Przechodziłam obok, potykacz zaprasza, informuje o kumulacji, no to wstąpiłam, kupon nadałam, pewnie 10 zł straciłam bo wygrać raczej nie mam szans, do tego mam za mało szczęścia, albo raczej nie mam go ale czasem skuszę się.Jeden pan skreślałjakieś liczby na kuponie przy stoliku obok, podeszłam do okienka, najpierw się poinstruowałam u obsługującej, miłej dziewczyny z czarnymi włosami, udzieliła mi dokładnej informacji i nadałam "multi multi". Kolejki nie było więc szybko i sprawnie zostałam obsłużona.10 zł to niby niewiele więc nie będę się rozodzić czy to dużo. Jeśli ktoś wygra to dla niego nic tylko "dycha", jeśli nic nie wygra to stacone 10 zł. Lokal malutki, posadzka zniszczona, zadeptana tak że miejscami mozaika jest całkowicie niewidoczna, można by już ją wymienić. Czysto, porządek. Na szybie oferty gier-zdrapek od 2 zł, z boku w stojaku czyste kupony do wypełniania dla chętnych. Ściany tej kolektury też przydało by się odświeżyć.
Znajoma bardzo chwaliła ten sklep nazywając jego towar ekskluzywna odzieżą używana. Czy używany równa się ekskluzywny ? Trudno mi powiedzieć. Byłam tu kiedyś ale jak pamiętam nie zachwycił mnie niczym, postanowiłam sprawdzić czy było to tylko pierwsze, przypadkowe wrażenie i faktycznie jest inaczej. Wystawa owszem zachęcająca ale sam obraz to za mało. Wewnątrz trzy klientki, przebierające, przymierzające wybraną odzież. Towar poukładany, część rozwieszona na wieszakach. Jak na używaną odzież w stanie całkiem dobrym ale ceny moim zdaniem za wysokie, zaczynają się od 10 zł w "górę", buty od 30 zł to oferta prawie nowego artykułu, mnóstwo torebek ale cen przy nich nie było, niektóre wyglądaył na nowe ale inne zniszczone, ubranka dla dzieci, no i bielizna - takiego artykułu jako używanego nie odważyła bym się sprzedawać, nie mówiąc już o kupnie, no ale nie ja tu handluję. Obsługująca pani całkiem miła kobieta, jak pamiętam był tu ktoś inny mało sympatyczny, tym razem szczupła kobieta w gustownych okularach, związane włosy w kucyk, miłym głosem odpowiada na zadane pytanie, nadaje całkiem sympatyczną atmosferę temu miejscu. Osobiście nic tu nie kupiłam, może bym coś znalazła ale jak na używaną odzież uważam że za wysoko tu się cenią. Zresztą, każdy towar podobno ma swego kupca !
Wiele można sobie wyobrazić ale zabawki wzdłuż jednej ze ścian sklepu mięsnego to co najmniej przesada, żeby nie uznać za nadużycie - gdzie tu podstawowe zasady higieny, przecież w tym sklepie sprzedaje się surowe mięso i wyroby wędliniarskie. Wprawdzie z pomieszczenia tego sklepu wchodzi się do drugiego lokalu handlowego, który między innymi zabawki oferuje ale skoro ma tam za mało miejsca to niech zmniejszy asortyment a nie posiłkuje się powierzchnią lokalu mięsnego. Oj, przydałoby się szkolenie pracownikom i właścicielom. Ceny tego sklepu nie należą do najniższych, ale wyroby w większości mają dobrą, a nawet bardzo dobrą renomę, szkoda tylko że nie każdy noże sobie na nie pozwolić. Właściciele mają swój ubój, przetwórnię i sklep więc mogliby pozwolić sobie na nieco niższe ceny i tak by nie stracili bo przecież pośrednictwo jest wykluczone. To co w innych sieciach idzie dla pośredników-dostawców tutaj pozostaje, a więc koszty są mniejsze. Gdyby obniżyli ceny, obrót by im się zwiększył, zyski by podskoczyły i społeczeństwo byłoby zadowolone. Kupiłam tu kiełbasę szynkowa 21,99 zł/kg i kiełbasę kruchą 17,40 zł/kg . Poprosiłam o 20 plasterków szynkowej, w domu okazało się że ekspedientka ukroiła 24 plasterki (łupać klienta jak się da, wszystkie chwyty dozwolone), dobrze,że ta druga kiełbasa cienka i tylko 3 pętka wzięłam, nic dołożyć się nie dało. Za tę ilość niewielkich zakupów zapłaciłam prawie 18 zł. Obsługująca starsza pani w fartuszku, włosy krótkie, miła, uprzejma owszem, ale fałszywie to brzmi gdy w domu okazuje się, że klient ma dołożone towaru. Druga pani nie obsługiwała ale za to myła szyby chłodni i nie zważając, że robi to w pobliżu mięsa w najlepsze pryskała płynem do szyb. Dobrze, że ja mięsa nie brałam. Jedyny plus mojej wizyty to zakup "dobrej" wędliny i szybka obsługa. Była jedna klientka i nie dziwię się, że tłumów nie było.
