Już chyba tradycyjne zakupy i dziś postanawiam zrobić w Biedronce. Blisko, tanio, zadawalający i znany mi asortyment i jego jakość.
Już po wejściu strefa wejścia wygląda jak po przejściu tornada. Wózki zakupowe są ustawione w względnie prostym w szeregu, ale już czerwone koszyki stoją w zupełnie przypadkowych miejscach. Przy boksach kasowych, przy wspomnianych wózkach, pod parapetem. Niektóre są przewrócone. Podłoga brudna czarna od zaschniętego pośniegowego błota, leżą na niej paragony i inne śmiecie mniejsze i większe Wchodzę przez bramkę przy niej brak ulotek. Brak jest również plakatu z ofertą promocyjną w czerwonej ramce między drzwiami.
Pracownik młody mężczyzna właśnie wymienia paletę z mąką. Z prawie pustą wyjeżdża na sklep a w to miejsce ma zapewne zamiar wstawić w pełni zatowarowaną. Przy filarze w alejce z makaronem stoi mini paleta z makaronem który nie zmieścił się na tej stojącej w szeregu pozostałego asortymentu. Dokładane są ciastka. I wiać że pracownicy są pochłonięci porządkami i przestawianiem towaru gdyż wielu miejscach na sklepie są puste miejsca.
Kupuję co mam kupić i kieruję się do kasy. Tu oczywiście kolejka. Na 5 kas czynne są 2.Do jeden stoi 7 a do drugiej 6 osób. Po chwili daje się słyszeć charakterystyczny dzwonek jako znak iż jest konieczność pomocy przy obsłudze. Bardzo mnie to denerwuje i nie rozumiem dla czego obsługa nie może być na bieżąco płynna i szybka tylko zawsze jest oczekiwanie na utworzenie się sporego ogonka by łaskawie otwarto dodatkową kasę. Po chwili pojawia się Pani kasjerka która niespiesznie podchodzi do boksu i przejmuje częściowo klientów oczekujących na podliczenie swoich zakupów.
Pani kasjerka która mnie obsługuje jest bardzo miłą kobietą w średnim wieku w okularach. Ma krótkie lekko falowane ciemne włosy z bordowymi refleksami. Ubrana jest w czerwoną kurtę. Nie ma identyfikatora. Podlicza moje zakupy, podaje kwotę do zapłaty ja podaję dwa banknoty po 10 zł. Z uwagi na końcówkę rachunku zostaję poproszona o 27 groszy. Pani zerkając na drobne które wysypałam na swoją dłoń stwierdza z zadowoleniem iż będę miała owe 27 groszy.
Gdy staram się znaleźć jak najniższe nominały Pani mówi że bardzo dobrze bo się zawsze przydadzą. I tak jak już napisałam pani jest miła, przyjazna i komunikatywna.
Na początku mówi „dzień dobry” na koniec „ślicznie dziękuje”. Pro forma pyta się mnie o reklamówkę choć widzi iż mam swoją torbę do ich schowania.
Jako osoba niezmotoryzowana nie posiadająca samochodu ani prawa jazdy zdana jestem na podróżowanie komunikacją miejską. Gdy mam tylko taką możliwość wybieram Metro, w dalszej kolejności tramwaj a w ostateczności autobus.
Z uwagi na fakt iż do miejsca gdzie muszę dojechać kursują tylko autobusy kieruję się na przystanek. Ponieważ całą prawie noc padał śnieg na przystanku zalegają jego duże zaspy. Odśnieżony jest tylko pas do i od przystanku. Właśnie przejeżdża traktor wyposażony w specjalną okrągłą szczotę należący do ZOM (Zarząd Oczyszczania Miasta), ale w myśl (parafrazując) słów piosenki ,,nie mój jest ten kawałek podłogi” omija ten pojazd tę część która nie leży w gestii firmy ZOM do odśnieżania. Podjeżdża autobus 523, stary zdezelowany Ikarus (najprawdopodobniej).W środku tłok. Przecieka dach w miejscu gdzie jest złączenie tzw. ,,harmonijka”. Na skrzyżowaniu ulic Stanów Zjednoczonych i Grenadierów po próbie ponownego ruszenia po postoju na czerwonym świetle, słychać charkot silnika i jakieś zgrzyty. Przez chwilę myślę że autobus dalej nie pojedzie. Rozchodzi się jakiś dziwny specyficzny zapach zatartej maszyny. Jednak udaje mi się dojechać do celu….
