Zaczęły się przeceny, więc ruszyliśmy z moją dziewczyną na podbój sklepów. Swoją wędrówkę rozpoczeliśmy od New Yorkera. Po wejściu do środka od razu rzuca się w oczy, że sklep przeszedł mały remont – przemeblowano go, zmieniono układ - lada sprzedażowa jest teraz na środku, przymierzalnie również, całość wygląda znacznie bardziej elegancko i nowocześnie, zrobiło się też chyba nieco bardziej przestronnie. Przeceny faktycznie były (i to całkiem niezle, sporo cen było bardzo niskich), ale na razie tylko na część asortymentu, i to niestety nie tę, która mnie interesowała, muszę poczekać, aż obniżą ceny pozostałych towarów. W sklepie było czysto, porządnie, slychać było fajna muzykę, obsługa była uśmiechnięta, energiczna. Część ubrań, i to tych najtańszych, wystawiona była przed sklepem – to zachęca do wejścia głębiej, gdy widzi się niskie ceny na wejściu.
Bardzo spokojnie było dzisiaj w tym markecie w Galerii Mokotów, w sumie trudno się spodziewać czego innego, chyba wszyscy jedzą jeszcze poświąteczne zapasy, a nie robią zakupy. Ja też zapasy miałem, brakowało mi tylko świeżego pieczywa i czegos do picia. Bardzo mało ludzi, więc nie było kolejek. Pozytywnym zaskoczeniem był fakt, że byl świeży towar, nawet warzywa i owoce wyglądały nieźle, poza tym w sklepie było mniej więcej czysto i mniej więcej porządnie – nie było najgorzej, ale najlepiej też nie, gruntowne mycie podłogi byłoby wskazane. Dostępnych było też jeszcze sporo towarów poświątecznych. Kasjerka pracowała szybko, dokładnie, używała zwrotów grzecznościowych. Dzisiejsze zakupy były szybkie, bez utrudnień i można je zaliczyć do udanych.
W drugi dzień świąt okazało się, że zabrakło śmietany do zupy. Oczywiście to nie koniec świat i dalibyśmy sobie radę bez tego, ale skoro pobliski sklep był otwarty, to dlaczego nie podejść i nie kupić? Tak też zrobiłem. Sklep był uporządkowany, bylo w nim przestronnie, czysto, jasno. Wyglądało porządnie, zapach był neutralny, produkty byłu opatrzone cenami, nie zauważyłem jakichkolwiek nieprawidłowości. Ruchu dużego nie było, oprócz mnie w sklepie były dwie osoby, jedna z nich była akurat obsługiwana przy kasie, druga coś oglądała na półkach. Wziąłem śmietanę i podszedłem do kasy. Pracownica była sympatyczna, uśmiechnięta, zakładam, że pewnie nie była zachwycona faktem, że musi pracować w święta, ale umiała to ukryć. Zapłata poszła szybko i sprawnie. Ceny są takie sobie, ani bardzo drogo, ale tanio to zdecydowanie nie jest.
Stację benzynową sieci Orlen odwiedziłem tym razem nie w celu zatankowania auta, ale napełnienia własnego żołądka. Byłem straszliwie głodny i chciałem zjeść coś szybko, cokolwiek, byle ciepłe i dość zapychające. W pomieszczeniu było czysto, porządnie, nie było kolejki. Poprosiłem panią obsługującą o hot-doga, do tego dokupiłem sok tarczyn. Od razu podałem, że hot-dog ma być z parówką i keczupem. Pracownica miała najwyraxniej problem z zapamietaniem tej informacji, bo zanim podała mi w końcu tego hot-doga to zapytała mi się jeszcze trzy razy jaka ma być kiełbasa i jaki sos – kobieta była wyraźnie rozkojarzona, zdekoncentrowana, zauważalny byl brak skupienia. To było dość irytujące, być pytanym 3 razy o to samo. Ceny są dość wysokie, jako to na stacji paliwowej.
