ciasno, bardzo dobrze oświetlony, ceny tylko na metkach naklejonych na odzieży, nic dziwnego, gdyby wchodzący widieli je od razu pewnie nie jeden zrobiłby "w tył zwrot".
Pod lipą - bez lipy i próżno tej lipy z lupą szukać, chyba że lipa jest tylko w domyśle dla ładnie brzmiącej nazwy, kojarzącej się z głównie wielkim poetą Kochanowskim.Ta smażalnia znajduje się przy wjeździe na parking do wejścia na koronę wału jeziora otmuchowskiego. Wybraliśmy się tu (mąż i ja) aby pospacerować w pobliżu wody niedzielnym popołudniem. Szum fal, powiewający wiaterek, żaglówki w oddali i widok rybaków (tu i ówdzie), piaszczysto-kamieniste nabrzeże to elementy sprzyjające ukojeniu i odpoczynkowi.Po 40 minutowym spacerze zeszliśmuy z wału i postanowiliśmy sprawdzić co dobrego jest w ofercie tej smażalni bo mąż mój uwielbia ryby.Na zewnątrz całkiem, całkiem - 2 parasole, pod nimi 3 stoliki plastikowe z czterema krzesełkami, pod wiatą 2 długie ławy z ławkami drewnianymi po obu stronach, duży kosz na śmieci, porządek.Weszliśmy do środka, na wprost duża tablica z ofertą, za ladą barczysty mężczyzna z ogoloną głową, odwrócony tyłem do wchodzących pracował przy laptopie, na nasze powitanie nawet nie zareagował, spojrzał przez ramię po dobrej chwili, wzrokiem "odstraszającym" i nadal zajął się laptopem. Najwyraźniej nasza wizyta nie była mu "na rękę".Tablica informowała o ofercie: ryby 5,50-9,50 zł/100 g, zapiekanka 3,50 zł/szt.,herbata 2,50 zł/szklanka, w chłodni napoje-brak cen, w zamrażarce lody - cennik na urządzeniem.Na pytanie-długo trzeba czekać na rybę; pada odpowiedź -nie, bez najmnieszego zainteresownia się nami.Mąż machnął ręką i mówi "chodźmy", no i wyszliśmy bo dalsze przebywanie nie miało najmniejszego sensu. Obsługujący bez zainteresowania obsługą, trudno powiedzieć po co tam siedzi, po co wystawiona oferta i wogóle cała ta smażalnia. Trudno wogóle mówić o kompetencjach i jakiejkolwiek wiedzy pracownika, która ogranicza się jedynie do jego obecności. Na parkingu 5 samochodów, kilkanaście osób i nikt, z wyjątkiem nas, nie wszedł do środka, najwidoczniej znają to miejsce i przyjeżdżają tutaj jedynie dla spacerów brzegiem jeziora.
Niedzielne popołudnie, mąż proponuje przejażdżkę no to jedziemy pospacerować brzegiem jeziora. Po drodze wstępujemy na tę stację aby kupić coś do picia, skorzystać z toalety i umyć szyby w samochodzie. Zjechaliśmy z drogi najpierw na parking podjazdu. Czysto, posprzątane ,przed wejściem do sklepu duży kosz na odpadki, na podjeździe pracownik w odzieży ochronnej "uwija" się między klientami, a klientów sporo, kolejki do dystrybutorów, nawet autokar na parkingu stoi, widać wycieczka przerwę w podróży zrobiła. Dało się to też zauważyć po kolejce do toalety - 25 osób, więc czekać trzeba było sporo czasu, trudno "jak przyciśnie, nie ma zmiłuj się" trzeba cierpliwie czekać.Mąż stanął w kolejce a ja poszłam w międzyczasie do kasy, biorąc po drodze Pepsi, wodę mineralną i cukierki "ICE". Przy kasie ekspedientka Marlena, miła, uśmiechnięta dziewczyna z czarnymi włosami i delikatnym makijażem proponuje Hot Dog-a do Pepsi, bo w zestawie ten zakup premiowany jest punktami VITAY, dobra wzięłąm, punkty mi się przydadzą kiedyś na wymianę za paliwo.Zapłaciłam, naliczono mi punkty, wróciłam do męża, kolejka z wolna się przesunęła, ale dalej stoimy, mąż zjadł Hot Dog-a, dalej stoimy. W tym momencie przydałoby się jakieś rozwiązanie awaryjne, pewno taka ilość chętnych do toalety nie często się zdarza, ale teraz gdy nadchodzi pora letnia to może być częsty problem. Sklep przestronny, artykułów mnóstwo, wszystkie oznaczone metkami z nazwami i cenami oraz informacjami o przysługujących za zakup punktach VITAY, gorące przekaski do wyboru - Hot Dogi, Zapiekanki,inne" kanapki", Kawa z expresu itp.Pracownicy w koszulach firmowych, każdy z identyfikatorem, uśmiechnięci, życzliwi. Udało nam się wreszcie dotrzeć do oczekiwanego "pomieszczenia" i skorzystać. Potem podjechaliśmy aby umyć szyby, na wprost informacja - cennik; benzyna 5,09 zł/litr, olej napędowy 5,07 zł/litr ( paliwo widać tanieje po parę groszy) i duża informacja: włoskie przekaski z patelni.Ruch tu dzisiaj spory, ale widać nie tylko my wybraliśmy się na wycieczkę.