Takich sytuacji można by przytoczyć wiele.
Stan taboru pozostawia wiele do życzenia. „Rozmiar” autobusu nijak ma się do długości trasy danej linii i ilość (łatwej do oszacowania)pasażerów. Wiadomo że w trudnych warunkach pogodowych byle usterka może całkowicie unieruchomić pojazd. Pomijając dyskomfort podróży i jej nie pewny finał jest to przede wszystkim nie bezpieczne.
A co do zaśnieżonych przystanków to sytuacja była bardzo podobna do tej pierwszej porannej. Żeby wejść do autobusu trzeba było pokonywać kilkucentymetrowe zaspy. Tak było na ul. Grójeckiej vis-a- vis dawnego kina ochota, na przystanku przy Arkadii na Jana Pawła oraz przy Metrze Marymont (tu również nie ośnieżony był przystanek tramwajowy).Dopiero w okolicy godziny 13.30 na rodzie Wiatraczna zauważam ekipę odśnieżającą przystanek. Lepiej późno niż wcale.
Oprócz kosmetyków i chemii gospodarczej a czasami też biżuterii i galanterii do włosów w sklepach sieci Rossman
kupuję saszetki dla mojego kota marki własnejWinston, a gdy jest promocja cenowa tak jak trwająca obecnie również Whiskas. Ponieważ w tym konkretnym sklepie w Galerii Handlowej Wileńska jestem nie po raz pierwszy idę do regału gdzie jest karma dla zwierząt. Udaje mi się mimo braków wybrać smaki które wiem że kocisko zje. Nie jest to proste gdyż tak jak napisałam w nie których rzędach zostało kilka paczek i trzeba sięgnąć w głąb regału by się w nie zaopatrzyć. ponieważ nie pierwszy raz spotykam się z tym, iż asortyment nie jest uzupełniony, nie tylko w tej placówce ale i w innych tej sieci również tak się zdarza, wiem że nie koniecznie czego nie widać to nie ma. Gdy już mam wszystko co mi na tę chwilę potrzebne kieruję się do kasy. Stanowisk tych jest 6, po trzy po prawej i po lewej stronie. Przed nimi informacja że obowiązują dwie kolejki. Siódma kasa jest nieco wcześniej , służy do regulowania należności za perfumy oraz kosmetykę kolorową. W tym momencie nie ma tam pracownika. Widać natomiast Pracownika ochrony, ubranego na czarno, opartego podeszwą buta o jeden z regałów z kosmetyką kolorową. Panie kasjerki sprawnie obsługują i choć w pierwszej chwili kolejka nie wróżyła niczego dobrego obsługa idzie niespodziewanie szybko i sprawnie. Po obsłużeniu pracownik mówi ,,zapraszam do wolnej kasy”. W moim przypadku nie ma takiej konieczności bo kasa przy której jestem obsługiwana jest jako pierwsza w rzędzie. Pani ją zajmująca nie zaszczyca mnie spojrzeniem, ani słowami powitania. Przystępuje do skanowania moich zakupów. Czynność tą wykonuje dość nerwowo, upuszcza na ziemię dwie saszetki. Płacę kartą. Pani nie wyjmuje terminala z podstawki, całość podsuwa mi na krawędź blatu z mojej strony. Dostaję spakowane przez kasjerkę zakupy, paragon oraz potwierdzenie transakcji kartą. Pani kasjerka blondynka z prostymi włosami do wysokości uszu, ma smętny anemiczny wyraz twarzy. Jest nie komunikatywna, praktycznie się nie odzywa. Ubrana według obowiązujących w tej sieci zasad – biały fartuch z czerwonymi wykończeniami. Ma przypięty identyfikator.
Brak gazetek z ofertą promocyjną.
Przy okazji inauguracji iluminacji Świątecznej Traktu Królewskiego i przede wszystkim ,,premierowego,, rozświetlenia sztucznej bądź co bądź, ale ogromnej choinki na placu przed Zamkiem Królewskim, Sołeczna Estrada przy współpracy z innymi firmami i instytucjami zorganizowała tam koncert Mikołajkowy.
