Ta lodziarnia od lat przynosi ulgę i ochłodzenie w gorące, upalne, dni każdego lata. Jak sięgnę pamięcią, chyba od zawsze tutaj była. Bardzo dobra lokalizacja, niemal centrum miasta, zapewnia jej ciągłe istnienie. Oferowane są tutaj lody kręcone - automatu tzw. włoskie i porcje w postaci lodów gałkowych o różnych smakach. Na życzenie , pracownica przygotowuje zestawienia i kompozycje o różnych smakach z dodatkami lub bez. Dodatki to posypki, polewy i bita śmietana. W zależności od wielkości, porcje przygotowywane są w odpowiednio większym lub mniejszym wafelku. Są one w różnych cenach zależnie od wielkości przygotowanej porcji - mała 1,50 zł, średnia 2,50 zł, duża 4,50 zł. Do tego można sobie zażyczyć dodatki w cenie 0,60 zł. Wszystko estetycznie, z zachowaniem higieny przygotowane. Ja i moja rodzina preferujemy lody tzw. Włoskie. Dziś obsługiwała tu miła, starsza, uśmiechnięta pani w gustownym fartuszku z zielono – białym deseniem, krótkie włosy, rękawiczki foliowe na dłoniach. Druga, o wiele młodsza obsługująca zajmowała się sprzedażą lodów na gałki w okienku obok. Klientka przede mną nie umiała zdecydować się na rodzaj polewy, obsługująca przedstawiła jej po krótce walory smakowe i ostatecznie kupująca zdecydowała się na „toffi”. My nie mieliśmy takiego dylematu bo zadowoliły nas tylko porcje średniej wielkości bez dodatków. Ta lodziarnia cieszy się sporym powodzeniem i na brak klientów w gorące, letnie dni nie narzeka.
Ostatnio dość często zdarza mi się zaglądać do tego sklepu a to za sprawą gorących dni, które znów zafundowała pogoda, chyba jako ostatnie „podrygi” lata, co z kolei wzmaga spożycie wody mineralnej. Woda Turniczanka jest tu do nabycia w cenie 0,79 zł/2 litry, to bardzo dobra cena, zważywszy że woda ta nadaje się także do parzenia kawy. Przechadzając się po sklepie i oglądając różne artykuły spodobał mi się pojemnik na śniadanie dla dziecka z ilustracją, bardzo modnych ostatnio aut: zygzak, złomek, cena 5,99 zł/szt. Producenci prześcigają się w pomysłach, sklepy mają utarg i klientów, rodzice wydatki a dzieci frajdę. Życie toczy się kołem i każdemu należy się odrobina przyjemności (cokolwiek to znaczy). W sklepie porządek, artykuły poukładane na półkach i w koszach, wszystko oznaczone metkami z nazwą i ceną, widoczne bez doszukiwania się. Sklep bardzo duży, to w końcu market. Klienci mogą zaopatrzyć się w wózki na zakupy lub koszyki, miejsca do poruszania się sporo, klienci nie obijają się o siebie, na sklepie widoczni pracownicy przy uzupełnianiu braków na półkach, ubrani w koszulki koloru czerwonego – barwy firmowe tej sieci. Starsza pani poprosiła pracownika – młodego chłopaka aby odczytał jej datę przydatności do spożycia na jakiejś konserwie, zrobił to bez wahania z uśmiechem. Przy kasie obsługiwała mnie stosunkowo młoda dziewczyna Marta, długie, proste włosy, związane z tyłu głowy, pogodna, uśmiechnięta twarz, miły głos, każdego klienta witała, pytała czy życzy sobie reklamówkę, podziękowała za zakupy. Miło, sprawnie, sympatycznie.
O ile parter tego sklepu (art. spożywcze)nie zdobył mojego uznania, o tyle piętro (pozostałe artykuły) znacznie częściej i chętniej odwiedzam w celach zakupowych. Zróżnicowanie i ogrom artykułów, niemal z każdej dziedziny, oferowane są na bardzo dużej powierzchni sklepu dzięki czemu dostęp do asortymentów jest w pełni swobodny. Wszystko jest pogrupowane – do sprzątania, do ogrodu, dla kobiet, dla mężczyzn, dla dzieci, do dekoracji, do remontów, do łazienki, do kuchni itp. Obsługująca, młoda dziewczyna, schludnie ubrana, delikatny makijaż, długie włosy ciemny blond związane w „ogon”, bardzo sympatyczna, uśmiechnięta twarz, odnosząca się do klientów w sposób naturalnie miły i przyjazny. Najczęściej kupuję tu krem do rąk, czasem perfumy (wybór bardzo duży w cenach konkurencyjnych), farbę do włosów – pełen asortyment producentów i kolorów, choć ceny trochę wyższe, czasem zdarza mi się jeszcze coś dokupić jeśli nie mogę tego dostać gdzie indziej bo większość cen jest tu jednak wyższa, zwłaszcza jeśli chodzi o artykuły do zachowania czystości. Dziś jednak przyszłam z zamiarem konkretnego zakupu – pomadka 9,20 zł/szt. i krem do rąk – 3,10 zł/szt. Po wejściu na piętro od razu skierowałam się do konkretnego działu po krem, natomiast pomadkę nabyłam przy stanowisku kasowym. W sklepie porządek, ceny przy artykułach widoczne. Moja wizyta tutaj to jakieś 10 minut. Moja jasno sprecyzowana potrzeba nie wymagała dłuższego pobytu, dodając do tego jedną klientkę przede mną przy kasie i sprawność obsługi był to czas wystarczający. Kupiłam co chciałam i zadowolona opuściłam placówkę.
