Chciała zobaczyć jakiś aparat z promocji, zapytać o pewne szczegóły techniczne. Wszyscy szukali pana Mirka, albo Marka i chwała im za to, że szukali, ale nie znaleźli, a sami nie potrafili odpowiedzieć na moje pytania. Straciłam tylko czas i niczego się nie dowiedziałam.
Szukałam bluzki w odpowiednim rozmiarze dla mojej cioci, poprosiłam o pomoc pracownicę, ta natychmiast mi pomogła, zaczęła doradzać, przepraszać, że nie ma tego rozmiaru, ale, że są inne, bardzo podobne do tej, co sobie upatrzyłam na prezent, słowem bardzo miła obsługa. Pani była tak miła, że nawet doradziła mi (i to zdecydowanie trafnie), w której bluzeczce cioci będzie lepiej (zapytała, jakie zazwyczaj nosi, jakie lubi kolory, itp. pytania.)
Poszłam do banku zapytać o zmianę warunków kredytowych, zapytałam Panią, przy którym stanowisku mogę zapytać o pewne sprawy, wskazała biureczko- niestety puste i powiedziała, ze koleżanka zaraz wróci. Czekałam, czekałam, niestety po 10 minutach odechciało mi się czekania, bo nikt się nie pojawił, już miałam wychodzić, nagle patrzę, ktoś jest przy wskazanym stanowisku. Niestety nie uzyskałam informacji, bo ta Pani nie miała odpowiednich kwalifikacji, a ta z kwalifikacjami miała się zaraz pojawić. Po 5 minutach spasowałam, wychodząc słyszałam tylko jakieś śmiechy obsługi. Nie wiem, czy chodziło o mnie, czy całą ta sytuacja tak ich rozbawiła.
Ta sama przychodnia, co w poprzednim opisie, druga Pani rejestratorka w rozmowie telefonicznej porannej, stwierdziła, ze musi coś uzupełnić w papierach i żebym przyniosła wszystkie książeczki dziecka oraz żebym przyszła trochę wcześniej niż wyznaczona wizyta. Przyszłam, przypomniałam poranną rozmowę, a ona nakrzyczała na mnie, ze nie ma teraz czasu, co ja sobie wyobrażam, jest okres przedświąteczny, ostatecznie stwierdziła, że mam przyjść po Świętach, może wtedy znajdzie czas.
Rejestrując dziecko do lekarza zapytałam, gdzie przyjmuje Pani doktor i usłyszałam, że jest napisane nazwisko lekarza na drzwiach właściwego gabinetu i mam sobie znaleźć. Znalazłam, ale okazało się, że lekarz nie przyjmował w gabinecie własnym, ale innym, ponieważ jego był zajęty.
Otrzymałam nieczytelny rachunek za zakupiony towar, na szczęście nie były to wielkie zakupy- 2 rzeczy, więc byłam w stanie zweryfikować ceny. Zapytałam kasjerkę, dlaczego wydruk jest tak nieczytelny i usłyszałam, że bardzo przeprasza, ale „coś” źle wybija. Nie dowiedziałam się, co to jest to „coś”.
Byłam świadkiem, jak kobieta wróciła to powyższego sklepu z podpadającą jej co do świeżości polędwicą. Poprosiła ekspedientkę, aby ta zwróciła jej pieniądze, bo kilkanaście minut temu zakupiła tu niezbyt świeżą, wręcz śmierdzącą polędwicę wieprzową. Została klientka wyśmiana przez personel, coś panie mówiły między sobą (były akurat 2 ekspedientki), powiedziały jej, że się myli. Ta uparcie twierdziła, że ma rację, i jeśli nie zostaną jej zwrócone pieniądze, uda się do pobliskiego Sanepidu. To poskutkowało, zwrócono kobiecie pieniądze.
W ostatnim czasie byłam na pogotowiu codziennie (zastrzyki). Bardzo zdziwiła mnie kolejna dezinformacja, dot. przyjęć na izbie przyjęć i na pogotowiu. Przyszło na pogotowie starsze małżeństwo, kobieta miała jakiś problem z ręką, jej mąż dowiadywał się, co i jak załatwić. Stali przed gabinetem kilkanaście minut i okazało się, że źle trafili. Akurat z tym problemem mieli iść na izbę przyjęć (200 metrów od pogotowia). Z kolei inna kobieta przyszła z izby przyjęć po skierowanie na izbę przyjęć…
Udałam się na zastrzyk wieczorny, okazało się, ze gabinet zabiegowy jest zamknięty, bo przyjmują od 19.00. No tak, ale na drzwiach głównych widnieje napis, że w dni powszednie przyjmują od 18.00. Zapytałam dyspozytorkę, skąd takie rozbieżności i usłyszałam, ze tak jest od dawna, a kartki nie chce się nikomu zmienić.
