Byłam przed południem na zakupach w Galerii Malta. Nie jadłam w domu śniadania, postanowiłam więc wejść do Piotra i Pawła by kupić sobie małą bagietkę czosnkową i jakiś jogurt pitny. W sklepie było sporo ludzi, ale nie było długich kolejek. Pomieszczenie było czyste, uporządkowane, panował tam wyraźnie świąteczny nastrój – dostępne było sporo produktów świątecznych, widoczne też były takowe ozdoby, ogólnie sklep robił bardzo dobre wrażenie. Obsługa ubrana była w schludne stroje firmowe. Swieże pieczywo było dostępne, bez problemu dostałam bagietkę, po którą tu przyszłam. Na dziale z nabiałem był duży wybór, dostępne były pitne jogurty róznych firm. Przede mną w kolejce do kasy były dwie osoby, kasjerka była sympatyczna, uprzejma, na głos wymówiła kwotę do zapłaty, wydała mi odpowiednią ilość reszty i wręczyła paragon.
Do Superpharmu udałam się w godzinach przedpołudniowych, z uwagi, że o tej porze jest znacznie mniej ludzi, aczkolwiek dzisiaj i tak było sporo ludzi, z uwagi jak sądzę na zbliżające się święta. Celem mojej wizyty był zakup tonika lub płynu miceralnego do twarzy. Jak zwykle w pierwszej kolejności sprawdziłam jakie artykuły są aktualnie w promocji i wybrałam jeden z nich – jeśli mogę trochę zaoszczędzić, to robię to. W sklepie było czysto, panował tam porządek, towaru było bardzo dużo, były też specjalne zestawy świateczne. Minusem było, że w sklepie było ciut ciasno i trochę za ciepło. Do kasy kolejka była umiarkowanej długości, posuwała się ona na szczęscie szybko. Obsługa przy kasie uśmiechnięta, bardzo sympatyczna, uprzejma (używano zwrotów grzecznościowych), przy kasie jak zawsze były dostępne specjalne oferty promocyjne. Ceny w Superpharmie jak zwykle atrakcyjne.
Weszłam do osiedlowego sklepu po jakieś bułki i ciastko. W sklepie panował porządek, towaru było dużo. W pomieszczeniu obecna była jedna klientka (oprócz mnie) oraz dwie ekspedientki. Jedna z nich obsługiwała klientkę, druga zajęta była pracami porządkowymi – przecierała chłodziarkę. Na mój widok pracownica przerwała czyszczenie lodówki i weszła za ladę by mnie obsłużyć. Wzięlam dwie bułki (pieczywo wybralam sobie sama, jest ono położone blisko wejścia, tak by każdy mógł się sam obsłużyć), z wyborem ciastka zdałam sie na pomoc pracownicy. Kobieta widząc, że nie jestem zdecydowana zaproponowało mi ciastko, którego jeszcze nie jadłam, nowość. Obsługa w sklepie jest bardzo sympatyczna, rozmowna, uprzejma, ceny są jednak dość wysokie, jedynie własnie pieczywo ma przyzwoite ceny. W domu przekonałam się, że zakupione wypieki były bardzo smaczne i świeże.
Księgarnia mieści się na Alejach Marcinkowskiego. Ekspozycja w oknie wystawowym była ciekawa, bogata, znajdowały się też tam akcenty świateczne w postaci powieszonych ozdób.
Weszłam do środka, nie podobało mi się, ze w pomieszczeniu były otwarte drzwi, wiało przez te zimnem do srodka, aczkolwiek bez tego, sądząc po lekko wyczuwalnym, niezbyt przyjemnym zapachu, byłoby tu prawdopodobnie dość duszno, dlatego też już chyba wolę ten chłód. Wybór towaru w sklepie był spory, książki były sensownie, logicznie poukładane. Ceny kształtują się na poziomie zbliżonym do innych księgarni. Obsługa była uprzejma, chętna do pomocy. Ostatecznie nie zdecydowałam się jednak na zakup, przejrzałam dwie książki i postanowiłam najpierw sprawdzić ich ceny w internecie, moze uda mi się zaoszczędzić. Atutem jest lokalizacja księgarni, w centrum, blisko przystanku tramwajowego.
