W DNIU 05,06,2009 ODBYŁAM WIZYTĘ W SKLEPIE OBUWNICZYM DEICHMANN PRZY ULICY BATOREGO W ZIELONEJ GÓRZE.
SKIEROWAŁAM SIĘ NA DZIAŁ Z OBUWIEM DAMSKIM TAM PRZEBYWAŁAM PANI ARLETA BRUNETKA O ŚREDNIM WZROŚCIE SCHLUDNIE UBRANA. CHODZIŁAM I PRÓBOWAŁAM WYBRAĆ OBUWIE DLA SIEBIE NIESTETY PANI ARLETA NIE ZAREAGOWAŁA NA MOJE SPOJRZENIA KTÓRE SUGEROWAŁY IZ POTRZEBUJE POMOCY. PO KILKU MINUTACH POPROSIŁAM ABY MI POMOGŁA OKREŚLIŁAM PANI ARLECIE IZ POTRZEBUJE OBUWIA WYGODNEGO I NAJLEPIEJ ZE SKORY.PRACOWNICA PRZYNIOSŁA MI 3 PARY OBUWIA I WYMIENIŁA MI WSZYSTKIE ZALETY I WADY OBUWIE BYŁY W 3 ROŻNYCH CENACH TAK ABYM MOGLA SOBIE DOPASOWAĆ RÓWNIEŻ CENĘ PO KILKU MINUTACH POMOCY PANI ARLETY WYBRAŁAM TOWAR I SKIEROWAŁAM SIĘ DO KASY . PANI ARLETA BYŁA BARDZO MILA I OKAZAŁA PROFESJONALNA OBSŁUGĘ CO RZADKO SIĘ ZDARZA NA KONIEC PODZIĘKOWAŁA MI I ZAPROSIŁA PONOWNIE. PRZY KASIE PRZYWITAŁA MNIE PANI RITA BRUNETKA ŚREDNIEGO WZROSTU . W MOMENCIE KASOWANIA SKOŃCZYŁA SIĘ ROLKA WIEC TO TROSZKĘ PRZEDŁOŻYŁO PANI RITA PRZEPROSIŁA MNIE PROPONUJĄC W MIEDZY CZASIE ŚRODEK DO PIELĘGNACJI OBUWIA SUGERUJĄC IZ BUTY BĘDĄ ŁATWIEJ SIĘ CZYŚCIC INIE NAJDA WILGOCIĄ.PO WYMIANIE ROLKI PANI RITA SKASOWAĆ MNIE DO KOŃCA PODZIĘKOWAŁA I ZAPROSIŁA PONOWNIE.
MOJE ODCZUCIA CO DO TEGO SALONU SA POZYTYWNE RZADKO ZDARZA SIĘ ABY OBSŁUGA BYŁA MILA I UŚMIECHNIĘTA . WYBÓR BYŁ DYZY A CENY STOSOWNE DO ASORTYMENTU.
Ogólnie lubię sklepy Kaufland, nie inaczej jest jeśli chodzi o sklep w Dębicy. Dla mnie sklepy tej sieci to coś pomiędzy hipermarketem np. Tesco a delikatesami Alma. Bardzo dużo towaru w dobrych cenach do tego niespotykanego często w innych sklepach. Jedyną rzeczą, która mnie drażni to fakt, że w każdym z tych sklepów aby dojść do kasy trzeba obejść prawie cały sklep. To jedyny minus jaki dostrzegam. Sklep czysty, szerokie nie zatarasowane przejścia, szybka obsługa, zawsze świeży towar to same plusy. Parking należący o sklepu w Dębicy jest parkingiem „podziemnym”, dlatego też auto zawsze chłodne w gorące dni. Osobiście polecam sklep w Dębicy jak i pozostałe.
Tym razem zakupy kosmetyczne w sklepie Rossmann. Sklep ma swoją siedzibę w galerii handlowej z dużym parkingiem. Sam sklep wygląda jak inne sklepy z sieci Rossmann. Ceny i asortyment taki jak wszędzie u „rossmanna” , czyli duży wybór ceny przystępne. Natomiast jeżeli chodzi o obsługę i ochronę w sklepie w Dębicy – najlepiej byłoby nie komentować.
Przechadzając się po sklepie miałem wrażenie ciągłej inwigilacji, Pani z ochrony zachowywała się tak jak by we mnie widziała tylko złodzieja nie odstępując mnie na krok. Za to jak chciałem się zapytać o jeden z produktów to nikt z obsługi nie raczył pojeść przez ponad pięć minut. Polecam sieć, nie polecam sklepu w Dębicy w galerii „Raj”.
