Podobna sytuacja do tej, którą opisywałam kilka dni temu, tyle tylko, że tym razem zawyżono ceny 2 produktów, co okazało się podczas płacenia przy kasie. Znowu udałam się do punktu obsługi i spędziłam tam 15 minut, bo pracownica, jak się wyraziła, przyszła do pracy na 14 i nie zdążyła się zalogować do systemu! Przez 30 minut nie zdążyła się zalogować, więc zrobił się ogonek oczekujących z podobnym problemem do mojego!
Płacąc za zakupy zorientowałam się, że zawyżona została cena za 1 produkt. Kasjerka kazała udać się z problemem do punktu obsługi, Poszłam, zgłosiłam, w czym rzecz i okazało się, że muszę sama biegać po sklepie i przynieść pani z punktu cenę, bo nie ma, kto iść (brak personelu)! Poszłam, przyniosłam, bo dlaczego mam płacić zawyżony rachunek? Tylko wydaje mi się, że to nie ja powinnam chodzić i sprawdzać ceny, a pracownik sklepu (tak było dotychczas).
Od samego rana próbowałam się dodzwonić do katowickiego magistratu- do Wydziału Komunikacji. Na próżno! Wykonałam chyba z 10 połączeń i nic! W końcu udało mi się połączyć z urzędniczką, ale okazało się, że moja sprawa to niej działka i nie mogła mi pani pomóc. Zadzwoniłam ponownie, niestety, nikt się ze mną nie chciał (nie mógł) połączyć. Na zmianę w słuchawce był sygnał zajęty, albo ciągły, niestety nikt nie podnosił słuchawki.
Teściowej zalał dach i postanowiła zgłosić całe zajście na infolinii PZU. Czas oczekiwania wynosił 10 minut, bo wszyscy konsultanci byli zajęci. Po 20 minutach oczekiwania spasowała. Ale namówiłam ją, żeby spróbował raz jeszcze, sytuacja się powtórzyła niemal identycznie, różnica polegała na tym, że 16 minutach odezwał się konsultant, który nie zajmował się szkodami majątkowymi i zaproponował, ze przełączy teściową do właściwej osoby, znowu czekała 10 minut, znowu połączono ją z niewłaściwym konsultantem. Ten zaproponował przełączenie i tak chyba wszystko trwało by bez końca, bo teściowa wściekła, rzuciła słuchawką (straciła ponad godzinę oraz pieniądze za telefon) i oznajmiła, ze zgłosi zajście osobiście, bo ma serdecznie dosyć.
Wybraliśmy się do znajomych i postanowiliśmy wziąć taxi. Miła pani z centrali poinformowała nas, że samochód podjedzie za 10 minut. Wyszliśmy przed czasem (nie lubię się spóźniać), a taxi już stało. Taksówkarz okazał się tak miłym człowiekiem, że aż nie chciało się wysiadać. Opowiadał śmieszne anegdoty związane ze swoja pracą, robił to z takim polotem, że naprawdę chciało się go słuchać.
Zadzwoniła do mnie jakaś konsultantka z w/w firmy z propozycja przedstawienia oferty ubezpieczeniowej (mieszkanie). Powiedziałam jej, że nie jestem zainteresowana, tym bardziej, że mam ubezpieczenie z ich firmy. Pani nalegała, więc powiedziałam,że to bezcelowe działanie, bo i tak nic nie kupię! Poza tym ośmieliłam się skrytykować przepływ informacji w firmie PZU, gdyż jak wspomniałam powyżej, mam mieszkanie ubezpieczone w ich firmie. Konsultantka stwierdziła, że zawsze można coś zmienić i ona bardzo nalega na spotkanie z przedstawicielem. Miałam już dość jej gadania (próbowała wcisnąć jakiś super produkt) i powiedział jej, że natychmiast kończę rozmowę. Odłożyłam słuchawkę. Po chwili zadzwoniła ponownie i stwierdziła, ze jetem bardzo bezczelna, bo ona się tu stara, a ja ją tak traktuję. Poinformowałam ją tylko, że takich telefonów to mam kilka tygodniowo i wykazuję się jedynie asertywnością. Pani rzuciła słuchawką!
