Zadzwonił do mnie Pan z infolinii Banku Millennium, informując mnie, że ma dla mnie super, mega, korzystną ofertę. Zaproponował mi program DOGODNE RATY. Została wytypowana jedna moja transakcja opiewająca na kwotę powyżej 1000 zł zapłacona kartą kredytową. Transakcja miała być rozłożona na 6 rat. Oprocentowanie tego programu miało być niższe niż odsetki na karcie. Ponieważ zawsze spłacam kartę w terminie, odsetki mnie nie dotyczą. W związku z tym 3 razy pytałam Pana, czy poniosę jakiekolwiek koszty takiego programu. Pan z infolinii zapewnił mnie, że nie. Zgodziłam się na włączenie tej korzystnej oferty. Po tygodniu, gdy przyszedł mi wyciąg z konta, okazało się, że ten korzystny program wcale nie jest korzystny, gdyż poniosę jednak koszty, i to wcale nie małe bo 77 zł. Zadzwoniłam w związku z tym na infolinie, by wyłączyć ten program. Oczywiście zapytano mnie dlaczego rezygnuje, więc opowiedziałam jak zostałam przez pracownika banku oszukana, na co dostałam odpowiedź, że pracownik na pewno mnie o kosztach informował. Program został wyłączony. Za tydzień uczestnictwa w programie mam zapłacić 11 zł, mimo że gdybym miała normalnie spłacić tę transakcje to spłata nastąpiłaby 25.12.2009 czyli za 2 tygodnie. Oczywiście postanowiłam złożyć reklamację. Na razie nie otrzymałam odpowiedzi. Czuje się przez ten bank oszukana i okradziona. I nie zostawię tego tak. Mimo, że do zapłacenia mam niewielką kwotę, to zamierzam powalczyć! I już nigdy nie nabiorę się na żadną ofertę telefoniczną, gdzie nie przedstawia się warunków pisanych małym druczkiem.
Firma organizująca szkolenie z funduszy unijnych, w ramach Kapitału Ludzkiego, Kobieta - pracownik doskonały. Szkolenie wyjątkowo udane. Cykl 9 spotkań, w blokach: 3 dni pod rząd co dwa tygodnie. Bardzo profesjonalnie dobrana kadra psychologów. Zajęcia z zakresu psychologii społecznej, komunikacji, negocjacji i autoprezentacji. Świetnie dobrany zakres tematyczny, w dzisiejszym świecie zawodowym. Uczestniczki otrzymały materiały szkoleniowe. Zagwarantowane były posiłki i poczęstunki. Jasny harmonogram zajęć, wg którego szkolenie się odbywało. Przed i po zakończeniu szkolenia indywidualne spotkanie z doradcą zawodowym. Gratulacje - właściwie wydane unijne euro! Polecam
Telefoniczna rozmowa z pracownikiem Składu Budowlanego odnośnie wełny mineralnej w granulacie. Pan chyba nie wiedział o czym mówię. Najpierw powiedział, że takiego czegoś nie mają. Po moim pytaniu, czy można to zamówić, zaczął się dopytywać kogoś kiedy będą robić kolejne zamówienie na wełnę. Później nagle stwierdził, że na stanie mają 24 m2. Zaczął mi podawać jakieś ceny, dopytywać się o grubość wełny. Ponownie zapytałam, czy rozmawiamy o wełnie w granulacie. Pan zapewnił mnie, że tak. Zapytałam, w jaki sposób ta wełna w granulacie jest pakowana. Pan odpowiedział, że w opakowania po ok. 7,5 kg. Znowu zapytałam czy mówimy na pewno o wełnie w granulacie. Pan się chwile zastanowił i stwierdził, że jednak podawał mi zupełnie coś innego, a wełny w granulacie nie mają. Cóż za niekompetencja i strata czasu.