Zepsuł mi się blender. Niestety okres gwarancji już minął, ale mimo to udałam się do najbliższego serwisu by dowiedzieć się o koszt naprawy. Do punktu mam blisko, mieści się on dosłownie kilka domów dalej, na parterze dużego bloku mieszkalnego. Pomieszczenie jest małe, wypełnione sprzetem, wygląda bardzo mało elegancko, sprawia wrażenie nieco brudnego. Niemniej dla mnie w tym przypadku doznania wizualne nie mają kompletnie znaczenia, liczy się fachowość, szybkość działania i ceny, a te aspekty oceniam pozytywnie. Blender został naprawiony już na drugi dzień, cena za usługę była niska, toteż nic więcej nie potrzebuję do wystawienia pozytywnej oceny. Fachowa, uprzejma obsługa, mogę zatem punkt polecić.
Potrzebowałam odpis aktu urodzenia, wybrałam się więc do Urzędu Stanu Cywilnego. W pierwszej kolejności skierowałam się do informacji, tam uzyskałam wyjaśnień co mam wypełnić i gdzie pójść dalej. Wypełniłam podanie, pobrałam numerek i już po chwili mój numer wyświetlił się na tablicy, mogłam więc od razu wejść do środka. Obsługiwał mnie stażysta, ale nie przeszkadzało to w niczym – był on kompetentny i uprzejmy. Po uiszczeniu opłaty skarbowej poinformowano mnie, że za około 30 minut mój numerek zostanie ponownie wyświetlony i będę mogła wejść po odbiór dokumentu. Dość sprawnie, ale tu na pochwałę zasługują mniejsze miasta, gdzie takie rzeczy załatwia się praktycznie od ręki (mam doświadczenie po zeszło-tygodniowej wizycie w urzędzie w Obornikach).
Wszystkie pomieszczenia poznańskiego urzedu były czyste, uporządkowane, a obsługa na poziomie.
Ciąg dalszy załatwiania spraw urzędowych w Obornikach. Po Urzędzie Miasta przyszła kolej na Sąd Rejonowy. Znajduje się on na tej samej ulicy co Urząd Miasta, zajmuje bardzo ładny, dobrze utrzymany zabytkowy budynek. Dojazd jest dobrze oznakowany, bez problemu można tam trafić. Weszłam do środka, na szczęscie było tam pusto, żadnych petentów. W biurze podawczym pracownica była bardzo uprzejmie. Kobieta chętnie udzieliła mi wyczerpujących informacji, a gdy nie była czegoś pewna to zadzwoniła gdzieś i upewniła się. Szczerze mówiąc dowiedziałam się znacznie więcej, niż się spodziewałam, tym samym cały proces wydał mi się nieco mniej skomplikowany. Dowiedziałam się jakich dokumentów będę potrzebować, uzyskałam niezbędne formularze do wypełnienia. Naprawdę bardzo miło, życzliwe podejście do interesantów.
Potrzebowałam jeszcze jeden drobiazg na prezent i uznałam, że odpowiedni będzie jakiś fajny, ładnie pachnący balsam do ciała, weszłam więc w celu zakupu takowego do Douglasa. Cały sklep byl przepięknie, świątecznie przystrojony. Ozdoby były efektowne, eleganckie, w sklepie było czysto, panował tam bardzo przyjemny klimat. Ludzi w sklepie było dużo, ale ilosć obsługi tez była duża. Asortyment był bogaty, było w czym wybierać. Szybko znalazłam to czego szukałam, czyli balsam o ślicznym zapachu, a właściwie masło do ciała. Chwilę poczekałam do kasy, ale już sama zapłata poszła bardzo sprawnie, poprosiłam o zapakowanie mojego nabytku na prezent, co zostało wykonane umiejętnie i bardzo ładnie. Obsługa w sklepie była bardzo miła, kompetentna i chętna do pomocy, naprawdę coraz bardziej lubię perfumerie tej sieci.
Obsługa bywa różna, raz lepsza, raz gorsza, ale ogólnie odnoszę wrażenie, że jednak idzie to w dobrym kierunku i zwraca sie coraz większą uwagę na zadowolenie klienta. Tym bardziej zaskoczyło mnie kompletne zlekceważenie, z jakim spotkałam się ostatnio w travelplanet. Posiadam bon travelpass i chciałam go wykorzystać do kupna biletu lotniczego. Zadzwoniłam do oddziału travelplanet. Pracownica, z którą rozmawiałam była miła, uprzejma, ale nie widziała interesującego mnie połączenia w systemie. Wzięła więc ode mnie telefon i maila (z własnej inicjatywy) i obiecała najpóźniej następnego dnia dać mi znać. Niestety nie zrobiła tego, w ogole się do mnie nie odezwała. Dawno nie spotkałam się z czymś takim i jestem tym faktem oburzona, zwłaszcza, że sama prowadzę firmę, w której na co dzień pracuję z klientem i nie wyobrażam sobie sytuacji, że mogłabym do klienta nie oddzwonić. Cóż, najwyraźniej travelplanet ma na tyle dużo klientów, że nie musi się starać i może część z nich, mówiąc kolokwialnie, olać. Szkoda tylko, że niestety ja nie mogę ich podobnie zlekceważyć, bo mam talon, który mogę wykorzystać tylko u nich, a szkoda żeby przepadł.
