Rozglądam się za ofertą wakacyjną i weszłam na ich stronę www.wezyrholidays.pl i pojawiła się informacja, że od 16 listopada jest oferta na wakacje w Turcji sezon 2010. Klikając w odpowiednie linki, nie było tej oferty. Był za to na stronie głównej numer telefonu do Biura do Warszawy. Zadzwoniłam. Po dwóch sygnałach odebrała już Pani, która się grzecznie przedstawiła, puytając mnie w czym mi pomóc. Wytłumaczyłam jej, co szukam. Uzyskałam informację, iż wchodzą na rezerwacje on-line, znajdę wszystko, co mnie interesuje.
Bez problemu znalazłam ofertę. Cena mi trochę nie pasowała, więc sobie zadzwoniłam ponownie. Reakcja była natychmiastowa.
Dostałam odpowiedź: szybką, konkretną i "uśmiechniętą".
Podsumowanie: strona internetowa może nie jest przygotowana do sprzedawania wycieczek na następne wakacje, ale profesjonalna obsługa i podjeście do klienta sprawia, iż nie jest to potrzebne.
Kto raz skorzysta z ich oferty, na pewno "uzależni się od tego BP" .
SZKODA, ŻE NIE MAJĄ ŻADNYCH PROGRAMÓW LOJALNOŚCIOWYCH.
Jadąc ulicą Kartuską z CH Auchan w stronę Kokoszek po prawej stronie stoi piękny parterowy budunek z Napisem Tawerna Grecka z Grecką Flagą. Lukullus.
Budynek jest ogrodzony. Mnóstwo miejsc parkingowych, wyłożonych kostką. Na zewnątrz można już poczuć się wyjątkowo.
Po wejściu do środka czuje się rodzinny i słoneczny kimat Grecji.
Po prawej stronie sala balowa (wesela i inne imprezy zorganizowane) po prawej toalety z suszonymi, pachnącymi kwiatami i lustrami, w których wyglądam jak modelka ;-) Bardzo czysto.
Dalej po prawej stronie kącik dla palaczy z informacją, iż po przeprowadzonym badaniy klienci nie życzą sobie spożywania posiłków w dymie tytoniowym.
Wchodzimy na salę restauracyjną. Po prawej stronie barek, gdzie siedzi właściciel i obsługa. Od razu witają nas. Wybieramy stolik. Nie jest to łatwe. Duża część jest zajęta, a jeszcze większa zarezerowana. Ale bez problemu udaje nam się usiąść i to obok placu zabaw dla dzieci (jesteśmy z tego zadowoleni, gdyż mamy dziecko na oku). Składamy zamówienie; jedno indywidualne ze względu na alergię pokarmową dziecka. Wszystko odbywa się sprawnie. Jedzenie otrzymaliśmy w max 15 minut; ogromna porcja - wspaniale wyeksponowana na talerzu.
Syn skończył pierwszy i poszedł się bawić, więc bez stresu mogliśy dokończyć obiad. Nikt z obsługi do nas nie podchodził więcej, tylko raz z zapytamiem, czy można zabrać talerze. Poprosiłam o rachunek i sidzieliśmy dalej pijąc herbatę. Mąż nie mógł się w końcu doczeka rachunku i poszedł do baru z przypomnieniem. Bardzo go przepraszali za opoźnienie. Zapłacił od ręki niezbyt ogromny rachunek.
Przy wychodzeniu oczywiści byliśmy grzecznie żegnani przez obsługę.
Podsumowanie: lokal z klasą, super obsługą i niezbyt wygórowanymi cenami.
Przejeżdżałam obok, więc postanowiłam wejść.
Problemu z parkowaniem nie miałam, gdyż parking jest dość spory, ale i samochodów jest duża ilość. Przez szybę zauważyłam 4 otwarte kasy, więc to mnie bardzo zachęciło do zakupów.