Lekkie, letnie buty na co dzień do pracy „rozleciały się” mojemu mężowi więc trzeba było udać się do jakiegoś sklepu z takim asortymentem i koniecznie coś kupić. Na pierwszy (i ostatni zarazem) „ogień” poszedł ten właśnie sklep, położony niemal w centrum miasteczka. Lokalowo mały, a nawet bardzo mały, powiedziałabym, składający się jakby z dwóch pomieszczeń, którego większość powierzchni zdominowały oferowane tutaj obuwie – damskie, męskie, dziecięce, sportowe, domowe, okolicznościowe, na upalne, chłodniejsze i deszczowe dni, itp. Oprócz wszelkiego rodzaju obuwia oferowane tutaj są także torebki, saszetki, pasty do butów, sznurówki, wkładki oraz świadczone są usługi szewskie. Przeznaczone do sprzedaży artykuły są bardzo ciasno poustawiane, zarówno dookoła obu pomieszczeń jak i po środku, co bardzo utrudnia swobodne poruszanie się i dostęp do poszczególnych towarów, minięcie się z innym klientem graniczy z cudem nie strącenia czegokolwiek. Jednak wybierać jest w czym. Obsługa to bardzo miłe, uśmiechnięte trzy dziewczyny, wystarczy powiedzieć o jaki konkretny zakup chodzi a już pokazują ofertę sklepu. W tym natłoku artykułów doskonale orientują się, gdzie co jest umiejscowione. Gdy tylko powiedziałam jakiego rodzaju obuwia szukamy dla męża, w ciągu niespełna minuty mierzył on kolejne pary. Jedna była odpowiednia co do zarówno koloru jak i fasonu. Krótka decyzja – dobre, biorę i już płaciłam za towar, jedynie 15 zł – to niewiele a nawet bardzo niewiele jak na lekkie obuwie na gorące dni. Szybko, jak mało kiedy przy tego rodzaju zakupach bo wizyta chyba nie trwała 10 minut i już byliśmy na zewnątrz sklepu.
Moja koleżanka z innej części Polski gdy była u mnie w odwiedzinach zorientowała się, że ceny podręczników i ćwiczeń są tu niższe niż w jej rejonie. Nie miała ze sobą wykazu tych książek a brakowało jej niektórych ćwiczeń więc dzisiaj zadzwoniła z prośbą abym zorientowała się w cenie i dostępności ćwiczeń z języka niemieckiego i angielskiego dla I klasy gimnazjum. Dla mnie to nie problem przeszłam się po placówkach oferujących ten rodzaj towarów i okazało się, że w ABC oferty są nie do przebicia, wprawdzie języka angielskiego nie było bo szkoły w naszym rejonie korzystają z innego wydawnictwa dla tego przedmiotu, natomiast ćwiczenia Magnet są w cenie 22,80 zł/sztuka pomniejszonej o 10 % rabatu, gdy zadzwoniłam nie posiadała się ze zdziwienia bo jej oferowano za kwotę 38 zł, więc jej kupiłam. Uznała, że w przyszłym roku zaopatrzy się w podręczniki gdy znów przyjedzie mnie odwiedzić. Ten sklep oferuje nie tylko podręczniki lecz także inne artykuły szkolne i biurowe, literaturę a także zabawki dla dzieci w różnym wieku, kartki okolicznościowe i wiele innych rzeczy. Sklep duży, przestronny, wszędzie czysto, nie widać kurzu, ani śmieci. Obsługujące to miłe, uśmiechnięte panie, zajmują się klientem jak należy, doradzają, nie wciskają drogich artykułów tylko oferują aby klient ostatecznie sam zdecydował. Rabaty to fajna sprawa, zawsze przyciągają klientów, zresztą podręczniki dla moich dzieci po części też tu zakupiłam.
Być w Brzegu i nie wstąpić do Centrali Rybnej po pyszną, świeżo smażoną rybkę, to do mnie nie podobne, tym bardziej że mam męża smakosza ryb smażonych a tutaj ten rodzaj jedzenia jest wyśmienity, zwłaszcza dorsz. Cena nie mała 42 zł/kg to sporo ale ta placówka na brak klientów nie narzeka a to też o czymś świadczy. Lokal, sporej wielkości, podzielony jest jakby na dwie części: jedna do handlu detalicznego ryb mrożonych, wędzonych i konserw: druga przeznaczona do handlu świeżo przygotowanymi potrawami z ryb i spożycia na miejscu, można też kupić na wynos (przeważnie tak robię). Poustawiane stoliki z krzesełkami, przykryte ceratką, czyste, żadnych plam ani resztek po innych klientach. Obsługująca miła, sympatyczna, starsza pani, bardzo komunikatywna i serdeczna w obsłudze. Gdy przyszłam stanęłam w kolejce jako trzecia osoba, dwie inne osoby spożywały jedzenie przy stolikach. Tak się złożyło, że stojący w kolejce brali tylko na wynos. Obsługująca z każdym zamieniła kilka miłych, nie zobowiązujących słów co nie przeszkadzało jej w wykonywaniu obowiązków. Raz dwa uwinęła się z klientami i po kilku minutach mogłam opuścić placówkę z dokonanym zakupem. W czasie gdy starsza pani zajmowała się obsługą po stronie przeznaczonej dla świeżo smażonych ryb, druga, o wiele młodsza obsługiwała klientów detalicznych. Obi pracownice w fartuszkach w kolorze niebieskim w drobne, białe groszki, włosy krótkie, czepki na głowach. Ich wygląd odpowiedni do miejsca pracy a zachowanie wobec kupujących bardziej niż stosowne, wręcz przyjacielskie. W powietrzu czuć specyficzny zapach ryb ale tego nie można zniwelować bo przecież to sklep rybny.
