Zadzwoniliśmy do pizzerii, w celu zamówienia pizzy z dowozem. Osoba odbierająca telefon upewniła się, czy telefon jest z podanego miejsca (mieli już zapamiętany adres). Mieliśmy kupon rabatowy, którego wykorzystanie nie było żadnym problemem. Czas oczekiwania dość długi, ale do zniesienia - wynosił około godziny. Pizza była ciepła, bardzo smaczna i z dużą ilością składników. Do niej były dołączone sosy, a dowóz gratis. Jak na tą cenę i jakość warto zamówić. Obsługa - i osoba przyjmująca zamówienie i przywożący pizzę sympatyczni.
Od dłuższego czasu próbowałam zakwalifikować się do testowania produktów w klubie ekspertek na portalu Ofeminin. Przyznam, że co jakiś czas wypełniałam ankiety, ale entuzjazm był coraz mniejszy. Ostatnio nawet nie śledziłam na bieżąco wyników, więc przesyłka jaką dzisiaj dostałam bardzo mnie zaskoczyła. Strona jest przejrzysta, wyniki ogłaszane są terminowo. Ale wysyłka zanim zorientowałam się wygranej już pobiła wszystko. Jak widać da się wysłać w odpowiednim czasie przesyłki bez zbędnego zwlekania. Nagroda wysłana kurierem - szybko, bezpiecznie. Zapakowana w bardzo dobry sposób. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś mi się uda coś u nich dostać do testowania ;)Na plus również brak dodatkowych warunków - nie trzeba było potwierdzać/wysyłać adresu. Po prostu wybrali osoby i wysłali przesyłki.
W weekend majowy pojechaliśmy odwiedzić rodzinę. Jako, że do Obornik jest niedaleko, a w planach było grillowanie padło na pociąg. Już po chwili czekania zastał nas komunikat o 20 minutowym opóźnieniu pociągu.. A kiedy usłyszałam, że mamy zamiar udać się pociągiem relacji Kraków - Kołobrzeg odechciało mi się w ogóle wyjazdu. Skoro PKP nie potrafi w święta zaplanować odpowiednich pociągów na krótkiej trasie codziennie obleganej (Wrocław - Legnica), to czego się spodziewać na początku pięknego weekendu majowego w pociągu jadącym nad morze. Zdziwienie było spore, bo pociąg, który przyjechał był naprawdę pokaźny. Zatłoczony, jednakże po dłuższym spacerze można było znaleźć pojedyncze miejsca siedzące. Jak widać da się.. Pociąg czysty, tabor nowy więc podróż była całkiem komfortowa. Ale bilety też stosunkowo drogie - 11 zł za bilet na taką trasę to jednak sporo, samochodem przy 2 osobach wyszłoby podobnie. Minus za 20 minutowe spóźnienie. Na naszej 30 minutowej trasie było to spore opóźnienie. O personelu trudno coś powiedzieć - konduktor się nie zjawił.
