Mąż ma mało popularny rozmiar, więc zakup garniturów, koszul jest ogromnym problemem. Po zwiedzeniu wielu galerii byliśmy bardzo zrezygnowani a pomysł wycieczki do Factory wydawał się absurdalny. Ledwo dałam się namówić, w końcu skoro ciężko o ten rozmiar w normalnym sklepie, to czy w resztkach się coś znajdzie? Wiem, jakie rzeczy damskie trafiają do factory i naprawdę nie liczyłam na znalezienie czegoś odpowiedniego. Po odwiedzeniu kilku sklepów nastrój poprawił się - widocznie takie mniej popularne rozmiary nie sprzedają się i łatwiej dostać je tam? Znaleźliśmy kilka garniturów, ale żaden nie był idealny.. Na taki trafiliśmy dopiero w Lancerto. Rozmiarówkę mają bardzo szeroką, panie bez problemu podały odpowiedni rozmiar. Obsługiwała nas pani w blond włosach - bardzo uprzejma, pomocna. Chętnie doradzała inne dodatki do garnitury. Znalezienie jednej rzeczy było wielkim problemem.. Z tego salonu wyszliśmy z garniturem, koszulą, krawatem i spinkami. Jedno tylko mnie zdziwiło.. Za pokrowiec trzeba zapłacić (30 albo 40 zł, nie pamiętam już dokładnie). Wydawało mi się, że przy zakupie garnitury w tego typu sklepach to standard.. No ale szeroka rozmiarówka, kompetentny personel i przyjazne ceny i tak pewnie za jakiś czas znowu nas tam przyciągną.
O godzinie 18.27 znalazłam się na przystanku Małopanewska, na którym chciałam wsiąść w tramwaj 20. Tramwaj miał odjechać o 18.26, ale widziałam, że taki nie odjeżdżał więc przez chwilę poczułam radość z tego późnienia. Niestety, po jakiś 10 minutach radość przerodziła się w złość.. O 18.46 miał jechać kolejny tramwaj (przez cały czas czekania inne tramwaje jeździły, więc nie był to problem np. zablokowanych torów). Wg rozkładu tramwaj jedzie na przystanek Aleja pracy 30 minut, więc o godzinie 18.56 powinnam być na miejscu. W desperacji, zmęczona czekaniem (przy okropnym wietrze) wsiadłam w 73, które przyjechało zgodnie z rozkładem o 18.53. Szkoda tylko, że tramwaj jedzie bardzo okrężną drogą, do tego musiałam jeden przystanek przejść na piechotę, więc dzięki wspaniałemu MPK na miejscu zamiast być o 19 byłam chwilę przed 20.. Nie wiem jak to możliwe, że wszystkie inne tramwaje jeździły, a 20 najzwyczajniej się nie pojawiły..O personelu, czy wyglądzie miejsca obsługi trudno mówić, skoro 2 tramwaje pod rząd w ogóle się nie pojawiły..
W Biedronce nie było pomidorów, szpinaku nie mają w ogóle więc po te dwie rzeczy udałam się do Feniksa. Szybko znalazłam szpinak (choć przy tak dużej liczbie rzeczy w zamrażalkach znalezienie ceny graniczyło z cudem.. ja sobie odpuściłam), poszłam na stoisko z warzywami.. Niestety pomimo ceny 9,99 miałam spory problem, żeby wybrać chociaż jednego wyglądającego świeżo. Wygrzebałam dosłownie jednego i poszłam do kas. W części od strony rynku były otwarte 3 kasy mimo średniego ruchu. Dzięki czemu w kolejce przede mną stały tylko dwie osoby. Kasująca pani była bardzo uprzejma. Oprócz normalnych zwrotów takich jak 'dzień dobry', czy 'do widzenia' życzyła miłego dnia.