Wyjeżdżając z Biedronki nie omieszkałam „zaczepić” o sąsiadującą z nią stację Orlenu w dwóch celach: skorzystać z toalety i kupić Hot Dogi, także dla moich domowników. Zaparkowałam na małym parkingu, gdzie akurat miejsca nie brakowało, przy dystrybutorach też tłoku nie było bo raptem dwa samochody były tankowane. W sklepiku przywitały mnie dwie sympatyczne, uśmiechnięte i urodziwe młode pracownice: Magda i Małgorzata. Nie było klientów więc zakupu dokonałam „z marszu”, obsługiwała mnie Magda natomiast Małgorzata zajęła się przygotowaniem Hot Dogów na wynos 3,99 zł/sztuka, pani Magda zaproponowała też napój energetyczny ale nie jestem jego smakoszem więc podziękowałam, zapłaciłam, doliczono mi punkty VITAY i udałam się do toalety. Tu czysto, miły aromat w powietrzu, dostępna woda bieżąca, ręczniki papierowe, wieszak na torebkę. Przed wejściem Karta Kontroli Czystości – wypełniona na bieżąco. Wszystko jak należy. W sklepie też porządek, zapach kawy w powietrzu bo akurat jakiś klient się obsługiwał przy kawiarce, swobodne przejście między półkami z towarem różnego asortymentu – zabawki, słodycze, napoje, akcesoria samochodowe, prasa itd. Gdy wyszłam z toalety, moje Hot Dogi były już przygotowane do odbioru, zapakowane na wynos. Pracownica życzyła smacznego i miłego dnia, żegnając się ze mną. Miło szybko, sympatycznie, do 15 minut opuściłam parking tej stacji.
Trochę zamieszania było na parkingu przysklepowym, ponieważ trwały jakieś prace przy stawianiu lekkiej (na oko) konstrukcji jakiegoś pomieszczenia-budynku i przejazd w głąb parkingu był nieco utrudniony co z kolei powodowało irytację kierowców na siebie nawzajem, kto kogo miał przepuścić. Ja przejechałam bez problemu i zaparkowałam na miejscu, które zwolnił inny kierowca, ale byłam świadkiem z oddali jak starszy pan irytował się na młodego kierowcę, że ten wjechał choć takie prawo miał. Sklep bardzo obszerny powierzchniowo – pięć szerokich do przejścia alejek między regałami środkowymi i ciągami koszy mówi samo za siebie o swobodzie poruszania się dla klientów. W boksie przed sklepem równo poustawiane wózki na zakupy, rozglądałam się za koszyczkiem lecz nigdzie go nie zauważyłam więc weszłam bez i po wejściu zapytałam o to pracownicę Beatę, która akurat wykładała towar – drobnej budowy blondynka o sympatycznym wyrazie twarzy, ubrana w koszulkę zieloną z niebieskimi wykończeniami, przepasana niebieskim fartuszkiem. Powiedziała mi, że koszyczków u nich nie ma ale mogę wejść bez wózka, tak też zrobiłam. artykułów w ofercie bardzo, bardzo dużo, praktycznie z każdej dziedziny życia, zawartość sklepu można określić „wszystko w jednym”. Mnie najbardziej interesował płyn do spryskiwacza bo w drodze do Brzegu skończył mi się. Znalazłam, cena 3,99 zł/opakowanie 4 litry, bardzo dobra cena. Skoro już tu byłam, drobne zakupy też zrobiłam. Wszystkie artykuły w sklepie ułożone w należytym porządku, oznaczone metkami, na każdej cena i nazwa artykułu, posadzka czysta, w sklepie jasno. Wśród promocyjnych artykułów przemysłowych uwagę moją zwróciła praktyczna tarka do jarzyn (6 funkcji) 12,99 zł oraz akcesoria kuchenne ze stali nierdzewnej (łopatki, chochle, szczypce itp.) 4,99 zł/sztuka. Wiele też było artykułów dla dzieci szkolnych m.in. pojemniki na śniadanie z bardzo modnym zdobieniem samochodowym 9,99 zł/szt. (to trochę dużo, moim zdaniem). W kasie bardzo miła, sympatyczna dziewczyna Ewelina, trochę krępej budowy ciała, uśmiechnięta, przywitała miłym głosem, skasowała, podziękowała i zaprosiła ponownie.