Poranna wizyta w piekarni. Kolejka spora, ale nie ma to wpływu na moją ocenę, w żaden sposób jej nie obniża – dzisiaj wigilia, trudno się spodziewać, żeby nie było kolejki, w końcu wszyscy kupują pieczywo na najbliższe 3 dni. Obsługa z kolejką radziła sobie dobrze – praca szła szybko, panie sprawnie podawały pieczywo, kasowały, wydawały resztę. Personel był wyrażnie zapracowany, ale mimo to sympatyczny, uśmiechniety. Nie było czasu na żadne pogawędki z klientami, ale używano słów proszę i dziekuję. Towar był świeży, porządnie poukładany, w sklepie było czysto, porządnie. Ceny są tutaj umiarkowane, nie jest tu drogo, ale jakoś wyjątkowo tanio też nie, pieczywo jest smaczne.
Jakiś czas temu kupowałem kwiaty w kwiaciarni w Pasażu Rondo. Kwiaciarnia mieści się na parterze, tuż przy wejściu do galerii. Kwiaty są częściowo wystawione przed sklep, dostaniemy tu zarówno kwiaty cięte (pojedyncze i bukiety), jak i doniczkowe. Mają tu też różnego rodzaju dodatki, doniczki itp. Wybór jest całkiem spory, kwiaty są ładne i świeże, a obsługa profesjonalna i uprzejma. Pracownica była sympatyczna, rozmowna, chętnie doradzała. Ceny są dość wysokie, nie miałem jednak czasu i ochoty by szukać gdzieś czegoś taniej, poza tym nie zawsze taniej równa się z lepiej, więc zakupiłem tutaj kwiat. Zamiast bukietu zdecydowałem się na ładny storczyk w doniczce, co spotkało się z aprobata se strony obdarowanej.
We Francuskim Łączniku kupowałem cztery kawałki tarty na wynos. Lubię sieć tych kawiarni, ale tę na Dominikańskiej jakoś najmniej - wystrój tego miejsca to zdecydowanie nie moja bajka, jest jakoś sztywno, jak w mieszkaniu ciotki hrabiny, złocenia itp. Chłodno i nie w moim stylu. Jedzenie jednak to już zupełnie inna historia - tutejsze tarty to mistrzostwo świata, i te słone, i te deserowe. Olbrzymi wybór, jedna lepsza od drugiej, najchętniej zjadłbym wszystkie naraz. Obsługa przemiła, pracownica chętnie dokładnie opowiada o tartach, cierpliwa wyjaśnia która jest która, jakie mają składniki itp. Wziąłem 4 kawałki - 2 słone, 2 słodkie, całość została mi starannie zapakowana. Ceny są umiarkowane - kawałek tarty 9 czy 10 zł, w zależności od rodzaju. Jak się kupi jeden kawałek to nawet tanio jako deser w kawiarni, ale jak więcej tu juą tak tanio nie jest, aczkolwiek na pewno warto, bo wszystko jest pyszne.
Chciałem coś dość szybko wrzucić na ruszt Myślałem pierwotnie o najprostszej wersji – KFC, ale bylo tam za dużo ludzi, więc zdecydowałem się spróbować pobliskiego baru Wook. Lokal ma ładny wystrój – jest brązowo-czerwony, przyjemny dla oka, nowoczesny, ale z zachowaniem elementów orientalnych. Było tam czysto, nie było śladu po posiłkach poprzednich gości, menu było czytelne. Obsługa była standardowa, uprzejma, ale nie wychodząca przed szereg, brak jakiegoś specjalnego podejścia do gości, które by się zapamiętało. Zdecydowałem się na kurczaka z ogórkiem i orzeszkami – danie było smaczne, ale niestety małe. Cena jego nie była wysoka, ale aby się najeść musiałbym zjeść co najmniej dwa takie, a jeśli byłbym bardzo głodny to jeszcze więcej.