Przed wejściem do sklepu rozejrzałam się czy są jakieś ulotki przed sklepem. Nie było żadnych. Po wejściu do sklepu zauważyłam, że nie ma również ulotek nad kołowrotkiem. Wzięłam koszyk i przeszłam przez kołowrotek. Zauważyłam porozrzucane paragony i resztki po reklamówkach. Spokojnie udałam się w głąb sklepu w poszukiwaniu obsługi. Nikogo nie było. Udałam się na stoisko owoce i warzywa. Wszystkie produkty były starannie ułożone. Wyglądały świeżo. Ceny były na miejscu. Na ziemi stał karton z pomidorami. Można się było o niego potknąć. Jeden ogórek był złamany w połowie. Poza tym bez zastrzeżeń. Po chwili zauważyłam, że z zaplecza wytacza się pracownica z paletą papieru toaletowego. Powoli przemieszczała się na czoło sklepu. Alejki były bardzo wąskie, więc trochę jej to zajęło. Gdy już się znalazła przy papierze toaletowym i zaczęła rozładowywanie, zupełnie się tym papierem ogrodziła. Przesuwając się bliżej niej, zapytałam gdzie znajdę jajka. Odpowiedziała mi, że w pierwszej alejce. Nie poszła tam od razu ze mną. Musiałaby przeciskać się przez paletę. Zwróciła się do mnie „kochanie”. Jednakże po chwili zauważyłam, że kobieta przemieszcza się w kierunku pierwszej alejki tak jakby szła do tych jajek. Powoli za nią poszłam i gdy byłam już przy jajkach, wskazała mi je. Ponieważ nie zauważyłam imienia z identyfikatora, zaczęłam się kręcić w pobliżu półek z papierem toaletowym. W pobliżu były lalki, zabawki i inne świąteczne wyroby. Jakaś pani oglądała te lalki. Pracownica ją zagadała, polecając zabawkę. Po chwili pojawiły się jeszcze dwie pracownice m.in. Justyna. Zaczęły wykładać bakalie. Rozmawiały ze sobą. Wtedy udało mi się dojrzeć imię Zdzisławy na identyfikatorze. Wzięłam z półki, oprócz jajek, migdały i udałam się do kasy. Akurat nie było kolejki. Dwie osoby przede mną. Gdy przyszła moja kolej, kasjerka od razu zaczęła skanować produkty. Zapytała czy to wszystko, nawiązując kontakt wzrokowy i uśmiechając się. Odpowiedziałam, że wszystko. Podała mi cenę. Dałam jej 7 zł. Wydała mi resztę. Zapytała, czy chce reklamówkę za 7 gr. Odpowiedziałam, że nie trzeba. Dalej się do mnie uśmiechała. Pożegnała mnie mówiąc „miłego dnia”. Była bardzo uprzejma. Nie udało mi się dojrzeć jej imienia. Identyfikator wchodził między zapięcie fartucha. Kasjerka opierała się przedramieniem o ladę, czym zasłaniała identyfikator. Zapakowałam zakupy i wyszłam ze sklepu.
Zanim weszłam do sklepu upewniłam się czy wiszą jakieś plakaty w gablotach. Wzięłam koszyk i weszłam do sklepu. Wzięłam dwie ulotki znad kołowrotka: Inspiracje tygodniowe i W świątecznym nastroju cz. 2. Pojechałam pierwszą alejką w poszukiwaniu ekspedientki na sali. Nikogo nie było. Pojechałam na dział warzywa i owoce. Produkty wyglądały świeżo. Stoisko bez zastrzeżeń. Zauważyłam, że na alkoholach znajduje się ekspedientka. Gdy podeszłam do Hanny, akurat była zajęta rozkładaniem towaru na stoisku z alkoholami. Zapytałam gdzie znajdę kostki rosołowe Knorr. Odpowiedziała, że kawałek obok na półkach, ale widząc mój brak umiejętności znalezienia produktu, zaprowadziła mnie do niego. Zapytałam ją jeszcze o cenę. Wskazała mi właściwą cenę nad produktem. Wzięłam z półek produkty, po które przyjechałam: cytrynę, orzeszki i kostki Knorr i udałam się do kasy. Nie było dużej kolejki. Przede mną były 2 osoby. Siatki przed kasą były widoczne. Kasjerka Jolanta od razu zaczęła skanować produkty, pytając czy to wszystko. Wtedy dopiero nawiązała kontakt wzrokowy. Powiedziała wyraźnie jaka jest kwota do zapłaty. Wydała mi resztę z 20 zł. Poprosiła o 2 grosze by łatwiej było jej wydać. Zapytała, czy życzę sobie reklamówkę. Odpowiedziałam, że nie. Dała mi paragon i pożegnała.
