Dostałam dziś od tej sieci dwa sms-y: jeden normalnie, standardowo z podziękowaniami za dokonana wpłatę, ale drugi, po pół godzinie „wkurzający”, z informacja, że zalegam z płatnością faktury za czerwiec. Gdyby tak było to już dawno zablokowano by mi możliwość wykonywania połączeń bo aktualnie dobiega końca druga dekada sierpnia. Dzwonie na infolinię, trochę „pod - juszona”, odsłuchałam kolejno komunikatów, wybrałam właściwą opcje i czekam. Bardzo szybko, bo nie minęła nawet minuta usłyszałam miły głos: dzień dobry, sieć Orange, Agnieszka, w czym mogę pomóc ?: otrzymałam dzisiaj dwa sms-y, pierwszy informujący o wpłacie i za jakiś czas drugi z informacją ,że zalegam z wpłatą, może mi pani to wyjaśnić?; czy sprawa dotyczy telefonu z którego pani dzwoni?; tak; już sprawdzam, proszę o chwilę cierpliwości; po chwili słyszę – tak zalega pani z płatnością bieżącej faktury; to jakiś żart – mówię; nie proszę panią to nie jest żart; więc wyjaśniam jej – w ubiegłym miesiącu miałam niedopłatę 6 zł, w rozmowie telefonicznej uzgodniłam z pracownikiem, że kwotę tę doliczę do bieżącej faktury, tak zrobiłam i nie powinnam mieć zaległości; proszę o chwilę cierpliwości, wejdę w pani historię i sprawdzę jak ona wygląda. Trwało to może minutę, a może nie i po chwili pracownica mówi : tak oczywiście ma pani rację, bardzo przepraszam, powinnam była od razu to sprawdzić, pani jak najbardziej jest w porządku, to błąd systemu księgowania, już wysyłam informację do działu technicznego aby dokonano korekty, pani wpłaty są zgodne z tym co pani mówi, jeszcze raz przepraszam. Pożegnałyśmy się, życząc sobie miłego dnia. Dzwoniąc na infolinię byłam nieźle poirytowana, natomiast gdy usłyszałam miły, łagodny i pełen życzliwości głos pracownicy to sama też złagodniałam. Rozmowa przebiegła w atmosferze pełnej życzliwości, szybko i sprawnie co oznacza, że pracownica doskonale porusza się po programie firmy i w „mig” znajduje wymagane informacje i co najważniejsze, po sprawdzeniu przyznała się do własnego błędu – to cenna zaleta, ja nie byłam w stanie sprawdzić czyj jest błąd i mogła mi wcisnąć każdą bajeczkę, jednak tego nie zrobiła.
Spotkałam dawno nie widzianą koleżankę więc postanowiłyśmy usiąść pod parasolem na zewnątrz tej kawiarni, usytuowanej w samym centrum miasta. Gorąca letnia pogoda pozwalała na ulokowanie się w tym miejscu. Weszłyśmy do środka aby coś sobie zamówić, wewnątrz przyjemny chłód, stoliki ustawione wzdłuż ścian, swobodne przejście przez środek, porządek, oświetlenie wystarczające, duże okna na frontowej ścianie ozdobione firaną. Podeszłyśmy do wysokiego baru, przywitała nas miła, sympatyczna dziewczyna w stroju ,można uznać, kawiarnianym (cokolwiek to znaczy), zamówiłyśmy kawę, po lampce czerwonego wina i po porcji lodów, rachunek prawie 60 zł – to i dużo i mało, zależy jak na to spojrzeć. Zapytałam: za ile zgłosić się po zamówienie, bo usiądziemy na zewnątrz?; proszę sobie usiąść, ja przyniosę do stolika – odpowiedziała z uśmiechem pracownica. I faktycznie, po chwili ( jakieś 3-4 minuty, poczucie czasu zanika gdy się rozmawia) miałyśmy na stole nasze zamówienie a obsługująca nas dziewczyna powiedziała: proszę zostawić naczynia na stole, ja sprzątnę gdy panie odejdą. Rozmawiałyśmy dość długo, w pewnym momencie pojawiła się pracownica ponownie i zapytała czy życzymy sobie coś jeszcze zamówić ale podziękowałyśmy, zabrała naczynia po lodach i kawie i oddaliła się. Dopiłyśmy wino i tez poszłyśmy. Ostatnio gdy tu byłam, doświadczyłam niezbyt sympatycznej obsługi, dziś jednak wrażenia zgoła odwrotne.