Ten sklep bardzo rzadko, okazyjnie odwiedzam. Należy on do „Społem” w Oławie a placówka znajduje się w Brzegu. Sklep lokalowo jest bardzo duży. Oferują tu szeroki asortyment artykułów spożywczo – przemysłowych. Wszystko jest poukładane na regałach asortymentami: przyprawy, pieczywo, kosmetyki, napoje, słodycze, artykuły mączne, warzywa, owoce, mrożonki, chemia gospodarcza, artykuły gospodarstwa domowego, wędliny, mięso, nabiał, konserwy, alkohole. Dla klientów dostępne są wózki i koszyczki sklepowe. Przejście między regałami swobodne, klienci mogą spokojnie zapoznać się z towarem i zdecydować o jego wyborze. Każdy towar oznaczony jest metką cenową z określeniem nazwy. Widoczne są też liczne promocje na metkach w kolorze żółtym. Przy niektórych artykułach informacja „artykuł z gazetki” co oznacza, że placówka wydaje też gazetkę reklamową, aczkolwiek nigdzie jej nie widziałam i też przyznam nie zapytałam o nią bo i tak sporadycznie jestem klientem tego sklepu jako osoba zamiejscowa. Bardzo przystępna była cena ciastek tortowych „Śnieżynki” 2,29 zł/szt., które kupiłam, ponadto małe, półkruche ciasteczka „mini rogalik” 17,99 zł/kg, oblane czekoladą jednostronnie, wyglądały apetycznie i jak się później okazało smakowały tak jak wyglądały, na ),27 kg weszła całkiem spora ich ilość. Zauważyłam bardzo dostępne, niewygórowane ceny pieczywa własnego wypieku, m.in. chleb zwykły o wadze 0,6 kg za 1,79 zł (cena godna uwagi i zakupu). W sklepie porządek, przestronność i jasno. Pracownicy w gustownych fartuszkach w kolorach zieleni z fantazyjnymi wykończeniami, na głowach czepki pod kolor fartuszków – całość bardzo miła dla oka. Każdy pracownik obsługi, same kobiety, wyglądały schludnie, zadbane, włosy krótkie lub upięte aby nie przeszkadzały, każda uśmiechnięta, miła, sympatyczna. Jedyny mężczyzna to ochrona sklepu, spacerujący w stosownym odzieniu i mający „oko” na całość. Jedno stanowisko kasowe dostępne cały czas, gdy jednak pojawiła się przy nim kolejka 3 osób, natychmiast inna pracownica zaprosiła do kasy obok. Kasjerka, która mnie obsługiwała zapytała, ku mojemu zdziwieniu: czy chcę zapłacić w euro, bo taką możliwość ma moja karta. Trochę mnie zdziwiło, ale z drugiej strony nie powinno. Kompetentny pracownik ma obowiązek zapytać, klient ma prawo zdecydować.
Jaka miła niespodzianka, od ostatniego tankowania benzyna potaniała o 10 groszy. Dzisiaj płaciłam 4,99 zł/litr. 10 groszy to niby niewiele ale jednak coś. Pracownica w okienku kasowym Anna, uśmiechnięta, sympatyczna dziewczyna, szczupła, jasne krótkie włosy, ubrana w koszulę firmową zaproponowała mi jeszcze płyn do spryskiwaczy, ale jego cena cokolwiek wysoka, blisko 20 zł/4,5 litra, zachęcała jedynie ilością punktów Vitay – 300, jednak mnie nie namówiła bo co by nie powiedzieć w Biedronce taka ilość jest za jedyne 3,99 zł więc darowałam sobie te punkty, ekonomia w tym względzie wzięła „górę”. Gdy to porównanie przedstawiłam pracownicy, trochę się zmieszał ale dodała: jakość Biedronki na pewno jest gorsza. Moim zdaniem to nieprofesjonalne stwierdzenie, nie deklasuje się konkurencji, to może być zgubna postawa. Powinna była użyć innego argumentu, bardziej oględnego i łagodniejszego. Zachowała się jak jeden z prominentnych polityków, który uznał na łamach mediów, że Biedronka to sklep dla biednych. Tak się nie godzi! Podjazd stacji przy dystrybutorach wyłożony równo kostką brukową, natomiast dojazd a konkretnie dróżka dojazdowa to już inna bajka – ubytki, dziury, wyrwy i trzeba uważać aby samochodu nie uszkodzić. Czas by było zająć się tym stanem, nie rozumiem dlaczego tej kwestii dotąd nikt nie poprawił. Być może to brak porozumienia w temacie finansowym z zakładem usług mechaniki pojazdowej do którego droga ta także prowadzi (to tylko moje domysły). Tak ogólnie wizyta na tej stacji całkiem udana – benzyna tańsza (choć nie tania), obsługa miła (choć profesjonalizm nieco zawiódł w wyrażaniu opinii), wygląd pracownicy bez zarzutów, wygląd ogólny miejsca – do przyjęcia.
Biedronka nie zawodzi klienta i zawsze oferuje coś w promocji. Dziś do nabycia tutaj w promocji m.in. winogrona 3,97 zł/kg, olej z dodatkiem oliwy z oliwek 4,99 zł/0,9 litra, niestety podrożała kawa Tchibo 12,79 zł/opakowanie 450 g (mimo to i tak cena atrakcyjna na tle innych placówek handlowych), woreczki śniadaniowe 1,99 zł/opakowanie 150 szt., woda niegazowana po staremu 1,89 zł/1,75 litra, lody Miami 0,99 zł/szt., jogurty wyśmienite 0,65 zł/szt., pokrowce na ubrania 3,99 zł/szt., jeśli ktoś lubi i używa proszku do prania Rex to może go nabyć w cenie 32,99 zł/opakowanie 9 kg, wieszaki na ubrania 10,99 zł/komplet 5 sztuk do wyboru drewniane lub satynowe i tak lista byłaby jeszcze długa. Dla klientów dostępne ulotki reklamowe bieżące i zapowiadające kolejne promocje, wyłożone tuż przy bramce do wejścia na sklep. Dodatkowo przed wejściem w gablocie też rozwieszone plakaty. Ulotka „Inspiracje tygodniowe oferuje, jak zwykle, nową potrawę do przygotowania wraz z przepisem na jej przyrządzenie. Dziś znalazłam przepis na CEVAPCI z mięsa mielonego. W sklepie zachowany porządek, ład i skład – artykuły umieszczone na paletach, regałach lub w koszach, przy każdym metka z cena i nazwą danego artykułu, wszystko widoczne i czytelne. Pracownicy mili, życzliwi, przyjaźnie do klienta nastawieni, uśmiechnięci, ubrani w koszulki firmowe, włosy krótkie lub upięte, każdy krzątał się przy swoich czynnościach, mając baczenie na potrzeby klientów, których niewielu było ale to zapewne przyczyna jeszcze wczesnej godziny porannej. Jedna kasa z powodzeniem ogarniała obsługę i można powiedzieć, że zakupy kasowane były w sposób ciągły. Kasjerka, bardzo miła i sympatyczna dziewczyna, każdego klienta wita i żegna z uśmiechem na twarzy, zapraszając na ponowne zakupy, reklamówkę też proponuje. Miło, sympatycznie i sprawnie obsługa się tu odbywała.