Zostali nań zaproszeni m. ni Łukasz Zagrobelny, Marina Łuszczenko grupy Pectrus i Leszcze…
Niestety zmieniono nieco położenie sceny głównej i znajdowała się ona na płaskiej części placu, w efekcie czego widoczność mieli tylko Ci szczęśliwcy którzy znajdowali się bezpośrednio przednią lub siedzieli na ramionach rodziców. Pozostawał więc telebim na którym to można było swobodnie śledzić to co dzieje się na estradzie, choć wiadomo iż odbiór jest nie ten sam. Tak czy owak po przemówieniu prezydent miasta o godzinie 17.00 choinka została zapalona, a efekty świetne i synchronizacja wzorów na niej wykonanych naprawdę ciekawa. Wraz z nią zostały oświetlone ulice, a odcinek od Świętokrzyskiej do
Aleji Jerozolimskich dodatkowo wzbogacono lampkami zawieszonymi nad ulicą w formie lambrekinów. Gdy już wszystko nabrało świątecznego charakteru poszłyśmy z córką na spacer. Drzewa po obu stronach ulicy były owinięte wężami świetlnymi, skonstruowano też specjalne świetlne fontanny. Wszystko to nadawało magicznej, bajkowej atmosfery.
Zanim pojedziemy do domu spotkamy Świętego Mikołaja we własnej osobie, z którym można sobie wykonać zdjęcie oraz jego ogromny czekoladowy odpowiednik przygotowany na aukcję dla Wielkiej Orkiestry Jurka Owsiaka , korzystamy również z okazji przejażdżki konną bryczką.
Jako klient Banku Alior i osoba posiadająca w tym banku konto ROR, dość często muszę odwiedzać odziały stacjonarne by dokonać tzw. operacji kasowych (wpłaty bądź wypłaty).
Najbardziej dogodną lokalizacją jest dla mnie placówka mieszcząca się przy ulicy Świętokrzyskiej otwarta w październiku 2009.
Jest to mały lokach ze wspólnym holem gdzie obok jest sklep z odzieżą używaną i schody prowadzące na piętro.
Dogodność adresu blaknie na tle faktu iż jest tu mimo zorganizowania dwóch stanowisk kasowych czynna tylko jedna kasa. Notorycznie się zdarza iż muszę stać w kolejce, nawet gdy jest tylko jeden klient przede mną bo jego dyspozycja jest złożona i wymaga czasu.
Dziś jednak udaje mi się szybko wpłacić pieniążki.
Tradycyjnej kolejki dziś nie ma. Pani jak zawsze ta sama, wymieniona jako bankier założyciel na tabliczce przy czarnym cylindrze w oszklonej kwadratowej gablocie. Ma przypięty identyfikator i ubrana jest w białą bluzkę plus czarny żakiet. Manikiur- różowy jaskrawy lakier zbyt jak dla mnie agresywny i nie pasujący do pracownika banku. Z tyłu na dzielącej na dwa miejsca obsługi komodzie stoi balsam lub inny podobny kosmetyk w łososiowym kolorze. Sama transakcja wpłaty jest sprawna. Dowiaduję się przy okazji iż gdy dokonuję wpłaty system mniej rygorystycznie sprawdza zgodność podpisu na dyspozycji. Miałam tak zmarznięte ręce że dość dyskaligraficznie go złożyłam a i jego ukazywanie się na elektronicznym ekranie było opóźnione.
Opisując dzisiejszą wizytę w banku zaznaczam po raz koleiny że oprócz tego iż nigdy nie zastałam sytuacji by czynne były dwie kasy (a moim zdaniem powinny być, lub przynajmniej powinna być taka możliwość jej otwarcia gdy tworzy się kolejka)to słabymi punktami tej placówki jest również zewnętrzny bankomat, nie zapewniający minimum komfortu z jego korzystania oraz niefortunna lokalizacja stanowiska internetowego tuż przy drzwiach wewnętrznych banku.
Bankomat powinien moim zdaniem zostać przeniesiony do holu, co po pierwsze będzie bardziej wygodne, a po drugie umożliwi z korzystanie z urządzenia komputerowego poza godzinami otwarcia banku w razie pilnej konieczności dokonania np. przelewu.
Bardzo też by było pożądane zorganizowanie w placówce stanowiska do obsługi bankowości elektronicznej dla klientów, podobne jakie są np. w niektórych placówkach banku ING.
