Połączenie apteki i perfumerii to świetny pomysł. To zaleta sieci Super-Pharm. Wejście do sklepu jest możliwe z dwóch stron, prawie bezpośrednio z wejścia do centrum handlowego oraz z pasażu handlowego. Pierwsze prowadzi wprost do apteki a drugie do perfumerii. Oba wejścia były czyste, szyby nie posiadały brudnych śladów, w stojakach stały ulotki. W aptece zmontowany jest "biletomat". Dzięki temu nie trzeba stać w kolejce tylko można odwiedzić sąsiedni dział i śledzić na wyświetlaczach pojawiające się numerki. Zaoszczędza to czas i nie skupia ludzi w jednym miejscu, utrudniając poruszanie się. Obsługa w aptece (dwie panie) ubrana była w białe fartuchy. Część asortymentu (ten bez recepty) był ogólnie dostępny. Na półkach towar był równo ustawiony bez zbędnych przerw. Po przejściu na salę z kosmetykami zauważyłem cztery bardzo młode panie ubrane na biało. Kasjerki ubrane były w kolorowe firmowe koszulki wyraźnie odróżniając się od koleżanek na sklepie. Przy kasie, po powitaniu, podliczono moje zakupy, przyjęto zapłatę, wydano resztę, zaproszono na kolejne zakupy. Niby wszystko ok, ale nie czułem szczerości tylko wyuczoną beznamiętną regułkę. To wszystko bez uśmiechu i radości z pracy. Szkoda, bo sklep czyściutki i pachnący.
Sklep z zewnątrz wyglądał atrakcyjnie: teren przyległy był czysty, kosze na śmieci były puste. W gablocie na zewnątrz wisiała aktualna oferta promocyjna. W środku w stojaku znajdowały się ulotki firmowe a obok były równo ustawione koszyki. W sklepie było czysto. Na półkach artykuły stały równo, nie zauważyłem braków. Sklep posiada asortyment także na piętrze szkoda, że nie mogą się tam dostać swobodnie osoby starsze i niepełnosprawni (brak windy i podnośnika). Ceny towarów podobne do cen w innych sklepach ale jakość owoców i warzyw (bardzo ładnie i równo eksponowane) wyższa. Przy kasach były kolejki (3-4 osoby do każdej z kas). Kasjer (młody, wysoki mężczyzna) ubrany był w strój firmowy. Powitał mnie z zadowoleniem, podliczył sprawnie zakupy, poinformował mnie o należności, wydał resztę (informując ile mi wydaje) i zaprosił do ponownych zakupów. Wszystko sprawnie i z uśmiechem. Minusem jest przestrzeń dla klientów - zbyt wąskie przejścia bardzo utrudniają swobodny wybór towarów oraz brak możliwości płacenia kartami.
Zakupy kosmetyków to zawsze dla mnie wyzwanie. Lubię wybierać to co już sprawdziłem ale i eksperymentować. Najlepiej czuję się w Rossmannie. Salon w Blue City nie jest duży. Przestronne wejście zachęca jednak do zakupów. W stojaku przy wejściu równo ustawione były aktualne ulotki. Obsługa (same młode panie) była uśmiechnięta. Towar na półkach stał równo, nie było tzw. dziur. Przy każdym artykule znajdowały się duże czytelne etykiety. Przestrzeń między regałami zapewniała swobodne poruszanie się. Ceny umiarkowane a niektóre wręcz bardzo atrakcyjne (np. dezodorant Rexona 150ml za 7,99zł). Przy dwóch kasach nie było kolejek (jeden klient przy kasie i jeden oczekujący). Kasjerka z uśmiechem powitała mnie, zapytała czy zapakować produkty do siatki i podała kwotę do zapłaty. Wydając resztę podziękowała za zakupy i zaprosiła do ponownych odwiedzin. Zapłaciłem za towar bonami i gotówką jednocześnie (duże udogodnienie). Salon był czysty i zadbany.