Po minięciu drzwi, jest bramka z miejscem na koszyki, których nie ma. Wszyskie stoją przy kasach. Stwierdziłam, że nie będę robić ogromnych zakupów, więc go tak na prawdę nie potrzebuję.
Kierunek zakupów jest tak ułożony, iż MUSZĘ przejść obok napoi, olei, mąki stojących na paletach. Niektóre porozrywane, ale ogólnie dramatu nie ma. Gdy doszłam do chłodni zauważyłam tłumki ludzi robiących ogromne zakupu. Szybko wybrałam danonki i skierowałam się do kasy. Była tylko czynna już jedna i powstała tam dyskusja. Kasjerka zadzwoniła po pomoc. NIkt nie przyszedł. Odwróciłam się szukając kogokolwiek z persolelu. Przy lodówkach stała 1 osoba i układała towar. Chciałam zostawić towar i wyjść. Bramki przy kasach niestey to uniemożliwiają. Kasjerka zadzwoniła ponownie. Wówczas kolejna kasa została otwarta. Zostałam w niej obsłużona i wychodząc widziałam jak przy poprzedniej kasie nadal trwa jakaś wymiana zdań, do której włączył się ochroniarz.
Podsumowanie: Nie było tak źle
Po długim spacerze postanowiliśmy wejść do Grycana na ciepłą kawę lub herbatę.
Przed wejściem jest jeszcze platforma, która nie została sprzątnięta po wakacjach.
W środku zajęte prawie wszystkie stoliki. Przy kasie kolejka na 4 osoby. Obsługuje 1 osoba, druga pomaga realizować zamówienia.
Lokal wygląda imponująco. Jest czysto. Lody wspaniale wyeksponowane. Został nawet wygospodarowany kącik dla dzieci ze stolikiem i krzesełkami z Ikei. Znajdują się tam zabawi, kolorowanki i inne cuda.
Czas realizacji zamówienia ok. 4 - 5 minut. Jestem zachwycona.
Ale ......
mojemu dziecku zachciało się siku. Kierujemy się do toalety, a tam informacja PRZEPRASZAMY - NIECZYNNE.
Zapytałam obługę o ubikację, ale uzyskałam potwierdzenie, iż faktycznie jest zamknięta i nic więcej.
Niestety w tym momencie musiałam opuścić lokal, zostawić niedokończoną herbatę i ruszyć na poszukiwanie toalety ( jak wiele innych). Nie jest to łatwe na starówce.
Była niezła nerwówka.
Podsumowanie: Żenada, dlatego taka niska ocena.
Zgłaszałem a następnie likwidowałem szkodę komunikacyjną (z OC sprawcy) w Towarzystwie Ubezpieczeń Compensa S.A. Cały proces, począwszy od zgłoszenia szkody do jej finalnego zakończenia (naprawy samochod) przebiegł szybko i bezproblemowo. Compensa wykazała się dużym profesjonalizmem. Oględziny auta nastąpiły tego samego dnia co zgłoszenie szkody, a następnego dnia był już zatwierdzony kosztorys naprwy - przesłany do mnie mailem i faxem. Warsztat naprawczy nie miał uwag do kosztorysu i w ciągu kilku dni naprawił auto. Warsztat otrzymał również w terminie przelew za wykonaną naprawę od ubezpieczyciela. Reasumując, polecam Compensę - pozostaje tylko wierzyć że kiedyś inni ubezpieczyciele (zwłaszcza ubezpieczyciele Direct) będą podobnie traktować Klientów
Do Salonu Orange udałam się w celu skorzystania z ofert Zetafon. Obsługa miła i kompetentna, wygląd salonu nie stwarza żadnych zastrzeżeń. Nie było kolejki więc bardzo szybko zajął się mną pan w okularach. Sprzedawca wytłumaczył mi wszystkie szczegóły oferty ( interesowało mnie pozostanie przy starym numerze działającym w taryfie Orange-go oraz telefon za 1 zł). Zaproponował dwa telefony – jeden marki Samsung, drugi Nokia, omawiając w skrócie ich funkcje. Zdecydowałam się na Nokię więc pracownik na moją prośbę umieścił kartę sim w nowym telefonie. Przystąpiliśmy do sporządzania umowy, co poszło bardzo sprawnie. Po podpisaniu umowy, pan zapakował opakowanie po nowym telefonie do firmowej reklamówki oraz zapytał czy nie jestem zainteresowana ofertą internetową Orange.