Długi spacer z odwiedzającą nas rodziną sprawił, że bardzo zgłodnieliśmy. Przechodziliśmy obok Le gyros, dlatego postanowiliśmy wstąpić po jakieś bułki i z nimi kontynuować spacer. Na podejście obsługi czekaliśmy kilka minut. W lokalu panował straszny zaduch, a mile spędzone chwile uprzyjemniała grupka przekrzykujących się i śpiewających kibiców, na których pracownicy w ogóle nie zwracali uwagi. Współczułam osobom, które wybrały zestawy obiadowe i wśród tych wrzasków próbowały coś zjeść. Ja po 10 minutach spędzonych w środku miałam ból głowy.. Okazało się, że wybranych przez nas rzeczy nie ma, więc musieliśmy szybko zdecydować się na coś innego. Tym razem udało się. Kiedy zauważyłam wlewany do tortilli sos, zorientowałam się, że nikt nas nie pytał jaki wybieramy (a wisiała tabliczka z sosami do wyboru), jednak zaduch i hałas sprawiały, że marzyłam o wyjściu z lokalu. Wzięliśmy tortille i uciekliśmy na świeże powietrze. Niestety tortille nie były lepsze niż warunki w środku.. Bez smaku, sos beznadziejny.. A apogeum zniechęcenia zostało osiągnięte, kiedy w wegetariańskiej tortilli znalazłam kawałek mięsa.. Dziwne, bo mięso było w całkiem innym miejscu niż warzywa/surówki.. Widocznie to co na blacie im zostaje wsypują do pojemników z jedzeniem, bo innego wyjścia nie widzę.. Tortille były robione osobno, moja pierwsza, więc niemożliwe, żeby przy robieniu tortilli dla męża coś wpadło do mojej. Tym bardziej nie polecam.. Ceny wprawdzie umiarkowane, ale w porównywalnej cenie w pobliskim lokalu można dostać świeżutką, pyszną tortillę.. A nie bezsmakowe resztki. Jedynie wygląd lokalu na plus, bo było czysto (choć przy tej temperaturze to raczej mało istotne i siłą by mnie nie zmuszono do zajęcia tam stolika), no i całkiem fajnie urządzone jak na fast food.. Ładnie komponujące się z resztą menu, duży wybór (tylko co z tego, skoro nie wszystko było dostępne)..
Zostałam wyciągnięta wieczorem na spacer z lodami i uznałam, że to idealne miejsce na taki deser. Na początku przeraził mnie tłum, ale obsługa sprawnie kasowała i podawała lody, a spora część klientów widocznie jadła poza lokalem, bo nie było problemu ze stolikiem. Podoba mi się, że inna osoba przyjmuje pieniądze, a inna nakłada. Nie ma nic mniej estetycznego niż dotykanie sporej ilości pieniędzy, a potem przenoszenie tych zarazków na żywność. Problemem dla mnie są ogromne porcje, której nie byłam w stanie zjeść nawet rezygnując z bitej śmietany, a niestety najmniejsza porcja składa się z dwóch 'gałek'. Nie wiem jaki widzą problem, aby ktoś kupił małą porcję z jedną, ale na pewno jest to argument za tym, żeby unikać tego miejsca bo bez sensu płacić za coś, czego się nie jest w stanie zjeść. Oprócz lodów poprosiłam o syrop i niestety był to zły pomysł, bo ani jedno, ani drugie nie zostało nałożone umiejętnie i całość zaczęła od razu skapywać z loda.. Obsługa dbała o czystość, oprócz szybkiego sprzątania stolików (a jeśli wszystkie lody ociekały jak nasze było co sprzątać.. ) także dbała, żeby szyby zamrażalki były czyste. Lody są przepyszne, ale postuluję o coś na mniejszy apetyt i dla osób, które mają ochotę na drobną słodkość a nie opychanie się wielkim deserem. Gdyby nie to narzucone minimum gałek pewnie często zaglądałabym tam po Kinder country..
Nigdy nie miałam okazji siedzieć w 'ogródku K2'' i przyznam, że bardzo spodobała mi się cisza w tym miejscu. Aż trudno uwierzyć, że w tym gwarze można znaleźć takie spokojne miejsce. Nie widząc kelnerki na zewnątrz mąż udał się do środka złożyć zamówienie.. Po dłuższej chwili dopiero zauważyłam, że wisi tam dzwoneczek. Doczepiony 'kwiatek' niestety zasłaniał napis, a siedzieliśmy przy stoliku obok. Ktoś, kto siedział dalej nie miał raczej szans na zauważenie tego sznurka. No ale idąc złożyć zamówienie nikomu korona z głowy nie spadnie. Jednak siedzieliśmy tam sporo a kelnerkę widzieliśmy tylko raz, kiedy przynosiła zamówienie z deserami (także osób, które zamówiły wewnątrz lokalu). Menu ciekawe (pierwszy raz widziałam piwo z sokiem z bzu i nie powiem, ciekawa alternatywa dla zazwyczaj podawanego malinowego lub imbirowego). Miejsce przytulne.. Ale widać,że brakuje dbałości o szczegóły. Przy oknie pełno pajęczyn, spadających fragmentów dekoracji roślinnej oraz.. kurzu. Czasami warto byłoby przejechać ściereczką inne miejsca niż stoliki, bo nie wygląda to zbyt estetycznie. Bynajmniej nie był to kilkudniowy brud..