Korzystałam z krótkiego, 1-dniowego wyjazdu z poznańskiego biura Oskar i jestem zadowolona, wszystko było zgodne z ofertą, nie było zadnych negatywnych niespodzianek. Potwierdzenie rezerwacji jest czytelne, jest na nim zamieszczony numer telefonu alarmowego, więc w razie potrzeby w każdym momencie ma się kontakt z organizatorem. Autokar odjechał i przyjechał planowo – maszyna była czysta, w dobrym stanie, siedzenia wygodne, toaleta dostępna dla pasażerów, można było wypić coś ciepłego na pokłodzie. Obsługa ze strony biura była uprzejma i profesjonalna, można było liczyć na szczegółowe wyjaśnienia, wskazówki. Cena wyjazdu była atrakcyjna, generalnie wyjazd spełnił moje oczekiwania i nie mam co do niego żadnych zastrzeżeń. Może następnym razem wybiorę się z nimi do Tropical Islands, bo samochodem nie chce nam się jechać.
Weszłam do sklepiku na rogu Piłsudskiego i Zamenhofa by kupić jakiś baton ( bo w sąsiednim spożywczym była dostawa towaru i nie chciano mnie obsłużyć), a przy okazji bilety MPK. Pomieszczenie jest nieduże, wypełnione towarem. Minusem jest dość mocny zapach tytoniu – w sklepie sprzedają również papierosy i tytoń, ale to jedyna niedogodność, poza tym jest porządnie i spory wybór towaru. Zwróciłam uwagę na duży wybór kartek światecznych, obejrzałam je, były ładne i niedrogie, więc zdecydowałam się też na kartki, zwłaszcza, że od razu można tu też kupić znaczki. Nie było kolejki, od razu mogłam więc podejść do kasy i zapłacić. Pracownik w sklepie był bardzo uprzejmy, sympatyczny. Dostałam wszystko co chciałam i szybko poszło, bez zbędnego przedłużania, a ceny kształtują się tu na umiarkowanym poziomie.
Nie przepadam za tym sklepem z racji dość ograniczonego asortymentu i raczej wysokich cen, dlatego rzadko coś tam kupuję. Dzisiaj weszłam tylko po jakiś baton czy wafelek, nie chciało mi się iść nigdzie dalej. W sklepie była obecna jedna sprzedawczyni, stała ona za ladą, przy kasie i przeglądała jakiś wydruk. Weszłam do środka, cisza, zero reakcji na pojawienie się mojej osoby. Przywitałam się więc, pracownica opdowiedziała na moje przywitanie i dalej przyglądała się wydrukowi. Stoję, czekam, cisza. Po mniej więcej minucie pracownica podniosła wzrok znad kartki i powiedziała: „ja tu mam przyjęcie towaru, chce pani czekać?”. No cóż, na coś takiego nie pozostało mi nic innego jak odwrócić się na pięcie i wyjść. Skoro ekspedientka nie chce mi nic sprzedać, bo ma pilniejsze rzeczy na głowie (nie widziałam żadnych dostawców itp) to pójdę gdzie indziej i do tego sklepu raczej nie prędko wrócę, jeśli w ogóle.
Mama poprosiła mnie o odbiór recpety, a następnie wykupienie jej. Po wyjściu z przychodzi na osiedlu Zwycięstwa skierowałam się od razu do położonej w tym samym budynku Apteki. Apteka znajduje się po lewej stronie wychodząc z przychodni, zajmuje stosunkowo niewielki, prostokotny lokal, jest oznaczona niedużym kasetonem. Na drzwiach wejściowych zaznaczone były dni i godziny otwarcia, były one dogodne. Weszłam do środka i skierowałam się w stronę lady, oprócz mnie w aptece nie było innych klientów. Pomieszczenie było czyste, panował tam porządek. Zostałam uprzejmie przywitana, podałam receptę, zapłaciłam i wyszłam pożegnana. Obsługa była kompetentna, kulturalna, wszystko poszło błyskawicznie, sympatycznie. Co do poziomu cen nie mogę się wypowiedzieć, bo kupowałam lek, którego ceny nie znam, więc nie mam porównania.