W tej placówce przeważnie wesoło, dzisiaj już przed wejściem dało się słyszeć śmiech i radosne niezobowiązujące, gaworzenie, tak „o wszystkim i o niczym” pracowników z jakimś obsłużonym klientem, któremu widać poczucia humoru nie brakowało i na odchodne nie omieszkał też żartem „rzucić”. Przywitały mnie radosne, uśmiechnięte twarze pracownic ubranych tradycyjnie w gustowne, białe fartuszki z kolorowymi wykończeniami. Nie zjawiam się tu codziennie ale kiedy już przyjdę to chlebka od nich sobie nie odmówię, wypiekanego tradycyjną metoda, choć nie najtańszego 2,65 zł/bochenek 0,6 kg . Dobre i świeże niektóre wędliny to też jeden z atutów tego sklepu, szynka 28 zł/kg – to bardzo drogo ale parę plasterków trzeba kupić bo jest to wyrób w którym konserwanty nie dominują (jest zwięzła i nie wyciekają z niej płyny); kiełbasa szynkowa 19,60 zł/kg – to cena względna na tle innych placówek handlowych; pasztet drobiowy 8,10 zł/kg – to przyzwoicie, zwłaszcza, że jest pyszny. Natomiast nie za bardzo podobało mi się małe stoisko warzywne; cebula prawie 4 zł/kg – miękkawa i mało zachęcająca, pomidory ładne ale bardzo drogie prawie 6 zł/kg, worek z ziemniakami na posadzce a dookoła mnóstwo ziemi – tu potrzebna byłoby inne rozwiązanie eksponowania tego artykułu. Poza tym w sklepie porządek, ceny wyeksponowane na metkach przy poszczególnych artykułach, miejsca dla klientów sporo, jasno i atmosfera stworzona przez pracowników bardzo sympatyczna i przyjazna.
Szał promocyjnych cen artykułów szkolnych nadal trwa ale obok pojawiają się też inne a wśród nich artykuły samochodowe K-2 , przeznaczone do pielęgnacji, wygodne w użyciu (spray) – cockpit, kołpaki, szyby, zapachy Air Wick, każdy w cenie 7,99 zł/opakowanie. Ponadto są też odświeżacze powietrza Air Wick Elektro do mieszkań w opakowaniu Duo w cenie 19,99 zł/komplet, to bardzo dobra cena i warto kupić bo jakość jest rewelacyjna. Bardzo smaczne jogurty „Wyśmienite” o różnych smakach, z kawałkami owoców 0,65 zł/op. 135 g., kawa Tchibo ciągle w bezkonkurencyjnej cenie 11,99 zł/op. 450 g., makaron „nitka” 1,19 zł/op. 250 g. To tylko niektóre aktualne oferty tego sklepu bo asortyment oferowany jest bardzo szeroki i wymienić go nie sposób. Stoisko z warzywami uporządkowane, wszystko świeże i ładnie wyeksponowane. Sezon na pomidory trwa więc ich cena też sezonowo niska 1,27 zł/kg, obok brzoskwinie w cenie niewiele ponad 2 zł/kg, cytryny trochę droższe 4,49 zł/kg ale to owoce importowane więc nie mogą być prawie darmo zbywane. Drogie natomiast jabłka bo w cenie blisko 5 zł/kg, to przyznam nie do końca jest dla mnie jasne, przecież jabłka powinny być jedną z podstaw żywienia, cena skłania jednak do wybiórczego spożycia tego owocu. Cena cebuli też nie zachwyca, blisko 3 zł mimo sezony także na cebulę. Jest godzina popołudniowa więc póki co jedna kasa swobodnie służy obsłudze klientów, którzy w rytmie prawie płynnym odchodzą od kasy. Kasjerka Agnieszka, dziewczyna „mocnej” budowy, miła, sympatyczna, uśmiechnięta, krótkie włosy, odzież firmowa, wita podchodzącego klienta miłym „dzień dobry”, proponuje reklamówkę, na pożegnanie dziękuje za dokonane zakupy i zaprasza na ponowne. Szybko i w przyjaznej klientowi atmosferze jest tu każdy obsłużony.
Jeśli jakiś wyrób spożywczy jest podejrzanie tani to zwykle kojarzy mi się nie z promocją, tylko chęcią pozbycia się artykułu ze sklepu w związku z dobiegającym końca terminem przydatności do spożycia. Dziś jednak okazało się coś wręcz odwrotnego – konserwy turystyczne po 0,99 zł/sztuka, jakie udało mi się zakupić mają termin do lipca 2013 roku, to może oznaczać, że dopiero je wyprodukowano – prawdziwa okazja cenowa bez żadnego „kitu”. W sumie przybyłam tu tylko po kajzerki 0,29 zł/sztuka i polędwicę sopocka do chleba 13,90 zł/kg (promocja, o 4 zł taniej), ale prawda jest taka, że zazwyczaj coś się dobierze, zwłaszcza w EKO gdzie promocje i obniżki są na porządku dziennym, czasem nawet bardzo mile zaskakujące. W sklepie aż roi się od cen umieszczonych na żółtych kartkach oznaczających promocje. Już widnieje informacja, że za dwa dni przez okres trzech dni będzie można kupić: brzoskwinie po 2,99 zł/kg, wafelki Grześki 0,69 zł/szt. (o 50 groszy mniej), ser żółty 