Kilka dni temu wybrałam się do KFC w galerii Focus Park.
KFC wygląda jak wszędzie w galeriach .
Postałam trochę w kolejce i zamówiłam w końcu swój zestaw .
Na zdjęciu wyglądał zachęcająco - pałka i foremna kulka z kurczaka oraz frytki.
Niestety ,to co otrzymałam na talerzu baaardzo się różniło od zestawu na zdjęciu w menu.
Pałka z kurczaka była ,ale foremną kulkę zastąpił jakiś gnat niewiadomego pochodzenia...
Jeżeli oglądał ktoś film z Michaelem Duglasem "Upadek" ,to wie o co mi chodzi...
Strona internetowa Telekomunikacji Polskiej należy do jednych z najważniejszych źródeł informacji, z jakich może korzystać klient tej firmy.
Szata graficzna zastosowana na stronie nie należy do najlepszych. Twórca strony starał się wręcz maksymalnie ograniczyć jej kolorystykę. W efekcie osoba z niej korzystająca natrafia na stronę, której zadaniem jest nie przyciągnięcie klienta a podanie informacji oraz obsłużenie petentów. Jest pod tym względem równie anemiczna jak i sama firma. Kłopoty z usługami Telekomunikacji zaczynają się już w momencie logowania na konto. Problem polega na tym, że aby to konto założyć trzeba najpierw zadzwonić na Błękitną Linię, gdzie, po dość długiej wędrówce według wskazań automatycznej obsługi, trafia się do osoby obsługującej. A po jeszcze dłuższym wywiadzie o nieprecyzyjnym celu klient zostaje skierowany ponownie do automatycznej obsługi, gdzie ostatecznie może podać swój własny wymyślony pin, niezbędny w procesie założenia konta w TP. Dzięki tej skomplikowanej drodze petent dostaje dostęp do precyzyjnego i niezwykle szeroko rozbudowanego narzędzia, umożliwiającego dokonywanie bardzo wielu zmian w usługach. I tu TP należy się duży plus. Klient może dokonywać bowiem bardzo wielu zmian w usługach, z jakich korzysta, chce korzystać lub z których pragnie zrezygnować. Szybkość realizacji zależna jest oczywiście od rodzaju zadania i stopnia jego złożoności. Następuje jednak w miarę szybko. I tylko martwi mnie fakt, że konto nie zawsze jest dostępne dla klienta. I na koniec powiem, że TP należy się nagana za niepoinformowanie klientów o wstrzymaniu na pewien czas dostępu do konta internetowego z powodu rozbudowy systemu informatycznego. O taki produkt się dba. Tym bardziej w firmie tak krytykowanej jak TP.
Dworzec kolejowy w Krakowie sprawia bardzo miłe, jak na polskie warunki, wrażenie. Budynek jest odremontowany. Z zewnątrz prezentuje się bardzo ładnie. Perony są utrzymane w bardzo dobrym stanie. Posiadają specjalne windy, umożliwiające niepełnosprawnym korzystanie z usług PKP. To duży plus, niestety rzadko jeszcze spotykany na polskich dworcach. dodatkowo na perony można dostać się w kilka sposobów, co jest bardzo dużym udogodnieniem dla pasażerów.
I tylko odległość dzieląca perony od głównego budynku jest zaskakująco duża, co sprawia niestety niemiłe wrażenie.