Na Wszystkich Świętych jak co roku zamawialiśmy wiązanki w osiedlowej kwiaciarni Viola. Kwiaciarnia ta może nie jest zbyt imponująca, mieści się w niewielkim pawilonie, wybór kwiatów sprzedawanych na bieżąco jest dość mały, ale z tego co już się zdążyłam zorientować oni specjalizują się właśnie w bukietach, wieńcach na zamówienia. Obsługa jest uprzejma, sympatyczna i bardzo zdolna. Pani robi śliczne bukiety i wiązanki, ustalając wcześniej z klientem okazję, styl, kolorystykę, przedział cenowy itp. Kwiaty są zawsze gotowe na czas, nasze wiązanki okazały się być naprawdę ładne, oryginalne, starannie wykonane. Ceny kształtują się na umiarkowanym poziomie, biorąc pod uwagę jakość wyrobów jest znacznie taniej niż wiązanki sprzedawane przed cmentarzem. Jestem bardzo zadowolona i z pewnością będę w przyszłości również korzystać z ich usług.
Apteka była bardzo czysta, pomieszczenie było ładnie i elegancko przystrojone na święta – nad ladą wisiały duże kule z bombek, a na ladzie stały pasujące do nich, mniejsze stroiki. W gablotach dookoła pomieszczenia znajdowały się kosmetyki, za ladą na półkach ustawione były głównie leki w promocji. Wystawa sprawiała wrażenie gruntownie przemyślanej. Czynne były trzy stanowiska. Podoba mi się, że nie ma jak w niektórych innych aptekach szyby oddzielającej klientów od pracowników, łatwo się rozmawia. Pracownica ubrana była w biały, czysty kitel. Kobieta była kompetentna, uprzejma i sympatyczna. Sprawnie znalazła i podała mi wszystkie preparaty, o które prosiłam. Na podstawie karty stałego klienta otrzymałam rabat. Kobieta wręczyła mi też aktualną gazetkę reklamową, przypomniała o trwającym wciąż konkursie z nagrodami. Ceny ksztaltują się na umiarkowanym poziomie.
Mama poprosila mnie o zakup jakieś wędliny. Nie znam się na tym, bo nie jadam wędlin, zamierzałam iść do Biedronki i kupić jakąś paczkowaną szynkę czy coś w tym stylu. Po drodze zobaczyłam jednak sklep Viando, a właściwie, jeśli mam być prezyzyjna, najpierw o nim...usłyszałam, przed sklepem wystawiony był bowiem spory głośnik, z którego leciała reklama sklepu i zachęcała do wejścia do środka. Pomieszczenie jest niewielkie, bardzo czyste, wyglądało tam porządnie. W sklepie nie było onnych klientów, więc od razu zostałam obsłużona. Obsługa jest bardzo uprzejma, chętna do pomocy, kompetentna. Ceny kształtują się na umiarkowanym poziomie. Postanowiłam zaufać ekspedientce i kupić dwa rodzaje wędliny, które szczególnie polecała. Co do ich smaku – tu muszę zdać się na opinie mamy, podobno dość smaczne, ale raczej nie na tyle aby je kupić ponownie (oczywiście to kwestia gustu i podniebienia).
Jestem stałą klientką sklepu zoologicznego pupil mieszczącego się przy klinice weterynaryjnej na Mieszka, bo kupuję tam specjalistyczną karmę dla psa. Zazwyczaj jestem zadowolona z obslugi, dzisiaj jednak nie. Weszłam do środka, w pomieszczeniu było czysto, panowal tam porządek, nie było żadnych klientów. Pracownica stała za ladą i patrzyła na mnie. Kobieta nie odezwała się do mnie, nie przywitała mnie, wyraźnie wyczekiwała, aż ja pierwsza zacznę rozmowę. Przywitałam się zatem i poprosiłam o karmę, kobieta zapytała jaka wielkość opakowania mnie interesuje i czy podać mi coś jeszcze. Zaczęłam oglądać wystawione na ladzie, przy kasie smakołyki dla psów. Powiedziałam sprzedawczyni, że chciałabym jeszcze jakiś przysmak, kobieta nie zainteresowała się tematem, tylko zaczęła rozmowę z jakąś inną kobietą (pewnie też pracownicą), która wyszła z zaplecza. Rozmowa dotyczyła tematów prywatnych. Stoję przy ladzie, oglądam, szukam, a pracownice rozmawiają. Przy przysmakach nie było cen, więc dwa razy zapytałam o ceny, ekspedientka odpowiedziała jakby od niechcenia, wyraźnie niechętnie przerywając rozmowę. Liczylam na jakąś poradę, pomoc w wyborze, ale z powodu braku zainteresowania obsługi zrezygnowałam i wzięłam tylko karmę. Gdy wychodziłam nie pożegnano mnie.
