Umówiłam się z mamą w tej kawiarni. Kiedy przyszłam na miejsce, mama jadła już loda. Jak zwykle gałki mikroskopijnej wielkości, a dodatkowo cena wzrosła już do 2,90 zł/szt., rozbój. Zdecydowałam się na ciastko "pychotka" 5 zł/szt., niestety pychotką nie było. Ciężkie, bez smaku, tłuste, stracone pieniądze. Pani, która mnie obsługiwała była miła i uśmiechnięta, jednak nie proponowała mi nic do picia. W lokalu czysto, szybka obsługa.
Będąc w parku zdrojowym na spacerze, postanowiliśmy zajść na coś słodkiego, nigdy w tym lokalu wcześniej nie byliśmy. Przed lokalem było czysto. Zarówno szyby drzwi jak i okien były wyczyszczone. Po wejściu mogliśmy wybrać miejsce w budynku lub udać się na taras. W budynku było bardzo gustownie. Panował ład i było czysto. Pomimo dużej rotacji gości, stoliki były od razu sprzątane. Zdecydowaliśmy się na taras, niestety tam nie było już tak ładnie jak w środku. Stoły i krzesła poustawiane dość chaotycznie, jednak było czysto. Po chwili podeszła kelnerka ubrana w firmowy strój, podała karty. Kiedy wybraliśmy, znów podeszła i przyjęła zamówienie. Potrafiła dobrze doradzić. Niestety, brakowało większości pralin które chcieliśmy zamówić, co w takim lokalu jest niedopuszczalne. Wybraliśmy napoje i desery, wszystkie były pięknie podane i bardzo smaczne. Smaki od kwaśnego do bardzo słodkiego. Ceny nie są najniższe, jednak warto! Zostaliśmy bardzo szybko obsłużeni.
Od razu przyznam, że bardzo nie lubię odwiedzać tego miejsca, jednak babcia mnie prosiła, żeby tam zajechać.Podjazd do hurtowni bardzo kiepski, same dziury i pył. Przed hurtownią brudno, porozwalany jakiś złom i śmiecie. Przed drzwiami narozstawiane palety z czyimś zamówieniem (totalny nieład). Koszyk na zakupy uszkodzony, nie ma rączki do pchania, szukam innego. Po wejściu do hurtowni mam problem ze znalezieniem Cisowianki. Napoje są porozstawiane po całym pomieszczeniu, bez ładu i składu. Okazało się, że towar nie jest wystawiony i musimy kogoś poprosić żeby poszedł z nami na zaplecze. Ponieważ paleta była zastawiona innymi paletami, pracownik musiał się tam wdrapać (depcząc inne artykuły), następnie wyciągną nam kilka zgrzewek i położył na innej palecie (wysoko). Zgrzewki są dość ciężkie i trudno i było je wydostać. Zaopatrzenie hurtowni jest dość kiepskie. Mają mydło i powidło. Przy towarach nie ma żadnych cen. Nad półkami (ok 2 m) wiszą kartki ze spisem towarów i cenami, które śmiem twierdzić, mają z kilkanaście lat. Są zżółknięte, całkowicie wyblakłe a jeśli da się coś dojrzeć to jest to napisane drobnym maczkiem. Poza tym, ceny są nieważne. Ceny możemy poznać przy kasie. Obsługa przy kasie jak i na sklepie jest bardzo niemiła, odpowiada w pospiechu i jakby miała pretensję, że im się głowę zawraca. Wychodząc z hurtowni pani z obsługi, która wyciągała właśnie paletę z towarem była bardzo niemiła. Powiedziała że mam im zrobić przejście, a kiedy wyszłam na zewnątrz dalej mną dyrygowała i kazała zabrać wózek z zakupami bo im przeszkadza. Niestety byłam zablokowana z każdej strony. Mogłam jedynie wrzucić wózek na plecy i znieść ze schodów. Niestety klient indywidualny, robiący małe zakupy nie jest mile widziany i dobrze traktowany. Na terenie hurtowni brudno, na półkach nieład.