Wewnątrz budynek wygląda nieco gorzej. Ławki są dość stare (a przynajmniej tak wyglądają). Ale już elektroniczny system informacji o pociągach oraz bardzo ładnie prezentujące się kasy zasługują na duże uznanie. Pod tym względem Kraków wyprzedza inne odwiedzone przeze mnie polskie miasta.
Panie obsługujące kasy są typowymi przedstawicielkami swojego fachu. Swoją pracę wykonują dobrze, choć względem klientów nie zawsze są miłe. Jednak wizyta na dworcu PKP w Krakowie należy do jednych z milszych, na jakie może trafić polski pasażer.
Dworzec PKP w Kaliszu należy od jednych z najgorszych jakie przyszło mi odwiedzić w naszym kraju. Budynek jest stary i od lat czeka na remont. przypomina o starych komunistycznych czasach i wkrótce może zostać zabytkiem z tamtych lat. Już widok zewnętrzny zniechęca do jego odwiedzenia. Budynek straszy zaniedbaną fasadą. Jest brzydki, odrapany i wygląda jak porzucony.
W środku sprawa ma się niewiele lepiej. Kilka ławek zajętych jest głównie przez "rezydentów". Ci zaś straszą potencjalnych klientów swoim wyglądem, zapachem i stylem bycia. Zresztą wszystkie te elementy przenoszą się na wygląd miejsca. Hol, o ile można tak nazwać główne pomieszczenie dworca z kasami oraz punktem informacyjnym, przypomina fasadę budynku. Tablica informacyjna technicznie pochodzi z początku lat 90. ubiegłego wieku. I jedynie wygląd i zachowanie personelu nie budzą większych zastrzeżeń. Dwie czynne kasy i punkt informacyjny zapewniają szybką i płynną obsługę klientów. Pracownicy są dość mili i uprzejmi, choć często zapominają o podstawowych zasadach dobrego wychowania, ignorując potrzeby klienta na takie zwroty, jak "Dzień dobry", "Słucham", "Proszę". Ogólnie są jednak najlepszym, co klienta spotyka w tym miejscu. stąd też ogólna ocena jest bardzo niska.
Witam,
Świetna obsługa, w większości trafiam na Panią E [treść usunięta zgodnie z Regulaminem], świetna dziewczyna, kompetentna, wszystko szybko i sprawnie załatwia, czego niestety o innych placówkach nie mogę powiedzieć. Większośc rodziny i znajomych namówiłam aby założyli konta lub przenieśli się tam, wszyscy zadowoleni !!!
Polecam dla wymagających klientów, szybko, solidnie i w miłej atmosferze. Nikt za karę tam nie pracuje !! Oczywiście reszta personelu na 5+
Wspólnie ze znajomymi udaliśmy się do restauracji na małe spotkanie. Na zewnątrz pięknie oświetlony budynek z kolorowymi neonami. Przed budynkiem "Marynarz" witający gości i otwierający drzwi wejściowe. Witając gości z każdym nawiązuje kontakt wzrokowy, zaprasza do środka i życzy udanej zabawy. Po wejściu bardzo dobre pierwsze wrażenie robi oświetlenie - rybki pływające w akwarium. Po przejściu z korytarza wejściowego do głównego holu, gdzie siedziało kilku klientów podeszła do nas kelnerka Kasia, która zaprowadziła do odpowiedniego stolika. Tak usadzono nas w sposób bardzo grzeczny, kulturalny. Kelnerka przyniosła karty. Po około 5 minutach, gdy wszyscy goście mieli już zamknięte karty, kelnerka przyjęła zamówienie. Najpierw otrzymaliśmy napoje, później danie do konsumpcji. Po zjedzeniu i wypiciu wszystkich trunków, poprosiliśmy o rachunek. Płaciłem kartą, kelnerka przyniosła terminal, który obsługiwała sprawnie i szybko. Po zaakceptowaniu kwoty otrzymałem wydruk z terminala wraz z rachunkiem. Podczas wyjścia z lokalu udałem się do toalety, która była bardzo bardzo czysta i pachnąca. Naprawdę robiła wrażenie. Wychodząc po około godzinie pobytu w bardzo kulturalny sposób "Marynarz" nas pożegnał zapraszając do kolejnej wizyty i życząc miłego wieczoru. Polecam!