Robiąc zakupy o tej porze, niewiele można się spodziewać ale nie w tym sklepie, tu przeważnie wszystko można dostać bez nerwów i stresu, że wcześniej w ciągu dnia nie było czasu na tego typu działania. Już po przejściu bramki promocyjna cena bananów zaprasza 2,99 zł/kg - to aż niespodziewane zjawisko, ta promocja trwa już chyba trzeci tydzień i dobrze, wszak nie od dziś wiadomo że zysk przynosi głównie obrót towarem, a cena jest dodatkiem - im niższa, tym większy obrót. Wzięłam banany choć nie to było głównym celem wizyty. Marchewka - ładna dorodna, już tegoroczna 2,99 zł/kg, koncentrat pomidorowy 1,29 zł/ słoiczek, makaron Spaghetti i stoisko mięsne, tu poprosiłam o zmielenie mi łopatki 11,99 zł/kg, ekspedientka, miła dziewczyna, odkroiła kawałek jaki chciałam, zmieliła, z uśmiechem, bez oznak niezadowolenia, że wybrzydzam, w międzyczasie parę "słów" zamieniła, życzliwie obsłużyła. W sklepie porządek, lady czyste, przestronnie, swobodnie można podejść do półek ,obejrzeć towar. Klientów kilku może kilkunastu, jasno, ceny widoczne. Przy kasie 2 klientów więc kolejka prawie żadna., obsługa sprawna. Pracownicy w odzieży ochronnej, jak trzeba używają rękawiczek jednorazowych (stoisko mięsne), mili, uprzejmi jak zawsze. Jak dotąd zakupy w tym sklepie to dla mnie przyjemność.
Mimo pory zbliżającej się do wieczora kupiłam tu świeży chlebek, cokolwiek przypieczony, cena cokolwiek nie niska, sporo ponad 2 zł za chleb 0,6 kg w dodatku wizualnie jeszcze nie spalony ( z tego powodu powinni coś przecenić) ale trudno biorę co jest, jeść przecież trzeba a chleb to podstawa. Mogłabym gdzie indziej kupić ale ten jest pieczony na naturalnym zakwasie, metodą tradycyjną w piecu węglowym (taka informacja jest w sklepie) i czasem wypada zjeść coś zdrowszego. Dwie obsługujące, miłe, sympatyczne panie w średnim wieku, w fartuszkach ochronnych, włosy krótkie, skore do żartu i rozmowy z klientem, pieczywo podają w rękawiczkach jednorazowych. W sklepie czysto, porządek, jasno, trochę dusznawo ale i pogoda na zewnątrz deszczowa, to nie jest bez wpływu na warunki sklepowe.W sklepie było 2 klientów więć można powiedzieć że ruch handlowy niewielki ale pora też takiemu stanowi sprzyjająca więc dostęp do artykułów na regałach swobodny, mimo wąskich dwóch alejek.Mnie najbardziej ucieszył fakt, że kupiłam świeży chleb co o tej porze dnia należy do rzadkości.
To biuro rachunkowe poleciła mi moja przyjaciółka z Opola, która korzysta z jego usług. Mieści się ono w Inkubatorze Przedsiębiorczości na obrzeżach miasta na I piętrze. Obsługą klientów zajmuje się dwóch panów, jeden w średnim wieku siwawy, drugi stosunkowo młody, krótko obcięte włosy, zadbani, ubrani stosownie do pracy biurowej.Weszłam, właśnie wychodziła jakaś pani. Duże ciemne biurko a właściwie zestaw mebli biurowych, porządek, urządzenia biurowe, jakieś dokumenty w pólkach. Poproszono mnie abym usiadła, wysłuchano mojej sprawy, udzielono mi niezbędnych informacji, przedstawiono ofertę wspólpracy, jasno, bez krętactwa i zbędnych dywagacji. Muszę przyznać , że jest to dotąd najlepsza z ofert jakie udało mi się rozpoznać. Usługa miesięczna w moim przypadku to koszt 123 zł, oczywiście jeśli pojawią się nowe okoliczności, koszty również mogą ulec zmianie. Rozmawiający ze mna pracownik miły, uprzejmy, głos stonowany, na nic nie naciskał,przedstawił ofertę pozostawiając mi swobodę decyzji. Pełna kompetencja i profesjonalizm. Zdecydowałam, że rozpocznę współpracę z tym biurem i chyba się nie pomylę jeśli innym też zaproponuję, ale to się dopiero okaże. Póki co na dzień dzisiejszy oceniam wysoko przedstawioną ofertę.