Niedawno małe zakupy spożywcze robiłam w sklepie Alma w Centrum Handlowym Promenada. Przy bramce wejściowej dostępne są aktualne gazetki z promocyjną ofertą oraz te informujące o dostępności nowej marki w segmencie kaw. Moją uwagę zwraca kilka rzędów wózków zupowych (zielonych plastikowych) gdzie są również takie specjalnie przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Bardzo pozytywny i jakże słuszny gest sieci w stronę tej grupy klientów.
Już po wejściu na halę sprzedażową na pionowym pasie podłogi przed kasami ciekawa ekspozycja pomidorów na gałązkach które wysypują się z kosza. Staranność i pomysł takiej zachęty do zakupu też odbieram wielce pozytywnie. Na regałach porządek, choć towar miejscami tak wyłożony aby zakamuflować braki i ich końcową ilość. Spora część produktów tu oferowanych jest wcale bądź rzadko spotykana w innych sklepach o profilu spożywczym. Ogromy wybór serów na wagę. Gdy robię zakupy właśnie jest możliwość degustacji jednego z nich. Cena za kilogram adekwatna do klasy którą określiła bym jako Premium - ok.110 zł.
Po za tu wspomnianymi towarami znanych i uważanych za klasyczne i czasem luksusowe, marek kupimy tu produkty powszechne w cenach zbliżonych do tych w innych sklepach spożywczych, a w każdym razie do są zaakceptowania.
Miłym zaskoczeniem jest obecność jogurtów „Magda” które występują w ciekawych wariantach smakowych oraz sałatek octowych
„Tenczynek”
Przy kasie stoi kilkuosobowa kolejka. Przy sąsiednim stanowisku kasjerka wyszła i poinformowała klienta iż ten jest ostatni, z prośbą aby przekazał aby się za nim nikt z związku z tym nie ustawiał.
Przed taśmą jest metalowa półeczka co ułatwia rozpakowywanie małych koszyków które możemy na niej postawić. Kasjerki ubrane są w beżowe koszule i /lub założone na nie polary. Identyfikator ma zdjęcie osoby której dotyczy. Klient przede mną rezygnuje z zakupu pakowanej wędliny gdyż ta nie posiada kodu kreskowego. Pani kasjerka bez przekonania stwierdza iż ma Pan ma dwie opcje do wyboru poczekać na odlezienie produktu tego samego rodzaju ale z mającego kod kreskowy, bądź zrezygnować z zakupu. Pan ów rezygnuje(notabene jest to obcokrajowiec).
Moje zakupy są podliczone bez problemu. Zostaje wydana mi reszta i paragon.
Z uwagi na, zaczynając mankamenty dzisiejszych zakupów wyliczać od tyłu: kolejkę do kasy, stojącą paletę przy jogurtach w sposób uniemożliwiający podejście do nich oraz dość słabe oświetlenie sali sprzedażowej zdecydowanie bardziej pasują mi zakupy w sklepie Alma24(wersja internetowa sklepu tej sieci) , z dostawą do domu szybko i wygodnie.
Wybrałam się dzisiaj na zakupy do Tesco. pobiegałam między półkami wszystko znalazłam bez większego problemu ale to tylko dlatego od od jakiegoś czasu nie było przetasowań na półkach. I na tym koniec dobrego. Jak to bywa tym hipermarkecie zawsze niestety brak kasjerów co oznacza niekączące się kolejki. No cóż trzeba się do tego przyzwyczaić. wyłożyłam swój towar na taśmę. Patrzę a kasjerka jakby z innego hipermarketu ubrana w czerwony polar. Ale to jeszcze nic. Kidy przyszła kolej na obsługę mojej osoby w tym momencie Pani w pośpiechu schowała swój identyfikator i w czasie obsługi mnie kilkakrotnie sprawdzała czy przypadkiem ten identyfikator się nie wysunął. Zastanawiam się czego się bała ta kobieta. Może nie chciała być przeze mnie rozpoznana? No ale przecież mają obowiązek noszenia identyfikatorów w widocznym miejscu.
Udałam się do Salonu Firmowego Mix Electronics w celu rozezna nia się w parametrach i cenach notebooków. Zostałam odrazu zauważona przez obsługę, uzyskałam wszelkie informacje na jakich mi zależało. Obsługa bardzo miła i profesjonalna, konkurencyjne ceny:) Salon czysty i zadbany, sprzeęt oznaczony promocjami. Polecam wszystkim zakupy w tym sklepie.