Roczne zeznania podatkowe zawsze rozliczam sama – to nic trudnego, wystarczy zapoznać się z ordynacją podatkową. Co roku są jakieś zmiany, niby drobne, niby kosmetyczne ale zawsze są to zmiany a w sprawach finansowych trzeba na nie szczególnie uważać. Generalnie tegoroczna ordynacja nie bardzo odbiegała od poprzednich ale pojawił się pewien „niuans” w związku z umowami cywilno – prawnymi i uznałam, że zanim ostatecznie oddam rozliczenie dopytam pracownika Urzędu Skarbowego aby wykluczyć wątpliwości. Wypełniłam tylko pozycje bezsporne, mąż podpisał i udałam się osobiście. Parking przy-urzędowy sporej wielkości, chętnych do parkowania też wielu ale i rotacja płynna, bo jedni przyjeżdżają inni odjeżdżają. W holu, gdzie przyjmowane są zeznania też gwarno bo petentów wielu, jedni tylko oddają zeznania, inni (podobnie jak ja) potrzebują dodatkowej informacji. Trzy osoby – pracownicy urzędu, mieli pracy co niemiara, do każdego pokaźny „ogonek” petentów. Stanęłam w jednym z nich ale przesuwał się szybko, gdyż większość tylko oddawała zeznanie i pobierała jego potwierdzenie. Swoją drogą to szkoda, że nie ma tutaj automatów do składana zeznań rocznych, to usprawniłoby znacznie pracę. W urzędzie porządek aż lśni - posadzka z terakoty, mimo licznego ruchu petentów kurzu nie widać było, jasne oświetlenie, z boku stoliki z krzesełkami dla tych, którzy chcą coś wypełnić, zapisać. Wzory formularzy do prawidłowego wypełnienia - wszystko dla komfortu i wygody przychodzących. Pani w średnim wieku (bliżej starszego) szczegółowo wyjaśniła mi moją kwestię i okazało się, że jednak moje rozumowanie było błędne ale efekt ostateczny dla mnie korzystniejszy, bo z rocznego zeznania wynikało, że otrzymam większy zwrot niż wychodziło mi pierwotnie. Mankamentem był dla mnie tylko fakt, że niektóre dane wpisane w PIT-37 musiałam zmienić i to żaden problem przepisać ale męża podpisu nie wolno mi podrobić. Na to jednak też rada się znalazła, bo uprzejma pani powiedziała, że mogę przekreślić, obok wpisać właściwą kwotę, podpisać się i wstawić datę zmiany. Tak też zrobiłam. Zwykle ludzie narzekają na urzędy skarbowe, że te tylko patrzą jak zabrać człowiekowi pieniądze. W moim przypadku okazało się, że pytając zyskałam, gdybym nie zapytała, straciłabym, a sprawdzający uznałby to za właściwe umieszczenie kwoty, bo przecież nie miałby przed oczami moich kilku Pit-ów dochodowych za ubiegły rok. Kto pyta – nie błądzi.
Pewnych zachowań urzędników się nie zapomina, zarówno tych godnych pochwały, jak i nagany, ulotne są tylko te obojętne. To zapis obserwacji sprzed dwóch lat, gdy wymieniliśmy jedno z posiadanych aut na nowsze, był to zakup samochodu dla męża i zaistniała konieczność wizyty m.in. w urzędzie skarbowym. Wydrukowałam i wypełniłam druk PCC 3 i tego dnia udałam się do urzędu. Na miejscu okazało się, że jednak popełniłam błędy. Urzędniczka, miła, młoda dziewczyna w białej, koszulowej bluzeczce odznaczyła moje błędnie wpisane pozycje, kwota zakupu samochodu była niższa od wymaganej do opłaty skarbowej ale i na to znalazła się rada urzędniczki, która wskazała miejsce wpisania pewnych informacji, które pozwoliły na obniżenie kwoty do opodatkowania. Generalnie wielu ludzi narzeka na skarbówkę, używając najbardziej dotkliwych słów, jednak przekonałam się namacalnie, że pracownicy (przynajmniej ta pani u której byłam) tego urzędu nie należą do „potworów” lecz wręcz starają się pomóc, podpowiedzieć petentowi najbardziej korzystne dla niego rozwiązanie opłaty finansowej. Zamiast 100 zł opłaty skarbowej, ostatecznie miałam 80 zł, to niby niewiele bo tylko 20 zł mniej, ale jednak „ziarnko do ziarnka…) Biurko pracownicy, która dokonywała mojej obsługi znajdowało się w pomieszczeniu z kilkoma innymi biurkami pracowniczymi, na każdym zestaw komputerowy, znajdowały się tu także, po przeciwnej stronie biurek, okienka kasowe. Pomieszczenie sporej wielkości, bardzo dobrze oświetlone, klimatyzowane, porządek dookoła, na biurku pracownika też nie widać rozgardiaszu, dokumenty poukładane na plastikowych półeczkach na szafce obok. Pracownica bardzo miła i uprzejma, z uśmiechem i troską w głosie wyjaśniała mi poszczególne kwestie. W jej zachowaniu nie dało się odczuć ani odrobiny niechlubnej postawy, którą nazywam „Ja Urzędnik”, przepełnionej pychą wyższością wobec klienta. Wiedzę i profesjonalizm dopełniał bardzo sympatyczny wygląd tej urzędniczki – schludny strój, delikatny makijaż na uśmiechniętej twarzy, ładnie ułożone, krótkie włosy. Miło, szybko (innych klientów w tej sprawie nie było), kompetentnie wręcz. Niech inni narzekają, jeśli maja ku temu powody, ja wyszłam zadowolona.