Podobają mi się jedne buty w Venezii, ale są dość drogie, więc czekam na przeceny mam nadzieję, że się załapię. Przy każdej okazji wchodzę więc do sklepu Venezii, jeśli akurat jestem w pobliżu, i sprawdzam czy przypadkiem nie ma już przecen. Co prawda wydaje mi się, że to jeszcze za wczesnie na przeceny, nie mniej byłam w Plazie, to nie omieszkałam zajrzeć. Szyby wystawowe czyste, ekspozycja na witrynie efektownie zaaranżowana. W środku czysto, buty w nalezytym porządku, ładnie wyeksponowane. Obsługa wita wchodzących, pracownice są do dyspozycji klientów, chętnie służą im pomocą. Wybór obuwia jest duży, dużo modeli jest bardzo efektownych, buty są dobrze wykonane. Ceny dość wysokie, przecen jeszcze nie ma, więc obejrzałam tylko wszystko i opuściłam sklep. Wrócę tu na pewno.
Sobotnie wyjście z koleżankami do Lizarda. Dzisiaj wyjątkowo umówiłyśmy się znacznie wcześniej niż zazwyczaj, toteż nie było żadnego problemu ze znalezieniem wolnego stolika. Inna sprawa, że jak jest pełniej to klub robi lepsze wrażenie, bo nie zwraca się wtedy uwagi na niedoskonałości typu np. wysłużone już krzesła i całość wygląda lepiej. Wystrój jest klimatyczny i zdecydowanie może się podobać, pod warunkiem, że nie będzie się zwracać nadmiernej uwagi na pewne detale. Czystość lokalu jest w porządku, toaleta z małym minusem, tu mogłoby być porządniej. Menu jest oryginalnie zrobione. Oprócz napojów zamówiłyśmy też coś do jedzenia, moje naleśniki były jak zawsze bardzo smaczne, choc może odrobinę za zimne. Ceny są przystępne. Obsługa była sympatyczna, dość szybka, muzyka bardzo fajna, spędziłyśmy kolejny udany wieczór w Lizardzie.
Byłam z rodzicami na zakupach, chcieli ono kupić telefon stacjonarny. W Saturnie nam się nie udało, więc poszliśmy do Carrefoura. Zaraz ze wejściem bardzo ciekawa oferta – mysz do komputera za 5,99zł, więc dwie wylądowały w koszyku. Telefony, owszem są, obsługi niestety nie. Wszystkie telefony są opakowane, z pudełka wyjąć nie można. W końcy, po dosć długim czasie udaje nam się znaleźć kogoś z obsługi, niestety pan specjalnie pomocny nie jest. Zadajemy dwa pytania, na żadne z nich nie zna odpowiedzi. Zapytany o inny telefon otwarcie odpowiada, że siemensów w ogóle nie poleca, ale powodów nie wyjaśnia. Jesteśmy więc zdani sami na siebie, ale ostatecznie, zachęceni atrakcyjną ceną, decydujemy się na zakup. Udajemy się do kasy, zauważamy kasę do 10 artykułów z napisem, że kupujący artykuły AGD mają pierwszeństwo. Czyli my – tylko jak to zrobić. Obok kasy stoi pracownik, z którym rozmawialiśmy w sprawie telefonów, ale nie zachęca do przejscia do przodu, więc stoimy w kolejce. Co oznacza owo pierwszeństwo – nie mam pojęcia, chyba trzeba by się po prostu przepchnąć i wywołać awanturę, a na to ochoty zdecydowanie nie mamy. Kasjerka dość uprzejma, ale średnio zorientowana – pytamy czy gwarancją jest paragon, czy trzeba coś podbić, ale pracownica nie jest pewna. Podsumowując: ceny niezłe, obsługa i organizacja kiepska, na dodatek w sklepie był bałagan.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.