Szanowna Pani Katarzyno.
Zadowolony Klient to także nasza satysfakcja. Dlatego staramy się utrzymywać wysoki poziom świadczonych przez nas usług.
Dziękujemy i zapraszamy ponownie!!
Sklep odwiedziłam w...
Sklep odwiedziłam w dniu 12 stycznia 2010 roku. Otoczenie sklepu bardzo mocno ośnieżone, ale w tym czasie całe miasto było w takim stanie. Wejście do sklepu przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Łatwość podjazdu w kierunku drzwi. Trudność natomiast stwarza mocno śliski próg, wyłożony jest kamieniem, najprawdopodobniej to granit. Przy wejściu, w środku sklepu są dwa skrzydła stojące bramek. Nie zauważyłam żadnego ochroniarza. W sklepie widoczne dwie Panie Ekspedientki. Ubrane zgodnie ze standardem w Empiku, koszulki z logo Empiku.
Całe wnętrze sklepu wygląda zachęcająco, jest czysto, książki poukładane w harmonijny i estetyczny sposób. Łatwo trafić do działu jaki czytelnika interesuje.
Od wejścia otula w przyjemny i nienachlany sposób grająca muzyka.
Pracownicy salonu są bardzo chętni do pomocy przy wyszukiwaniu interesujących pozycji. Po mojej prośbie skierowanej do jednej z Pań uzyskałam niezwłocznie pomoc. Zapytałam o pewną pozycję. Niestety nie była dostępna, ale Pani zaproponowała mi złożenie niezobowiązującego zamówienia.
Irytujący był fakt iż Pani upierała się przy moim numerze telefonu. Dopiero jak kategorycznie odmówiłam, to dowiedziałam się że mogę jako alternatywny kontakt podać adres email.
Ogólnie może być, ale zdarzają się przerwy i internet nie działa. Irytujące, ale raczej krótkotrwałe i incydentalne. Rachunki były dostarczane zbyt późno, po upływie terminu płatności, po interwencji jest ok. Podczas rozmowy telefonicznej (zgłoszenie opóźnienia w dostarczaniu faktury), pracownik był uprzejmy i rzeczowy.Problem został rozwiązany szybko, wraz z następnym rachunkiem. Za to ani słowa wyjaśnienia, dlaczego?
Robiłam zakupy w Biedronce i muszę przyznać że byłam mile zaskoczona. Przy kasie pani obsługująca nie tylko zrobiła to szybko ale także zapytała się czy nie potrzebuje reklamówki widząc że jej nie mam. Pierwszy raz spotkałam się w dużym sklepie że kasjerka pyta się o potrzebe reklamówki a nie ja muszę się o nią prosić.
Zawiodłem się na Alior Banku, kilka miesięcy temu założyłem u nich osobiste konto bankowe, w ciągu tygodnia otrzymałem kartę debetową, jednak nie działał ona w systemie płatności PayPal. Próbowałem dodzwonić się do infolinii powyższego banku, niestety graniczy to z cudem, w końcu odebrała jakaś miła Pani, jednak gdy usłyszała płatności w internecie, od razu przełączyła mnie do kogoś innego(jestem pewien, że wybrałem poprawny dział na infolinii). Niestety kolejna Pani też nie była zorientowana, w ogóle nie wiedziała na czym polega system płatności Paypal, tłumaczyłem kilkukrotnie moją sytuację. W końcu otrzymałem odpowiedź "niestety nic z tym nie mogę zrobić, mogę jedynie wykonać przelew przez telefon", a przecież chodziło zupełnie o coś innego. Niestety z przykrością stwierdzam, że pracownicy tego banku są niekompetentni, a w dodatku zamiast się do tego przyznać, wciskają na siłę dodatkowe usługi(np. przelewy przez telefon).