Przyszłam na większe zakupy.. Niestety, nie pomyślałam o tym, że jest sobota i zazwyczaj panuje jeszcze większy ruch a kolejki są koszmarne. Mimo tłoku w sklepie panował porządek, wszystkie towary znalazłam na swoich miejscach. Jedyne co mnie zdziwiło to brak pomidorów, po które musiałam iść do innego sklepu. Gorzej, kiedy podeszłam do kas. Kolejki sięgające regałom z artykułami przemysłowymi. Tylko 3 kasy (na chyba 6) otwarte. Jeszcze bardziej denerwowało to, że większość osób czekała z pełnymi koszykami więc zapowiadało się bardzo długie czekanie. Stanie 'uprzyjemniały' dźwięki dzwonków.. Swoją drogą zawsze zastanawiam się do czego one służą. Myślałam, że do pokazywania, że potrzebna jest większa liczba personelu, ale w tej biedronce nie zauważyłam, żeby działało. A po tym, jak jeden z pracowników (kilka miesięcy temu) wyszedł i nawrzeszczał na kasjerów, że jest zajęty całkowicie zwątpiłam. Widocznie taki miły dźwięk, żeby klientom miło się stało.. Na szczęście po chwili podeszła kasjerka, która otworzyła czwartą kasę. Troszkę pomogło, ale przy takim ruchu jaki był podczas moich zakupów wszystkie kasy powinny być otwarte, a i tak byłyby kolejki..
Zazwyczaj chodzimy do tego kina, dlatego nagroda w konkursie walentynkowym ucieszyła nas podwójnie.. Widziałam, że wiele uczestników narzeka na brak możliwości realizacji, a my multikino mamy pod nosem. Piątkowy wieczór, więc spodziewaliśmy się dużego ruchu. I tak było, niestety obsługa chyba była zaskoczona. Tylko dwie kasy biletowe były otwarte, a kolejka sięgała aż do lokali restauracyjnych. Po chwili przyszła pani, która otworzyła trzecią kasę. Do tej kolejki podeszliśmy, po chwili odchodziliśmy z kasy z biletem, a uprzejma pani życzyła udanego seansu. Widząc małą ilość pracowników przeszliśmy się szybko po galerii i wróciliśmy do popcornbaru gdzie spodziewaliśmy się kolejek. Okazało się, że tam jest 5 pracowników, z czego maksymalnie 2-3 osoby kupujące. Zrobiliśmy małe zakupy, po czym poczekaliśmy chwilę na przygotowanie sali. Obsługa od razu poinformowała głośno, że można wchodzić. Jeszcze tylko szybka wizyta w toalecie (czystej, aż byłam w szoku, że wieczorem taki porządek, w końcu niedużo wcześniej skończył się poprzedni seans). Zajęliśmy miejsce.. I nie wiem, czy to wina siadających osób, czy oznaczenia, ale bardzo dużo osób miało problem ze znalezieniem swojego miejsca. W kilku rzędach osoby zinterpretowały źle oznaczenie i siadały rząd wyżej niż powinny. Efektem było wielkie przemieszczanie się, tłumaczenie gdzie jest czyje miejsce.. My zajęliśmy dobrze, ale skoro tak dużo osób miało problem może rzeczywiście oznaczenia są niejasne? W każdym razie byliśmy w tym kinie nie raz, a pierwszy raz z czymś takim się spotkaliśmy a przez moment było spore zamieszanie. Jeszcze tylko PONAD 20 MINUT zwiastunów.. i wreszcie mogliśmy obejrzeć film.
Często bywamy w tym miejscu, ale do wczorajszej wizyty zmobilizował nas bon otrzymany poprzednim razem. W lokalu był dość spory ruch, a tylko jedna kelnerka. Nie wiem, czy rzadko mają tyle klientów w czwartki wieczorem, czy zabrakło personelu. Trochę obawialiśmy się, że będziemy bardzo długo czekać.. Jednak nie było tak źle. Lokal był czysty, kelnerka dość szybko do nas podeszła. Miała mocniejszy makijaż i tipsy, ale wszystko estetycznie i w granicach rozsądku wykonane (nie cierpię, jak ktoś ma wielkie, pstrokate pazury szczególnie jeśli ma kontakt z żywnością, skórą..). Kelnerka była uprzejma i widać było, że stara się jak najszybciej obsługiwać gości. Niestety kuchnia chyba nawaliła, bo przy dwóch stolikach klienci przyszli po tym, jak złożyliśmy zamówienie, a dostali posiłki sporo wcześniej.. Smaczne dania wynagrodziły czekanie, jednak w pewnym momencie naprawdę burczało w brzuchach.Nie było żadnego problemu ze zrealizowaniem bonu. A co lepsze mimo częściowej płatności nim dostaliśmy kolejny bon.. I tu nas mają. Lubimy ich kuchnię, więc mimo niewielkiego rabatu pewnie niedługo wpadniemy tam znowu.