Wracając z targu zajechałam po zakupy. Niestety na parkingu nie było wolnego miejsca, samochody się tłoczyły i miały problem z poruszaniem się, musieliśmy zaparkować w głąb ulicy dojazdowej. Stan czystości był trudny do oceny, ponieważ było bardzo tłoczno. Po wejściu do sklepu nie było widać śmieci, koszyki w niewielkiej ilości czyste i ładnie ustawione. Na terenie sklepu ogromny tłok, trudno przejść z wózkiem. Przez ten tłok na półkach panował nieład, tak jak i w koszach. Najgorszy był fakt stania w gigantycznej kolejce (ponad 10 osób przed nami). Pani w kosie jakby obojętna, widać, że zmęczona. Na terenie sklepu ochroniarz non stop krążył po sklepie. Asortyment był uzupełniony.
Przed długim weekendem zawiozłam babcie na zakupy. Na parkingu przed budynkiem było dużo miejsc parkingowych - parking był czysty. Przed wejściem znajdowała się gablotka z gazetkami. W środku nie było widać śmieci, wózki były czyste, równo poustawiane. Przy karuzeli w stojaczku były ułożone gazetki promocyjne. Najważniejszym zakupem jakim miałyśmy zrobić była woda Dekada, niestety, paleta stała pusta, nie licząc oczywiście jednej pogiętej, opróżnionej do połowy butelki. Sklep zrobił przemeblowanie i trudno było cokolwiek odszukać, jednak dzięki ochroniarzowi poszło to dużo sprawniej. W koszach z artykułami niespożywczymi panował lekki nieład. Na ternie sklepu nie było widać śmieci ani rozsypanych produktów. Kiedy podeszłyśmy do kasy w sam raz otworzono trzecią kasę i byłyśmy drugie w kolejce. Kasjerka była miła wdała się z nami w miłą rozmowę, rzeczowo odpowiedziała na zadane pytanie, pożegnała nas słowami "do widzenia, zapraszamy ponownie".
Do tesco wybrałam się po produkty na grilla i niestety, nie tylko ja wpadłam na ten genialny pomysł. W sklepie byl tłok. To stoiska z mięsem stałam ok 15 min, na szczęście na plus było połączenie obsługi stoiska z drobiem i rybami, dzięki temu było więcej rąk do pracy (chociaż pracować niektórym się nie chciało, szło im to dość mozolnie, i to dotyczy też stoiska z wędlinami). Przeszłam się na dział warzywny, wzięłam kilka z nich. Papryka była bardzo nieświeża - pomarszczona, poobijana, miejscami nadgnita i z dziwnym nalotem (oprysk?). Skierowałam się do kas samoobsługowych, nie musiałam czekać w kolejce. Od razu skasowałam moje zakupy i zapłąciłam - nie było żadnych problemów. Niestety Tesco do tej pory reklamujące się jako że jako jedyni posiadają bezpłatne reklamówki, teraz zmieniło strategię na EKO i teraz już trzeba za nie płacić- są ładne wizualnie i mocne. Przed sklepem jak i w środku panował porządek. Nie było wiadać żadnych papierków czy innych śmieci, podłoga była czysta. Mimo wysokich temperatur na dworze, w środku było przyjemnie chłodno.
Miałam wielką ochotę na lody, niestety u nas w okolicy nie ma innej lodziarni. Zajęłam jeden jedyny wilny stolik, który był czysty, jednak zniszczony, blat był gość mocno powycierany i w większości stracił swój połysk. W fotelu, między siedzeniem a oparciem były upchane papierki. Podłoga była czysta. Kolejka do kasy była bardzo długa, stało w niej 7 osób plus cała masa latających dzieci, jednak szła dość szybko. Zamówiłyśmy loda włoskiego i gałkowanego. Lód włoski był bardzo duży i smaczny, lody gałkowane w tej kawiarni są bardzo drogie (2,70 zł) za gałkę a są mikroskopijnej wielkości. Witryna od lodów posiała widoczne ślady palców. Pani obsługująca nas była miła i uśmiechnięta.
