Opinia użytkownika: Katarzyna_447
Dotycząca firmy: Biedronka
Treść opinii: Przed wejściem do sklepu rozejrzałam się czy są jakieś ulotki przed sklepem. Nie było żadnych. Po wejściu do sklepu zauważyłam, że nie ma również ulotek nad kołowrotkiem. Wzięłam koszyk i przeszłam przez kołowrotek. Zauważyłam porozrzucane paragony i resztki po reklamówkach. Spokojnie udałam się w głąb sklepu w poszukiwaniu obsługi. Nikogo nie było. Udałam się na stoisko owoce i warzywa. Wszystkie produkty były starannie ułożone. Wyglądały świeżo. Ceny były na miejscu. Na ziemi stał karton z pomidorami. Można się było o niego potknąć. Jeden ogórek był złamany w połowie. Poza tym bez zastrzeżeń. Po chwili zauważyłam, że z zaplecza wytacza się pracownica z paletą papieru toaletowego. Powoli przemieszczała się na czoło sklepu. Alejki były bardzo wąskie, więc trochę jej to zajęło. Gdy już się znalazła przy papierze toaletowym i zaczęła rozładowywanie, zupełnie się tym papierem ogrodziła. Przesuwając się bliżej niej, zapytałam gdzie znajdę jajka. Odpowiedziała mi, że w pierwszej alejce. Nie poszła tam od razu ze mną. Musiałaby przeciskać się przez paletę. Zwróciła się do mnie „kochanie”. Jednakże po chwili zauważyłam, że kobieta przemieszcza się w kierunku pierwszej alejki tak jakby szła do tych jajek. Powoli za nią poszłam i gdy byłam już przy jajkach, wskazała mi je. Ponieważ nie zauważyłam imienia z identyfikatora, zaczęłam się kręcić w pobliżu półek z papierem toaletowym. W pobliżu były lalki, zabawki i inne świąteczne wyroby. Jakaś pani oglądała te lalki. Pracownica ją zagadała, polecając zabawkę. Po chwili pojawiły się jeszcze dwie pracownice m.in. Justyna. Zaczęły wykładać bakalie. Rozmawiały ze sobą. Wtedy udało mi się dojrzeć imię Zdzisławy na identyfikatorze. Wzięłam z półki, oprócz jajek, migdały i udałam się do kasy. Akurat nie było kolejki. Dwie osoby przede mną. Gdy przyszła moja kolej, kasjerka od razu zaczęła skanować produkty. Zapytała czy to wszystko, nawiązując kontakt wzrokowy i uśmiechając się. Odpowiedziałam, że wszystko. Podała mi cenę. Dałam jej 7 zł. Wydała mi resztę. Zapytała, czy chce reklamówkę za 7 gr. Odpowiedziałam, że nie trzeba. Dalej się do mnie uśmiechała. Pożegnała mnie mówiąc „miłego dnia”. Była bardzo uprzejma. Nie udało mi się dojrzeć jej imienia. Identyfikator wchodził między zapięcie fartucha. Kasjerka opierała się przedramieniem o ladę, czym zasłaniała identyfikator. Zapakowałam zakupy i wyszłam ze sklepu.