Wybrałam się na drobne zakupy.. I zakochałam się w jednej bluzce. Niestety podczas mierzenia okazało się, że ma kilka drobnych plamek, których wypranie budziło wątpliwości (chyba tłuste). Rozczarowana poprosiłam pracownika koło kasy o sprawdzenie, czy nie ma drugiej takiej. Nie sprawiło to żadnego problemu, nie próbował nachalnie wmawiać, że się spiorą, że nie widać (a często niestety dziurki, plamki dla pracowników wydają się niczym). Pracownik sprawdził i niestety okazało się,że drugiej takiej nie ma, ale podał sklepy, w których mogłam ją dostać. W sklepie był porządek, mimo kolejek obsługa była uprzejma. Szkoda tylko, że nie mogłam od razu kupić tej ślicznej bluzki ;p
Wracając do domu zgłodnieliśmy i wybór padł na drobną przekąskę w Piekielnym kupcu. W ogródku dzięki przyjaznej pogodzie panował tłum, na szczęście udało nam się zająć wolny stolik. Złożyliśmy zamówienie, po czym poszłam do łazienki.. I tu niespodzianka (choć mnie nie zaskoczyła). W lokalu gastronomicznym, do tego w takim serwującym pizzę często jedzoną rękoma nie ma mydła. Po kilku próbach udało mi się zdobyć kilka wyciekających kropli, ale jako, że nie pierwszy raz się z tym spotkałam tutaj zniechęciłam się bardzo. Pizza została podana bardzo szybko. Zdziwiłam się, że aż tak szybko no ale to wiadomo plus. Nie było żadnego problemu z małą modyfikacją składników pizzy. Szkoda tylko, że było ich naprawdę niewiele. Dosłownie po jednym kawałku na porcji. Miło, że ktoś chciał 'artystycznie' ułożyć składniki na pizzy, ale skoro np. pizza jest fetą, to mogłoby być jej odrobinę więcej, niż ułożonych w ładne kółeczko 8 kwadracików. Dwie kelnerki - uśmiechnięte, szybko przynoszące dania/zbierające zamówienia. Na zewnątrz i w środku widoczna informacja, że można płacić kartą (kolejny plus, kiedyś o płatności kartą od określonej sumy poinformowano nas po zjedzeniu.. ). Tylko jeszcze jeden minus - w lokalu było tak gorąco, że mimo tłumu w ogródku w środku prawie nikt nie odważył się siedzieć.
Drugi dzień z rzędu wyszłam z tej Biedronki niezadowolona. Będąc w okolicy i obawiając się pustek chciałam zrobić zakupy na Krawieckiej, niestety Biedronka tam była zamknięta. Zniechęcona poszłam na Oławską. Oprócz kupionych przeze mnie rzeczy chciałam wziąć również paprykę.. I niestety, po tym jak zobaczyłam paprykę odechciało mi się jakiejkolwiek sałatki. Dwie papryki były spleśniałe. Nie troszeczkę, były w bardzo dużej części obrośnięte 'mechem'. Nie dało się tego nie zauważyć, nawet wybierając inne warzywa leżące w okolicy, więc wyłożenie takiego towaru przez pracownika jest kpiną.. Z drugiej strony dobrze, przynajmniej zrezygnowałam z papryki, w końcu jak dwie były w takim stanie reszta pewnie też najświeższa nie była. Rozumiem, że Biedronka to nie delikatesy, ale choć odrobina szacunku do klienta byłaby mile widziana. Szczególnie, że tak nachalnie reklamowana jest jakość Biedronki.. Przy kasie kolejne rozczarowanie. Trzy kasy otwarte, a kolejki sięgające koszów z artykułami przemysłowymi. Pech chciał, że zakupy właśnie robiły osoby z wypchanymi koszami po brzegi, więc kolejki prawie w ogóle nie przesuwały się do przodu. Żadna kasa w tym czasie nie została otwarta.. Jestem w ogromnym szoku, że pracownicy przy takiej ilości pracy mają energię, żeby się uśmiechnąć i wydusić zwroty grzecznościowe.. Ja bym chyba nie potrafiła.