Zamówiłam usługę kurierską polegającą na dostarczeniu zakupionego towaru do domu. Przesyłka została odebrana bardzo szybko od sprzedającego, gorzej było z dostarczeniem... Po numerze listu przewozowego doszłam na stronie firmy, ze przesyłka jest w doręczeniu, czyli kurier ją dziś dostarczy. Ale wiadomo, że nikt nie chce mieć aresztu domowego z powodu paczki, więc próbowałam się dodzwonić do firmy aby dowiedzieć się kiedy mniej więcej mogę się spodziewać kuriera. Po kilkunastu próbach skontaktowania się dałam sobie spokój i wyznaczyłam "dyżury" w domu. Na stronie www znalazłam informację, że paczki są rozwożone do godziny 19. OK, ktoś będzie czekał. Jakie było moje zdziwienie, kiedy rano znalazłam awizo z informacją, że kurier był o godz. 21:58. Szkoda, że nie o północy!! Oczywiście nie udało mi się dodzwonić do firmy, aby to wyjaśnić. Na stronie przewoźnika znalazłam informację, że nie mógł dostarczyć paczki z powodu złych warunków atmosferycznych.
Nie dość, że niema z nimi kontaktu, nie dotrzymują terminów zawartych w umowie to jeszcze kłamią! Nie polecam tego przewoźnika!!
Chodząc po centrum handlowym Platan zobaczyłem, że w sklepie Cropp Town wiszą tablice informujące o promocjach, oraz o wyprzedaży. Wszedłem do sklepu zobaczyć promocyjne ubrania. W sklepie były dwie panie, które układały ubrania. Żadna z nich mnie nie przywitała. Zacząłem przeglądać wieszaki i spodobała mi się jedna bluza. Udałem się do przymierzalni. Okazało się, że zabrałem za dużą. Wróciłem po rozmiar mniejszą. Cały czas panie obserwowały mnie, ale żadna nawet nie wyraziła chęci pomocy. Mniejsza była dobra, stanąłem przy kasie. Po chwili jedna pań podeszła, ale poprosiła koleżankę o skasowanie. Płaciłem kartą, pani proponowała mi jak stwierdziła” dodatki”. Nie wiem, jakie dodatki mogą być sprzedawane do bluzy z kapturem. Przy kasie zauważyłem promocję, że za każde wydane 100 zł otrzymuje się tzw. bileciki. Za wydane 400 zł można otrzymać bon na zakup za kwotę 50 zł w dowolnym sklepie. Podsumowując, brak zainteresowania klientem. Jedyny plus to cena, zapłaciłem 50 % mniej, niż początkowa cena bluzy.
Do sklepu udałem się w celu reklamacji spodni. Z tyłu spodni na rogu kieszonki zaczął się pruć materiał. Sklep udziela rocznej gwarancji, a spodnie były kupione w lipcu 2009. Sklep znajduje się w centrum handlowym Platan. Gdy wszedłem do środka, nikogo z obsługi nie było. Po chwili podeszła pani, przywitała mnie i spytała, w czym może pomóc. Pokazałem jej spodnie i wytłumaczyłem problem. Pani zaznaczyła nalepkami uszkodzone miejsce, i zaczęła spisywać oświadczenie. Pytała, jakie są moje oczekiwania reklamacyjne. Odpowiedziałem, żeby naprawili spodnie, bo dobrze się noszą. Pani zapisała w oświadczeniu naprawa, oraz wymiana na nowe, w przypadku braku możliwości naprawy. Poinformowała mnie jeszcze o czasie, w jakim powinna być decyzja reklamacyjna. Jest to od tygodnia do półtora tygodnia. Żebym nie musiał jeździć bez potrzeby pani poprosiła o numer telefonu, by poinformować mnie o decyzji. Oświadczenie zostało spisane w dwóch wersjach, jedna dla mnie. Wszystko trwało może 5 minut, i bezproblemowo. Pani była miła i rozmowna.
Złote Tarasy. Wybrałem się do kina. Kolejka była dość duża ale wszystkie kasy były czynne i poruszało się wszystko dość szybko. Pan w kasie dobrze zbudowany blondyn grzeczny , miły poinformował o wszystkich opcjach itp.Szybko zatem kupiłem bilety. Obsługa sklepiku spożywzego nieco gorsza niż w kasie mało uśmiechnięci tacy nieco zrezygnowani. Pan sprawdzający bilety przed wejściem miły sympatyczny uśmiechnięty zaprosił do środka. Jeszcze tylko okulay 3D od naburmuszonej Pani i już mogliśmy oglądać sean.