Sprawiłam sobie ogromną paletę do makijażu (w innym sklepie) i pojawił się problem.. W palecie były pędzle, ale raz że za mała ilość, dwa że mikroskopijnej wielkości. Nie jestem znawcą makijażu więc dość niepewnie czułam się oglądając pędzle. Byłam zdecydowana na jeden konkretny, jednak przyznam, że zostałam zdezorientowana. Podeszła do mnie eksepientka. Pani pomocna, ubrana w firmowy strój, z dość intensywnym makijażem (nie podobał mi się, ale nie oceniam negatywnie - podobno mają takie standardy). Pani opisała pędzle (niestety okazało się, że do linerów są dwa rodzaje, przez co zrezygnowałam z zakupu w tamtej chwili), pokazała na ręce efekty jakie dają obydwa, proponowała też wykonanie linii na moich oczach. Gdyby nie to, że akurat miałam dość mocny makijaż nie chciałam jeszcze dodatkowego podkreślenia oka, ale w innych okolicznościach na pewno skusiłabym się. Dzięki pomocy na spokojnie popróbowałam akcesoriów siostry, żeby wybrać wygodniejszy dla mnie. W sklepie panował porządek. Spodobało mi się, że wystawione są wszystkie pędzle więc można sobie je dokładnie obejrzeć, a pracownicy mają do malowania osobne, więc wyeksponowane są czyste, świeże pędzle.
Bardzo zastanawia mnie sposób przyznawania punktów w programie dla super obserwatorów, dlatego napisałam dość obszerną wiadomość z pytaniem, oraz prośbą o wyjaśnienie kilku spraw. Podkreśliłam też, że chcę wiedzieć dlaczego punkty nie są przyznawane, żeby móc poprawić się i zmienić to, co jest negatywnie w opiniach postrzegane. Przygotowałam się, wykazałam które opinie (niepunktowane) zawierają opis wszystkich z 5 obszarów, a także wskazałam, w których jest to niemożliwe, a ja opisałam kwestie na które zwrócić uwagę mogłam (np. w przypadku dostawy pizzy opisując zachowanie osoby odbierającej telefon, oraz dostarczającej). Nie ukrywam, że zebranie takich opinii oraz wskazanie opisanych obszarów zajęło trochę czasu dlatego liczyłam na również wyczerpującą wypowiedź. Niestety, po 4 dniach roboczych dostałam wiadomość, która w dość okrężny sposób omijała odpowiedzi na moje pytanie. Wklejono informacje, które są dostępne na stronie. Po przeczytaniu maila osoba powinna wiedzieć, że mam do nich dostęp oraz z nich korzystam. Przyznano, że nie zawsze można opisać wszystkie obszary, więc wnioskuję z informacji, że w takich sytuacjach przyznawanie punktów jest dowolne, bo mimo - w mojej opinii - wyczerpującego punkty opisu przyznawane nie są. A dla jakości obsługi jak widać większe znaczenie ma opis każdego z obszarów niż skupienie się na tym, co najistotniejsze. Widocznie zamawiając jedzenie przez telefon muszę wnikliwie opisywać odnośnie 'wygląd miejsca obsługi' ulotkę lub stronę.Pytanie co mam opisać w tej obserwacji odnośnie miejsca obsługi? Też stronę? ..