Będąc na zakupach zaszliśmy do restauracji coś zjeść.Na zewnątrz lokalu dookoła stolików było czysto, większość stolików była pusta. Usiedliśmy przy jednym z nich. Podeszła do nas miła, uśmiechnieta kelnerka ubrana w firmowy uniform, podała kartę. Po chwili znów podeszła i przyjęła zamówienie. Bardzo dokładnie wypytała się o dodatki. Zamówiliśmy pizzę i gyrosa. Na jedzenie czekaliśmy bardzo krótko. Pizza była bardzo smaczna, jednak było na niej mniej składników niż zwykle. Gyros okazał się kanapką. Po zjedzeniu poprosiliśmy o rachunek, od razu nam go podano i opuściliśmy lokal
Rano wybrałam się do sklepu po świeże pieczywo. Przed wejściem do sklepu panował porządek. W środku było czysto, wózki były równo poustawiane, nie było w nich śmieci. Mijając stoisko z gazetami zatrzymałam się aby zobaczyć, czy któreś pismo oferuje jakieś dodatki, jednak nic ciekawego nie było więc poszłam dalej. Stoisko z gazetami było poukładane. Przy pieczywie także panował porządek, reklamówki były zarówno przy pieczywie, jak i przy drożdżówkach. Wybrałam chlebek, jeszcze ciepły i przeszłam na drożdżówki, gdzie wzięłam kilka z nich. Dział jak zawsze ładnie poukładany, ogromny wybór. Przeszłam na stoisko wagowe. Zaopatrzyłam się w części garmażeryjnej, nie było wielkiego wyboru ale towar był świeży. Poprosiłam jeszcze o promocyjny ser żółty i wędlinę. Wszystko było ładnie poukładane, opisane i ocenowane. Nad ladą wisiały duże plakaty z wypisanymi towarami w promocji, były czytelne. Idąc podeszłam do kasy i ustawiłam się w kolejkę. Przede mną były 2 osoby, ale w zaraz została otworzona kolejna kasa i podeszłam do niej, byłam pierwsza. Szybko zostałam obsłużona, kasjerka była mało rozmowna jednak pożegnała mnie słowami "dziękuję do widzenia". Za całą siatkę zakupów zapłaciłam niecałe ok 27 zł. W sklepie panował porządek, towary były równo porozkładane, nie było żadnych śmieci ani rozsypanych produktów.
Kolejna wizyta w tym lokalu i kolejny strzał w dziesiątkę. Na stoisku obsługują 2 osoby. Jedna przyjmuje zamówienia, druga je realizuje. Tym razem miałam chęć na coś zimnego, zdecydowałam się na koktajl z borówek. Wybrałam największą pojemność. Kasjerka była bardzo miła, ubrana w czysty uniform, dopytała się o wszystkie szczegóły zamówienia, zapytała czy posiadam kartę na punkty. Po chwili moje zamówienie było realizowane na moich oczach. Wszystko składniki były świeże. Za ladą, w miejscu powstawania pyszności było czysto, wszystko było poukładane. Pożegnano mnie uśmiechem i słowami "smacznego" :)
Jadąc autobusem zobaczyłam reklamę tego hotelu, a dokładnie reklamę sylwestra. Postanowiłam odszukać ofertę w internecie i zobaczyć co i jak. Oferta wydawała się bardzo atrakcyjna. Zdecydowaliśmy się. Wybraliśmy opcję w restauracji, do wyboru była jeszcze sala klubowa. Po przyjeździe na miejsce zostaliśmy przywitani przez organizatora, który zaprowadził nas do szatni a następnie na nasze miejsca. Od razu podano nam zupę a następnie drugie danie. Jedzenie było bardzo dobre, zarówno ciepłe dania jak i przystawki. Na stołach stały różne napoje oraz alkohol, który był w cenie. Cała impreza była bardzo fajnie zorganizowana. Bardzo ładna muzyka, piękny wystrój, ciekawe konkursy z nagrodami. Lokal bardzo czysty zarówno przed jak i w środku. Duże, sprzątane non stop toalety. Dwa małe minusy. Jedna kelnerka, w ciąży, bardzo niesympatyczna, w ogóle nie miała żadnego wykształcenia ani doświadczenia w tym kierunku. Całą imprezę chodziła obrażona i fukała na gości. Kolejny minus za to, że kiedy poinformowałam obsługę, że jakaś dziewczyna leży na podłodze, zamknięta w toalecie (przesadziła z alkoholem) to oni tylko poszli tam zajrzeć, ale nic z tym nie zrobili, a przecież coś jej się mogło stać, poza tym to raczej kiepski obrazek.