13,99 zł/kg (o 5 zł mniej), śledzie po wiejsku 6,99 zł/słoik (o 3 zł mnie). Czy akurat przyjadę po te produkty, tego jeszcze nie wiem ale istotnym jest fakt, że już klienta się informuje aby „przykuć” jego uwagę i zachęcić do zakupów na przyszłość. W sklepie porządek, wszystko poukładane jak należy, towary podzielone asortymentami, kurzu na półkach nie widać, warzywa świeże, ceny wyeksponowane, nie sposób ich nie widzieć, obsługa miał, serdeczna, widoczni od razu, po strojach firmowych sklepu rozpoznawani. W kasie, która mnie obsługiwała pracownica Jola, bardzo sympatyczna dziewczyna, uśmiechnięta, komunikatywna, reklamówkę zaproponowała, jak zawsze. W sumie moja wizyta w tym sklepie to jakieś 15-20 minut. Trzy stanowiska kasowe zapewniały płynny ruch klientów
Właśnie zbierałam się do wyjścia gdy zadzwonił domofon, odebrałam i słyszę: listonosz, mam list polecony dla męża: ja właśnie wychodzę, zaraz będę na dole to odbiorę – mówię; dobrze, dziękuję – odpowiada listonosz – kobieta. Na dole jeszcze raz przywitałyśmy się, to bardzo sympatyczna, niemłoda już wiekiem kobieta ale za to bardzo młoda duchem i sposobem bycia, zawsze uśmiechnięta i życzliwie nastawiona do innych. Miała już przygotowany dla mnie list i dokumenty do podpisu potwierdzające jego dostarczenie. Współczuję pani w taki upał nosić od klatki do klatki tą torbę – mówię; no kochana, co zrobić, taka praca, upał, deszcz czy śnieg, to nie ma znaczenia – mówi z uśmiechem, bez użalania się nad sobą, bez wymyślania że praca np. parszywa, że ciężko bo upał straszliwy itp. To kobieta rozumiejąca swoje obowiązki i wynikające z nich czynności. Trzeba zanieść list na górę to go zaniesie i nie traci przy tym dobrego humoru, a jak nie musi nieść to podziękuje za to ktoś zejdzie do niej. Ja zeszłam, bo w ogóle wychodziłam a mimo to mi dziękowała. Gdyby zostawiła w skrzynce awizo też nic by się nie stało, jedynie trzeba było by udać się na pocztę po odbiór ale ona jednak gotowa była iść do mnie na górę, dźwigając przy tym torbę pełna listów. Jeszcze chwilę pożartowałyśmy i z uśmiechem pożegnałyśmy się. Nasz kontakt nie trwał nawet pięciu minut ale był bardzo przyjazny i radosny. Pracownica ubrana w uniform pocztowy, dziś bez rękawów, przeznaczony na letnie upały, ozdobiony znaczkiem firmowym, na głowie czapka z daszkiem. Ludzie listy piszą, mimo „doby Internetu” i to piszą nie mało bo torba listonoszki była wypchana „po brzegi”.
W torebce kobiety podobno można znaleźć wszystko – tak mówią złośliwi, ja niestety, dziwnym trafem nie znalazłam w swojej chusteczek higienicznych a właśnie były mi potrzebne. Obok drogeria Douglas –a no to weszłam. Przyjemny, świeży aromat w powietrzu, orzeźwiający bardzo, na pierwszy rzut oka po wejściu daje się odczuć poczucie porządku, blasku dodaje oświetlenie. Sprzedawczyni, zajęta inną klientką przywitała mnie z uśmiechem, stanęłam obok i czekam bo jakoś nie miałam ochoty chodzić między regałami, tym bardziej ,że już dziś odwiedziłam inną drogerię i tam dokonałam zakupów. Ekspedientka właśnie doradzała kupującej w sprawie kremu do twarzy Niwea Visage, muszę przyznać, że byłam pełna podziwu dla wiedzy jaką dysponowała pracownica choć moja obecność nie trwała długo bo zaraz pojawiła się inna sprzedawczyni i zapytała czego sobie życzę, widząc że stoję obok a nie „buszuję” między regałami. Powiedziałam: poproszę tylko paczkę chusteczek higienicznych; proszę bardzo, które sobie pani życzy? – mówi, pokazując mi 6 różnych kolorystycznie opakowań - Zapachowe czy zwykłe, tańsze czy droższe? - ciągnie miłym głosem dalej młoda dziewczyna, włosy ładnie ułożone średniej długości do ramion, schludnie ubrana i jednocześnie elegancko wyglądająca. Z lekka „zbaraniałam”, zwykle sprzedawcy chcą zbyć towar jak najdroższy, a tu proszę, wybór i decyzja należą do klienta. Mają klasę i trzymają wysoki pozom obsługi. Jeżeli są o zapachu mięty, to bardzo proszę – odpowiedziałam; te za 1,20 zł czy za 1,84 zł – ciągnęła ekspedientka; te które są miękkie, nie szorstkie w dotyku; obie są miękkie, różnią się producentem; to proszę tańsze – zdecydowałam. To tylko chusteczki a jaki dialog się wywiązał. Byłam zachwycona opuszczając ten sklep. Oby wszędzie była taka obsługa.