Kupiłam dla dziecka koleżanki w prezencie nosidełko. Okazało się jednak, że dzidziuś otrzymał dzień wcześniej nosidełko od prababci. Cóż, poszłam do sklepu zapytać, czy mogę je zwrócić, bądź zamienić na jakiś inny produkt. Przedstawiłam całą sytuację i dowód zakupu sprzed 3 tygodni! Pani przedzwoniła do swojej kierowniczki, a ta bez problemu zgodziła się na wymianę towaru, bądź zwrot gotówki, jeśli niczego nie wybiorę.
Spotkałam się z przemiłą obsługa w/w przy kasie. Pani kasjerka (jak na kasjerkę wcale nie młoda, biorąc pod uwagę hipermarkety- tak po 60-tce)wszystkich, których obsługiwała witała z uśmiechem i prawdziwą życzliwością. Tu zagadnęła, tu powiedziała coś dowcipnego. Można się było poczuć jak w takim małym, przytulnym sklepie z łakociami. Może to mało istotne w obserwacjach, ale poczułam się na prawdę wyjątkowym klientem, a nie jednym z wielu.
Idąc z dzieckiem na spacer dostrzegłam na przystanku tramwajowym nr linii 12(tablica z rozkładem jazdy), że od 1 stycznia tramwaj przestaje kursować,a ludzie mają się przesiąść na autobus 663, który teraz będzie jeździł częściej. Ten tramwaj jeździł od kilkudziesięciu lat, 2-4 razy na godzinę, zawsze jest pełny, dojeżdża nim głównie młodzież. Pragnę nadmienić, że znam tę trasę i wiem, że autobus ma przystanki w innych miejscach i jest ich zdecydowanie mnie, a to utrudni życie wielu mieszkańcom Chorzowa i okolicznych miast, głównie Siemianowic Śląskich.
Zadzwoniłam z pytanie, czy mogę skorzystać z drobnej usługi kosmetycznej. Pani zapytała, czy mam świadomość jaki to gorący okres, więc odpowiedziałam twierdząco. Podumała, poszperała i powiedziała, że znajdzie dla mnie parę minut czasu, bo zostanie dłużej. Zaczęłam się wzbraniać, że bez przesady, a ona na to, że mam być, koniec i kropka, bo przecież na Sylwestra muszę być piękna.
Weszłam po wędlinę. Zapytałam ekspedientkę, co by mi poleciła dla mojego dziecka, a ona, że baleron. Spojrzałam zdziwiona (pomyślałam, że to żart) i wskazałam na dziecko (2 lata), a ona na to, że po co w takim razie zadaję jej pytania, skoro i tak jej odpowiedź mi nie pasuje. Na szczęście podeszłam jej koleżanka i przeprosiła za zachowanie pracownicy (usprawiedliwiała ją bólem głowy), poleciła pyszną, delikatną szyneczkę dla mojego synka. Po wizycie w poprzednim sklepie na tej samej ulicy (wcześniejszy opis)zostałam w pewnym sensie sprowadzona do naszej szarej, nie zawsze miłej rzeczywistości.
Kupowałam w/w sklepie kawę, maja tam gatunki z różnych rejonów świata. Ekspedientka zapytała dla koga ma być przeznaczona kawa i poleciła kilka gatunków. Wybrałam 2 rodzaje. Sprzedawczyni zaproponowała bezpłatne zmielenie i bezpłatne opakowanie (bardzo ładne). Kawa prezentuje się prześlicznie niby to tylko kawa, ale na prezent urodzinowy dla babci nadaje się w sam raz. Byłam z moim 2- letnim synem, był tak zafascynowany mieleniem, że otrzymał pyszne kruszone ciasteczko (wpierw ekspedientka zapytała, czy może go poczęstować).