Ponieważ poprzednia restauracja nas zawiodła, poszłyśmy do konkurencji. Na parkingu przed lokalem nie było wiele samochodów, jeden minus to słup na środku przejazdu, trzeba uważać jak się jedzie. Przed wejściem było czysto. Po wejściu do środka poczułyśmy ciepełko i wspaniałe zapachy domowego jedzenia. Usiadłyśmy przy stoliku, kelnerka podała kartę. Po chwili przyjęła zamówienie, któro zostało dość szybko zrealizowane. Zamówiłam placek po węgiersku. Porcja okazała się ogromna i przepyszna. Najadłam się nieziemsko. Lokal może nie ma jakiegoś nowoczesnego, wystrzałowego wystroju, jednak jest czysto i bardzo przyjemnie. Obsługa jest bardzo miła i pomocna.
Wracając z wycieczki zajechałyśmy do tej restauracji na obiad. Byłyśmy bardzo głodne. Lokal z zewnątrz jest bardzo atrakcyjny. Wygląda przytulnie. Po wejściu do środka niestety odczucie przytulności znika. Wnętrze wygląda jak wielka hala. Usiadłyśmy przy stole, miła kelnerka podała nam kartę. Przejrzałyśmy całe menu i stwierdziłyśmy, że jest bardzo drogo, więc zamówiłyśmy jedynie barszczyk czerwony na zabicie pierwszego głodu. Czekanie na zupę było katorgą. W całej sali straszliwie śmierdziało starą szmatą. Prawdopodobnie ktoś wytarł stoły lub podłogę śmierdzącą, zakiśniętą ścierą maczaną w niewymienianej wodzie. Postanowiłam skorzystać z toalety. Niestety, w wc nie było papieru toaletowego, do tego deska sedesowa była odłamana od muszli klozetowej, dodatkowo w toalecie było bardzo brudno. Kiedy wróciłam na salę zupa już była, jednak bardzo mnie rozczarowała. Barszczyk był raczej popłuczynami z garnka. Zero koloru, zero smaku :( Wyszłyśmy bardzo zdegustowane. Podejrzewam, że na tygodniu sala nieogrzewana, ponieważ było bardzo zimno.
Jechałam na końcówce rezerwy i potrzebowałam jakiejkolwiek stacji. Padło na Lukoil-a. Po wjeździe na stację od razu podjechałam do wolnego dystrybutora. Nalałam paliwo. Na dystrybutorze znajduje się duży i wyraźny licznik. Pistolet do nalewania paliwa chodził bardzo lekko i płynnie. Najbardziej nie lubię, gdy cały czas zeskakuje i trzeba od nowa go naciskać, jednak tutaj chodził bez zarzutu. Udałam się do budynku w celu zapłacenia za paliwo. Przy kasie był tylko jeden klient, nie musiałam długo czekać. Kasjer był miły, ubrany w firmowe ubranie. Obsługa przebiegła bardzo szybko. Zarówno lokal jak i w około dystrybutorów było czysto. W koszach na śmiecie było praktycznie pusto. Sklep w środku był przestronny, ładnie urządzony. Drzwi do sklepu były czyste. Ceny przystępne.
Wybraliśmy się z męże do kina aby świętować zaległy Dzień Kobiet. Mieliśmy rezerwację na film. Według regulaminu, rezerwacja wygasa 30 min przed seansem. Niestety w godzinach popołudniowych zawsze są okropne kolejki. Tym razem też tak było. Staliśmy w niej ok 15 min i mimo, że byliśmy wystarczająco wcześnie, zanim doczekaliśmy się naszej kolejki, było po czasie. Na szczęście nikt nie wykupił naszych miejsc. Było trochę czasu więc poszliśmy na lody i kawę. Wchodząc do kina, zostałam poproszona o wyrzucenie pojemnika z kawą lub dopicie przed wejściem na salę. Tak też zrobiłam, wypiłam. Zajęliśmy z mężem miejsca, seans zaraz się zaczął. Początkowo parę reklam i puścili film. Przyznam, że jakość bardzo dobra. Po filmie mimo, że górne światła nie zostały zapalone, podświetlono schody i wszyscy mogli bezpiecznie wyjść. Na dole czekały dwie osoby z obsługi, kierowali ludzi do odpowiedniego wyjścia. Powierzchnia kina była dość czysta. Nie było widać żadnych papierków czy innych śmieci. Gdzieniegdzie można było zobaczyć pojedyncze kulki popcorny, jednak obsługa w miarę możliwości je sprzątała. Po wyjściu z sali kina, na korytarz uderzył we mnie widok przepełnionych koszy na śmiecie, wprost górowały. Śmiecie leżały nawet na podłodze.