Ta stacja znajduje się na drodze wylotowej z Nysy w kierunku Opola. Wstapiłam tu z mężem aby zjeść Hot-doga co nie udało się namna Orlenie, tutaj pełny wybór i muszę przyznać nawet smaczny, cena 3,99 zł/szt. to taka normalna - standard. Na stacji czysto, duży parking, też dla Tirów, których sporo tu dzisiaj stało (niedziela). Podjazdy do dystrybutorów obszerne, 10 stanowisk do tankowania, w ofercie paliw "pełen wachlarz": Pb 95, V-Power, V-Power Diesel, Diesel Extra,V-Power Racing, LPG. Takim wyborem paliw nie każda stacja może się poszczycić. Ceny zbliżone do innych stacji, stadardowych paliw nawet tańsze o 1-2 gr na litrze. W sklepiku miły pracownik, uśmiechnięty, proponujący dodatkowe artykuły. Widoczne monitory kontrolujące sytuację na zewnątrz, czysto. Oferowane tu artykuły to m.in. słodycze, napoje, zabawki, papierosy, gorące przekaski, słowem każdy może znaleźć coś dla siebie przydatnego jeśli tylko ma życzenie i ochotę. Jasno, obszernie, miła obsługa, przyjemnie. Klientów było nie mało ale o dziwo kolejek też nie było.
Wracając z "Lata Kwiatów" wstąpiliśmy tu na Hot-doga i skorzystać z toalety. Hot-doga niestety nie udało się zjeść bo zwyczajnie nie było ciepłych kiełbasek jak poinformowała miła pracownica Iwona usprawiedliwiając tą sytuację sporym nawałem jaki podobno przed chwilą mieli, wtórował jej drugi pracownik Grzegorz równie miły i życzliwy choć trochę zażenowany tą sytuacją bo każdemu klientowi oboje musieli się tłumaczyć.Widać dzisiaj za mało tu pracowników do obsługi.Oboje ubrani w koszule firmowe, identyfikatory, dziewczyna czarne upięte włosy,sympatyczny wyraz twarzy, delikatny makijaż, chłopak włosy blond-dredy, związane z tyłu głowy, zadbany.W zamian proponują inne przekąski aby uratować niewygodną sytuację braku Hot - dogów na które trzeba by czekać jakieś 10-15 minut. Zrezygnowaliśmy uznając,że na innej stacji może zjemy. Skorzystaliśmy tylko z toalety i muszę przyznać, że czystość tutaj jest na najwyższym poziomie - czuć ją w powietrzu, aromat unoszący się w powietrzu tak miły dla nosa, jakiego na wielu stacjach można by sobie tylko życzyć, czyściutko, woda bieżąca, ręcznik papierowe, karta kontroli czystości uzupełniona. Tylko jakaś dowcipna pani zostawiła czarnym pisakiem informację na dolnej części futryny drzwi dla zainteresowanych z numerem telefonu i treścią "panowie dla pań, dyskrecja". Podróże kształcą, czego to się człowiek nie dowie, nawet idąc do toalety na przydrożnej stacji paliwowej.Tak swoją drogą stacja powinna pobierać opłatę za reklamę - bądź co bądź to jednak reklama.
Dzisiaj bardzo miła niespodzianka - zatankowałam benzynę o 10 gr taniej na litrze, zamiast 5,09 zł/litr zapłaciłam 4,99 zł/litr ale tylko dlatego, że do baku wlałam 30 litrów bo na taką ilość i za taką cenę jest ta promocja, nby niewiele bo tylko 1 zł mniej na 10 litrach, ale ostatnio dużo jeżdżę więc "ssanie" z baku jest konretne. Na stacji nikogo nie było z wyjątkiem obsługującej kasjerki Natalii, blod włosy, upięte, makijaż delikatny, zadbana, uśmiechnięta, nie widać na jej twarzy oznak niezadowolenia, że mimo niedzieli i deszczowej pogody pracować musi, ubrana w koszulę firmową-orlenowską, identyfikator, kilka słów ze mną zamieniła w międzyczasie gdy terminal trawił kartę kredytową a potem naliczał punkty Vitay. Rzadko zdarza mi się trafić aby nie było innych klientów, ale czasem się zdarza.W wyglądzie stacji nic się nie zmienia, dojazd nierówny, podjazd przy dystrybutorach do przyjęcia w miarę możliwy choć remont by mu się przydał. Dystrybutory skupione zbyt blisko ale dzisiaj nie miało to znaczenia, nie było innych klientów więc czekać nie musiałam. Podjechałam, do baku konkretniej wlałam, z kasjerką kilka słów zamieniłam i w krótkim czasie Orlen opuściłam.