Upał, gorąc i ilość wypitej wody zaczęły dawać mi się we znaki i zaistniała konieczność skorzystania z pewnego miejsca więc wjechałam na podjazd tej stacji aby skorzystać głównie z toalety. Podjazd równy, wyłożony kostka brukowa, miejsca do zaparkowania całkiem sporo. Przy dystrybutorach też swoboda duża dla tankujących. Ja jednak w pierwszym odruchu udałam się do toalety. Czysto, przyjemny zapach w powietrzu to zawsze robi dobre, pierwsze wrażenie po wejściu do takiego miejsca. Dostępna woda bieżąca i suszarka do rąk, czyste lustro, niestety brak ręczników papierowych i nawet nic nie wskazuje aby kiedykolwiek tu były. Moim zdaniem to błąd. Zawieszona na ścianie karta kontroli czystości toalety zdradza bieżącą inspekcję tego stanu higieny. Na ścianie wieszak na torebkę lub płaszcz i wieszak w specyficznym kształcie z informacją: wieszak dla motocyklisty – to pewnego rodzaju „novum”, dotąd na żadnej stacji nie trafiłam na tego rodzaju udogodnienie dla tej grupy kierowców. To bardzo pomysłowe rozwiązanie na umieszczenie kasku. Sklep tej stacji to lokal średniej wielkości, również czysto, oferowane artykuły rozmieszczone na półkach przyściennych i środkowych regałach, między którymi zachowana jest swoboda przejścia. Zakupiłam jeszcze wodę mineralną na dalszą podróż, butelka 0,5 litrowa w cenie 2,18 zł, to całkiem sporo ale tego rodzaju placówki nie „grzeszą” zbytnim obniżaniem cen, które i tak są względne, zwłaszcza w gospodarce wolnorynkowej, a taką mamy obecnie w kraju. To ma swoje i wady i zalety, zależnie od punktu widzenia. Pracownicy stacji obecni akurat w czasie mojej wizyty to młody chłopak Marek i pani w średnim wieku, której identyfikator najwidoczniej gdzieś się zapodział. Oboje uśmiechnięci, serdeczni, przyjaźni. Generalnie nie ma co się czepiać.
Skoro już byłam w Centrum Handlowym Solaris to dlaczego by nie wejść do New Yorker –a, tym bardziej że duże napisy przy wejściu informują o fantastycznych obniżkach i nic dziwnego sezon letni dobiega końca i nadchodzi konieczność zmiany kolekcji. Obniżki i bonifikaty zawsze są OK. i warto zobaczyć co jest w ofercie, może akurat coś przypadnie do gustu. Po ilości klientów można wnioskować, że zainteresowanie spore – przeglądają, przymierzają, niektórzy zasięgają informacji u pracowników obsługujących w tym sklepie. Mimo sporego zainteresowania ze strony klientów, w sklepie nie było zamieszania i harmideru, ubrania rozwieszone na wieszakach umieszczonych na stojakach, pogrupowane asortymentem – spodnie ze spodniami, bluzy z bluzami itp. Niektóre ubrania poskładane na półkach, nic nie jest zmieszane ani poprzewracane. W sklepie porządek i zapewniona swoboda poruszania się. Pracownice też miłe, uśmiechnięte, pomagające klientom, gdy tylko sobie tego życzą, nie są natrętne i nie próbują niczego wciskać o zakupie klient decyduje sam. Ja weszłam tu bardziej z czystej ciekawości niż zamiarem konkretnego zakupu więc pomocy nie potrzebowałam ale byłam świadkiem gdy klientka nieopodal korzystała z pomocy pracownicy i na koniec uznała, że jeszcze musi się zastanowić w jakim kolorze kupić bluzkę. Pracownica, młoda dziewczyna, schludnie wyglądająca z uśmiechem odpowiedziała: proszę bardzo i nawet „cieniem miny” nie zdradzała niezadowolenia, że klientka nic nie kupiła mimo czasu jaki poświęcił jej pracownik lecz od razu zajęła się innym klientem. Mimo młodego wieku, podejście profesjonalne.
Moja wizyta w tej placówce gastronomicznej była bardzo krótka jakieś 5 może 6 minut. Celem jej był zakup jedynie Sezonowych ciasteczek o smakach jabłkowym i owoców leśnych – smaczne, wręcz pyszne, świeżutkie i chrupiące w cenie 3 zł/szt. Czy to dużo czy mało pozostawiam jako kwestię wtórną i wartość względną. W lokalu 5 stanowisk do obsługi wiec „z marszu” podeszłam do jednego z nich, które akurat było wolne i od razu zapytała o interesujący mnie asortyment. Pracownica Marta, przywitała mnie z uśmiechem i lekko zatroskana powiedziała, że akurat się skończyły i następna partia się piecze, przepraszając przy tym za zaistniałą sytuację, powiedziała że potrwa to do 5 minut i zapytała czy zaczekam; tak, oczywiście – mówię. Skasowała 15 zł i dodała, że dodatkowe ciastko będę miała gratis, poprosiła abym usiadła i zaczekała, ona przyniesie mi gdy będą gotowe. Usiadłam i faktycznie, nie minęło 5 minut, może jakieś trzy (naciągane) i już uśmiechnięta, grzeczna, miła dziewczyna, ubrana w koszulkę w kolorze firmowym, przyniosła na tacy zapakowane moje zamówienie, powiedziała: proszę uważać bo są bardzo gorące, życzę smacznego. Obsługa super. W lokalu czysto, trochę gwarno – to zasługa klientów, a zwłaszcza towarzyszących im dzieci; gdy klienci odchodzili od stolika natychmiast pojawiał się pracownik i wycierał ten stolik, nigdzie nie widać było okruszków czy pozostawionych resztek. Niektórzy klienci obsługiwani byli na zewnątrz z okienka wprost do samochodu. Zestawy żywieniowe w ofercie bardzo, bardzo różnorodne od lodów, ciasteczek i kanapek poprzez BigMc –i do zestawów z bardziej lub mniej urozmaiconym asortymentem charakterystycznym dla tego typu placówki, zestawy dla dzieci dodatkowo z zabawkami. Pracownicy bardzo przyjaźnie nastawieni do klientów w bardzo zmyślnych koszulkach firmowych w kolorze czerwonym z ciekawie wkomponowanym na koszulce białym znakiem firmowym. Chwilę tu byłam, zadowolona lokal opuściłam.