Potrzebowałam świeżych warzyw dla dziecka. Stwierdziłam, że w zieleniaku będą bardziej pewne niz w supermarkecie. Wsklepie było czysto, pachniało przyjemnie zieleniną. Był bardzo duży wybór owoców i warzyw, wszystko ładnie wyeksponowane i ocenowane. Obsługiwał miły, młody chłopak, jednak jego nadmierna sympatia była aż nachalna. Nie lubię jak ktoś jest nachalny. Szybko mnie obsłużono, pożegnano słowami "do wodzenia, miłego dnia"
Będąc na zakupach postanowiłam zajść do H&M, spojrzeć na kolekcje dziecięcą. Wchodząc do sklepu, od razu było widać, że jest dużo ludzi. Przechodząc między wieszakami zajrzałam na dział z biżuterią. Spodobał mi się pierścionek, jednak na stoisku panował okropny bałagan i nie mogłam nigdzie wyszukać mojego rozmiaru. Przeszukałam 2 stojaki i się poddałam. Udałam się na ruchome schodzi i pojechałam na pierwsze piętro na dział dziecięcy. Na dziale dziecięcym panował porządek, ubrania były ładnie poskładane, reszta wisiała na wieszaczkach, każde w swoim rzędzie. Od razu w oko wpadła mi czapeczka, jednak nie było potrzebnego rozmiaru. Ponieważ na dziale nie było nikogo z obsługi, udałam się w stronę kas. Zapytałam kasjerki, czy może sprawdzić, czy są jeszcze te czapeczki w magazynie. Uprzejmie odpowiedziała, że nie może zejść z kasy ale zadzwoni do magazynu i poprosi żeby to dla mnie sprawdzili. Po chwili Był telefon zwrotny, że czapka jest. Po kilku minutach pani przyniosła czapeczkę, jednak niestety nie w tym kolorze o który pytałam :( Postanowiłam zakupić rozmiar większą ale w tym kolorze, który potrzebowałam. Wzięłam jeszcze kilka ubranek dziecięcych i wróciłam na parter że by obejrzeć kolekcje damską. Obeszłam cały sklep, jednak nie wypatrzyłam nic ciekawego. Dzięki temu spacerowi mogłam zaobserwować, że w sklepie panował lekki nieład, na niektórych wieszakach panował misz-masz. Klientki odwieszały ubrania gdzie popadnie i nikt tego nie sprzątał. Przechodząc koło przymierzali zobaczyłam ogromną furę ciuchów do odwieszenia. Ubrania nie tylko wisiały na nim, ale były także za niego zarzucone. Podeszłam do kasy i ustawiam się w kolejce, przede mną były 4 osoby. Poszło dość sprawnie i zostałam szybko obsłużona. Kasjerka była bardzo miła, ładnie ubrana. Wdałyśmy sie w małą konwersację, pożegnała mnie słowami "dziękuję bardzo, do zobaczenia". Jak już wcześniej pisałam, w większości sklepu panował lekki nieład, jednak podłoga była czysta. Minusem jest duża ilość wieszaków i ich ciasny rozstaw, przez co nie wszędzie mogłam wejść z wózkiem, co niestety jest nieporozumieniem na dziale dziecięcym.