Paragony z zakupionych butów zachowuję jako dowód do ewentualnej reklamacji, gdyby taka konieczność zaistniała. Jednak to nie reklamacja jest powodem mojego opisu lecz okoliczności zakupu kozaków tuż przed świętami Bożego Narodzenia ubiegłego roku. Wracając ze szkolenia zmierzałam w kierunku parkingu i w pewnym momencie poczułam dziwny luz w lewym bucie, patrzę a tu równiutko wzdłuż podeszwy pęknięcie 3- 4 cm (buty zakupione miesiąc wcześniej). Co robić? Reklamacja, owszem, ale teraz muszę dotrzeć do domu, po za tym reklamacja to brak obuwia więc nic innego nie pozostało - stanęłam w obliczu konieczności zakupu kolejnych kozaków. Ten sklep był drugim jaki odwiedziłam w związku z tym problemem, w poprzednim niestety brakło pełnej rozmiarówki. Mieści się on na I piętrzę budynku przeznaczonego na działalność handlową dla wielu przedsiębiorców tej dziedziny. Powierzchniowo sklep jest bardzo duży więc i asortyment ogromny – dla całej rodziny, niezależnie od wieku i płci. Wszystko ładnie wyeksponowane, podzielone – damskie, męskie, sportowe, dziecięce, młodzieżowe, domowe. 5 pracownic – same kobiety, schludnie ubrane, zadbane, miłe, uprzejme, chętne do pomocy. Weszłam do sklepu i mówię do jednej z nich w jakim celu przyszłam i dodałam, że tu bezwzględnie zakupu muszę dokonać. Pracownica uśmiechnęła się przyjaźnie i powiedziała, że postara się mi pomóc, podałam jej rozmiar i wymagania co do obuwia, które by mnie zadowoliło. Zaczęła donosić mi kolejne pary, przymierzałam, sprawdzając głównie stabilność obcasa ale i fason nie był bez znaczenia. W sumie przymierzyłam 7 par i jedną wybrałam. Ceny ogólnie zróżnicowane, jak to przy szerokim wyborze towarów, moje jednak kosztowały 59 zł, to całkiem przyzwoicie, narzekać nie było co, zwłaszcza w mojej sytuacji. Na godną pochwały zasługuje postawa pracownicy, która nie wciskała mi byle czego (wykorzystując moją konieczność zakupu) i nie zdradzała niezadowolenia gdy twierdziłam, że obcas nie jest stabilny, za to mówiła, że but powinien być wygodny i powinnam się w nim pewnie czuć. Taka postawa powoduje, że niejeden klient tu wróci.
Pewnych zdarzeń i okoliczności ich wizyt w sklepach się nie zapomina. Takie miejsce miała wymuszona konieczność zakupu przeze mnie kozaków tuż przed świętami Bożego Narodzenia ubiegłego roku. Wracając ze szkolenia zmierzałam w kierunku parkingu i w pewnym momencie poczułam dziwny luz w lewym bucie, patrzę a tu równiutko wzdłuż podeszwy pęknięcie 3- 4 cm (buty zakupione miesiąc wcześniej). Co robić? Reklamacja, owszem, ale teraz muszę dotrzeć do domu, po za tym reklamacja to brak obuwia więc nic innego nie pozostało - stanęłam w obliczu konieczności zakupu kolejnych kozaków. Ten sklep był najbliższym więc bez wahania weszłam. Sklep bardzo duży i dostatecznie oświetlony, wybór obuwia ogromny, wszystko bardzo ładnie wyeksponowane, uporządkowane, można swobodnie poruszać się po sklepie. Klientów kilku, część z nich korzystała z pomocy pracowników. Najpierw przeszłam się pomiędzy interesującymi mnie fasonami kozaków, pracownica w oddali zerkała w moja stronę jednak nie narzucała swojej pomocy, gdy spojrzałam w jej kierunku, podeszła i z uśmiechem spytała, czy mi pomóc. Zapytałam o rozmiar 36 wskazanego fasonu, niestety okazało się, że nie ma, zaproponowała przymierzenie 37, jednak ten był za duży. Potem pokazała mi jeszcze inne fasony jednak też w rozmiarze 37, które okazały się być za luźne. Pracownica przyznała, że z rozmiarem 36 będzie problem, gdyż w partiach towaru przychodzi pełna rozmiarówki, czasem trafią się 2 pary w tym samym rozmiarze, jednak bardzo rzadko, a rozmiar 36 na wysokim obcasie (tylko taki zakup mnie interesował) jest bardzo „chodliwy” i na ogół dostępny po dostawie. Niestety tutaj zakupu nie dokonałam, jednak nie mam powodu narzekać, no chyba że na moją małą stopę. Wybór bardzo duży co do koloru, fasonu i ceny – oferta szeroka. Można tu było kupić także obuwie na nadchodzącego sylwestra. Obsługa miła, uprzejma, chętna do pomocy. Wygląd sklepu też bez zarzutów. Jeśli chodzi o ceny to bardzo zróżnicowane zależne głównie od producenta. Mają tu obuwie od różnych producentów więc ich ceny też są zróżnicowane, np. producenci Ryłko czy Lasocki zawsze mieli i mają ceny obuwia nie najniższe.