Późno wróciłam, trochę odpoczęłam i na późne zakupy na jutrzejszą niedzielę do EKO wyruszyłam. Nie spodziewałam się cudów, ale przynajmniej miałam nadzieję "coś" jeszcze kupić.Ilość aut na parkingu zdradzała niewielu klientów (3 samochody), wchodzę, faktycznie, osób może 10. Najpierw warzywa - marchewka młoda (2,99 zł/kg), pietruszka (4,99 zł/kg) świeże, jeszcze dostępne - wzięłam; selera - niestety brak, została tylko metka; banany na promocji (2,99 zł/kg) też wzięłam; stoisko mięsne - zaskoczenie, mimo późnej , sobotniej pory, wszystko co potrzeba do rosołu dostałam - trochę kurczaka, trochę wołowego, kawałek indyka. Przy stoisku z wyrobami cukierniczymi - kawałek ciasta do kawy po 18,99 zł/kg (drogo, ale piec mi się już dzisiaj nie chce) wzięłam kawałek 0,45 kg; po drodze do kasy Wegeta i już mogłam zapłacić. Dwóch klientów przede mną to żadna kolejka, jedna kasa obsługuje, nie ma potrzeby więcej. W sklepie porządek, pracownicy zajęci swoimi obowiązkami, ubrani jak na okoliczność ich pracy przystało, kazdy z identyfikatorem, uśmiechnięci, zapytani o coś - chętnie odpowiadają, nie zagadnięci przez klientów żartują między sobą - to rzadki widok pracownika w sobotę, przed wieczorem, który nie ma jeszcze wolnego. Kasjerka Marta też uśmiechnieta, życzliwie się odzywająca, reklamówki mi nie proponuje bo widzi,że mam swoja. Skasowała mi zakupy, wyszło prawie 40 zł, ale trudno, jeść trzeba a za darmo nic nie ma. Mimo późnej pory zakupiłam (w zasadzie) to czego potrzebowałam.
Na szybie sklepowej duże żółte, z daleka widoczne plakaty z napisem HIT, zapraszające do zakupu odzieży, weszłam, lokal spory, klientów nie mało, jak szybko zorientowałam się - odzież używana z zagranicy.Skoro weszłam to zobaczę co ciekawego można tutaj ewentualnie kupić. Wszelkie rodzaje ubrań porozwieszane na wieszakach dookoła sklepu - dla dzieci, dla kobiet, dla mężczyzn; zabawki, jakieś torebki ( nic ciekawego), buty ( jak na mój gust nic godnego uwagi, zbyt zniszczone jak na sprzedaż), paski. Trzy rzędy stołów-stanowisk z odzieżą - część poukładana, część rzucona luzem, ludzie przeglądają, wybierają, ruch spory. Obejrzałam bluzki, sukienki, żakiety, znalazłam małą, czarną koronkową bluzeczkę, wycenioną na 12 zł w bardzo dobrym stanie, nie zniszczona, nie znoszona, prawie jakby nowa. Wzięłam, zastanowię się, może kupię, mam czas, jeszcze nie wychodzę. Zatrzymałam się przy spodniach męskich, może znajdę coś dla męża, tak na codzień do chodzenia, znalazłam, jasne, ala-jeans, 10 zł, pomyślę, też może wezmę. Przejrzałam żakiety, jeden nawet mógłby być, ale jakoś nie byłam przekonana, wyceniony na 15 zł, jak na odzież sprowadzoną to chyba przesada, zostawiłam. Pościel z satyny, całkiem, całkiem wygląd,ale cena 45 zł/kg - to już lepiej nową w sklepie kupić. Pokręciłam się jeszcze trochę, to i owo obejrzałam, ale nic ciekawego nie znalazłam. Lokal bardzo dobrze oświetlony, przestronny, mimo sporej liczby osób, dostęp do towarów nie utrudniony, każdy może swobodnie przegladać, wybierać, nawet przymierzyć w przymierzalniach, których są dwie.Obsługująca ekspedientka- Pani w średnim wieku,dość mocny makijaż, co chwilę komuś doradza, ceny opuszcza, informuje gdzie można znależć daną odzież, jeśli ktoś zapyta, uśmiecha się życzliwie, wtrąca miłe słówka, można rzec - atmosfera, prawie domowa. Jak można się zorientować , przychodzący klienci to głównie znajomi tej Pani.Jedyne widoczne informacje o artykułach dostępnych w tym sklepie to napisy: cena za kilogram 45 zł ,Dokładamy