Podjechałem do salonu Skody po poradę. Wjeżdżając na teren salonu, na którym znajduje się doskonałe oznakowanie terenu informujące, w którym miejscu jest parking dla klientów, dla gości, dla aut do serwisu. Na zewnątrz bardzo czysto, przejrzyście. Idąc z parkingu do salonu naprawdę widać bardzo zadbany teren. Bezpośrednio przy wejściu znajduje się kosz na śmieci, koło którego nie ma żadnego kipa papierosowego. Idealnie czysto. Drzwi wejściowe doskonałe oznakowanie wraz z godzinami otwarcia. Z zewnątrz budynek bardzo czysty i schludny. Po wejściu do środka idealna wystawa pojazdów, przy którym znajduje się szczegółowy opis wyposażenia, odpowiednią ofertą rabatową i dostępną kolorystyką. Podłoga wokół pojazdów bardzo czysta. Idąc dalej przeszedłem przy tzw. "Recepcji", gdzie zostałem powitany werbalnie i niewerbalnie. Z prawej strony stały sofy dla klientów, przy których był stolik z rozsypanym cukrem. Podszedłem do jednego z pracowników zapytać o koszty opon zimowych. Pracownik sprawdził w systemie i niezwłocznie podał mi cenę. Podziękowałem i próbowałem odejść, ale jeszcze usłyszałem zachętę do kolejnych odwiedzin. Wychodząc z salonu poszedłem jeszcze do toalety, w której było czysto i pachnąco. Jedynie brakowało mydła w podajniku, poza tym wszystko na najwyższym poziomie.
Przyszedłem do sklepu po szybkie śniadanko. Wchodząc do sklepu nie w kasie siedziała kasjerka (wiek około 50 lat), która czytała gazetę. Nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, lecz nie wykonała żadnego gestu, aby mnie powitać. Podłoga była bardzo brudna i zachlapana. Odrazu udałem się do regału z pieczywem, które tylko częściowo było wyeksponowane. Część towaru była w koszach od dostawców, która bardzo utrudniała poruszanie się przy regałach z pieczywem. Po wybraniu odpowiedniego pieczywa udałem się po mleko, do którego dojście było bardzo utrudnione przez stojące wózki i skrzynki, w których znajdował się towar. W obrębie tego towaru była pracownica, która rozkładała towar. Poprosiłem o podanie mleka, które znajdowało się w komorze chłodniczej. Pracownica powiedziała, żebym sam sobie wziął. Oświadczyłem, iż nie mam dostępu do tego towaru i ponownie poprosiłem o podanie produktu. Pracownica powiedziała, że obok leży też mleko (z inną zawartością tłuszczu 3,2%) i mogę sobie wziąć tamto mleko. Powiedziałem, że ten produkt jest inny, a mi zależy na tamtym (2% tłuszczu). Pracownica powiedziała, że nie ma czasu, bo układa towar. Niestety nie zakupiłem produktu. Po podejściu do stanowiska kasowego pracownica głośno dyskutowała z innym klientem. Miałem wrażenie, że wcale się nie spieszy z obsługą kolejnego klienta. Dyskusja o pogodzie była naprawdę bardzo emocjonalna. Gdy wykładałem towar, kasjerka rozpoczęła skanowanie moich produktów. Niestety nikt mnie nie powitał. Jedynym słowem, jakie wypowiedziała kasjerka to "PIN". Zadałem pytanie "Gdzie?", wskazała ręką i ponownie usłyszałem słowo PIN. Kasjerka była bardzo nieuprzejma, śmierdziała papierosami i miała bardzo nieestetyczne dłonie. Po wydaniu reszty nie otrzymałem paragonu. Wyszedłem z ogromnym niesmakiem.