Zachęcony promocjami "za 1 grosz" udałem się do Carrefoura w Arkadii. Przy wejściu w stojakach nie było ani jednej ulotki. W koszykach, które były równo poustawiane przy wejściu też ich nie zauważyłem. Trudno, postanowiłem zaufać etykietom na półkach. Na szczęście przy wejściu został stworzony cały ciąg promocji co ułatwiło mi trochę zakupy. Części towarów już nie było (np.herbaty) a część dostępna była już tylko na swoich działach (np. męski żel pod prysznic Palmolive czy męski szampon Schauma). Na dziale z kosmetykami (bardzo ciekawie i prosto posegregowane towary dla pań i panów) spytałem bardzo młodą, niewysoką panią ubraną w biały fartuch o promocje. Uzyskałem odpowiedź, że promocja "za grosz" jest ważna tylko dla dwóch takich samych towarów. Przy kasie okazało się to nieprawdą, gdyż można było kupić dwa różne szampony Schauma (np. męski i damski). Młody mężczyzna uczący się dopiero pracy na stanowisku kasjera powoli ale skrupulatnie sprawdzał towar i dopytywał się kolegi, który go szkolił, jak ma postępować. Przyjął zapłatę i pożegnał mnie będąc wciąż trochę spięty. Ceny promocyjnych towarów były bardzo atrakcyjne. np. dwa żele Palmolive (250ml) za 9,99zł + 0,01zł; dwa szampony Schauma (250ml) za 6,89zł + 0,01zł. W każdy miejscu, gdzie znajdował się artykuł promocyjny, widoczna kartka z aktualną ceną. Mimo ciekawej oferty, w sklepie było czysto a na półkach towar był w miarę równo poustawiany (choć było dużo wolnych miejsc). Przy kasach panował porządek a koszyki szybko były zabierane dając komfort zakupów.
Ponieważ córcia odwiedziła mnie niespodziewanie a w lodówce było tylko światło postanowiliśmy zamówić pizzę. Wybór padł na sieć Da Grasso. Nie znaliśmy telefonu więc posiłkowaliśmy się internetem. Strona jest ciekawie zredagowana, szybko wybraliśmy pizzerię najbliższą nas i zadzwoniliśmy. Powitał mnie miły, damski głos. Pani spytała w czym może mi pomóc? Zanim jednak zdążyłem złożyć zamówienie, spytany zostałem o adres i numer telefonu. Z zamówieniem było trochę zamieszania, gdyż Pani nie zrozumiała ile chcę pizz. Chodziło mi o dwie ale jedna składała się z dwóch różnych połówek. Po konsultacji z kimś w pizzerii usłyszałem, że oczywiście jest to możliwe. Osoba przyjmująca zamówienie spytała czym będę płacić (kartą czy gotówką) i już chciała się ze mną rozłączyć. Poprosiłem ją jednak o podanie mi wartości zamówienia i czasu dostawy. Po 30 minutach (a więc szybciej niż było to zaplanowane) pan w średnim wieku, schludnie ubrany przywiózł dwie pizze i sosy. Grzecznie się przywitał, wydał towar i sprawnie przyjął płatność kartą. Na jego twarzy cały czas gościł uśmiech. Po zapłacie podziękował, życzył smacznego i zaprosił ponownie do złożenia zamówienia. Cena do przyjęcia ale szkoda, że nie było żadnej promocji albo mi jej nie zaproponowano. Sama pizza PYCHA!
Tankowanie to przeciwność jazdy, ani to przyjemne ani ulubione. Cóż, trzeba jednak czasami uzupełnić bak. Korzystam tylko z sieci stacji BP bo nigdy tutejsze paliwo mnie nie zawiodło (choć tanie nie jest). Gdy wjechałem na stację zdziwiłem się, bo nie tankował ani jeden samochód. Wybrałem dystrybutor i rozpocząłem pozbywanie się gotówki. W między czasie oglądałem miejsce dookoła. Przy stacji było sporo wolnych miejsc parkingowych, stanowisko za sprężarką i odkurzaczem było czytelnie oznaczone. Wjazd do myjni był wygodny i zabezpieczony przed tworzeniem się lodu. Wszystko było odśnieżone i czyste. Przy dystrybutorach był czysty płyn do mycia szyb i poręczny zmywak. Dla wygody wisiały też jednorazowe rękawiczki. Dystrybutory i dojście do budynku, w którym znajdował się sklep i kasy, były zadaszone. W środku na regałach równo poustawiane były różne towary (prasa, słodycze, akcesoria samochodowe, ... ). Po wejściu powitany zostałem przez niską, trochę tęgą Panią w okularach. Rude włosy pasowały do Jej urody. Z uśmiechem powitała mnie i spytała w czym może mi pomóc. Podałem numer dystrybutora i poprosiłem o paragon. Pani zaproponowała mi kupno płynu do spryskiwacza i kawy. Podziękowałem. Spytany zostałem zatem o kartę Payback. Po przyjęciu transakcji z uśmiechem pożegnano mnie. Sklep był czysty i zadbany.