Em., w odpowiedzi na Twojego maila opisaliśmy w jaki sposób przyznawane są punkty za obserwacje, tzn. jakie warunki muszą być spełnione, jakie informacje powinny zawierać, a także informacje o opisywaniu np. stron internetowych, itp. Za wszystkie Twoje obserwacje, które spełniały te kryteria zostały przyznane punkty w Klubie Super Obserwatora. W odpowiedzi na Twojego maila pisaliśmy także, że w przypadku niektórych miejsc z przyczyn oczywistych nie można opisać wszystkich obszarów. Wówczas bierzemy pod uwagę opis tych, które można poddać ocenie. Pozdrawiamy, zespół portalu.
Wygrałam w konkursie...
Wygrałam w konkursie walentynkowym za obserwacje z dnia 11.02. Nie zostałam dodatkowo poinformowana o sposobie realizacji nagrody, więc szybciutko napisałam maila w tej sprawie. Bardzo możliwe, że skontaktowano by się samodzielnie, ale jestem w gorącej wodzie kompana. Następnego dnia rano po przebudzeniu czekała już na mnie odpowiedź. Plus za szybką reakcję. Jednak nagrodą w konkursie miały być bilety na walentynki, więc troszkę zminusowali za doręczenie nagrody. Dla mnie to żaden problem, w końcu walentynki to dzień jak codzień, a każda okazja jest dobra na wyjście do kina.. Ale skoro już konkurs walentynkowy to myślałam, że nagroda pojawi się w okolicach walentynek. Niestety widzę na kopercie, że przesyłka została nadana 7 dni po walentynkach.. Bilety przysłano biletem poleconym - widząc jak funkcjonuje poczta we Wrocławiu wiem, że gdyby było inaczej biletów nie doczekałabym się. Podsumowując - plus za kontakt mailowy, plus za odpowiedzialne wysłanie przesyłką poleconym. No i minus za mało walentynkową wysyłkę.
Em., po ogłoszeniu wyników konkursu do zwycięzcy jak najszybciej wysyłamy wiadomość mailową. W tym przypadku po prostu byłaś szybsza od nas – napisałaś do nas maila zanim my wysłaliśmy do Ciebie informację o wygranej :) Pozdrawiamy, zespół portalu.
Chciałam kupić kilka...
Chciałam kupić kilka drobnych rzeczy dla babci. Nie mieszkam w Legnicy, więc nie bywam tam często. Jednak pamiętam, że jeszcze w czasach kiedy zamiast Tesco było Bomi panował tam straszny smród, który wystarczająco zniechęcał do zakupów. Jak widać problem pozostał, bo szukając w pośpiechu kilku rzeczy momentami miałam wrażenie, że błędem było wchodzenie tam po obiedzie.. Nie wiem jakim cudem przez kilka lat nie można wyeliminować problemów kanalizacyjnych (?). Do tego w miejscu, w którym sprzedaje się produkty spożywcze. Ciekawa jestem, czy podczas wizyt sanepidu też panuje tam taki smród? Nie mówiąc o tym, że największy odór wydobywał się zza stoisk z wędlinami i nabiałem, więc źródło smrodu znajduje się gdzieś, gdzie przechowywana jest taka żywność! W biegu szukałam serka Mascarpone, jednak albo pośpiech, albo odurzenie zapachami sprawiło, że nie zauważyłam go. Pierwszego pracownika znalazłam na artykułach chemicznych. Dwie panie wykładały tam towar. Podeszłam, zapytałam gdzie znajdę ów serek. Pani była bardzo uprzejma, zaprowadziła mnie do samej półki wskazując produkt. Widać, że pracownicy znają asortyment. A nie było to tak oczywiste, bo leżał tam serek tylko jednej firmy. Jednak pomocna obsługa to za mało, żeby wrócić do tego odoru.. Kilka kas było otwartych, do tego czynne były kasy samoobsługowe dzięki czemu szybko mogłam opuścić sklep.