Pojawiłam się klubie wraz z ok 10 osobami towarzyszącymi. Okazało się, że klub jest czynny od 20tej. Ale pozwolono nam pozwiedzać klub, a ostatecznie zaproszono nas do najlepszej sali w klubie. Sala zamykana kotara, idealna na wieczór panieński/kawalerski. Jako, że byliśmy pierwszymi gośćmi zaproponowano nam szatnię gratis. Poproszono nas byśmy wszyscy wierzchnie okrycia zanieśli do szatani. Następnie przyszedł barman z kelnerką i zaproponował drink z dwóch rodzajów martini. Dwie osoby się na niego skusiły. Pozostali zamówili piwo, inne drinki. Okazało się w ofercie nie ma napojów gorących typu kawa, herbata, grzaniec. Trochę trwało zanim przyniesiono nam wszystkie zamówione napoje, ale przyniesiono nam je razem. Zapytano czy ma być otwarty rachunek. Z czasem muzyka dochodząca do nas stawała się coraz głośniejsza, zachęcając do tańca. Ludzi w lokalu nie było dużo. Po około 4 godzinach opuściliśmy lokal, regulując rachunek przy barze. Polecam. Szczególnie urzekający jest tam wystrój w stylu londyńskiego metra.
Wizyta w gabinecie zabiegowym na pobraniu krwi. Wszystko odbywało sie w mało intymnej atmosferze gabinetu, z drzwiami otwartymi na oścież. Krzesło do pobierania krwi stało na środku pokoju przy otwartych drzwiach. Każdy mógł i zaglądał do środka. Ja w obawie, że zemdleję, musiałam się bardzo spiąć, żeby nie narobić sobie wstydu przed całą poczekalnią. Panie pielęgniarki ani miłe, ani nie miłe. Zbyt mały kontakt by to ocenić. Napewno bardzo małomówne. Wkłucie profesjonalne, prawie bezbolesne, bez późniejszego siniaka. Wyniki do odbioru na następny dzień.
Umówiona na wizytę byłam telefonicznie. Godzina taka jak mi pasowała. Po przyjściu do przychodni zostałam pokierowana do gabinetu. Lekarz już na mnie czekał. Nie było innych pacjentów, czym mnie mile zaskoczono. Lekarz młody. Miły. Uzyskałam poradę. Czas wizyty ok 10 minut, akurat w tym przypadku zadowalający.
Wizyta w sekretariacie szkoły i odbiór legitymacji szkolnej. Panie nad wyraz uprzejme i zadowolone, chyba z uwagi na to, że nie było innych interesantów, dzień pracy chylił się ku końcowi oraz że byłam z psem, który zrobił wśród 3 pań furorę. Wypisanie legitymacji trwało może 3 minuty. Panie uśmiechnięte. Aż miło. Szkoda, że tak nie jest zawsze:-(
Klub inny niż kluby w Toruniu. W momencie, kiedy tam przyszłam z koleżankami rozpoczynał się koncert jakiegoś zespołu folkowego. Zamówiłyśmy piwo. Stoliki były wolne. Sala na górze była niedostępna. Podobno za wczesna godzina. Piwo podała kelnerka do stolika. Cenowo ok.W lokalu można coś zjeść, ale nie próbowałyśmy. Gdy zaczął się koncert nie dało się już porozmawiać. Było bardzo głośno. Z obserwacji innych bywalców, widać było z tego powodu niezadowolenie, gdyż pomału lokal się z gości się opróżniał. Po 40 minutach my też miałyśmy dość tego hałasu. Muzyka nas nie zachwyciła, no ale nie każdy musi lubić folk. Zapłaciłyśmy kelnerce, krzycząc jej do ucha. To nie był miły początek wieczoru.