Dziwnym trafem EKO i trzy Biedronki dziś odwiedziłam ale najważnieszego - marchewki do rosołu na jutro nie kupiłam. Późna godzina więc tylko w tym sklepiku, zlokalizowanym w holu dawnego dworca PKP, nadzieja że jakąś , choć marną, uda mi się kupić. Udało się i to nie marną a całkiem przyzwoite cztery sztuki kupiłam za które 1,08 zł zapłaciłam. Klientów praktycznie nie było żadnego, dochodził tylko gwar z lokalu w głębi, który jest miejscem spotkań miłośników gry w bilard i na automatach. Mimo późnej pory obsługująca dziewczyna uśmiechnięta, miła, zamieniła ze mną kilka "lekkich słów", coś zażartowała, w fartuszku, włosy upięte. Kupić tu można wiele artykułów spożywczych, warzywa, owoce, prasę, papierosy, zabawki. Rozłożenie warzyw trochę nie ciekawe, trzeba uważać aby pończoch nie potargać w wąskim przejściu do okienka kasowego, pomidory mają nie tanie 3,99 zł/kg, ziemniaki ponad 1 zł/kg, o jabkach nie wspomnę bo w ogóle wszędzie ich cena jest bardzo wysoka. W holu dworca jest bardzo jasno, ceny przy artykułach widoczne, odręcznie napisane. ten sklepik zajmuje blisko połowę holu, reszta należy do innego handlowca, który dziś też jeszcze pracował.Zimno bo pogoda brzydka, drzwi wejściowe to stare metalowe wrota, jak to na dworcach z czasów PRL-u, brudne,odrapane, ciężko się otwierające.
Być obecnym w trzech Biedronkach jednego dnia to istny "nalot" z mojej strony. Byłam z wizytą u babci, która wykorzystując moją obecność poprosiła abym zawiozła ją na zakupy do tego sklepu. Babci się nie odmawia więc pojechałyśmy. Sklep mieści się na placu handlowym Strzelina przy drodze wylotowej na Dzierżoniów. Parking jest tu spory ale przeznaczony dla klientów nie tylko Biedronki lecz także innych znajdujących się tutaj sklepów. Mimo godziny "lekko"popołudniowej, sobotniej, ruch tu całkiem spory ale problemu z zaparkowaniem nie było. Przed sklepem gablota oszklona z ofertami promocyjnymi, kosz na śmieci, wózki na zakupy ustawione w rzędzie. Moja rola ograniczała się jedynie do prowadzenia wózka, babcia pakowała artykuły, które były jej potrzenme. Zgrzewka napojów pomarańczowych, woda mineralna 2 butelki po 5 litrów,opakowanie kiełbasy śląskiej 6,99 zł, 10 kg cukru 3,49 zł/kg, 1 kg marchewki, 2 główki kapusty, kilkanaście pomidorów 2,79 zł/kg, 2 pudełka masła roślinnego 3,29 zł/opakowanie, 10 kg soli 0,99zł/kg, 2 litry oleju, ,6 opakowań śmietany, 4 kostki masła, 2 strucle owocowe 4,69 zł/szt. ( piec się nie opłaca), 4 pudełka mleka 2,39 zł/szt.6 rogalików 0,94 zł/szt. i wózek zakupów ledwo do kasy dopchałam. kolejka nie duża 3 osoby, kasjerka miła, uśmiechnięta, do każdego klienta coś zagada, zażartuje, babcia z natury jest komunikatywna, nawet "diabła" by rozbawiła. Szybko , sprawnie bez większych problemów zakupy załatwiła. Jedyne co w sklepie nie bardzo mi się podobało to zbyt wąskie przejścia między regałami, minięcie się z innym wózkiem jest miejscami trochę problematyczne, trzeba uważać aby artykułów nie postrącać z półek. Towary oznakowane metkami z ceną i nazwą artykułu, posegregowane asortymentami. W sklepie porządek, tu i ówdzie widać pracownika ubranego w odzież ochronna - biedronkową, identyfikator, wszystko jak trzeba w tym wzgledzie.Klientów jeszcze sporo w sklepie było, więc i pracownicy mieli sporo roboty. Przy kasie dostępna gazeta "Kropka" więc babcia też ja sobie dobrała.