W niedzielne popołudnie postanowiłem zjeść pizzę. Wybór padł na Dominium. Na zewnątrz lokalu było wysprzątane, szyby czyste. Po wejściu do środka zauważyłem sporo gości. Było kilka wolnych stolików więc wybrałem jeden z nich. Dekoracja w lokalu była ciekawa. Na ścianach powieszone były stare amerykańskie plakaty, na półkach stały słoiki imitujące zapasy zimowe z warzyw. To wszystko sprawiało bardzo miły nastrój. Kelnerka, która przyniosła kartę, była bardzo młodą, niewysoką kobietą. Na twarzy cały czas miała naturalny uśmiech. Ponieważ w karcie były także inne potrawy niż pizza, zmieniłem zdanie i zamówiłem zupę "Toskańską" i pastę "Con Crimini". Aby się trochę rozgrzać poprosiłem na początek "Zbójnickie" wino grzane. W między czasie udałem się do toalety aby umyć ręce. Miejsce to jest jedno dla kobiet i mężczyzn ale za to bardzo przestronne, czyste i przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Nowa glazura i armatura stwarzają wrażenie bycia w lokalu wyższej klasy niż pizzeria. Po powrocie do stolika oczekiwał już na mnie trunek. Jedzenie było smaczne i dość szybko podane mimo iż klientów było dużo a kelnerka jedna. Na deser zaproponowano mi szarlotkę. Skusiłem się i było warto. Ciasto wyglądało bardzo smakowicie a gorąca szarlotka uzupełniona była lodami. Obsługa cały czas kontrolowała mój stolik, zabierane były szybko brudne naczynia. W razie potrzeby natychmiast udzielano mi pomocy (wymiana sztućców, które upadły mi na podłogę). Po najedzeniu się ale nie przejedzeniu zapłaciłem i opuściłem lokal. Pani, która mnie obsługiwała pożegnała mnie z uśmiechem i zaprosiła ponownie do odwiedzin. Lokal wewnątrz był czysty i schludny. Widać było, że urządzał go ktoś mający poczucie smaku i gustu. Ceny potraw niewygórowane.
Sklep jest w bardzo dobrym miejscu przesiadkowym. Posiada duży parking z kilkoma możliwościami wjazdu i wyjazdu w zależności od potrzeby. Miejsce było czyste mimo opadów i wiatru. Przed wejściem było dużo wózków gotowych do wożenia zakupów, szyby oklejone folią ze zdjęciami produktów. Od progu powitał mnie cudny aromat świeżego pieczywa. Nie przeglądałem już ulotek stojących przy wejściu tylko zacząłem wybierać kajzerki i croissanty. Pieczywo było świeże i na bieżąco uzupełniane. Dział wędlin paczkowanych jest dość bogaty, ceny zaś umiarkowane. Wszystko poukładane w kartonach z aktualnymi cenami. Polecam też nabiał. Serki, jogurty, ... są smaczne i tanie jak na swoją jakość. Pojawiały się luki w ekspozycji ale sobota to dzień, kiedy ciężko jest wszystko na czas uzupełnić. W małym, samoobsługowym stoisku monopolowym jest bardzo duży wybór win w cenach nawet od 9,99zł/1l. Owoce i warzywa były świeże i dojrzałe a ich ułożenie zachęcało do kupna. Generalnym minusem według mnie jest to, że cena nie jest umieszczona pod a nad eksponowanym towarem. Prowadzić to może czasami do nerwowych dyskusji przy kasie. Do płacenia były kolejki mimo otwarcia wszystkich kas. Kasjerka (młoda, trochę puszysta Pani) była trochę zmęczona (było to widoczne po jej twarzy), miała pretensję że Pani będąca za mną, nie oddzieliła swoich towarów "przegródką". Nie było powitania ale dzięki kilku żartom humor się kasjerce poprawił i usłyszałem nawet "Dziękuję i do widzenia". W sklepie było dużo klientów a mimo to było czysto.