Może to kwestia pory, o której robiłam zakupy, ale w sklepie panowały kompletne pustki. Poszłam z niewielką listą zakupów i niestety byłam zmuszona pójść do innego marketu. Chciałam kilka produktów do sałatki - sałatę lub mieszankę sałat, jogurt naturalny i kilka warzyw. Sałaty, mieszanek sałat, ani jogurtu nie było w ogóle. Pomidorów była resztka, ale w tak odpychającym stanie, że chyba nikt nie kupiłby ich.. W sklepie ogólnie panował porządek, szkoda tylko że takie pustki. Mimo wszystko spakowałam kilka rzeczy do koszyka.. Czego bardzo żałowałam podchodząc do kas, ponieważ nie kupiłam rzeczy, po które przyszłam a w kolejce nastałam się. Kolejki były ogromne, a tylko kilka kas otwartych. Wprawdzie po chwili została otwarta kolejna, więc widać, że pracownicy śledzą sytuację.. No ale chyba było ich i tak za mało biorąc pod uwagę ruch. Druga sprawa, że w tym dniu zamknięta była Biedronka na Krawieckiej, więc można było przewidzieć, że osoby, którym nie udało się zrobić tam zakupów przyjdą do pobliskiej znajdującej się przecież z kilkaset metrów dalej..
Wymieniłam punkty zbierane w Almie na bilety do kina. Miałam obawy, czy nie będzie problemu z wymianą na bilet, ponieważ voucher bardziej przypominał ulotkę, od tych normalnie dawanych w innych kinach. Na szczęście nie było najmniejszego problemu. Obsługiwała nas miła dziewczyna, która tylko zadzwoniła spytać o jakiś kod i za chwilę mieliśmy w rękach bilety. Na pożegnanie życzono nawet miłego seansu. Było otwartych kilka kas, dzięki czemu nie trzeba było czekać w kolejce. Troszkę zdziwiły mnie toalety.. Średni porządek, a połowa toalet nieczynna (od dłuższego czasu). Dobrze, że tłumów tam nie ma. Dobrze też, że sala była prawie pusta, bo niestety sala była słabo posprzątana i na naszych siedzeniach były resztki popcornu.. Było tyle wolnego miejsca, że mogliśmy wybrać inne miejsce. Reklamy (widocznie dlatego, że byliśmy na bajce) były dużo krótsze, co jest dużym plusem. Nie cierpię, kiedy zamiast filmu przez 20 minut muszę oglądać reklamy.. A przeciskanie się na miejsca w ich trakcie też nie jest dobrym rozwiązaniem.