Czego nie kupiłam w poprzedniej Biedronce, miałam nadzieję kupić w tej i nie zawiodłam się. Weszłam do sklepu, przy przejściu przez bramkę ulotki reklamowe, w sklepie porządek, przestronność, dostęp do regałów swobodny, klientów kilku może kilkunastu, udałam się do stoiska z roślinami. Wybór bardzo duży, 2 pojemniki dorodnych różyczek 7,99 zł/wiązanka (żółte i czerwone), duży wybór roślin doniczkowych zielonych i kwitnących w cenie od ok. 4-15 zł. Przez moment wahałam się czy aby nie wziąć kwiatka w doniczce, ale ostatecznie zdecydowałam się na wcześniej zamierzone róże, 2 pęczki zrobię z nich ładną wiązankę. Dwie kasy obsługiwały, przy nich 3 i 4 klientów, zmierzałam do krótszej kolejki ale nie zdążyłam stanąć bo od trzeciej kasy słyszę „zapraszam” więc podeszłam , zapłaciłam i Biedronkę opuściłam. Pracownicy sklepu widoczni z daleka po charakterystycznych koszulkach, zajęci swoimi obowiązkami, mili, uprzejmi, widziałam jak klientce przy kosmetykach jedna dziewczyna coś doradzała, pokazywała. Przed sklepem też porządek, w boksie obok poustawiane wózki na zakupy, nad nimi informacja o rodzajach monet jakie przyjmują, duży kosz na śmieci. Parking tej Biedronki przystosowany do parkowania bardzo dużej ilości samochodów, równo kostką wyłożony. W gablocie przed sklepem oferty niektórych promocyjnych artykułów, oferują towary: i dla pań, i panów, i dzieci, i na wakacje.
Poprzedniego dnia widziałam w tym sklepi wiązanki róż (15 sz.) w ofercie sprzedażowej w bardzo atrakcyjnej cenie 7,99 zł/wiązanka więc podjechałam aby kupić 2 wiązanki i zrobić z nich bukiet na okazję dzisiejszej wizyty, jaką mieliśmy z mężem w planie. Wracając z innego sklepu, podjechałam pod tą Biedronkę, zaparkować udało mi się nieopodal bo parking był „ful”, zresztą parking przy tym sklepie jest bardzo mały, o wiele za mały jak na popularność tej sieci handlowej, mieści się na nim maks. 20 samochodów, więc w godzinach szczytu każdy parkuje gdzie mu się uda. Dziś sobota więc godziny szczytu są praktycznie od rana. Przed sklepem w gablotach bieżące oferty promocyjne, porządek, wózki poustawiane w rzędzie. Weszłam do sklepu, koszyków zabrakło no to wzięłam małe, płytkie pudełko ( to też jest tutaj dopuszczalne). Idąc pierwszą alejką „zgarnęłam” 2 butelki wody mineralne 1,89 zł/ butelka 1,75 l i skierowałam się od razu do stoiska z kwiatami. Bardzo rozczarował mnie widok – w 2 pojemnikach 4 zestawy róż (1 żółty, 2 czerwone, 1 herbaciany) – ich wygląd naganny: podwiędłe, sczerniałe płatki, zwiędłe liście, niektóre kwiaty obwisłe. Jest ranna godzina, sklep od niedawna czynny (od 7 -ej), pracownik powinien je zabrać zanim otworzono sklep aby klient nie krytykował jakości towaru. Brak danego artykułu jest do przyjęcia ale jego wątpliwa jakość wystawiona do sprzedaży (moim zdaniem) jest niedopuszczalna. Przeważnie chwalę tą sieć handlową, tym razem jednak muszę zganić. Komuś brakło wyobraźni, wiedzy a może zwyczajnie czasu – nic nie usprawiedliwia takiego stanu. Dobra cena nie powinna równać się byle jakiej jakości. Stanęłam do kasy z najkrótszą kolejką (7 osób), 3 stanowiska kasowe obsługiwały, czwarte nie. Klientów ogrom więc kasjerki miały co robić. Wygląd pracowników bez zarzutu: firmowe koszulki, identyfikatory, włosy krótkie lub związane, miłe, uśmiechające się do klientów. W sklepie porządek, jasno, przestronność cokolwiek ograniczona , ale ilość klientów ten stan usprawiedliwia. Kasjerka Gabrysia – miła dziewczyna, uśmiechnięta; mówię – spory młyn tu macie; z uśmiechem odpowiada – w soboty tak zawsze; nie narzeka , nie grymasi, nie okazuje niezadowolenia; zachowanie bez zarzutu. Zapłaciłam 2,98 zł, kasjerka podziękowała , zaprosiła ponownie i opuściłam sklep. W tej Biedronce nie dokonałam oczekiwanego zakupu, może w drugiej będę miała więcej szczęścia.