Jak co miesiąc postanowiłam odwiedzić sklep internetowy www.krakvet.pl , aby zakupić karmę dla mojego czteromiesięcznego labradora. Sklep jest bardzo bogato wyposażony, posiada wiele marek polskich i zagranicznych, jak również posiada w swoim asortymencie karmy weterynaryjne. Ceny karm są korzystne. Sklep oferuje również wiele promocji, jak możliwość zakupienia dwóch opakowań w tańszej cenie oraz po przekroczeniu 99 PLN dostawa kurierska gratis. Wszystkie kategorie są bardzo przejrzyście posegregowane, tak że nie ma się najmniejszego problemu z odszukaniem interesującego nas producenta. Tak więc postanowiliśmy zakupić interesującą nas karmę ROYAL CANIN Labrador Junior 2x12kg, jak również witaminy i zabawkę dla psa. Po zatwierdzeniu chęci kupna masz możliwość ustalenia w jaki sposób odbierzesz towar ( czy ma to być przesyłka kurierska, czy odbiór osobisty w jednej z siedzib firmy- pełen wykaz punktów zamieszczony jest na stronie) Następnie wybierasz sposób płatności z kilku możliwych. Jeżeli nie zdecydujesz się na odbiór osobisty przesyłki zawsze realizowane są przez kuriera. Po dokonaniu płatności zadzwoniłam do firmy z prośbą aby zakup został jak najszybciej zrealizowany, ponieważ zależy mi na czasie. Pan był bardzo uprzejmy i wyrozumiały po sprawdzeniu numeru zamówienia obiecał, że zostanie on jak najszybciej wysłany. Zapytany jeszcze o opinie na temat firmy produkującej witaminy udzielił kompletnej i rzetelnej odpowiedzi na temat oferowanego produktu. Karmę odebrałam dzisiaj rano, więc czas od zamówienia do dostarczenie wyniósł około 24 godzin. Karma została dobrze zapakowana do transportu, a jej okres przydatności do spożycia jest długi. Sklep przyjmuje reklamacje i jeżeli zakupiony towar nie został otwarty można go zwrócić.
Wczoraj z mężem postanowiliśmy kupić sobie coś na osłodę zimowego popołudnia. Wybraliśmy pobliską cukiernię Antolak. Cukiernia z zewnątrz wygląda bardzo ładnie, podjazd dla wózków inwalidzkich i schody porządnie odśnieżone. W środku oprócz cukierni, mała kawiarenka. Ciasta i torty ładnie wyeksponowane w ladach chłodniczych. Niestety obsługa pozostawia wiele do życzenia. Brak jakiej kol wiek uprzejmości. Klient powinien wiedzieć już w wejściu co chce zakupić ponieważ dłuższe namyślanie się jest odbierane nie najlepiej i zostaje obsługiwany kolejny klient. Nie słyszeliśmy ani dzień dobry, ani dowidzenia, ani dziękuję. Niestety personel nie był w stanie odpowiedzieć jaki jest dokładny skład niektórych produktów, i jakie dokładnie składniki zostały użyte do ich produkcji ( czy mąka była pszenna? czy mleko i jogurt były pełnotłuste). Ceny umiarkowane, niestety w późniejszych godzinach brak już kilku produktów (np. strucli). Po degustacji oceniam, iż zakupione ciastka były na pewno świeże, bardzo dobre. Chociaż ilość cukru pudru użytego do dekoracji była ogromna co niestety powodowała, iż zjedzenie ciastka bez obsypania np. spodni graniczy z cudem. Podsumowując cukiernia poza nie do końca miłym personelem, oferuję smaczne świeże produkty, natomiast idąc tam popołudniem trzeba liczyć się, że nie dostaniemy części asortymentu.