Przychodnia znajduje się koło hotelu Hilton. Wejście do niej jest możliwe tylko dzięki windzie. Na szczęście jest to winda tylko dla Polmed więc nie ma możliwości dojechać gdzie indziej. Wizyta tutaj jest możliwa tylko po wcześniejszym umówieniu się. Przestronna recepcja jest na przeciwko windy. Młoda miła Pani sprawdziła moje dane z dowodem osobistym i po kilku pytaniach zaprosiła do gabinetu nr1 aby założyć mi kartę. Tutaj było już trochę gorzej. Najpierw na moje kilku krotne pukanie do drzwi nikt nie odpowiedział a gdy je uchyliłem usłyszałem od razu "Proszę wyjść i poczekać". Tak też zrobiłem. po paru minutach głos zza drzwi zawołał "Proszę". Nikt po mnie nie wyszedł tylko kilkukrotnie wołano zza drzwi "Proszę!". Dziwnie się poczułem bo przychodnia sprawia wrażenie ekskluzywnego miejsca. Po wejściu zamiast powitania usłyszałem "Słucham, w jakiej sprawie Pan przyszedł?". Pani w średnim wieku była oschła i traktowała mnie przedmiotowo, nie słuchała tego co miałem ochotę powiedzieć ale to co musi wiedzieć i zapisać w rubrykach karty lekarskiej. Stwarzała wrażenie, jakby była tutaj za karę. Mówiła tonem rozkazującym i nie widać było na jej twarzy choć cienia sympatii i uśmiechu. Tak bardzo była przejęta tym co robi, że źle wypełniła kartę (zauważyłem to będąc już u lekarza). Po wizycie u doktora (gabinet nr7) musiałem więc wrócić do gabinetu nr 1 i otrzymać nowy dokument. Wcześniej jednak byłem w gabinecie nr7. Młody, bardzo kontaktowy lekarz przeprowadził wywiad lekarski, uzupełnił kartę i ... jak już wspomniałem wróciłem do gabinetu nr1. Co do wyglądu przychodni to same pochwały. Beżowe ściany świetnie współgrają w połączeniu z brązowymi drzwiami. Toalety są przestronne i czyste. Jest także toaleta dla osób niepełnosprawnych. Ogólnie bardzo pozytywne wrażenie zostało zamazane fatalną obsługą (Pani w średnim wieku) w gabinecie nr 1.
Wracając z pracy postanowiłem zrobić większe zakupy. Przed wejściem do sklepu stał przepełniony kosz a na szybach widoczne były liczne ślady dłoni. W stojaku brak było aktualnych ulotek. Na szczęście w koszyku znalazłem jedną z nich. Było kilka promocji, które zachęciły mnie do szybszych zakupów. Pierwsze co wybrałem to żel pod prysznic Adidas za 10,49zł (drugi za 1 grosz) i pastę do zębów Colgate za 5,79zł (druga sztuka za 1 grosz). Potem udałem się po jogurty. Ich duża różnorodność zawsze pozwala mi wybrać ulubione smaki. Były równo ułożone i dlatego szybko znalazłem swoje (jogurt Carrefour za 2,45zł i Activia za 2,89zł). Niestety jak na taki duży sklep wybór pieczywa jest mały i dlatego nić nie wybrałem. Na stoisku z wędlinami nie było klientów. Nic dziwnego, wędliny były blade a ich pomieszanie zniechęcało do zakupów. Po drodze dobrałem jeszcze oliwki za 1,39zł i udałem się do kasy. Zachowanie personelu na sali sprzedaży jest dziwne. Każda z tych osób wykłada swój towar na półkę ale żadna nie interesuje się tym co dzieje się obok (czy komuś pomóc, doradzić, czegoś nie sprzątnąć). Ułożenie niektórych towarów zostało zmienione. Trochę dłużej szukałem potrzebnych rzeczy. Nie byłem z tej zmiany zadowolony. Dobrze, że przy kasie młoda kasjerka była miła. Zakupy tutaj robię tylko, dla promocji cenowych gdyż ten sklep zawsze stwarza wrażenie brudnego i zapomnianego przez firmę Carrefour miejsca.