Ilekroć znajdę się na stacjach Orlenu w woj. dolnośląskim, zawsze zastanawiam się jak to jest możliwe, że cena paliw jest tu niższa niż np. w moim województwie. Przecież to ten sam kraj, ten sam koncern paliwowy, tylko paliwo o 0,10 zł tańsze (stan na dziś wg stacji mojego miasta). Ja rozumiem prawa wolnego rynku, tylko nie zawsze one do mnie przemawiają jeśli chodzi o ten sam artykuł u tego samego właściciela.. Mogę wstąpić na tą stację jedynie będąc przejazdem, tak jak dziś. Podjazd do tankowania spory, jednocześnie może tankować 8 pojazdów bez wadzenia jeden drugiemu, ceny, choć nie niskie, jednak przystępniejsze na tle np. stacji Orlenu w moim mieście: Pb 95 – 5,09 zł/l, Pb Verwa – 5,35 zł/l, ON – 5,04 zł/litr, ON Verwa 5,24 zł/l, LPG – 2,47 zł. Na stanowiskach kasowych dwie obsługujące: Kasia i Magda, miłe, sympatyczne, uprzejme, uśmiechnięte dziewczyny ubrane w firmowe koszule, proponują klientom zakup dodatkowych artykułów punktowanych Vitay, przypominają o karcie na doliczenie tych punktów, pełen komfort i przyjazna atmosfera obsługi. W sklepie stacji swoboda poruszania się pomiędzy regałami zapewniona, czysto, kawiarka czynna, artykuły do sprzedaży ładnie ułożone, oznaczone nazwami i cenami. Gdy podjechałam mogła swobodnie podjechać pod jeden z dystrybutorów i zatankować paliwo bo tłoku nie było, gdy weszłam aby zapłacić, z daleka przywitała mnie kasjerka zanim ja to zdążyłam zrobić, zapłaciłam, punkty mi doliczono i mogłam opuścić stację w przeciągu, góra 15 minut.
Sobotnie zakupy nie obejdą się bez odwiedzenia EKO i trudno mi powiedzieć czy bardziej dlatego, że lubię ten sklep, czy też dlatego że się przyzwyczaiłam. Na pewno jest tu bardzo miła, uprzejma i życzliwa klientowi obsługa, chętna pomóc i zadowolić oczekiwania kupujących. Udając się na halę sklepowa można zaopatrzyć się w dostępne przed bramką koszyczki Lu wózki ustawione na zewnątrz sklepu w należytym porządku jeden w drugim. W sklepie porządek, pełna swoboda dostępu do artykułów umieszczonych na regałach sklepowych, wszystko opisane i oznaczone cenami, świeże owoce: marchewka 1,29 zł/kg , pietruszka 4,49 zł/kg ,ziemniaki 0,49 zł/kg (promocja więc najtańsze w mieście), Na stoisku mięsnym trzy obsługujące, ubrane w odzież ochronną firmową, uwijają się jak mogą więc kolejka umiarkowana, uśmiechnięte, na życzenie klienta wybierają kawałki mięsa, szyby chłodni czyste, ceny wyeksponowane : schab b/k 17,99 zł/kg (cena atrakcyjna choć bez promocji), porcje rosołowe z kaczki 3,99 zł/kg, skrzydełka z kurczaka 6,99 zł/kg (drób ostatnio znowu podrożał), każdy klient wybiera to czego potrzebuje. Na sklepie atrakcyjna cena makaronu „nitka” 0,99 zł/opakowanie 250 g. Trzy stanowiska kasowe dostępne więc kolejki prawie się nie tworzą, kasjerki miłe, uprzejme, uśmiechnięte, witają każdego klienta serdecznie, proponują standardowo reklamówkę, nieliczni biorą, ja miałam swoją. Mimo soboty i godziny dopołudniowej, zakupy zrobiłam w miarę szybko i opuściłam sklep chyba do pół godziny. W każdym bądź razie czas pobytu tam mi się nie dłużył.
Ten sklep kosmetyczny znajduje się przy jednej z głównych ulic miasta i najbardziej uczęszczanych jednak jako klient rzadko tu goszczę, głównie dlatego, że akurat mi jest tu nie po drodze. Dziś jednak przechodziłam i przypomniało mi się, że potrzebuję pomadkę więc odruchowo weszłam. Sklep w kształcie długiego prostokąta co pozwala na bardzo praktyczne wykorzystanie do celów handlowych tego pomieszczenia. Można tu nabyć głównie kosmetyki (kremy, lakiery, cienie do powiek, perfumy, dezodoranty itp.) ale także liczne artykuły z chemii dla gospodarstwa domowego. Klient przede mną kupował płyn do mycia podłóg. Mnie jednak interesowały głównie pomadki. Wybór tego asortymentu bardzo duży zróżnicowany pod względem cenowym ( już od 3,50 - 30 zł), kolorystycznym i różnorodnych producentów. Obsługująca to pani w średnim wieku o dość sympatycznym wyrazie twarzy, uśmiechnięta, czarne, krótkie, kręcone włosy, dość mocny makijaż na twarzy, ubrana w czarna bluzeczkę bez rękawów i spodnie. Zapytałam o interesującą mnie pomadkę, pokazała pięć rodzajów, niestety nie dysponowała testerami do wszystkich, ale mimo to udało mi się wybrać jedną w cenie pośredniej pomiędzy oferowanymi. Zapytałam jeszcze o perfumy ( z czystej ciekawości bo zaopatruję się gdzie indziej), pracownica pokazała, podała ceny, nawet mogłam sprawdzić niektóre zapachy z testerów. Wizyta moja w tym sklepie to jakieś 10 minut, sprzedawczyni poświęciła mi tyle czasu ile wymagałam. W sklepie porządek, przyjemny zapach perfumerii w powietrzu, długie, swobodne przejście wzdłuż sklepu, jasno, widoczne ceny poszczególnych artykułów.