W oczekiwaniu na seans w kinie postanowiliśmy zrobić szybkie zakupy. Poszło sprawnie. W sklepie panował porządek, działy dość logicznie poukładane więc szybko spakowaliśmy do koszyka kilka potrzebnych rzeczy. Problem zaczął się, kiedy zaczęliśmy szukać kasy.. Rzadko która otwarta, a godzina sprawiła, że we wszystkich były kolejki. Podobnie w kasach samoobsługowych. Wiedząc, że mamy alkohol i z akceptacją zawsze jest problem (szczególnie przy takim ruchu..) poszliśmy do tradycyjnej kasy.. I to był błąd, bo albo mieli strajk włoski tego dnia, albo trafiliśmy na najwolniejszą kasjerkę. Każdy może mieć zły dzień, ale okazywanie swoje znużenia w aż tak widoczny sposób było niesmaczne. Obsługa ciągnęła się wieki, a dziewczyna leżała przy kasie podparta, co chwilę robiąc sobie przerwy na pogawędkę z drugim kasjerem.. Oczywiście głównym tematem był brak chęci do pracy. Naprawdę takie leżenie na blacie, narzekanie i robienie zmęczonych min to przesada..
Szukałam w tym dniu marynarki.. Nie wiem, czy to wpływ trendów, ale w sieci Inditex (Bershce, Stradivariusie) jeszcze kilka miesięcy temu kupowałam (w regularnej cenie) marynarki w cenie 89 - 99 zł. Jeżeli miały jakieś wstawki skórzane, czy inne elementy były droższe, ale i tak cena była racjonalna, bo kosztowały 129 zł (tak, tyle się nakupowałam, że już pamiętam ceny). Byłam bardzo rozczarowana, że te same marynarki, tylko ze zmienioną podszewką, więc pewnie po prostu uszyte odrobinę później po ogłoszeniu wielkich wyprzedaży zaczęły kosztować 109 zł, ale jeszcze bardziej rozczarowało mnie, że niczym nie różniąca się, tylko w innym kolorze niż kupowałam wcześniej jest o 40 zł droższa, niż niespełna pół roku temu.. Mimo to wzięłam do przymierzalni. W niej porządek, tak samo jak i w sklepie. O dziwo (choć może to brak przecen, czy wielkich okazji) pusto, a wszystkie rzeczy uporządkowane a znalezienie poszukiwanego przedmiotu i rozmiaru nie sprawiało żadnego problemu. Wzięłam marynarkę w moim rozmiarze.. I zaczęły się rozmyślania.. Niby cena nie nadzwyczaj wysoka, ale jak na jakość tej firmy to jednak sporo. Pobiegłam do kasy prosząc o odłożenie jej. Pani bardzo uprzejma, wzięła ją, poprosiła o nazwisko. Plus za porządek i miłą obsługę.. Zakup marynarki odpuściłam sobie. Mam ich tyle, że brak kolejnej mnie nie zbawi ;)
Mimo późnej godziny i bardzo dużego ruchu udało nam się szybko zjeść. Odpowiednia liczba kas była otwarta, a oprócz tego było widać pracowników porządkujących lokal. Pracownica obsługująca nas była uprzejma, uśmiechnięta. Trafił się nam nieposprzątany stolik, ale miejsca na większą liczbę osób nie był za bardzo, ale przynajmniej gdzieś kręciły się osoby sprzątające, więc po prostu nie zdążyły jeszcze sprzątnąć. Podane jedzenie ciepłe, widać że świeżo przyrządzone.. Ale nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu takich miejsc ze względu na ceny..
Jako, że mieliśmy kolejny kupon zniżkowy znowu zajrzeliśmy do Greco. Kupon, jak się okazało ostatni.. Z jednej strony szkoda, z drugiej.. Coś tam się chyba psuje? Tym razem byliśmy nastawieni na piwo, z czymś niewielkim do przegryzienia. Zamówiłam pitę i niestety średnio byłam zadowolona. Ciepła nie była, a piekła się chyba minimalny czas, bo wyglądała jak taka kupiona w markecie podgrzana w mikrofali.. Gumowa, niepodpieczona. Mimo, że lokal był pełny pracowała tylko jedna kelnerka. Bardzo się starała, ale chęci nie wystarczą, żeby w racjonalnym czasie obsłużyć tyle stolików. Nie wiem, czy to brak pracowników, czy oszczędzają na nich, ale skoro jest ruch można bardzo odczuć, że brak tam kogoś do pomocy. Mimo wszystko w lokalu było czysto, stoliki przygotowane na następnych klientów. Oceniam na 3, bo podziwiam, że kelnerka w takiej gonitwie między stolikami potrafiła być uprzejma i uśmiechnięta.