Miłe rozczarowanie, dużo widocznych pracowników przy uzupełnianiu masy towarowej na półkach. Porządek na wieszakach z odzieżą, towar lepiej widoczny nie tylko na dziale z odzieżą. Nawet więcej podestów by można sięgnąć po towar z wyższej półki. Fakt, że nie znalazłam swojej ulubionej kawy PEDROS ale wyniosłam miłe wrażenie z porządków i uzupełnieniem towarów na półkach.
Na początku stałem około 5 minut w kolejce ponieważ obsługiwała tylko jedna pani która była niezbyt miła jak już dostałem jedzenie i usiadłem do stolika pani sprzątająca ze stołu tak psikała po stole zraszaczem z płynem że wszystko leciało na moje jedzenie.
Zobaczyłam na mieście plakaty informujące o "kinie samochodowym" organizowanym przez Multikino w dniach 12-14 czerwca. z zaciekawieniem udałam się do Centrum Handlowego "Focus Park" gdzie znajduje sie Multikino. Przy kasie nie było żadnych ludzi. dostępne były 4 kasy z czego tylko jedna była czynna. podeszłam i zapytałam o szczegóły. dowiedziałam sie tylko cene biletu - 15zł i fakt iż cena liczona jest od samochodu a nie od ilości osób w nim siedzących. samochody będą wpuszczane na parking od 21.20 a seans zaczyna się o 22.30. gdy zapytałam o czym są filmy to Kasjer nie był w stanie mi odpowiedzieć. Powiedział tylko że jako pierwszy film w piątek leci "Lejdis" a później "ślubne wojny" O pierwszym filmie powiedział tylko że to o perypetiach kilku kobiet natoiast jeśli chozi o drugi film to mam znaleźć inf w internecie gdyż "on" tu tylko sprzedaje bilety. tak tez zrobiłam. po powrocie do domu zasadłam do komputera.
Restauracja przy hotelu, w którym mieszkaliśmy, ale za obiady firma nam nie płaciła, więc chodziliśmy tam na własny rachunek. Panie miłe, choć powściągliwe, tzn. nie okazywały szczególnej sympatii do gości. Po złożenia zamówienia podały napoje i - choć byliśmy jedynymi klientami - czekaliśmy ok. 25 min. Za to oczywiście wszystko było gorące i mi smakowało. Lokal wyglądał schludnie, choć np. widać było okruchy po bułkach na siedzeniach jeszcze ze śniadania! Każda z pań ubrana na swój sposób, niekoniecznie elegancki. Taka mała restauracyjka z dobrym jedzeniem, w schludnych warunkach. Ceny nie wygórowane. Szczególny plus: to chyba jedyna restauracja w Buku, która przyjmuje płatność kartą.
Poszłem na codzienne zakupy do znanej mi sieci. Jest to akurat mały rozmiar sklepu (tak jak supermarket). Wybór wystarczająco duży jak dla mnie, obsługa widać że miła, robiła swoje. Produkty na warzywnym niekoniecznie świeże (i po co do przecenionych, bo przeterminowanych - a mówiąc wprost nagniłych - cebul hasło "Rewolucja na warzywnym"?!), produkty z promocjami dobrze zaznaczone na półkach, ceny też były do praktycznie wszystkich produktów i wyraźnie zaznaczone. Minusem jest to, że mięsny wewnątrz sklepu wymaga osobnego płacenia. Na mrożonych trafiłem na dobrą szynkę do gotowania. Panie przy kasach tradycyjnie znużone swoją pracą, dzień dobry powiedzą co drugiemu (na mnie nie wypadło) a do widzenia to już nikomu! A żeby komuś jeszcze przyszło do głowy zapraszać klienta ponownie... w każdym razie kolejka szybko poszła.