Jak co dwa tygodnie udałam się do apteki w celu wykupienia recept przepisanych przez lekarza mojej babci. Po otworzeniu drzwi od razu zostałam poproszona przez pana magistra. W aptece nie było żadnej kolejki. W czasie gdy pan magister zajął się realizacją recepty, ja zaczęłam rozglądać się po witrynach. A w nich bardzo ładnie wyeksponowane różne farmaceutyki podzielone tematycznie. Na stolikach bardzo dużo ulotek reklamowych. Kilka krzeseł do siedzenia i dozownik do wody wraz z plastikowymi kubeczkami. Podłoga czysta mimo nie sprzyjających warunków atmosferycznych. W między czasie do apteki wszedł następny klient, co zasygnalizował dzwonek zawieszony przy drzwiach, i natychmiastowo pojawiła się inna pani magister, aby klient został natychmiastowo obsłużony. Gdy pan magister zebrał wszystkie leki zostałam poproszona o potwierdzenie chęci ich kupna. Zostałam również poinformowana ( chociaż sama o to nie zapytałam) , iż jeden lek jest dosyć drogi i mogą mi zaproponować tańszy zamiennik. Po podliczeniu leków z recepty poprosiłam o kompleks witamin dla mojego synka (3 lata). Zostało mi przedstawionych kilka pozycji wraz z krótkim opisem składu. Pan magister spytany o to, który specyfik poleca odpowiedział szybko wraz z objaśnieniem dlaczego ten. W czasie płacenia rachunku zostałam poinformowana o możliwości dostania karty rabatowo- lojalnościowej. Po zapłaceniu rachunku zostałam uprzejmie pożegnana. Apteka sprawiała wrażenie bardzo czystej i dobrze wyposażonej. W środku jet dużo miejsca więc klienci nie muszą ściskać się stojąc w kolejce. Personel był miły i kompetentny. Klienci bardzo szybko obsługiwani.
Bar Azzurro to nowo otwarta placówka.. Jest właściwie jedynym miejscem na Zaborzu, gdzie można skorzystać z typowego posiłku obiadowego, czy też jedzenia typu fast-food. O jego istnieniu dowiedziałem się z ulotki reklamowej, którą znalazłem w skrzynce pocztowej.. Bar w swojej ofercie posiada około 15 rodzajów pizzy w bardzo atrakcyjnych cenach. Głownie jest to cena 18 zł za pizze o średnicy 32 cm, która posiada średnio minimum 5 składników. Po zapoznaniu się z menu i cenami postanowiłem odwiedzić i spróbować oferowanego jedzenia. Lokal znajduje się przy głównej ulicy osiedlowej, tuż obok przystanków autobusowych. W środku znajdują się 3 stoliki, przy każdym po 4 krzesła. Pomieszczenie nie jest duże, ale myślę, że tak ilość miejsca w zupełności wystarczy. Obsługiwał mnie duży młody mężczyzna, ubrany w bluzę z kapturem. Nie przywitał się ze mną, gdy zamówiłem pizze oraz kebab patrzył sam do ulotki ile pieniędzy mam zapłacić. Ewidentnie widać, że bar działa od paru dni. Moje zakupy spisał do zeszytu, nie dostałem paragonu, nie widziałem też żadnej kasy. Chwilę oczekiwania na jedzenie, które jest przygotowywane w piecu. Na stolikach były serwetki oraz sól i pieprz. Pizze i kebab otrzymałem na talerzykach, wraz ze sztućcami. Podawała je inna osoba, która najwidoczniej przyrządzała posiłek. Tym razem miała na sobie białe ubranie, życzyła mi smacznego. Jedzenie było bardzo smaczne, i było go naprawdę dużo. Najadłem się z bratem do syta. W lokalu było czysto, podłoga myta na bieżąco, na stołach również posprzątane. Gdy jedliśmy do lokalu przyszedł ktoś z właścicieli i zaczął zliczać utarg. Liczył kwoty z zeszytu za pomocą telefonu komórkowego. To samo po chwili zaczął robić obsługujący mnie pan, gdyż poprzedni nie umiał dobrze policzyć i coś mu się nie zgadzało. Swoją drogą dziwne, że nie posiadają kalkulatora. Na plus lokalu były dwa działające termowentylatory, w środku było ciepło. Brakuje natomiast wieszaka na ubrania. Musiałem kurtkę powiesić na innym wolnym krześle. Podsumowując pomysł z barem, w miejscu gdzie mieszka 20 tyś ludzi może okazać się strzałem w dziesiątkę. Duży wybór potraw, bardzo przystępne ceny oraz smaczne posiłki mogą sprowadzić dużo klientów. Lokal jest mały, więc utrzymanie go w czystości nie powinno robić problemu. Jedyne zastrzeżenie do jakości obsługi. Proponuje postawić za ladą miła sympatyczną panią, a nie obojętnego pana w bluzie z kapturem. Nad tą kwestią mam nadzieje popracują i będzie już bardzo dobrze. Na końcu ważna informacja, bar czynny 24 h.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.