Bar w formie szwedzkiego stołu. Wchodzisz i za 15 złotych możesz się najeść ile dusza zapragnie. W menu pizze najróżniejsze, co rusz przynoszone nowe i ciepłe. Dodatkowo sałatki i pasta dnia podawana gratis. Wymyślne kombinacje smaków w stylu włoskim. Obsługuje kelnerka, która wita gości. Pyta czy są w lokalu pierwszy raz. Gdy usłyszy odpowiedź twierdzącą dba o gości by nie czuli się zagubieni. kieruje do szwedzkiego stołu, Mówi, że można się częstować do woli. Jedzenie smaczne, ciepłe, urozmaicone. Lokal przytulny. Polecam
W aptece jak zwykle ogromna kolejka. Czas oczekiwania ok 15 minut. Czas oczekiwania umila subtelna muzyka relaksacyjna oraz kilka krzesełek do przycupnięcia. Znajduje się tu również kącik dla dzieci. Zamiast 4 kas czynne 3. Z uwagi na bardzo atrakcyjne ceny, najniższe chyba w Toruniu, robi tu zakupy połowa miasta. Obsługa farmaceutów kompetentna, polecają leki, zamienniki leków gdy pacjenta nie stać na ten przepisany przez lekarza. Apteka w dogodnej lokalizacji.
W kawiarni bardzo przytulnie. Obsługa do stolika, który niestety sie niemiłosiernie kiwał. Bogaty wybór z menu: czekolady, kawy, desery itd. Obsługa miła i nienachalna. Zamówiona przeze mnie kawa smaczna i szybko podana. Subtelna muzyka w tle. Polecam
Pojawiłam się w rejestracji przychodni, by dowiedzieć się o przyjmującego tam gastrologa. Do rejestracji kolejka. Dwie panie obsługujące. Dosyć sprawnie kolejka się posuwała. Kiedy już była moja kolej, po pytaniu o zapisy do gastrologa usłyszałam, że w tym roku już nie ma miejsc. Rejestratorka uznała chyba, że to wystarczająca odpowiedź bym już na ten temat nie zadawała pytań. A ja miałam kolejne pytania: kto z nazwiska leczy schorzenia układu pokarmowego - dostałam odpowiedź, czy planują jakieś kolejne zapisy na ten rok - uzyskałam odpowiedź. Przy pytaniu o inne placówki, w których jest poradnia gastrologiczna w Toruniu, pani sięgnęła po telefon i wykręciła numer by z kimś porozmawiać, jednocześnie udzielając mi raczej skromnej odpowiedz (podała jeden punkt). Poczułam się, że mnie spławia. Zaczęła rozmawiać przez telefon, więc uznałam, że mój czas się skończył:-( Trochę nie ładne zachowanie.
Rozmowa przeprowadzona z konsultantką infolinii Multimedia Polska. Dokonałam za jej pomocą przedłużenia umowy na kablówkę i internet. Konsultantka odebrała rozmowę już po pierwszym sygnale, co rzadko się zdarza na tej infolinii. Pani z głosu wydawała się bardzo sympatyczna, kontaktowa. Oferta niezbyt zadowalająca, ale nie miałam wyboru i się zdecydowałam:-( Konsultantka próbowała mnie zachęcić do promocji na telewizję cyfrową, wideo na życzenie, a także na telefon stacjonarny. Odmówiłam. Nie była nachalna. Nie pytała dlaczego odmawiam. Przyjęła do wiadomości, że mam sprecyzowane oczekiwania i nie dam sobie wcisnąć "promocji".