Poszłem do tego sklepu ponieważ potrzebowałem butów go garnituru. Z zewnątrz widać było, że jest tam duży wybór. I był. Nawet tak duży, że trzeba było bardzo wolno iść, by móc zobaczyć wszystkie modele (i tak nie zobaczyłem chociaż przeszłem dwa razy te same półki). Sprzedawczyń nie było praktycznie widać na dziale męskim, kiedy samodzielnie wyszukałem buty poprosiłem najbliższą panią i znalazła dla mnie szybko odpowiedni numer, przymierzyłem a pani znikła. Chwilę poczekałem zanim skończyła konwersację z koleżankami i poprosiłem o nowy rozmiar (tamten był za mały), znowu szybko mi pani znalazła, ale tym razem nie odchodziła, odeszła po chwili tylko po to, by obsłużyć kolejnego klienta. Kiedy się zdecydowałem (zaangażowanie pani sprzedawczyni polegało tylko na powiedzeniu, że się rozejdą) wzięła je do kasy, zwołała kasjerkę i poszła bez słowa. Pani skasowała i szczęśliwy, że dostałem buty poszłem do domu.
O godzinie 19.45 wbiegłam do sklepu który jest czynny do godziny 20.00.Wielkie Super delikatesy jak głosi reklama na budynku, faktem jest że w dniu dzisiejszym byłam już w tym sklepie w dzień i nie byłam zadowolona z zachowania pań w kasie a właściwie to tylko jednej Pani bo o godzinie 14.10 tylko jedna kasa była czynna. W sklepie panował bałagan, było brudno ,kosz przepełniony po brzegi nie mieścił śmieci, estetyka sklepu skandaliczna. Smutno mi to pisać bo jest to nowiutki budynek ,świetnie zlokalizowany a klientami są okoliczni mieszkańcy nowo powstałej dzielnicy domków jednorodzinnych i kilku bloków mieszkalnych. Jest to świetnie zaopatrzony sklep ,z dużym parkingiem czyli wydawać się powinno że dla nas okolicznych klientów jest to wspaniały prezent z racji wygody dokonywania zakupów. Wszystko jest super z tym sklepem oprócz personelu którego jak widać jest po prostu za mało w tak dużym obiekcie. Można to zauważyć każdorazowo dokonując zakupów. Pomimo 4 czy 5 kas ja widziałam w tym sklepie najwięcej 2 czynne kasy. Ale tez trzeba mieć dużo szczęścia żeby trafić na dwie pracujące kasy.
I właśnie tak było dziś wieczorem na 15 minut przed zamknięciem sklepu. Od samego wejścia czułam się nie jak klient który ma zostawić tu pieniądze ale jak intruz. Już od samych drzwi wejściowych spotkałam się z niezadowoloną miną ochroniarza....no bo jak można wchodzić do sklepu który zaraz zamkną. Kiedy wbiegłam w regały bo potrzebowałam tylko masło, znów napotkałam na spojrzenie pani zmywającej podłogę. Znów intruz czyli ja klient przeszkodziłam w sprzątaniu.
No i oczywiście ostatni etap: KASA....ale teraz na 10 minut przed zamknięciem sklepu było jeszcze milej bo po prostu w ogonku do kasy stała kolejka 5 osób a w kasie...nie było nikogo! No nie tym razem przegięli nie dosyć ze na kilka kas zawsze jest czynna jedna ( no czasami 2) kasa to dziś świeciła ona pustkami. Poddenerwowani w kolejce ludzie okazywali swoje niezadowolenie i zniecierpliwienie. Staliśmy tak sobie i czekaliśmy aż ujrzeliśmy pracownice sklepu myjącą obok podłogę. Ktoś z kolejki poprosił aby może ta pani zamiast sprzątać usiadła na kasie ...i wiecie co...pani ze stoickim spokojem odpowiedziała że nie może ..bo teraz sprząta...
Sama chwilami nie wiem w jakim świecie żyjemy ... jak mamy nie denerwować się skoro najprostsza rzecz jakby się zdawało czyli zapłacenie w kasie za towar w koszyku napawa nas złością i zniechęca do następnych wizyt w tym sklepie.......
Na początku kwietnia wybrałam się wraz z przyjaciółką do Krakowa. Jechałyśmy z Warszawy pociągiem Intercity. Wybrałyśmy Intercity, bo jest uważane za wizytówkę polskich kolei. Nie tak dawno temu była duża kampania reklamowa przekonująca kierowców, aby zostawili swoje auta w domu i przesiedli się do PKP.
Podróż do Krakowa przebiegła w miarę bezboleśnie, było czysto, schludnie, pociąg przyjechał punktualnie. Jedyny minus: dzięki klimatyzacji można było zmarznąć w przedziale.