Bank widoczny jest z daleka. Szyby oklejone są folią, na której jest reklamowany bank. Przed wejściem było czysto a na szklanych drzwiach nie było śladów brudu. Po wejściu zostałem powitany przez Panią siedzącą tuż przy drzwiach i spytany w czym może mi pomóc. Potrzebowałem wypłacić pieniądze więc poproszony zostałem o chwilę cierpliwości bo akurat kasjerka była zajęta. Usiadłem na wygodnym krześle. W placówce było ich zresztą dużo więc obawa, że klienci będą stać jest w kolejce jest bezzasadna. W stojakach ustawione były równo aktualne ulotki. Przy stolikach pracowały cztery Panie ubrane w stroje firmowe. Klientów było dwóch: ja i Pan siedzący przy stanowisku "Klienci Citigold". Po 10 minutach czekania nic się nie zmieniało. Klient wypytywał kasjerkę o różne rzeczy a ja czekałem na wypłatę. Nikt na to nie reagował. Dopiero po około 20 minutach jak wszedł kolejny klient, kasjerka zaproponowała aby klient przesiadł się do innej koleżanki i tam dokończył zadawanie pytań. Wreszcie mogłem wypłacić pieniądze. Kasjerka powitała mnie z uśmiechem, zapytała w czym może pomóc i po załatwieniu sprawy pożegnała mnie. Wszystko trwało 3 minuty. Szkoda straconych 20 minut.
Dziękujemy za Pana uwagi na temat pracy naszego oddziału w Warszawie przy ulicy Majewskiego 18. Opinie naszych Klientów są bardzo ważne, ponieważ to dzięki nim możemy stale się rozwijać i podnosić jakość świadczonych usług. Zapewniamy, że jest dla nas rzeczą niezmiernie istotną, aby nasi Klienci byli obsługiwani profesjonalnie. Pragniemy poinformować, że otrzymane od Pana informacje zostały przekazane do osób odpowiedzialnych za organizację pracy w/w oddziału. Z otrzymanych od Dyrektora placówki zapewnień, wynika że dołoży on wszelkich starań, aby opisana przez Pana sytuacja nie powtórzyła się. Mamy nadzieję, że nasza dalsza współpraca będzie przebiegała zgodnie z Pana oczekiwaniami. Pozdrawiamy serdecznie, Biuro ds. Komunikacji Elektronicznej z Klientem
Na miejsce poniedziałkowego...
Na miejsce poniedziałkowego obiadu wybrałem moją ulubioną "pierogarnię". Z zewnątrz widać, że to nie typowe miejsce. Wejście stylizowane na stary "dziadkowy" dom. W środku jest jeszcze lepiej. Ściany, parapety, sufit to wszystko kojarzy się ze starym, bardzo miłym "babcinym" klimatem. Mnóstwo starych rzeczy, książek. Stoliki dla 2, 3, ... osób. Po wejściu niestety brak miejsc ale po 5 minutach już siedziałem przy czyściutkim stoliku. Panie z obsługi ubrane były w starym stylu i wyglądają bardzo ładnie. Menu nie ogranicza się tylko do pierogów choć ich rodzajów jest tutaj bardzo dużo. Ja wybrałem te z makiem - są PYCHA! Do tego zamówiłem za radą młodej, niewysokiej i bardzo miłej kelnerki napój rozgrzewający z rumem (można też z wódką lub bez alkoholu). Lokal cały czas tętnił życiem, miejsca opuszczane przez jednych zaraz były zajmowane przez nowych gości. Gdy zaczęło się ściemniać na dworze, Panie z obsługi stawiały na stolikach świeczki dodając tym samym swojskiego klimatu. Z rzeczy prozaicznych, są dwie duże toalety (męska i damska). W środku czysto i przestronnie ale korzystać można tylko pojedynczo. Mimo iż lokal jest w samym centrum Warszawy nie czuło się w nim pośpiechu i pogoni za sprawami bieżącymi. Powraca się niestety do rzeczywistości po opuszczeniu "Zapiecka". Cóż, życie toczy się dalej.