Siostrze pod choinkę chciałem kupić jakiś artykuł wyposażenia wnętrz, bo w tym roku została posiadaczka swojego mieszkania. W pierwszej kolejności udałem się do Zary, bo mają tu rzeczy dość uniwersalne, klasyczne,a ceny kształtują się na umiarkowanym w miarę poziomie. Sklep jest ładnie urządzony, nie ma problemów z czystością czy nieporządkiem. Jest w czym wybierać, sporo rzeczy mi się podobało, ale uznałem, że jak na gust mojej siostry mogą być one nazbyt klasyczne, uznałem, że chyba muszę kupić coś bardziej „pod nią”, coś bardziej na luzie, zabawnego. Obsługa w sklepie zwraca uwagę na klientów – gdy chodziłem po sklepie, wyraźnie się za czymś rozglądając, jedna z pracownic zapytała mnie czy pomóc mi coś znaleźć, odniosłem wrażenie, ze nie była to standardowa formułka, tylko raczej reakcja na fakt, że mogłem wyglądać na nieco zagubionego i niezdecydowanego.
Udało mi się szybko załatwić wszystkie poranne sprawy, na liście zadań na dzień dzisiejszy miałem już tylko kupno pieczywa i reszta dnia praktycznie była wolna. Udałem się do lidla, bo miałem ochotę na świeże francuskie rogaliki, ktore tutaj mają bardzo smaczne. Teren zewnętrzny sklepu był uporzadkowany, czysty, kosz na śmieci był opróżniony, w gablotach była wywieszona oferta specjalna. Nie brałem wózka, bo nie chciało mi sie go pchać przed sobą skoro planowałem tylko zakup pieczywa. Sala sprzedaży była czysta, w większości miejsc panowal porządek, jedyne nieprawidłowości zaobserwowałem w koszach – tam towar był w lekkim chaosie. Wybór pieczywa był duży, wziąłem co chciałem i udałem się do kasy. Przede mną w kolejce były 3 osoby, pracownica przywitała mnie, podziękowała za zakupy.
Wracając z Castoramy podjechałem na stację, aby zatankować wóz i tym samym nie musieć się tym martwić w świeta. Najwyraźniej trafiłem na dobry moment, bo na stacji nie było zbyt wielu ludzi. Teren zewnętrzny stacji był czysty, uporządkowany, nie było tam żadnych śmieci, dostępne były szczotki do mycia szyb, ceny paliwa były dobrze widoczne. Bez problemów nalałem paliwa do baku, zamknąłem auto i udałem się do sklepu aby uiścić opłatę. Podchodząc do kasy wziąłem jeszcze dzisiejszą gazetę. Pracownica przywitała mnie – podałem numer dustrybutora i wręczyłem jej gazetę, podając jej jednocześnie kartę na punkty i kartę płatniczą. Kobieta poinformowała mnie ile jest do zapłaty, a po zapłacie wręczyła paragon, potwierdzenie z terminala i poinformowała mnie o aktualnej ilości punktów payback na moim koncie. Gdy odchodziłem od kasy pożegnała mnie – obsługa uprzejma, nie mam żadnych zastrzeżeń.
Miałem w domu małą awarię, konieczna była wizyta w sklepie i dokupienie niezbędnej części. Uznałem, że najlepsza będzie Castorama, bo jest samodzielnym sklepem, nie położonym w żadnej galerii handlowej, więc nie powinno być tam tłoku. Wybór był dobry – nie powiem, żeby było pusto, było sporo ludzi, ale nie było tłumów.Towar na półkach był uporzadkowany, oznakowany cenami.
Sklep jest rozległy, poszczególnej alejki są dobrze oznakowane. Bezbłędnie trafiłem do właściwego działu, ale przy wyborze zasięgnąłem jednak porady pracownika – jego wypowiedź była krótka, uprzejma i fachowa. Ceny są konkurencyjne, każdy towar można zwrócić. Do kas nie było długich kolejek, kasjerka była uprzejma. Castoramę oceniam pozytywnie – dostałem co chciałem, mało zapłaciłem, pracownicy byli pomocni, a czas załatwienia wszystkiego krótki.