W drodze powrotnej jednak, z Krakowa do Warszawy, przeżyłam prawdziwy horror. Zaledwie wyjechaliśmy z Krakowa, pociąg stanął. Czas mijał, pociąg stał, po czym z wolna ruszał aby znowu stanąć... i nic. Radiowęzeł milczał jak zaklęty, nie było wiadomo co się dzieje. Byłam bardzo zaniepokojona całą sytuacją, bo moja przyjaciółka, w przeciwieństwie do mnie, nie kończyła podróży w Warszawie i musiała zdążyć na następny pociąg. Miała 35 minut na przesiadkę w Warszawie. Nie muszę chyba mówić, że podróż zamieniła się w prawdziwą nerwówkę: zdążymy, czy nie zdążymy? W końcu się udało, ale... było to prawie na styk i kosztowało sporo nerwów.
Jak oceniam obsługę w PKP? Była po prostu FATALNA. Można było pasażerów poinformować co się stało, przeprosić, uaktualniać informacje itp. Nic z tego! Konduktor ujawnił informacje dopiero jak został "przyparty do muru"...
I cóż z tego, że tabor jest nowoczesny, porządny... ludzie pracujący w PKP po prostu zawodzą!
Jakiś tydzień później napisałam oficjalną skargę do PKP. O dziwo, kilka dni potem (dokładnie 24 kwietnia) odezwał się starszy radca, który prosił o podanie dokładnej daty zdarzenia w celu udzielenia odpowiedzi. Minął już ponad miesiąc, a ja wciąż czekam na tę odpowiedź... i wciąż się zastanawiam, czy poinformowanie pasażerów pociągu o przyczynach postoju jest obowiązkiem konduktora, czy tylko jego dobrą wolą...
Do salonu weszłam ponieważ poprosiłam mnie koleżanka żebym jej towarzyszyła, ja w sumie nie miałam tam żednego powodu ale chętnie jej towarzyszyłam. Salon nie rzucił mnie na kolana... Jasne poprzecierane panele, do ścian umieszczone prezentery na telefony, które były puste, poniżej wisiały stojaki na ulotki (ale już zapełnione), dwa stanowiska do obsługi i jedno krzesełko na sali dla klientów. Pomiędzy dwoma stanowiskami duży filar, być może musi tam być ale zasłaniał widoczność między tymi paniami. Obydwie panie miały kilentów więcz czekałyśmy ok10 minut. Szczerze mówiąc podobało mi się, że dużo czasu poświęca się klientowi. W między czasie utworzyła się już dłuższa kolejka. Kiedy już była nasza kolej do obsługi Pani wstała i wyszła sobie, nic nie przepraszając i nie zawiadamiając ile potrwa jej nieobecność. Więc my już dłużej nie czekając też wyszłyśmy.
Wielokrotnie korzystałem z usług tego baru znajdującego się nad morzem, niedaleko od mojego domu. Zawsze było dobrze. Dziś, po yborach udaliśmy się na mały obiad. Zamówiliśmy rybę z frytkami i surówkami.
Ze zdziwieniem wynikającym z poprzednich pozytywnych doświadczeń przyjąłem fakt podania surowej soli w podpalonej panierce.
Dobrze, że choć szybko zamieniono porcję na nową, ale rozczarowanie pozostało.
OCENA TYLKO DOTYCZY SPRZEDAZY NA STOISKU Z ART.AGD. ZAKUPILAM DEPILATOR-PO ROZPAKOWANIU/W DOMU/ OKAZALO SIE ,ZE JEST PUSTE PUDELKO. REKLAMACJA NA STOISKU ZOSTALA PRZYJETA-P.KIEROWNIK BEZ SLOWA WYJASNIENIA I PRZEPROSIN -WRECZYL DRUGIE OPAKOWANIE I ODSZEDL. UWAZAM, ZE ZACHOWANIE PRACOWNIKA BYLO WYJATKOWO NIEPROFESJONALNE
OBSLUGA KOMPETENTNA-PELNA INFORMACJE MOZNA UZYSKAC BEZPOSREDNIO W URZEDZIE LUB TELEFONICZNIE. POMIESZCZENIA SA ESTETYCZNE/PRZYSTOSOWANE DO OBSLUGI PETENTOW. PODSTAWOWE INFORMACJE-W SPOSOB WIDOCZNY I CZYTELNY -UMIESZCZANE SA NA BIEZACO NA TABLICY OGLOSZEN
DECYZJE WSPOLPRACY Z PANSTWEM PODJELAM POD WPLYWEM WYJATKOWO NIEHIGIENICZNYCH ZACHOWAN NIEKTORYCH PAN EKSPEDIENTEK. CODZIENNIE RANO DOKONUJE ZAKUPOW W PRZYDOMOWYM SKLEPIKU -I CO MNIE ZRAZILO :1-PODAWANIE TOWARU/SZCZEGOLNIE PIECZYWA /BRUDNYMI REKOMA- pani zmywala podloge, wycierala zakatarzony nos -bez umycia rak podala bulki. PONADTO- ciasto lezy na ladzie i kazdy kupujacy bezposrednio stoi nad towarem
Wizyta na stacji Orlen przy ul. Mickiewicza 41a w piątek dnia 5 czerwca. Przyjechałem na stację o godzinie 12.40. Stacja posiadała wszystkie standardowe banery, nie było żadnych uszkodzeń. Wokół stacji nie było widać żadnych śmieci. Na podjeździe były obecne 3 inne samochody.