Dzwoniłam dziś na infolinię, żeby uzyskać informację na temat rachunku- chodzi o niesłusznie naliczoną kwotę kilka miesięcy temu. Wg pracownika informacja została wysłana i mogłam się z nią zapoznać. zapytałam kiedy została wysłana i w jakiej formie, powiedziała, że wystawiona fakturę korygującą,a ona więcej informacji mi nie udzieli, bo właśnie idzie na rozmowę do kierownika. Jeśli chce otrzymać informację, to mam zadzwonić raz jeszcze, w tym momencie rzuciła słuchawką!
Będą w/w sklepie zaobserwowałam, że klienci nie mieli możliwości zakupu alkoholu (przez kilkanaście minut), ponieważ kasa nr 1 (tylko w niej sprzedaje się alkohol)była zamknięta. Wezwania kasjerki z innej kasy (charakterystyczny dzwonek)nie skutkowały, w końcu pan z ochrony poszedł na zaplecze po sprzedawcę. Tak się złożyło, że 3 osoby chciały zakupić alkohole i dosyć długo musiały czekać.
Dzieci z mamusią podeszły do klatki ze zwierzątkami (chomiki, świnki, króliki) i zaczęły wrzeszczeć, kopać w klatkę. Mamusia śmiała się z ich zachowania, ale co gorsza, pracownicy udawali początkowo, że cała ta sytuacja ich nie dotyczy. Dopiero, jak dzieci dostały furii jeden z pracowników poprosił, żeby rodzinka opuściła sklep.
Chciałam zapytać przechodzącą pracownicę, gdzie znajdę paluszki, ale usłyszałam jedynie: „nie widzi Pani, że rozmawiam przez telefon, proszę sobie poszukać”. Owszem rozmawiała, ale o kreacji sylwestrowej.
Odwiedziłam dziś ten sklep, ponieważ 2 tygodnie temu reklamowałam buty mojego dwuletniego dziecka. Okazało się, że reklamację odrzucono, bo buty były użytkowane! Zapytałam, w jakim celu kupuje się buty, ale Pani nie była w stanie mi odpowiedzieć na moje zapytanie. Pragnę nadmienić, że opinię wyraził nie rzeczoznawca kierownik sklepu. Złożyłam ponowną reklamację i zażądałam opinii rzeczoznawcy. Niestety, moje dziecko nadal jest bez butów.
Starsza kobieta wybierała wędliny spośród najtańszych, pytała ekspedientkę o jakieś przecenione produkty. Prosiła o kilka plasterków z kilku rodzajów tychże wędlin. Zniecierpliwiony mężczyzna stojący za nią w kolejce zaczął na nią krzyczeć, ze ma się pośpieszyć, a nie wybierać i przebierać itp. Starsza pani zaczęła przepraszać, ale to tylko rozzłościło klienta i zaczął ją obrażać. Ekspedientka nie wytrzymała i powiedział, że nie toleruje takiego zachowania i nie zamierza go obsługiwać, jeśli nie zacznie zachowywać się kulturalnie. Obrażony pan odszedł pokrzykując coś pod nosem.
Szukałam perfum dla szwagra, nie za bardzo pamiętałam jak się nazywa, kojarzyłam jedynie specyficzny kształt buteleczki. Podeszłam do sprzedawczyni i powiedziałam, jaki mam problem, a ona mi na to, że mam przyjść z bardziej sprecyzowaną prośbą. Zszokowana zapytałam, czy nie jest w stanie, czy też nie chce mi pomóc. Odpowiedziała, że jest za dużo klientów, którzy są lepiej zorientowani, czego chcą i ona nie będzie się bawić w szukanie buteleczek Odwróciła się na pięcie poszła rozmawiać z koleżanką.
Chciałam kupić tusz do rzęs i poprosiłam o poradę pracownicę. Udzieliła mi szczegółowej porady, jaki jest dobry do rzęs cienkich, długich itp.. Zapytała, jakiego efektu oczekuję, a co najważniejsze, ostatecznie nie próbowała mi „wcisnąć” najdroższego produktu, ale przedstawiła kilka, w różnych cenach dających ten sam efekt.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.