Nie chciało mi się wczoraj jechać na stację paliw więc siłą rzeczy musiałam zrobić to dziś rano bo wskaźnik paliwa informował mnie, że w baku niestety prawie „pustynia” a dzisiejszy dzień to dla mnie „wjazdówka”. Ładnie trafiłam bo klient akurat płacił za swoje paliwo więc podjechałam z drugiej strony dystrybutora i mogłam od razu tankować. Dziś nie będę się czepiać zbyt bliskiej odległości rozmieszczenia dystrybutorów bo mi to w niczym nie wadzi, co więcej jeden dystrybutor nie do użytku – awaria, jak informuje zawieszona kartka, to też dziś nie ma dla mnie znaczenia. Pracownica Natalia, miła, sympatyczna, uśmiechnięta dziewczyna, zadbana, włosy upięte z tyłu głowy - blond z pasemkami, skasowała mój zakup 5,19 zł/litr – to wysoka cena ale pracownik nie jest temu winien. Mój rachunek to 103, 94 zł, jakieś 300 km na tym tankowaniu spokojnie przejadę. Na podjeździe tej stacji nic się nie zmieniło i pewnie długo jeszcze nie zmieni, ubytki w nawierzchni tu i ówdzie to ciągle standardowy obraz i wjeżdżając trzeba to robić w miarę uważnie tak jak jej stan też można określić „w miarę równy” z naciskiem na stwierdzeniem „w miarę”. Moja wizyta na tej stacji nie trwała długo, praktycznie wszystkie czynności wykonałam „z marszu” – podjechałam, zatankowałam, zapłaciłam, pracownik doliczył mi punkty VITAY i odjechałam. Taki tryb mi się podoba.
Będąc w CH Solaris nie sposób nie wejść do Yves Rocher (przynajmniej dla mnie), jako stały klient i użytkownik niektórych kosmetyków tej firmy, nie mogę ominąć tego sklepu. Bardzo miłe, sympatyczne, uśmiechnięte pracownice tego sklepu to młode dziewczyny, zawsze ubrane w firmowe mundurki, bardzo twarzowe i dopasowane do figury każdej ekspedientki. A wszystkie szczupłe, zgrabne, zadbane, aż miło tu wejść i dokonać zakupu. Po wejściu klienta nie narzucają mu od razu swojej pomocy lecz dają chwilę na „oswojenie” się z asortymentem zanim do niego podejdą. Ja przyszłam tu z konkretnym zamiarem więc jedna z ekspedientek zajęła się mną od razu. Trwa wakacyjna promocja więc ceny choć na ogół wysokie teraz są bardziej niż przystępne bo rabaty rzędu 30 – stu, 40 – stu i 60 – ciu procent to prawdziwa okazja. Szeroka gama kosmetyków zarówno męskich jak i damskich jest bardzo dobrej jakości i każdy może dobrać tu cos dla siebie. Bardzo chwalę sobie kremy nawilżające na noc i na dzień oraz perfum Evidense, zakupiłam to dzisiaj, ekspedientka zaproponowała jeszcze żel do tej perfumy bo cena też bardzo przystępna, zresztą nawet bez promocji jego cena to niewiele ponad 30 zł za 100 ml. Pracownica, kasując mój towar przypomniała też o karcie stałego klienta na której przystawiła mi pieczątki za dokonane zakupy (14 sztuk), które później mogę wymienić na kosmetyki w zależności od poziomu zgromadzenia pieczątek ( są trzy poziomu, każdy po 15 pieczątek) – to taki dodatek zachęcający dla klienta. Ponadto otrzymałam jeszcze próbki kremów, będących w ofercie tej firmy oraz próbki perfum. W sklepie lśniący porządek, błysk – wysoki połysk, z pewnością doskonałe oświetlenie nadaje taki ton. Artykuły bardzo ładnie wyeksponowane dookoła sklepu i na jednym regale środkowym, wszystko oznaczone cenami i nazwami, widoczne na pierwszy „rzut” oka.