Pracownik pracujący na podjeździe posiadał czyste ubranie, buty pełne, czarne. Ubrany był w strój roboczy stacji Orlen, pomagał innemu klientowi przy tankowaniu. Na podjeździe panował porządek, nie było żadnych plam oleju, które mogłyby utrudniać poruszanie się klientów po podjeździe.
Po skończeniu tankowania udałem się do sklepu. W tym czasie pracownik podjazdu mył szyby w innym samochodzie.
Przy wejściu do sklepu zwracały uwagę plamy na szklanych drzwiach w okolicach uchwytu. Po wejściu udałem się do toalety. W toalecie sprzęt był kompletny, mydło w dozowniku obecne, był obecny również wieszak na ubranie. Karta czystości toalety wisiała w widocznym miejscu, obecne były również aktualne podpisy osób sprzątających toaletę.
Po wyjściu z toalety udałem się na drobne zakupy w sklepie (1 opak. Toblerone) oraz do kasy. Były czynne dwie kasy przy każdej stał jeden pracownik. Ustawiłem się do kasy przy oknie, czekałem ok. 1 minutę na obsługę. Pracownik, który mnie obsługiwał (Marcin) miał ok. 180cm wzrostu, włosy ciemne, bez zarostu na twarzy, ubrany w strój służbowy (koszula firmowa), posiadał widoczny identyfikator, cały czas stał przy kasie, nie podpierał się, nie gestykulował, nie rozmawiał z drugim pracownikiem, nie wykonywał dodatkowych, zbędnych gestów. Po podejściu do kasy przywitał mnie zwrotem: „Dzień dobry” , podałem moje zakupy oraz numer stanowiska. Pracownik zaproponował dodatkowo płyn do spryskiwaczy oraz napój energetyczny. Gdy nie przystałem na propozycje zapytał grzecznie czy posiadam kartę Vitay. Ostatecznie zakończył transakcję informując mnie o kwocie do zapłaty, poprawnie wydał resztę. Pożegnał mnie zwrotem: „Do widzenia, zapraszamy ponownie”.
Opuszczając stację był jeszcze jeden samochód poza moim na podjeździe. Pracownik podjazdu pomagał w tankowaniu tego samochodu. Odjechałem ze stacji o godzinie 12.52.
Każdy rozumie, że remont to kłopoty i brud. Każdy rozumie, że rozbudowa sklepu generalnie służy klientom. Pytaniem jednak jest to, czy remont uzasadnia nieróbstwo personelu, który dopuszcza do tego, by poduszki wystawione w rejonie kas były usypane pyłem i wyglądały tak, jak nie powinny wyglądać w najgorszym sklepie, a nie w sklepie wysokich standardów estetycznych jakim jest IKEA.
Jednym z najskuteczniejszych sposobów promocji sklepów spożywczych jest zapach świeżych produktów.
Dziś, w Auchan panował powszechnie zapach starego psującego się mięsa. Jakkolwiek nie wchodziłem do Auchan, tylko szedłem sąsiadującą z nim alejką, lecz zapach był tak intensywny, że rozlewał się na sąsiadujące ze sklepem otoczenie.
Od razu do głowy przychodzą obrazy z filmu o drugim życiu kurczaka.
Irytującym jest to, że stoisz przy stoisku w sklepie przeglądając materiały, narzuty, a tuż obok dwie pracownice w najlepsze oddają się rozmowie. Nie zwracają uwagi na to, co się dzieje na stoisku. Nie prowadzą aktywnie sprzedaży. Wygląda tak, że nic im na sprzedaży nie zależy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.