Sobota rano, ludzi ogrom, na parkingu przy-sklepowym też przepełnienie, "igłę" z trudem wcisnąć może się uda, ale jakiś klient odjeżdżał więc udało mi się zaparkować - trafiło mi się jak "ślepej kurze ziarno".W sklepie koszyków zabrakło, prowadzenie wózka mnie denerwuje więc weszłam bez, zapatrując się po przejściu przez bramkę w kilka reklamówek jednorazowych, wielu innych klientów też tak zrobiło. Tak wogóle to sklep powinien się zaopatrzyć w większą ilość koszyczków. Mleko, śmietana, masło, świeżych bułeczek nie było więc stanęłam w długiej kolejce na mięsnym stoisku aby coś na jutrzejszy rosół kupić. Trzy dziewczyny uwijały się jak mogły ale niestety kolejka przesuwała się marnie, tym bardziej, że kilku klientów zamówiło miejsce w kolejce i poszli po inne artykuły.Po przeszło pół godzinnym wolnego przesuwania się kolejki dotarłam do miejsca obsługi - trochę wołowiny, coś z kurczaka, kawałek indyka, schab, nie chciało mi się stać w drugiej kolejce do wędlin więc udałam się do kasy. Trzy stanowiska kasowe nie dawały rady, trzeba było znowu stać w kolejce. Kolejki były tak długie, że do artykułów w pobliżu kas (w promocyjnych cenach napoje i batoniki, a także stoisko z prasą) dostęp był wyrażnie utrudniony. Taka ilość klientów przerosła w tym momencie możliwości obsługi, trzy stanowiska kasowe okazały się mało wydolne, w dodatku problemy z terminalem, płacić można było tylko gotówką. Na sklepie też pracowników niwielu - tylko 1 chłopak, po informację czy zapytanie można było udać się na stoiska lub do kasy ale kasy tak oblężone, że raczej trudno się do nich dostać.Mimo takiego zamieszania pracownice miłe, uśmiechnięte, tłumaczą jak mogą niedogodności, jeden z klientów musiał sporo artykułów zostawić bo zwyczajnie nie miał tyle gotówki a kartą nie dało się zapłacić. To nie wina pracowników,że na łączach coś nie "gra", ale klienci na nich wyładowują swoje niezadowolenie. Na takie sytuacje szefostwo sklepu powinno chyba znaleźć jakieś rozwiązania awryjne (trudno mi nawet radzić jakie).Klient przede mna miał młode ziemniaki, więc zjęłam kolejkę i poszłam sobie też je dobrać, jaka miła informacja 0,99 zł/kg (cena super, tylko brać). Wróciłam do kolejki i sporym czasie dotarłam do kasy, rachunek 39,87 zł, w portfelu miałam 40 zł, więc udało mi się zapłacić za całość zakupów bez konieczności rezygnacji z jakiegoś artykułu.
Jak ja dzisiaj szybko sprawę tutaj załatwiłam - podjechałam pod dystrybutor, zatankowałam 20 litów benzyny po 5,08 zł, zapłaciłam w kasie kartą i mogłam odjechać, w sumie moja wizyta tutaj trwała chyba do 10 minut, taka sytuacja to rzadkość, trafiłam tak,że nie było innych klientów więc mimo zacieśniena 5 stanowisk do tankowania benzyny bez przeszkód wykonałam ciąg czynności. W kasie miła dziewczyna, uśmiechnięta, życzliwa, chetnie nawiazująca kontakt słowny i zanim terminal "przefiltrował" kartę płatniczą, zdążyłyśmy nawet zażartować. Obsługująca zaproponowała napoje dodatkowo punktowane, płyn do spryskiwacza ale nie potrzebowałam - starała się jak mogła zadowolić klienta, zadbać o utarg i zbycie towaru. Włosy ciemny blond, związane w kucyk, delikatny makijaż, zadbana, koszula firmowa, identyfikator - wszystko tak jak powinno być. to co zamierzałam tutaj załatwić - załatwiłam. Jedynie dojazd do podjazdu prosi załatania dziur i zagłębień, na podjeżdzie też przydałoby się nawierzchniię odnowić, poza tym czysto, porządek, kosz na śmieci dostępny, informacja o zakazie palenia papierosów w obrębie stacji też widoczna, przy okienku kasowym aktualna gazetka- katalog Orlenu. Zatankowałam, zapłaciłam, punkty VITAY mi naliczono i odjechałam.