Jechałem do Castoramy i po drodze mijałem Netto. W ostatniej chwili zdecydowałem się skręcić i podjechać tutaj, bo przypomniało mi się, że miałem w ręce gazetkę promocyjną, z której wynikało, że w sklepie powinno być pomelo w bardzo korzystnej cenie (3,99). Pomelo faktycznie było, co prawda nieco małe, ale i tak wziąłem 3, lubię bardzo ten owoc. Chciałem też wziąć róże w doniczce, ale były już przebrane, przywiędnięte. W niezłej cenie była gra piłkarzyki, ale za późno – miałem już kupione inne prezenty. W sklepie był lekki bałagan, zwłaszcza w koszach, trudno było się tam zorientować co, jak i za ile. Do kasy była kolejka średniej długości, czas oczekiwania określiłbym jako normalny, ani bardzo długo, ani jakoś specjalnie szybko, znośnie generalnie. Kasjerka nie wyróżniała się niczym szczególnym ani na plus, ani na minus – standardowe zwroty, przeciętna szybkość pracy.
Generalnie sklep jest bardzo przeciętny, ale jak się trafi dobra oferta to przy okazji warto tam zajrzeć. Trochę niewygodny jest wyjazd ze sklepu – nie można od razu wyjechać na ulicę Solidarności (zakaz wjazdu), trzeba jechać koło przychodni weterynaryjnej i wyjechać na ulicę Mieszka.
Dawno się z czymś takim nie spotkałem: pracownica w sklepie był tak znudzona, miała taką minę, jakby ją żywcem wycieli z filmów Bareji. Wszedłem, kobieta łypie na mnie okiem, nie odzywa się ani słowem, co gorsza: ziewa dość ostentacyjnie. Odniosłem wrażenie, że wyrwałem panią z bardzo ważnych rozmyślań, które musiala przerwać aby skasować mnie za dwie bułki, nie sprawiała wrażenia osoby zadowolonej z tego powodu. Kasjerka miała wolne ruchy, była zdecydowanie nie sympatyczna. Ceny w sklepie astronomiczne, no może trochę przesadzam, ale na pewno wysokie, jedyne co na plus, to czystość sklepu i całkiem spory wybór towaru, do tego zastrzeżeń nie mam, ale i tak już tam nie wrócę.
Jakiś czasz temu widziałem w Reserved bardzo fajne buty, zimowe, do kostki i tak się cały czas zastanawiam czy je kupić, czy nie. W sumie butow mam chwilowo dosyć, a kasy dość mało, ale one są naprawdę fajne, toteż wszedłem przy okazji do sklepu obejrzeć je jeszcze raz. Buty są tam dość kiepsko wyeksponowane, znajdują się na dolnych pólkach, trochę trudno je wypatrzeć. Przymierzyłem, fajne, ale uznałem, że zaryzykuję, może uda się je kupić z przeceny, w końcu już chyba niedługo powinni obniżać ceny. Sklep dobrze się prezentowal, był uporządkowany, czysty, aczkolwiek w wielu miejscach było za mało przestrzeni, wolę bardziej przestronne sklepy, gdzie nie trzeba się przeciskać. Do kasy była średniej długości kolejka, dziewczyny ją obsługujące były uśmiechniete, miło reagowały na klientów.
Idąc do znajomego wszedłem najpierw do Tesco, zauważyłem tam outlet empiku i bardzo mnie to zainteresowało. Bardzo lubię Empiki, po outlecie spodziewałem się super cen, ochoczo wszedłem do środka z nadzieją na spore zakupy, liczyłem na przeceny, ceny znacznie niższe niż standardowe itp.. Niestety był to moim zdaniem tylko outlet z nazwy, bo chyba niczym sie nie różnil od zwyklego empiku, a co gorsza bardzo trudno w nim bylo cokolwiek odnalezc. Sklep jest przeciętnej wielkości, panował w nim lekki chaos, nieporządek, poszczególne działy były dość kiepsko oznakowane. Ceny są przeciętne, nie zauważyłem aby było taniej niż w zwykłym Empiku. Obsługi w sklepie było dość mało, nie było żadnego pracownika na sali, jedynie przy kasie. Jakoże asortyment nie wzbudził mojego większego zainteresowania kupiłem tylko gazetę (kasjerka uprzejma, sympatyczna). Ujmując sprawę krótko: najpierw ekscytacja, potem rozczarowanie.