Opis dotyczy miejscowości Jastrzębie Zdrój, ale system ją odrzucał, jako zapisaną niepoprawnie, stąd wpisałam Katowice (względy techniczne. Byłam w tej placówce na badaniu i postanowiłam skorzystać z toalety dla pacjentów. Okazało się, że zaciął się zamek i miałam problem z opuszczeniem toalety. Nerwy sięgnęły zenitu, zaczęłam szarpać drzwiami, kopać w nie, bo usłyszałam jakieś głupie śmiechy po drzwiami. Szczęśliwie otworzyłam drzwi i zobaczyłam pielęgniarkę ze sprzątaczkami, które niemal kładły się ze śmiechu. Stwierdziły, że nie jestem pierwsza, która się zatrzasnęła, a to było takie śmieszne….
Zawsze bardzo lubiłam ten sklep, mają pyszne ciasta i pieczywo, ale to co mnie dziś spotkało, to przesada! Kupowałam 2 chleby, ekspedientka obsługiwała mnie bardzo uprzejmie do momentu jak wyciągnęłam pieniądze żeby zapłacić za towar. Miałam trochę drobnych, ludzi akurat nie było, więc postanowiłam się ich pozbyć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy usłyszałam, że takie pieniądze to mam sobie wrzucić do skarbonki! Szok! Pani powiedział dosadnie, że nie przyjmie ode mnie drobnych, bo po pierwsze nie chce się jej liczyć, a po drugie, ma ich w nadmiarze. Zwróciłam jej uwagę,że to też są pieniądze, ale usłyszałam, że jestem bezczelna. SZOK! Nie trafiały żadne argumenty, wyszłam, ale nie zostawię tak tej sytuacji, jestem w tym sklepie codziennie i zamierzam poinformować jej kierownika o całym zajściu.
Stałam już przy kasie z zakupami, przede mną klient zorientował się, ze kasjerka policzyła mu za dużo pieniędzy za piwo (miał cały karton, więc strata była dość duża), zwrócił jej uwagę, Pani jeszcze raz sprawdziła, jaką kwotę nabiła i zdaniem klienta była to suma zawyżona o kilkanaście groszy na każdej butelce. Kasjerka przeprosiła, że nie może nic w tej kwestii uczynić i poprosiła, żeby zainteresowany poszedł wyjaśnić sytuację do punktu obsługi.
Byłam świadkiem, jak kobieta usadawiała swoje małe dziecko do wózka (specjalne siedzisko dla dzieci w wózku zakupowym w markecie), a ono było zepsute (jeden z zaczepów był urwany) i malec wpadł do tego wózka! Na szczęście nic mu się nie stało, ale zaczął płakać z przerażenia. Kobieta podeszła do punktu obsługi, usiłowała zgłosić zdarzenie, ale została zignorowana, nikt jej nie słuchał, bo pani w/w punkcie była zajęta innymi klientami (wiadomo, szał przedświątecznych zakupów), to skandal!
W/w laboratorium robiłam kilka dni wcześniej specjalne badanie krwi, które było ważnym elementem innego badania (bez tego go nie wykonują), chodziło o dwa wyniki, które jak mnie poinformowano, będą do odbioru w dniu 15.12.2008 w rejestracji. Pojechałam po wyniki, otrzymałam karteczkę i udałam się z nią pośpiesznie na drugi koniec Katowic (do innej przychodni), gdzie zapisana byłam na badanie. Pani, która obejrzała wynik, stwierdziła, że jest to wynik cząstkowy, bo brakuje drugiego odczynnika. Poprosiła, żebym zadzwoniła bezpośrednio do laboratorium i wyjaśniła sytuację. Na połączenie czekałam prawie minutę, zanim połączono mnie z właściwą osobą - kolejna minuta. Pani laborantka stwierdziła, że analiza właśnie jest w toku. Zapytałam, kiedy będzie wynik i okazało się, że 16.12.2008, bo panie się pomyliły, a zasadzie to ja się miałam domyśleć. Tak po prostu, pomyliły się i ona mnie bardzo przeprasza za cały zespół. Podziękowałam (z odpowiednią wiązanką, bo nerwy mi puściły). Nie miałam wyjścia odeszłam z kwitkiem, pacjent jest na przegranej pozycji, zwłaszcza, jak próbuje coś załatwić przez telefon.