Wzdłuż ul.Chmielnej znajduje się wiele knajpek i restauracji. Za namową koleżanki udałem się do Bistro Bordo. Obiekt z zewnątrz nie wzbudza wielkiej ochoty do wejścia. W środku jest trochę inaczej ale nie czuje się tutaj specyficznego klimatu. Dużo stolików (czystych i prostych w wykonaniu) dopasowanych do różnej ilości odwiedzającego towarzystwa. Miejsca siedzące ustawione są w kształcie litery "C", tak że można spędzić czas w kameralnej atmosferze. Panie obsługujące to młode osoby chętne do pomocy przy wyborze potraw. Chciałem się napić dobrego słodkiego lub półsłodkiego wina ale było to nie do zrealizowania. W lokalu podaje się tylko wytrawne lub półwytrawne. Trudno, zamówiłem piwo (Paulaner). Jeżeli zaś chodzi o jedzenie to wybór jest duży. Szybko i sprawnie otrzymałem przekąskę (sałatka z kurczakiem). W trakcie konsumpcji, kelnerka spytała czy wszystko smakuje i czy coś może jeszcze mi podać. W zasadzie nic nie można lokalowi zarzucić (poza jednoosobową toaletą damsko/męską) ale nic też nie wpływa na chęć powrotu w to miejsce.
Aby tydzień zaczął się pomyślnie, umówiłem się z koleżanką na kawkę w Centrum. Wybór padł na Coffeeheaven przy ul.Chmielnej. Miejsce bardzo charakterystyczne, z przyjaznym klimatem, znajdujące się obok kina. Szklane drzwi wejściowe były czyste więc chęć wejścia była jeszcze większa. W środku miły aromat kawy i spokoju. Obsługa (dwie młode Panie) miła i uśmiechnięta. Po powitaniu jedna z Pań zapytała co może nam podać? Wszystkie smakołyki (ciastka, kanapki, soki, ... ) były równo i apetycznie eksponowane. Widać było, że to świeże produkty a nie pozostałości po niedzieli. Zamówiliśmy czekoladę, Macchiato oraz rolls-y. Cena trochę za wysoka (40zł) ale przecież codziennie tutaj nie bywam. Wszystkie stoliki były czyste (tak jak i podłoga) ale my wybraliśmy zakątek w rogu przy drzwiach. Zamiast krzeseł było tam miękkie siedzenie (coś na styl sofy). Widać było, że jakiś czas służy klientom do odpoczynku ale było wygodne i czyste. W lokalu było przyjemnie ciepło ale nie gorąco. Cisza i spokój pozwalały na miłe plotkowanie na różne tematy. Polecam.
Ponieważ w sobotę i niedzielę postanowiłem ugościć paru znajomych udałem się po zakupy. Przed sklepem było trochę błota ale cóż, taka pogoda. Wewnątrz jak zwykle stały równo różne rodzaje wózków (na większe i mniejsze zakupy). Ulotki były aktualne ale część ustawiona była w stojaku "do góry nogami". "Zapełnienie" lodówki zacząłem od warzyw i owoców. Były one estetycznie eksponowane aż zachęcały do kupna (cytryny, ogórki, papryka, pomidory, ... ). Pieczywo tradycyjnie świeże i w różnych gatunkach (Chleb Jana i Danuty). Dział wędlin i serów standardowo oferował szeroką gamę wyrobów (polędwica łososiowa, ser gouda. ... ). Sporo było też ryb na które wyjątkowo się skusiłem (śledzie w tzatzikach, makrela wędzona, ... ). Do koszyka dołożyłem też herbatę Earl Grey (SUPER CENA!!! tylko 4,25zł/80torebek), napoje gazowane (SUPER CENA!!! Lemon 2,15zł/2litry) i niegazowane (SUPER CENA!!! Frugo 1,69zł/250ml) no i słodycze (ciastka, chałwa, ... ). Trzy minuty postałem w kolejce do kasy i już mogłem wszystko pakować do toreb. Kasjerka (puszysta, w średnim wieku Pani) nie odpowiedziała na moje powitanie, nie dała mi też kuponu konkursowego, szkoda ale przeżyję. Może to efekt kasy nr8 i kasjera nr10 (dane z paragonu) a może zupełnie czegoś innego? Z zakupów i tak byłem zadowolony. Sklep czysty i zadbany a pracownicy dokładali towar nie blokując przejść między regałami.