Robiłam dziś zakupy w hipermakecie Carrefour w CH Arkadia. Wyeksponowanych było dość dużo promocji i przecen, dzięki którym mogłam oszczędzić pieniądze. Niestety w sklepie panował bałagan, bardzo wielu pracowników przekładało i wykładało towar na półki, rwało kartony, przenosiło paczki w alejkach między półkami, przez co swobodne wybieranie zakupów było niemożliwe - w sklepie było ciasno i tłoczno. Wiem, że taka praca jest konieczna ale robienie wszystkiego w jednym czasie było naprawdę irytujące. Ponadto w części sklepu w okolicy wejścia do magazynu panował brzydki zapach (często jest on bardzo intensywny). W kolejce do kasy musiałam czekać ok. 20 min ale na szczęście zostałam sprawnie i miło obsłużona. Jak zwykle ceny na paragonie różniły się od tych na półkach - czasem na niekorzyść klienta ale niekiedy też na korzyść.
Ostatnio byłam w Jubilacie na zakupach wczoraj, ale robię tam zakupy codziennie, więc moje obserwacje mają charakter oceny całościowej.
Ten sklep rodzaj skansenu rodem z PRL. Zarówno jeśli chodzi o wystrój, jak i zachowanie personelu. Najgorsze wrażenie robią kasjerki. Przy kasach zawsze jest kolejka. Kasjerki mają znudzony i mało uprzejmy wyraz twarzy. Nie radzą sobie z obsługą terminali do płacenia kartą. Płacenie kartą trwa długo, ponieważ kasjerki dodatkowo notują w zeszycie każdą transakcję za pomocą karty płatniczej. Jak są problemy z połączeniem poprzez terminal, to wprowadzają nerwową atmosferę, klient czuje się mało komfortowo, ponieważ kasjerka daje mu do zrozumienia, że coś jest nie tak" z jego kartą.
Część spożywcza jest czynna całą dobę, co jest plusem sklepu. Ale jednocześnie minusem jest to, że w tej części kratami są oddzielone strefy, gdzie nie można wejść w porze nocnej - w ten sposób jest np. oddzielona część, gdzie kupuje się pastę do zębów, czy płyn do mycia naczyń - jest to irytujące, ponieważ nie można kupić produktów codziennego użytku.
Po sklepie krążą ochroniarze z groźnym wyrazem twarzy, co robi negatywne wrażenie. ci sami ochroniarze nie interesują się niestety częścią monopolową, która jest na froncie sklepu i jest czynna całą dobę. W tej części monopolowej można też kupić papierosy - zwykli klienci stykają się tam z osobami "pod mocnym wpływem alkoholu". Pijani kliencie często są zaczepni i wszczynają awantury, ochroniarze nie reagują i nie próbują uspakajać takich osób, przez co reszta klientów jest narażona na niezbyt miła atmosferę.
Jedynym plusem sklepu jest doskonała lokalizacja i to, że część spożywcza jest czynna całą dobę i że w tej części jest spory asortyment. Myślę, że sklep ten bardzo marnuje swój potencjał handlowy.
Niepubliczna placówka oświatowa Speak Up, której jestem studentem zapewnia wysoką jakość usług. Uczniowie tej szkoły traktowani są poważnie, mogą w każdej chwili zasięgnąć niezbędnych im informacji zarówno u konsultanta czy też u nauczycieli lub w recepcji. Szkoła oferuje przejżyste warunki umowy. Obsługa jest miła i uprzejma. Wchodząc do szkoły już od progu wita nas uśmiechnięta recepcjonistka, która jako pierwsza nawiązuje z nami rozmowę pytając o cel wizyty.Następnie krok po kroku udziela nam żądanych informacji, zapisuje na zajęcia, rezerwuje terminyitp. Wszystko w szkole wydaje się być perfekcyjnie zorganizowane i dostosowane do różnych potrzeb i wymagań. Personel jest życzliwy, zawsze służy pomocą. W szkole wyraźnie odczuwa się przyjacielską, bezstresową atmosferę, co sprzyja łatwości przyswajania wiedzy.