Mój mąż sprawił mi wczoraj niespodziankę i kupił bluzeczkę w tym sklepie, niestety, jak to chłop, nie do końca wiedział jaki rozmiar powinien kupić i okazało się, że jest odrobinę za duża, popatrzył i „na oko” wydawała mu się OK., a może to był sygnał, że powinnam przytyć?! W każdym bądź razie powiedział, że mogę ją w sklepie wymienić bez problemu na inną. Ponieważ dzisiaj miałam sprawę do załatwienia w Opolu, nie omieszkałam odwiedzić Centrum Handlowe Solaris i m.in. ten sklep i to z konkretną potrzebą. Na samym wejściu natknęłam się na ekspedientkę, która porządkowała stoisko z kolekcją. Mimo swojego zajęcia przywitała mnie miłymi słowami z uśmiechem na twarzy, miła, sympatyczna, zadbana kobieta W sklepie panował lad i porządek, kolekcje odzieży oznaczone czytelnie i o - metkowane. Ja udałam się do kasy i zapytałam o możliwość wymiany bluzki, którą w dniu wczorajszym zakupił mój mąż. Sprzedawczyni przy kasie nie oponowała i zgodziła się bez problemu, powiedziała, że może przyjąć nawet zwrot bluzki i wypłacić mi pieniądze, jeśli bym sobie życzyła, ale ja wolałam inną bluzkę lub taką samą o rozmiar mniejszą. Byłam bardzo mile zaskoczona postawą życzliwości i przychylności dla mnie jako klienta. Słyszy się, że zwykle zwrot pieniędzy nie wchodzi w rachubę (tu kwota prawie 50 zł), zwłaszcza jeśli to jest towar nie uszkodzony, handlowcy najczęściej uznają, że pieniądze, które zapłaci klient nie mają prawa do niego wrócić, a tu proszę – pełna kultura handlowa, chęć zadowolenia klienta na wysokim poziomie. Pracownica znalazła właściwy rozmiar i bez problemu dokonała wymiany i uprzejmie mnie pożegnała, zapraszając jeszcze do odwiedzin tego sklepu. Ogromy plus dla tej placówki handlowej za życzliwość i sympatię dla klientów. W sklepie znajdowali się inni pracownicy porządkujący poszczególne działy lub udzielający informacji innym klientom. Gustownie z zachowaniem tzw. "smaku" wyeksponowane artykuły odzieżowe, specyficzny, przyjemny zapach, unoszący się w sklepie i muzyka w tle dodają swoistego uroku i uzupełniają atmosferę sklepu.
Stoisko piekarnicze Alma Market-u w Centrum Handlowym Solaris -a jest godne uwagi i zasługuje na pełną pochwałę. Bardzo lubimy, ja i moja rodzina croissanty - zawsze świeżutkie i kruche, dlatego ilekroć tu jestem, zazwyczaj zaglądam do tego sklepu. Oferują tu także pyszne i ciepłe bagietki czosnkowo-ziołowe (palce lizać). Zresztą oferta piekarnicza jest tu bardzo bogata – bułeczki, różne rodzaje chleba itd. Po kilka sztuk kromek ciemnego chleba jest pakowane w folię i są na wagę. Pracownicy to młodzi ludzie ubrani stosownie do wymogów asortymentu handlowego w odzież firmową, włosy krótkie lub upięte z tyłu głowy, uśmiechnięci, mili, serdeczni, grzeczni, i przyjaźnie nastawieni do klientów. Swoje czynności wykonują zgodnie z wymogami higieny – w foliowych rękawiczkach. W tym lokalu jest bardzo czysto i w powietrzu unosi się przyjemny aromat świeżego pieczywa. Pieczywo poukładane jest na półkach i na ladzie – jest co wybierać, ile tylko „dusza zapragnie” i portfel pozwoli. Akurat dzisiaj przytrafiło mi się dłuższe czekanie w kolejce, ale jakość wypieków jest tego warta, bez względu na cenę i wydane pieniądze bo zapłaciłam blisko 20 zł. Jeśli ktoś tu jeszcze nie był to polecam, zajrzyjcie bo warto, nikt się nie zawiedzie.
Przechodząc obok weszłam do tego sklepu ponieważ moją uwagę zwróciła bardzo ładna bielizna znajdująca się w witrynie wystawowej sklepu. Przywitały mnie miłe i uprzejme pracownice - sprzedawczynie schludnie, elegancko ubrane, delikatny makijaż na twarzy, zadbane włosy i dłonie, uśmiechnięte, powiedziały „dzień dobry” zanim ja to zdążyłam zrobić. Zapytałam od razu o bieliznę wystawową ale okazało się, że nie ma mojego rozmiaru. Jedna z pań zaproponowała bardzo podobny fason, pokazała mi jeszcze inne modele, tkanina miła dla ciała, przyjemna w dotyku, wykończenie porządne, cena też nie niska, ale przekonałam się już, że dobrze wykonana bielizna musi kosztować i lepiej jest kupić mniej ilościowo ale w najwyższej jakości niż dużo, byle czego. Sprawdza się tu powiedzenie mojej koleżanki „tanie mięso, psy jedzą”. Ekspedientka fachowo doradziła w wyborze (a wybierać było w czym), elegancko zapakowała wybraną przeze mnie bieliznę, zapłaciłam ponad 100 zł. W sklepie panował idealny porządek, oferowane artykuły ułożone na półkach i rozwieszone na wieszakach, pełna swoboda poruszania się, miejsca sporo, no i jakoś tak miło i przytulnie w tym sklepie. Można by rzec – aura profesjonalnej obsługi nadaje ton atmosferze sklepowej. Gdy jedna pracownica zajmowała się moją osoba, druga służyła radą i pomocą innym klientom.