Jak każdy co roku muszę płacić podatki. Ponieważ muszę też płacić podatek gruntowy i od nieruchomości udałem się do Urzędu Dzielnicy Ochota. Znajduje się on w bardzo dobrze widocznym miejscu, są ogólnodostępne miejsca parkingowe (płatne) także wydzielone dla osób niepełnosprawnych. Budynek jest odnowiony i jest wizytówką dzielnicy. Po wejściu do środka przedstawiłem swoją sprawę w "okienku" Informacja. Pan skierował mnie do miejsca, gdzie stał "biletomat". Wybrałem swoją "opcję" i usiadłem na krześle. Po 8 minutach przyszła kolej na mój numerek. Usiadłem przy stanowisku "Architektura". Na moje powitanie, młoda Pani (Renata T.) nie odpowiedziała tylko poprosiła abym opuścił swoje miejsce. Spytałem dlaczego (przecież wyświetlił się mój numerek)? Pani stwierdziła, że teraz ma być ktoś inny bo długo czeka a to że nie ma numerka to nie ma znaczenia. Zaprotestowałem (w jakim celu są zatem numerki) i zostałem na swoim miejscu. Pani postanowiła za wszelką cenę się mnie pozbyć. Nie znając mojej sprawy spytała czy wypełniłem odpowiedni druk bo jak nie to i tak nic nie załatwię. Nie zrażony tym wszystkim przystąpiłem do prezentacji swojej sprawy pokazując dokumenty z przed roku na które nie dostałem odpowiedzi. Pani Renata cały czas mi przerywała a gdy zaprotestowałem przeciw takiemu zachowaniu zaproponowała: "Niech Pan ochłonie, weźmie parę głębokich oddechów bo Panu się coś stanie." Moje tłumaczenia, że źle jestem traktowany i żeby pozwoliła mi się wypowiedzieć kwitowane były radą "Niech Pan ochłonie, weźmie parę głębokich oddechów bo Panu się coś stanie." Gdy zacząłem spisywać dane tej osoby, trochę się uspokoiła ale dalej była niemiła. Twierdziła, że ona nie posiada takiego dokumentu w komputerze, nie była zainteresowana obejrzeniem mojej kopii na której widniała pieczątka urzędu o przyjęciu mojego pisma. Udałem się bezpośrednio do odpowiedniego działu i tam w ciągu 10 minut, grzecznie i rzeczowo wyjaśniono mi moje wątpliwości i przeproszono za brak odpowiedzi. Obiecano, że w ciągu 10 dni otrzymam wszystko listem poleconym. Płacąc w kasie podatki też zetknąłem się z życzliwością i pomocą. Mimo wszystko wychodziłem z urzędu zadowolony z załatwienia swoich spraw.
Mimo drogiej benzyny postanowiłem zatankować samochód. Na stacji BP nie było dużo chętnych (dwa auta). Dystrybutor był bardzo czytelnie opisany, więc tankowanie poszło sprawnie. Przy okazji skorzystałem z możliwości umycia szyb i reflektorów. Przy stanowisku znajdował się bowiem pojemnik z czystym płynem do mycia oraz myjką. Były też jednorazowe rękawiczki. Wejście do sklepu i kasy było dobrze oświetlone, kasjerka (młoda osoba, wzrost około 165cm) ubrana w strój firmowy. Po przywitaniu spytany zostałem "W czym mogę pomóc?". Podałem powód wizyty, numer stanowiska. Poprosiłem też o kupon doładowania telefonu komórkowego. Po zarejestrowaniu wszystkiego, spytano mnie o to czy potrzebuję paragon czy fakturę oraz czy mam kartę Payback. Podałem kartę, poprosiłem o paragon, położyłem pieniądze. Kasjerka powiedziała ile mam zapłacić i ile dostanę reszty. Na końcu (po wydaniu reszty) pożegnała mnie z uśmiechem.