towar o 14-ej, Towar wyceniony, Spodnie 10 zł, Żakiety 15 zł. Kartki z cenami odzieży wycenionej przyczepione do danego ubrania i każde trzeba obemjrzeć aby zapoznać się z ceną.Powiem szczerze ( tak po mojemu) jak na używane artykuły to wiele cen za wysoko ustalono. Dwie sztuki, które miałam w rękach powinny kosztować 22 zł, podchodzę do obsługującej i mówię: za 20 zł to biorę;może być - odpowiada ekspedientka i wybija mi paragon, wkłada do reklamówki z ubraniami, żegna się ze mną i wychodzę. Po wyjściu ( z ciekawości) sprawdzam paragon, a z niego wynika,że kupiłam nie dwie sztuki odzież lecz trzy i w dodatku nie za 20 zł lecz za 27 zł. Swoją drogą to ciekawe zjawisko - zapłaciłam mniej a paragon otrzymałam na więcej, niby powinnam się cieszyć a jakoś mieszane uczucie mam w dodatku zegar na kasie wybił godzinę 8.43, a przecież o tej porze byłam dopiero w drodze do Opola a informacja o otwarciu sklepu na drzwiach mówi, że czynne od godziny 9-ej.Różne zjawiska widziałam jako klient, ale z takim spotkałam się po raz pierwszy.Ta Pani wie albo bardzo mało o handlu albo bardzo dużo i ma w tym postępowaniu jakiś ukryty cel.Widać i takie zjawiska na naszym rynku funkcjonują.
Będąc przejazdem z synem wstąpiliśmy na tą stację aby coś przekąsić, skorzystać z toalety i uzupełnić braki wody, która nam sie skończyła. Wjechałam na spory plac podjazdu, zaparkowałam na przy-stacyjnym parkingu i udaliśmy się do sklepiku. Lokal średniej wielkości, 2 regały na środku zastawione ofertą artykułów różnych z zachowaniem swobodnego dostępu dla zainteresowanych, chłodnia przy ścianie wypełniona napojami, dwa stanowiska kasowe, 2 osoby obsługujace - młodzi mężczyźni.Toaleta wysprzątana, dostępna woda bieżąca, ręczniki jednorazowe, oświetlenie trochę przyciemnione (jak na mój gust za ciemno), karta kontroli czystości toalety uzupełniona na bieżąco, niestety brak wieszaka na torebkę i aromat powietrza jakby ubogi w zapach - niby coś przyjemnego czuć, ale tak nie do końca. W sklepiku trzeba było stanąć w kolejce bo oba stanowiska oblężone, więc stanęliśmy jako ósmy klient. W sklepie dostępne 2 stoliki z krzesełkami dla klientów chcących przysiąść, skonsumować "coś", gwar spory - nic dziwnego klientów wielu (jak to przy trasie). Dostępność towarów różnorodna: zabawki dla dzieci, napoje i przekąski dla wszystkich, płyty Cd dla każdego (dorosłych też), prasa, słodycze, akcesoria samochodowe, mapy drogowe, papierosy, zapalniczki itd.Część klientów życzyła sobie faktur więc oczekiwanie się wydłużało, ale doczekaliśmy się: 2 Hot Dogi z dodatkami, 2 butelki wody mineralnej, papierosy, kawa , cukierki "Coffe" i rachunek wystawiony na kwotę blisko 30 zł, zapłaciłam kartą kredytową, na kartę VITAY otrzymałam 450 punktów. Obsługujący mili, życzliwi z uśmiechem na ustach, w koszulach firmowych (brak identyfikatora), brak dodatkowej osoby do przyrządzania przekąsek,pracownicy, którzy biorą do rąk pieniądze czy karty nie powinni zajmować się potrawami, wprawdzie używają szczypców i rękawiczek jednorazowych, które (jak zauważyłam) używają wielo-razowo, ktoś powinien ich w tym celu uświadomić bo chyba trochę wiedzy im zabrakło.Na podjeździe czysto, równo wyłożona kostka brukowa, pracownik w ubraniu roboczym przy swoich zajęciach, 6 stanowisk do tankowania, kompresor, odkurzacz i wielu oczekujących w kolejkach do dystrybutorów. Widać trfiliśmy na godzinę "szczytu", ale udało się załatwić co trzeba i ruszyć w dalszą drogę.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.