Najczęściej chwalę Biedronkę bo nie mam powodu narzekać. Jednak dzisiaj „mały prztyczek” i wytknięcie, choć generalnie, w zasadzie OK. Moja uwaga nie dotyczy ekspozycji sklepowych bo te bez zarzutów – poukładane towary, opisane nazwami i cenami, swoboda poruszania się z wózkiem na zakupy zapewniona, jasno, przestrzennie i w ogóle bez zarzutów. Jedynie dzisiaj, gdy przechodziłam obok palet z jajkami, czuć było smród – najwidoczniej jakieś jajko pękło i zepsuło się, przechodzący inni klienci też takie wnioski wyciągali komentując to. Jeden pan zwrócił delikatnie uwagę na to pracownicy na sklepie lecz ta powiedziała z pewnym zażenowaniem, że wiedzą o tym ale nic nie mogą zrobić bo nieprzyjemny zapach wydobywa się ze spodu palety i teraz jest to problematyczne z uwagi na ilość towaru. Po minie pracownika widać było, że jest mu nieswojo tłumaczyć się z tej sytuacji. Było jasne, że pracownik wiedzę w temacie smrodu posiadał tylko nie miał możliwości jej spożytkowania w celu poprawy tej niedogodności. Klient- starszy pan, trochę się zirytował i odszedł, mamroczą cos pod nosem. Fakt, faktem, na palecie było spora „piramida” jaj, jednak pracownicy nie powinni pozwolić na taki stan rzeczy i zepsuty towar wszelkimi środkami usunąć, tym bardziej że jest to godzina jeszcze dopołudniowa i ten wątpliwy aromat nie pojawił się na pewno od razu, jak za pstryknięciem palca, tylko z pewnością narastał. To jedyny mankament dzisiejszej mojej wizyty. Co do reszty bez zarzutów, ceny przyjazne m.in. jogurty „Wyśmienite” 0,65 zł/op. 135 g.(to cena bardziej niż przyjazna), korzeń selera 2,97 zł/kg (cena bardziej niż przystępna na tle innych i w dodatku pracownik przekroi na życzenie klienta i można kupić połowę, co nie wszędzie się zdarza), mąka tortowa 1,49 zł/kg . Obsługująca mnie w kasie dziewczyna to Agnieszka, czarne włosy, związane z tyłu głowy w krótki ogonek, strój firmowy, identyfikator, uśmiechnięta, sympatyczna, miła, grzeczna, głos przyjazny, dziękuje za wizytę i zaprasza na ponowne zakupy.
Mąż otrzymał sms – a z informacją, że w godz. 10-14.00 kurier przywiezie paczkę z zamówioną paczkę przez Allegro więc zadzwonił do mnie, abym w tych godzinach ją odebrała. Nawet na myśl mi nie przyszło, że odbędzie się to tal szybko. Prawdę mówiąc, pomyślałam, że skoro rozpiętość godzinowa jest tak duża to pewnie ok. 14-ej mogę spodziewać się dostawy. Gorąco, upał, przyszła koleżanka więc usiadłyśmy w cieniu obok przyblokowego skwerku. Pod sąsiedni blok podjechał biały samochód dostawczy z skromnymi, czarnymi zdobieniami DPD, nawet mi na myśl nie przyszło, że może to być też dostawa do mnie. W pewnym momencie dzwoni mój mąż i mówi, że kurier stoi pod naszym blokiem, patrzę faktycznie stoi mężczyzna w średnim wieku, ubrany na półsportowo (dżinsy, koszula, adidasy) z paczką w ręku więc udałam się w jego kierunku. Gdy zbliżałam się, uśmiechnął się, przywitał i mówi; pani chyba do mnie; raczej do tej paczki, którą pan trzyma – odpowiadam; uśmiechnął się potakująco, zapytał o nazwisko, podpisałam dokumenty, odebrałam paczkę sprawdzając jej zawartość. W trakcie mojej obsługi, pracownik dodał: widziałem panie na ławce i przez myśl mi przemknęło, że może tam być osoba zainteresowana tą przesyłką gdy zadzwoniłem domofonem i nikt nie odpowiedział. Trzeba było zapytać, to nie kosztuje i nie ujmuje – dodaję; tak, tak, kto pyta nie błądzi – odpowiada kurier; no właśnie – kontynuuję; ostatecznie przyjechałbym jeszcze raz – kwituje pracownik; i firma poniosłaby dodatkowe koszty – dodaję; śmiech; nie byłoby tak źle, dalibyśmy radę – mówi kurier. W tej sympatycznej atmosferze odebrałam paczkę, kurier pożegnał się, życzył miłego dnia i odjechał. Widać byłam ostatnim odbiorcą w zasięgu dwóch sąsiadujących bloków. Pracownik to bardzo sympatyczny i komunikatywny pan w średnim wieku ze skłonnością do żartu, przygotowany należycie do wykonywania swoich obowiązków – słuchawka w uchu do komunikacji telefonicznej, to bardzo ważny i konieczny element dla osób pracujących w charakterze kuriera – kierowcy i wielu to zaniedbuje, jednak u tego pana nie miało to miejsca. Szybko, sympatycznie, profesjonalnie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.