Ten sklep odzieżowy Orscy-a mieści się w pasażu Centrum Handlowego Solaris . Oferta handlowa przeznaczona jest dla kobiet w różnym wieku – nastolatek, młodych dziewczyn i dla kobiet dojrzałych. Właściwie można się tu ubrać niemal od stóp do głów i niemal na każdą okazję – bluzki, sukienki, spódniczki, tuniki itp. Sklep nie należy ofertowo do najtańszych bo cena 117 zł za bluzkę jest cokolwiek przesadzona (moim zdaniem), ale przecież nie ma przymusu dokonania zakupu, nie mniej jednak skoro sklep funkcjonuje to najwidoczniej popyt też „się kręci”. Z zainteresowaniem przeglądałam spódniczki, których fasony i kolorystyka były bardzo zachęcające, jednak zakupu nie dokonałam. Przejrzałam też sukienki, tu rozpiętość cenowa duża 19,99-120 zł, jednak nic mnie nie zainteresowało. Po wejściu do sklepu przywitały mnie i inną wchodzącą klientkę uśmiechnięte ekspedientki, które dają klientkom chwilę czasu na „oswojenie się” z asortymentem, dopiero po chwili podchodzi sprzedawczyni i proponuje przyjaznym tonem głosu pomoc. Jest miła i uśmiechnięta, nie narzuca się i nie stoi nad klientem. Asortyment handlowy jest poukładany na pólkach, część odzieży starannie umieszczona na wieszakach na wieszakach, widoczne informacje o promocjach. W sklepie panuje ład i porządek, w powietrzu unosi się przyjemny aromat, wszystko w pełni widoczne dzięki doskonałemu oświetleniu. Zagospodarowanie przestrzeni sklepowej dostosowane do swobody poruszania się klientek. Pracownice schludnie ubrane, zadbane kobiety zachowują dystans do oglądających odzież klientek, nie narzucają się dlatego klient czuje swobodę i luz. Jeśli ktoś sobie życzy potrafią pomóc i doradzić. To przyjemność odwiedzić ten sklep i aż głupio nic nie kupić ale czasami ekonomia jest nieubłagana. Jeśli coś jest drogie to trzeba sobie darować czasem. Mimo iż nie dokonałam zakupu pracownica pożegnała mnie miło, z uśmiechem, nie dając oznak niezadowolenia. Zawodowstwo na wysokim poziomie.
Moja wizyta w tym urzędzie to okoliczność dostarczenia pewnych dokumentów. Wjechałam na przy – urzędowy parking, dość sporo miejsca, zaparkowałam bez problemu, miejsca parkingowe oznaczone liniami więc każdy parkuje jak należy. Przy urzędzie trwają jakieś prace remontowe ( miejsce jest odgrodzone i zabezpieczone) więc wejść można jedynie przez podjazd dla osób niepełnosprawnych – to taka chwilowa niedogodność. Weszłam do dużego holu, na mój widok strażnik wstał z miejsca (pełny szacunek dla petenta), uśmiechnął się i powiedział „dzień dobry” zanim ja jako wchodząca to zrobiłam. Pokazałam mu podpisana kopertę i zapytałam: czy te dokumenty powinnam zostawić u pana czy komuś innemu dostarczyć? Spojrzał i z uśmiechem powiedział: to proszę do sekretariatu na pierwszym piętrze; dziękuję – odpowiedziałam i udałam się we wskazanym kierunku. W sekretariacie bardzo elegancka starsza pani uśmiechnęła się przyjaźnie gdy tylko pojawiłam się w drzwiach, przyjęła dokumenty, podziękowała i pożegnałyśmy się. W urzędzie czyściutko, kafelki na podłodze, ściany jasne, czuć ich świeżość i czystość niemal w powietrzu. Pracownicy ubrani stosownie do zajmowanych stanowisk: pani w sekretariacie w jasnej garsonce, zadbana, sympatyczna twarz, makijaż delikatny; strażnik w uniformie ochroniarza o łagodnym, przyjaznym spojrzeniu, gdy wychodziłam też podniósł się zza biurka. Często słyszy się o braku życzliwości dla ludzi ze strony urzędników, być może kiedyś przyjdzie mi napisać niechlubną opinię. Jednak po dzisiejszej wizycie nie mam nic do zarzucenia.
Właśnie otworzyłam pocztę i widzę informację, że gorąca promocja trwa i będzie trwać z pomniejszoną ilością punktową. Brawo! Brawo! Pełne uznanie i szacunek dla Jakości Obsługi. To pozwoli na bardziej obiektywne opinie i nie tworzenie ich na siłę (tak myślę ale mogę się mylić) tylko dla nagród, bo przyznam, że w ostatni weekend gdy zobaczyłam 6 -dniowe moje obserwacje jeszcze nie zaakceptowane to pomyślałam: rozpoczął się swego rodzaju „wyścig szczurów” do nagród (sama też w tym uczestniczę, gdyby ktoś poczuł się urażony – nie to jest moim zamiarem) i zwyczajnie Wasze „moce przerobowe” tego nie wytrzymały. Propozycje nowych nagród są OK. Mam nadzieje, że powiększy się grono obserwatorów, także z mojej okolicy, chciałabym mieć jakiś odnośnik moich obserwacji. Kontroluję też ranking pozycji obserwatorów i w niektórych przypadkach zastanawiam się jakim cudem w ciągu jednego dnia można zamieścić 20 obserwacji, ale widocznie są oni super wydajni i super zorganizowani bo dzień nie składa się tylko z pisania obserwacji.. Sama też awansuję, ale nie w takim tempie, pewnie należę do maruderów. Pozdrawiam.