W pierwszym momencie byłam zszokowana olbrzymimi kolejkami w drogerii. Ale stwierdziłam, że skoro już tam weszłam przynajmniej sprawdzę czy mają szukaną przeze mnie rzecz. Przeszłam się alejkami - w sklepie panował porządek mimo bardzo dużej liczby klientów. Dwie panie na bieżąco porządkowały towar, oraz układały produkty na wyspie z promocjami. Nie mogłam znaleźć szukanego produktu, więc poprosiłam o pomoc. Pani była uprzejma i wskazała miejsce, w którym znajdują się pędzle. Kolejki przesuwały się do przodu dość opornie. Widać jednak było, że obsługuje duża liczba pracowników.
Przyzwyczajona do Wrocławskiego MPK zauważyłam wiele rzeczy na plus. Mimo soboty autobusy w dość przystępnych odstępach. A co więcej 'mój' przyjechał punktualnie. Kilka przystanków dalej podeszła do mnie starsza pani. Osoba uprzejma, schludnie ubrana. Sama prosząc o bilety przedstawiła swój identyfikator. Szukając na szybko podałam pani bilety w obie strony. Pani nie miała nic przeciwko, przejrzała oba. Po chwili podeszła do mężczyzny, który nie miał bilety. Zamiast wypuszczać go na następnym przystanku (co widziałam kilka dni temu we Wrocławiu) przystąpiła do wypisywania mandatu. Wydawałoby się, że nic trudnego, ale dawno nie widziałam przyjemnej osoby, która rzetelnie wykonuje swoją pracę na takim stanowisku. Jedynym minusem był stary autobus. Jednak trasa krótka, a i tak ważniejsza dla mnie jest punktualność i przystępność.
Postanowiłam odwiedzić rodzinę. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to że przemieścić miałam się pociągiem. Podróż do Legnicy nie była przyjemna, jednak znośna. W pociągu było gorąco, duszno. Miałam szczęście, że mogłam się rozebrać ale słychać było bardzo wiele narzekań a podróż komfortowa nie była. Na pewno jeszcze bardziej narzekać będą osoby, które stały/siedziały na podłodze a było ich trochę. Obsługa sprawdzająca bilety była uprzejma, schludnie ubrana, miła w stosunku do osób, które znalazły 'swoje miejsce' na podłodze, przeciskała się między nimi, mówiono żeby nie wstawali. Nie spodziewałam się jak będzie wyglądać powrót. Widząc ilość osób na stacji martwiłam się, jak niewielki pociąg pomieści nas. Niestety okazało się, że pociąg który przyjechał był już pełny. Osoby chcące wysiąść w Legnicy przepychały się i kłóciły z koczującymi przed drzwiami. Wejście do środka przysporzyło wiele emocji, stresu, a mi dodatkowo zniszczonych butów. Nie wiem, czy wszyscy się zmieścili ale jedno jest pewne.. Długo nie odważę się na podróż pociągiem. Oprócz ogromnej temperatury, nieprzyjemnych nią spowodowanych zapachów, oraz ludzi stojących/siedzących na zabłoconej podłodze jak śledzie obsługa zapewniała inne atrakcje.. Np. 2/3 drogi jechaliśmy po ciemku. W końcu po co widzieć o kogo się opiera/ obija? Trudno wpaść na to, że w pociągu, w którym jest dużo więcej osób niż miejsc nie jest potrzebne maksymalne ogrzewanie, za to odrobina światła przydałaby się.. Kompetencja.. Ja mogłam nie pomyśleć, ale ktoś w PKP/KD mógłby przewidzieć, że w niedzielę wieczorem tłumy studentów będą wybierać się do Wrocławia.
Nie widzę na stronie MPK szczegółów na temat tego, kto zajmuje się kontrolą biletów więc przypiszę winę za to MPK. Czekałam na autobus 406 o 8.46 na przystanku Renoma. Autobus przyjechał spóźniony o ok. 10 minut. Na przystanku przy Wyższej Szkole Bankowej do autobusu wsiadło czterech kontrolerów - 3 mężczyzn i kobieta. Zaczęli sprawdzać bilety, ale osoby bez biletów zostały przez nich wypuszczone na najbliższym przystanku.