Moje dziecko rozchorowało się na dobre, pojechałam z nim z do lekarza (prywatnie, bo mam niezbyt dobre doświadczenie w tej dziedzinie). Pani doktor miała całą poczekalnię pacjentów, ale badania maluchów przebiegały dość sprawnie. Mojego syna badała z 10 minut, dziękuję jej za to, bo okazało się, że coś ją zaniepokoiło, więc poświeciła mu więcej czasu. Całą wizyta przeciągnęła się trochę, bo zapytała, co u nas, jak się czujemy itp. Takie drobiazgi, a człowiek czuje się inaczej. Zapłaciliśmy mniej niż w cenniku, bo jak stwierdziła Pani doktor, dużo pieniędzy zostawimy w aptece. Zapewniła nas również, że możemy dzwonić w każdej chwili, gdyby coś się działo z dzieckiem.
Miałam umówioną wizytę w/w firmie na godzinę 9.00 (w ramach umowy z NFZ). Pojawiłam się przed czasem, żeby dokonać formalności rejestracyjnych. Okazało, się, że rejestratorka pomyliła się i źle zapisała pacjentów (zapisywała, co 10 minut, a powinna zapisywać, co 30 minut). Ostatecznie weszłam do gabinetu (laryngologiczny) o godzinie 10.15. Nie usłyszałam słowa przepraszam, a o następnej wizycie kontrolnej (jest bardzo ważna, Pani doktor stwierdziła, że jest wręcz konieczna po zakończonym leczeniu) mogę zapomnieć (tej w ramach NFZ), muszę zapłacić, bo są miejsca, ale na marzec 2009!
Pracownica z z/w firmy zadzwoniła do mnie z ofertą dot. przedłużenia umowy. Na początku przedstawiła bardzo niekorzystny wariant dla mnie, powiedziałam, że czekam na „coś” lepszego. Dostałam druga propozycję, dosyć korzystną, ale stosunkowo drogą 9już z prezentami). Stwierdziłam, że nie jestem zachwycona, pani zaczęła dwoić i się troić, w końcu obniżyła abonament o 40%, dołożyła prezenty z poprzedniej opcji, słowem- bardzo korzystna oferta dla mnie!
Podjechałam po kilka drobiazgów do w/w sklepu, jakież było moje zdumienie, gdy przy kasie okazało się, że nie działają terminale i nie można płacić kartą. Nie stało się to w momencie, kiedy ja miałam płacić za towar, ale awaria nastąpiła kilkadziesiąt minut wcześniej. Ludzie w zdenerwowaniu psioczyli na brak informacji, co niektórzy zostawiali w złości towar- słowem chaos. Oczywiście nic nie kupiłam (brak gotówki w portfelu), straciłam tylko cenny czas.
Jakiś czas temu (miesiąc) zawiadomiłam w/w sklep, że uszkodzeniu uległ wózek typu parasolka- pękła guma pełniąca rolę podnóżka. Okazało się, że jest to uszkodzenie nie podlegające reklamacji. Właścicielka zaproponowała pomoc, że załatwi u producenta nowy podnóżek. trwało to dość długo, bo ponad miesiąc. Odwiedziłam sklep kilka razy, dzwoniłam. Pani przepraszała, że to tak długo trwa, obiecywała, że producent na pewno go wyśle, bo obiecał. No i dotrzymała słowa, trwało to dobry miesiąc jak wspomniałam powyżej, ale jestem wdzięczna tej Pani za zaangażowanie i bezinteresowną pomoc. Od dziś mamy długo wyczekiwany element!
Robiłam dziś rano zakupy w/w lokalu, przeglądając paragon, okazało się, że kwota jaką zapłaciłam za cukierki owocowe nie odpowiadała tej, jaka widniała przy produkcie, oczywiście była zawyżona. Poszłam do punktu obsługi, trochę trwała weryfikacja ceny, ale okazało się, że mam rację. Pani przeprosiła z błąd, zwróciła różnicę, podpisałam papierki dotyczące zwrotu doliczonej kwoty. zapytałam o zadośćuczynienie, o otrzymałam czekoladę.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.