Dostałam niedawno maila, z informacją o promocji.. W zamian za niewielką ilość punktów można pójść do kina na film Piraci. Jako, że system naliczania punktów jest bardzo niekorzystny (10 zł = 1 punkt) ciężko uzbierać ich więcej, często przecież płaci się np. 9 zł, więc punkt tylko jeden. Dlatego też zdecydowałam się na te bilety.. Za uzbierane przeze mnie punkty mogłabym dostać z 3 talerzyki na jajko, albo koszulki polo z logo Almy (!) więc bilety okazały się atrakcyjną nagrodą. W POK panie był bardzo uprzejme i bez problemu udało mi się wymienić punkty na bilet. Żadnych formalności, papierków jak w wielu sklepach, po prostu pokazałam kartę i otrzymałam w zamian zaproszenia do kina. Przy okazji chciałam za resztę punktów wybrać nagrodę, co do której miałam wątpliwości.. Pani była na tyle uprzejma, że wykonała telefon, żeby dowiedzieć się dokładniej o wygląd tej rzeczy. Naprawdę miło, bo widząc, że nie jest pewna liczyłam się z brakiem informacji. Sprawnie otrzymałam bilety, teraz tylko trzeba czekać na dni seansu ;)
Wprawdzie transakcja miała miejsce z rok temu, ale przeglądając allegro trafiłam na przedmioty tego pana i aż mnie ciarki przeszły na samą myśl o tym, jak mnie potraktował.. Jako, że prowadzi zarejestrowaną działalność chyba jest to odpowiednie miejsce na wyrażenie opinii, szczególnie że - pewnie celowo - tak przeciągał czas zwrotu pieniędzy i zakończenia sprawy, że komentarza nie mogłam wystawić na allegro. Zamówiłam trampki. Już pominę, że działa niezgodnie z regulaminem i nalicza masę innych kosztów do przesyłki tak, że za przesyłkę ze znaczkami za 7 zł bierze 20 zł.. W końcu na to się zgodziłam. Problem zaczął się, kiedy otrzymałam towar. Brak odpowiedzi na maile spowodowały telefon do użytkownika. Wytłumaczyłam, że towar jest niezgodny z opisem i faktyczna wkładka wewnętrzna jest o półtora cm krótsza, niż w opisie przez co buty są za małe. Pan nie zna zwrotów grzecznościowych, po kilku próbach dodzwonienia się odebrał i tylko odburknął 'co'. Na moje tłumaczenia zaczął krzyczeć, że nie obchodzi go, że są niezgodne z opisem, używając argumentów:'ja tych butów nie wyprodukowałem''nie będę każdego przedmiotu mierzył''inni użytkownicy mieli takie wymiary podane, niech sobie pani sprawdzi'.Jak widać kompetencja oraz znajomość prawa na poziomie zerowym. Do tego krzyki, brak kultury i ignorowanie problemu. Po bardzo długim czasie otrzymałam zwrot części pieniędzy, mimo, że miałam dostać całość. Jako, że towar był niezgodny z opisem domagałam się wymiany, lub zwrotu gotówki także za wysyłkę (nota bene 30 zł..). Straciłam czas i musiałam dołożyć do tej transakcji. No i nikt jeszcze tak mnie nie wyprowadził z równowagi. Naprawdę, ciężko uwierzyć, że takie osoby mają jakikolwiek kontakt z ludźmi.. Widzę, że sporo osób miało problem z niezgodnością towaru.. A część pewnie zamiast od razu wystawić komentarz tak jak ja brnęło w rozwiązanie sporu i naiwnie czekało na rzekomy zwrot pieniędzy..