Wczoraj wchodząc do urzędu pocztowego maiłem zamiar wysłać list polecony. Godzina była dość późna, więc nie spodziewałem się tłumów interesantów. Przy wejściu na okazałą salę obsługi klienta wziąłem numerek z automatu i zająłem miejsce na wygodnej kanapie, która stała na wprost jednego z dwóch otwartych stanowisk do obsługi. Zgodnie z numeracją byłem 4 w kolejce. Trochę to było dziwne, dlatego, że w sumie było 3 interesantów, a 2 czekało do sąsiedniego otwartego stanowiska. Czas oczekiwania umilałem sobie czytaniem gazety. Po drugim artykule, zrozumiałem, że ilość otwartych okienek i ilość klientów do obsługi jest myląca. Przez 25 minut nie zmieniło się nic. Pracownica z jednego stanowiska przychodziła i wychodziła, i tak w kółko, ciekawe, że na porannej i popołudniowej zmianie nie ma takich praktyk. Sprawdzałem. Po 30 minutach poszedłem do automatu, który drukuje numerki i wziąłem inny, oznaczony innym symbolem, pozwoliło mi to stać w dwóch kolejkach jednocześnie. Uznałem, że jest to jedyny sposób nie wdając się rozmowę. Po ok. 5 minutach załatwiłem swoją sprawę. Nie tylko coś tu nie gra, tu całość odbiega od standardu.
Do sklepu sieci Netto udałem się zachęcony promocją, o jakiej dowiedziałem się z gazetki reklamowej. Niestety poważnym problemem okazało się zlokalizowanie sklepu. W gazetce nie ma żadnych adresów lokali sieci, znajdujących się choćby w rejonie. Klienci są odsyłani do strony internetowej. A przecież nie każdy Internet ma…
Po zlokalizowaniu sklepu udałem się w nadziei, że promocja mnie nie ominie. I nie zawiodłem się. Wszystko znalazłem tak jak w reklamówce. Zgadzały się i towar, i cena. Dodatkowo ceny były duże, widoczne, w miarę odpowiednio ułożone względem towarów, których dotyczyły (choć też nie zawsze). I to w sumie wszystkie atuty sklepu, jakie dostrzegłem.
Niestety lokal nie wzbudził we mnie pozytywnych uczuć. Z zewnątrz jest dobrze oznakowany. Jednak osoba chcąca dostać się do środka natrafia na dwie pary rozsuwanych automatycznie drzwi. Wejściowe i wyjściowe. Jedne od drugich odróżnia jedynie(!) mała naklejka w kolorze zielonym, informująca, że to są te właściwe czyli wejściowe, drzwi. Niestety te wyjściowe nie posiadają dosłownie żadnego oznakowania. Zresztą to nie jedyne tego typu zaniedbanie. Wyprzedzając nieco wypadki powiem, że stojąc przy kasie zostałem zaskoczony informacją, która przez przypadek rzuciła mi się w oczy. Była to kartka informująca, że drzwi ewakuacyjnych nie należy otwierać. Oczywiście była to instrukcja napisana odręcznie, krzywo, nieładnie. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że na drzwiach brakowało jakiejkolwiek innej informacji, że te właśnie drzwi są tymi ewakuacyjnymi…
Sklep ma dość dziwny układ wewnętrzny. Wejście i kasy tworzą jakby jedno pomieszczenie, kiedy hala z towarem drugie. Oddziela je duże zwężenie, mające formę grubej ściany. Właściciel zakamuflował to, lub raczej chciał zakamuflować, zastawiając ścianę półkami z gęsto ustawionym towarem. Efekt wyszedł dość dobry. Tym bardziej, że przejście pomiędzy oboma częściami sklepu pozostało szerokie i nie tamuje ruchu klientów.