Moja córka dostała skierowanie od lekarza rodzinnego na zastrzyki. Umówiłyśmy się w Luxmedzie na konkretną godzinę na zabieg. Po przyjściu na miejsce wjechałyśmy windą na pierwsze piętro. Przed wejściem do Luxmedu stały kanapy, do okoła nich panował porządek, drzwi wejściowe były czyste. Po wejściu udałyśmy się do rejestracji, w której siedziały trzy panie, ubrane w służbowe mundurki, wszystkie się uśmiechały i były miłe dla klientów. Od razu zostałyśmy obsłużone, dostałyśmy numerek i czekałyśmy aż nasz numerek pojawi się na wyświetlaczu. Czekałyśmy może z 30 sekund i była nasza kolej. Po wejściu do gabinetu, usiadłyśmy na fotelu zabiegowym. Pani pielęgniarka była ubrana w czysty mundurek. Była bardzo miła i komunikatywna. Wytłumaczyła jak będzie wyglądał zabieg i jak mam trzymać dziecko (6 miesięcy). Wszystko poszło sprawnie. Dziecko na pocieszenie dostało zabaweczke, która jest teraz w domu hitem nr 1 :) Po zabiegu poproszono nas o odczekanie 15 min w celu sprawdzenia, czy nie wystąpi żadna reakcja alergiczna. Pielęgniarka cały czas kontrolowała sytuację, wychodziła z gabinetu w celu sprawdzenia, czy wszystko jest ok. W trakcie oczekiwania skorzystałam ze stojącego obok bukłaka z wodą do picia. W celu ubrania dziecka udałam się do przewijaka, na którym leżał jednorazowy papier ochronny. Pod przewijakiem stał do połowy zapełniony kosz na zużyte papier z przewijaka. W całym lokalu oraz gabinecie było bardzo czysto. Zostały zachowane wszystkie normy sanitarne.
Postanowiłam zrobić drobne zakupy, głównie potrzebowałam pieczywa. Zajechałam do sklepu Społem. Wjeżdżając na parking nie było problemów ze znalezieniem miejsca. Parking był czysty, nie było żadnych śmieci. W śmietniku było pusto. Drzwi wejściowe były czyste. W środku były równo poustawiane czyste koszyki. Po wejściu na sklep przystanęłam na dziale warzywno owocowym. Muszę przyznać, że tym razem towar był świeży. Udałam się do stoiska z pieczywem. W gablocie znalazłam szukany chleb, jeszcze ciepły (przy sklepie funkcjonuje piekarnia). Pieczywo było bardzo ładnie ułożone, każdy rodzaj w oddzielnych boksach. Przeszłam dalej. Na dziale wędlin także się nie zawiodłam, wybór był bardzo duży. Obsługująca pani była miła, uśmiechnięta i odpowiednio ubrana. Pokroiła mi wybraną wędlinę, niestety wybór mięs nie jest już tak spektakularny. Idąc do kasy, przy taśmie stał wózek, w którym leżały przecenione produkty z kończącą się datą ważności. Można tam wygrzebać fajne rzeczy za symboliczne kwoty. Wybrałam sobie pudełko ciastek (450g/5,94zł). Przy kasie była tylko jedna klientka. Kiedy nadeszła moja kolej, pani nie przywitała mnie żadnymi słowami mimo, że ja powiedziałam "dzień dobry". Niestety, odnoszę wrażenie, że starej kadrze sklepu nie chce się czasem pracować. Kasjerka miała lekko mozolne ruchy, była bardzo milcząca, odezwała się jedynie aby podać mi kwotę do zapłaty. Sklep ma ogólnie dobre zaopatrzenie, jednak niektóre ceny są dość wysokie. Sklep jest po generalnym remoncie, wszędzie jest czysto, nie ma żadnych śmieci ani rozsypanych produktów.
Czekając na seans w kinie postanowiliśmy z mężem zjeść coś słodkiego. Zeszliśmy na parter budynku i skierowaliśmy się w stronę lodziarni Grycan. W otoczeniu lodziarni panował porządek. Stoliki były czyste, w większości zajęte. Za ladą obsługiwała jedna osoba, lada była czysta, tak samo jak szyba wystawy lodów. Niestety, panował tam chaos. Było sporo chętnych do kupna lodów, jednak nikt do końca nie wiedział gdzie powinna ustawić się kolejka. Część osób była obsługiwana przy kasie, część przy witrynie z lodami. Wybraliśmy jednak kasę, zostaliśmy dość szybko obsłużeni. Do wyboru było bardzo dużo różnych smaków lodów. Niestety ich bardzo wysoka cena za gałkę (2,50 pln) niestety nie idzie w parze z wielkością gałek. Nigdy nie widziałam tak malutkich gałeczek. Nie dość, że są one mikroskopijne, to jeszcze pracownik po napełnieniu gałkownicy oskrobywał ją, przez co to było pół gałki. W smaku lody nawet smaczne, jednak jak dla mnie stanowczo za słodkie. Zjadajac dwie gałeczki człowiek jest tak zasłodzony, że nie ma ochoty na więcej.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.