Zamówiłam u osoby prowadzącej ten sklep na allegro produkt. Przed zdecydowaniem się napisałam maila, ponieważ zależało mi na szybkiej wysyłce listem priorytetowym. Chciałam, żeby została wysłana do wtorku, jednak bardzo szybko dostałam informację, że jeśli zaraz wpłacę pieniądze przez PayU kupiona stolnica zostanie wysłana tego samego dnia. Mimo, że była sobota (aż sprawdziłam na przesyłce;p) została od razu wysłana. Bardzo dobry, szybki kontakt i jeszcze szybsza realizacja. Przesyłka zgodna z opisem, więc jestem z zakupu bardzo zadowolona. Nie było żadnego zamieszania z podaniem innego adresu do wysyłki. A spory asortyment w sklepie pewnie sprawi, że jeszcze skuszę się na zakupy u nich.
Pojechałam do rodziny wcześniej, a mąż miał tego dnia dojechać do nas pociągiem. Był bardzo zimny dzień, a na stacji nie ma dworca, na którym można byłoby poczekać. Myślałam, że niedługo zobaczymy się.. Niestety PKP się nie spieszyło. Ok. godziny 17.45 z ND miał odjechać pociąg. Niestety, przez długi czas się nie zjawiał.. Mąż (z tłumem innych osób) czekał na kolejny, jednak i tego nie było. Wtedy zadzwonił do mnie, żeby dowiedziała się co się dzieje z pociągami i czy w ogóle dojedzie tego dnia. Pierwsza próba dodzwonienia się na infolinię podaną na stronie PKP zakończyła się porażką. Po 6 minutach czekania (widząc ile kosztuje połączenie, a pani nie odpowiadała.. ) na sprawdzenie rozłączyłam się i sytuacja powtórzyła się. Bardzo długi czas czekania, a nikt nic nie wie. Pani połączyła mnie z innym numerem, jednak tam pani miała pretensje, że dzwonię. Wytłumaczyłam, że nie zadzwoniłam tam, tylko mnie połączono, ponieważ tam powinnam uzyskać informację. Pani nie była zadowolona, ale podała numer, pod którym powinnam się dowiedzieć o pociągu. Tam trafiłam na wyjątkowo niezadowoloną osobę. Pani odburknęła, że pociąg się popsuł. Mówiła, jakby to było oczywiste i nic się nie stało. Kiedy próbowałam wytłumaczyć, że już dawno powinien być drugi pociąg.. Znów okazało się, że to oczywiste, że się spóźni, bo ludzie się muszą z poprzedniego tam przesiąść. (czy to trwa pół godziny?) Po 20 minutach wykonywania telefonów i wydanych kilkunastu złotych (cały bilet kosztował 10 zł.. ) dowiedziałam się, że pociąg kiedyś przyjedzie. Po ponad godzinie czekania na pociąg mąż wsiadł do niego, choć można sobie wyobrazić jaki był komfort w pociągu, w którym musieli się zmieścić (przed świętami) podróżni z dwóch pociągów.
W Koronie nie byłam od lat, ze względu na odległość.. Zostałam jednak 'przymuszona' do odwiedzin, ponieważ dostałam vouchery do kina. Strona z rezerwacjami działała bez zarzutów, więc sprawnie dokonałam rezerwacji. Także na miejscu nie było żadnego problemu z wymianą voucherów na bilety. Brak kolejek, miła obsługa. Jako, że wcześniej odbieraliśmy bilety przez dłuższy czas widziałam jak np. popcorn jest na bieżąco uzupełniany świeżym. Sala kinowa czysta. Byłam w szoku, jakie pustki tam panują w piątek wieczorem. Ale przynajmniej w ciszy i komforcie wolnej przestrzeni obok mogliśmy obejrzeć film.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.