Idąc do kumpla postanowiłem kupić kilka rzeczy, wszedłem w tym celu po drodze do Tesco. Jeśli chodzi o moje wrażenia to w skrócie: brak miejsca, pelno palet, brudno, smierdzaco i po wejsciu juz czlowieka odrzuca. A rozwijając ten temat to zdecydowanie mi się ten sklep nie spodobał i nie mogę go polecić. Na sali sprzedaży było wyraźnie brudno, wszechobecny bałagan, towary były w nieładzie, były luki na półkach, w różnych miejscach stały palety (zarówno puste, jak i częściowo załadowane i pełne), które utrudnialy dostęp do innych artykułów. Przy stoiskach z rybami, mięsem był bardzo nieprzyjemny zapach, który roznosił się też na inne części sklepu. Do kas były kolejki sporej długości, czekać trzeba było długo, kasjerka nie wydała mi się sympatyczna, nie używała zwrotów grzecznościowych. Sklep nie zachęcił mnie do ponownego go odwiedzenia.
Apteka mieści się w kompleksie handlowym na osiedlu Wichrowe Wzgórze, przy ulicy Połabskiej. Jest ona sporej wielkości, sprawia wrażenie nowej albo bardzo dobrze utrzymanej. Wyraźnie widać w niej dbałość o czystość i porządek, wszystko dosłownie lśniło, nie było widać nawet śladu kurzu, zabrudzeń. Przede mną w kolejce była jedna osoba, czas oczekiwania określiłbym jako normalny. Obsługa w aptece wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Pani farmaceutka w swoim czystym kitlu wygladała profesjonalnie i wzbudzała zaufanie, była ona uprzejma, dociekliwa, chętna do pomocy. Zapytała mnie czy posiadam kartę stałego klienta, a gdy odparłem, że nie to wręczyła mi takową i powiedziała, ze na jej podstawie otrzymuje się rabat. Ceny wydały mi się zbliżone do cen w innych aptekach.
Moja siostra jakiś czas temu wprowadziła się do nowego mieszkania, chcialem jej więc kupić jakiś drobiazg. Uznałem, że w jej gust trafię najlepiej kupując coś wesołego, śmiesznego, a takich rzeczy można chyba najwięcej dostać we Flo, więc tu wszedłem. W sklepie było bardzo dużo ozdób świątecznych. Towaru jest w sklepie dużo, różne kolory, sporo świecidełek, jak dla mnie za dużo, czułem się tu trochę zdezorientowany. Na sali sprzedaży, w żadnym z jej pomieszczeń nie dostrzegłem nikogo z obsługi, a szkoda, bo pomoc była mi potrzebna, musiałem jednak poradzić sobie sam. Ostatecznie coś wybrałem i ustawiłem się do kasy, chwilę to trwało zanim nadeszła moja kolej. Obsługiwała mnie bardzo sympatyczna, uśmiechnięta młoda dziewczyna, miała ona dobre podejście do ludzi, sprawiała wrażenie osoby lubiącej swoją pracę. W sklepie są bardzo przystępne ceny, można tu kupić sympatyczny upominek nie obciążając przy tym za nadto portfela.
Widziałem jakiś czas temu na allegro bardzo fajną, męską torbę Zary i chciałem ją obejrzeć na żywo. W sklepie było czysto, ubrania na wieszakach równo wisiały, ale te na stolikach były ciut w nieładzie. Obszedłem cały sklep rozglądając się za torbą, ale niestety nie było tej, której szukałem, a inne mi się nie spodobały. Ceny w sklepie są raczej wysokie, i tak jak na przykład przy płaszczach czy marynarkach jeszcze mogę to zrozumieć, to ceny niektórych zwykłych koszulek są moim zdaniem nieco przesadzone. Jakość ubrań jest różna – mam płaszcz z Zary i nie mam co do niego żadnych zastrzeżen, noszę go już chyba trzeci sezon, natomiast sportowe obuwie z tego sklepu zaczeło mi się pruć zaledwie po kilku założeniach. W dni dzisiejszym w sklepie było za mało obsługi – na sali sprzedaży nie było chyba żadnego sprzedawcy, a do kasy w kolejce stało kilka osób. Przed swiętami powinno być więcej pracowników w sklepie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.