W tej piekarni PSS-u znalazłam się bo w ich sklepie bułek nie kupiłam, w piekarni też szczęścia za wiele nie miałam bo dostały mi się jedynie 2 bułki-pizzówki w dodatku z tak skąpą ilością sera żółtego i ketchupu, że wyglądały jakby widokiem pizzy się tylko zaraziły, a nie pizzówkami były. Trudno, wzięłam co było, cena też "słuszna" 1,35 zł/szt w dodatku paragonu też mi nie dano, zresztą kasy fiskalnej nie widziałam. Obsługujący pan ,jak na pracownika piekarni przystał, w stroju odpowiednim, tylko nie zbyt czystym, o bardzo donośnym głosie, radosny, życzliwy. Wygląd pomieszczenia niezbyt ciekawy - pożółkłe zacieki na suficie, śmieci na podłodze, szyby wyklejone od środka piekarni reklamą (to raczej nie mieści się w granicach przeznaczenia piekarni), maszyna do krojenia chleba odrapana, widać na niej znak "czasu", biurko tak stare,że chyba PRL pamięta,na biurku bałagan - jakieś dokumenty, resztki ziaren z pieczywa, okruchy, szafa - aż dziw, że jeszcze się nie rozleciała - stoi rozpadająca się, w kącie puste kosze na pieczywo, na podeście kilka koszy z pieczywem, na wózkach chleb do sprzedaży, francuzy i kilka nieudanych pizzówek, brak oznaczeń cenowych, obsługujący wrzuca pieniądze do pudełka w szufladzie. Coś do zjedzenia kupić mi się udało, specjalnie mnie to nie zadowoliło, ale przynajmniej głód poranny zaspokoiło.
O tak wczesnej porze na świeżą bułeczkę można liczyć ( i się przeliczyć) w tym sklepie ponieważ mają swoją firmową piekarnię, która dostarcza im pieczywo. Jednak dziś nie miałam szczęścia, nie mieli już drożdżówek, bułki zwykłe twarde (kamyczkowate) a rogale jakieś rozlazłe, nieudane. Miła ekspedientka poradziła mi udać się do piekarni, bo podobno tam jeszcze powinni mieć. Na wszelki wypadek (gdyby w piekarni zabrakło bułek) wzięłam chałwę - mały batonik a prawie 3 zł (Biedronka ma taniej, ale jeszcze zamknięta) bo nim do Brzegu dojadę "żołądek z głodu mi się przekręci". W sklepie 8-10 klientów, też z pieczywa nie zadowoleni, robią inne zakupy.Prawdę mówiąc coraz częściej zdarza się, że pieczywa brakuje - powinni więcej zamawiać bo w końcu klienci przestaną przychodzić. Liczyłam na drożdżówkę i się przeliczyłam, jak w piekarni nie kupię to na śniadanie zostanie mi chałwa.Stanęłam w kolejce, chyba jako szósta , jedno stanowisko kasowe obsługiwało.W sklepie obecne 3 pracownice, jedna na kasie, druga na stoisku z wędlinami obsługiwała starszego pana, trzecia doradza coś klientce przy regałach. Wszystkie pracownice w fartuszkach, włosy krótkie lub związane,dziewczyny zadbane, miną nadrabiają braki w pieczywie, uśmiechają się do klientów, rozmową zabawiają,zażartują, do kompletu ich wyglądu i zachowania dodałabym jeszcze identyfikatory.W sklepie czysto, porządek tylko w układzie rozmieszczenia artykułów nic się nie zmieniło - napoje w butelkach stoją na posadzce, trzeba uważać aby ich nie przewrócić, worek z ziemniakami też na posadzce zamiast na podeście, pomidory obok zniczy, nad nimi rajstopy i podkolanówki, z drugiej strony przylega prasa. W przedsionku sklepu jakiś pan spożywał piwo, siedząc na parapecie okna - widok niezbyt łaskawy.Bułek nie kupiłam - trudno, może w piekarni będę miała więcej szczęścia.
Równo z godziną otwarcia weszłam do tego sklepu,w drzwiach przywitała mnie uśmiechnięta, wręcz rozpromieniona pracownica słowami:dzień dobry, zapraszam. Zażartowałam - pierwsi będą ostatnimi, powinnam chyba poczekać aż ktoś inny wejdzie; pracownica roześmiała się - nie będzie chyba tak źle, z mojej strony nic pani nie grozi a do zamknięcia sklepu na pewno nie spędzi pani tu czasu; no na-pewno nie - odpowiadam i w tej przyjaznej atmosferze zaczęła się moja obsługa. Pracownica pomogła mi dobrać papier wizytówkowy, pokazała mi wszystkie wzory jakie miała, potem taśmę dwustronną, też sporo tego do wyboru było, długopisy, naboje do pióra. Podliczyła, zapłaciłam prawie 15 zł i mogłam opuścić sklep, również jako pierwszy obsłużony klient. Na odchodne ekspedientka zażartowała z uśmiechem - i znowu jest pani pierwsza: no faktycznie - mówię. Obsługująca to bardzo otwarta i komunikatywna osoba, klienci lubią takie podejście, czują się wtedy bardzo komfortowo.Przyjazny wyraz twarzy z rana w piątek to może być zapowiedź całkiem udanrgo dnia. Gdy zbierałam się do wychodzenia z zaplecza wyłoniła się druga pracownica ze słowami - dzień-dobry; odpowiedziałam i dodałam - i od razu do widzenia; to rozbawiło i tak wesołą sytuację.W sklepie czyściutko, wysprzątane , artykuły rozmieszczone tak aby nie wadziły klientom, w ofercie mnóstwo artykułów - zabawki, papiernicze, biurowe,czytelnicze itp.Zrobiło się tu jakoś przestronniej dla poruszania się, widać coś tu zmieniono w rozkładzie towaru, bo jak ostatnio pamiętam było mniej miejsca do poruszania się.