Tłusty czwartek a więc pączki i pączusie. Gdzie? polecam "Jotkę". Cukiernia ta mieści się w ciągu handlowym wzdłuż ul.Grójeckiej między ulicami Dickensa a Korotyńskiego. Tworzone a nie produkowane (konsumpcja wyjaśni różnicę) tutaj ciasta, torty i ciasteczka to poemat dla podniebienia i strach dla brzuszka. Miejsce jest bardzo dobrze widoczne, jest ogródek przed sklepem, w lecie można tutaj zajadać a właściwie "zalizywać" się smakowitymi lodami. Cała witryna jest szklana więc widok na wyroby jest wspaniały. Po wejściu do środka widać, że dzisiaj "Tłusty czwartek", tylko faworki i pączki. Kupiłem 6szt po 2,50zł. Młoda ekspedientka sprawnie i ładnie zapakowała smakowity zakup. Wróciłem po 20 minutach po koleje sztuki. Mimo późnej godziny pączki były świeżutkie. Ale było też coś czego być nie powinno: puste lady (tylko faworki i pączki), brudna podłoga, smutne i beznamiętne ekspedientki. Szkoda, że personel nie korzysta z uśmiechu i zwrotów np.:"smacznego, zapraszamy częściej". Ale pączki SUPER!!! Ocena 4 ale tylko ze względu na pączki.
Telewizja kablowa to była ostatnio moja zmora. Jak tylko znalazłem według mnie dobrego handlowca to im więcej szczegółów potrzebowałem tym bardziej upewniałem się, że to nie ta osoba z którą chcę się spotkać. Gdy traciłem nadzieję, że są handlowcy przyjaźni abonentom zadzwonił do mnie 13/02/2012 Artur D. Zaproponował umowę, znał mój adres i podobno w 2011 roku rozmawiał ze mną na ten temat. Ponieważ byłem jeszcze związany z Aster zapisał to sobie i teraz ponowił propozycję. Dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, w sposób delikatny i z wyczuciem przekonywał do spotkania. Zadawałem niewygodne pytania. Czasami okazywało się, że nie wszystko wie. Nie bał się sprawdzić, oddzwonić i przyznać do błędu czy niewiedzy. Jego szczerość i uczciwość przekonały mnie do podpisania umowy. Spisaliśmy ją u mnie w domu o pasującej mi godzinie. Wygląd handlowca nie budził moich zastrzeżeń. Czysty, schludny, dokumenty posegregowane. Pan Artur wiedział co gdzie ma, co jest potrzebne i mimo iż musiał odbierać telefony, to tak prowadził rozmowy abym nie czuł się lekceważony. Notował numery telefonów klientów i po naszych rozmowach dopiero do nich oddzwaniał. Cała wizyta trwała około 70 minut.
Miejsce w którym często dokonuję zakupów wędliny i mięsa. Dzisiaj po wejściu do sklepu zastałem kolejkę (4osoby). Przyjrzałem się Paniom z obsługi. Miały na sobie białe fartuchy z czerwonymi dodatkami, na głowach "daszki" z logo firmy. Miałem chwilę czasu na wybór bez presji sprzedawczyni. Poprosiłem o kilka wędlin, białą kiełbasę, ser, pasztet i kabanosy. Dobrałem jeszcze świeżutki chlebek i parę soków "Tarczyn". Wychodząc ze sklepu zauważyłem przy drzwiach dużą tabliczkę z numerem telefonu komórkowego, pod który można zgłaszać uwagi dotyczące funkcjonowania sklepu. Bardzo dobry pomysł.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.