Przedpołudniowa wizyta w sklepie mięsnym. Po otwarciu drzwi od razu czuć klimatyzację. Co za ulga, bo za drzwiami upał. Ludzi raczej nie było zbyt dużo. Obsługująca pani, około lat 50, miła, kompetentna. Co mi się w tym sklepie nie podoba, to to, że próbują wciskać tzw. towar dnia - dziś kiełbasa podwawelska. Mimo że kupiłam kiełbasę jarmarczną, pani próbowała mi dwa razy wcisnąć podwawelską. Mięso i wędliny smaczne. Ogólnie bez zastrzeżeń
Obserwacja telefoniczna. W poradni okulistycznej właśnie rozpoczęły się zapisy na okulisty. Dzwoniłam wcześniej z zapytaniem, kiedy będą zapisy. odsyłano mnie na początek lipca. Ale roztropnie zadzwoniłam w tym tygodniu. cały wtorek nie mogłam sie dodzwonić, więc uznałam, że zapisy jednak rozpoczęły się wczesniej. Dodzwoniłam się tam dopiero nastepnego dnia. Zapisy miały być na terminy od lipca 2009. Pani z recepcji zapisała mnie na pierwszy wolny termin 26.10.2009. Ale zanim wypytała mnie o co chodzi, musiałam czekać na lini ok. 2 minut, aż pani skończy rozmowę z pacjentem, który akurat był osobiście w przychodni. Pani wypytała dokładnie do jakiego lekarza chce się dostać, nr karty, nazwisko itd. W jej głosie nie było słychać jakiejkolwiek życzliwości. Nie była to przyjemna rozmowa.
Udałam się do sklepu w celu zapoznania sie z ofertą kotłów wiszących dwufunkcyjnych. Najpierw oglądałam wystawione modele kotłów, później zaczęłam zbierac ulotki, by się z nimi na spokojnie zapoznać w domu. Dostęp do ulotek utrudniony. Niektóre ulotki stały za kartonem z piecami. Po zapoznaniem się z ekspozycją, podeszłam do ekspedienta, który był akurat wolny. Pan widział, że przyglądamy sie piecom, bo to wynikło z dalszej rozmowy, ale sam do nas nie podszedł zapytać, czy w czyms pomóc. Mimo to z obsługi byłam bardzo zadolona, gdyż pan dokładnie wypytał czego konkretnie szukam, jaką mam powierzchnię pomieszczenia, w którym kocioł będzie miał być zamontowany. Zapytany co by polecił, jakie marki poleca, wskazał na Berettę. Poinstruował jak po zakupie działac dalej, z jakimi kosztami dodatkowo się liczyć. Dał namiary na firmę świadczącą usługi montażu pieców. wreczył równiez ulotkę polecanych piecy zawierająca parametry techniczne. Na pewno wybiorę ten model pieca, ale czy kupie go w tej firmie to się zobaczy.
Wpadłam do Tesco po małe zakupy, m.in. po jajka. Podchodzę do półki z jajkami, a tam smród. Otwieram pierwsze lepsze pudełko z jajkami, a tam jedno jajko zbite, a zawartość zdążyła już wyparować pozostawiając odór zepsucia. Otwieram kolejne, a tam znowu to samo. Podeszłam do pracownicy sklepu i zwróciłam jej uwagę, żeby przejrzeli jajka, bo unosi się tam straszny smród, a jajka są porozbijane w kartonikach. Na moją uwagę Pani zareagowała wzruszeniem ramion, tak jakby mówiła: "to nie moja sprawa" albo "to nie należy do moich obowiązków". Chyba sklep powinien odwiedzić sanepid...
Po raz pierwszy znalazłam się w tym lokalu. Jest to zarówno restauracja jak i pub. W piątek o godz. 19:00 to jeszcze restauracja. Mieliśmy zarezerwowany stolik na 8 osób. Ponieważ nie byliśmy nigdy w tym miejscu nie wiedzieliśmy, że miejsca mogą być bardzo oficjalne (przy stolikach nakrytych obrusami, jak w restauracji) oraz mniej oficjalne na kanapach. Ponieważ rezerwacja była robiona telefonicznie nik nas o tym nie poinformował. Widocznie stolik to stolik. Oczywiście nie było wolnych kanap by się przenieść. Kelnerka zapytała czy coś będziemy jeść. Gdy wszyscy powiedzieli, że nie, zaczęła zbierać całą zastawę. Koleżanka zamówiła wino białe półsłodkie, ale w knajpie wina białego nie było, jedynie jeden rodzaj wina półsłodkiego czerwonego. O tej godzinie gości było może pięcioro. wyszliśmy stamtąd czym prędzej po opróżnieniu pierwszego kieliszka.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.