Do tego sklepu podjechałam po dwa artykuły: kawę i wodę mineralną, ale wyszłam z pięcioma bo idąc po drodze wzięłam jeszcze cukier 3,49 zł/kg (10 groszy potaniał), mąkę tortową 1,55 zł/kg (chyba najtańsza w okolicy, jakość bardzo dobra, sprawdzona) i 3 pomidory 2,49 zł/kg.Na sklepie pracownicy uwijający się przy wykładaniu towaru, widoczni z daleka, po charakterystycznych strojach rozpoznawalni, mimo stsunkowo późnej pory stać ich jeszcze na żarty, uśmiechy i przychylne podejście do klientów, których już nie wielu po sklepie się przemieszczało z wózkami lub koszykami. W sklepie porządek, jasno, miejscami opakowania z towarem do ułożenia na półkach ale nie utrudnia to specjalnie przejścia między regałami. Nie miałam czasu na przegladanie - co ciekawego w koszach na promocji bo prawie jak "wicherek" przemierzyłam sklep. Przy kasie dwóch klientów więc specjalnie się nie naczekałam. Na stojaku aktualny numer gazety "Kropka", przy bramce przed przejściem na sklep dostępne ulotki z ofertami Biedronki, kto ma ochotę bierze, inni przechodzą obojętnie. Kasjerka Marta uśmiechnięta, rozpromieniona (aż miło popatrzeć) proponuje reklamówkę kazdemu klientowi, jedni biorą, inni nie, ja też miałam swoją. Z założenia przed wejściem do sklepu miałam zapłacić niespełna 14 zł ale jak to kobieta, to i owo po drodze dobierze i zapłaciłam prawie 20 zł. To niewiele jak na zakupy, które zrobiłam, w końcu wszystko jest mi potrzebne a za darmo nic w sklepach nie ma.Na parkingu też samochodów nie wiele, pewnie tacy jak ja klienci spóźnialscy, którym czegoś w domu zabrakło. Ale muszę przyznać jedno - przed sklepem nie widziałam porozrzucanych niedopałków papierosów - ktoś chyba posprzątał!?
Kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi ? Niekoniecznie ! Póżno (jak na porę dnia) do tego sklepu przybyłam - zadowolona go opuściłam ! Bułeczki świeże, jeszcze pachnące cieplutkie 0.29 zł/szt., świeży mielony karczek - 10,99 zł/kg, też dostałam, dobre wino do kolacji - 19,70 zł/litr także wybrałam, szynkę wiśniową w plasterki mi pokrojono - 21,99 zł/kg i zakupy zrobione.W kasie kartą zapłaciłam bez obawy że gotówki mi nie starczy. Ten sklep sprzyja klientom, choć inni mogą mieć odmienne zdanie, jednak ja nie mam co się czepiać.Obsługa na poziomie, dysponuje właściwą wiedzą co do kontaktów z klientem, jak zawsze uśmiechnięci pracownicy na usługach dla przychodzących osób, widoczni i rozpoznawalni po strojach firmowych, każdy z identyfikatorem, zajęci swoimi obowiązkami nie denerwują się gdy klient o coś pyta, doradzą, spełnią życzenie np. co do kawałka mięsa (mniej tłusty).Jak na stosunkowo późną porę dnia klientów całkiem sporo ale nie przeszkadzają oni sobie na wzajem, miejsca w sklepie na tyle że swoboda poruszania się i dostęp do oferowanych artykułów zapewnione. Każdy towar oznaczony metką z ceną i nazwą, w sklepie jasno, czysto i wybór duży, oferty promocyjne oznaczone metkami w kolorze żółtym, więc" rzucają" się w oczy od razu. Dwa stanowiska kasowe dostępne w obsłudze, to też kolejki właściwie nie było. Jak zazwyczaj - szybko, sprawnie, be zakłóceń się zaopatrzyłam i zaspokojona zakupowo sklep opuściłam.Zapłaciłam, ile zapłaciłam, narzekać i czepiać się nie będę. W końcu tanio czy drogo to znaczenia względne, podobnie jak zakupy duże czy małe, każdy uważa jak chce.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.