Jednak mankamentem sklepu pozostało ustawienie towarów. Wszakże produkty są podzielone na działy, a ich oznaczenia są dość dobrze widoczne i czytelne, to estetyka miejsca pozostawia wiele do życzenia. Mnie na wejściu uderzył bardzo negatywny, powtarzający się w każdym przejściu widok. A były nim brudne podłogi. I nie chodzi nawet o to, że były nieumyte. Wokół stoisk leżało dosłownie wszystko: papierki, resztki folii, opakowań, a nawet produktów spożywczych. Nie było także osoby, która zajęłaby się sprzątaniem tego bałaganu.
W czasie wizyty na terenie sklepu znajdowały się cztery osoby z personelu sklepu. Jedna pani (J., wiek 24 – 30) wykładała własnoręcznie całe zgrzewki piwa na odpowiednie stoisko. Kolejną osobę dostrzegłem w dziale papierniczym. W końcu dwoje obsługiwało kasy. A właściwie pani L. (wiek 42 – 48 lat) obsługiwała klientów, a mężczyzna (wiek 24 – 30, bez identyfikatora), kończąc widocznie zmianę, opuszczał stanowisko i skierował wszystko do tej jedynej otwartej jeszcze kasy. W ten sposób powstała szybko spora kolejka. Pracownicy ubrani byli w brzydkie, szare i powyciągane firmowe koszulki. Byli dość mili, zwracali się do klientów z życzliwością, brakło mi jednak takich podstawowych zwrotów jak „Proszę” i „Dzień dobry”.
Patrząc całościowo sklep wypada źle. Wiele elementów musi zostać w nim poprawionych.
Hostel należy do jednych z najtańszych w mieście. I co za tym idzie, proponuje swoim klientom niski poziom usług. Oznakowanie lokalu jest bardzo słabe. W środku hostel wygląda też źle. Straszą stare schody, pamiętające chyba pełnię PRL. Ściany pomalowane są ładnie, ale farba jest już nieco wyblakła. Wreszcie warunki noclegowe – te są iście „studenckie”. Pokoje są różne, 2-, 3-. 4- osobowe. Jednak wszystkie podzielone są na grupy. W jednej znajdują się średnio 4 pokoje, połączone jednym korytarzem. Na taką grupę przypadają dwie kabiny wc (w tych, z których przyszło mi korzystać, jedne drzwi nie posiadały wewnętrznego zamka – każdy mógł więc w każdej chwili wejść…). Papier toaletowy, z braku odpowiedniego uchwytu, ustawiony był bezpośrednio na spłuczce. Światło do kabin znajdowało się na korytarzu. W takiej grupie znajdują się też dwie kabiny prysznicowe. Obie w jednym pomieszczeniu, odgrodzone od siebie wyłącznie ścianą działową, bez zasłon, bez wieszaków na ręczniki ani miejsca na ubranie… w takiej grupie jest też aneks kuchenny ( rzeczywistości część korytarza). Znaleźć w nim można czajnik elektryczny, szafkę (z dwoma kubkami i talerzami) oraz lodówkę na ewentualne własne zapasy. W korytarzu znajdują się dwie malutkie umywalki.
Pokoje wyglądają pod tym względem dość ładnie. Są odmalowane. Łóżka nie skrzypią. Brakuje jednak zasłon w oknach wychodzących na ulicę. Nie ma też szaf, a jedynie wnęka z półką i kilkoma wieszakami na rurze, imitujących komodę bez drzwi… I tylko osobny zamek w drzwiach działa jak powinien.
Pracownicy, jeśli już to zajmują się tylko wydawaniem kluczy. Nie są zbyt uprzejmi i kulturalni. Na ladzie mają komputer, który całkowicie zajmuje ich uwagę. I tylko wizyta nowych klientów odrywa ich na dłużej od ekranu. Jak więc widać hostel, może i tani, ale i jakość usług w nim marna.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.