DORA, dziękujemy za Twoją opinię o Klubie Super Obserwatora. A jeśli chodzi o powiększanie grona obserwatorów z Twoje okolicy to zawsze możesz zachęcić swoich znajomych do odwiedzenia naszego portalu :) Z pewnością wśród nich są tacy, którzy będą chcieli, tak jak Ty, wpływać na jakość obsługi i tą lokalną i tą ogólnopolską. Pozdrawiamy – zespół portalu.
Dzień świąteczny, ustawowo...
Dzień świąteczny, ustawowo wolny od handlu ale stacje paliwowe pracują, współczuję pracującym ale z drugiej strony ten rodzaj handlu musi być dostępny 24 h/dobę, choć gdyby mieli wolne, nikt by z tego powodu nie zbankrutował a kierowcy też daliby sobie radę bez wizyty w takiej placówce. Ja udałam się tutaj nie po paliwo lecz po papierosy bo odkryłam, że są tańsze niż gdziekolwiek indziej, najwidoczniej jakieś stare zapasy magazynowe, nie ma to dla mnie znaczenia, ważne, że są tańsze. Aktualna cena moich papierosów to kwota 9,70 zł/paczka, na Orlenie można kupić jeszcze w cenie 8,70 zł/paczka więc póki co kupuję tutaj. Podjazd stacji, jak zawsze, pozostawia wiele do życzenia, choć najgorszy jeszcze nie jest, ubytki tu i ówdzie, przejechać się da. Klientów nie było w ogóle więc zakupiłam od razu po przyjeździe 4 paczki papierosów i do tego wzięłam dwa napoje Nestea 3,29 zł/butelka 0,5 litra, no i zyskałam na kartę Vitay 200 punktów. Szkoda, że zakup papierosów nie jest punktowany, nazbierałabym w expressowym tempie pulę wymaganą do zatankowania paliwa. Pracownica stacji dziś obsługująca to Alina, drobnej budowy ciała, ubrana w koszulę firmową, włosy upięte z tyłu głowy, sympatyczna, uśmiechnięta, życzliwa, przyjazna. Przypomniała mi o karcie Vitay aby nabić należne punkty, zapłaciłam, pożegnałyśmy się i już mnie nie było. Szybko, sprawnie w ciągu 3-4 minut odjechałam.
To mały sklepik osiedlowy z artykułami spożywczo – przemysłowymi, który odwiedzam tylko w warunkach wyższej konieczności, ponieważ jego lokalizacja to peryferie osiedla, za którymi ciągną się już tylko garaże i łąki. Dziś jednak z racji ustawowo wolnego dnia świątecznego zmuszona byłam udać się do tej placówki, gdyż niespodziewana wizyta, niejako wymusiła na mnie potrzebę zakupu jakichś dodatkowych łakoci do kawy/herbaty. Bardzo mało miejsca dla klientów, większość powierzchni tej placówki przeznaczona jest dla oferowanych do sprzedaży artykułów, po wejściu klienta ogarnia uczucie przeładowania i natłoku a głos rozmowy pochłaniany jest przez otaczające przedmioty co powoduje jego całkowite wygłuszenie, wręcz stłumienie. Gdy weszłam w sklepie było dwóch klientów, którzy kupowali jedynie piwo, co więcej obsługujący mężczyzna otworzył im otwieraczem butelki, co oznaczał, że będą za chwilę spożywać ten napój. Zanim weszłam do sklepu widziałam dwóch „koneserów” spożywających ten trunek obok sklepu, mimo iż miejsca, przeznaczonego do celu nie było, np. typu „ogródek piwny”. Dziwi mnie więc fakt, że sprzedający, otwierając butelki, daje przyzwolenie na takie zachowanie. Widać utarg ponad wszystko. W sklepie dostępny szeroki asortyment do wyboru, m.in. słodycze, pieczywo, przyprawy, napoje, papierosy, zapałki, prasa, alkohol itd. Osobiście byłam zainteresowana głównie ciastkami, nic rewelacyjnego do wyboru nie było ale udało mi się kupić Kruche z cukrem i kokosem „Łakotki” – 4,30 zł/opakowanie 178 g. oraz wafelki za 2,70 zł. Były jeszcze inne do wyboru ale ceny niezbyt zachęcające bo paczka Delicji za blisko 5 zł to byłoby może wystarczające ale dla jednej, no dwóch osób więc nawet sobie głowy tym nie zawracałam. W sklepie względny porządek, podłoga czysta, miejsce obsługi tez ale artykułów na ladzie taka ilość, że raczej stwarza to tylko wrażenie porządku – natłok, przeładowanie, artykuły ułożone piętrowo, jeden na drugim. Obsługujący pan też nie wyglądał na sprzedawcę artykułów spożywczych, koszula, spodnie od garnituru, krawat, elegancko tylko nie do tego sklepu. Miły, sympatyczny, przyjaźnie nastawiony do klientów, chętnie pokazywał kolejne opakowania ciastek i zachwalał ich smak, robił to z uśmiechem i miłym tonem głosu.W tej kwestii jego postawa bez zarzutów więc w zasadzie czepiać się nie powinnam bo zakupu dokonałam, ale własne zdanie zawsze wolno mi wyrazić.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.