Weszłam do Społem w celu zakupu pączków. Żeby rozładować ruch pojemniki pakowane po kilka pączków można było znaleźć w części samoobsługowej (niestety, przejrzałam kilka pudełek, a na żadnym nie było informacji jakie mają nadzienie). Na stoisku cukierniczym była dość spora kolejka, ale widać było przygotowanie do tłustego czwartku, ponieważ obsługiwały aż 3 panie. Kolejka posuwała się sprawnie do przodu. Panie mimo dużego ruchu były uśmiechnięte i po wręczeniu pączków życzyły miłego dnia. Dużo kas było otwartych, więc kolejki niewielkie. Pani obsługująca mnie była bardzo uśmiechnięta, po wydaniu reszty życzyła miłego dnia.
Chciałam kupić konkretną pozycję. W księgarni był porządek, książki ułożone tematycznie co szybko pozwoliło znaleźć miejsce z interesującymi mnie książkami. Niestety, szukanej przeze mnie nie było. Poprosiłam pracownika o pomoc w znalezieniu, ale okazało się, że jest w tej chwili niedostępna. Pan wiedział kiedy dane książki będą dostarczone. Wróciłam po tym czasie, książka była dostępna.
Weszliśmy do Greco chcąc coś zjeść. Zdziwiła nas pustka w lokalu, rzadko trafiliśmy tam na taką ilość wolnych stolików. Stół był czysty (niby powinno to być podstawą, jednak ostatnio mam wrażenie, że przerasta to obsługę). Przejrzeliśmy menu, a po chwili podeszła do nas kelnerka przyjąć zamówienie. Alkohol został podany błyskawicznie, na jedzenie też nie czekaliśmy długo. Nie było problemu z małą modyfikacją zamawianej pozycji. Zastanawia mnie tylko, dlaczego drugi już raz zamawiając tą rzecz zauważyła rozbieżność między opisem w menu, a stanem faktycznym.. Aktualnie mają promocję z kuponem na następną wizytę. Pod koniec dostaliśmy kupon, więc niedługo kolejna wizyta ;)
Dam sobie rękę uciąć, że jedliśmy tam dwa razy pizzę. Trochę czasu temu, ale sama nazwa ani wystrój lokalu się nie zmieniły, więc weszliśmy chcąc zamówić pizzę. Przekonani, że ją dostaniemy usiedliśmy przy stoliku i czekaliśmy.. Kelnerki w ogóle nie zainteresowały się nami, więc mąż podszedł po menu - zero reakcji. Widząc, że w menu nie ma pizzy podeszłam zapytać licząc, że mają osobne menu z jedzeniem. Panie długo dyskutowały ze sobą, narzekały na ilość obowiązków (choć ruchu dużego nie było, wiele stolików wolnych). Po chwili przerwałam rozmowę zadając pytanie.. Pizzy nie ma, siedzieliśmy w lokalu ok. 10 minut i nikt się nami nie zainteresował, panie dyskutowały sobie nie zauważając nawet, że stoję przed ladą.. Wtedy chcieliśmy coś zjeść, ale na deser nie wrócimy..
Poszliśmy na kolację do The Mexican. Przy wejściu przywitała nas kelnerka, oraz zaprowadziła do części ze stolikami. Kiedy ściągnęliśmy kurtki i usiedliśmy przyniosła menu oraz przedstawiła się i zostawiła karteczkę z imieniem (p. Marta). W lokalu nie było za dużego ruchu, panował ogólny porządek jednak nasz obrus wypadałoby zmienić bo nie był najczystszy. P. Marta przyjęła zamówienie, które szybko zostało zrealizowane (napoje podane chwilę po zamówieniu). Ogólnie nie mam zastrzeżeń, jedynie ten obrus pozostawił mały niesmak..
Różnie bywało z pomocą serwisu szafa.pl, jednak tym razem nie mogę narzekać. Przez dłuższy czas zastanawiałam się jak zmienić tam nazwisko. Niestety nie ma takiej możliwości, a nieprawidłowe dane utrudniały np. odbiór paczki z kupionym tam towarem na poczcie. Napisałam maila z prośbą o pomoc. Po niespełna dwóch dniach otrzymałam odpowiedź, że dane zostały zmienione.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.